Rozdział 53: Powoli upadam i znowu wstaję


Byłem wściekły na siebie, że pozwoliłem na katastrofę. Mogłem nie zostawiać ich i cofnąć się w czasie innym razem. Wszystko mogłem zrobić inaczej. Chcę znaleźć tego, który tak załatwił Rhodey'go. Łatwo mu nie odpuszczę. Kierowanie się emocjami zwykle prowadzi do zguby, ale nie mogę leżeć bezczynnie, gdy potwor grasuje po mieście.

-Niczym się nie martw, Tony. Rhodey szybko stanie na nogi. Nim się obejrzysz, znowu wrócicie do domu. Jednak zajmij się sobą, bo nie jest najlepiej- doradziła Victoria

-Kto mu to zrobił?!- żądałem wyjaśnień

-Jakiś agent Mallen, który działał pod wpływem serum

-Chcę zobaczyć się z Rhodey'm. Zaprowadź mnie do niego- nalegałem

-W twoim stanie...- przerwałem jej

-Nie chcę tego słyszeć! Zabierz mnie tam- lekko podniosłem ton, ale znowu próbowałem być milszy

Victoria niechętnie się zgodziła. Odpiąłem od siebie wszelkie kable i usiadłem na wózku. Na korytarzu minąłem się z Pepper i Robertą. Nie była szczęśliwa, a smutna. Chwyciłem rudą za rękę, by się rozchmurzyła.

-Pepper, nie bój się. Jadę zobaczyć się z Rhodey'm

-Nie chcę, żebyś to widział- oczy uwolniły łzy

-Proszę cię, przestań. Widziałem gorsze rzeczy- ścisnąłem bardziej jej dłoń, by wiedziała, że nie jest sama

Gdy minęliśmy pozostałe sale, gdzie leżeli agenci SHIELD  z różnymi obrażeniami, trafiłem do sali Rhodey'go. Był nieprzytomny, ale żył. Przez przezroczystą szybę widziałem jego zabandażowane ręce.

-Mogę do niego wejść?- byłem w szoku, co zobaczyłem, ale poprosiłem o widzenie

-Na chwilę. Potem muszę zrobić kilka badań i ustalić, co z tobą zrobić- wyjaśniła

-Czy z nim jest bardzo źle?- odezwała się zmartwiona Pepper

-Niewiele wiem. Wykażą to badania. Nie martw się na zapas- próbowała ukryć prawdę

Wszedłem do sali przyjaciela. Po tym, co zobaczyłem, czułem strach i gniew. Ściskało mnie w środku.

-Jak mogłem na to pozwolić? Wybacz mi Rhodey. Teraz ja cię proszę, byś walczył dla nas. Potrzebujemy cię- rozpaczliwie patrzyłem na jego bladą twarz

Nie potrafiłem ukryć swych uczuć i schyliłem głowę, by cicho zapłakać. Rhodey to nie tylko mój najbliższy przyjaciel, ale traktuję go bardziej, jak brata. To jemu zawdzięczam życie. Nie mogę pozwolić, by odszedł. By nas zostawił bez pożegnania.

-Musi odpocząć. Jak nabierze sił, obudzi się. Będzie dobrze, Tony. Pozwól, że teraz zajmę się tobą- położyła mi rękę na ramieniu i próbowała mnie uspokoić

Czułem się rozdarty od środka.








Niewiele musiało minąć czasu, by substancja była gotowa do użytku. Mogłam jeszcze tego samego wieczora podjąć atak. Musiałam pomyśleć o kamuflażu. W końcu nie wszystko da się zrobić na odległość. Czasem trzeba podejść niebezpiecznie blisko, by osiągnąć cel. Nagle przez myśl mi przeszło, by zajrzeć na dach, gdzie matka skończyła w popiele, a maska miała zniknąć. Gdy weszłam na górę, był proch, a maska była nienaruszona.

-To znak, że jeszcze mi się przydasz. I nawet już wiem, do czego

Do nadgarstka włożyłam fiolkę owiniętą pasem i poszłam, a raczej pojechałam motorem pod dom Potts. W ukryciu założyłam maskę i zmieniłam się w kobietę o brązowych włosach z zielonymi oczami, która należała do SHIELD. Zapukałam do drzwi. Nikt nie otwierał. Dopiero, jak zadzwoniłam, przez wizjer ktoś mnie obserwował.

-Kim jesteś?- spytała kobieta

-Jestem agentką SHIELD. Szukam Pepper Potts. Mam do niej ważną sprawę. To pilne. Czy jest może w domu?- spytałam, prosząc

Po otworzeniu drzwi wciąż patrzyła na mnie podejrzliwie. Niemożliwe, żeby mnie rozpoznała. Nie znamy się, a obecnie działam pod przykrywką.

-Pepper nie ma. Przekażę jej, co ma wiedzieć

-Przykro mi, ale takie sprawy załatwia się twarzą w twarz. A gdzie mogę ją spotkać?- spytałam, licząc na podanie mi informacji, która pomoże znaleźć cel

-Pewnie jest na helikarierze. Podejrzewam, że coś musiało się stać

-Sprawdzę to. Wybaczcie, że przeszkodziłam. Dobranoc- przeprosiłam i wyszłam

W tym samym wcieleniu wpuścili mnie do bazy SHIELD. Miałam wszystko na wyciągnięcie ręki. Mogę wiele zdziałać i bez Centuriona uprzykrzyć życie Iron Mana. Mam tylko jedno podejście. Jeśli plan szlag trafi, będę musiała się wycofać. Fury coś mruczał pod nosem. Miał posępną minę i nie zwrócił na mnie uwagi. Lepiej dla mnie. Ruda siedziała przy sali, gdzie był jej chyba przyjaciel, bo płakała, a obok niego był Stark na wózku.

-No nieźle- skomentowałam po cichu

Czyli Tony Stark jest chory? Widzę, że sprawa robi się banalna, że nie zauważy, jak jego ukochanej coś się stanie. Niespodziewanie rozdzwonił się telefon. Nefaria. Długo się nie odzywał. Tylko z kim chciał rozmawiać? Z Katrine, czy Katariną? Na pewno to nie będzie miła pogawędka. Poszłam do pobliskiej toalety i zmieniłam twarz.

-Słucham cię, Hrabio. Czego chcesz?- spytałam na spokojnie, bo nie wiedziałam, kto miał go słuchać

-Jak ci idzie eliminacja Iron Mana?

-Jedna osoba stoi mi na przeszkodzie

-Zlikwiduj bez zastanowienia. Po cichu- wspomniał

-W porządku. Zniszczę go i już nie wróci- obiecałam








Otarłem oczy w łez i zgodziłem się bez optymizmu na dalszą diagnostykę Victorii. Roberta płakała, gdy też zobaczyła, co się stało z Rhodey'm. W końcu to jej syn. Pepper milczała i wolała dusić w sobie. Widziałem, że też strach przeżywała.

-Znajdę tego, kto go skrzywdził. Zapłaci za to, Roberto. Nie będzie chodził bezkarnie po ulicy- obiecałem jej sprawiedliwość

-Tylko nie rób nic głupiego- błagała

-Postaram się- lekko się uśmiechnąłem, ale szybko spoważniałem

W sali znowu Victoria mnie podpięła do kardiomonitora. Sprawdzała coś na kartach z wynikami i długo milczała. Pięć minut spędziłem na myśleniu o przyjaciołach i życiu dalej Iron Manem. Chciałem zrezygnować, ale nie mogłem tak po prostu zostawić miasto na pastwę złoczyńców. Mimo wszystko nie powinienem kończyć z tym. Nie mogę. Znajdę tego potwora i oczyszczę swoje dobre imię, gdy dorwę sabotażystę. Domyślam się, kto nim jest.
Lekarka w końcu wyjawiła mi całą prawdę, a Pepper została z Robertą. Miała ją wspierać i pomóc w tych trudnych chwilach, gdy ja zmierzę się z wyrokiem.

-Moje obawy się potwierdziły. Nie mam innego wyjścia i muszę cię przygotować do operacji

-Operacji? Przecież to nic takiego- nie potrafiłem pojąć tej wiadomości

-Umrzesz, jeśli nie znajdziemy zastępczej technologii na czas. Powiedz mi, ile razy skoczyłeś w czasie?

-Cztery, a to takie ważne?- dalej ignorowałem myśl o operacji

-Nawet nie wiesz, jak bardzo. To już utwierdza mnie w przekonaniu, że zostało niewiele czasu. Nie pozwolę ci umrzeć, Tony. Twoi przyjaciele cię potrzebują i świat, któremu brakuje bohatera

Nie wierzę. Myślałem, że każe mi zrezygnować, a ona mnie namawia do dalszej walki? Ho na pewno, by tego nie popierał. Zdecydowanie za wcześnie na śmierć. Chcę, by ich marzenia się spełniły, a pewnie szybszy zgon doprowadzi do zmiany przyszłości. Co robić? Nie mogę powiedzieć o tym Pepper. Załamałaby się i płakałaby całe noce. Nie mogę na to pozwolić.

-Co mam robić,Victorio? Czekać na mój koniec?- spytałem z irytacją w głosie

-Za pozwoleniem Nicka Fury'ego dostaniesz dostęp do archiwum ojca. Może coś znajdziesz, co zastąpi ci implant? Masz szansę na lepsze życie. Spróbuj tego nie zniszczyć- powiedziała, dając mi nadzieję na zmiany

-Przepraszam. To moja wina. Gdybym bardziej zabezpieczył zbroję przed hakowaniem, nikt z ludzi nie byłby ofiarą. I gdybym nie cofnął się w czasie, to implant byłby cały, a Mallen nie zraniłby Rhodey'go- wyrzuciłem z siebie

-Wybaczam ci i nie obwiniaj się. Nie mogłeś tego przewidzieć. Odpocznij i niczym się nie martw. Jutro zajmiemy się implantem- znowu mi wybaczyła i podzieliła się kolejną, cenną radą

Gdy wyszła z sali, próbowałem zasnąć. Była już noc, a moje myśli krążyły wokół Centuriona, Rhodey'go i Mallena. Zamknąłem oczy i nie przestałem się zadręczać. Kiedy je na chwilę uchyliłem, w oknie widziałem Katrine. To zły znak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X