17. Ona strzeliła

0 | Skomentuj

Następnego dnia, Tony się obudził w tym samym miejscu, gdzie był ostatnio. Howard nadal spał, a on nie potrafił. Chciał zobaczyć się z Pepper. Po cichu wstał, lecz cela była zamknięta na klucz. Na kolejne nieszczęście zauważył coś, czego nie mógłby się spodziewać. Próbował znowu obudzić ojca. Jednak na próżno.

Tony: Tato, obudź się... Tato?

Odwrócił go na plecy i spostrzegł zakrwawioną koszulę. Miał ranę postrzałową. Mężczyzna się nie ruszał.

Tony: Nie... Tylko nie ty. Tato, odezwij się. TATO!

Jego przeraźliwy krzyk usłyszał Mandaryn oraz dziewczyna. Chłopak miał ochotę płakać, bo nie wyczuwał pulsu.

Tony: Ratujcie go! Proszę!
Gene: Jedynie cię spowalniał
Tony: Zabiłeś go?
Gene: A nawet, jeśli, to co?
Tony: Już ci nie pomogę! Nie będę pomagał mordercy!
Gene: Nie masz wyjścia
Pepper: Przestrzelone płuco. Nic nie mogę zrobić

Gniew Tony'ego wzrósł tak bardzo, że rzucił się na Gene'a. Chciał go udusić, lecz strażnicy popchnęli kijem do ściany. Oprawca myślał nad ukaraniem syna Howarda, który upadł na kolana przy martwym ciele. Nastolatka określiła zgon, że trzy godziny wcześniej musiał umrzeć. Kiedy on przepraszał za wplątanie syna w niebezpieczeństwo. Właśnie wtedy.

Gene: Jeśli spróbujesz mnie zabić, skończysz tak, jak twój ojciec
Tony: Czemu... Czemu to zrobiłeś?
Gene: Żeby cię zmotywować... Wydaje mi się, że odkryłeś miejsce kolejnej świątyni
Tony: Nie
Gene: Kłamiesz
Tony: Nie!
Gene: Kłamiesz!
Tony: Nie!

Zapierał się, odmawiając dalszej współpracy. Pepper wiedziała, że to może się dla niego skończyć w jeden sposób. Śmiercią. Gene chciał go zabić za zniewagę, ale utrzymał jeszcze Starka przy życiu. Tony nie chciał odchodzić od ciała Howarda, więc został zabrany siłą. Nie powstrzymał kolejnej fali łez i cierpiał na wiele sposobów.
Gdy wrzucili więźnia do lecznicy, chłopak nie odezwał się ani jednym słowem. Patrzył w sufit, aż zaczął płakać. Przypominał sobie czasy, kiedy Maria nadal żyła. Kiedy cała rodzina Starków wiodła normalne życie.

Pepper: Tony, przykro mi z powodu twojego taty. Naprawdę ci współczuję, ale musisz kontynuować pracę... Tony, słyszysz mnie?
Tony: N... Nienawidzę cię. Nienawidzę... was... wszystkich!

Nie potrafił być spokojny, zaś Pepper wiedziała, że nigdy nie będą przyjaciółmi. Tony nie wybaczyłby jej, do czego zmusił ją Mandaryn w szantażu o własne życie. Gdy chłopak miał zasnąć poprzedniej nocy, wstrzyknęła mu silny lek nasenny, by potem zadać cios. Khan jedynie podał broń. Ona strzeliła.

---**---

Specjalny lineart dla fanów IMAA.


16. Ostatnie dni

0 | Skomentuj

Mandaryn rozkazał dziewczynie przyspieszyć prace, żeby Tony był zdolny do kolejnych poszukiwań. Jego wiedza była potrzebna. Tong pilnowało ją przy pracach, zaś ich władca poszedł w odwiedziny do Howarda. Wrzucił mu resztki chleba, by miał siły na dalsze prace. Widział, jak przyłożył się solidnie do poszukiwań czwartego pierścienia Makluan.
Na dworze zrobiło się ciemno, więc jednostki poszukiwawcze musiały przerwać badanie obszaru katastrofy. Jednak nic ich nie zbliżyło, by odnaleźć zaginionych. Dla Stane'a to była okazja do przejęcia na stałe Stark International, lecz zarząd nadal liczył na odnalezienie zaginionego przedsiębiorcy oraz jego syna.

Stane: Nikt ich nie znajdzie. Firma należy do mnie

Ucieszył się, ale nie wiedział, że za kilka dni rozstrzygnie się, czy zdoła zachować najwyższe stanowisko w firmie Howarda Starka. Gdy łysielec odczuwał radość z powodu braku śladów po zaginionych, Pepper ukończyła przed północą swój projekt. Od razu poszła dać to Tony'emu. Jednak nie znalazła go w lecznicy. Zniknął, co oznaczało jedynie kłopoty. Nastolatek szukał skarbca, lecz na każdym kroku dreptała za nim armia Tong wraz z głównym dowodzącym.

Dowódca Tong: Stać! A ty dokąd?
Tony: Ech! Chyba się zgubiłem
Dowódca Tong: Wracać do celi!
Tony: Ale byłem w lecznicy
Dowódca Tong: No to do lecznicy! Migiem!
Tony: Dobra, dobra. Nie tak nerwowo. Już idę

Niby wykonał rozkaz żołnierza, ale poszedł zobaczyć się z ojcem. Nie upomnieli go, bo w tym miejscu znajdował się Mandaryn.

Gene: Co ty tu robisz? Nie prosiłem cię o przyjście
Tony: Chciałem się zobaczyć z tatą
Gene: On ma zadanie. Ty byś go jedynie rozpraszał
Tony: Chcę pomóc
Howard: Gene, pozwól mu. Ostatnio ci wiele pomógł
Gene: Nie masz prawa mi mówić, co mam robić!
Tony: Więc?
Gene: Do pracy! Ale nie będę zbierał twoich zwłok!
Howard: Tony, dobrze się czujesz?
Tony: Skoro stoję o własnych siłach, to raczej tak
Gene: Już nie gadać! Bierzcie się do roboty!
Tony: Przepraszam, Mandarynie. Czy mogę o coś zapytać?
Gene: Zależy, Stark... Jakie pytanie?
Tony: Gdzie jest Pepper?
Gene: Nic jej nie zrobiłem. Próbuje ci przedłużyć życie

Odparł i odszedł z armią Tong. Chłopak usiadł przy Howardzie, biorąc notatki do ręki. Nadal widział wzorzec podróży pierwszego Mandaryna. Nie musiał długo analizować kartek. Już wiedział, gdzie będzie znajdował się kolejny pierścień.

Howard: Przepraszam
Tony: Za co?
Howard: Że nie przewidziałem tego. Mogli tobie dać spokój
Tony: I pozwolić umrzeć? Dzięki, ale i tak będziemy wolni. Pozostały dwa pierścienie

--**--

Trzy notki dziennie to i tak za dużo. Dzięki Tośce zaczęłam zabawę z lineartami. Mam na razie dwa, a przy okazji może wymyślę coś nowego z IMAA na ten rok ;)



PS: Brałam przypadkowe obrazki i zaznaczałam linie.

15. Ku wolności

0 | Skomentuj

Nastolatka krzyczała, żeby Mandaryn zaprzestał tortur. Teraz i ona stanęła na drodze tyrana.

Gene: Odsuń się!
Pepper: Nie bij go już! Chcesz zabić kogoś, kto ci jest potrzebny?!
Gene: Czy chcesz mi coś powiedzieć?
Pepper: Możliwe, że poza sercem uszkodzenia dotknęły klatkę piersiową. Proszę cię, Gene! Daj mu spokój!
Gene: Przed chwilą skończyłem... Następnym razem, nie znajdziesz wybawiciela, że tylko ty będziesz krzyczała

Uwolnił Tony'ego, rozkazując dziewczynie zająć się rannym. Chłopak upadł, plując krwią o podłogę. Chwycił za żebra, które najbardziej ucierpiały przy torturach.

Gene: Na co czekasz? Pomóż mu wstać!
Pepper: Tony?
Tony: W porządku. Ekhm! Dam... radę

Wstał, lecz od razu tego pożałował. Dziewczyna wykonała rozkaz, choć sama chciała podać pomocną dłoń. Po kilku minutach, minęli celę Howarda, który raptownie wstał, widząc stan syna. Nie zdołał powiedzieć nic. Jedynie zaczął się zastanawiać, czy Anthony Edward Stark nie padł sidłom miłości. Gdy młodzi znaleźli się w lecznicy, Pepper opatrzyła mu brzuch, nakładając zimny okład na lewy bok.

Pepper: Nie musiałeś tego robić
Tony: Niby czego?
Pepper: Chronić mnie. Powinnam otrzymać karę za niewyparzony język
Tony: A ja nie chciałem, żeby mężczyzna wyżywał się nad niewinną kobietą
Pepper: Serio?
Tony: Serio, serio
Pepper: Dziękuję
Tony: Powinienem już dawno ci się odwdzięczyć za uratowanie mojego nędznego życia
Pepper: Ej! Nie mów tak. Na pewno masz je lepsze. Chciałabym mieć oboje rodziców
Tony: Jedno
Pepper: Jedno? Przecież...
Tony: Moja matka zmarła. Nie mówiłem ci o tym?
Pepper: Nie przypominam sobie...
Tony: Ile Mandaryn jeszcze potrzebuje pierścieni?
Pepper: Dwa
Tony: Co oznacza, że...
Pepper: Wolność coraz bliżej
Tony: Ale nikt nie wie, gdzie jesteśmy. Przecież poza rozbitym samolotem...
Pepper: Zostałam porwana wcześniej i przyjaciel taty szukał nas. Jednak nie wiem, czy nadal żyje
Tony: Jeśli odzyskam telefon, wyślę sygnał S.O.S. Wiesz, gdzie mógł go schować?
Pepper: Pewnie w skarbcu
Tony: Zaprowadź mnie tam
Pepper: To zbyt niebezpieczne. Wszędzie nas pilnują Tong, a wolałabym nie wyjmować shurikenu z twojego brzucha
Tony: Wyjmowałaś kawałki metalu. Co za różnica?

Uśmiechnął się głupawo, a ona go szturchnęła, lecz przez chwilę na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Tony pragnął porozmawiać z nią dłużej. Jednak Gene brutalnie zabrał Pepper. Chłopak nie wiedział, jaki spotka ją los. Bał się, jak nigdy o czyjeś życie. Obce życie, za które byłby w stanie poświęcić wszystko.

--**--

Wybaczcie za tyle notek w ciągu jednego dnia. Chcę szybko to wstawić i przejść do kolejnej historii. Mówiłam, że trochę tego jest. A tak jak wam się podoba te opo?

14. Dla ciebie

0 | Skomentuj

Cała straż Tong pilnowała, by Pepper nie konstruowała czegoś, czego może użyć do ucieczki. Jak się okazało, zaczęła tworzyć napierśnik, który pozwolił Tony'emu dać więcej czasu na przeżycie. Jednak wciąż potrzebował odpowiedniej opieki medycznej, ale ciągle był więźniem Mandaryna.

Pepper: Jesteście cali?
Gene: Zdobyłem pierścień i to powinno cię interesować najbardziej
Pepper: Morderca
Gene: Możesz powtórzyć?
Pepper: Zabiłeś moich rodziców, ty bydlaku! Jakim prawem nikt cię jeszcze nie schwytał?!

Dziewczyna wściekła się na tyle, że musiała nabluzgać Khanowi w twarz. Niestety przez to szykowała się dla niej kara. Gene chwycił ją i całe ciało zwisało nad podłogą. Ręce miała związane tak mocno, by nie mogła się z nich uwolnić. Tony nie chciał patrzeć na tortury, więc zasłonił karaną swoim ciałem.

Gene: Odsuń się! Nie ty musisz dziś cierpieć!
Tony: Zostaw ją w spokoju. Bez niej nie przeżyję kolejnego dnia!
Gene: Znajdzie się inny medyk
Tony: Nie! Tylko jej ufam! Masz ją puścić!
Gene: Śmiesz mi się sprzeciwiać?
Pepper: Tony, nie rób tego
Gene: Chcesz cierpieć za nią?
Tony: Chcę
Howard: Synu, co ty wyrabiasz?
Tony: To, co trzeba... Uwolnij ją!
Gene: Proszę bardzo

Rozwiązał dłonie nastolatki, aż mogła być wolna. Miejsce lin zastąpiły skrzyżowane  nadgarstki Tony'ego. Jakaś dziwna siła go skłoniła, żeby pomóc rudej. Nawet za cenę własnego życia.
Howard chciał jakoś odwlec syna od tej decyzji, ale klamka zapadła. Oprawca przygotował narzędzia tortur, a starszemu Starkowi kazał wrócić do celi. Dobrowolnie nie chciał, więc Tong siłą zawlokła tam, gdzie należało jego miejsce.

Gene: Dziwię się, że po tym, co ci zrobiła, chcesz ją ratować od kary
Tony: Rób, co musisz
Gene: Na pewno wolisz cierpieć?
Tony: Na pewno

Wziął głęboki wdech, próbując skupić swoje myśli na Robercie, Rhodey'm, ojcu oraz Pepper. Chciał mieć od nich mentalne wsparcie, by znieść piekielne tortury. Gene zaczął od przypalania lewego boku za pomocą rozgrzanego węgla. Chłopak przegryzał język przez ból, jaki odczuwał. Próbował nie krzyczeć. Jednak, gdy widział, że jakoś znosił ból, zaczął uderzać pięściami w jego brzuch. Używał całej siły, lecz na marne. Nadal Tony zdołał wytrzymać. Postanowił wykorzystać najnowszy sposób na łamanie więźnia. Wziął młotek, uderzając po żebrach. Teraz torturowany wydał donośny krzyk bólu. W końcu miał też ranną klatkę piersiową, o której Mandaryn zapomniał. Przykładał do tego sporo energii, aż po policzkach chłopaka spłynęły łzy.
Nagle oprawca zauważył, że już nie potrafił wytrzymać i zaprzestał dalszej kary. Dziewczyna nie potrafiła dłużej na to patrzeć. Rozpłakała się.

13. Odwaga

0 | Skomentuj

Cała trójka rozglądała się po komnacie. Wszędzie leżały różne miecze i topory, choć według symbolu na posadzce, oznaczała odwagę. Gdy Gene przeszedł do samego środka, gdzie widniał znak, lekko drgnęły ściany, aż z podłogi wyłonił się kamienny posąg.

Gene: Jest strażnik, a test ma na celu sprawdzenie odwagi. Hmm... Łatwizna
Howard: Zaczekaj... To raczej zły pomysł. Nie walcz z nim
Tony: Mój tata ma rację. Najpierw trzeba pomyśleć
Gene: Pierścień jest bezużyteczny bez przejścia testu
Tony: Ale można go zabrać
Gene: Nie! Tu nie ma innej opcji! Trzeba zdać test! Trzeba walczyć!

Chwycił za jedną z oręży, uderzając w posąg, aż kamienna warstwa pękła, budząc robota do życia. O dziwo z nikim nie walczył. Jednak stał przy kolumnie z pierścieniem, pilnując go. Mandaryn bez dłuższego namysłu przystąpił do ataku, używając ognia. Strażnik odrzucił Khana ręką, aż wylądował na ziemi.

Howard: No i co zrobiłeś?! Wkurzyłeś go!
Gene: Zamknij się i zajmij się testem!

Już chciał wymierzyć do niego z pierścieni, ale młody Stark mu stał na drodze.

Tony: Jeśli coś zrobisz mojemu ojcu, nie licz, że ci pomogę
Gene: Nie masz innego wyboru!
Howard: Lepiej nie denerwuj Gene'a, bo może cię skrzywdzić

Ostrzegł ojciec Tony'ego, by słuchał się Mandaryna. Próbowali rozwikłać, o co chodziło w teście odwagi.
Podczas ich kombinowania, Rhodey znowu był nieobecny duchem. Roberta próbowała jakoś do niego dotrzeć, ale bezskutecznie. Wiedziała, że czuł się ciężko.

Roberta: Chcesz mi o czymś powiedzieć?
Rhodey:  Wiesz wszystko
Roberta: Rhodey, będzie dobrze. Oni się znajdą
Rhodey: Oby

Chłopak był bardzo przybity, że jedynie, co mogła matka zrobić dla swojego dziecka, to przytulić, by wiedziało, że nie było same z tym zmartwieniem.

Roberta: W porządku?
Rhodey: Trochę, ale będzie jeszcze lepiej, kiedy zobaczę się z Tony'm
Roberta: Wiem o tym. Szukają ich wszędzie. Na pewno ich znajdą
Rhodey: A jeśli ucierpiał?
Roberta: Nie martw się. Wrócą w jednym kawałku

Starała się podnieść syna na duchu, lecz ten nadal się zamartwiał tym, co się stanie, jeśli ich nie odnajdą.
Tymczasem na Grenlandii, udało im się zdać test. Wystarczyło poddać się, a strażnik sam uklęknął, podając pierścień. Po powrocie do kryjówki, Gene zauważył brak straży przy wejściu. Jak się później okazało, mieli ważny powód.

12. Zostańmy przyjaciółmi

0 | Skomentuj

Minął zaledwie drugi dzień od katastrofy samolotu. Rhodey czekał na jakieś informacje o stanie poszukiwań zaginionych. Nawet nie potrafił się skupić na nauce, ale wszelkie jednostki nadal poszukiwały jakiś śladów, czy Starkowie nadal żyją.
Gdy on próbował nie tracić nadziei, Tony ponownie się obudził. Leżał w lecznicy, a Pepper kazała mu leżeć.

Pepper: Nie ruszaj się, jasne?
Tony: Znowu nie uratowałaś
Pepper: Ale i prawie zabiłam... Kończy ci się czas
Tony: Uderzył się?
Pepper: To nic
Tony: Tak nie można!
Pepper: Uspokój się, Tony. Sama sobie na to zasłużyłam
Tony: Niby czemu? To ja chciałem pracować, a ty jedynie lekko skłamałaś
Pepper: Lekko?
Tony: No tak
Pepper: Chwila... Ty normalnie oddychasz... Nie boli cię nic?
Tony: Może odrobinkę, ale dam radę
Pepper: Czyli implant działa
Tony: Wciąż uważasz, że umrę?
Pepper: Tak, bo potrzebujesz pełnej diagnostyki. Nie potrafię ocenić, jakie jeszcze odniosłeś obrażenia, a Mandaryn nie zezwala na pomoc z zewnątrz
Tony: Wiadomo
Pepper: Przepraszam, że przeze mnie mogłeś umrzeć
Tony: Nie szkodzi. I tak nadal jesteś moją bohaterką

Uśmiechnął się miło do niej i już chciał wstać, a ona nadal mu zakazywała.

Pepper: Nadal możesz umrzeć, rozumiesz?
Tony: Rozumiem
Pepper: Bawi cię to?
Tony: Troszkę... Będzie mi brakować twoich wizyt
Pepper: Jesteś zabawny, Tony. Jednak, kiedy już będę wolna, zapomnę o tobie
Tony: Oj! Naprawdę?  A tak chciałem się z tobą zaprzyjaźnić

Zaśmiał się głupawo, że miała ochotę mu przywalić. Jednak przerwało jej pojawienie się Gene'a. Chciał dowiedzieć się więcej o lokalizacji kolejnego pierścienia. Tony powiedział mu, co odkrył.

Tony: Możliwe, że pierścień znajduje się na Grenlandii
Gene: W jaki sposób do tego doszedłeś?
Tony: Dzięki symbolom na artefaktach
Gene: Dziwne... Od urodzenia znam chiński i niemożliwe, żebyś tylko przez nie wiedział o kolejnej lokacji
Tony: Przeanalizowałem wszystkie wzmianki o nich, więc musisz mi zaufać
Gene: Nie wątpię, że jakoś nie jestem przekonany, co do twojego odkrycia. Jednak, żebyś mnie nie sprowadził na manowce, pójdziesz ze mną

Chłopak jedynie kiwnął głową, bo miał niewiele do gadania. Po kilku minutach, znaleźli się przed wejściem. Jednak Howard też był z nimi. Na wypadek potrzeby drugiej osoby. Zresztą, chciał mieć na nich oko, a w razie potrzeby, szantażować.

11. Będziesz następna!

0 | Skomentuj

Krzyki były na tyle donośne, że armia Tong przywołała swojego pana. Gene od razu przyszedł do źródła hałasu. Było widać, że wściekł się.

Gene: Co się dzieje?! Czemu on nie pracuje?!
Pepper: Mówiłam, że potrzebuje odpoczynku!
Gene: Żyje?
Pepper: Nie bardzo, dlatego próbuję go uratować
Gene: Wstań i podejdź do mnie... Howard, zajmij się swoim synem!

Dziewczyna bała się gniewu Mandaryna, choć spodziewałaby się, że mocno oberwie w twarz. Cały prawy policzek miał ślad jego dłoni.

Gene: Mówiłaś, że jest zdolny do pracy
Pepper: Przecież... Przecież mówiłam... Musi wydobrzeć
Gene: Okłamałaś mnie! Naprawdę chcesz skończyć tak samo, jak twoi rodzice?!
Pepper; P... Przepraszam. To się już więcej nie powtórzy
Gene: Zobaczymy

Pozwolił jej na dalsze czynności ratownicze. Oprawca zauważył, że Starkowie coś wymyślili, co mógł zauważyć na wykreślonych kartkach.

Gene: On to wymyślił?
Howard: Tak... Tony już wie, gdzie może być
Gene: Problem w tym, że nie wszystko ci powiedział
Howard: Tak... Proszę... Ratuj go
Gene: Widocznie jest bardziej użyteczny od ciebie... Tong, pobiegnijcie po prawdziwego lekarza!
Pepper: Nie! Sama się mogę nim zająć! Tylko ja wiem, co mu jest i znam działanie implantu!
Gene: Potrzebuję go żywego! Jeśli on umrze, będziesz następna! Zrozumiano?!
Pepper: Tak
Gene: Głośniej!
Pepper: Tak! Zrozumiałam!
Gene: Świetnie... Do roboty! Tong, pilnować ich!

Pepper próbowała opanować swój wewnętrzny strach. Jednak bała się, że Tony umrze i dołączy do rodziców. Szybko pobiegła po apteczkę, gdzie miała przenośny sprzęt do operacji.

Howard: Co ty robisz?!
Pepper: Ratuję mu życie... Proszę mi nie przeszkadzać i zająć się swoim zadaniem

Ostrożnie usunęła odłamki, które prawdopodobnie były przyczyną pogorszenia stanu chłopaka. Podejrzewała, że przez lekki wysiłek mogły gnieść płuco, co tłumaczyło trudności z oddychaniem. Po usunięciu kawałków metalu, ranny gwałtownie się obudził, próbując oddychać.

Pepper: Cii... Już dobrze... Żyjesz, a teraz zrelaksuj się

Wstrzyknęła do krwiobiegu środek nasenny, by nabrał siły do wyleczenia świeżych ran. Odkaziła je, zakładając nowe bandaże. Howard odetchnął z ulgą, bo jego syn ciągle żył, zaś strach Pepper powoli mijał.

10. Pierwsze odkrycie

0 | Skomentuj

Pepper nie chciała nic mówić Tony'emu, dlatego wyszła pod pretekstem pójścia do łazienki, której nie było w kryjówce. Musiała zdać raport Gene'owi ze stanu chłopaka. Akurat zmierzał do celi Howarda. Natrafiła na niego przy wejściu.

Gene: I co z nim?
Pepper: Może pracować, ale potrzebuje mieć przerwy, co godzinę
Gene: Nie mogę przystać na warunek, jeśli nie zobaczę poprawy w badaniach... Przyprowadź go do celi!
Pepper: Zgoda

Zdołała przed nim zataić prawdę, by zyskać szanse na wolność przy pomocy współpracy Starków. Od razu poszła po Tony'ego, ale sam wstał i miał zamiar iść do ojca.

Pepper: Musisz dziś zacząć poszukiwania. Dasz radę?
Tony: Spoko... Będzie dobrze
Pepper: Mam taką nadzieję

Nadal przejmowała się stanem nastolatka. Tak, jakby czuła coś do niego. Jednak nie zwracała na to uwagi, bo bardziej skupiła się ku ucieczce.
Po znalezieniu się w celi Howarda, dziewczyna otworzyła mu drzwi, by ten wszedł. Od razu zatrzasnęła je dla pewności, że nie spróbują żadnych sztuczek.

Howard: Tony, co ty tu robisz?
Tony: Pracuję... Coś masz?
Howard: Niezbyt. Ciągle w punkcie wyjścia
Tony: Dlatego... jestem potrzebny

Uśmiechnął się, dając mu poczucie spokoju, choć dokładnie nie wiedział, jak bardzo był ranny przez katastrofę samolotu. Siedzieli długie trzy godziny nad wszelkimi wzmiankami o pierścieniach. Nagle Tony coś odkrył. Coś, co mogło pozwolić Mandarynowi zbliżyć się do mocy.

Tony: Mam!
Howard: Co to?
Tony: Tato, spójrz... na znaki. Każdy z nich... pochodzi... sprzed... tysiąca lat. Te artefakty... wskazują na... wytyczoną... drogę... Mandaryna
Howard: Masz rację... Jesteś genialny, Tony!
Tony: Heh! Po kimś... to... mam
Howard: Ej! Co się dzieje? Tony?

Zauważył, jak syn zbladł, aż zaczął z trudem oddychać, chwytając się za klatkę piersiową. Przez chwilę patrzył na ojca, nim upadł.

Howard: Tony, słyszysz mnie? Powiedz coś!

Pepper od razu podbiegła, słysząc krzyki z celi. Nie była zadowolona stanem Tony'ego, a wiedziała, że wina leżała po jej stronie. Otworzyła drzwi i uklękła przy rannym. Gdy przyłożyła głowę, nasłuchując bicie serca oraz obserwowaniu ruchu klatki piersiowej, przeraziła się na tyle, że musiała rozpocząć 30 ucisków i 2 wdechy.

Howard: Co się dzieje?
Pepper: Nie jest dobrze. Może umrzeć

9. Odwiedziny

0 | Skomentuj

Pepper bez wiedzy Gene'a zaprowadziła chłopaka do jego ojca. Gdyby porywacz dowiedziałby się o tej wizycie, na pewno ktoś mógłby ucierpieć. Gorzej, niż uderzenia biczem po plecach. Tony zauważył, że Howard przysnął przy poszukiwaniach pierścieni Makluan. Patrzył na niego z żalem i chciał, choć na chwilę dotknąć dłoni taty.

Tony: Tato... słyszysz... mnie?
Howard: Tony?

Lekko otworzył oczy, patrząc na postać przy celi. Gwałtownie wstał z nadzieją, że nie pomylił się, kogo głos usłyszał. Przecisnął rękę przez kratę, by przez dotyk upewnić się o braku złudzeń.

Tony: Jestem tu
Howard: Tony, nie powinieneś był przychodzić. Znowu się na tobie zemści
Tony: Chcę... ci... pomóc
Pepper: Miałeś jedynie się z nim zobaczyć. Masz mało czasu... Zresztą, pozostała jeszcze kwestia Tong
Tony: Tong?
Pepper: Armia Mandaryna. Wykorzystuje ich jako straż, ale i też pomoc przy przechodzeniu testów
Tony: Otwórz drzwi
Pepper: Nie mogę
Howard: Wróć z nią, bo Gene ci nie daruje
Tony: Chce pierścieni? Pomogę... mu... Nie jesteś... sam

Dotknął jego ręki, ściskając ją, aż oboje odczuli przypływ sił, która przydałaby się im do przetrwania. Gdy Tony już chciał w jakiś sposób być blisko Howarda, usłyszeli czyjeś kroki. To był Gene wraz ze swoją armią. Dziewczyna próbowała, jak najszybciej zniknąć z oczu oprawcy. Jednak nie udało się. Stanęli przed nim, czekając, co im powie.

Gene: Co tu robisz? Wracaj do siebie!
Pepper: Przepraszam, ale pomyślałam że powinien porozmawiać na chwilę z ojcem. Może oboje będą współpracować i szybciej znajdziesz pierścienie?
Gene: Hmm... Mówisz, że mógłbym na tym zyskać? A jest już w stanie pracować?
Pepper: Sprawdzę za chwilę
Gene: No dobrze. Tylko, dlatego, że mnie przekonałaś, nie otrzymacie kary... Chcę wiedzieć od razu, czy zaczną współpracę
Tony: Mogę już
Gene: Nie. Muszę mieć pewność, że nie umrzesz, zanim zdobędę wszystkie pierścienie Makluan... Zabierz go!
Pepper: Dobrze
Gene: A ty masz dalej pracować!

Howard niechętnie powrócił do przymusowego wysiłku intelektualnego, a Tony również nie chciał przesiadywać kolejnej godziny w lecznicy. Jednak Pepper musiała mu zrobić badania. Prosiła, żeby położył się na łóżku i chwyciła do ręki nożyczki. Chłopak znowu się bał. Nawet nie przyszłoby mu do głowy, że chce nimi przeciąć bandaże owinięte wokół klatki piersiowej, skąd przebijało się niebieskie światło implantu. Zauważyła rany, które nadal nie chciały się zabliźnić. Ten fakt wolała pominąć, ale niepokój na jej twarzy sam zdradzał ukrywanie prawdy. Jednak najgorsze było odkrycie kolejnych odłamków metalu. Postanowiła zaryzykować. Dla wolności chciała pozwolić Tony'emu na poszukiwania.

8. Boisz się?

0 | Skomentuj

Pepper opatrzyła mu plecy, które musiała spryskać środkiem dezynfekującym. Tony syknął z bólu, lecz jakoś przeżył. Dziewczyna starała się być delikatna. Jednak głębokość ran jej na to nie pozwalała.

Tony: Muszę... mu... pomóc
Pepper: Na razie leż... Zresztą, chyba muszę ci coś wyjaśnić
Tony: Mów
Pepper: Wszczepiłam ci implant, który pobudza twoje serce do działania. Niestety, ale ma jedną wadę
Tony: Jaką?
Pepper: Przez tydzień zdoła cię utrzymać przy życiu
Tony: Ja... umieram?
Pepper: Przepraszam, że dopiero ci teraz o tym mówię. Powinieneś wiedzieć
Tony: Rozumiem
Pepper: Nałożyłam opatrunek i masz się nie ruszać

Ruda chwyciła za strzykawkę, aż chłopak zaczął powoli wpadać w panikę.

Pepper: Boisz się igieł? Taki duży chłopczyk, a ma takiego stracha?
Tony: Nie... ufam... ci
Pepper: Ranisz, wiesz? Uratowałam ci życie. Próbuję cię chronić, a ty jesteś niewdzięczny. Mogłam w ogóle się tobą nie zajmować i zginąć
Tony: Przepraszam... Chciałem... powiedzieć...
Pepper: Co?
Tony: Nie... wiem... czy... on... tobie... czegoś... nie kazał
Pepper: Nie martw się. Poczujesz lekkie ukłucie, a  Gene cię nie zabije... Jeszcze nie... Zrelaksuj się i pomyśl o czymś miłym

Tony odwrócił głowę, próbując nie myśleć o igle. Zaczął widzieć wspomnienia swojej mamy, że uronił jedną łzę. Ona to zauważyła, ale chciała mu jakoś uśmierzyć ból. Wstrzyknęła przez ramię środek nasenny. Nie powiedziała, co z nim dalej będzie. Gene kazał jej uśpić chłopaka, by znowu szantażować Howarda. Właśnie odwiedził go po raz kolejny, patrząc zachwycony, że w końcu zaczął pracować.

Gene: I tak trzymaj. Zdobędę wszystkie pierścienie, a zwrócę wam wszystkim wolność
Howard: Zrobię wszystko, co chcesz, jeśli to ma ocalić Tony'ego
Gene: Pepper świetnie się nim zajmuje. Za góra dwa dni, twój syn stanie na nogi, choć o pełnej sprawności mógłby jedynie pomarzyć... Wracaj do roboty, ale masz coś do zjedzenia

Wrzucił mu do klatki kromkę chleba, bo raczej nie tknąłby ryżu. Mężczyzna z trudem próbował przydać się Mandarynowi. Jednak, gdyby był w innej sytuacji, na pewno Khan stałby się jedynie wspomnieniem.
Trzy godziny później, Tony się obudził i wstał z łóżka. Żaden ból go nie zatrzymywał. Po prostu bardzo chciał zobaczyć się z ojcem.

Pepper: Miałeś się nigdzie nie ruszać
Tony: Pozwól mi... Chcę... zobaczyć... tatę
Pepper: Tylko na chwilę, bo jeszcze nie wydobrzałeś

Ostrożnie podniosła go z łóżka, podtrzymując, by nie upadł.
© Mrs Black | WS X X X