Part 300: Inwazja cz.2

0 | Skomentuj

**Rhodey**

Ostrożnie podłączyłem elektrody, powodując jedno wyładowanie. Przez chwilę podziałało, lecz wirus ponownie próbował się uaktywnić. Na szczęście reset podziałał, a utworzona zapora walczyła przeciwko kosmicznej zarazie. Gdyby nie dawna agentka, miałbym te same objawy, co Tony. Może nie byłem chodzącą baterią, ale sama zbroja, która ma na celu chronić użytkownika, mogła zadziałać szkodliwie. Położyłem przyjaciela w pomieszczeniu medycznym, by tam wyzdrowiał.

Natasha: Ryzyko warte zaufania
Rhodey: On wiedział, że tak będzie
Natasha: Musimy polecieć w kosmos i uaktywnić satelitę
Rhodey: Satelitę? Jak ma pomóc?
Natasha: Potrzebujemy Tony'ego, bo inaczej sami nie obronimy Ziemi... Rhodey, będzie dobrze
Rhodey: Jest jeszcze jedna osoba, co również okaże się przydatna
Natasha: Kto?
Rhodey: Pepper
Natasha: No to ściągnijmy ją na Ziemię
Rhodey: Sama wróci. Dajmy jej... czas

Nagle przed nami pojawiła się ruda z rękami pełnych zielonej mazi. Chyba wykonała dobrą robotę. Wyszedłem z sali, sprawdzając jej zamiary.

Pepper: Już skończyliście się bić? Przecież w mieście jest ich pełno
Rhodey: Możesz stworzyć antywirusa?
Pepper: A Tony nie może?
Rhodey: Nie, dlatego potrzebujemy twojej pomocy. Jeśli chcemy zniszczyć Skrulli, potrzebujemy broni. Przez satelitę wystrzelimy promień, który zniszczy wirusa
Pepper: Jakiego wirusa? Co oni zrobili?
Rhodey: Mogą kontrolować każdy rodzaj technologii. Musimy prędko działać, bo będzie za późno
Pepper: Daj mi dwie rzeczy.. Sprawny komputer i kawę
Rhodey: Zgoda

Nie mogłem jej powiedzieć o stanie Tony'ego. Gdyby poznała prawdę, nie pomogłaby w tworzeniu programu. Wolałaby zabić wszelkie formy życia w zemście za własnego męża. Ona taka już była. Zrobiłaby wszystko, by dowalić temu, kogo wina przypadała za jego chorobę.

**Pepper**

Dziwne, że Rhodey pamiętał o mojej smykałce do komputerów. Zdołałam rozgryźć mechanikę wirusa. Atakował najsłabsze punkty, pozbawiając stabilności bariery przeciwwirusowej. Nic dziwnego, skoro pochłonął większość elektroniki. Po opracowaniu specjalnego oprogramowania, zdołałam wypić drugą kawę. Przy okazji dawna agentka zdecydowała się mnie odwiedzić.

Natasha: Jak ci idzie?
Pepper: Skończyłam... Kiedy lecimy?
Natasha: Możesz zostać, a my wgramy antywirusa do satelity
Pepper: Ej! To nie fair! Skoro już wam pomogłam, chcę być przy tym
Natasha: Więc wyślesz kapsuły z herosami na Ziemię, zgoda?
Pepper: Okej.. A mogę wiedzieć, gdzie jest Tony?
Natasha: Przeżyje. Nie martw się
Pepper: Ktoś go skrzywdził?! Który Skrull?!
Natasha: Uspokój się. Użyjemy antywirusa i wszystko wróci do normy... Nadal chcesz pomóc?
Pepper: Tak

W mojej głowie pojawiły się zmartwienia. Co się działo z moim ukochanym? Czy też został zawirusowany? Tony nie był maszyną, a jeden element miał... elektryczny. Szybko wylecieliśmy z bazy w stronę satelity. Maksymalnie przyspieszyliśmy, przebijając się przez statek Skrulli, aż znaleźliśmy się na orbicie. Przeniknęłam przez teleskop, gdy Natasha z Rhodey'm chronili moje plecy, strzelając we wszystko, co nadlatywało nieznanego.

Pepper: Podłączyłam antywirusa. Lepiej odsuńcie się
Rhodey: Skalibruj teleskop
Pepper: JARVIS, wymierz najlepszy strzał

[[Wymierzono]]

Pepper: Gotowi?
Rhodey, Natasha: JUŻ!

Uaktywniłam laser, strzelając w sąsiadujące urządzenia, które odbiły promień, uderzając w Ziemię.

[[Wirus został usunięty]]

Pepper: Pozostało uwolnić więźniów

Od razu poleciałam, namierzając statek kosmiczny Skrulli. Rhodey rozwalił główne wejście, osłaniając tyły. Pokazałam im, gdzie znalazłam ostatnio herosów. Przy użyciu repulsorów stopiliśmy lód. Żona Clinta sprawdzała, czy żył.

Pepper: I co?
Natasha: Jest puls
Pepper: No to zabieramy ich
Natasha: Nie wystarczy nam kapsuł ratunkowych
Rhodey: Chyba wiem, jak zabrać bohaterów do domu
Pepper: Jak?
Rhodey: Wysadźmy statek. Rozbijemy się o naszą planetę, a pole siłowe nas uchroni
Natasha: A jeśli nie?
Pepper: Od czegoś mam te moce

Rozmroziliśmy kolejne osoby, gdy w chłodni pojawiło się mnóstwo zmiennokształtnych. Tym razem ja chroniłam drużynę, wyrywając serca wrogom. Wyrzucałam swoją złość, wykorzystując ją jako energię do niszczenia form życia. Padali, jak muchy, zaś krew tryskała na różne strony. War Machine użył unibeamu do przegrzania reaktora. Pojawiło się odliczanie. Wszystkie komory pozostały puste i kilku bohaterów odzyskało przytomność. Mr. Fantastic, Invisible Woman i Falcon pomogli ewakuować pozostałych.
Gdy doszło do wybuchu, widziałam jedynie dym.

--**--

300 part, więc coś specjalnego dziś dodam wieczorem. Nie zdradzę, co to jest.

Part 299: Inwazja cz.1

0 | Skomentuj

**Tony**

Pepper zabiła Fury'ego. Przez Skrulli nie wiedziała, kto był człowiekiem. Sam zaczynałem się w tym gubić, ale ufałem mojej drużynie. Polecieliśmy na Times Square, skąd dochodziło źródło sygnału. JARVIS też skalibrował lokalizatory w sprzęcie Widow i War Machine. Z Pepper nie zdążył, choć sama mogła wyczuć wroga na odległość.

Tony: Widzicie coś podejrzanego? Sprawdźcie aktywność obcych
Natasha: U mnie pusto
Rhodey: Potwierdzam to samo. A ty? Znalazłeś Skrulla?
Tony: Odczyty wychodzą poza skalę. Jest tylko jeden kosmita
Rhodey: Co to znaczy?
Tony: Super Skrull, więc nie mamy łatwo
Rhodey: Jaki jest plan?
Tony: Zabić

Podleciałem bliżej obcej formy życia, strzelając z repulsorów. Rhodey zużył sporą serię pocisków w giganta, zaś Natasha jedynie poraziła go z żądeł, przeskakując do jego gardła. Od razu padł, lecz szybko zdołał się pozbierać. Za nami pojawiło się wsparcie obcych. Zostaliśmy otoczeni z każdej strony. Każdy z nich przypominał jednego z bohaterów. Walka z nimi będzie trudna.

Tony: Detektor wskazuje na Skrulle. Zabijemy ich
Natasha: Z przyjemnością
Rhodey: Brakowało mi walki już dawno. Oj! Pora wykorzystać nowe uzbrojenie
Tony: Powiększyłem kaliber pocisków naramiennych
Rhodey: Juhu! Dzięki! Gińcie, poczwary!

**Pepper**

Zwykły strzał z mojej mocy pozwalał na zabicie trzech kosmitów na raz. Fakt, że z Fury'm się pomyliłam, ale jakoś nigdy za nim nie przepadałam. Walczyłam w obronie planety Makluan. Dawałam z siebie wszystko. tępiąc poprzez śmiertelne uderzenia, aż z ich ciał zostawała tylko zielona ciecz lub przedziurawione ciało na wylot. Oby na Ziemi dali radę z inwazją.

Pepper: Nadal nie chcecie się poddać? Proszę bardzo. Ja tak mogę całą wieczność. Nie zabijecie Wybranej!

Użyłam maksymalnej mocy, wystrzeliwując promień, który zabił kolejną grupkę kosmitów. Byłam niepokonana, będąc hybrydą.

**Diana**

Nahrees nauczyła mnie, jak panować nad wyzwalaniem energii, co przepływała przez całe ciało. Poznałam też sposoby na jej tłumienie oraz oszczędzanie, by łatwiej używać elektryczności. Chciałam już wrócić do domu, lecz stało się coś niespodziewanego. Na Attilan spadły kapsuły, skąd wypełzły zielone kreatury. Blackbolt wraz z Medusą walczyli przeciwko najeźdźcom. Chciałam im pomóc. Nauczycielka zgodziła się, bo w ten sposób mogłam pokazać własne możliwości w praktyce.

~*Dwie godziny później*~

**Rhodey**

Zdołaliśmy zabić wiele Skrulli na raz, a posiłki przylatywały prawie, co minutę. Nie mieliśmy szans pokonać obcych za jednym zamachem. Potrzebowaliśmy planu. Tony jedynie liczył na zgładzenie ich rasy. Królowa nadal nie pokazała się na polu walki. Widocznie czekała na coś.

Rhodey: Nie damy rady! Musimy mieć lepszy plan, niż zabijanie!
Natasha: Rhodey ma rację. Wykonajmy odwrót
Tony: Poważnie? Dobrze nam idzie i nagle chcecie się... Aaa!
Rhodey: Tony!

Oberwał promieniem laserowym w plecy. Leżał na ziemi bez ruchu. Tak bardzo bolało? Upewniłem się, czy wszystko było dobrze z bratem.

Rhodey: JARVIS, co się stało?

[[Nagła utrata przytomności użytkownika]]

Natasha: Co z nim?
Rhodey: Wracamy do zbrojowni
Natasha: Coś nie tak z Tony'm?
Rhodey: Zemdlał, więc nie wiem, co to może znaczyć... JARVIS, włącz autopilota dla zbroi Iron Mana

[[Autopilot włączony]]

Podrzuciłem Natashę, lecąc do bazy. Z powietrza mogliśmy dopatrzyć się następnej gromady dziwolągów z innego świata. Atakowali całe miasto, rozpraszając jednostki wojskowe wokół miasta.
Kiedy znaleźliśmy się na miejscu, zbroja Tony'ego została odblokowana. Nadal nie odzyskał przytomności. Zaczynałem się niepokoić. Pocił się, a do tego jego oczy wyglądały na chore.

Natasha: Rhodey, pozbądź się pancerza
Rhodey: Czemu?
Natasha: Skrulle zainfekowali technologię na Ziemi. Nie możemy niczego na nich użyć, a skoro Tony ma implant...
Rhodey: Wirus przeszedł przez bariery
Natasha: Dokładnie
Rhodey: Co możemy zrobić?
Natasha: Utworzyć antywirusa, który wystrzelony z satelity przywróci działanie wszystkich urządzeń
Rhodey: Spróbuję użyć EMP
Natasha: To go zabije
Rhodey: Być może, ale nie zamierzam patrzeć, jak umiera

Pod stołem roboczym odnalazłem urządzenie z ładunkiem elektromagnetycznym. Przy pomocy komputera, jeden strzał powinien zrestartować system i pozbawić go wirusa.

Part 298: Obcy wśród nas

0 | Skomentuj

**Pepper**

Z łatwością mogłam dostrzec świecące reaktory zbroi. Wierzyłam, że żyją, ale nie byłam pewna, co do obrażeń. Reszty dopatrzyłam się z bliska. Nie ruszali się, próbując utrzymać się ten samej odległości. Gdyby nie stabilność lotu, cała trójka poleciałaby daleko za galaktykę.
Gdy dołączyłam do nich, jedynie zbroje odniosły kilka zadrapań.

Pepper: Nic wam nie jest?
Natasha: Przecież ci mówiłam, że wszystko gra... Byłaś na statku Skrulli, prawda?
Pepper: Musiałam i w ten sposób odkryłam naszego kreta. Od początku nim był Fury
Rhodey: A może pomyliłaś się? Nie sądzę, żeby to on stał za wysadzeniem helikariera
Pepper: Masz lepszą teorię, Rhodey? No słucham
Tony: Powiedz, co widziałaś. Ja ci ufam i wiem, że nie jesteś Skrullem. Mam skaner, który wykryłby obcą formę życia
Pepper: Hybrydę też?
Tony: Uwzględniłem twoje geny
Natasha: Mów wszystko, czego zdołałaś się dowiedzieć
Pepper: Okej. Zacznijmy od tego, że dorwali kolejnych herosów. W chłodni dołączyli do pozostałych i tam jeden z kosmitów zmienił się w generała Fury. Wszyscy służą Królowej Veranke i robią to, co im każe. Jeśli Fury nas odnajdzie, to nie będzie ten prawdziwy. Miałam też zająć się planetą Makluan, bo w nią celują, a Ziemia też jest ważna
Natasha: Czyli mamy niewiele czasu do rozpoczęcia ostatecznej inwazji
Tony: Co robimy?
Natasha: Ty nam powiedz... Co z planem B?
Tony: Nie chcecie wiedzieć
Pepper: Tony, powiedz nam
Tony: No dobra... W tym planie walczymy na Ziemi, aż do upadłego
Pepper: Poświęcając się?
Natasha: Oszalałeś? Mieliśmy zapobiec atakowi
Tony: Dlatego ktoś przeniknie do ich szeregów. Będzie na bieżąco informował o planach Skrulli, będąc najbliżej Królowej. Nie bawimy się w łapanki. Ich trzeba zabić
Pepper: Zabijmy Veranke i po problemie
Rhodey: Najpierw wykończmy boczną straż
Natasha: Whoa! Moment! Tak nie działa SHIELD
Tony: My nie jesteśmy agentami, a ty podobno rzuciłaś tę robotę... Okej. Reszta odmrozi bohaterów, transportując ciała w kapsułach ratunkowych. Gdyby coś poszło nie tak, dobrze było z wami walczyć w ostatniej bitwie

Tony znał wysokość stawki, ale dlaczego mówi, że to ostatnia walka? Chyba coś ukrywał przede mną. Rhodey wie? Musieliśmy znaleźć nową kryjówkę, skoro ta poszła z dymem. Nie było innego wyboru. Trzeba wrócić na Ziemię oraz przygotować się na największą wojnę, która na długo pozostanie w pamięci.

~*Cztery godziny później*~

**Tony**

Przygotowywaliśmy się do wojny, tworząc dodatkową broń na obcych. Skutecznie wytępimy tę rasę, że nie spróbują ponownie najechać naszej planety. Pepper miała dodatkowe zadanie. Chciałem jej pomóc, lecz sam nie miałem pojęcia, jak zabrać się za to.

Tony: JARVIS, jak sytuacja w powietrzu?

[[Wykryłem mnóstwo statków kosmicznych nieznanego pochodzenia. Szacując, liczba przekracza milion]]

Tony: Niedobrze... Skalibruj repulsory, by mogły zabić Skrulli

[[Kalibrowanie...]]

Pepper: Powinnam Marię zostawić pod opieką Roberty, ale znowu gdzieś zniknęła
Tony: Nie martw się. Znajdziemy ją... Córciu, chodź do tatusia. Mam dla ciebie prezent
Maria: Prezent?

Szybko się pojawiła obok Natashy, wyciągając ręce w moją stronę.

Tony: Będziesz z ciocią Robertą, dobrze? My musimy załatwić kilka spraw
Maria: Mogę pomóc
Pepper: Lepiej, żebyś nie ruszała się z miejsca
Maria: Ej! Mam szesnaście lat! Czego chcecie?
Pepper: Posłuszeństwa, więc zostań
Maria: A jeśli się nie posłucham?
Tony: Wtedy będzie szlaban
Maria: Zgoda

Nie spodziewałem się, że może znikać. Pep o tym nie wspominała.
Kiedy skalibrowałem moc w zbroi do śmiertelnej, do zbrojowni wbiegł Fury. Miał rany na rękach oraz silnie krwawiła mu noga.

Generał Fury: To... koniec... Inwazja... się... rozpoczęła
Pepper: Wiemy o tym i niepotrzebnie nas szukałeś

Przeniknęła ręką blisko jego serca, gdzie emanowała jakaś energia w kolorze Słońca. Nie mogłem jej powstrzymać. Szybko wyjęła dłoń z ciała, co wybuchło. Podłoga była we krwi. Ludzkiej krwi.

Tony: Pepper... Co ty zrobiłaś?
Pepper: Widziałam, że był Skrullem! Mógł was skrzywdzić!
Natasha: To był prawdziwy generał... Zabiłaś go
Pepper: Ja... Ja chciałam... Chciałam dobrze! Odejdźcie od tej misji! Sama rozprawię się z tymi potworami!
Tony: Kochana, zaczekaj!

Znowu nie zdążyłem. Wyparowała w powietrzu. Przyjaciel tez nic nie mówił. Sam byłem w szoku. Moja żona straciła panowanie nad sobą. Bałem się, że sama sobie zrobi krzywdę. Poczułem ból przy implancie. Wszystko przez stres, ale bagatelizowałem go, pracując dalej.

[[Uwaga. Wykryto wroga]]

Tony: Gdzie?

[[Times Square]]

Tony: Lecimy tam

Part 297: Upadek SHIELD

0 | Skomentuj



**Pepper**

Wpadłam na pewien pomysł. Mogłam użyć kamuflażu, by zbliżyć się do statku obcych w wcieleniu Makluańczyka. Mogłam wynegocjować z nimi sojusz lub dać lepszą ofertę, niż podbijanie planet. Chcieli zaatakować dom jaszczurów. Hmm... Musiałam działać bez ich wiedzy. Włożyłam na siebie Rescue, lecąc do celu. Natychmiast zboczyłam nieco z kursu, widząc wrogie jednostki Kree. Zdołałam się zamaskować, mijając je centralnie blisko głowy. No to do roboty.

**Tony**

Nie mogłem w spokoju zasnąć. Czułem silny ból w klatce piersiowej. Ledwo zdołałem oddychać. Od razu wstałem, przywołując zbroję. Analiza nie wykazała żadnych nowych obrażeń, lecz coś tu nie pasowało do reszty.
Gdy włożyłem na siebie pancerz, odczułem ulgę. Systemy medyczne zdołały zniwelować ucisk. Przeszedłem się po helikarierze, myśląc nad planem działania. Rhodey również wstał, lecz szybciej ode mnie. Spoglądał na pustą przestrzeń kosmiczną.

Tony: Długo tak stoisz i marzysz?
Rhodey: Nie mogę zasnąć, ale ty powinieneś leżeć
Tony: Nie jestem w stanie, Rhodey
Rhodey: Co się dzieje?
Tony: Nic takiego
Rhodey: Kłamać, to ty nie potrafisz. Jak mi nie powiesz, doniosę rudej o twoim kłamstwie
Tony: Mamy misję, pamiętasz? Nie może się dowiedzieć, bo będzie chciała, żebym wrócił do domu
Rhodey: I dobrze
Tony: Nie będzie, dokąd wracać, jak nie powstrzymamy Skrulli
Rhodey: Chyba Pepper też złapali
Tony: Co?!
Rhodey: Rozumie ich język. Nie wydaje ci się to dziwne?
Tony: Jest po części Makluańczykiem, więc raczej można na tym skorzystać
Rhodey: Co masz na myśli?

[[Uwaga. Wykryto wrogi cel]]

Tony: JARVIS?

[[Lokalizacja: helikarier]]

Tony: Jasny gwint!
Rhodey: Co jest?
Tony: Skrull znajduje się na helikarierze
Rhodey: Złapiemy go
Tony: Pora wypróbować nowe gadżety

Poleciałem w stronę sygnału obcego.

[[Uwaga. Wykryto wirusa]]

Tony: Włącz zaporę

[[Błąd... Nie można...]]

Tony: No dalej! JARVIS!

Nagle nastąpił wybuch. Ładunki wybuchowe zaczęły się uaktywniać. Włączyłem alarm, żeby zbudzić pozostałych. Natasha szybko uzbroiła się, lecz nie było śladów po Pep.

Tony: Widziałaś Pepper?
Natasha: Nie ma jej nigdzie
Tony: Cholera!
Rhodey: Ha! Miałem rację! To Skrull!
Natasha: Nie wydaje mi się
Tony: Lećmy na statek. Może jeszcze nie jest za... późno

W oddali dostrzegliśmy kolejną eksplozję. Nikt nie wiedział, co tak wybuchło, ale sparaliżowało cały system. Zasilanie padło.

**Pepper**

Wślizgnęłam się do chłodni, gdzie doszły kolejne postacie. Był tam Hawkeye, Fury i bodajże Phoenix. Specjalnie wyrzucili bombę elektromagnetyczną. Już wiedzą o lokalizacji bazy powietrznej SHIELD. Przez chwilę mogłam dostrzec Skrulla, który był większy i silniejszy. Przybrał formę generała.

Przepowiednia się spełni. Dziś podbijemy planetę Makluan.
Ku chwale Królowej Veranke!

Veranke? Czyli to ona jest najważniejsza w tej grze? Likwidując lidera, skończy się inwazja. Niby prosty plan. Prosty, ale wokół niej roiło się od straży. Bronili jej z każdej strony.
Kiedy miałam zamiar wymknąć się po cichu, strażnicy blokowali wyjście ze statku. Musiałam ostrzec przyjaciół, gdyby Skrull Fury wślizgnął się na helikarier. Użyłam swoich mocy, przenikając przez ścianę. Ponownie zmieniłam plan. Ochronić planetę Strażnika, lecz wpierw wysłać ostrzeżenia. Zmaksymalizowałam szybkość lotu, docierając na miejsce. Nic nie było. Same szczątki bazy. Spóźniłam się.

Pepper: Tony, Rhodey? Halo! Słyszycie mnie? Natasha!

Bałam się pomyśleć o najgorszym. Szukałam w gruzach moich przyjaciół. Znalazłam tylko fragment zbroi Tony'ego. Byłam przerażona. Jak do tego doszło? Nie mogli umrzeć.
Już miałam ochotę stracić ostatnie resztki nadziei, aż odezwał się znajomy głos.

Natasha: Pepper, nic nam nie jest. Zdołaliśmy wystrzelić kapsuły i zaraz nas zobaczysz
Pepper: Dlaczego baza została zniszczona? To Skrulle?
Natasha: Jeden z naszych był zdrajcą
Pepper: Fury
Natasha: Fury?
Pepper: Widziałam, jak kosmita zmienił się w niego
Natasha: Czyli już wiadomo, skąd tyle ładunków
Pepper: Jesteście cali?
Natasha: Tak
Pepper: Tony też? I Rhodey?
Natasha: Nie martw się. Jest okej
Pepper: Obyś nie kłamała... Gdzie dokładnie jesteście?
Natasha: Niedaleko gruzów
Pepper: Już tam lecę

Coś czułam, że kłamała. Ona tak potrafiła i nie mogłam zaufać dawnej agentce.

Part 296: Skrulle, Kree? Kto jeszcze?

0 | Skomentuj

**Tony**

Rzadko można napotkać w kosmosie jakąś przyjazną formę życia. Najpierw zieloni, a teraz niebiescy kosmici. Głównie atakowali naszych wrogów, lecz weszliśmy im w drogę. Zdołałem wystrzelić mini rakiety, by odwrócić ich uwagę. Musieliśmy uciec i wymyślić nową taktykę. Pepper użyła granatów laserowych, czyszcząc nam drogę powrotną.
Kiedy trafiliśmy na helikarier, nie było żadnych śladów po Fury'm. O co chodzi?

Natasha: Był tu
Tony: Ale zniknął
Natasha: Pepper, gdzie znalazłaś porwanych?
Pepper: W jakiejś chłodni, choć nie spodziewałam się ataku Kree
Tony, Rhodey: KREE?
Pepper: Chyba toczą z nimi wojnę
Tony: To mamy ułatwione zadanie
Natasha: Tony, ty tego nie rozumiesz. Jeśli jakimś cudem połączą siły, będziemy skończeni
Pepper: Dlatego jest plan B. Tak, mężu? Halo! Tony!
Tony: Wybacz... Ja was słucham, ale myślę
Rhodey: Tylko nie odleć za daleko
Tony: Zgoda

Usiadłem w zbroi, przeglądając dane, które skopiowałem ze statku. Próbowałem rozgryźć pismo, lecz JARVIS miał z nim problem. Analiza miała potrwać sześć godzin. Prędzej zasnę w pancerzu, niż poznam tajemnice tych zmiennokształtnych.

~*Dwie godziny później*~

**Rhodey**

Natasha podejrzewała, że Fury również zniknął z winy Skrulli lub przez cały ten czas był jednym z nich. Pepper też uważała generała za zdrajcę. Tylko Tony nic nie mówił. Ciągle zajmował się sprawdzaniem danych. No nic. Musieliśmy zebrać wnioski z pierwszego zwiadu.

Pepper: Na pewno herosi są żywi, ale kriogenicznie zamrożeni w kapsułach. Rozpoznałam kilku Avengers
Natasha: A Clint? Widziałaś go?
Pepper: Nie, ale raczej też tam trafił... Rhodey, co ty znalazłeś?
Rhodey: Arsenał broni. Przygotowują się do wojny
Pepper: Przez Kree
Natasha: Zdołałam podłożyć jednemu pluskwę przy ucieczce. Jednak nie znam ich języka
Pepper: Spoko. Pomogę w tym
Rhodey: Skąd ty znasz mowę Skrulli? Nie jesteś... Pepper! Kim tak naprawdę jesteś?!
Natasha: Rhodey, opanuj się. Gdyby była Skrullem, wysłałaby im współrzędne, gdzie jesteśmy
Pepper: Odłóż broń... Z pomocą mocy Makluan mogę rozumieć obcy język

Zaufałem jej, chowając pociski. Zdjąłem swoją zbroję, by odpocząć od walki. Podczas snu miałem szansę na obmyślenie lepszego planu. Może zastąpi plan B. Nikt poza naszym geniuszem nie wiedział, na czym on polega. Zapukałem mu w hełm, żeby również spróbował zasnąć.

Rhodey: Tony, jesteś tam? Halo?
Pepper: Chyba cię wyprzedził i śpi
Rhodey: Obyś miała rację

Wszedłem w opcje oprogramowania, sprawdzając swoje obawy. Tym razem punkt należał do rudej. Spał.

Pepper: Nadal będziesz panikował?
Rhodey: Już nie, ale... Pepper, jestem jego bratem i czuję się za niego odpowiedzialny, a on jest twoim mężem, więc...
Pepper: Co chcesz przez to powiedzieć? Ukrywacie coś przede mną?
Rhodey: Nie, ale...
Pepper: No to, jaki masz problem? Nic się nie dzieje, a jutro będziemy dalej działać. Przecież Ziemia nas potrzebuje, prawda? Idź spać, a ja wyjmę śpiącą królewnę z tego złomu, dobra?
Rhodey: Za dużo mówisz, wiesz?
Pepper: Nadal nie przywykłeś? Twój problem

Zaśmiała się, aż odrobinę spoważniała, wyciągając Tony'ego ze zbroi. Nadal miałem złe przeczucia. Wciąż nie znikły. Czyżby chodziło o Dianę? Inhumans jej nie skrzywdzą. Skąd ten strach?

**Pepper**

Nieudolny kłamca. Już ja mu dam tak ściemniać przede mną. Położyłam ukochanego do łóżka, a następnie podeszłam do dawnej agentki. Nadal kombinowała nad odbiciem zamrożonych bohaterów. Łącznie z jej mężem. Domyślałam się, co mogła czuć. Najgorsza ta myśl, że nigdy się nie zobaczą. Przerabiałam ten temat setki razy ze względu na ciągłe misje Iron Mana. Miał zrezygnować. Ciągle tego nie zrobił.

Natasha: W porządku, Pepper?
Pepper: Ze mną? No tak. Jest okej. A z tobą?
Natasha: Boję się o niego. Jeśli go skrzywdzą...
Pepper: Wtedy nie będzie zmiłuj
Natasha: Przyda mi się wasza pomoc. Głównie przez to, że na Fury'ego nie mogę liczyć... Wiem o twoich obawach. Nadal brnie w niebezpieczeństwo i boisz się stracić Tony'ego
Pepper: Zupełnie, jakbyś czytała w moich myślach
Natasha: Ty znasz moje. Jesteśmy kwita... Dobra. Zajmijmy się zadaniem
Pepper: A może odpoczniemy i później wrócimy do tego?
Natasha: Hmm... Niech będzie

Wspólnie zgodziłyśmy się odłożyć misję na inną porę dnia. Byłaby szansa zdziałać znowu na statku wroga w nocy. Wszystko zależało od planu.
Kiedy położyłam się spać, przed sobą widziałam kolejne słowa. Ktoś ze mną się kontaktował, bo ta treść musiała należeć do jednego ze Skrulli.

Makluańska planeta będzie następna
Jak zostało napisane
Takie będzie życie nam przeznaczone
Chwała Królowej

Part 295: Nie ufaj nikomu

0 | Skomentuj

**Rhodey**

Fury wyświetlił nam twarze bohaterów i wskazał na te skreślone wizerunki, potwierdzając motyw kosmitów. Chcą ich podmienić? Na tym polegała inwazja? Nawet nie było to głupie, zaczynając od Kapitana Ameryki. Za nim każdy pójdzie, więc tak chwycili pozostałych Avengersów. Logiczne, ale miałem do tego jedno pytanie.

Rhodey: Ile pozostało celów?
Generał Fury: Wasza trójka nie ma zbyt wielkiej rejestracji osiągnięć jako bohaterów, dlatego później spróbują was wytropić i porwać
Pepper: A wiadomo, gdzie są przetrzymywani?
Generał Fury: Na dole pokładu, a tam roi się od straży
Tony: Kto będzie następny?
Natasha: Clint!
Generał Fury, Tony: NATASHA?

Wszyscy byli w szoku na widok agentki. Moment... Była w zwyczajnym stroju i bez odznaki. Porzuciła SHIELD? Wyglądała na zdenerwowaną, ale i też wściekłą. Rzuciła zdjęcia na stół, na których mogliśmy dostrzec zmiennokształtnych. Generał wykreślił kolejną postać. Łamał się schemat.

Pepper: A tak lekko zmieniając temat... Czy dorwaliście Viper?
Generał Fury: Nie było jej
Natasha: Chciałam sprawdzić, czy tam była, ale również zniknęła. W tym samym czasie, co Clint
Pepper: Załamał się schemat
Rhodey: Też na to wpadłem... Co teraz?
Generał Fury: Słucham waszego planu
Tony: Nie można nikomu ufać. Działamy osobno, ale kontaktujmy się szyfrem
Pepper: Czy aby nie przesadzasz, Tony? Nawet mi nie ufasz?
Tony: Każdy może być Skrullem. Potrafią się idealnie adaptować oraz dokładnie skopiować nasze ciało
Natasha: Zgadzam się, lecz podaj te hasła
Tony: Odnaleziono bombę
Natasha: Eee... Źle kombinujesz. Dajesz zbyt skomplikowany układ. Zacznij od jednego słowa. Takie, które zrozumieją wszyscy
Pepper: Może kolory?
Natasha: Dobra myśl... Czerwony będzie oznaczał kłopoty. Zielony uznacie za informację o znalezieniu porwanych, zaś czarny da nam sygnał o wycofaniu się
Pepper: W jakim wypadku mamy się wycofać?
Natasha: Gdyby plan zaczął się sypać, ktoś spróbuje nas schwytać lub w jakiś sposób będzie zagrożenie na większą skalę. To nie przelewki
Tony: Wiemy o tym, dlatego mam plan B
Natasha: Który polega na...
Tony: Jak plan A nie wypali, dowiecie się

Zakryliśmy twarze swoimi hełmami, zaś Natasha wzięła kostium kosmiczny z SHIELD. Musiała mieć ważny powód, żeby porzucić pracę życia. Najlepsza w swoim fachu. No nic. To była jej sprawa osobista. Musieliśmy się rozdzielić na cztery strony w taki sposób, żeby znaleźć się niezauważalnie na statku obcych. Widziałem go przed sobą. Był ogromny.

**Pepper**

W jakiś sposób musiałam im powiedzieć, że Skrulle również celowali w planetę Makluańczyków. Jednak głównie skupialiśmy się na infiltracji wroga. Zdołałam odnaleźć wejście na statek. Powoli wlatywałam do środka, rozglądając się za odpowiednim pomieszczeniem. Nadal mogłam odczytać ich pismo. Pomyślałam, że zaginieni będą w chłodni. Sprawdziłam tam, włączając maskowanie w Rescue. Wystarczyło rozejrzeć się, odnajdując kapsuły. Zamarznięci, ale żywi.

Pepper: Zielony... Powtarzam... Zielony
Tony: Czerwony!
Pepper: Nie, nie! Zielony!
Natasha: Co wy się wydurniacie? Oj! Chyba faktycznie czarny
Pepper: Zielony... Znalazłam ich!
Natasha: A oni znaleźli nas

**Diana**

Z początku nie poznawałam tego świata. Podobno miasto znajdowało się wysoko nad ziemią. Mogą czuć się, jak bogowie, skoro mają ląd w chmurach. Piesek był zabawny. Poślinił mi twarz, aż ślina spadła na bluzkę. Śmiałam się z tego, choć byłam zagubiona. Król nie odezwał się ani jednym słowem. Jedynie za pomocą prostych gestów rąk wyjaśnił, że przez zwykły szept będzie boom. Fajna moc, a ja mogłam tylko zakosić komuś prąd lub spalić generator. Zostałam zabrana do pałacu. Tam spotkałam kobietę, która władała tą samą umiejętnością, co ja. Królowa świata Inhumans utwierdziła w przekonaniu, iż Nahrees będzie moją mentorką. Poszłam za nią do ogrodu. Usiadłam na trawie, a ona lewitowała. Wow! Takich sztuczek też się nauczę? Super!

~*Godzinę później*~

**Tony**

Próbowaliśmy uciec ze statku. Nie tylko my walczyliśmy ze Skrullami. Pojawili się inni, bo strzelali w nas. Strzeliłem repulsorami, szukając członków drużyny. Natasha poraziła kilku strażników, docierając do wyjścia ewakuacyjnego. Rhodey pojawił się kilka minut po niej, unieszkodliwiając kolejną gwardię. Nosiła specjalnie odznaczenia. Czyżby w centrali siedziała królowa, co sterowała tym wszystkim? Mogliśmy się o tym przekonać, planując nowy atak.
Gdy dołączyła Pepper, byliśmy w komplecie.

Pepper: Uciekamy?
Tony: Nie mamy innego wyboru
Pepper: Jest ich coraz więcej, ale znalazłam bohaterów
Rhodey: Krzyczałaś przez komunikator. Nie dało się tego nie usłyszeć
Maria: Hahaha!
Natasha: Co to było?
Pepper: Nie wierzę. Po prostu ją zabiję... Maria, pokaż się!
Tony: Maria?
Maria: Dzień doberek
Tony: Wracasz do domu. Jakoś cię odeślemy
Pepper: Mam na to sposób

Chwyciłam małą, a raczej już nastolatkę, bo też urosła, jak Diana. Uciekaliśmy, wylatując w strefę kosmiczną. Nadal byliśmy pod ostrzałem. Głównie tych drugich.

Part 294: Na koniec świata i jeszcze dalej

0 | Skomentuj

**Pepper**

Rhodey kategorycznie zabronił swojej córce brać udział w misji. To samo tyczyło się naszej małej. Nie mogła z nami lecieć, choć na początku chcieliśmy ją zabrać. Ponownie gdzieś zniknęła, a Tony nawet jej nie szukał. Bardziej skupiał się na swoich zabaweczkach.
Nagle pojawiło się przejście, które przeniosło psa oraz jakiegoś króla. Zrobili to, co Strażnik potrafił najlepiej. Niespodziewanie przyjść z wizytą, a następnie zniknąć.

Rhodey: Diana!
Pepper: No i po niej
Rhodey: Kim oni byli?
Tony: Wysłannicy Inhumans. Król oraz jego zwierzak
Pepper: Król? Nieźle wybrali
Rhodey: Czego chcieli?
Pepper: Diana należy do nich, gdy zyskała moce przez kryształ
Tony: Ma rację, ale wciąż jest twoją Dianą
Rhodey: Przynajmniej nie zrobią jej krzywdy, prawda?
Tony: Nie zrobią. Gdyby tego chcieli, zabiliby ją od razu
Rhodey: Też racja, ale i tak się martwię
Tony: Więc lecisz z nami? Masz zbroję gotową
Rhodey: Ale potrzeba też poćwiczyć. Dawno nie latałem
Pepper: Ja też... Rhodey, nie tchórz. Poradzimy sobie
Tony: Tu chodzi o los planety. Musimy działać, jak najszybciej
Rhodey: Zgoda... Piszę się na to

Z okrzykiem bojowym złożyliśmy ręce, przywołując w sobie wewnętrzną odwagę. Weszliśmy do zbroi, przygotowując się do lotu. Sprawdziliśmy uzbrojenie. Tony wyjaśnił działanie zestawu awaryjnego oraz innych gadżetów na wypadek koniecznej rezygnacji z planu A. Jaki był plan B?

Tony: Każda ze zbroi zawiera zestaw ratunkowy, który będzie przydatny na różny sposób. Zawiera ekwipunek medyczny, techniczny oraz zasilanie awaryjne. Gdybyście chcieli zrezygnować, pociągnijcie za ten uchwyt, jasne?
Pepper: Co z planem?
Tony: Reszta nie dała oznak życia. Na razie jesteśmy sami, ale helikarier już znalazł się w strefie kosmicznej, więc mamy pomoc agentów
Pepper: Jak ostatnio? Hahaha! Wolne żarty
Rhodey: Chodzi ci o te halucynacje?
Pepper: Jeszcze lepiej. Tortury!
Tony: Pep, nie przeginaj. Tylko mnie przesłuchiwał
Pepper: Taa... Każdy woli pamiętać o tym inaczej
Tony: Możemy później o tym pogadać? Skupmy się na zadaniu
Pepper: Dobrze, szefie... A jaki masz plan? Dowiem się?
Tony: Podzielimy się na grupy w zależności od ilości osób w drużynie. Najpierw trzeba dowiedzieć się, jak atakują oraz poznać miejsce "kolekcji" bohaterów
Rhodey: Dobra. Mniej gadania i do roboty
Pepper: A jaki masz inny pomysł?
Tony: Przetestujemy go w praktyce, jeśli będzie potrzebny
Pepper: I nawet przede mną musisz mieć sekrety... Świetnie

Przestaliśmy gadać, wzbijając się w powietrze. Nareszcie mogłam się wykazać. O ile pancerz będzie mógł działać razem z moimi mocami.

~*Trzy godziny później*~

**Rhodey**

Ufałem przyjacielowi. Wierzyłem, że Dianie nie stanie się krzywda, ale kolejne zmartwienia zaprzątnęły się w głowie. Martwiłem się o brata. Coś było bardzo z nim nie tak. Miał źle skalibrowane funkcje lotu albo źle się czuł. Połączyłem się przez prywatny kanał, bo przy Pepper zawsze udaje niezniszczalnego.

Rhodey: Chyba powinniśmy zawrócić
Tony: Niby czemu? Jesteśmy na miejscu
Rhodey: Jeszcze nie... Uwaga na meteory!

Teraz włączyłem na ogólny kanał, by Pepper mogła usłyszeć ostrzeżenie. Strzelałem rakietami z naramiennika, krusząc skałę na małe kawałki. Zdołaliśmy je ominąć, lecz Tony jednym z nich oberwał. Zaczął spadać. Szybko podleciałem, chwytając go za rękę. Wylądowaliśmy na helikarierze.

Pepper: Co wy wyprawiacie? Schlaliście się w trzy dupy, czy co?
Rhodey: Idź zamelduj się u Fury'ego, a ja z nim pogadam
Pepper: Rhodey, co to za sekrety?
Rhodey: Męska sprawa
Pepper: Och! Niech ci będzie

Strzeliła w nadlatującą asteroidę i poleciała do generała. Ponownie włączyłem kawał prywatny. Chciałem upewnić się, czy był przytomny. Dodatkowo musiałem go szturchnąć.

Rhodey: Tony, słyszysz mnie?
Tony: Tak... Coś się stało?
Rhodey: Oberwałeś i nie mogłeś lecieć. Wyjaśnisz?
Tony: Całą noc dla was budowałem zbroje. Jestem zmęczony i tyle. Nic wielkiego
Rhodey: Nic wielkiego? Lepiej powiedz, nim twoja żona uzna cię za kłamcę
Tony: Ech! Wygrałeś... JARVIS, pokaż mu na wyłączność wynik ostatniej analizy mechanizmu

[[Wyświetlam tylko dla War Machine]]

Tony: Dobrze... Rhodey, jesteś tam?
Rhodey: Właśnie patrzę i... boję się o ciebie
Tony: Trzydzieści procent pozostało
Rhodey: Nie powiedziałeś jej?
Tony: Nie mogłem. Nie chcę jej martwić... Zachowaj tę informację dla siebie
Rhodey: Zgoda, ale robię to z jednego powodu
Tony: Jakiego?
Rhodey: Bo jesteś moim bratem

Pomogłem mu wstać, dołączając z nim na główną siedzibę szefa SHIELD. Tam mogliśmy odsłonić twarze przez dostęp do tlenu. Ruda miała ochotę gadać o wszystkim, lecz Fury sam zaczął tłumaczyć, co do obecnej sytuacji. Chyba nie będzie łatwo, a szczególnie z utrzymaniem tajemnicy.

Part 293: Ostatnia minuta

0 | Skomentuj


~*Godzinę później*~

**Tony**

Lewo zdołałem się zdrzemnąć, lecz przez zmartwienia o rudą nie mogłem odpocząć. Uzbroiłem się w zbroję, lecąc na miejsce sygnatury Viper. Miałem problem z lotem. Nie mogłem utrzymać równowagi. Traciłem kontrolę, ale jakoś wylądowałem bez szwanku. Poza samochodem nic więcej nie znalazłem.

[[Brak oznak życia]]

Tony: Ale byli tu... Znajdź jakiś ślad

[[Szukanie...]]

Tony: Masz coś?

[[Ślady krwi]]

Tony: Czyje?

[[Pepper Stark]]

Tony: Mój Boże! Co ona jej zrobiła?!

Od razu szukałem innego tropu, by ich odnaleźć. Zacząłem przeszukiwać bagażnik. Znalazłem tylko kije golfowe. Nic więcej nie było. Dziwne. Rhodey nie gra w golfa. Otworzyłem torbę, utwierdzając się w przekonaniu o... pułapce. Nie zdołałem się oddalić na czas. Samochód wybuchł. Poczułem ból w plecach.

Tony: Znajdę... cię... Pepper

Gwałtownie wstałem, wzbijając się w powietrze. Natychmiast poleciałem do najbliższej kryjówki, gdzie Viper mogła porwać Rhodey'go, Dianę i Pep. Martwiłem się, a moja koordynacja w powietrzu miała wiele do życzenia. Jeśli się rozbiję, to będzie kiepsko.

**Diana**

Udało się. Mogliśmy bezpiecznie wrócić do domu albo dokończyć swój cel podróży. Tatuś wolał to drugie. Trochę za bardzo użyłam mocy, ale ta cała Viper żyje. Skończyło się dobrze. No poza karą. Przyjaciółka tatusia rozkazała mi odpuścić. Niezbyt chciałam jej słuchać. A miałam jakiś wybór? Niezbyt. Wolałabym uniknąć kary.

Rhodey: Do wesela się zagoi
Pepper: Bardzo śmieszne, Rhodey... Co zrobimy z Viper?
Rhodey: Diana, zostawisz nas na chwilkę?
Diana: Pogadajcie sobie. Tylko zobaczę, że zdradzasz mamę...
Pepper: Jestem żonata, więc nie pyskuj
Diana: Hahaha! Poważnie? Tato, myślałam, że masz rozum. Uwodzić kobietę, co ma męża?
Rhodey: To przyjaciółka
Diana: Taa... Już ja wiem, jaka "przyjaciółka"... Dobra. Zostawię was samych, ale nic nie kombinujcie

Skłamałam, pstrykając w pustą żarówkę, aż w magazynie zrobiło się jaśniej. Uśmiechnęłam się do siebie, testując moce na wyższą skalę. Pudła eksplodowały, a nie taki był zamiar. Ups?

**Pepper**

Rhodey miał pyskatą córkę, lecz była tak samo silna, jak ja, czy Maria. Nie mogłam jej prosić o dołączanie do misji. O takie sprawy pytałam Tony'ego. Oby spał, jak wrócę. Pozostawiliśmy Viper przywiązaną do skrzyni. SHIELD zrobi z nią, co zechce.
Po opatrzeniu ran, które szybko się zregenerowały, "pożyczyłam" motor zabójczyni. Pojechaliśmy nim do fabryki, wzywając wcześniej agencję. Bez większych kłopotów trafiliśmy w odpowiednie miejsce. Nad nami leciała zbroja, która uderzyła w dach.

Diana: Co to było?
Rhodey: Myślisz o tym samym, co ja?
Pepper: Tony!

Natychmiast przyspieszyłam, wparowując do środka. Tak biegłam, aż przeniknęłam przez ścianę. Wow! Co jeszcze mogę robić? Podbiegłam do zbroi, usiłując ją odblokować.

Pepper: JARVIS, otwórz pancerz!

[[Otwieram...]]

Pepper: Tony?
Tony: Mamo... nie budź mnie
Diana: Hahaha!
Maria: Tato?
Pepper: Tony, słyszysz mnie?

[[Zbroja doznała niewielkich uszkodzeń]]

Tony: Pep... Jesteś tu?
Pepper: Jestem

Cmoknęłam go w policzek, zaś córusia Rhodey'go jedynie się odwróciła. Urocza. Naprawdę mocna, ale za to diablica.
Gdy mąż wyszedł ze zbroi, wykryliśmy dziwny sygnał. Otrzymaliśmy kolejny sygnał obcych.

Tony: Kolejny bohater zniknął
Pepper: Kto taki?
Tony: Wasp
Pepper: Jak myślisz... Kto będzie następny?
Tony: My

Wskazał na mapę, skąd dochodziła energia. Miał rację. Byliśmy kolejnym celem.

Tony: Diana, zgadza się?
Diana: Miło cię znowu widzieć, Iron Manie
Tony: Chyba wiesz za dużo
Diana: Może troszeczkę
Rhodey: Tony, ona potrzebuje pomocy. Musi nauczyć się panować nad swoimi zdolnościami
Tony: Nic wam nie jest? Uciekliście Viper?
Pepper: Kaszka z mleczkiem
Diana: Gdyby nie ja, nie zdołalibyście jej schwytać
Pepper: Ciekawe, bo właśnie miałam zamiar powiedzieć to samo
Tony: Ej! Nie kłóćcie się. Mamy zadanie
Pepper: Lecimy w kosmos?
Rhodey: Oszalałeś?! Tak daleko?
Tony: Dlatego cię prosiłem o spotkanie. I co? Wchodzisz w to?
Rhodey: Hmm... Ratować Ziemię? Okej. Jestem z wami
Diana: I ja też

Part 292: Ogniwo diabła

0 | Skomentuj

**Rhodey**

Viper Ghost? Co ona tu robi? Chyba nie miała ochoty na pogawędki. Wyciągnęła broń, mierząc w nas. Nie wiedziałem, jaki miała cel. Wyszedłem z samochodu, próbując załagodzić sytuację. Podniosłem ręce do góry jako znak kapitulacji.

Rhodey: Słuchaj... Nie chcę walczyć, jasne? My już sobie jedziemy. Aaa!
Diana: TATO!
Viper: Podejrzewam, że beze mnie nigdzie nie odejdziecie

Przestraszyłem się, kiedy strzeliła w moją stronę. Specjalnie chybiła lub przypadkowo? Diana nie chciała zostać w aucie. Była gotowa użyć swoich mocy. Nie mogłem jej na to pozwolić. Nie chciałem dłużej stać na drodze zabójczyni. Powoli wstawałem, a spluwa była blisko mojej skroni.

Rhodey: Zabijesz mnie? Serio?
Viper: Niezupełnie... Mam dla ciebie specjalne zadanie
Rhodey: Jakie?
Viper: Będziesz moim zakładnikiem. Pragnę zemścić się za śmierć moich bliskich, rozumiesz?
Diana: Puść go! W tej chwili!
Rhodey: Diana, nic nie rób
Diana: Zostaw... mojego tatę... w spokoju!
Viper: Odsuń się, młoda, bo zginiesz
Diana: Prędzej usmażę ci mózg!
Rhodey: Córciu, proszę...
Diana: Puść go!

Dłużej nie zdołałem jej zatrzymać i przez dłonie użyła elektryczności. Kobieta musiała czuć prawdziwe piekło na skórze przez porażenie prądem. Szybko wskoczyliśmy do pojazdu, jadąc do fabryki.

Diana: Nie powiesz o tym mamie?
Rhodey: Zobaczymy
Diana: Ej! Nie chcę mieć szlabanu!
Rhodey: To mogłaś nic nie robić
Diana: Nie możesz umrzeć, tatku. Masz żyć, jasne?
Rhodey: Ech! No dobra. Jedźmy do fabryki i opanuj się
Diana: Tato, mam mały problem
Rhodey: Jaki problem?
Diana: Chyba usmażyłam przewody. Ups?
Rhodey: Jeśli nie zgaśnie, to będzie... dobrze... DIANA!
Diana: Wybacz... Nie panuję nad tym

Zatrzymaliśmy się gdzieś na poboczu. Próbowałem naprawić problem. Kazałem jej zasilić zapasowy akumulator. Uderzyła ręką. Zamiast pomóc przy uszkodzeniach, pogorszyła sprawę. Reszta obwodów się przepaliła.

Rhodey: Nie pojedziemy
Diana: No... nie

**Tony**

Rhodey nadal nie odpisał, co też tyczyło się reszty. Pepper zdołała już wstać i ochłonąć, ale jakoś nie miałem zamiaru z nią rozmawiać. Jednak największy problem prawie został rozwiązany. Zbroje były gotowe do misji specjalnej.

Pepper: Tony, dobrze się czujesz?
Tony: Taa... Tak, Pepper. A ty? Przeszła ci fala destrukcji?
Pepper: O czym ty mówisz?
Tony: Spójrz za siebie
Pepper: O! Nie ma okien
Tony: Otóż to
Pepper: Wybacz. Nie mogłam nad tym zapanować
Tony: Nie winię cię, ale nic ci nie jest?
Pepper: Tak, lecz z tobą chyba nie jest okej
Tony: Aż tak widać?
Pepper: Mów... Co jest grane?
Tony: Jestem... zmęczony. Zbudowałem dla was zbroje
Pepper: Miałeś spać! Tony, tak nie można!
Tony: Wybacz, ale tę moc musiałem zerwać
Pepper: Jak każdą ostatnią
Tony: Musimy być gotowi, Pep. Jeśli kolejny Skrull zaatakuje, będzie jeszcze gorzej
Pepper: Gdzie jest Maria?
Tony: Była tu
Pepper: Cholera! Zniknęła!
Tony: Uspokój się... JARVIS, zlokalizuj małą

[[Namierzam... Jest za tobą]]

Tony: Nie widzę jej
Pepper: Nieźle. Może być niewidzialna... Córeczko, pokaż się
Maria: Mamo?
Tony: Nie wierzę... Ona... Ona...
Pepper: Jest starsza

[[Widocznie pani moce przyspieszyły wzrost Marii Stark]]

Pepper: Jasny gwint!
Tony: Coś nie tak?
Pepper: Strażnik umarł i mam jego moce, więc wiem, dlaczego nie mogłam zapanować nad sobą
Tony: Dobrze... wiedzieć
Pepper: Tony?

Uderzyłem głową o blat stołu, gdyż ciało zapragnęło chwili wytchnienia. Ruda nie kupowała tej bajeczki ze zmęczeniem. Moje życie dosłownie zaczęło się sypać. Cały organizm buntował się, zmuszając mnie do odpoczynku.
Już chciałem się położyć, gdy nagle usłyszałem alarm.

[[Wykryto sygnaturę Viper]]

Tony: Gdzie?

[[Kilometr od zbrojowni]]

Tony: Jest sama?

[[Ma zakładników. Dianę oraz Jamesa Rhodesów]]

Tony: Cholera
Pepper: Zajmę się tym
Tony: Na pewno?
Pepper: Zostałam Wybraną. Pozbyć się wroga? Łatwizna
Tony: Uważaj na siebie
Pepper: Będę bardziej ostrożna od ciebie... Idź do wyra, a twój ukochany rudzielec zajmie się wszystkim, jasne?

Pocałowała mnie czule w usta i wyszła. Nie zdołałem się ruszyć, zasypiając przy stole roboczym.

Part 291: Wybrana

0 | Skomentuj

~*Następnego dnia*~

**Pepper**

Obudziłam się dość wcześnie rano. Wydawało mi się, że spałam zaledwie trzy godziny. Nigdzie nie mogłam dostrzec Tony'ego i Marii. W dodatku, to miejsce nie przypominało zbrojowni. Tylko jakieś góry, skąd obserwowałam odbicie zwykłej rzeczywistości. Gdzie byłam? Jak się tu znalazłam? Odpowiedź pokazała się przede mną. Strażnik machnął ręką, niszcząc obraz.

Pepper: Czy ja śnię? Co ty mi zrobiłeś?! Chcę wrócić!
Strażnik: Zabrałem cię z dala od Ziemi. Właśnie znalazłaś się w innym wymiarze
Pepper: Dlaczego? Czy to ma związek z poprzednią wizją?
Strażnik: Mówisz o telepatycznej wiadomości? Tak... Twoje przeznaczenie od tego zależy
Pepper: Hahaha!
Strażnik: Nie śmiej się. Mówię poważnie. Moja planeta, a zarazem i twoja są w wielkim niebezpieczeństwie
Pepper: Niech zgadnę... Skrulle?
Strażnik: Chcą osiedlić się na planecie, niszcząc życie, by była bezludna
Pepper: Razem z Tony'm już myślimy nad planem ocalenia Ziemi
Strażnik: Wasz plan pójdzie na marne
Pepper: Skąd wiesz? Wygraliśmy każdą walkę i teraz też nam się uda
Strażnik: Jeśli chcesz ocalić swój dom, musisz najpierw ochronić mój
Pepper: Ej! A ty nie możesz?
Strażnik: Zostałaś Wybrana
Pepper: Co? Możesz mówić jaśniej? Halo! Odpowiadaj!

Nagle zauważyłam, że zaczął się rozpadać, aż nic z niego nie pozostało. Rozpadł się na zawsze. Umarł? Nie mógł umrzeć później?
Po powrocie do domu, poczułam się dziwnie. Tak, jakbym zyskała większą moc. Moje oczy wypełniły się w kolorze słońca, zaś ciało uwolniło potężną energię. Widziałam przed sobą jakieś symbole. Mogłam oczytać język Skrulli.

Zagłada

~*Pięć godzin później*~

**Tony**

Trochę zaszumiało mi w głowie. Nie przez alkohol, ale z winy Pepper. Tak sobie wróciła i stłukła okna w fabryce. Pewnie nie celowo, a niechcący. Takiej destrukcji dawno nie było u rudej. Musiała odpocząć, zaś moim zadaniem pozostało zbudować zbroje dla niej i Rhodey'go. Swoją ulepszyłem do lotu w kosmos, więc pora zebrać drużynę.

Tony: JARVIS, wyślij wszystkim wiadomość, kogo mam w kontaktach. Napisz im, że potrzebuję pomocy, by ocalić Ziemię

[[Wiadomości zostały wysłane. Coś jeszcze mam zrobić?]]

Tony: W jakim stanie jest implant?

[[Uszkodzenia wynoszą 70%]]

Tony: Dziwne... Wszystko przez ostatnią walkę z Whiplashem?

[[Bicze spowodowały niewielkie zniszczenia, zaś siła wybuchu doprowadziła do przemieszczenia odłamków]]

Tony: Ile mam czasu?

[[Miesiąc]]

Tony: Żartujesz? Tak mało?

[[Według analizy, na to wygląda]]

Tony: Nie mów o tym Pepper. Skasuj te dane, jasne?

[[Wykonuję...]]

Byłem w szoku. Ratowanie planety przed Skrullami będzie ostatnią misją Iron Mana. Ostatnią. Bałem się umrzeć.

**Rhodey**

Otrzymałem SMS-a z zaszyfrowanego numeru. Mogłem od razu domyślić się, kto ją wysłał. Inwazja obcych? Coś, jak w filmach. Raczej sobie nie żartuje. Skoro Diana błyskawicznie dorosła, mogłem wrócić do bycia War Machine.
Kiedy chciałem zadzwonić do Tony'ego, poczułem zapach spalenizny. Natychmiast pobiegłem po gaśnicę do samochodu. Jednak Ivy opanowała sytuację, choć piec nadawał się do wyrzucenia.

Rhodey: Co się stało?
Ivy: A wyobraź sobie, że nasza córka próbuje się nauczyć posługiwania swoimi mocami
Diana: Ups?
Ivy: No i prawie spaliła kuchnię
Rhodey: Wybaczam jej
Ivy: Rhodey?
Diana: Hahaha! Sam coś naskrobał i do tego się nie przyzna
Ivy; Co się dzieje?
Rhodey: Chyba wracam do starej roboty. Wzywają mnie
Diana: Spoko, tatku. Ja zostanę z mamą
Rhodey: Przecież wrócę
Diana: Czyżby?
Ivy: Diana, idź ćwiczyć gdzieś indziej
Diana: Gdzie?
Rhodey: Niech pójdzie ze mną. Tony znajdzie dla niej pole do popisu
Ivy: Myślisz, że...
Rhodey: Nie martw się. Będę miał na nią oko
Diana: Oj! Nie musisz. Poradzę sobie bez twojego niańczenia

Uśmiechnęła się głupawo i pożegnaliśmy ją, jadąc do fabryki. Gdyby miała przysporzyć kłopotów, zajmie się córką Tony'ego albo ruda wymyśli dla niej karę.
Kiedy byliśmy w połowie drogi, coś uderzyło w samochód. Gwałtownie zahamowałem. W naszą stronę szła jakaś postać kobiety. Wyglądała znajomo.

Rhodey: Viper?
© Mrs Black | WS X X X