Part 227: Godzina do śmierci cz.1


**Katrine**

Nadzieja. Tylko to słowo zabrzmiało wyraźnie w mojej głowie. Czy moja rodzina znowu będzie taka, jak wcześniej? Wszystko się zniszczy, jeśli tata zginie. Musiałam mu pomóc. Już nie wściekałam się za to, co mama zrobiła. Odeszła z Hydry, wracając do nas. No tak. Mamy przez nią kłopot, ale poradzimy sobie.

Katrine: Baron chce go zabić, bo odeszłaś?
Viper: Tak, skoro chciałam odbudować utraconą więź z tobą i twoim ojcem... Możemy jeszcze zdążyć złapać Struckera
Katrine: A nie mogłaś tam zostać? Przez ciebie może umrzeć
Viper: Wiem o tym, ale zrozum jedno, Katrine... I tak doszłoby do tej walki
Katrine: Z czyjej winy?
Viper: Twojej
Katrine: Mojej?
Viper: Hydra chce przekabacić każdego na swoją stronę, więc Duch znowu ciebie chroni
Katrine: Mamo...
Viper: Nic nie mów... Pora na nas

Podała mi broń. Byłam w szoku. Przecież nigdy nie strzelałam. Chciała mnie zabrać na miejsce potyczki? Czy był w tym jakiś podstęp? Pewnie tak, lecz dla taty zrobię wszystko. Zgodziłam się wziąć pistolet.

Viper: Pistolet dostałaś dla obrony własnej, ale nie mieszaj się w walkę... Zgoda?
Katrine: A nie wystarczy nóż?
Viper: Na odległość nie zadziała... Chcesz się wycofać? Masz ostatnią szansę
Katrine: Nie ma mowy. Idę z tobą i nie cofnę się przed niczym
Viper: Widać, że tę odwagę masz po nim

Lekko się uśmiechnęła, ładując swój karabin. Przygotowałam się do akcji, sprawdzając broń. Nie miałam ślepaków. Tylko ostra amunicja.

**Pepper**

Miałam kiedyś córkę? Jak mogłam o niej zapomnieć? Coś musiało się wydarzyć. Umarła. Tego byłam pewna na sto procent. Jednak nie mogłam pozbierać myśli. Kiedy zginęła? Dlaczego tego nie pamiętam? Zastanawiałam się nad odpowiedzią i telefon zaczął dzwonić. Po raz kolejny nabijała się na linię Natasha. Dłużej nie ignorowałem agentki, odbierając połączenie.

Pepper: Natasha, co się stało? Czemu dzwonisz?
Natasha: No w końcu odebrałaś. Musicie oboje z Tony'm się zjawić na helikarierze
Pepper: Chodzi o Mask?
Natasha: Ona nie żyje. Niedawno dostaliśmy wiadomość od SWORD
Pepper: Żarty jakieś?! Ona jest nieśmiertelna!
Natasha: Spokojnie, Pepper. Nie kłamię... Już nie musicie się bać Nebuli
Pepper: Eee... Nebuli?
Natasha: Takie miała prawdziwe imię. Była kosmitką, ale nie w tej sprawie dzwonię... Fury jest wściekły
Pepper: Nie dziwię się, skoro ostatnio na niego krzyczałam
Natasha: Iron Man narobił bałaganu, rozumiesz?
Pepper: Jak zawsze... Czego chce od nas?
Natasha: Ma z wami do pogadania
Pepper: Kiedy mamy się zjawić?
Natasha: Tak szybko, jak to możliwe

Szybko się rozłączyłam, bo nie chciałam więcej słuchać rozkazów. Tony musiał odpocząć, a ja po sporej ilości kawy potrzebowałam ukoić swoje nerwy. Helikarier nie ucieknie. Fakt, że lata, ale generała to nie dotyczy. Chyba, że weźmie plecak odrzutowy.

**Ivy**

Długo nie wiedziałam, jaki temat poruszyć do rozmowy. Raczej nie chciał rozmawiać o wypadku, więc pominęłam ten wariant. Rozejrzałam się po ścianach, uśmiechając do jednego ze zdjęć. Mały Rhodey z rodzicami. Wyglądał uroczo. Następne pokazywały, gdy David w swoim mundurze zrobił zdjęcie z synem. Pod fotografią data pasowała do przylotu do Akademii Wojskowej. Dalej pamiętam, że odnosiłam się dosyć dziwacznie, ale nie miał zamiaru się poddać. Spojrzałam też na inne pamiątki. Na półce znalazłam dyplom z konkursu historycznego. Od razu zapytałam w celu poznania większej ilości szczegółów.

Gen. Stone: Zawsze miał zamiłowanie do historii?
David: Oj!Tak wielkie, że często brał jakąkolwiek książkę nawet do łazienki. Nie chcę cię urazić, Ivy, ale tylko przy tobie zapomniał o dawnej kochance. Hahaha!
Gen. Stone: Czyli... Czyli miał inną? Nie jestem pierwsza?
David: Zakochany był w historii po uszy. Żona często w listach mi pisała, że tak się wkręcił, aż ignorował każdego, kto chciał czegoś od niego
Gen. Stone: Hahaha! Au!
David: Maluch chyba nie podziela twojego entuzjazmu
Gen. Stone: Ciekawe, który się ośmielił atakować mój brzuszek
David: Będzie dwójka?
Gen. Stone: Bliźniaki
David: Jeju! No to gratuluję! ROBERTO, SŁYSZAŁAŚ?
Roberta: WIEM SZYBCIEJ OD CIEBIE
David: Rhodey da radę z dzieciakami
Gen. Stone: Jeśli dożyje ich porodu
David: Ej! Wszystko będzie dobrze
Gen. Stone: Skąd taka pewność?
David: Bo nigdy nie poddał się bez walki

**Duch**

Baron von Strucker. Ciekawe, ciekawe. Chce mojej śmierci? Proszę bardzo. Czekam z otwartymi ramionami. Niech tylko podejdzie bliżej hangaru, a strzelę mu w łeb. Na negocjacje skończył się czas. Cieszyłem się z podjętej decyzji mojej żony. Porzuciła Hydrę, ale przez to byłem na celowniku. Cóż... To będzie się działo.

Baron von Strucker: Duch, nie chowaj się! Wiem, że tu jesteś!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X