Rozdział 47: Inny świat



Siedziałem znudzony w zbrojowni, przeglądając raporty policyjne. Nie wiem, jak długo Tony'emu zajmie ta podróż w czasie, ale Pepper nie daje mi spokoju. Dzwoni, co chwilę, jakby musiała pilnie coś wykrzyczeć. System nie wykrył żadnych kłopotów, tylko zwykłe kradzieże, które mogły zostać łatwo rozwiązane przez policję. Spojrzałem na wyświetlacz telefonu, bo ten dźwięk zaczął mnie porządnie irytować. Zdecydowałem się odebrać, by Pepper w końcu przestała dręczyć.

-Pepper, do jasnej cholery. Czemu mi wiecznie wydzwaniasz?!- byłem wściekły na nią

-Tony chce się zabić! Rhodey, ratuj go!- krzyczała tak głośno, że musiałem oddalić telefon od ucha

-O czym ty mówisz? Źle spałaś? Tony'emu nic nie jest. I skąd taka myśl ci przyszła o samobójstwie?- chciałem zrozumieć jej niepokój

-On pożegnał się ze mną i rozłączył. Rhodey, co się dzieje?- mówiła roztrzęsionym głosem

-Przyjedź do zbrojowni. Uspokój się i wszystko ci wyjaśnię- uciszyłem swój głos, gdy odrobinę się uspokoiła

Musiałem jej wyjaśnić, by niepotrzebnie się nie martwiła.Czasem oboje przesadzają. No dobra, ja też. Wróciłem do przeglądania raportów, ale nadal była cisza. Nikt nie wzywał pomocy. To było bardzo dziwne, bo pamiętam, że Tony obawia się córki Ducha. Może skrzywdzić Pepper. Gdy tak rozmyślałem, wbiegła ruda do zbrojowni. Znowu chciała krzyczeć i wstałem z fotela, by zasłonić ręką jej usta.

-Zanim coś powiesz, najpierw się uspokój i nie wrzeszcz. Jak będę chciał mieć uszkodzone bębenki, to ci dam znać- uśmiechnąłem się chytrze

Pepper wiedziała, co miałem na myśli i poczułem, jak spokojnie oddycha. Ostrożnie odsłoniłem jej usta.

-Powiesz mi, co się dzieje z Tony'm? Nie mogę się z nim skontaktować. Na pewno nic sobie nie zrobi? A jeśli ktoś go skrzywdził, jak wtedy Titanium Man?- zadawała setki pytań

-Nic mu nie jest- odparłem z opanowaniem

-A skąd możesz mieć pewność?

-Bo...- chciałem coś powiedzieć, ale na komputerze zostały wyświetlone informacje o jakiś atakach

Przygłosiłem  to i byłem ciekaw, o czym była mowa. Ponownie usiadłem na fotelu, włączając transmisję.

~To potwierdzona informacja. Są kolejne ofiary ataków Iron Mana. Zaatakował ludzi w Izraelu i Wietnamie. Co się stało z naszym bohaterem? Czy stał się...- nie dokończyła, bo Pepper ściszyła dźwięk, później wyłączając i obraz

-Pepper. Nic nie mów- poprosiłem ją na spokojnie

-Co to ma znaczyć?!- była wściekła i zrozpaczona

Olałem szukanie kłopotów. Kazałem jej się uspokoić. Stała, jak słup soli i zaniemówiła.

-Tony tego nie zrobił. Wierzysz w jego uczciwość, czy słowa dziennikarzy?- powiedziałem jej zdecydowanie, bo wiedziałem, gdzie on był wtedy

-Ale gdzie on jest?- przetarła oczy, zmywając łzy






Krótko się pożegnałem z Pep i wszelkie gadżety wyjąłem z kieszeni. Na ucho przyczepiłem słuchawkę bluetooth, a do ręki dał mi przycisk w razie odwrotu i zakończenia podróży. Miałem ostatnią szansę na wycofanie się, ale nie zrezygnowałem. No nie byłem pewny, co wydarzy się później.

-Nie chcę nic zepsuć. Chcę tylko uratować mamę

-Ja cię rozumiem, Tony, ale nie wiem, jak to wpływie na twoją teraźniejszość i przyszłość

Wstukałem datę spotkania matki przed zaginięciem. Ostatni raz pomyślałem nad tym, co zamierzam zrobić. W głowie widziałem obraz Pepper, Rhodey'go i Roberty. Mogę coś zmienić na dobre i nigdy ich nie spotkać, a żałowałbym nie poznać Pepper. To kobieta mojego życia. Nie mogę jej stracić. Portal był włączony i przeszedłem przez niego. Znalazłem się w salonie, gdzie na kanapie siedzieli rodzice. Na widok matki moje serce, które było już prawie martwe, zabiło mocniej. Nie wierzę, że ją widzę. Taka, jak ze snu. Podszedłem do niej bliżej i dotknąłem jej ramienia. Ona chwyciła się za to miejsce i czuła moją dłoń. Nie mogła mnie, zobaczyć, ale poczuć zawsze.

-Kocham cię, mamo. Tęsknię za tobą. Byłaś dla mnie wszystkim

Mojego głosu też nie mogła usłyszeć. Jedynie doświadczyć dotyku. Ojciec siedział z gazetą.

-Gadałem z ludźmi w sprawie zbadania świątyni i zgodzili się

Mama wstała i mocno go uścisnęła.

-Dziękuję ci, mój kochany. To kiedy możemy tam zajrzeć?- spytała, zabierając mu gazetę sprzed nosa

-Jutro. Pewnie na to czekałaś, co?- cmoknął ją w policzek

-Nawet nie wiesz, jak bardzo. A co będzie z Tony'm? Weźmiemy go ze sobą?

-Zostanie z Robertą. Skąd ci przyszedł pomysł, by pięciolatka brać do takiego miejsca?- zdecydował, patrząc z niedowierzaniem na mamę

-Nasze maleństwo to dorastający geniusz. Będzie taki, jak ty- uśmiechnęła się

Czyli mama od zawsze interesowała się artefaktami? I Roberta musiała często się mną zajmować, skoro jej ufają. Powinienem zobaczyć pokój,w którym dorastałem. Gdy wszedłem do pokoju, zacząłem przypominać sobie, jak to było być dzieckiem. Dawno nie widziałem, jak Roberta się uśmiecha. Cały świat się zmienił i teraz ja do tego mogę doprowadzić.

-Widzę, że lubisz majstrować Chciałbyś być wynalazcą?

-A to dobrze, czy źle?- spytało dziecko

-To od ciebie zależy, kim się staniesz. Jesteś mądry i sam kiedyś wybierzesz- uśmiechnęła się Roberta

-Nie wiem. To od taty zależy- przyznało młodsze "ja"

-Nie może cię zmusić do czegoś, czego nie będziesz chciał robić. Pamiętaj o tym- przytuliła go

Tak bardzo narzekam na jej nadopiekuńczość, a przecież zastępuje mi matkę. Nie chce, by coś mi się stało, a skoro i Rhodey został wmieszany w ratowanie świata, to zmartwienie ma większe. To normalne.







I jak mam jej to wszystko wyjaśnić? Że Tony chce ratować matkę, co może doprowadzić do tego, że my go nie poznamy? Spróbuję na spokojnie jej to wytłumaczyć. Może nie będzie bardziej rozhisteryzowana?

-Tony jest teraz w innym miejscu i czasie. Chce ocalić Marię przed śmiercią

-Na pewno?- spytała łagodnym tonem

-Na pewno. Ja wiem, co sobie myślisz, ale on chce naprawić przeszłość. To będzie miało wpływ na resztę jego życia i...- urwałem myśl, gdy po jej policzkach spłynęły łzy

-Może nas nigdy nie poznać? Rhodey, dlaczego mu na to pozwoliłeś?- miała do mnie żal

-Ostatnio za bardzo się wszystkim przejmuje

-Tak, jak zawsze

Nagle odezwał się alarm. Usiadłem w fotelu, szukając źródła zagrożenia. Pepper nieco ochłonęła, ale widziałem, jak przejęła się informacją o podróży w czasie. Może małe "kłopoty" spowodują, że przestanie się zadręczać?

-Co się stało?- spytałem system

<< W laboratorium Hydry doszło do wybuchu. Zlokalizowano w Chicago>>

-Hydra? Czyli ta organizacja, która została pokonana przez Kapitana Amerykę w czasie II wojny światowej- wypowiedziała się ruda swoją wiedzą

-Pepper, zostań w zbrojowni. Zajmę się tym

-Pomogę ci. Przecież jako Rescue...- przerwałem jej

-Pomożesz mi tu. To niebezpieczne

-Zgoda- szybko odpuściła

Uzbroiłem się w pancerz i wyleciałem przez dach do lokalizacji, gdzie namierzono atak. Mimo ciężkiego uzbrojenia, jakie mnie spowalniało, dotarłem do laboratorium Hydry w niecałą godzinę. Włączyłem reflektor i poszedłem przed siebie. Nie ziemi leżeli naukowcy, a reszta uciekała w popłochu.

-Cokolwiek to było, nadal tu jest- zacząłem bać się, co mogę spotkać

-Rhodey, uważaj na siebie. Jeśli to coś z łatwością powaliło agentów Hydry, nie jest dobrze- ostrzegła mnie Pepper

Przeszedłem w głąb korytarza, gdzie na suficie ledwo wisiały lampy. Nie dość, że niezbyt działały, to iskrzyły. Ciągle byłem gotowy do ataku, ale pierwszy raz poczułem na sobie oblicze strachu. Nie licząc akcji, gdy Tony mocno obrywał i leżał na OIOMie. Zauważyłem szklane pomieszczenie, gdzie na ścianie były widoczne głębokie zadrapania, a z komory wyciekła zielona ciecz. Jeden z ocalałych leżał ledwo przytomny.

-Uciekaj. To... nie... człowiek

-Jak to?

Niespodziewanie poczułem ciarki na plecach i coś stało za mną.

-Rhodey!- krzyknęła Pepper

Mocno poleciałem, przebijając się przez ścianę

-Przyznam, że to mnie zabolało- otrząsnąłem się z gruzów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X