Rozdział 50: Poza kontrolą



Kiedy przekroczyłem próg zbrojowni, na fotelu siedziała Roberta i coś obserwowała. Nie tego się spodziewałem. Podszedłem do niej nieco zdezorientowany.

-Gdzie jest Rhodey?

-Pepper po niego poleciała. Mają wrócić po akcji- odparła dosyć spokojnie

-Mają? Ale co się dzieje?- byłem zakłopotany

-Nie wiem, ale są razem i dadzą radę

-Dołączę do nich- zdecydowałem, lekceważąc ból

Kiedy chciałem już wskoczyć do Centuriona, odciągnęła mnie od komory ze zbroją.

-Muszę im pomóc. Nie powstrzymuj mnie- spojrzałem na nią zabójczym wzrokiem

-Czyli nie wiesz, co ludzie o tobie mówią w telewizji? Lepiej nie pogarszaj swojej sytuacji

-O czym ty mówisz?

Pokazała mi na ekranie artykuł z ostatniego tygodnia. Iron Man to morderca? Jak to?

-I ty sądzisz, że to byłem ja?!- byłem w szoku

-Ja tak nie uważam, ale będziesz musiał się im tłumaczyć

-Mówisz o SHIELD?- spytałem dla pewności

-Niestety, ale tak. Może zanim się tu zjawią, powiedz mi, co zrobiłeś w przeszłości i przyszłości? Pepper mi o wszystkim powiedziała, że poszedłeś do Reeda- spytała na spokojnie

Będę miał kłopoty i zamiast mi powiedzieć, co mogą mi zrobić za to, a jak mogę się bronić, chce znać szczegóły podróży w czasie.

-To chyba nie jest na to odpowiedni moment. Wezwałaś ich tu?- czułem się coraz bardziej zestresowany

-SHIELD sama po ciebie przyjdzie. Wierzę w twoją niewinność, Tony, ale oni łatwo ci nie uwierzą

-Przecież ja byłem wtedy...- nie pozwoliła dokończyć

-Wystarczy! Powiedz mi, co zmieniłeś?- lekko podniosła ton

-No właśnie chciałem zmienić przeszłość, ale mi się nie udało!- krzyknąłem z irytacją

Nagle obraz świątyni i wypadku powrócił do mojej głowy. Po moim ciele przeszedł dreszcz, bo byłem wściekły na siebie, że w obecnej sytuacji nie mogłem pomóc im w walce, a czekać na pojawienie się SHIELD. Roberta podeszła do mnie i przytuliła. Położyłem głowę na jej ramieniu i po cichu płakałem. Nie chcę być uznawany za mordercę, jak mój ojciec, ale jako bohater.

-Spokojnie, Tony. Wszystko będzie dobrze. Pomogę ci- pogłaskała do moich włosach, próbując uspokoić rozpacz

Powoli się uspokajałem i otarłem łzy. Jednak ból był dalej odczuwalny. Dobrze, że przyszłości nie zmieniłem. Mieliby mi to za złe.







Według sugestii Rhodey'go polecieliśmy do Nowego Jorku. Całe miasto stało w ogniu, a SHIELD z nim nie walczyło. Nie było ich tu, a przecież powinni się tym zająć. Przecież Mallen, nawet jako potwór z Ekstremis dalej należy do Tajnej Agencji Rozwoju Cybernetycznych Zastosowań Antyterrorystycznych. Ludzie panikowali, widząc, jak on niszczył z łatwością wszelkie pojazdy na swojej drodze. Większość aut była zgnieciona, jak puszka lub płonęła, a to wszystko za sprawą Mallena. Wylądowaliśmy na ulicy i zaczęliśmy walkę.

-Uważaj na niego. Musisz mieć się na baczności. Nie chcę, by coś ci się stało

-Wiem o tym, a ja chcę, byśmy oboje wyszli bez szwanku. Pod naszą nieobecność twoja mama się zajmuje zbrojownią

-No dobra. Niech będzie, ale zajmijmy się nim- wyjął cały arsenał broni, który w ułamku sekundy wystrzelił pociski

Strzelałam repulsorami, ile się da, ale był silniejszy. Rhodey miał rację. Nie będzie łatwo go pokonać.

-Powiesz mi, czym go powalić?

-Pepper, on znowu atakuje!-ostrzegł, chroniąc mnie

Strzelił z unibeamu. Stwór wbiegł na niego z ogromną szybkością, przebijając się pazurami przez napierśnik.

-Wynoś się od niego!- strzeliłam, krzycząc

-Rescue, nie!

Nagle zatrzymał się i chwycił za głowę. Krzyczał.

-Zabiję cię, Whitehall!

Nie wiem, co to miało znaczyć, ale chyba doznał halucynacji, bo znowu zaatakował Rhodey'go, którego zbroja ledwo była na chodzie. Chyba sobie ubzdurał. że War Machine to Whitehall. Niedobrze. Znowu rzucił się na niego i ogniem poparzył mu hełm.

-Aaa!- krzyknął z bólu

Najgorsze było to, że dalej go okładał, ale pięściami i nie reagował na żaden z moich ataków. Skupił się, tylko na Rhodey'm. Jednak później przyleciała zbroja Centuriona i strzeliła rakietami w Mallena.

-Tony?- byłam w szoku, że się zjawił

Nic nie odpowiedział, a teraz zamieniły się role. Rhodey ledwo wstał z ziemi i wzniósł się w powietrze.

-Jak dobrze, że jesteś, Tony- cieszył się na jego widok

Dalej nie odpowiadał i zaatakował go.

-Oszalałeś! Co ci odbiło?!

Podleciałam do nich i użyłam pola siłowego, by ich odizolować, ale na marne. Pole nie wytrzymało za długo i znowu Centurion skoczył mu do gardła. Musiałam zaatakować Tony'ego z unibeamu, by nie pozwolić jemu na dalszą walkę. Mallen zniknął, a Rhodey ledwo się trzymał. Gdy zauważyłam chip na zbroi Centuriona, zdałam sobie sprawę, że nie walczymy z Tony'm.

-Musisz z nim walczyć, Rhodey. Zbroja nie jest pod kontrolą Tony'ego!- krzyknęłam mu przez komunikator






Nadal miałem w sobie żal i gniew, ale chciałem go zachować dla siebie, by oni nie musieli też cierpieć. Roberta wiele razy mi pomogła i nie chcę dawać jej większego ciężaru.

-Na szczęście marzeń nie zniszczyłem i przyszłości będzie dla nas piękna

-Też tak myślę. Jednak mimo braku zmian jednego zdarzenia, to nic nie zmieniłeś?

-Nic. Możesz mi zaufać. Niczego nie zmieniłem, ale poznałem prawdę o moim ojcu. gdy jeszcze nie było mnie na tym świecie. Wiedziałaś, że produkował broń i ją sprzedawał żołnierzom?- spojrzałem na nią z żalem

Roberta zaniemówiła. Chyba nie wiedziała, jak ma ubrać odpowiedź w słowa. Na pewno wiedziała o ojcu. Mówiła mi kiedyś, że produkował broń, ale o sprzedaży nie wspomniała mi ani jednym słowem.

-Roberto, czy jest coś, o czym ja nie wiem?- odważyłem się zapytać

-Chyba już wszystko wiesz, ale oboje nie wiemy, co zrobi z tobą SHIELD?

Byłem zniecierpliwiony czekaniem na "osąd", a strach o przyjaciół zwiększał się z każdą minutą. Próbowałem się opanować, ale musiałem działać. Podbiegłem do zbroi i już chciałem ją włożyć, ale ona po prostu sama wyleciała ze zbrojowni.

-Co to ma być?!- spojrzałem gniewnie na Robertę

-Na mnie nie patrz. Nic nie zrobiłam

-Ten, kto steruje Centurionem, stoi za atakami. Jestem niewinny- chwilowo pojawił się optymizm

-Dla nich to za mało. Trzeba mieć dowód i znaleźć sprawcę- dodała

Nagle ktoś zaczął się dobijać do zbrojowni. Już tu są. Żadnej ucieczki, Tony. Tylko spokojnie. Jakoś im to wyjaśnisz. Bez dłuższego wahania otworzyłem wejście i do środka wparowała garstka agentów pod rozkazami Fury'ego. Byli gotowi do strzału, ale padłem na kolana i podniosłem ręce do góry. Jeden z nich skuł mnie kajdankami.

-Przyszliście w sprawie Centuriona? Jestem niewinny! Nie steruję zbroją! Ktoś mnie w to wrabia!- wykrzyczałem wściekły

-Tłumaczenia będziesz składał u Fury'ego- powiedziała agentka Hill

-Co z nim będzie? Możecie go tak po prostu aresztować bez dowodów?- spytała się przerażona

-Namierzyliśmy zbroję właśnie tutaj i dowodów nie trzeba na oskarżenie go o wielokrotne morderstwa

Nie byłem w stanie wstać, bo było mi słabo. Cała twarz pobladła, a implant dalej uciskał. Dwóch agentów pomogło mi stanąć na nogi. Nikt nie wiedział, co się ze mną dzieje, a sam nie chciałem martwić Rhodey'go, Pepper, czy Roberty.

-Proszę, zostań tu i powiedz im o wszystkim. Spróbuj znaleźć sprawcę- błagałem ją słabo słyszalnym głosem

-Dobrze. Zobaczę, co da się zrobić- zgodziła się

Agenci zabrali mnie do helikoptera, którym wylądowałem na helikarierze, Czy oni już wiedzą, że jestem Iron Manem? Może Fury uwierzy w moją niewinność i nie trafię do więzienia SHIELD? Nie wiem, jak mam mu to udowodnić?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X