Rozdział 37: Wielkie powroty



Mieliśmy już dawno wrócić do miasta, ale przez przedłużenie misji, Pepper musi jeszcze na nas poczekać. Virgil prowadził śledztwo w sprawie Madame Mask. Znaleźliśmy niedawno jej zamarznięte ciało, jednak była bez maski. Stwierdzono zgon. Nie byliśmy w stanie do nikogo zadzwonić przez problemy z łącznością. Virgil ciągle próbował nawiązać kontakt.

-Odezwiemy się później, jak skończymy misję- zasugerowałam cierpliwość

-Wiem, ale chciałbym uspokoić moją córkę. Miała już nas widzieć w domu, a tak nadal marzniemy na Arktyce. Trzeba znaleźć maskę- stwierdził

-Znajdziemy. Nie może dostać się w niepowołane ręce- zapewniłam, przytakując głową

Wyszłam z namiotu, by poobserwować teren. Przez lornetkę rozglądałam się, czy ktoś nie zbliża. W oddali wpadł mi wzór czaszki na kostiumie agenta.

-Niedobrze. Hydra się zbliża!- ostrzegłam wszystkich

-Bądźcie w gotowości. Uzbroić się

Z arsenału zabrali każdy rodzaj pistoletu, kilka bomb gazowych i dymnych oraz niewielką ilość granatów. Stanęliśmy w szeregu z pełną gotowością do ataku.

-Czego oni mogą chcieć?- spytałam Virgila

-Pewnie oni też szukają maski. To jeden z wynalazków, który może być bronią na każdego przeciwnika- pomyślał

-Masz rację. Załatwmy ich- wyjęłam pałki

Hydra jako pierwsza zaatakowała. Byli lepiej uzbrojeni. Pewnie pszczelarze im załatwiają sprzęt. Na szczęście na moje ataki nie mieli odporności. Tak mi się wydawało, aż drżenie ziemi na wskutek jakiejś maszyny mnie zaskoczyło. To na pewno nie od AIM.

-Rozproszyć się i czekać na rozkaz!- krzyknął do swoich agentów, ale ta komenda mnie też dotyczyła

-Virgil, coś mi tu nie gra. To nie może być Hydra- miałam mętlik w głowie

Jego wyraz twarzy wskazywał na jego determinację, ale i po części strach. Co jest grane?! Zza mgły wyszli agenci Hydry, ale w innym wyglądzie. Cholera. Skąd oni to mają?

-Ognia!

Zaczęły się ostrzały z karabinów pełnych pocisków wszelakiego kalibru. Rozpoczęła się walka. Za pomocą pałek unieszkodliwiłam ich jeden po drugim. Niestety zaczęły się zbliżać jakieś blaszaki.Strzelały z repulsorów. Agenci nie dawali rady i jedna fala wyrzuciła ich do tyłu, robiąc obrót w powietrzu.

-Odwrót!- wrzasnął z niepokojem






Rhodey nadal próbował mnie dogonić. Przecież wiadomo, że ja wygram. Mam lżejszy pancerz, a on cały arsenał wojskowy, który go obciąża. Rescue jest najszybsza. Chyba, że Tony zbuduje jeszcze szybszą zbroję. Biedak. Siedzi w zbrojowni i sędziuje w tym wyścigu.

-Nie wygrasz ze mną, Rhodey. Odpuść sobie- zbliżyłam się bliżej niego

Od razu odpaliłam turbo. Musieliśmy dolecieć do zbrojowni. Tam była meta. Jestem przekonana, że to ja wygram. Nagle Rhodey mnie wyprzedził. Jak to możliwe? Nie dam łatwo za wygraną. Przyspieszyłam maksymalnie i całą moc przekierowałam do butów. I znowu byłam na prowadzeniu. Na ostatnim zakręcie miałam już prostą drogę do mety.

-Ha! Wygrałam!- krzyknęłam, dając mu znak, że nic nie zrobi

Kiedy miałam przekroczyć linię mety, znikąd pojawił się War Machine.

-Co to było?! Oszustwo!- zaczęłam oskarżać bez dowodów

-Po prostu byłem lepszy. Prawda, Tony?- nie powstrzymał się od śmiechu

Wleciałam do zbrojowni i stałam zdębiała na widok rezultatu. Nawet komputer to potwierdził. Za wcześnie się cieszyłam. Jakim cudem najcięższy pancerz pokonał lekką Rescue?

-Rhodey! Co to miało być?!- wyrzuciłam z siebie złość

-Wygrałem wyścig uczciwie, Pepper. Ty oszukiwałaś

-Co? To kłamstwa! Tony, powiedz coś!- liczyłam, że mnie obroni

-Rhodey wygrał uczciwie, a ty całą moc przekierowałaś do butów. To czyste oszustwo- podszedł do nas, schodząc z fotela

-To nic nie zmienia. Zbroja Rhodey'go jest ciężka i stawia większy opór. To przeczy fizyce!- nie chciałam pogodzić się z porażką

Może faktycznie grałam nie fair, ale chciałam przyspieszyć na maksa. Drugiej przegranej nie będzie.

-Następnym razem to ja wygram- spojrzałam na Rhodey'go zabójczym wzrokiem

-To się jeszcze okaże, bo kolejny wyścig będzie we troje- powiedział zdecydowanie

-Jak to? Budujesz nową zbroję?- spytałam ciekawa jego planów

-Aha. Na razie robię projekt, a później zajmę się jej budową- potwierdził moje przeczucia

Kolejna zbroja. Widać, że chce wrócić do akcji, ale wolałabym, gdyby tego nie robił. Przez pół roku walczył o życie i nie mogę pozwolić na powtórkę tej tragedii.

-Ja ci pomogę. Tony. Możesz na mnie liczyć- odezwał się przyjaciel









Musieliśmy szybko wymyślić jakiś plan, nim Hydra przedrze się do obozu. Mieli lepszy sprzęt. O dziwo też jakieś uzbrojenie, które przypominało technologię Iron Mana. Nawet Virgil zdołał to zauważyć, co go również zaniepokoiło.

-Jakiś plan?- spytałam, licząc na jakieś wyjście z tej sytuacji

-Są lepiej uzbrojeni. Musimy zakończyć misję- odparł spokojnym głosem

-Naprawdę chcesz tego? Kapitulacji?- prawie krzyknęłam z podirytowania

-Nie zawsze coś zdziałasz bronią. Czasem wystarczą negocjacje

Negocjacje? On chyba nie mówi poważnie? Hydra na pewno się na to nie zgodzi. Pchełki pokonaliśmy, ale te blaszaki nadal stały bez jakichkolwiek zadrapań. Coś trzeba wymyślić. Jeśli oni też szukają maski, nie znajdą jej u nas.
Agenci byli blisko naszej bazy. Gdy wyszłam z namiotu, zostaliśmy otoczeni z każdej strony

-Nadal chcesz negocjować?- spytałam go dla pewności

-Spróbować zawsze można- wyszedł im naprzeciw

-Powodzenia- szepnęłam cicho do niego

-Chcę rozmawiać z waszym dowódcą!- nalegał na jego ujawnienie się

Virgil próbował to jakoś załatwić. Może się uda? W końcu coś trzeba zrobić. Z szeregu wystąpił szef. Whitehall, a już myślałam, że już go nigdy nie spotkam w żywe oczy. Poznałam go po okrągłych okularach i lekkiej siwiźnie. Po śmierci Red Skulla on zajął się nazistowską organizacją.

-Czego chcecie, Whitehall? Maski?- spróbował zgadnąć

-Masz rację, agencie Potts. Oddajcie nam ją po dobroci, albo nasze spotkanie źle się dla was skończy-  wymusił warunki

-Nie mamy jej. Przy ciele maski nie było- zapewnił Virgil

- Dla pewności sprawdzimy to. Przeszukać teren!- rozkazał swoim agentom

Zaciskałam szczękę z wściekłością, patrząc na Whitehalla. Odkrycia wymagają eksperymentów. Przedstawiciel szalonych naukowców, dla których ilość ofiar nie ma znaczenia. Jeśli nie znajdą maski, co z nami zrobi? A może zabierze ciało? To by było bez sensu, bo Whitney to człowiek i nie ma specjalnych uzdolnień. Chociaż dla niego to nic nie znaczy.
Weszłam za nimi do obozu. Starzec zauważył, że poszukiwanej rzeczy nie posiadaliśmy.

-Faktycznie nie skłamałeś, ale pozwól, że zabiorę ciało. Przyda mi się do pewnych badań- zdecydowanie dotknął przezroczystej komory, gdzie leżała Madame Mask

-Przecież ona jest człowiekiem. Nic z niej nie wyciągniesz,Whitehall!-  wtrąciłam się, krzycząc na
niego

-To się jeszcze okaże- powiedział z dziwnym spokojem, co oznaczało, że coś planuje


---***----

A oto prawdziwa i żywa akcja. Wracamy do realności. Zaczyna się od Hydry na Arktyce. Witam w sezonie czwartym :)

4 komentarze:

  1. Wow no nieźle ^^ Pepper jak zwykle rozwala mnie. Ten wyścig the best. Jestem ciekawa co będzie dalej. Do poniedziałku ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niekoniecznie do poniedziałku bo w sobotę one shot specjalny :)

      Usuń
  2. Co się stało z tą maską, czy jest ktoś jeszcze, ktoś kto już ją znalazł? Hymn, nie mogę się doczekać wyjaśnienia, świetna akcja ;-)
    Ten wyścig był zabawny, a Pepper oszukuje, nieładnie :-P. To było pewne, że Stark zbuduje zbroję też dla siebie, ale to jest tylko kolejny powód do zmartwień, zwłaszcza dla Pep...

    OdpowiedzUsuń

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X