Part 118: Tego jeszcze nie było


**Lily**

Tak. To na pewno ona. Przecież się z nią mijałam, jak szłam z bratem po telefon. Wyglądała tak samo. Tak samo uczesane włosy, ale była naturalna. Może z lekkim makijażem, a nie, jak inne laski z szatni pełne tapety. Typowe blondynki. No nic. Zajęłam się sobą. Siedziałam na ławce, spoglądając na bransoletkę. Zauważyłam, że stan implantu był coraz niższy, a przecież niedawno go ładowałam.
Dziewczyny przebrały się do ćwiczeń. Byłam jako jedyna, która nie ćwiczy. Wyszłam z szatni i usiadłam na trybunach, obserwując rozgrywkę. Dziewczyny kontra chłopaki. Akurat natrafiło na siatkówkę. Matt świetnie dawał radę, blokując uderzenia piłki, że przy jego obronie nie uderzyła przeciwna drużyna z jego strony, ale po prawej mieli słabszą obronę, bo jakiś kościsty nieborak nie potrafił ani razu zrobić blokowania.
Gdy gra zaczęła się coraz bardziej rozkręcać, poczułam się słabo. Z trudem łapałam oddech, a przed oczami zrobiło się ciemno. Lekko przechyliłam głowę, upadając na podłogę. Jednak nadal byłam przytomna. Zauważyłam, jak podbiega do mnie Matt. Pomógł mi usiąść.

Matt: Lily, co się dzieje?
Lily: To... nic
Matt: Właśnie widzę, "jakie nic"
Lily: Nie mów tacie. Ani mamie
Matt: Powiedz mi, co się stało?
Lily: Po prostu poczułam się słabiej i tyle. Nic w tym dziwnego. Może mało zjadłam śniadania
Matt: Nie wydaje mi się

Podniósł mają prawą rękę, gdzie znajdowała się bransoletka. Już spadło do 15% ? Dość szybko. Nie potrafiłam ustać samodzielnie na nogach, więc podparłam się o jego ramię, a on wyprowadził mnie z sali gimnastycznej, zabierając też mój plecak. Myślałam, że bransoletka doktorka nie zawiedzie, a tu takie coś. Wiedział, że higienistka mi nie pomoże i zdecydował się wrócić ze mną do domu.

**Matt**

Przeszliśmy zaledwie kilka kroków i znowu zemdlała. Gdyby nie ja, nie musiałaby przeżywać tego, co nasz ojciec. Naprawdę bardzo żałuję, do czego doszło. Jednak musiałem, jak najszybciej ją zabrać do domu. Była w kiepskim stanie. Chwyciłem Lily matczynym sposobem, przyspieszając tempa, aż potrafiłem biec z zawrotną prędkością. Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Wszedłem przez zbrojownię, kładąc ją na kanapie. Pospiesznie szukałem ładowarki. Implant był na 5%.

<<Pomóc ci w czymś, Matt?>>

Matt: Szukam ładowarki do implantu. Nie wiesz może, gdzie ona jest?

<<Tony pewnie ją położył przy stoliku>>

Matt: Dzięki

<<Czy coś jeszcze potrzebujesz?>>

Matt: Może później

Pokierowałem się do miejsca, gdzie komputer mówił o porzuconym urządzeniu. Na szczęście tam była. Musiałem zdjąć jej bluzkę, by naładować implant. Trochę się krępowałem, ale musiałem coś zrobić, by poczuła się żywsza. Ostrożnie podłączyłem ją do mechanizmu, aż rozpoczął się proces ładowania.

Matt: Teraz powinna poczuć się lepiej

<<Zgaduję, że nie powiesz o tym swoim rodzicom>>

Matt: Obiecałem milczeć

<<To będzie kosztowało jej życie>>

Matt: Czemu tak myślisz?

<<Nie lekceważ tego, co się z nią dzieje, bo będzie naprawdę tragicznie. Wiem to, bo Tony ciągle tak robi>>

Matt: Martwię się o nią. Nie pozwolę jej umrzeć

<<Wiem o tym>>

Przykryłem siostrę kocem, by odpoczęła. Gdyby ojciec się pojawił w swoim sanktuarium, muszę nieźle ściemniać. Wiem, że robię źle, ale nie mogę złamać złożonej obietnicy.

**Tony**

Lily nie powinna się zachowywać tak, jak ja. Przecież ona ma szansę na prawdziwe życie. Mam nadzieję, że nic jej nie dolega. O trzynastej pojawiłem się w zbrojowni. Musiałem zająć się drugim obowiązkiem. Zauważyłem, że Lily leżała na kanapie, zaś Matt siedział przy niej.

Tony: Wszystko gra?
Matt: Tak. Już jesteśmy po lekcjach
Tony: Mieliście ledwo trzy godziny
Matt: No tak, ale widocznie nie spała za długo w nocy. W końcu ją obudziłem z rana
Tony: Na pewno nic się nie stało? Wygląda na chorą
Matt: To nic
Tony: Hmm... Nie wydaje mi się
Matt: Eee... Nie masz czegoś do roboty? Proszę, zajmij się sobą
Tony: Chciałem się jedynie zapytać. Jako ojciec się o was martwię. Jeśli to coś poważnego, nie można tego lekceważyć
Matt: Tato, sam robisz to samo! Nie jesteś lepszy!
Tony: Matt, ty nic nie wiesz
Matt: Oj! Właśnie, że wiem. Nawet twoja FRIDAY się do tego przyznała
Tony: Ja mam ważniejsze sprawy od myślenia nad swoim zdrowiem. Jestem Iron Manem. Ratuję ludzi, pamiętasz?
Matt: Tylko ciekawe, kto ciebie uratuje, jak będziesz umierał w walce?
Tony: Matt...
Matt: Nie rób tego! Masz dawać nam dobry przykład! Nie chcę stracić swojej siostry przez własnego ojca! Ja próbuję odkupić swój błąd, a ty nie!

Byłem wściekły, że coraz bardziej ta rozmowa wyprowadzała mnie z równowagi. Kopnąłem w krzesło, wybiegając ze zbrojowni. Lily bierze wzór od ojca. Jeśli on lekceważy swój stan, ona też będzie tak robić. Muszę porozmawiać z mamą, by nie był tak bezmyślny.

**Pepper**

Siedziałam w salonie, oglądając swój ulubiony serial, gdy nagle do domu wparował wściekły Matt. Trzasnął drzwiami do swojego pokoju. Musiałam sprawdzić, o co poszło. Pierwszy dzień w szkole i już kłopoty? Nie. Tu chodzi o coś zupełnie innego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X