Part 184: Przygotuj się na twarde lądowanie

0 | Skomentuj


**Pepper**


FRIDAY ponownie zrobiła skan, szukając latającego złomu, który w każdej chwili może się rozbić, bo Tony to taki “geniusz”, że musi walczyć nawet w zbroi bez odpowiedniego uzbrojenia. No idiota, a nie Iron Man. Po prostu idiota.
Godzinę później, udało się odnaleźć pancerz. Był w Stark International, a raczej gdzieś obok.


Pepper: Sprowadź go do zbrojowni


<<Błąd… Brak komunikacji z użytkownikiem>>


Pepper: Naprawdę masz zamiar jeszcze się pytać o jego zdanie? Chrzań to i weź tu zbroję!


<<Odmowa… Zbroja nie jest w stanie włączyć autopilota. Ta funkcja została uszkodzona>>


Pepper: Ech! A wiesz może, czy coś mu grozi? W jakim jest stanie?


<<Moc gwałtownie spada i w każdej chwili może zejść na rezerwy>>


Pepper: Nie! Nie ma mowy! FRIDAY, daj mi jakąś latającą puszkę, która się nie rozbije


<<Nie mogę tobie na to pozwolić. Bez poznania oprogramowania, będziesz zagrożona, a mój twórca nakazał mi ciebie chronić>>


Pepper: O! Jakie to urocze, a teraz dawaj tej szmelc!


<<Nie>>


Pepper: Kurwa!


**Tony**


Ktoś stale próbował mnie namierzyć i po raz drugi pojawia się sygnatura młodego Stane’a. Musiałem szybko się z nim rozprawić, bo wcześniej straciłem moc na sam lot. Pancerz testowy bardziej marnował energię, więc długo sobie nie powalczę.
Nagle zbroja zatrzymała się w powietrzu.


Tony: Co się dzieje?


<<Błąd… Niezdolność lotu. Proszę przygotować się na twarde lądowanie>>


Tony: Przygotować się?! Jak?!


Pepper: Tony, masz wracać! W tej chwili!


Tony: Pepper?


Nie mogłem jej słyszeć, bo wyłączyłem kontakt z bazą, choć informacje o stanie zbroi w jakiś sposób przyjmowałem. Zacząłem spadać na sam dół. Nie byłem w stanie uruchomić silników. Jednak nie spodziewałem się, że drugi Iron Man mnie znajdzie. Chwycił za rękę i rzucił z wielkim hukiem do ślepego zaułka. Powoli wstawałem, ruszając do ataku. Zacząłem strzelać z repulsorów, a ten jedynie się śmiał, używając skumulowanej energii do unibeamu. Za pomocą pola siłowego starałem się obronić. Jednak pole pękło, aż mocno oberwałem, leżąc przy ścianie.
Znowu wymierzałem kolejny cios, lecz szybko został powstrzymany jednym uderzeniem z rękawicy. Traciłem siły. Moc spadała do rezerw.


Ezekiel: Jesteś uparty, bo nie wiesz, kiedy trzeba się poddać. Wiem, że już nie zdołasz mnie zaatakować, bo w tej kupie złomu masz tylko szansę na szybką śmierć
Tony: Nie… do… cze… kanie… twoje
Ezekiel: Czas z tobą skończyć


Gdy miał użyć skumulowanej energii, zauważył agentów SHIELD, usiłujących dorwać Blizzarda. Zrezygnował z ataku i odleciał. Przestraszył się ich? To i tak nie ma znaczenia, jeśli nie wrócę do bazy. Włączyłem ponownie komunikację. Teraz krzyki Pep były prawdziwe.


**Katrine**


Zostałam uratowana przez Iron Mana. Może ojciec przestanie tak dręczyć Matta. Ostatnio zrzucił go z okna, ale i tak przeżył. Nie bardzo pamiętałam, jak to zrobił, ale na pewno nie umarł. Do tego byłam całkowicie przekonana.
Nudziło mi się w podziemnym mieście. Nie mogłam z nikim porozmawiać. Czułam się obca. Chciałabym zobaczyć się z chłopakiem. Jak na zawołanie zaczął dzwonić telefon. Postanowiłam odebrać.


Matt: Katrine, gdzie jesteś? Szukam tego miasta, w którym siedzisz. Pomożesz mi je odkryć?
Katrine: A jednak miałam rację, że żyjesz… Coś nie tak?
Matt: Nie wiem, czy pamiętasz, ale jutro szkoła organizuje wycieczkę
Katrine: Zrezygnowali z balu?
Matt: Raczej już dawno, ale wrócisz do Akademii Jutra?
Katrine: Bardzo tego chcę. Tylko jest malutki problem
Matt: Twój ojciec
Duch: KATRINE, Z KIM ROZMAWIASZ?
Katrine: Z PRZYJACIÓŁKĄ
Duch: NA PEWNO?
Katrine: TAK I PRZESTAŃ MNIE KONTROLOWAĆ… Wybacz, Matt. Po prostu on wierzy w twoją śmierć
Matt: Wszyscy chcą mnie zabić przez to, że miałem ojca Iron Mana
Katrine: Który uratował mi życie
Matt: Niemożliwe… Mój ojciec nie żyje
Katrine: Też tak myślałam… Napiszę ci SMS-em położenie przejścia do miasta
Matt: Dzięki
Duch: KATRINE

Szybko rozłączyłam się, bo tata miał zamiar wejść do pokoju. Położyłam się na łóżku, udając czytanie książki, choć tak naprawdę ukrywałam za nią swój telefon. Wysłałam wiadomość, a on nadal wpatrywał się we mnie i chyba miał zamiar ze mną porozmawiać. Oby nie odkrył tego małego kłamstwa, ale o wycieczce szkolnej mogę mu powiedzieć.

Part 183: To nie jest twoje miejsce

0 | Skomentuj

**Ivy**

Nie wiedziałam, od czego zacząć. Niby go nie zanudzę, bo na lekcjach historii był aktywny. Pomyślałam, by powiedzieć mu, skąd zainteresowanie wojskiem. Przecież nie bez powodu szkolę facetów w sektorze. Takie były zasady w Akademii. Kobieta nie może trenować kadetów o swojej płci, żeby nie dawała forów. Stąd zostałam wyznaczona do męskiego sektora.

Gen. Stone: Co chcesz wiedzieć?
Rhodey: Dlaczego akurat chciałaś pójść do wojska? Skąd taki pomysł?
Gen. Stone: Dobrze, że o to pytasz. Właśnie chciałam od tego zacząć... Nie przeraź się, ale jestem starsza od ciebie. W tym roku skończyłam 26 lat
Rhodey: Wow! Nawet nie przypuszczałbym tak ogromnego wieku
Gen. Stone: Dlatego zyskałam więcej doświadczenia, niż ty jako War Machine... No dobra. Wszystko zaczęło się, gdy miałam 10 lat. Mój ojciec zainteresował mnie wojskiem, że nawet zaczął szkolenie w walce na gołe pięści. Zawsze byłam uparta i chciałam wygrać, ale z takim małym ciałem często przegrywałam. Jednak później dorosłam. Poszłam do drugiej szkoły, gdzie zrodziła się ciekawość. Na każdej lekcji słuchałam nauczyciela o jego doświadczeniach wojennych. To mi dało do zrozumienia, że będę bronić kraju w razie wybuchu konfliktu. Niestety, ale nie wszystko było takie kolorowe. Mieszkałam w niewielkim mieście i nie spodziewałam się strzelaniny na ulicy. Szybko schroniłam się w domu z tatą. Schowaliśmy się w schronie, czekając na koniec ataku. Nie byłam cierpliwa tak czekać i uciekłam, szukając mamy. Nie wróciła do nas i chciałam ją, jak najszybciej odnaleźć. Bałam się, że coś jej zrobili. Ten strach mną kierował podczas dalszych poszukiwań. Żaden z żołnierzy niezbyt zwracał na mnie uwagę, więc mogłam krzyczeć bez przerwy... Może już przejdę do sedna, dobra? Po długim szukaniu, w końcu się odnalazła. Leżała postrzelona niedaleko mojej szkoły. Poprzysięgłam sobie tamtego dnia, że będę decydować o losie wojny, żeby nie było niewinnych ofiar. Ona znalazła się w złym miejscu i czasie... I co? Słuchałeś mnie do końca?
Rhodey: No pewnie i jestem w szoku. Nie wiedziałem, że przeżyłaś wojnę na własnej skórze
Gen. Stone: Miałam zaledwie 12 lat, gdy straciłam mamę. Ty chociaż masz obojga rodziców
Rhodey: Ale ojciec rzadko wraca do domu. Często lata po świecie jako pilot wojskowy
Gen. Stone: A dlaczego ty chcesz służyć w wojsku? Nie uważasz, że to miejsce nie jest dla ciebie?
Rhodey: Zawsze chciałem mieć wpływ na losy świata
Gen. Stone: Przecież w zbroi sam zmieniasz świat. Nie widzisz tego?
Rhodey: Może
Gen. Stone: Powinieneś wrócić do domu
Rhodey: Serio? Chwila... To jakiś podstęp?
Gen. Stone: Mówię prawdę... Co mam jeszcze zrobić, aby udowodnić swoje słowa?
Rhodey: Już nic

Na chwilę zamilknął, ale pewną część mamy za sobą. Powiedziałam mu o swojej motywacji. Jeśli zgłosił się do Akademii Wojskowej ze względu na chęć zmiany świata, popełnił duży błąd, przylatując tutaj.

~*Cztery godziny później*~

**Pepper**

Wstałam o dziewiątej i nie leżałam na ziemi, co było dla mnie dziwne. Matt zniknął, a Tony za nim. FRIDAY coś musi wiedzieć, ale najpierw potrzebowałam połknąć aspirynę na ból głowy. Czy ja się w coś uderzyłam, kiedy spałam? Pamiętałam jedynie, że Tony był nieprzytomny przez porażenie prądem. Gdzie on teraz jest? Zbroja nie została ruszona. Czyli nie mam powodów do zmartwień.
Wyjęłam z apteczki tabletkę, popijając ją wodą. Powoli ból przechodził, ale za cholerę nie mogłam sobie przypomnieć, skąd taki objaw. No raczej w ciąży nie jestem. Chyba, że z powietrzem.

Pepper: FRIDAY, widziałaś gdzieś Tony'ego?

<<Poleciał na misję>>

Pepper: Ale... Ale jak? Przecież zbroja leży tutaj

<<Wziął pancerz testowy>>

Pepper: Co to jest?

<<Wykorzystuje ją do sprawdzania nowych ulepszeń dla obecnej zbroi. Nie jest zbyt sprawna w walce, ale raczej nie zginie... Gdyby coś się działo, to jedynie straciłby nad nią sterowność i rozbiłby się o jakiś śmietnik>>

Pepper: To po jaką kurwa cholerę brał taki szmelc?! Istny samobójca! I pozwoliłaś mu lecieć w takim stanie?

<<Systemy medyczne nie wykryły żadnych uszkodzeń>>

Pepper: Żadnych?! Halo! Pokopał go prąd!

<<To prawda, ale żyje>>

Pepper: Co to za odpowiedź?! Masz natychmiast sprowadzić tego dekla do zbrojowni, bo nie ręczę za siebie!

<<Wróci na pewno>>

Usiadłam na fotel, próbując nawiązać z nim kontakt. Zbroja wcześniej była na Times Square, ale później straciłam jej sygnaturę. Komputer również nie zdołał znaleźć pancerza. Gdzie on jest?

<<Brak lokalizacji Iron Mana. Nieznanie położenie>>

Pepper: Tyle sama wiem... Jak to się stało?

<<Pancerz testowy nie został przygotowany do walki>>

Tony: To niech on będzie przygotowany na porządny łomot

---***---

Oficjalnie mamy połowę opowiadania. Pozostało 183 notki do końca. Uwierzycie? Musimy wytrwać :)

Part 182: Ona nie istnieje

0 | Skomentuj

**Pepper**

Nigdy nie byłam cierpliwa. Kolejne minuty mijały, a ja coraz bardziej się bałam o męża i dzieci. Na moje oko zniknęły dwie godziny temu i nadal nie wróciły. Czekałam dalej, bo raczej Strażnik nie zostawi ich tam na stałe. Miał im tylko pokazać planetę i nic poza tym.
Gdy chciałam sprawdzić stan Tony'ego, pojawił się kolejny błysk. Na szczęście nie pochodził z implantu, lecz ten był oznaką teleportacji. Zauważyłam jaszczura z Mattem. Nie miałam z nim kontaktu. Utrzymywał się nieprzytomny.

Pepper: Czemu tak długo? Gdzie Lily?
Strażnik: Nie mogłem jej pomóc, ale dla ich ojca jeszcze jest nadzieja
Pepper: Tony... umiera?
Strażnik: Potrzebuje mieć zasilone urządzenie na czas

Podszedł do niego i położył dłoń na implancie. Widziałam, jak wysyła jakąś energię, która naładowała w pełni mechanizm. Tony zaczął reagować, mrugając oczami, aż gwałtownie się obudził, oddychając. Próbowała go uspokoić, więc przytuliłam się do niego.

Pepper: Dziękuję
Strażnik: Miło było was poznać

Poczułam, jak dotyka mojego ramienia, głowy, a następnie serca, aż upadłam na podłogę, zaś z nim zrobił to samo. Zaczęłam pogrążać się w ciemności, tracąc wspomnienia.

~*Następnego dnia*~

**Tony**

Obudziłem się o piątej rano. Zbyt wcześnie na jakąkolwiek akcję. Nie dość, że odczuwałem silny ból w klatce piersiowej, to jeszcze bolała mnie makówka. Matt leżał na ziemi obok Pep. Co się stało? Niczego nie rozumiałem. Musiałem jakoś zaradzić na ból. Powoli wstawałem z kanapy, lecz szybko upadłem. Swoim kalectwem obudziłem Matta. Wiedział, czego potrzebowałam i podał mi morfinę.

Tony: Dzięki, Matt... Wybacz, że cię obudziłem
Matt: W porządku. I tak nie spałem
Tony: Miałeś jakiś koszmar?
Matt: Nie, ale chcę zobaczyć się z Katrine
Tony: Ostatnio ją widziałem, jak wyjeżdżała z miasta
Matt: Znajdę ją
Tony: Jak chcesz to zrobić?
Matt: FRIDAY mi pomoże
Tony: No właśnie... FRIDAY?

<<Witaj wśród żywych, Tony. W czym mogę ci pomóc?>>

Tony: Czy ktoś był w zbrojowni?

<<Nie wykryłam żadnych innych oznak życia poza Pepper, tobą i Mattem>>

Tony: Poszukaj Katrine

<<Szukanie... Znalazłam jedną osobę, pasującą do poszukiwanej. Katrine Ghost jest pod Nowym Jorkiem

Tony. Matt: JAK TO POD?

<<Znajduje się w podziemnym mieście>>

Tony: Takie coś jeszcze istnieje?

<<Tak... Uwaga. Wykryto wroga na Times Square>>

Tony: Kto?

<<Ezekiel Stane>>

Matt: Tato, nigdzie nie lecisz. Nie jesteś w stanie walczyć
Tony: Poradzę sobie
Matt: Mama nas zabije!
Tony: Nikt tu nie umrze, jasne?
Matt: Uważaj na siebie
Tony: Ty również

Po pożegnaniu się z synem, chwyciłem Pepper z podłogi i położyłem na kanapie, przykrywając kocem. Jeśli Ezekiel znowu chce zaatakować firmę, to mu tak łatwo nie odpuszczę. Zbroja wciąż nie była naprawiona. Musiałem wziąć pancerz testowy. Miał podstawowe wyposażenie i spełniał najważniejsze funkcje. Musiałem poznać jego plany, bo na kolejne kopiowanie mojego projektu nie pozwolę. Iron Man może być tylko jeden.
Gdy znalazłem się na miejscu, nikogo tam nie było. Komputer musiał się pomylić lub po prostu wpadłem, jak idiota w pułapkę.

**Ivy**

Powoli otwierałam oczy. Czułam ból w kręgosłupie, czego wina leżała przy spaniu na biurku w samej bieliźnie. Nadal nie mogłam sobie uświadomić dwóch istotnych faktów. Rhodey to War Machine i dobrowolnie kochał się ze mną.
Wstałam na nogi, ubierając się w mundur. Już pięć minut po piątej, a ja jeszcze nie poszłam budzić kadetów. Jednak jeden z nich zaczął przytomnieć.

Gen. Stone: Jak się spało?
Rhodey: Au! Nie czuję kości! Co ty mi zrobiłaś?!
Gen. Stone: Ja nic, ale tobie należą się gratulacje
Rhodey: Za co?
Gen. Stone: Oj! Zaszalałeś ostatniej nocy
Rhodey: Coś tam kojarzę
Gen. Stone: Jesteś War Machine?
Rhodey: Przecież już mówiłem, że tak
Gen. Stone: A kochasz mnie?
Rhodey: Słucham?
Gen. Stone: Wczoraj tak powiedziałeś, a dzisiaj? Nadal coś czujesz do mnie?
Rhodey: Chyba tak... Może powiesz kilka słów o sobie, skoro o mnie tyle wiesz
Gen. Stone: Zgoda i mam nadzieję, że cię nie zanudzę... Spałeś kiedyś na lekcji historii?
Rhodey: Nigdy
Gen. Stone: To dobrze o tobie świadczy

Part 181: Pora się pożegnać po raz ostatni

0 | Skomentuj
**Matt**

Strażnik przygotował wszystko, co było potrzebne do rytuału. Razem z siostrą przenieśliśmy się na wyznaczone miejsce. Jeszcze mieliśmy czas się pożegnać. Wolałbym, żeby nie traciła życia. Może jedynie o niej zapomnę? Przynajmniej nie popełnię zbrodni. Ostatnia szansa na wycofanie się. Nie zrobiłem tego, upierając się dalej przy rezygnacji z dziedzictwa Makluan.

Lily: Dlaczego powiedziałeś, że mogę umrzeć? Zabijesz mnie?
Matt: Podobno taka jest cena odrodzenia w poprzednim wcieleniu... Lily, ja nie chcę tak żyć. Wolę być śmiertelnikiem
Lily: Czyli widzimy się po raz ostatni?
Matt: Na to wygląda... Jesteś zła?
Lily: Już nie, bo wiem, dla kogo jesteś w stanie tyle poświęcić
Matt: Byłaś kochaną siostrą
Lily: A ty moim bratem, który zawsze ratował mi życie
Matt: Raz mogłaś je stracić przez...
Lily: Skończ się obwiniać, Matt
Matt: Już niczego nie cofnę
Lily: Życie tobie powodzenia z Katrine
Matt: Dzięki

Przytuliłem ją, żeby definitywnie się z nią pożegnać. Kilka łez wypłynęło z naszych oczu. Czy będę w stanie żyć bez Lily? Warte jest poświęcenie do powrotu bycia człowiekiem? Nie byłem w stanie nic więcej powiedzieć. Rytuał został rozpoczęty.
Oboje leżeliśmy na podłodze oddaleni od siebie. Jaszczur dotknął mojego ciała, wysysając moc wraz z energią życiową. Nie potrafiłem powstrzymać się od krzyku. To trwało zaledwie kilka minut, aż poczułem się, jak nieboszczyk. Umarłem na chwilę, bo znowu się obudziłem. Lekko otwierałem oczy, widząc zanik łusek i pazurów. Powoli odzyskiwałem życie, a w pomieszczeniu rozległ się inny krzyk. Lily też cierpiała. Zauważyłem, że Opiekun dał jej całą noc, którą mi odebrał. Ona nie była w stanie tego znieść. To ją zabijało.
Nagle uniosła się w powietrzu, a wokół niej była błękitna aura. W jednej chwili dostrzegłem, jak pęka od środka.

Matt: Lily, nie!
Strażnik: Ofiara była konieczna

Gdy upadła, podszedłem sprawdzić, czy nadal oddycha. Skóra pokryła się bladym kolorem, zaś oczy zrobiły się czerwone. Zdołała wypowiedzieć kilka pojedynczych słów.

Lily: Żegnaj... Matt. Dawny... bracie
Matt: Nie, Lily! Nie możesz odejść! Walcz!
Strażnik: Na to już za późno

Później całkowicie się rozpadła na fragmenty. Straciłem siostrę, którą kochałem. Dbałem o nią, a dla własnych celów ją zabiłem. I to była wyłącznie moja wina, że zginęła. Płakałem nad resztkami ciała i zacząłem żałować podjętej decyzji.
Gdy chciałem o coś zapytać, poczułem czyjś dotyk na ramieniu, później na głowie, aż na sercu. Nie mogłem się ruszyć.

Strażnik: Musisz zapomnieć, kim dla ciebie była, a o Maklu-4 i moich przodkach nic nie wiesz

Ścisnął bardziej moje serce, aż straciłem przytomność. Pogrążyłem się w ciemności, tracąc wspomnienia.

**Pepper**

Położyłam Tony'ego na kanapie. Chwycił za ładowarkę i przez chwilę zaczął się nad czymś zastanawiać. Pewnie myślał, by lecieć na jakąś wariacką misję. Dzieci nadal nie wróciły. Martwiłam się, że nigdy do nas nie wrócą.
Kiedy chciałam sprawdzić, czy mogły być w swoich pokojach, zauważyłam błysk. Z ładowarki poszło spięcie, a Tony od razu padł, nie dając żadnych oznak życia.

Pepper: Tony, ocknij się! Proszę cię... Powiedz coś!

Odsunęłam szybko kabel i wtedy zauważyłam prawdziwą przyczynę porażenia prądem. Wina leżała przy implancie. Sprawdziłam wszelkie odczyty z bransoletki. Słaby puls, ale oddychał. Szybko wyjęłam adrenalinę z apteczki, gdyby serce mogło się zatrzymać. Na razie obserwowałam.
Jednak spokój nie potrwał długo. Jego organ bił zbyt szybko, że mogło dojść do zaprzestania działania. Nie mogłam dłużej zwlekać z zadzwonieniem po lekarza. Na szczęście miał czas.

Dr Yinsen: Słucham cię, Pepper. Co się dzieje?
Pepper: Skąd pan wiedział, kto dzwonił?
Dr Yinsen: Zgadywałem
Pepper: "Zgadywałem"... No jasne
Dr Yinsen: Chodzi o Tony'ego, czy ktoś inny ucierpiał?
Pepper: Tony doznał porażenia prądem przez implant. Coś z nim robił i...
Dr Yinsen: Czekaj... Możesz powtórzysz? Jak to porażenie? Jest przytomny?
Pepper: Nie, a serce w każdej chwili może przestać pracować. Mam adrenalinę w pogotowiu
Dr Yinsen: Czy on zwariował?! Czemu szperał przy implancie?!
Pepper: Został ranny podczas ostatniej walki
Dr Yinsen: Słyszałem o tym w telewizji
Pepper: Musiał naładować implant i go "kopnął" prąd
Dr Yinsen: Jeśli naprawiał mechanizm, to pod żadnym pozorem nie używaj ładowarki
Pepper: To w jaki sposób mam zasilić...
Dr Yinsen: Nie rób tego
Pepper: Przecież...
Dr Yinsen: Nic się nie stanie. Zaufaj mi... Gdyby serce przestało bić, wbij adrenalinę. W razie kłopotów, dzwoń

Podziękowałam, a on sam rozłączył się. Czuwałam przy nim, siedząc obok kanapy. Gdyby bardziej mu się pogorszyło, od razu wzywam tu doktorka lub sama zabiorę Tony'ego do szpitala. Mam nadzieję, że nie będzie takiej potrzeby. Zawsze jakoś dawał radę, bo walczył. Walczył dla nas.

BONUS#13: Scenariusz z serialu (oryginalnie z odcinka): Maskarada

0 | Skomentuj

Odcinek 11: Maskarada


1
00:00:07,824 --> 00:00:11,787
To.. to było mojego taty.
Stało w jego biurze,

2
00:00:12,063 --> 00:00:14,755
a teraz Stane ma to w swojej
osobistej galerii sztuki.

3
00:00:14,983 --> 00:00:18,758
To jest...  po prostu ... złe
i niezgodne z prawem, co nie?

4
00:00:19,763 --> 00:00:20,993
Cóż, tak właściwie to

5
00:00:20,994 --> 00:00:22,786
należy do Stark International.

6
00:00:22,787 --> 00:00:25,976
Au, eee... Tak.

7
00:00:25,977 --> 00:00:28,959
Całkiem złe...
i niewłaściwe, ale zgodne z prawem.

8
00:00:29,381 --> 00:00:32,002
To dynastia Shang.

9
00:00:32,043 --> 00:00:34,212
Stworzyli je moi przodkowie.

10
00:00:34,213 --> 00:00:36,957
Powinny należeć do...
muzeum.

11
00:00:36,998 --> 00:00:39,536
Powinny być w muzeum.

12
00:00:39,537 --> 00:00:41,215
Albo chociaż u kogoś innego,

13
00:00:41,216 --> 00:00:42,976
kto wie, co posiada.

14
00:00:42,977 --> 00:00:44,859
Stane'a nie obchodzi sztuka.

15
00:00:44,860 --> 00:00:46,948
On lubi po prostu posiadać.

16
00:00:46,949 --> 00:00:48,422
Możemy się skupić?

17
00:00:48,423 --> 00:00:50,429
Mieliśmy sprawdzić, czy dzięki
tym artefaktom

18
00:00:50,430 --> 00:00:52,681
nie dowiemy się czegoś więcej o
pierścieniach Makluan.

19
00:00:52,682 --> 00:00:55,631
Powinniśmy pospieszyć się, bo
zaraz wpadniemy w kłopoty.

20
00:00:55,713 --> 00:00:58,272
Eee... Tony.

21
00:01:02,638 --> 00:01:05,500
Dobra. Zaraz mu powiem, co myślę

22
00:01:05,541 --> 00:01:08,530
I, i...
On się uśmiecha?

23
00:01:08,571 --> 00:01:11,356
Obadiah Stane nigdy tego nie robi.

24
00:01:11,438 --> 00:01:13,997
Gdzie są jego ochroniarze?

25
00:01:14,571 --> 00:01:16,494
Obadiah?

26
00:01:16,495 --> 00:01:18,132
Hej, Tony.

27
00:01:18,133 --> 00:01:20,918
Powinieneś stąd wyjść albo
przynajmniej...

28
00:01:21,000 --> 00:01:23,559
paść.

30
00:02:30,800 --> 00:02:32,218
Muszę coś zrobić.

31
00:02:32,219 --> 00:02:33,386
Co ty mówisz?!

32
00:02:33,387 --> 00:02:35,995
On ma broń! Siedź tu!

33
00:02:47,637 --> 00:02:49,723
Stój, śmieciu!

34
00:02:49,724 --> 00:02:51,851
Rzuć broń albo...

35
00:02:51,852 --> 00:02:54,460
Panie Stane?

36
00:02:54,481 --> 00:02:58,403
Sir, może...
Może powinien pan pójść z nami.

37
00:03:19,935 --> 00:03:22,856
Miło cię znowu widzieć, Tony.

38
00:03:27,968 --> 00:03:31,055
Co... to... było do diaska?

39
00:03:36,470 --> 00:03:38,355
Zobacz, jak bardzo się stara.

40
00:03:38,356 --> 00:03:40,182
Nie wymyka się podczas przerwy.

41
00:03:44,360 --> 00:03:46,214
-Ani nie idzie do łazienki na trzy
godziny.
-Chyba bierze szkołę na poważnie, prawda?

42
00:03:46,215 --> 00:03:48,823
Mimo mani zniszczenia Stane'a,
jestem z niego dumny.

43
00:03:54,144 --> 00:03:56,752
Powinni mówić o szaleństwie
Stane'a w radiu.

44
00:03:57,176 --> 00:03:59,784
Nie mogę się doczekać...

45
00:04:00,813 --> 00:04:04,008
Moment...  moment... Może teraz...
Nic.

46
00:04:04,580 --> 00:04:07,129
Ani słowa! Nie mogę
uwierzyć!

47
00:04:07,130 --> 00:04:08,854
Nic dziwnego.
Ma pieniądze.

48
00:04:08,855 --> 00:04:10,034
Zataił to.

49
00:04:10,035 --> 00:04:12,498
Ale tak w ogóle, po co to
zrobił?

50
00:04:12,499 --> 00:04:13,914
Dla ubezpieczenia?

51
00:04:13,915 --> 00:04:16,174
Ale tak osobiście?
Przy świadkach?

52
00:04:16,175 --> 00:04:18,781
Nie ma mowy. Znam kogoś, kto
może wiedzieć.

53
00:04:18,782 --> 00:04:21,390
Yyy... ona.

54
00:04:33,477 --> 00:04:36,085
Co ty tutaj robisz?

55
00:04:36,930 --> 00:04:39,538
Jem...
Z dala od motłochu.

56
00:04:39,603 --> 00:04:42,211
Sam spróbuj.

57
00:04:44,765 --> 00:04:46,119
Sushi?

58
00:04:46,120 --> 00:04:47,761
Eee... nie dzięki.

59
00:04:47,762 --> 00:04:50,162
Więc... jak się masz?

60
00:04:50,163 --> 00:04:52,009
Jak tam życie?

61
00:04:52,010 --> 00:04:53,731
Wszystko dobrze w domu?

62
00:04:53,732 --> 00:04:56,340
No wiesz... z tobą...
z twoim tatą?

63
00:04:56,425 --> 00:04:57,730
Mój tata?

64
00:04:57,731 --> 00:04:59,103
Skąd mam wiedzieć?

65
00:04:59,104 --> 00:05:01,128
Muszę się umawiać, żeby tylko
porozmawiać.

66
00:05:01,129 --> 00:05:02,242
Serio?

67
00:05:02,243 --> 00:05:04,459
Nie widziałaś go może zeszłej nocy?

68
00:05:04,460 --> 00:05:05,980
Nie robił nic niezwykłego?

69
00:05:05,981 --> 00:05:08,589
Słuchaj, nie chcę rozmawiać o moim
tacie, dobra?

70
00:05:08,748 --> 00:05:10,096
Powinniśmy mówić o nas.

71
00:05:10,097 --> 00:05:11,063
O nas?

72
00:05:11,064 --> 00:05:13,672
Tak myślałam,
może byśmy wyszli gdzieś wieczorem?

73
00:05:13,681 --> 00:05:16,289
Na przykład do klubu albo na
mój jacht.

74
00:05:17,685 --> 00:05:20,293
Pewnie... Może pójdziemy do galerii
sztuki?

75
00:05:20,751 --> 00:05:23,359
Powiedz, czy twój tata nie
ma takiej?

76
00:05:25,390 --> 00:05:27,092
Ach. Nudzisz mnie.

77
00:05:27,093 --> 00:05:28,537
Czy twój tata wspominał...

78
00:05:28,538 --> 00:05:30,606
Nuda!

79
00:05:32,330 --> 00:05:33,400
I?

80
00:05:33,401 --> 00:05:36,016
Ech... Zanudziłem ją?

81
00:05:36,017 --> 00:05:37,457
Jestem nudny?

82
00:05:37,458 --> 00:05:38,803
Chciałabym ją zanudzić...

83
00:05:38,804 --> 00:05:40,336
Tylko na śmierć.

84
00:05:40,337 --> 00:05:43,696
O! Powiedziałam to na głos, tak?

85
00:05:43,902 --> 00:05:45,565
Tony, gdybyś mnie pytał,

86
00:05:45,566 --> 00:05:48,174
radziłbym ci trochę poszpiegować.

87
00:05:55,304 --> 00:05:56,477
Jestem na miejscu.

88
00:05:56,478 --> 00:05:58,216
Widzisz wszystko?

89
00:05:58,217 --> 00:06:00,825
Taa... Nie wygląda tak, jak wczoraj,

90
00:06:00,837 --> 00:06:02,140
Jakby oszalał.

91
00:06:02,141 --> 00:06:03,709
<i>I co teraz? </i>

92
00:06:03,710 --> 00:06:06,239
<i>Powinniśmy się włamać do
komputera, żeby zobaczyć, co robi?</i>

93
00:06:06,240 --> 00:06:08,854
Stane wprowadził mnóstwo
nowych zabezpieczeń

94
00:06:09,043 --> 00:06:10,283
do systemów.

95
00:06:10,284 --> 00:06:12,892
Chyba zorientował się, że ktoś
go szpieguje.

96
00:06:13,009 --> 00:06:15,617
A mówiąc ktoś, myślę my.

97
00:06:16,368 --> 00:06:18,622
Gdybym go teraz nie szpiegował,

98
00:06:18,623 --> 00:06:20,168
powiedziałbym, że popadł w paranoję.

99
00:06:20,169 --> 00:06:22,777
Wprowadził nawet dźwiękoszczelne szyby.

100
00:06:22,804 --> 00:06:23,948
Moment...

101
00:06:23,949 --> 00:06:25,436
Coś się tam dzieje.

102
00:06:25,437 --> 00:06:26,617
Jest zdenerwowany.

103
00:06:26,618 --> 00:06:29,226
Komputerze, włącz system
rozpoznawania mowy z obrazu..

104
00:06:29,393 --> 00:06:31,334
Możemy czytać z ruchu warg.

105
00:06:31,335 --> 00:06:33,012
<i>Analiza</i>

106
00:06:33,013 --> 00:06:34,576
<i>Atak, gdzie?</i>

107
00:06:34,577 --> 00:06:37,185
<i>Przerzućcie wszystkich dostępnych
ludzi do tego garażu. Teraz.</i>

108
00:06:37,531 --> 00:06:39,263
Jakiego garażu?

109
00:06:39,264 --> 00:06:41,442
Może dostanę się do zewnętrznych
systemów bezpieczeństwa.

110
00:06:41,443 --> 00:06:43,247
I.. To jest to!

111
00:06:43,248 --> 00:06:45,856
<i>Alarmy są włączone
przy 136-tej Morton.</i>

112
00:06:45,985 --> 00:06:47,198
<i>Tam jest prywatny garaż</i>

113
00:06:47,199 --> 00:06:49,807
<i>używany przez Stane'a</i>

114
00:07:03,914 --> 00:07:05,374
Rhodey, widzisz to?

115
00:07:05,375 --> 00:07:07,983
Nie ma mowy, żeby Stane dostał się
tu pierwszy.

116
00:07:07,984 --> 00:07:10,083
<i>Może ma złego brata bliźniaka</i>

117
00:07:10,084 --> 00:07:12,640
<i>Albo dobrego w tym przypadku</i>

118
00:07:12,641 --> 00:07:13,730
Stane.

119
00:07:13,731 --> 00:07:15,728
Iron Man.

120
00:07:15,729 --> 00:07:17,544
Nie jesteś Obadiahem Stane.

121
00:07:17,545 --> 00:07:18,871
Kim jesteś?

122
00:07:18,872 --> 00:07:19,930
Dlaczego to robisz?

123
00:07:19,931 --> 00:07:21,342
To nie twoja sprawa,

124
00:07:21,343 --> 00:07:22,347
więc po prostu odejdź.

125
00:07:22,348 --> 00:07:24,956
Hej! Odłóż tę olbrzymią wyrzutnię
rakietową.

126
00:07:25,324 --> 00:07:27,932
Dzwonię na policję.

127
00:07:29,417 --> 00:07:32,025
Co?

128
00:07:34,791 --> 00:07:37,399
I kogo teraz policja zaaresztuje?

129
00:08:03,858 --> 00:08:05,169
Kim jesteś?

130
00:08:05,170 --> 00:08:07,462
Jak ty to...

131
00:08:07,463 --> 00:08:09,495
Nie żartuj.

132
00:08:09,496 --> 00:08:12,104
Co to maleństwo
może zrobić przeciwko...

133
00:08:18,579 --> 00:08:19,821
Tony.

134
00:08:19,822 --> 00:08:20,998
Tony, no dalej.

135
00:08:20,999 --> 00:08:22,680
Jesteś cały?

136
00:08:22,681 --> 00:08:24,395
Ach! Rhodey?

137
00:08:24,396 --> 00:08:26,361
Rhodey, czy to ty?

138
00:08:26,362 --> 00:08:27,994
Nie słyszę.

139
00:08:27,995 --> 00:08:29,923
Dzwoni mi w uszach.

140
00:08:29,924 --> 00:08:32,532
Ja... ech... dziewczyna w masce.

141
00:08:33,989 --> 00:08:35,358
Nie ma jej.

142
00:08:35,359 --> 00:08:36,806
Zgubiłem ją.

143
00:08:36,807 --> 00:08:38,248
<i>Zgubiłeś ją?</i>

144
00:08:38,249 --> 00:08:39,603
<i>Czyli kogo?</i>

145
00:08:39,604 --> 00:08:41,565
Tony, Tony!

146
00:08:41,566 --> 00:08:43,208
Obudź się.

147
00:08:43,209 --> 00:08:45,748
Ach! Rhodey, słuchaj!
Miałem ciężką noc!

148
00:08:45,749 --> 00:08:47,410
Nie idę do szkoły!

149
00:08:47,411 --> 00:08:50,019
A może do więzienia?

150
00:08:55,006 --> 00:08:57,614
Ja... Wysadziłem sklep z biżuterią?

151
00:08:57,794 --> 00:08:59,569
Tak... Między innymi.

152
00:08:59,570 --> 00:09:01,283
Najwyraźniej po tym, jak zasnąłeś
zeszłej nocy,

153
00:09:01,284 --> 00:09:03,374
popadłeś w szał zniszczenia.

154
00:09:03,375 --> 00:09:04,636
Nikomu nic się nie stało,

155
00:09:04,637 --> 00:09:07,245
ale Iron Man jest teraz poszukiwany.

156
00:09:07,343 --> 00:09:09,951
Śniadanie gotowe.

157
00:09:12,515 --> 00:09:16,191
W "Zbrodni i karze" mamy do czynienia
z motywem odwagi.

158
00:09:18,216 --> 00:09:20,824
Czy jesteśmy wystarczająco silni,
żeby stawić czoło karze,

159
00:09:21,007 --> 00:09:23,615
na którą zasługujemy?

160
00:09:24,195 --> 00:09:26,803
-Yyy...
-Musisz się uspokoić, Tony, bo
zaraz wybuchniesz.

161
00:09:26,877 --> 00:09:28,780
Policja z całą pewnością

162
00:09:28,782 --> 00:09:30,174
zaraz tu będzie.

163
00:09:30,175 --> 00:09:31,409
Jestem pewien!

164
00:09:31,410 --> 00:09:34,018
Policja nie wie, że jesteś Iron
Manem, geniuszu!

165
00:09:34,278 --> 00:09:36,886
O tak... Tak... Masz... Aaa!

166
00:09:42,225 --> 00:09:44,833
Łazienka jest wolna.

167
00:09:48,719 --> 00:09:50,238
Aaa! Nie wiem, jak złoczyńcy
z tym żyją.

168
00:09:50,239 --> 00:09:51,795
Jestem zestresowany.

169
00:09:51,796 --> 00:09:53,399
Chyba wszyscy to zauważyli,

170
00:09:53,400 --> 00:09:55,363
kiedy wybiegłeś z krzykiem z klasy.

171
00:09:55,364 --> 00:09:57,972
Pepper?

172
00:09:58,019 --> 00:09:59,455
Masz prawo zachować milczenie.

173
00:09:59,456 --> 00:10:01,349
Wszystko, co powiesz, może
zostać użyte...

174
00:10:01,350 --> 00:10:03,483
Pepper! To nie byłem ja!

175
00:10:03,484 --> 00:10:06,563
Ależ oczywiście, że nie!

176
00:10:07,002 --> 00:10:08,355
Wiedziałam, haha...

177
00:10:08,356 --> 00:10:09,873
Nie mogę uwierzyć, że się
nabrałeś.

178
00:10:09,874 --> 00:10:12,482
Ja tylko żartowałam!

179
00:10:14,098 --> 00:10:16,706
Ekhm... Więc... jeśli to nie ty...

180
00:10:17,020 --> 00:10:19,628
to kto?

181
00:10:21,405 --> 00:10:23,669
A może Maggia?

182
00:10:23,670 --> 00:10:25,806
Być może, ale A.I.M.
czy Mr. Fix,

183
00:10:25,807 --> 00:10:27,582
mają bardziej zaawansowany sprzęt.

184
00:10:27,583 --> 00:10:29,598
I czemu celem jest Stane?

185
00:10:29,599 --> 00:10:31,049
Może to szantaż?

186
00:10:31,050 --> 00:10:33,213
Sensory zbroi Iron Mana
przeskanowały maskę

187
00:10:33,214 --> 00:10:35,153
którą miała ta podszywaczka.

188
00:10:35,154 --> 00:10:37,829
Znalazłem coś w bazie Stark
International.

189
00:10:38,297 --> 00:10:41,058
Tony to pochodzi z sejfu.

190
00:10:41,366 --> 00:10:43,561
To był wynalazek twojego taty.

191
00:10:43,563 --> 00:10:44,776
Co?

192
00:10:44,777 --> 00:10:45,871
Wow.

193
00:10:45,872 --> 00:10:47,935
Maska może zeskanować dowolną
sylwetkę,

194
00:10:47,936 --> 00:10:50,544
a potem stworzyć hologram z
twardego światła wokół użytkownika.

195
00:10:50,898 --> 00:10:53,502
Potrafi także podrobić wybrany
głos.

196
00:10:53,503 --> 00:10:54,970
Całkiem niesamowite, nie?

197
00:10:54,971 --> 00:10:56,525
Co to robiło w sejfie?

198
00:10:56,526 --> 00:10:58,258
Kto wie?
Niektóre projekty znudziły się

199
00:10:58,259 --> 00:10:59,817
mojemu tacie.

200
00:10:59,818 --> 00:11:01,830
Ale jeśli Stane ją komuś sprzedał,

201
00:11:01,831 --> 00:11:03,741
czemu ktoś użył ją przeciwko niemu?

202
00:11:03,742 --> 00:11:05,894
O!  A może... ktoś ją ukradł?

203
00:11:05,895 --> 00:11:08,372
Możesz zrobić tylko jedno.

204
00:11:08,373 --> 00:11:12,583
Jeśli chcesz oczyścić swoje
imię, to znajdź... Eee...

205
00:11:12,820 --> 00:11:14,509
Kobietę Maskę...

206
00:11:14,510 --> 00:11:16,317
Maskette?

207
00:11:16,318 --> 00:11:17,968
Eee... Co powiesz na...

208
00:11:17,969 --> 00:11:19,398
Maskerę. Hę?

209
00:11:19,399 --> 00:11:22,007
Och... Czasem jesteście
tacy niemądrzy...

210
00:11:22,255 --> 00:11:27,945
A może by tak...
Madame Mask?

211
00:11:33,039 --> 00:11:34,254
<i>I co masz zamiar zrobić?</i>

212
00:11:34,255 --> 00:11:35,654
<i>Zapytać wszystkich w mieście,
czy są nią?</i>

213
00:11:35,655 --> 00:11:37,195
<i>"Cześć, przepraszam,</i>

214
00:11:37,196 --> 00:11:39,012
<i>czy jesteś może tak naprawdę
przestępczynią w przebraniu?"</i>

215
00:11:39,013 --> 00:11:40,108
<i>Dobry pomysł.</i>

216
00:11:40,109 --> 00:11:41,935
Nie, tak nie...
Ech.

217
00:11:41,936 --> 00:11:43,543
Cóż... Gdzie jest Rhodey?

218
00:11:43,544 --> 00:11:44,832
<i>Odrabia twoje lekcje z angielskiego</i>

219
00:11:44,833 --> 00:11:46,991
Nie przeszkadzaj mu.

220
00:11:46,992 --> 00:11:50,369
Tak naprawdę szukam sygnatury
energii maski.

221
00:11:50,687 --> 00:11:53,038
Będzie ciężko, ale co innego
mogę zrobić?

222
00:11:53,039 --> 00:11:55,647
Ooo, dużo dziś policji na mieście.

223
00:12:06,364 --> 00:12:08,848
Chyba mamy problem.

224
00:12:08,849 --> 00:12:10,409
Otoczyła mnie policja,

225
00:12:10,410 --> 00:12:14,042
która ma poważnie wyglądający
sprzęt.

226
00:12:14,602 --> 00:12:16,341
Sprzęt ze Starka.

227
00:12:16,342 --> 00:12:19,070
Stane... Stane dał policji broń, żeby
mnie upolowała.

229
00:12:21,171 --> 00:12:23,779
Pepper, niech Rhodey zaraz
do ciebie przyjdzie.

230
00:12:24,625 --> 00:12:27,753
<i>Iron Man, masz 10 sekund,
żeby się poddać,</i>

231
00:12:28,034 --> 00:12:30,092
<i>Bo inaczej zaczniemy strzelać.</i>

232
00:12:30,093 --> 00:12:31,710
Nie możesz walczyć z policją, Tony.

233
00:12:31,711 --> 00:12:32,941
Musisz uciec.

234
00:12:32,942 --> 00:12:34,314
Ona ma rację.

235
00:12:34,315 --> 00:12:36,923
Zmiataj stamtąd.

236
00:12:58,016 --> 00:12:59,642
Nie mogę ich zgubić.

237
00:12:59,643 --> 00:13:02,104
Może powinienem porozmawiać.
Przekonać ich, że jestem niewinny.

238
00:13:02,105 --> 00:13:03,732
<i>Eee, zacząłeś uciekać.</i>

239
00:13:03,733 --> 00:13:06,068
<i>Nie będą cię słuchać </i>

240
00:13:06,069 --> 00:13:08,990
Przepraszam, panowie...
Jestem...

241
00:13:10,993 --> 00:13:13,163
O, nie. Aaa!

242
00:13:17,208 --> 00:13:19,050
<i>Tony, Tony!</i>

243
00:13:19,051 --> 00:13:20,544
<i>Jesteś tam?</i>

244
00:13:20,545 --> 00:13:21,722
<i>Co się stało?</i>

245
00:13:21,723 --> 00:13:24,992
Ta... rzutka wywołała
impuls elektromagnetyczny,

246
00:13:25,158 --> 00:13:26,762
który wyłączył moje systemy
napędowe.

247
00:13:26,763 --> 00:13:28,231
Muszę stąd uciec.

248
00:13:28,232 --> 00:13:29,674
Jak?

249
00:13:29,675 --> 00:13:31,923
Masz na sobie zbroję.

250
00:13:31,924 --> 00:13:33,731
<i>Co chcesz zrobić? Biec?</i>

251
00:13:33,732 --> 00:13:36,340
Niekoniecznie.

252
00:13:50,799 --> 00:13:52,803
<i>W końcu to zrobiłeś, tak?</i>

253
00:13:52,804 --> 00:13:54,927
<i>Wbudowałeś rolki w zbroję?</i>

254
00:13:54,928 --> 00:13:56,326
To nie są zwykłe rolki.

255
00:13:56,327 --> 00:13:57,657
To są... rolki napędzane

256
00:13:57,658 --> 00:14:00,266
energią elektrostatyczną!

257
00:14:03,684 --> 00:14:05,516
Och! Tony, taki wstyd przed
policją!

258
00:14:05,517 --> 00:14:08,125
Może powinieneś dać się złapać?

259
00:14:19,023 --> 00:14:20,591
<i>Ładowanie systemów napędowych.</i>

260
00:14:20,592 --> 00:14:23,200
<i>Włączenie za około 11 sekund</i>

261
00:14:24,852 --> 00:14:27,460
Czas wracać do domu.

262
00:14:30,209 --> 00:14:32,817
Mam nadzieję, że zdążę.

263
00:14:38,273 --> 00:14:39,130
Co?!

264
00:14:39,132 --> 00:14:40,666
Dałem im wszystko, czego chcieli!

265
00:14:40,667 --> 00:14:41,878
Nawet go otoczyli!

266
00:14:41,879 --> 00:14:43,641
Jakim cudem im uciekł?!

267
00:14:43,642 --> 00:14:46,449
<i>Kimkolwiek jest Iron Man,
jest niezły.</i>

268
00:14:46,658 --> 00:14:47,914
<i>Policja nie jest wyszkolona do walki...</i>

269
00:14:47,915 --> 00:14:49,260
Starczy!

270
00:14:49,261 --> 00:14:51,869
Melduj mi o wszystkim, O'Brien!

271
00:14:52,745 --> 00:14:54,288
Tato?

272
00:14:54,289 --> 00:14:56,897
Nie mam dla ciebie czasu, Whitney.

273
00:14:57,558 --> 00:15:00,166
Ja- chciałam zapytać, co u ciebie
słychać.

274
00:15:00,693 --> 00:15:03,301
Po tym, co stało się z twoją galerią
i samochodami.

275
00:15:04,092 --> 00:15:06,789
Czy myślisz, że to
jest mój największy problem?

276
00:15:06,973 --> 00:15:09,050
Nie, nie, Ja tylko...

277
00:15:09,051 --> 00:15:11,758
Mam tutaj bardzo poważny kryzys,
Whitney!

278
00:15:11,935 --> 00:15:13,869
Połowa wynalazków z sejfu Starka

279
00:15:13,870 --> 00:15:14,967
została skradziona,

280
00:15:14,968 --> 00:15:16,434
inwestorzy tracą do mnie zaufanie,

281
00:15:16,435 --> 00:15:19,008
a Iron Man robi ze mnie głupka!

282
00:15:19,009 --> 00:15:22,545
Nie mam czasu dla ciebie i twoich
błahych problemów.

283
00:15:32,545 --> 00:15:34,860
Jeśli nawet utrata rzeczy, które
kochasz, nie zwalnia ci trochę czasu.

284
00:15:34,862 --> 00:15:37,802
Będę musiała pozbyć się wszystkiego
innego.

285
00:15:39,476 --> 00:15:42,084
Łącznie z  Iron Manem.

286
00:15:46,186 --> 00:15:48,663
Kot na drzewie.

287
00:15:48,664 --> 00:15:50,194
Zakłócenia spokoju.

288
00:15:50,195 --> 00:15:52,406
Niedaleko kobieta rodzi.

289
00:15:52,407 --> 00:15:53,969
Wypadek drogowy.

290
00:15:53,970 --> 00:15:55,662
Ooo! Mam!

291
00:15:55,663 --> 00:15:57,396
Ktoś widział niejakiego
Iron Mana

292
00:15:57,397 --> 00:16:00,005
<i>przy torach na Bronksie.</i>

293
00:16:01,903 --> 00:16:04,511
Wiecie co? Ale to fajna zabawa.

294
00:16:19,751 --> 00:16:21,505
To miejsce jest opuszczone.

295
00:16:21,506 --> 00:16:22,972
Nikogo tu nie ma.

296
00:16:22,973 --> 00:16:25,544
Może to jakiś fałszywy trop?

297
00:16:25,545 --> 00:16:26,978
Może.

298
00:16:26,979 --> 00:16:29,209
Moment...
Muszę coś sprawdzić.

299
00:16:29,210 --> 00:16:30,810
Podczerwień, nic.

300
00:16:30,811 --> 00:16:32,303
Promienie gamma,

301
00:16:32,305 --> 00:16:33,379
Nic.

302
00:16:33,380 --> 00:16:35,988
Ultrafiolet...
Whoa!

303
00:17:03,541 --> 00:17:04,971
<i>Tony! Wstawaj!</i>

304
00:17:04,972 --> 00:17:06,204
Serio, Pepper?!

305
00:17:06,206 --> 00:17:08,814
Na pewno nie powinienem
tu po prostu leżeć?

306
00:17:27,685 --> 00:17:30,293
Eee... Tony, twoje systemy
namierzające nie działają,

307
00:17:30,425 --> 00:17:32,791
czy zapomniałeś, jak celować?

308
00:17:32,792 --> 00:17:35,400
Hyy! To... To przez to, że ona jest
dziewczyną!

309
00:17:36,052 --> 00:17:38,136
-Au!
-Tony, jeśli zaraz jej czegoś nie zrobisz,

310
00:17:38,137 --> 00:17:40,745
przyrzekam, że przyjdę tam i
zrobię coś tobie!

311
00:17:40,895 --> 00:17:43,503
<i>Albo ty, albo ona!</i>

312
00:18:10,890 --> 00:18:13,498
Whoa. Dobra, zaraz się nią zajmę.

313
00:18:20,012 --> 00:18:21,305
Zniknęła.

314
00:18:21,306 --> 00:18:23,914
Nie widać jej,
a także nie wyświetla się na... Aaa!

315
00:18:29,617 --> 00:18:32,330
Systemy nie... repulsory nie
działają.

316
00:18:32,655 --> 00:18:35,298
Rhodey, możesz...
Halo?

317
00:18:35,874 --> 00:18:38,074
Halo!

318
00:18:38,075 --> 00:18:40,294
Dobra, komunikacja też nie działa.

319
00:18:40,295 --> 00:18:42,903
Świetnie.

320
00:18:49,024 --> 00:18:51,687
Przepraszam. Nic osobistego.

321
00:19:00,357 --> 00:19:03,297
<i>Ty w masce,
odejdź od Iron Mana!</i>

322
00:19:03,460 --> 00:19:06,068
<i>Zgarniemy was oboje!</i>

323
00:19:07,253 --> 00:19:09,861
Jest mój!

324
00:19:10,330 --> 00:19:12,938
Otwórzcie ogień.

326
00:19:29,183 --> 00:19:31,161
Ma pan ją, kapitanie?

327
00:19:31,162 --> 00:19:33,770
Oczywiście.

328
00:19:54,464 --> 00:19:56,565
Co... co się dzieje?

329
00:19:56,566 --> 00:19:57,879
Kto to jest?

330
00:19:57,880 --> 00:19:59,095
Nazywa się Madame Mask

331
00:19:59,096 --> 00:20:01,042
i może być kimkolwiek chce.

332
00:20:01,043 --> 00:20:02,925
To tak naprawdę ona odpowiada

333
00:20:02,926 --> 00:20:05,534
za ten bałagan w mieście. Nie ja.

334
00:20:05,716 --> 00:20:07,925
Wstrzymajcie ogień!
Wstrzymajcie ogień!

335
00:20:07,926 --> 00:20:09,865
Iron Man tak naprawdę nic
nie zrobił.

337
00:20:32,744 --> 00:20:35,352
Nie!

338
00:20:37,110 --> 00:20:39,718
To koniec, panienko.

339
00:20:40,174 --> 00:20:42,782
Whitney?

340
00:20:43,168 --> 00:20:44,827
<i>Nie widać ich</i>

341
00:20:44,828 --> 00:20:47,436
<i>Powtarzam, zniknęli.</i>

342
00:20:52,058 --> 00:20:54,666
Co cię tak śmieszy?

343
00:20:54,835 --> 00:20:57,443
Śmieszyłoby, gdyby nie było
tak żałosne.

344
00:20:57,500 --> 00:20:59,944
Kiedy zabierzesz mnie do nich,
pójdę do więzienia

345
00:20:59,945 --> 00:21:02,653
i mój ojciec wreszcie mnie zauważy.

346
00:21:03,172 --> 00:21:05,861
Powinnam była zrobić to na początku.

347
00:21:07,503 --> 00:21:09,016
Pozwalam ci odejść.

348
00:21:09,017 --> 00:21:11,081
Co? Dlaczego?

349
00:21:11,082 --> 00:21:13,147
Kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy,

350
00:21:13,149 --> 00:21:14,591
uratowałaś mnie, ryzykując życie.

351
00:21:14,592 --> 00:21:16,933
Wiem, że tak naprawdę jesteś
dobrym człowiekiem,

352
00:21:16,934 --> 00:21:19,542
ale jeśli to się powtórzy,

353
00:21:19,675 --> 00:21:21,416
doniosę na ciebie.

354
00:21:21,417 --> 00:21:24,025
Dziękuję.

355
00:21:29,613 --> 00:21:31,200
Co się stało?

356
00:21:31,201 --> 00:21:33,573
Cóż... Odzyskałem swoje dobre
imię.

357
00:21:33,574 --> 00:21:34,981
A co z Madame Mask?

358
00:21:34,982 --> 00:21:37,590
Ona... Ona uciekła.

359
00:21:38,412 --> 00:21:41,020
Nawet nie wiem, kim tak
naprawdę jest.

360
00:21:52,239 --> 00:21:54,235
Jest taka smutna.

361
00:21:54,236 --> 00:21:57,301
Chyba nasza panna doskonała
ma zły dzień.

362
00:21:57,643 --> 00:21:59,414
Taa... Może tata zmniejszył jej
kieszonkowe

363
00:21:59,415 --> 00:22:02,013
do miliona dolarów rocznie.

364
00:22:02,014 --> 00:22:04,789
Hej. To moja przyjaciółka, więc
przestańcie, dobra?

365
00:22:04,932 --> 00:22:06,715
Fakt, jest bogata, ale to nie znaczy,

366
00:22:06,716 --> 00:22:08,782
że nie ma kłopotów.

Part 180: Wojna cz.2

0 | Skomentuj

**Pepper**

Żądałam jakiś logicznych wyjaśnień. Nic nie mówił, zakładając opatrunki na ranę. Nie wiedziałam, jak mu wybić takie głupoty z głowy. Najgorsze było to, że w nie najlepszym momencie odezwał się alarm. Atak na Stark International, a do tego uaktywnił się Blizzard. Moja misja oraz innych agentów wciąż była w toku. Jednak teraz liczyło się dla mnie zdrowie Tony'ego.

Pepper: Nigdzie nie lecisz, rozumiesz? Musisz mi chyba coś powiedzieć
Tony: Pep... musiałem... to zrobić
Pepper: Dlaczego?
Tony: Byłem... ranny
Pepper: I to jest powód, by bawić się w operację? Oj! Ty raczej nie pamiętasz, ile już masz lat
Tony: Przepraszam
Pepper: Ja muszę złapać Blizzarda, ale samego cię tu nie zostawię

<<Ja tu jestem cały czas>>

Pepper: Masz rację, FRIDAY. A mogłabyś wyłączyć wszystkie alarmy?

<<Słucham się jedynie swojego twórcy>>

Pepper: Który zginie, jeśli go puścisz na misję
Tony: Na świecie... trwa wojna. Ezekiel skopiował... schematy i teraz... każdy może... mieć własnego... Iron Mana
Pepper: Skoro tak, to czemu nie wezwiesz Rhodey'go? Niech ruszy dupę i tu przyleci nam pomóc
Tony: Nam?
Pepper: Jesteśmy jedną drużyną... Odpocznij i więcej nie rób nic głupiego
Tony: Nie obiecuję
Pepper: Czyli zostaję z tobą

Pomogłam mu wstać i miałam zamiar go odciągnąć od zbrojowni, lecz musiał się naładować. No to zostanę z nim w zbrojowni. Trudno. SHIELD da radę pojmać Gilla.

**Rhodey**

Generał raczej mi uwierzyła, że jestem War Machine. Przyznałem się bez żadnych wykrętów. W telewizji wciąż było głośno o ostatniej walce Iron Mana. Widać, że mu się nie nudzi.
Gdy tak błądziłem myślami przy obecnych wydarzeniach, Ivy musiała o coś zapytać.

Gen. Stone: Jesteś War Machine. Teraz wszystko się zgadza. Ta umiejętność strzelania i niesienie pomocy... Dlaczego wcześniej tego nie powiedziałeś?
Rhodey: Bo nie każdy musi wiedzieć, ale...
Gen. Stone: Ale, co?
Rhodey: Tobie ufam
Gen. Stone: Powinieneś mnie znienawidzić, a nie powierzać swój cenny sekret
Rhodey: Coś w tobie jest, że tylko ty mogłaś się o tym dowiedzieć
Gen. Stone: Co takiego?
Rhodey: Chyba cię kocham
Gen. Stone: Żartujesz?
Rhodey: Poczułem coś do ciebie. Ten jedyny raz
Gen. Stone: A teraz?
Rhodey: Udowodnię, że nie wprowadzam cię w błąd

Zbliżyłem się do niej, całując. Nie robiłem żadnego kinbaku. Chciałem ją kochać tak prawdziwie. Zacząłem odpinać jej guziki od koszuli, a ona bez trudu zrzuciła moją bluzkę. Manewrowałem dłońmi wzdłuż pleców, aż przechodziły po nich przyjemne dreszcze. Lekko się wygięła, upadając na biurko, że wędrowałem coraz niżej, odpinając pasek i później guzik. Rozsunąłem też spodnie i nie pozostała mi dłużna. Pocałowała mnie namiętnie, łapiąc za mój pasek. Zwinnie się go pozbyła, rzucając na resztę ubrań. Uwolniłem piersi kobiety, by móc ich dotknąć. Widziałem, jak sprawiam jej przyjemność. Oddychała głęboko.
Kiedy zjechałem rękami do dżinsów, zsunąłem je do kostek, a ona jednym kopniakiem wyrzuciła daleko zbędne odzienie. Mogłem dorwać się do kobiecego skarbu, zaś Ivy myślała o tym samym.

Rhodey: Chcesz tego?
Gen. Stone: Chcę

Zdjąłem swoje bokserki, zaś ona pozbyła się własnej bielizny. Rozszerzyła nogi, żebym mógł mieć większy dostęp do kwiatuszka pani generał. Powoli w nią wszedłem, aż jęknęła cicho. Chwyciła się za moje plecy, a jęki stawały się coraz to głośniejsze. Po tym dźwiękach dołączył również i mój zachwyt. Kochałem się z kobietą. Dobrowolnie. Żadnego kinbaku. Po prostu prawdziwa miłość.
Kiedy doszło do ostatniego spazmu, mocno wygięła się, krzycząc, aż upadła. Osiągnęliśmy spełnienie. Włożyłem znowu na siebie bokserki i Ivy zrobiła to samo ze swoją bielizną. Leżeliśmy na biurku, wtuleni w siebie, zasypiając.

**Matt**

Wyszedłem z Sześcianu, by porozmawiać z siostrą w sprawie rytuału. Powinna wiedzieć, do czego może dojść. Akurat spaliła ostatnią kukłę, więc podszedłem do niej.

Matt: Przeszkadzam?
Lily: Oj! Dość szybko wróciłeś. I co? Znalazłeś jakieś rozwiązanie?
Matt: Chcę znowu być człowiekiem. A ty?
Lily: Ja wolę zostać tym, kim jestem. Przynajmniej nie muszę mieć tego cholernego implantu
Matt: Czyli zostajesz Makluańczykiem?
Lily: No pewnie. A ty przez Katrine chcesz zrezygnować ze swojego dziedzictwa?
Matt: Właśnie
Lily: Źle robisz, Matt
Matt: Dlatego przejdę rytuał, a mówię ci to, bo mogę o tobie zapomnieć lub...
Lily: No dokończ, młotku. Co się może gorszego stać?
Matt: Możesz umrzeć

Lily zamilkła. Widziałem, że bardzo się zdziwiła na wiadomość o skutkach przywrócenia ludzkiej formy. Musiałem zaryzykować.

Part 179: Wojna cz.1

0 | Skomentuj
**Matt**

W Sześcianie nic nie słyszeliśmy z areny, a byliśmy nad nią. Sam widziałem, jak strzelała ogniem w kukłę. Dawała sobie radę, aż się uśmiechała, trafiając ponownie bez pudła. Na arenie obracała się, wykonując kolejne uderzenia. Dawno nie pamiętałem, kiedy ostatnio była tak szczęśliwa.
Gdy Strażnik podszedł do mnie, odtworzył pewne nagranie.

Strażnik: Każda moc wiąże się z pewnym poświęceniem, co również tyczy się jej utraty. Pewien młody Makluańczyk zakochał się. Na początku, kiedy nie miał żadnych objawów smoczego nasienia, żył jak zwyczajny nastolatek. Po pewnym czasie, doszło do pierwszej fazy przemiany. Mój przodek, który pełnił funkcję jego Opiekuna, opowiedział mu o naszym ludzie. Najpierw uważał, że z nadludzką szybkością oraz telekinezą, można normalnie żyć. Jednak w ostatecznej fazie, już nie mógł wrócić do bycia człowiekiem.
Matt: Więc wiesz, że mam podobny problem
Strażnik: Pozwól mi dokończyć
Matt: Przepraszam
Strażnik: Został zabrany na Maklu-4. Tam dowiedział się o historii swoich przodków. Nie chciał żyć w tym ciele. Zapytał Opiekuna, czy jest szansa przywrócenia ciała ludzkiego
Matt: I była?
Strażnik: Była
Matt: Co się stało później?
Strażnik: Bardzo cierpiał przy rytuale odrodzenia. Stracił swoje moce, umierając. Kiedy się obudził, nic nie pamiętał o Makluańczykach. Kochał swoją dziewczynę, że dla niej poświęciłby wszystko
Matt: Wszystko?
Strażnik: Bywa różnie, choć w jego przypadku zginął mu brat, który urodził się drugi
Matt: Od kogo zależy ofiara rytuału?
Strażnik: Od tego, kto w nim uczestniczy... Czy nadal masz jakieś wątpliwości?

Zacząłem się poważnie nad tym zastanawiać. Mógłbym znowu być sobą, ale ważna była ofiara. Nie poświęciłbym swojej siostry. Czy dla Katrine poświęcę Lily? Nie mogę. To zbyt wiele.

Matt: Czy jest inny sposób, żeby na nowo być człowiekiem?
Strażnik: Bardzo ją kochasz?
Matt: Kogo?
Strażnik: Tę dziewczynę
Matt: Ale Lily może umrzeć
Strażnik: Albo zapomnisz o niej
Matt: Naprawdę?
Strażnik: Jeśli podejmiesz decyzję...
Matt: Chcę tego
Strażnik: Wiesz, jak to się może skończyć
Matt: Muszę zaryzykować
Strażnik: Jesteś tego pewny?
Matt: Nie będę żałować. Chcę przejść ten rytuał
Strażnik: W porządku... Nie chcesz się pożegnać?
Matt: A powinienem?
Strażnik: To do ciebie zależy. Rób, jak uważasz

**Tony**

Nigdy czegoś takiego nie robiłem, ale nie miałem innego wyboru. Musiałem sam naprawić implant. FRIDAY przeskanowała cały jego obszar. Jakiś odłamek metalu, który pochodził z mechanizmu, wbił się dosyć głęboko. Nie miałem żadnych środków na znieczulenie. Jedynie wstrzyknąłem sobie morfinę. System kontrolował wszystkie funkcje życie, więc przerwę, gdyby coś zaczęło się chrzanić.
Zacząłem ostrożnie nacinać skórę, by nie uszkodzić żadnych żył lub tętnic.

Tony: Gdzie... widzisz... odłamek?

<<Wszystko wskazuje na to, że jest pod powierzchnią implantu>>

Tony: Nie... uda... się

<<Zalecam wbicie się głębiej przez nacięcie, uważając na obwody>>

Tony: No.. dobra

FRIDAY poświeciła mi lekko w otwór, jaki wydrążyłem małym nożykiem. Nie mogłem użyć kolejnej dawki morfiny, choć czułem coraz większy ból. Bałem się, że Pep mnie usłyszy. Chciałem to, jak najszybciej skończyć.
Po odnalezieniu odłamka, nadal z trudem oddychałem, a moje ręce się trzęsły. Dobrze, że nie byłem sam. Ostrożnie wyciągała szczypcami metal. Dość szybko znalazł się na powierzchni. Poczułem ulgę. Powoli zszywałem ranę, a kawałek implantu potrzebowałem zespoić z całością. To potrwa kilka minut.

**Pepper**

Media wciąż trąbiły o tej walce dwóch pancerzy. Ezekiel pragnął zemsty. Whitney też tego chciała, a skończyła niezbyt ciekawie. Nie żałuję, że tak postąpiłam. Skrzywdziła moją córkę i musiała dostać surową karę. Ciekawe, kiedy dzieci wrócą.
Z  moich zamyśleń wyrwał czyjś krzyk. Tony? Bałam się, że to coś poważnego. Wyłączyłam telewizor, by pobiec do zbrojowni. Zamknięte.

Pepper: Tony, co się dzieje?! Otwieraj te drzwi!
Tony: To... nic
Pepper: Więc mi otwórz!
Tony: Nie! Aaa!
Pepper: Jak sobie chcesz

Rozbiłam okienko nad metalowymi drzwiami, wślizgując się do środka. Zeskoczyłam i zaczęłam rozglądać się, szukając Tony'ego. Nie było go przy zbroi i też się nie ładował. Jednak w bazie znajdowało się pomieszczenie... medyczne. Boże! Co on wyprawia?! Natychmiast tam wbiegłam, odsłaniając kotarę. Byłam przerażona, widząc tyle krwi.

Pepper: Tony, coś ty najlepszego narobił?!

Part 178: Śmierć za śmierć

0 | Skomentuj
**Tony**

Szybko wstałem, szykując się do ataku. Skumulowałem całą moc do unibeamu. Jakoś udało mi się ją wystrzelić przy uszkodzonym napierśniku. Wiedziałem, że teraz nie wygra i będzie musiał się poddać. Jednak nie przewidziałem tego, że jego zbroja zdoła odbić te promienie. Oberwałem własną bronią. Znowu leżałem na ziemi, próbując się pozbierać.

<<Uwaga. Moc spadła do rezerw>>

Ezekiel: I co? Już taki mocny nie jesteś
Tony: Przestań
Ezekiel: Z czym?
Tony: Z zemstą... Twój ojciec... zginął i na pewno nie chciałby... żebyś się mścił. Ekhm... Ezekiel, poddaj się... dobrowolnie
Ezekiel: Nie ma mowy! To przez ciebie zginął!
Tony: Whitney... się... mściła. Ty tego... nie rób
Ezekiel: Whitney? Ona przecież...
Tony: Przykro mi
Ezekiel: Przykro?! Zostałem sam! Wszyscy chcieli zbroi i tylko ty zasługujesz na śmierć, Stark! Żegnaj

Użyłem pola siłowego, lecz ono nie wystarczyło. Wiązka elektromagnetyczna naruszyła osłony, aż poczułem się słabo. Miałem trudności z oddychaniem. Nie chciałem się poddać, więc znowu w niego strzeliłem. Pociski zdołały uszkodzić mu zdolność latania. Był uziemiony. Próbowałem się wznieść w powietrze, ale i moje silniki wciąż pozostały niesprawne.
Gdy miałem już wrócić do zbrojowni, znowu oberwałem tą wiązką, co wcześniej sparaliżowała pancerz. Nie byłem w stanie kontynuować walki. Wróciłem na autopilocie do zbrojowni. Na szczęście Ezekiel zrezygnował z pościgu. Zdjąłem zbroję, a FRIDAY wykonała jej skan.

<<Uszkodzenie napierśnika, zasilania oraz silników do takiego stopnia, że jesteś niezdolny do walki>>

Tony: Dzięki... za odpowiedź

<< Pepper tu idzie>>

Tony: Co...  w tym... złego?

<<Chyba jest na ciebie wściekła>>

Tony: Świetnie... Wpuść ją

Nie myliła się. Widząc ją, sugerowałem wiać, gdzie pieprz rośnie. Od razu zechciała wykrzyczeć wszystko, co ją drażni. Zaczęła od zniknięcia Lily i Matta.

Tony: Przecież im nie pozwoliłaś
Pepper: Ale ta pieprzona gadzina je zabrała!
Tony: Pep, spokojnie. Wrócą
Pepper: Mam taką nadzieję, bo chciałabym, by żyli z nami. Nie mogli nawet zadecydować, czy chcą tej przemiany
Tony: Wiem i... masz rację
Pepper: Zresztą, media w kółko mówią, że walczyły ze sobą dwie zbroje. Może mi to wyjaśnić?
Tony: Ezekiel ma... schematy. Chce zemsty... za ojca... Daj znać, kiedy wrócą
Pepper: Wszystko gra?
Tony: Muszę popracować

Ucałowałem ją w policzek, przytulając delikatnie, by bardziej siebie nie uszkodzić. Zamknąłem drzwi od zbrojowni. Lepiej, żeby nie znała moich planów.

Tony: FRIDAY, wykonaj pełny skan w poszukiwaniu obrażeń na ciele

<<Analiza... Brak złamań, zwichnięć i wstrząsu mózgu>>

Tony: Jedno dobre

<<Ale implant jest uszkodzony>>

Tony: Cholera!

**Matt**

Lily była tak zafascynowana planetą, że pytała o wszystko. Ja jedynie chciałem wiedzieć, jakie zyskałem nowe moce, dlatego przyprowadził nas do szkoły. Znajdowaliśmy się na arenie. Strażnik ujawnił swoje umiejętności, wytwarzając ogień w ręce. Później pokazał nadludzką szybkość, aż z rozpędu skoczył w powietrze, latając wokół areny, aż wylądował.

Matt: To tyle?
Strażnik: Tyle znacie, ale jeśli chcecie poznać pozostałe zdolności, musicie tu zostać na dłużej
Matt: Nie! Miałeś powiedzieć wszytko, co mamy wiedzieć. Nie wykręcaj się
Strażnik: Matt, porozmawiajmy na osobności... Lily, ćwicz swoje moce na kukle
Lily: Zgoda
Strażnik: Gdybyś miała jakiś problem, będziemy niedaleko
Lily: Spoko. Pogadajcie sobie. Hahaha!
Matt: Co cię bawi?
Lily: Hahaha! Ty wszędzie widzisz problem. Oj! Biedna, Katrine
Matt: Ej! Weszłaś mi do głowy?!
Lily: Hah! Ups?
Matt: Nie znoszę telepatii
Strażnik: To nie myśl o tym
Matt: Ha! Nie wiesz wszystkiego
Lily: Kurde! Zablokowałeś mnie. Jak ty to zrobiłeś?
Matt: Zmieniałem swoje gadanie w myślach
Strażnik: Bardzo mądrze, Matt
Lily: Haha! Braciszku, zapomniałeś, że mam wytężony słuch
Matt: A niech to kurwa! Już nie ma tajemnic
Strażnik: Jest miejsce, gdzie nie działają żadne moce. Nazywamy je Sześcianem
Matt: Bo wygląda, jak sześcian?
Strażnik: Skąd wiedziałeś?
Matt: Dobra. Chodźmy tam, bo jeszcze dowie się wszystkiego

Opiekun zabrał nie do tej strefy, gdzie zdolności Lily nas nie dosięgną. Bałem się zapytać, ale bycie Makluańczykiem w świecie ludzi jest trudne do pogodzenia. Chciałem żyć z Katrine bez strachu, że zrobię jej krzywdę przez moce lub sam wygląd.

Part 177: Nieopatentowana, więc niczyja

0 | Skomentuj
**Katrine**

Iron Man? Przecież ojciec Matta nie żyje. A może... Wcześniej "pożyczył" zbroję od wujka. Raczej nie wiedziałby, że tu jestem. Moment... Dlaczego mierzy w Madame Hydra? Chce zabić moją mamę! Musiałam jakoś zareagować, więc stanęłam mu na drodze. Ojciec znowu na mnie krzyczał.

Duch: Odsuń się od niej! W tej chwili!
Katrine: Mam pozwolić, żeby ją zabił?! To chore!
Duch: Ona już dla nas nie istnieje!
Katrine: Matt?
Tony: Nie jestem nim
Duch: Widziałem, jak giniesz, Stark! Co to za sztuczka?!
Tony: Nie ma tu Viper, więc jesteś Madame Mask
Madame Hydra: Zgaduj dalej, Anthony

Niczego nie rozumiałam. Podbiegłam do taty po jakąś amunicję. Nie chciałam być bezbronna. Jeśli blaszak mówił prawdę, mogliśmy zabić klona. Klona? Nie mam bladego pojęcia, z kim mamy do czynienia. Jednak Iron Man raczej domyślił się, kto jest prawdziwym wrogiem.

**Tony**

Ten głos. Wszędzie poznałbym syna Stane'a. Teraz nie dziwię się, skąd skopiował zbroję. Użył jakiejś funkcji, by zmienić się w matkę Katrine. Dlaczego? Jaki miał cel? Wiele ryzykowałem, pojawiając się na miejscu sygnatury maski. Wydawało mi się, że tam znajdę tę wariatkę. Ezekiel mnie zmylił, ale i tak zniszczę mu zbroję.
Gdy Duch zapewniał bezpieczeństwo swojej córce, pokazał swój pancerz. Był idealną kopią moich schematów. Zacząłem mierzyć z repulsorów i liczyłem na to, że zbroja tak szybko się nie rozwali. Jeszcze nie miałem czasu naprawić silników.

Tony: Oddaj zbroję, a zapewnię ci wygodną celę w SHIELD
Ezekiel: Jakimś cudem unikasz śmierci za każdym razem. Tyle, że ja ci nie dam tej szansy
Tony: Czego ty chcesz?! Po co w to mieszasz innych?!
Ezekiel: Zabiłeś mojego ojca!
Tony: Nie zabiłem!
Ezekiel: Przez ciebie zginął!
Tony: Hummer to zrobił!
Ezekiel: Ale i tak zapłacisz za to wysoką cenę

Strzelił z wiązki, która sparaliżowała cały system zbroi. Wszelkie funkcje wyświetlały się na czerwono. FRIDAY zaczęła ponownie uruchamiać zbroję. Nie mogłem się ruszyć, a o broni nawet nie było mowy.

Tony: FRIDAY, ile potrwa cała procedura?

<<Minutę>>

Tony: Czyli sobie poleżę

**Lily**

Moja mama nie zgadzała się na podróż, lecz znikąd pojawił się nasz opiekun, teleportując na planetę. Mogliśmy na niej swobodnie się poruszać. Wyglądem przypominaliśmy mieszkańców Maklu- 4, choć niektóre części ciała wciąż pozostały ludzkie. Wyrosły nam pazury w dłoniach, a skórę pokryły łuski. Na szczęście nie odziedziczyliśmy ogona i nogi pozostały bez zmian. Jednak musieliśmy poznać historię przodków.
Kiedy mijaliśmy za sobą jaszczury różnej maści, Strażnik zaprowadził nas do swojego domu.

Lily: Tutaj mieszkasz? Myślałam, że w jakiś jaskiniach
Strażnik: Nie jesteśmy prawdziwymi gadami z Ziemi, ale istotami pozaziemskiego pochodzenia
Matt: Mam tyle pytań i nie wiem, od czego zacząć
Strażnik: Każdy mieszkaniec planety mieszka w osadzie, gdzie domy są budowane z metalu, który wykorzystujemy na wiele sposobów. Jeden z nich, to budowa, zaś wojownicy mogą go użyć do tworzenia broni
Matt: Musicie z kimś walczyć?
Strażnik: Z najeźdźcami
Lily: Ale wrócimy do domu?
Strażnik: Nie jestem potworem. Wrócicie na Ziemię, gdy poznacie całą prawdę
Lily: I tak już nie będziemy mogli żyć z ludźmi. Uznają za dziwolągi, a rząd da nas do eksperymentów
Strażnik: Lily, jeszcze nikt z rady ludzkiej nie złapał żadnego Makluańczyka. Wszystko za sprawą szybkości
Lily: Wow! Czyli mamy jakieś inne moce?
Strażnik: Coś wam pokażę

Poszliśmy za nim, wychodząc z metalowej kopuły. Znowu wzrok skupiłam na innych jaszczurach. Teraz zwracałam uwagę na dzieci. Goniły się, bawiąc w berka.

**Tony**

Zbroja ponownie była na chodzie. Starałem się powstrzymać Ezekiela. Pragnął zemsty, choć Hummer zabił jego ojca. Wydarzenia z wyspy będą mnie prześladować całe życie. Strzelałem z repulsorów, lecz on nadal został bez najmniejszych zadrapań. Próbowałem jakoś go osłabić, celując w kolano. Wystrzeliłem mini pociskami z naramiennika, aż upadł. Przywaliłem mu w twarz, by nie wstawał. Zdjąłem też hełm, bo jemu już nie był potrzebny.

Tony: Poddajesz się? Oddaj to, co ukradłeś
Ezekiel: Jesteś żałosny, Stark. Mój ojciec miał rację. Nie potrafisz chronić swoich zabawek
Tony: Co to ma znaczyć?
Ezekiel: Zastanów się... Czy kiedykolwiek zbroja Iron Mana została opatentowana? Każdy może mieć własną zbroję
Tony: I to cię bawi?
Ezekiel: Zlekceważyłeś mnie
Tony: Nie

Nagle nastąpił potężny strzał z unibeamu. Mogłem przewidzieć, że coś zacznie planować. Cały mój napierśnik doznał poważnych uszkodzeń. Wystarczył jeden strzał i będzie po mnie.

<<Zbroja poważnie naruszona. Zalecany powrót do zbrojowni>>

Part 176: Początek żelaznej wojny

0 | Skomentuj

**Tony**

Zmartwiłem się, widząc Lily w zmienionej "formie". Żeby upewnić się, że naprawdę wyzdrowiała i nie potrzebuje implantu, poszliśmy z nią do doktorka. Zrobił jej podstawowe badania. I faktycznie. Nie było żadnych śladów po chorym sercu. Nawet cieszyłem się, że nie musi już znosić tego bólu. Teraz zostanę z tym sam.
Pepper wyszła razem z Lily, a na prośbę Yinsena zostałem.

Dr Yinsen: W porządku?
Tony: Raczej tak
Dr Yinsen: To zdumiewające, że przemiana ją wyleczyła. Cieszysz się z tego, prawda? Tony?
Tony: Tak, tak
Dr Yinsen: Jakoś jesteś zamyślony
Tony: Też chciałbym żyć bez implantu
Dr Yinsen: Może kiedyś tak będzie. Nie trać nadziei
Tony: Ta wariatka uciekła?
Dr Yinsen: Niestety, ale wszelkie siły specjalne próbują znaleźć tę babę
Tony: Dziękuję za wszystko
Dr Yinsen: Tony, jestem też twoim przyjacielem i zrobiłbym wszystko, by cię uratować
Tony: Ale umrę
Dr Yinsen: Prędzej, czy później, wszystkich taki los czeka... Nie stresuj się i uważaj na siebie
Tony: Będę na pewno

Lekko się uśmiechnąłem i wróciłem do domu. Byliśmy w komplecie. Nawet Matt się pojawił. Również nie przypominał zwykłego człowieka. Lily do niego dołączyła, pokazując w rękach ogień. On się lekko przestraszył, lecąc wysoko do sufitu. Nie miał skrzydeł, ale latał. Pepper nie ukrywała swojego przerażenia. Ja jakoś nie potrafiłem skupić myśli. Musiałem dorwać nową Madame Mask, do czego przydałaby się zbroja.

Tony: No dobra. Chodźcie tu do nas i powiedzcie, co się wam stało?
Lily: Zmieniliśmy się, tato. Już nie jesteśmy ludźmi
Matt: Tak ci jaszczur powiedział? Dziwne, bo mi nic o tym nie wspominał
Lily: Ale jestem zdrowa i cieszę się z tej przemiany
Matt: Choć musimy się gdzieś udać
Pepper: Nigdzie nie lecicie! Zostajecie w domu!
Tony: To prawda. Ledwo uszliście z życiem, więc odpoczywajcie
Matt: Szczerze? Umarłem drugi raz. Nic się nie stanie, jak po raz trzeci kopnę w kalendarz
Lily: Ja też tak uważam. Zresztą, musimy wiedzieć, skąd pochodzimy
Pepper: Wasze miejsce jest na Ziemi. Wychowaliśmy was na ludzi i guzik mnie interesuje zdanie jaszczurczego opiekuna. Nie zgadzam się
Matt: Mamo, proszę
Pepper: A ty się zgadzasz, Tony? Tony?
Tony: Wybaczcie. O czym rozmawiamy?
Pepper: Oni chcą lecieć na jakąś obcą planetę
Tony: Niech lecą
Pepper: Słucham?!
Matt: Pozwalasz?
Tony: Ufam im i ty też powinnaś

Ucałowałem je w czoło, żegnając. Od razu poszedłem do zbrojowni. FRIDAY pracowała na pełnych obrotach. Nie wykryła żadnych wrogów poza podejrzaną sygnaturą. Wskazywała na zbroję. Okazało się, ze ktoś skopiował mój projekt. Jakim cudem? Kto mógł zbudować drugiego Iron Mana?

**Katrine**

Spakowaliśmy wszystkie rzeczy. Po raz ostatni popatrzyłam na dawny dom. Nie wiem, jak przeżyję bez Matty'ego. Ojciec zamknął drzwi na klucz, bo był pewny, że wyjazd poza Nowy Jork będzie najlepszym rozwiązaniem. Chciał uciec od niebezpieczeństwa, które czai się w każdym zakamarku Manhattanu. Będę tęskniła za tym miejscem, ale gdyby nie matka, zostalibyśmy tutaj, dożywając późnej starości.

Katrine: Pora zacząć nowy rozdział w życiu. Bez mamy, bez Matta i Akademii Jutra
Duch: Nie przejmuj się, córciu. Znajdziesz nowych przyjaciół i ani nie pomyślisz o powrocie
Katrine: Dokąd wyjeżdżamy?
Duch: Daleko stąd. Tam cię nie znajdzie
Katrine: Czyli?
Duch: Podziemne miasto Eagle City
Katrine: Tato, nie możemy pojechać do cioci w Chicago?
Duch: Nie, bo pewnie będzie kazała ci zostać z matką, a ja na to nie pozwolę. Już zbyt wiele wycierpiałaś, Katrine. Koniec z tym

Wsiedliśmy do samochodu, zapinając pasy. Ostatni raz widziałam miejsce, gdzie spędziłam swoje dzieciństwo. Wyjechaliśmy, jadąc z zawrotną prędkością. Nie zważał na znaki. Widocznie się bał, że Hydra z jej rozkazu spróbuje nam pokrzyżować plany.
Nagle ojciec gwałtownie zahamował. Schyliłam głowę, słysząc strzał. Tylna szyba rozsypała się w drobny mak. Od razu kazał zostać w samochodzie i sam miał zamiar rozprawić się ze strzelcem. Nie chciałam czekać na rozwój wypadków, więc wyszłam, kryjąc się za drzwiami.

Duch: Mówiłem, że miałaś zostać!
Katrine: Nie dam ci się zabić! Walczymy razem!
Duch: Masz broń?!
Katrine: Zawsze mam!

Wyciągnęłam mały pistolet, raniąc agentów w nogi. Niespodziewanie, przede mną pojawiła się matka. Przestraszyłam się. Tak szybko się tu przeniosła? Niemożliwe. Mierzyłam do niej z broni, lecz na mojego pecha, magazynek się rozładował.

Katrine: Nigdzie z tobą nie pójdę! Słyszysz?! Nie jesteś moją matką!
Madame Hydra: Chcesz nadal żyć z ojcem? Po tym wszystkim, co ci zrobił?
Katrine: Wynoś się!
Madame Hydra: Jaka ty naiwna

Poczułam strach, kiedy wycelowała we mnie z jakiegoś działka. Już miała strzelić, lecz znikąd pojawiło się coś metalowego.
© Mrs Black | WS X X X