Part 234: Dłużej nie chcę pamiętać


**Pepper**

Ivy przez chwilę śmiała się z mojego wybryku, lecz później zaczęła się martwić o ojca Rhodey'go. Był czymś bardzo przytłoczony. Sama chciała wiedzieć, czy to chodziło o mojego przyjaciela. Jak bardzo jest z nim źle? Kiedy zostanie wypisany do domu? Lekarka poszła na inny oddział, zaś Tony ogarnął się i zamierzał pogadać z bratem. Kobieta usiadła, czekając na jakieś informacje. Ja jedynie podsłuchiwałam rozmowę dwóch facetów. No co? Zwyczajna ciekawość.

Agent Bernes: Nie rozpamiętuj tego. Przecież widziałeś sam na własne oczy, że to nie mogło się udać
David: A skąd mieliście taką misję?! Co agenci FBI musieli tam zbadać?!
Agent Bernes: David, spokojne... Dziewczyna... Ona może nas słyszeć
David: Niech wie
Agent Bernes: Chyba żartujesz? Gdybym miał córkę, nigdy nie zdradziłbym szczegółów tej operacji
David: Nie wymiguj się i odpowiedz!
Agent Bernes: Dobra, dobra... Łapaliśmy Maggię podczas napadu na bank. Ja i Virgil śmialiśmy się z nich, bo po raz piąty trafiają za kratki

A jednak. Coś wiedzą o moim ojcu. Zaraz... Agent? Czy to nie ten sam, co powiedział o śmierci taty? Głos wydaje się pasować. Dość dawno temu rozmawialiśmy, ale teraz poznam prawdę. Wiedzieli, że słucham. I dobrze. Chcieli tego? Nie wiem.

David: Dziwne
Agent Bernes: Słuchaj dalej... Akurat mieliśmy przerwę. Opowiadał mi kawały, a tu nagle dostaliśmy cynk. Jakieś dziwne zlecenie od szefa
David: Jakie?
Agent Bernes: O zaginionej dziewczynce... Zaginęła w czasie wakacji z rodzicami na Tahiti
David: Serio? Ja pierdziele! To się w głowie nie mieści! Jak?!
Agent Bernes: Uwierz mi, ale spotykaliśmy się z różnymi poleceniami. Wydawała się być zwykła. Virgil chciał jej pomóc... Gdy znaleźliśmy się na wyspie, natrafiliśmy na jakieś niebieskie kryształy. Kazał nam ich nie dotykać, ale jeden z agentów był zbyt ciekawy i po jego dotknięciu, zmienił się w posąg z żywej tkanki, która porosła jego ciało. Szybko zniknęła, a on już nie był człowiekiem. Władał niespotykanie silną mocą... Zabił troje moich ludzi porażeniem prądem... Chcesz słuchać dalej?
David: Kiedy dopiero wezwałeś wojsko?
Agent Bernes: Kiedy zostaliśmy zaatakowani przez dziwaczne formy kosmitów. Próbowali zabić wszystkich. W ostatniej chwili schowałem się  z Virgilem, udając martwych wśród poległych sojuszników. Potem pojawiłeś się ty ze swoją załogą
David; Resztę... pamiętam... Aż za bardzo... Chcę zapomnieć
Agent Bernes: On mnie ocalił, odwracając uwagę potworów. Słyszałem, jak krzyczał z bólu, ale musiałem wezwać wsparcie. Nie zrobiłem tego. W sensie, że wezwałem SHIELD, lecz nikt nie odbierał
David: Wierzysz, że nadal może żyć?
Agent Bernes: Nikłe szanse
Pepper: Mój ojciec wciąż żyje?

Miałam dość podsłuchiwania. Chciałam usłyszeć prosto w twarz odpowiedź. Czy wtedy przez telefon okłamał mnie? Powiedział półprawdę? Zamiast wydusić te kilka słów, patrzył się w moje oczy, które wskazywały na nadzieję. Nadzieję, że nadal mogę mieć ojca.

Pepper: Żyje, czy nie? Proszę mówić!
Agent Bernes: Są niewielkie szanse, by przeżył
Pepper: Ale mógł przetrwać?
Agent Bernes: Mógł

Od razu chciałam wiedzieć o położeniu Tahiti, danych agentów oraz szczegółach misji. Wystarczyło zapytać lub włamać się do bazy FBI. Hmm... Wybiorę drugą opcję.

**Tony**

Miło tak zobaczyć przyjaciela z innej perspektywy. Tak dla odmiany mogłem słuchać jego narzekania i nalegać na odpoczynek. Jednak martwiłem się, bo nieźle oberwał od Mask. Próbował ukryć ból, lecz wiedziałem, jak cierpiał. Roberta poszła po lekarza, by dostał odpowiednie leki przeciwbólowe.

Tony: Dobrze cię widzieć
Rhodey: I wzajemnie
Tony: Zmiana stron
Rhodey: Już chyba drugi raz
Tony: Taa... Licząc twoje szaleństwo
Rhodey: Przez Kontrolera
Tony: Właśnie
Rhodey: Poznałeś już Ivy?
Tony: Nie wygląda na sadystkę. Całkiem fajną masz tą narzeczoną
Rhodey: Czyli wiesz?
Tony: Dwójka dzieci
Rhodey: Oj! Powiedz mi tylko, że nie zemdlałeś
Tony: Na krótko, bo Pepper musiała mnie zmoczyć
Rhodey: Hah! Nienawidzę tu siedzieć i nic nie robić
Tony: Ja też tego nie znoszę, ale na złość zawsze zabierasz mnie do szpitala
Rhodey: Bo mdlejesz
Tony: Każdemu się zdarza
Rhodey: Lub umierasz
Tony: Heh! Dobrze, że jesteś znowu wśród żywych, Rhodey
Rhodey: Ciebie również, bracie... A gdzie Pepper?
Tony: Poznaje bliżej Ivy
Rhodey: Cholera! Niedobrze
Tony: Niby czemu?
Rhodey: Stanie się tak samo nieznośna, jak twoja żona!
Tony: Hahaha! Masz coś do Pep?
Rhodey: Zemszczę się za te grzebanie w telefonie
Tony: Oj! W to nie wątpię, lecz nie pozwolę ci jej zabić
Rhodey: Ach! Znowu to!
Tony: Co cię boli?
Rhodey: Noga
Tony: Pójdę po lekarza... Trzymaj się i zdrowiej
Rhodey: Dzięki

Przytuliłem go po przyjacielsku, żegnając się z nim. Mama Rhodey'go znalazła specjalistę, który ledwo trzymał się na nogach. Współczuję mu. Przez strzelaninę ma więcej do roboty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X