**Tony**
Nie mogłem zużyć pozostałej ilości energii. W obecnym stanie, to było zabójcze. Jednak Mr. Fix sam rozpoczął atak. Trafił we mnie z działa mikrofalowego, aż uderzyłem o skrzynię. Przez mgłę miałem zaburzoną widoczność, ale zdołałem wystrzelić serię mini rakiet, które na chwilę go spowolniły.
Mr. Fix: Wiedziałem, że przetrwasz starcie z Viper i wylądujesz tutaj bez energii. Lepiej poddaj się, a twoja śmierć będzie szybka oraz bezbolesna
Ponownie uderzył z broni, lecz zdołałem rozproszyć promienie za pomocą pola siłowego. Trwało to zaledwie trzy sekundy. Po raz kolejny upadłem na kontener. Słabłem z każdą próbą ataku. Mogłem dać wygraną przeciwnikowi. Mogłem, a nie zrobiłem tego. Zaryzykowałem na atak z unibeamu.
Gdy miałem uderzyć z napierśnika, oberwałem tak mocno, aż funkcje wyświetliły się na czerwono. Poczułem piekielny ból głowy. Czułem krew, która spływała z czoła.
[[Uwaga. Wykryto groźny uraz głowy. Zalecana jest konsultacja medyczna]]
Tony: Nie teraz, JARVIS... JARVIS? Gdzie jest... Fix?
[[Przeciwnik doznał utraty przytomności]]
Tony: Przecież... nie oberwał... Dziwne
Zdołałem wstać o własnych siłach, podchodząc do wroga. Szybko oprzytomniał, kiedy chwyciłem go za gardło.
Tony: Ty nasłałeś Viper?
Mr. Fix: Ja jej dałem tylko to, co potrzebowała
Tony: Policja cię... zgarnie za kilka... minut. Nie uciekaj
Mr. Fix: Jesteś tak słaby. Ekhm... A liczysz, że cię posłucham? Ucieknę i nigdy mnie nie znajdziecie
Wkurzyłem się, mierząc mu do głowy z rękawicy. Wystarczył jeden strzał. Groziłem śmiercią, na którą zasługiwał.
Mr. Fix: No strzelaj, skoro tak bardzo ci na tym zależy... Chyba nie stchórzysz, co?
Tony: Mógłbym zabić... takiego typka... jak ty, ale nie... Jesteś wolny
Mr. Fix: Źle robisz
Tony: Chcesz żyć? Lepiej nie... zmarnuj tego. Ekhm...
Mr. Fix: Żegnaj
Wcisnął jakiś przycisk na ramieniu, a moja zbroja została porażona. Musiałem się oddalić, by fala eksplozji nie dotknęła mnie po raz drugi. Jednak nie zdążyłem. Wszystko działo się tak szybko. Nie zapobiegłem wybuchowi. Fala wyrzuciła pancerz daleko od Mr. Fixa. Popełnił samobójstwo. Nie ukrywałem zdziwienia. Do tego nie mogłem wstać. Całe ciało było obolałe.
Tony: Komputer... przeskanuj... Szukaj... obrażeń
[[Wykryłem uraz głowy, kręgosłupa oraz klatki piersiowej]]
Tony: Co... z zasilaniem?
[[Poprzez użycie mocy w trakcie walki, zasilanie zapasowe wystarczy na jedną godzinę]]
Tony: Czyli... kiepsko
Z trudem łapałem oddech, walcząc o przetrwanie.
**Pepper**
Odnalazłam kolejny kawałek ze zbroi. Też od ręki. Zaczęłam martwić się na poważnie o Tony'ego. Rhodey starał się jakoś ukoić nerwy, a również niepokoił się o niego. Lightning zaprowadziła nas za kolejnym śladem energii, choć widoczność była słaba z winy zamglonego obrazu.
Rhodey: Kolejna część? Chyba musiał się rozbić
Pepper: Możliwe... Oby zdołał znieść czekanie na pomoc
Rhodey: Tony da radę. Bez względu, jak bardzo byłoby źle, poradzi sobie... Pepper, ja też się boję, że walczył z kimś i mógł zostać poważnie ranny, ale wiem jedno
Pepper: Co takiego? Że będzie dobrze? To nie działa!
Rhodey: Nie to chciałem powiedzieć. Po prostu trzeba myśleć pozytywnie
Pepper: Tony, gdzie jesteś? Błagam... Pomóż nam ciebie odnaleźć
Lightning: Chyba coś mam. Jest niedaleko
Rhodey: Jak bardzo?
Lightning: Dwa kilometry dalej
Pepper: Żyje?
Lightning: Skoro go wyczuwam, to na pewno tak jest
Rhodey: No dobra... Chodźmy tam
Przeszliśmy do wyznaczonego miejsca. Zamiast zaginionego odnaleźliśmy kolejny fragment metalu i kogoś jeszcze. Mr. Fix? To musiał być on. Nikt inny nie posiadał cybernetycznego oka. Nie wiedziałam, co o tym myśleć. Gdybym miała zbroję, z łatwością odnalazłabym męża.
Rhodey: Nie żyje
Lightning: Są ślady walki, więc musieli ze sobą walczyć. Ten gościu rozwalił się i raczej widać, że wybuch wyrzucił dalej Iron Mana
Pepper: Tony...
Rhodey: Ej! Jesteśmy coraz bliżej. Wkrótce dowiemy się, do czego doszło
Lightning: Walczyli niedawno. Blaszak jest gdzieś blisko
Poszliśmy za nią, bo nadal wykrywała energię życiową Tony'ego. Próbowałam myśleć pozytywnie. Nie wychodziło mi to. Na drodze natrafiliśmy na krople... krwi. Niedobrze. Był ranny. A może to nie jego krew? Niebawem poznamy prawdę.
Rhodey: Widzę go!
Pepper: Tony!
Natychmiast podbiegłam do czegoś na kształt pancerza, co ledwo się trzymał w całości. Otworzyłam hełm, przyglądając się twarzy ukochanego. Nie reagował na wołanie, a był przytomny. Niczego nie czułam. Co się z nim działo?
Rhodey: Musimy zabrać Tony'ego do szpitala. Tam mu pomogą
Pepper: Nie znosi tego miejsca
Rhodey: W zbrojowni nie poskładamy go do kupy. Potrzebuje lekarza
Pepper: Dobra... Niech będzie
---**---
No i mamy nową Fazę. Dziesięć notek do rozpoczęcia przerwy, więc jeszcze trochę sobie poczytacie. Notki będą dziwne ze względu na dalsze wydarzenia.