Part 114: Wspomnienia


**Pepper**

Po wypełnieniu i wysłaniu formularzy, wyłączyłam laptopa. Dzieciom powiedziałam, że będą chodziły do Akademii Jutra. Lily myślała, że wyślemy ich do jakieś specjalnej szkoły dla Makluańczyków, choć jedynie pasowałyby do instytutu dla mutantów, o którym kiedyś było dosyć głośno. Jednak oni będą chodzić do zwykłej szkoły w Nowym Jorku. Nie będziemy wydziwiać.

Pepper: Jeśli zaakceptują wasze podania, od jutra możecie być uczniami Akademii Jutra. Cieszycie się?
Lily: Myślałam, że z nami będzie problem
Tony: Lily, nie smuć się. Mam pewien pomysł. Co powiecie na to, by wyskoczyć na pizzę? Pogadamy sobie na spokojnie, a Rhodey'go poproszę, by pomógł mi wziąć pudła
Pepper: Tony, nie pozwolę ci tego dźwigać. Pamiętaj o swoim sercu. Nie obraź się, ale jestem od ciebie silniejsza
Tony: No tak. Te geny
Pepper: To zrobimy taki układ. Ja z Rhodey'm wniosę kartony, a ty będziesz z dziećmi w pizzerii. Dołączymy do was później. Pasuje?
Tony: Zgoda... Lily?
Lily: Tak. Mi pasuje
Matt: Ja też chcę iść
Tony: W takim razie, chodźmy

Cmoknął mnie w policzek, żegnając się. Tak, jak mówiłam. Poszłam po kartony do domu Rhodesów. Bez problemu weszłam do środka i poza ojcem Rhodey'go, który pił kawę w salonie, nikogo nie było. Pomyślałam, by przyjść tu później, ale najpierw musiałam zapytać.

Pepper: Nie wie pan może, gdzie jest Rhodey?
David: Pewnie w swoim pokoju. Czy coś się stało, Pepper?
Pepper: Przepraszam za kłopot, ale po prostu potrzebuję pomocy z kartonami. Nie mogę dawać tego ciężaru mojemu mężu
David: Tony'emu. Wiem o tym. Przecież my oboje z Robertą zastępowaliśmy mu rodzinę. Jednak nie spodziewałbym się, że zdecyduje się na małżeństwo. Z tego, co mi żona opowiadała, często przesiadywał w fabryce i był odcięty od wszystkiego
Pepper: Widocznie coś musiało się w nim zmienić, ale jesteśmy ze sobą szczęśliwi
David: Szczęśliwe małżeństwo to udane małżeństwo. Naprawdę cieszę się, że oboje nie żałujecie tej decyzji, a jeśli chcesz, to pomogę ci z kartonami
Pepper: Nie chcę sprawiać większych kłopotów
David: Oj! Przestań. Pomogę ci
Pepper: A co z ręką?
David: Nie przejmuj się. Dam radę
Pepper: Na pewno?
David: Spokojnie. To teraz chcesz je wziąć?
Pepper: Tak
David: W porządku. Wypiję kawę do końca i możemy się wziąć za porządki

Uśmiechnął się, biorąc kolejny łyk kawy. Poszłam schodami, by znaleźć paranoika. Chcieliśmy spędzić miło czas w piątkę, dlatego ostrożnie zapukałam do drzwi. Nie otwierał. No cóż. Pozwoliłam sobie wtargnąć do jego królestwa. Właśnie sobie czytał jakąś książkę. Chwyciłam za jedną, co stała na półce i wycelowałam w głowę Rhodey'go.

Rhodey: Au! Pepper, co ci odbiło?! To już nie mogę nic sobie poczytać
Pepper: Chciałam cię poprosić o pomoc, ale twój ojciec się zgodził. Jednak chcę, żebyś poszedł z nami do pizzerii
Rhodey: Nie powinien szarżować ręki. A Tony?
Pepper: Niedawno wyszedł ze szpitala i nie chcę, by tam wrócił
Rhodey: Rozumiem. To mogę teraz zanieść te kartony do waszego domu
Pepper: Dzięki. A co z twoim ojcem?
Rhodey: Pewnie mu się nudzi, bo w końcu przesiedzi rok bez pracy. Takie coś jest zabójcze dla kogoś, kogo latanie jest całym życiem

**Tony**

Razem z Lily i Mattem znaleźliśmy się blisko pizzerii, lecz musieliśmy ominąć kawiarnię, która będzie mi przypominała o ostatnim dniu, gdy Andrew żył. Jednak zginął, jak bohater. Współczuję jego bliskim, bo nie powinien wtedy pociągać za spust. Nie chwilę się zatrzymałem, wspominając ten dzień, kiedy żartowaliśmy sobie, rozmawiając na luzie. Podziękowałem mu za pomoc w walce z lękami. Dzięki niemu, mogę spać spokojnie. Normalnie żyć.

Lily: Wszystko gra?
Tony: Wybacz, Lily. Mówiłaś coś?
Lily: Chyba nam odleciałeś
Tony: Tak, tak. Przepraszam
Lily: Jeśli źle się czujesz, zamówimy pizzę do domu
Matt: Oj! Dajcie już spokój. Jesteśmy blisko pizzerii. Nie wycofujemy się
Tony: Popieram cię, Matt. To idziemy

Przeszliśmy zaledwie kilka kroków i znaleźliśmy się u celu. Usiedliśmy przy stoliku blisko okna, bo musiałem zaglądać, kiedy przyjdzie Pepper. Gdy dzieci tam siedziały, poszedłem zamówić pizzę z różnymi dodatkami. Kelnerka mówiła, że za pół godziny powinna być gotowa, skoro inni klienci też zamówili największą, która była możliwa do wyboru. Po złożeniu zamówienia, kupiłem dla każdego po szklankę coli. Usiadłem między Lily i Matta, by z nimi porozmawiać na spokojnie o tym, co ich czeka.

Tony: Za pół godziny powinna być gotowa, a na razie mamy colę. Ech! Od czego tu zacząć?
Lily: Nie podoba mi się to
Tony: Niby co?
Lily: Że tak szybko dorośliśmy i powinniśmy być w specjalnej szkole, a nie do jakiejś tam Akademii Jutra. Nie chciałam tak szybko mieć 16 lat
Matt: Ja też. Te głupie geny nam skróciły dzieciństwo
Tony: Ale dla nas zawsze będziecie małymi szkrabami. Nawet, gdy wyjdziecie za mąż
Lily: Nawet wtedy?
Tony: Nawet, więc nie przejmujcie się. Zresztą, chodziłem do tej szkoły i powiem wam, że nie będziecie się tam nudzić
Lily: Hahaha! Sami zapewnimy sobie rozrywkę
Matt: Lily, myślisz o tym samym, co ja?
Lily: Będziemy broić, Matt. Hahaha! Będziemy

Gdy już chciałem coś powiedzieć, przez drzwi przeszła Pep. Rozglądała się wzrokiem, gdzie jesteśmy, ale wołanie Lily oraz machanie rękami, wystarczyło, żeby zwróciła się w odpowiednią stronę. Dołączyła do nas i znalazła wolne miejsce obok mnie. Niestety, ale zrobiło się trochę zbyt ciasno, więc razem z nią usiadłem po prawej stronie naprzeciw dzieci, że mogliśmy mieć na nie widok.

Tony: Już skończyliście? A zaprosiłaś go na pizzę?
Pepper: Szybko się uporaliśmy, ale Rhodey musiał zostać z ojcem
Tony: Bynajmniej mamy porządki z głowy. Właśnie rozmawiamy o Akademii Jutra. Brakuje im dzieciństwa
Pepper: To zrozumiałe, Tony. Tak szybko urośli, że nie zdążyliśmy zrobić żadnego zdjęcia
Tony: Na szczęście wciąż zachowałem to nagranie, które mi dałaś
Lily: Jakie nagranie?! Mieliście na to pozwolenie?
Tony: Hehehe! Pokażemy wam dzisiaj, jak wrócimy

Dzieci były zdziwione, że Pep nagrała je, gdy stawiali swoje pierwsze kroki. Pamiętam, że po jego obejrzeniu, pragnąłem do nich wrócić. Żeby terapia szybko dobiegła końca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X