Part 307: Porażka nemezis

0 | Skomentuj


**Rhodey**

Dlaczego Tony zawsze musi wykrakać, jeśli chodzi o ilość wrogów? Nie wystarczyło męczyć się z tym przeciwnikiem od Inhumans? No nie. Jemu zawsze brakowało kłopotów. Zbiera ich więcej, a walka z ukochanym nemezis, to coś ważnego. O dziwo nie wszedł do zbroi. Analizował położenie sygnatur. Czyżby mój przyjaciel odnalazł głos rozsądku? Widocznie cuda nie tylko zdarzają się w Święta.

Tony: Trzeba byłoby sprawdzić ich zamiary, ale Pepper...
Rhodey: Mogę zrobić przeszpiegi za ciebie
Tony: Nie musisz. Lepiej odpocznij
Rhodey: A ty miałeś unikać walk. Pamiętasz?
Tony: Tak, tak. Nie musisz mi przypominać
Rhodey: Muszę
Tony: Zachowujesz się gorzej od Pepper
Rhodey: O! Może jej powiem, że tak myślisz? Chyba nie chciałbyś mieć z nią na pieńku, co?
Tony: Ech! Lepiej milcz, Rhodey. Ja lecę sprawdzić, czego chcą
Rhodey: Nigdzie cię nie puszczę, jak zerwiesz się sam na akcję. Ostatnio Whiplash o mało nie przerobił ciebie na papkę, a jeszcze ta Viper... Tony, nie możesz raz odpuścić? Natasha ma zbroję, a poza tym...
Tony: Nie ma nikogo innego. Ona i Hawkeye lub my

Zdecydowałem mieć na niego oko. Jeśli ten drań powrócił, ponownie stał się silniejszy. Powinniśmy wrócić bez szwanku, bo ruda pozabija nas, a to już nie będzie śmieszne.

**Tony**

Wolałbym, żeby Rhodey został w zbrojowni na wypadek, gdyby musiał przejąć zdalne sterowanie. Poprzednim razem nie byłem w stanie lecieć. Miałem zaburzoną równowagę, Wiedziałem, że tym razem mogło dojść do tej samej usterki. Najpierw polecieliśmy za sygnaturą biczownika. Nie spodziewałem się go zobaczyć przy Stark International.

Tony: JARVIS, co się dzieje?

[[Sygnatura zaczyna znikać]]

Tony: Jak to możliwe?
Rhodey:  Tony?
Tony: On zaraz się ulotni! Łapmy go!
Rhodey: Ej! Zaczekaj! To może być...

Nie zdołał dokończyć, bo wybuch rozniósł się przy nas, zakłócając urządzenia komunikacyjne. EMP? Większość ulicy została sparaliżowana, a my upadliśmy.

[[Trwa restartowanie systemu]]

Tony: Znajdź Rhodey'go

[[Błąd. Nie można namierzyć]]

Tony: Rhodey! War Machine!
Whiplash: On cię nie usłyszy, Stark. Jednak mogę cię do niego zaprowadzić

Ledwo coś widziałem, ale dostrzegłem bomby, które kierowały się w moją stronę. Nie zdołałem się obronić i oberwałem, przebijając przez trzy wieżowce, aż wypadłem na ulicę. Prawie uderzyłem w nadjeżdżającą ciężarówkę, lecz szybko wzniosłem się, unikając pojazdu. Rozglądałem się za Rhodey'm. Skanowałem w poszukiwaniu sygnatury zbroi.

Whiplash: Poddajesz się?
Tony: Nigdy

Wystrzeliłem w przeciwnika z repulsorów, ale udało mu się odbić tarczą tak, że dostałem własną bronią. Po raz kolejny znalazłem się na ziemi. Oplótł pancerz biczami, porażając wszelkie funkcje. Nie mogłem nic zrobić, chociaż znalazł się jeden pomysł. Niezbyt mądry. Wykorzystałem unibeam, który wyrzucił drania na sporą odległość. Moc przełączyła się na rezerwy. Musiałem odnaleźć przyjaciela. Martwiłem się.
Nagle usłyszałem znajomy głos.

Rhodey: Tony, słyszysz mnie? Nie mogę... Nie mogę się ruszyć
Tony: Rhodey, gdzie jesteś? Szukam cię
Rhodey: Goń Whiplasha... On...
Tony: Halo? Słyszysz mnie? Coś przerywa
Rhodey: On chce wysadzić Stark International
Tony: Co?!
Rhodey: Pospiesz się
Tony: Nie zostawię cię! Słyszysz?! Powiedz mi... Gdzie cię wyrzucił?
Rhodey: Zginie... mnóstwo ludzi
Tony: Poradzisz sobie?
Rhodey: Tak
Tony: Wrócę po ciebie
Rhodey: Ratuj ich

Nie miałem innego wyboru. Musiałem posłuchać War Machine.

**Rhodey**

Byłem pod gruzami budynku. Nie mogłem się wydostać, a nogi zostały uwięzione pod sporymi kawałkami szczątków ściany budynku. Mr. Fix nie próżnuje z ulepszeniami, skoro Whiplash mógł tak daleko mną rzucić. Oby Tony zdołał zapobiec eksplozji.
Gdy próbowałem jakiś wymyślić sposób na wydostanie się z pułapki, usłyszałem wybuch oraz czyjś krzyk. Pomyślałem o najgorszym. Iron Manie, nie daj mu się.

**Tony**

Ostatnia próba, bo rezerwy też zaczęły się kończyć. Ostatnie podejście i po problemie. Wystrzeliłem rakiety, rozpraszając wroga. Zaatakowałem znienacka w jego plecy, podkładając mini ładunek. Dość mocno rozeszła się eksplozja, odrzucając pancerz wraz z większą bombą.

Tony: Cała moc do pola siłowego

[[To wyczerpie rezerwy do 1 %]]

Tony: To był rozkaz! Wykonać!

[[Przekierowywanie mocy...]]

Po trzech sekundach, utworzyłem pole wokół bomby. Cała siła skupiła się na mnie. Osłony nie wytrzymały. Znowu upadłem, lecz nadal byłem przytomny. Usiłowałem skontaktować się z Rhodey'm, czy z samą bazą. Brak łączności, a biczownik rozpadł się na kawałki. Już nie wstanie.

Part 306: Iron Widow?

0 | Skomentuj

**Tony**

Przeciwnik pojawiał się i znikał. Miał refleks, a do tego wiedział, gdzie atakować Rhodey'go. Celował w nogę. Tą samą, którą mógł stracić przez Nebulę. Fakt, że rany się zagoiły, ale ataki były bardzo odczuwalne. Słyszałem, jak krzyczał z bólu. Nalegałem, by wycofał się. Jednak wróg nie pozwalał na to. Uderzał z taką zaciekłością, aż osłony spadły do rezerw.

Tony: No dalej, Rhodey. Nie poddawaj się

Miałem dość widoku cierpiącego przyjaciela. Rzuciłem puszką po coli w przeciwnika. Domyślałem się, skąd atakował. Przez chwilę go widziałem. Zmienił swój cel na mnie. Bez zbroi nie mogłem się obronić.
Kiedy miał nastąpić atak w mój słaby punkt, zauważyłem strzał z repulsora. Zniszczyłem wszystkie kopie zbroi. Ta była inna. Cała czarna, a głos był mi znany.

Natasha: Jesteście cali?
Tony, Rhodey: NATASHA?
Pepper: O kim... wy mówicie?
Tony: Pepper!

Przytuliłem ją, zaś przeciwnik zniknął. Tak bardzo bałem się o swoją żonę, ale nareszcie dała znak życia. Wyglądała na przemęczoną. Zdecydowałem zabrać ją do domu. Maria też zgodziła się na to.

Rhodey: Uratowałaś mnie... Jeszcze chwila, a złamanie gwarantowane
Tony: Skąd masz zbroję?
Natasha: Powiedzmy, że zwędziłam od Fury'ego kostium testowy. Chciał przygotować agentów lepiej do misji. Nie gniewaj się, ale...
Tony: Ile ich jest?
Natasha: Kilka... Spokojnie. Są dobrze ukryte
Rhodey: Dzięki za pomoc
Natasha: Gdyby znowu się pojawił, zadzwońcie
Rhodey: Zgoda

Poleciała wysoko, a my wróciliśmy do zbrojowni. Rhodey podwiózł małą. Pep ponownie zamknęła ozy, zasypiając w moich ramionach.

**Maria**

Nie tak miał wyglądać piknik, ale takie życie córki herosów. Mogłam ich ochronić, ale straciłam moce. Mama również i zmieniła się. Na szczęście tatuś zajął się nią, kładąc do łóżka. Przyjaciel taty pilnował, żeby nie uciekła, choć spała, a on robił jedzenie w kuchni. Postanowiłam mu pomóc, bo jeszcze spali kuchnię. Przygotowaliśmy grzanki, jajecznicę i kawę. Mama bez kofeiny to niczym żołnierz pozbawiony broni.

Tony: Przepraszam. Nie tak miał wyglądać nasz wypad rodzinny
Maria: Ej! W niczym nie zawiniłeś, tatku
Tony: Ale naraziłem was na niebezpieczeństwo
Maria: Przynajmniej nic nikomu się nie stało
Tony: Rhodey prawie miałby złamaną nogę, lecz cudem obeszło się bez tego
Maria: Bo pojawił się inny blaszak
Tony: Dokładnie
Maria: Myślałam, że zbudowałeś trzy zbroje. Jakiś nowy projekt?
Tony: Nic nowego. Ech! Muszę coś sprawdzić. Dokończysz za mnie?
Maria: Tylko wróć szybko
Tony: Będę w warsztacie
Maria: Ale nie siedź za długo
Tony: Dobrze

Ucałował mnie w czoło, wychodząc z kuchni. Trochę się martwiłam o niego, bo mógł zrobić kolejną głupotę tego samego dnia.

~*Dwie godziny później*~

**Rhodey**

Noga nadal bolała, ale rany się zagoiły. Gdyby nie Natasha, miałbym kończynę w gipsie, a to już dyskwalifikuje War Machine z misji do końca miesiąca lub dłużej.
Nagle poczułem zapach ugotowanego jajka i przypieczonych grzanek. Sama woń zachęcała do przegryzienia jedzenia. Maria przyniosła posiłek dla Pepper. Oj! Raczej się ze mną nie podzieli. Ponownie się obudziła, przecierając powieki.

Pepper: Kochana, czemu tyle tego zrobiłaś? Zostaw coś też tacie
Maria: Masz raję. Na pewno zgłodnieje po poszukiwaniach
Rhodey: Chwila... Tony nie jest w domu?
Maria: Spokojnie... Tylko czegoś szuka. Nie walczy
Pepper: Zaraz zobaczę, co tak naprawdę robi
Maria: Nie, nie, nie! Masz leżeć... Mamo, co się z tobą stało?
Pepper: Niewiele pamiętam. Tak właściwie, to zapomniałam... Nie mogę sobie nic przypomnieć
Maria: Odpocznij, a my sprawdzimy, czy dotrzymał słowa
Pepper: Jeśli coś tobie obiecywał, szybko te słowa staną się kłamstwem
Maria: Nie zrobiłby tego
Pepper: Znam go na wylot. Uwierz mi
Rhodey: Zostań z mamą, a ja pójdę upewnić się, czy czegoś nie kombinuje
Maria: Pasuje
Pepper: No niech będzie

Podkradłem jedną grzankę, schodząc do części roboczej. Narzędzia leżały na swoim miejscu. Tony jedynie przeglądał raporty z ostatnich godzin. Pewnie chciał poznać nowego wroga. Nie mógł być człowiekiem. Czyżby Inhumans? Jeśli tak, to dlaczego nie odesłali nadal Diany do domu? Do prawdziwego domu.

Rhodey: Nie zaatakował nas zwykły przestępca. Wydaje mi się, że należy do Inhumans
Tony: Ach! Rhodey! Ostrzegaj, jak wchodzisz!
Rhodey: Wybacz, ale twoja rodzina się martwi. Głównie Pepper, bo znowu się obudziła i chce znać twoje plany
Tony: Szukam dziwnych sygnatur. Whiplash i Viper nadal stanowią zagrożenie. Musimy być czujni

[[Uwaga. Wykryto wroga]]

Tony: Kogo?

[[Whiplash... Uwaga]]

Tony: Co znowu?

[[Pojawiła się też Viper]]

Part 305: Wielki dylemat Pepper

0 | Skomentuj

**Tony**

Maria również zauważyła zniknięcie swojej mamy. Rhodey podleciał do nas w zbroi, by nam powiedzieć, czy coś zauważył podejrzanego. Sam nie wiedział, co o tym myśleć. Milczał. Musiałem coś zrobić. Bałem się o żonę, choć była silniejsza ode mnie. Jednym uderzeniem mogła powalić każdego.
Gdy przestałem myśleć nad tym, jak potężna się stała, Rhodey rozplątał swój język.

Rhodey: Widziałem jedynie jakieś światło. To coś ją wciągnęło i przeniosło na inną planetę
Tony: Planetę?
Maria: Makluan
Tony: Córciu, jesteś pewna?
Maria: Mam takie przeczucie, że jaszczurki porwały mamę
Tony: Możesz mieć rację... Rhodey, co robimy?
Rhodey: Czekamy. Nic więcej nie możemy zrobić... Ej! Poradzi sobie. To nasza Pepper. Łatwo nie da za wygraną
Tony: Ostatnio użyła swoich mocy, by mnie ocalić. Nawet nie zdążyłem podziękować
Rhodey: Jeszcze będziesz mógł to jej powiedzieć. Załatwi z nimi sprawę i wróci
Tony: Fakt, ale dlaczego akurat ją?

**Pepper**

Nie pamiętałam tego miejsca. Arena, na której Makluańczycy trenowali swoje możliwości? Pewnie tutaj przygotowywali się do wojny. Raczej na następne konflikty, bo wojna ze Skrullami skończyła się zwycięsko. Zastanawiałam się, dlaczego zostałam wezwana na planetę. Przede mną stał jaszczur ubrany na wróżbitę. Nie mówił nic, lecz przez telepatię przekazywał swoje intencje.

Jesteśmy ci wdzięczni za pomoc w walce, Wybrana. Teraz musisz zdecydować, kim zostaniesz. Makluańczykiem pełnej krwi, czy śmiertelniczką z Ziemi? Wyboru możesz dokonać tylko raz.

Poważnie? Miałam zrzec się swojej mocy lub życia z rodziną? To nie fair. Jak on mógł mówić coś takiego? Bez potężnej energii znowu zostanę zwykłą Pepper, co pakuje się w najgorsze kłopoty.

Wiem, że ciężko ci podjąć tak poważną decyzję, więc masz czas do namysłu, aż pojawi się drugi Księżyc na niebie. Dokonaj wyboru mądrze.

Taa... Dobrze wiedzieć. Mam jakiś wybór. Najgorsze, co mogło mnie spotkać. Nie licząc ciągłych nadziei, by Tony przeżył. Ile razy musiałam znosić ten ból, kiedy na moich oczach jego serce poddawało się? Za każdym razem, gdy umierał. Teraz miałam dylemat, bo moje zdolności pomogły w największej walce o Ziemię i uratowały męża od dalszej agonii.

Niebawem wzejdzie Księżyc. Nadal nie wiesz, jaką podjąć decyzję. Osoba, co stała się po części Makluańczykiem, przechodziła ten sam proces. Nadeszła pora na ciebie. Co wybierasz?

Ziemia była i zawsze będzie moim domem. Moja rodzina tam żyła, więc nie mogłam ich zostawić. Kiedy wyrzeknę się mocy, znowu wrócę do bycia zwyczajną istotą. Bałam się powiedzieć ostateczne słowo.

Czas ucieka. Zostało pięć ziemskich minut.

Rodzina zawsze była dla mnie najważniejsza. Nie porzuciłabym ich dla zachowania nadludzkich zdolności. Tony zapomniałby o mnie? Co stałoby się z Marią? Zbyt duże ryzyko. Zrezygnuję z mocy.

Pepper: Rezygnuję. Chcę być człowiekiem

Magik wyciągnął rękę w moją stronę, kładąc na ramieniu. Czułam, jak ulatniała się ze mnie energia. Ta życiowa i czysta siła. Słabłam, a ból fizyczny łączył się z psychicznym. Krzyknęłam przez narastające piekło wewnątrz ciała. Żar płomieni wokół serca stopniowo się ostudzał przez chłód. Na skórze pojawiały się kryształki lodu, które boleśnie przebijały się przez naskórek.

Ból minie. Musisz go znieść, gdyż twoje DNA ulega zmianie na ludzkie. Od tej pory żyjesz jako Patricia Stark bez wspomnień o mojej rasie i istnieniu tej planety. Wszelkie moce znikną po pęknięciu kryształów.

Darłam się na całe gardło, aż ból powoli znikał wraz z lodowymi odłamkami. Skruszyły się, spadając na ziemię. Upadłam, tracąc przytomność.

~*Godzinę później*~

**Tony**

Nad nami pojawił się jakiś portal, który wyrzucił jakąś kapsułę. Sprawdziliśmy, co to mogło być. W niej znajdowało się życie. Jakieś nieznane życie. Ostrożnie rozwaliliśmy skorupę. Moje ręce były pełne śluzu. Przyjrzałem się twarzy postaci. Serce zabiło mocniej.

Tony: Pepper?
Maria: Mama?
Rhodey: Co ona tu robi?
Tony: Weźmy ją stąd
Rhodey: Jest uśpiona. Obudzi się sama
Tony: Na pewno?
Rhodey: Przeskanowałem zbroją i nie ma żadnych obrażeń
Tony: Jest inna

Chwyciłem rudą w swoje ramiona, wyjmując z kapsuły. Położyłem ją na kocu, przykrywając dodatkowym okryciem. Głaskałem jej czoło, czekając na znak życia. Żeby powiedziała cokolwiek.
Nagle ktoś rzucił się na War Machine. Ludzie zaczęli w panice uciekać z parku.

Tony: Rhodey!
Rhodey: Żyję... Żyję... Ach! Co to było?
Tony: Uważaj!
Rhodey: Aaa!
Maria: Zaraz się z nim rozprawię

Chciała strzelić w przeciwnika, lecz nie miała mocy. Jak do tego doszło?

Part 304: Rodzinny piknik

0 | Skomentuj


**Rhodey**

Mama miała po części rację. Mogliśmy bardziej zaszkodzić Tony'emu, niż pomóc. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze. No prawie, bo część uszkodzeń nadal pozostała. Zdołaliśmy naprawić do tego stopnia, by implant mógł odpowiednio funkcjonować. Pepper zajmie się nim, ale zostałem z nimi do realizacji planu.
Gdy moja rodzicielka wróciła do domu, usiadłem na krześle, zasypiając na siedząco.

~*Dziewięć godzin później*~

**Pepper**

Obudziłam się w zbrojowni na kanapie. Nikogo więcej nie było. Jedynie JARVIS powiedział, że wybiła dziewiąta. Powoli wstawałam, by nie upaść. Czułam się jakoś dziwnie i chyba powód był zbyt osobisty. Zużyłam resztki energii, by uratować męża. No nic. W miłości robi się różne rzeczy.

[[Zalecam długi odpoczynek, panno Stark]]

Pepper: Dzięki, JARVIS. Poradzę sobie. Nie jestem Tony'm. Pamiętaj o tym

[[Tony jest w części domowej. Zarejestrowałem na nagraniu, że wyszedł z Rhodey'm]]

Pepper: Szybko się pozbierał

[[Nie cieszysz się?]]

Pepper: Cieszę i nadal też mam obawy, co do jego pomysłów

[[Rozumiem, dlatego proszę również uważać na swój stan zdrowia]]

Pepper: Nic mi nie jest... Naprawdę

[[Nie wykryłem żadnych zagrożeń... Czy mam coś dla pani zrobić?]]

Pepper: Nie trzeba. Sama się zajmę moim głupkiem

Zdołałam wstać o własnych siłach i poszłam do kuchni. Tam wypiłam kubek kawy, przegryzając bułkę z jogurtem. Jak się okazało, nie tylko ja zgłodniałam. Rhodey przylazł, a za nim Maria i Tony. Nareszcie w komplecie.

Pepper: Ty miałeś leżeć, a Rhodey powinien wrócić do domu
Rhodey: Zaraz pójdę, ale najpierw coś zjem. O ile nie zablokowałaś dostępu do lodówki
Pepper: Powybijam ci palce, jak weźmiesz za dużo... Tony?
Tony: Niech je. Potem dołoży się do zakupów
Maria: Hahaha! Ma takiego głoda, że wszystko zje?
Rhodey: Oj! Taki już jestem... To smacznego
Pepper: I wzajemnie

Każdy brał po kromce chleba, smarując masłem oraz dodając swoje ulubione dodatki do kanapki. Smakowały wyśmienicie, co widziałam po minie łasucha.

Tony: Pep, masz jakieś na dziś plany?
Pepper: Czy niańczenie ciebie się liczy?
Tony: Heh! Nie
Pepper: No to nie mam... A ty masz?
Tony: Pomyślałem nad piknikiem rodzinnym
Maria: Pójdziemy do parku wszyscy razem? Jestem za! Nareszcie spędzimy więcej czasu jako rodzina
Tony: I taki mam zamiar
Pepper: Tony, czy ty... chcesz umrzeć?
Tony: Nie! Nie chcę! Po prostu uratowaliśmy świat i możemy odpocząć od bohaterowania
Maria: Mamo, pójdziemy? Więcej takiej okazji nie będzie
Pepper: Och! Zgoda, ale pod jednym warunkiem
Tony: Jakim?
Pepper: Zero Iron Mana
Tony: Warunek przyjęty

Uśmiechnął się głupawo, co też zrobił Rhodey, kończąc drugą kanapkę. Czy oni to razem wykombinowali? Świntuchy. Jednak zaufałam im. Możemy spędzić czas bez wzywania kłopotów.
Po zjedzeniu śniadania, córka pobiegła pakować rzeczy do plecaka. Była bardzo ruchliwa i zatrzymywała się jedynie na krótki postój.

~*Dwie godziny później*~

**Tony**

Znajdowaliśmy się w parku. Wszystko działało zgodnie z planem. Rhodey w zbroi patrolował teren, czy któryś z wrogów nie zbliżał się do nas. Miał skontaktować się na wypadek wykrycia nieproszonego gościa. Maria skakała na skakance po trawie, a my z rudą leżeliśmy na kocu, wpatrując się w bezchmurne niebo.

Tony: Obiecałem spokój. Udało się?
Pepper: Póki nie ma blaszaka, jest okej... Rhodey nie chciał być z nami?
Tony: Sprawy rodzinne
Pepper: Diana wciąż nie wróciła
Tony: Widocznie nie... Jak się czujesz?
Pepper: Dobrze.  A ty?
Tony: Przy tobie zawsze najlepiej
Pepper: Kiedyś wybiję ci zęby za ten głupawy uśmieszek. Domyślam się, że razem z żarłokiem pomyślałeś nad piknikiem
Tony: Wybacz... Po prostu dawno tak nie czułem się szczęśliwy przy was
Pepper: Ja też

Cmoknęła mnie w policzek. Cieszyłem się, że mogliśmy tak miło spędzić ten czas. Jeśli nic tego nie zepsuje, zapamiętam dzisiejszy dzień jako jeden warty pozytywnych wspomnień.
Kiedy chciałem wziąć butelkę z wodą, zauważyłem nieznaną sylwetkę nad nami. Widocznie nie byliśmy tu sami. Nie minęło zbyt wiele czasu, jak to coś złapało Pepper znienacka.

Tony: Pepper?

Zniknęła tak szybko, jak ten ktoś ją złapał. Nie wiedziałem, co robić. Musiałem skontaktować się z Rhodey'm. Może wiedział, z nim mieliśmy do czynienia. Czego chciał od mojej żony? Kim była ta osoba? Makluańczyk?

Part 303: Przekraczając granice możliwości

2 | Skomentuj


**Rhodey**

Nie odpowiedziała. Jak na złość musiała się rozłączyć. Bałem się, co ona mu zrobiła. Dlaczego krzyczała, a później tak nagle się rozłączyła? Przyjaciółka zawsze była chodzącą zagadką, ale teraz liczyło się coś więcej poza tym, do czego się posunęła. Słowa są kluczem. Ratuję go, więc nie przeszkadzaj. Co to miało znaczyć? Nie zastanawiałem się długo nad odpowiedzią i zdecydowałem zobaczyć na własne oczy, co ruda robiła. Cmoknąłem żonę w czoło, wychodząc z domu.
Kiedy znalazłem się na miejscu, minęła jedna godzina od tej rozmowy. Nigdzie nie było światła. Za wyjątkiem jednego miejsca. Pobiegłem do pomieszczenia medycznego, gdzie znalazłem ją we krwi nad stołem z narzędziami.

Rhodey: Pepper, co ty wyprawiasz?! Chcesz go zabić?!
Pepper: Powiedziałam, że masz mi nie przeszkadzać! JARVIS, jaki jest stan?

[[Wykryłem nienaturalne bicie serca, co wiąże się z...]]

Pepper: Nie kończ! Wiem, co to znaczy!
Rhodey: Pepper?
Pepper: Będziesz tak stał, czy jakoś się przydasz?!
Rhodey: Nie znam się na tym
Pepper: Ja też, ale daję radę
Rhodey: Po tych twoich krzykach nie byłbym taki pewny
Pepper: Rhodey, do cholery! Pomożesz?!
Rhodey: Co mam robić?
Pepper: Na razie kontroluj, czy się budzi albo dzieje coś złego
Rhodey: Zgoda

Posłuchałem się jej, robiąc ciągłą analizę stanu Tony'ego. Akurat te życie miała w rękach jego własna żona. Czy to dobrze? Jeśli nic się nie spieprzy, będzie dobrze.

~*Dwie godziny później*~

**Pepper**

Robiłam wszystko według wskazówek komputera. Wszystko szło mniej więcej gładko, aż doszło do najgorszego. Rhodey krzyczał, że funkcje życiowe drastycznie spadały. Usiłowałam jakoś opanować sytuację. Wstrzyknęłam adrenalinę, ale substancja w niczym nie pomogła.
Nagle kardiomonitor zaczął piszczeć, pokazując ciągłą linię. Nie mogliśmy użyć defibrylatora, dlatego jedynym ratunkiem były moje moce. Skupiłam się na sercu, które potrzebowało zastrzyku energii. Zamknęłam oczy, a siła przepłynęła przez ciało chorego. Czułam jej utratę, ale walczyłam za niego. Tak było trzeba.

Rhodey: Pepper, starczy! Wrócił
Pepper: To... dobrze
Rhodey: Ej! Co się dzieje?
Pepper: Wygraliśmy

Upadłam na podłogę, zaś przyjaciel zdołał mnie złapać, nim uderzyłam o podłoże. Musiałam nabrać mocy. Pozostało jedynie czekać na przebudzenie ukochanego. Trochę mu zajmie pobudka, bo bardzo przeciążył swoje serce. Na szczęście część uszkodzeń zdołałam załatać, choć tym sposobem spowolniłam to, co nieuniknione. Śmierć.

**Rhodey**

Gdy tylko zabrałem Pepper na kanapę, by odpoczęła, zszyłem rany, a brat o dziwo zaczął odzyskiwać przytomność. Chciał wstać, lecz mu odradzałem. Jak zwykle narobił nam stracha.

Rhodey: Żeby to było ostatni raz, Tony. Mam dość tego strachu o twoje życie. Pepper też i właśnie zasnęła. Chcesz jej coś przekazać?
Tony: Przepraszam... To moja wina... Czy ona... znowu używała... mocy?
Rhodey: Chyba tak, ale nie martw się. Żyje... Tak właściwie, to ona cię uratowała
Tony: Po raz kolejny... Nie zdołam sobie przypomnieć... Rhodey, muszę coś zrobić. Pomożesz?
Rhodey: Zależy, w czym
Tony: Czuję się winny, dlatego chcę przygotować dla niej wyjątkową niespodziankę
Rhodey: Hmm... Niespodziankę, powiadasz? Może wybranie się całą rodziną do parku na piknik?
Tony: Dobry pomysł, ale gdyby któryś z wrogów się pojawił...
Rhodey: Ja go odgonię
Tony: Poważnie?
Rhodey: No jasne. Sam potrzebowałem oderwać się od obowiązków. Pora na was
Tony: Zgoda. Najpierw pójdę po Marię
Rhodey: Nie, chłopie. Wpierw sen, jasne?
Tony: Oj! Niech będzie

Pomogłem mu wstać ze stołu i poszliśmy do salonu. Kanapę zajmowała mała Starkówna, czyli spać będzie w sypialni. Ostrożnie wszedłem z nim po schodach, podtrzymując, żeby nie upadł.
Kiedy znaleźliśmy się na miejscu, ciało zmusiło mnie do tego samego stanu. Do stanu spoczynku. Zostawiłem przyjaciela w pokoju, bo chyba mama miała ze mną do pogadania.

Roberta: Wszyscy śpią, a ty nie
Rhodey: Zajęłaś się Marią?
Roberta: Szybko wróciła do domu... Czemu masz ręce we krwi?
Rhodey: Zapomniałem ich umyć
Roberta: Robicie dziwne rzezy. Co tym razem?
Rhodey: Musiałem pomóc Pepper
Roberta: To jej krew?
Rhodey: Nie!
Roberta: A kogo?
Rhodey: Tony'ego
Roberta: Wy na serio zwariowaliście. Takimi rzeczami zajmują się specjaliści... Dlaczego to zrobiliście?
Rhodey: Mamo, on mógł umrzeć, a my wiemy, do czego służy implant. Nikt nie mógłby mu pomóc
Roberta: Czyli żyje dzięki waszej dwójce?
Rhodey: Jest w sypialni. Nie widziałaś, jak go zabrałem na górę?
Roberta: Niezbyt. Patrzyłam się w inną stronę... Rhodey, rozumiem wasz cel działania, ale nie przesadzajcie, bo sami możecie pogorszyć sytuację
Rhodey: Wiem, mamo. Wiem
Roberta: Zgaduję, że zostajesz z nimi
Rhodey: Muszę, bo mam ważną misję
Roberta: Jaką?
Rhodey: Rodzinną

--**--

W związku z tym, że jest mało czytelników, notki będą pojawiać się do 26 października. Będzie długa przerwa i dopiero w styczniu wrócą opowiadania.

Part 302: Biała rękawiczka

0 | Skomentuj

~*Godzinę później*~

**Tony**

Tak bardzo byliśmy blisko siebie, aż wzrosła chęć pożądania ukochanej. Na tej drodze stała jedna przeszkoda. Nie mogłem oddychać. Z trudem łapałem spokojny wdech i wydech. Czułem się coraz gorzej, a ból w klatce piersiowej wzrósł, zaś odłamki przemieściły się boleśnie, przebijając powierzchnię skóry. Chwyciłem się za bolące miejsce, siadając na kanapie.

Pepper: Tony, co się dzieje? Skrzywdziłam cię?
Tony: Nie... To nie... twoja... wina
Pepper: Przepraszam... Niepotrzebnie się narzucałam
Tony: Sam... chciałem... się... z tobą... kochać
Pepper: Spokojnie, Tony. Zaraz ci pomogę
Tony: Jak?
Pepper: Użyję swoich mocy
Tony: Pep...
Pepper: Muszę! Nie chcę cię znowu stracić!
Tony: Nie stracisz
Pepper: Połóż się i nic nie rób
Tony: Nie... rób tego... ponad swoje... siły
Pepper: Będzie dobrze

Zrobiłem, jak powiedziała i od razu przystąpiła do działania. Położyła dłonie przy zniszczonym implancie. JARVIS monitorował, czy coś się zmieniło. Przez jej ciało przepływała energia życiowa, która zaczęła się ulatniać. Widziałem, że z każdym wysiłkiem słabła. Nalegałem, by zaprzestała swoich działań. Prawie upadła ze zmęczenia.

Pepper: Przepraszam... Nie udało się
Tony: Twoja obecność... koi... ból

Uśmiechnąłem się do niej blado, ale z pełną szczerością. Powoli wstawałem po to, żeby przytulić Pep całym swoim ciałem. Bez względu na to, jak bardzo cierpiałem, nie chciałem stracić jedynej siły walki, co należała do mojej żony.
Po przytuleniu rudej, ponownie odczułem utratę sił. Starałem się walczyć.

Pepper: Została ostatnia morfina
Tony: Nie... dawaj... Wytrzymam... Aaa!
Pepper: Tony!

Upadłem na podłogę. Tym razem przegrałem z własnym organizmem. Nie miałem wyjścia i zamknąłem oczy, pogrążając się w ciemności.

**Pepper**

Przez poprzednią walkę, moje moce regeneracji kompletnie się wyczerpały. Musiałabym czekać do następnego dnia, a Tony nie miał tyle czasu. Zabrałam go do pomieszczenia medycznego, podłączając do urządzeń, monitorujących wszelkie funkcje życiowe.

Pepper: JARVIS, co się z nim dzieje?

[[Uszkodzenia wynoszą 85%. Stan jest w miarę stabilny]]

Pepper: W miarę? Mów po ludzku!

[[Jestem sztuczną inteligencją i nie mam w programie tłumaczenia na wasz język. Mogę tylko powiedzieć, co miałem na myśli]]

Pepper: Więc słucham

[[Urządzenie nie jest w stanie utrzymywać użytkownika dłużej przy życiu, zaś dłuższe korzystanie z wadliwej technologii może spowodować paraliż lub śmierć]]

Pepper: Boże! I co ja mam zrobić?

[[Zalecam wymianę mechanizmu na nowy]]

Pepper: Fakt, że umiem włamywać się do wielu strzeżonych baz danych, ale nigdy nie grzebałam przy metalu i elektronice... JARVIS, czy mogę w jakiś sposób doprowadzić implant, by był jakoś przydatny?

[[Niewielkie szanse są przy modyfikacji]]

Pepper: Ale jakieś są?

[[Niewielkie]]

Pepper: Cicho! Nie powtarzaj się! Wyświetl cały skan pikadełka. Wezmę się za operację

[[Pani nie ma takich uprawnień]]

Pepper: Nie obchodzi mnie to! Masz słuchać moich wytycznych, jasne?

[[Przygotowuję potrzebne informacje]]

Pepper: Świetnie

Przygotowałam sprzęt oraz ubrałam się odpowiednio do ingerencji chirurgicznej. Założyłam mu maskę tlenową i wstrzyknęłam środek nasenny. Teraz pozostało być odważną i wziąć sprawy w swoje ręce. Tony, wybacz mi. Musiałam to zrobić.

**Rhodey**

Diana nadal nie wróciła od Inhumans. Widocznie czuła się tam dobrze. Gdyby sprawiała kłopoty, już byłaby u nas. Ivy zdołała załatwić dla niej łóżko, żeby miała miejsce do spania. Sama wyniosła dziecięcą kołyskę oraz zabawki. Zastałem żonę śpiącą w salonie. Nie miałem serca jej budzić. Przykryłem jedynie kocem i też pomaszerowałem do łóżka. Jednak nie mogłem zasnąć. Nie tylko martwiłem się o córkę, ale również o przyjaciela. Ostatnio marnie wyglądał. Dla pewności zadzwoniłem do niego. Odezwała się poczta głosowa. Jedynie Pepper odebrała, gdy wybrałem do niej numer.

Pepper: Rhodey, jestem zajęta. Coś się stało?
Rhodey: Diana wciąż jest z Inhumans, a Tony nie odbiera. Mogę wiedzieć, co jest grane?
Pepper: Ech! Standardzik.... Powinieneś się domyślić
Rhodey: Mogę pomóc
Pepper: Nie trzeba... Chyba... Aaa! To nie ten kabel! Ogarniam, Rhodey. Nie musisz interweniować
Rhodey: Po twoich krzykach raczej muszę
Pepper: Poradzę sobie!
Rhodey: Z czym?
Pepper: Nie "z czym", a z kim. Z Tony'm!
Rhodey: Coś ty mu zrobiła?!
Pepper: Ratuję go, więc nie przeszkadzaj
Rhodey: Pepper? Halo! Jesteś tam?

---**---

Dzisiaj jest Światowy Dzień Mózgowego Porażenia Dziecięcego. Kiedyś byłam na to chora, a pozostałości po chorobie nadal pozostały, dlatego chcę wziąć udział w akcji. W tym celu podaję pod notką obrazek z informacją.

http://17milionow.pl/

"Tego dnia cały świat zabłyśnie na zielono"


Part 301: Mowa liczb

0 | Skomentuj

**Pepper**

Misja zakończona. Mogliśmy wróci do domu. Uwolniliśmy więźniów ze statku Skrulli, ale z Veranke jeszcze się nie rozprawiliśmy. Na nią przyjdzie pora, ale najpierw musieliśmy znaleźć się w zbrojowni. Znowu martwiłam się o Tony'ego. Rhodey o tym wiedział, bo całą drogę nie odezwałam się ani jednym słowem.
Kiedy trafiliśmy w odpowiednie miejsce, w wiadomościach zaczęło być głośno o naszej akcji. Kapitan Ameryka dziękował za ocalenie i obiecał z Avengersami chronić Ziemię. Nas nazwał anonimowymi bohaterami. To już coś.

Tony: Cały dzień o tym mówią
Rhodey: Tony, czy ty...
Pepper: Może ja spytam... Co się z tobą działo?! Dlaczego nie walczyłeś?!
Tony: Masz o to pretensje? Wybacz, ale nie byłem w stanie przez kosmiczny wirus
Pepper: Czyli ciebie też zaatakował? Dobrze się czujesz?
Tony: Moja bohaterka
Pepper: Tony, odpowiadaj!
Tony: Uratowałaś mnie

Przytulił, a następnie pocałował i nie przeszkadzała mu zbroja we krwi. Nie trwaliśmy tak zbyt długo, gdyż Rhodey musiał komentować.

Rhodey: Zostawię was, gołąbki. Hahaha!
Natasha: Ja też, bo muszę zająć się Clintem... Powinniśmy częściej działać razem
Tony: Będziemy w kontakcie

Pożegnaliśmy ją, machając ręką, a następnie wróciliśmy do swoich zajęć. Rhodey martwił się o swoją córkę, więc długo z nami nie został. Odłożył War Machine, wychodząc z bazy. Zostałam sama z moim geniuszem, który o dziwo nie zajmował się pracą.

Tony: Ta inwazja dała mi wiele do myślenia. Pokazała najlepiej, że mogłem cię stracić. Jesteś silniejsza, niż kiedyś byłaś i powinienem dać tobie spokój. Sama sobie dajesz radę i pomyślałem, żeby...
Pepper: Tony, spokojnie. Jesteśmy małżeństwem. Nie odejdę od ciebie i Marii
Tony: Chciałem, żeby wszystko było takie, jak kiedyś, dlatego mam coś dla ciebie

Zza pleców wyjął kwadratowe pudełko, co przypominało mały podarunek. Z jakiej okazji? Odważyłam się otworzyć jego zawartość. Łzy napłynęły mi do oczu. To było... To było coś pięknego Bardzo wyjątkowego. Medalion przypominał implant. Emanowało tym samym światłem.

Pepper: Tony... Dlaczego?
Tony: Nie podoba się? Przepraszam, ale...
Pepper: Nie, nie. Ja... Ja nie wiem, co powiedzieć
Tony: Prawdę... Kochasz mnie nadal?
Pepper: Kocham
Tony: Ten medalion będzie częścią mnie. Jeśli ja stąd odejdę...
Pepper: Błagam... Nie mów tak. Jakoś naprawimy pikadełko i będziesz żył
Tony: Ale czas się skrócił

**Tony**

Nie mogłem dopuścić, by Pep zaczęła płakać. Jednak bardziej doprowadziłem ją do płaczu przez liczby. Liczby, mówiące prawdę. Dłużej nie byłem w stanie jej okłamywać. 85%. Wirus przyspieszył rozpad mechanizmu.
Po wyłączeniu analizy, rzuciła się w moje ramiona. Nie zamierzała mnie puścić wolno. Płakała z żalem. Płakała z bezradności, bo chciała pomóc. Chciała utrzymać mnie przy życiu.

Tony: Cii... Już dobrze, Pep... Jestem tu
Pepper: Wiem... Jesteś, ale nie na długo
Tony: Przepraszam, że dopiero teraz ci wyjawiłem tajemnicę. Czułem się źle, utrzymując cię w niewiedzy... Kochana, wybacz mi
Pepper: Już dawno wybaczyłam

Zdjęła zbroję, pozostając w ubraniach. Nasze usta ponownie złączyły się w pocałunku, zaś dłońmi manewrowała przy bluzce. Czułem jej delikatność, a ten dotyk rozpalał chęć pożądania jedynej anielicy na świecie. Mojej Pep.

**Roberta**

Maria sama znajdowała dla siebie najlepsze zajęcie. Coś rysowała, a czasem wspomniała kilka słów o sytuacji w domu. W telewizji mówili o uratowaniu planety, więc córka Starków mogła wrócić do rodziców. Nie wyganiałam jej, lecz powiedzieć mogłam, czego się dowiedziałam. Akurat tworzyła kolejny rysunek.

Roberta: Co to ma być?
Maria: Marzenie, żeby tata nie musiał walczyć i był zawsze z mamą przy mnie
Roberta: A tak nie jest?
Maria: Oboje są zajęci. Nie zwracają uwagi, gdy jestem przy nich blisko
Roberta: Trudno mieć rodziców, co ratują świat, wiesz? Musisz zrozumieć oraz zaakceptować to, kim oni są
Maria: Chciałabym, żeby na chwilę oderwali się od tego. Wyjść na wspólny spacer, urządzić piknik lub pójść do zoo
Roberta: Wiem o tym. Jednak takie jest życie... Wrócili do domu. Porozmawiaj z nimi, zgoda?
Maria: Ciociu?
Roberta: Tak?
Maria: Boję się
Roberta: Niepotrzebnie, bo to nic strasznego powiedzieć kilka słów... Mam pójść z tobą?
Maria: Jeśli nie ma w tym problemu...
Roberta: Nie ma

Uśmiechnęłam się, dając dziewczynie odwagę. Razem poszłyśmy do części domowej fabryki. O dziwo nie było ich tam. Domyślałam się, że znajdowali się w tej drugiej połowie. Ostrożnie zerknęłam przez przejście. Całowali się na kanapie i część ubrań leżała na ziemi. Nie mogłyśmy im przeszkadzać w kochaniu, więc weszłyśmy do salonu. Media nadal nagłaśniały sprawę pokonania rasy obcych. Kiedyś im się znudzi.

Maria: Mam im powiedzieć później?
Roberta: Jest czas. Dajmy chwilę spokoju twoim rodzicom
Maria: Nie za dużo, bo pozwolą sobie na zbyt wiele

BONUS#16: Scenariusz z serialu (oryginalnie z odcinka): Poza kontrolą

0 | Skomentuj



2
00:00:42,344 --> 00:00:44,671
<i><b>1x23 -Poza konrolą </b></i>

4
00:00:53,920 --> 00:00:56,258
Pepper.
Pepper!

5
00:00:56,710 --> 00:00:58,014
Eee ... co?

6
00:01:00,497 --> 00:01:06,384
- Zarwałaś noc?
- Ach, tak. Tak jak wszystkie ostatnio.

7
00:01:08,447 --> 00:01:13,626
Masa pracy domowej, egzaminy,
porządki, mój tata i zespół Iron Mana.

8
00:01:14,315 --> 00:01:17,306
Szukanie informacji, wsparcie.
Odwalamy czarną robotę,

9
00:01:17,500 --> 00:01:20,172
a Tony świetnie się bawi.

10
00:01:20,719 --> 00:01:22,522
Omal nie zginął w zeszłym tygodniu!

11
00:01:22,780 --> 00:01:29,274
Właśnie! A ty?! Siedzisz w zbrojowni
non stop. Czemu jesteś taki... Taki wypoczęty?

12
00:01:29,550 --> 00:01:31,286
Kto ci broni się zdrzemnąć?

13
00:01:31,512 --> 00:01:35,387
Cóż. Ja się czuję, jak przejechana
przez pociąg.

14
00:01:36,158 --> 00:01:38,676
Hej!
Patrz pod nogi!

15
00:01:39,000 --> 00:01:42,273
Pepper, daj spokój
To w końcu Nowy...

16
00:01:43,327 --> 00:01:43,959
Jork?

17
00:01:45,240 --> 00:01:46,065
- Och!
- Och!

18
00:02:00,674 --> 00:02:04,437
To był ... Czy to?
Niemożliwe...

19
00:02:05,528 --> 00:02:07,125
Hulk!

20
00:02:54,761 --> 00:02:57,075
Tony, powinieneś tu przyjechać,
jak najszybciej.

21
00:02:57,317 --> 00:03:01,644
I niech zabierze największą zbroję,
jaką ma.

22
00:03:13,366 --> 00:03:17,502
Ha ha, niezły żart.
Hulk nie istnieje. To tylko miejski mit.

23
00:03:17,807 --> 00:03:20,563
Co?!
Czemu się na mnie drzesz?!

24
00:03:20,920 --> 00:03:23,993
Tak. Mogę ściągnąć zdjęcie z twojej
komórki... O!

25
00:04:00,149 --> 00:04:01,749
Szybciej. Musimy się stąd wydostać.

26
00:04:02,158 --> 00:04:05,553
Tak... Tak lepiej.
Ten chłopak. Ten, który mnie potrącił!

27
00:04:05,739 --> 00:04:08,991
Hulk go ścigał!
On gdzieś tam jest. Musimy mu pomóc!

28
00:04:10,266 --> 00:04:13,844
My musimy mu pomóc?
Pepper!

29
00:04:39,903 --> 00:04:44,361
Spróbuj się opanować, kolosie!
Nie pozwolę ci krzywdzić ludzi.

30
00:04:45,516 --> 00:04:48,043
<i> Alarm:
Wykryto promieniowanie gamma.</i>

31
00:04:48,855 --> 00:04:51,235
<i> Alarm:
Poziom promieniowania rośnie.</i>

32
00:04:51,473 --> 00:04:53,259
Co to za stwór?

33
00:04:53,456 --> 00:04:56,979
Mały blaszany chce zatrzymać Hulka.

34
00:04:57,273 --> 00:04:59,570
Niemożliwe!
Używam całej mocy!

35
00:04:59,833 --> 00:05:02,820
Hulk jest najsilniejszy!

36
00:05:08,785 --> 00:05:10,869
Co? To niemożliwe.

37
00:05:14,270 --> 00:05:16,891
Hej! Odwrót!
Wycofujemy się!

38
00:05:19,336 --> 00:05:23,725
Hej! Uratowałem was!
Moglibyście chociaż pomóc!

39
00:05:34,777 --> 00:05:37,145
No masz.

40
00:05:38,819 --> 00:05:40,986
Widziałam, jak wchodził, ale
nie, jak wychodził.

41
00:05:42,127 --> 00:05:43,633
Rhodey?

42
00:05:57,266 --> 00:05:59,068
Dalej!

43
00:06:13,613 --> 00:06:19,176
Głupi blaszany nie przeszkodzić
Hulkowi szukać Ricka!

44
00:06:38,996 --> 00:06:41,781
-Czy mogę już zabrać rękę z twojej
twarzy?
-Yym

45
00:06:44,418 --> 00:06:48,531
<i>Autonaprawa w toku.
Stan osłon 29%. </i>

46
00:06:48,950 --> 00:06:52,983
Daj wszystkie dane o Hulku!
Filtruj słowo "Rick"! Muszę...

47
00:06:57,732 --> 00:06:59,714
Oszalałeś, chłopie?
Musisz się stąd wynosić! On...

48
00:07:00,038 --> 00:07:02,823
Hej. Nic ci nie jest?

49
00:07:03,803 --> 00:07:07,279
<i> Alarm:
Wykryto wrogą technologię.</i>

50
00:07:09,282 --> 00:07:13,892
To... O nie...
To jest... dysk kontroli.

51
00:07:14,245 --> 00:07:19,167
Spokojnie, Iron Manie.
Dla ciebie też mam jeden.

52
00:07:22,242 --> 00:07:23,643
Nie.

53
00:07:26,600 --> 00:07:28,397
Nie!

54
00:07:28,931 --> 00:07:30,252
<i> Integralność zbroi naruszona. </i>

55
00:07:30,504 --> 00:07:32,903
<i>Inicjuję sekwencję blokującą. </i>

56
00:07:33,277 --> 00:07:35,994
<i>Uruchamiam zewnętrzne procedury bezpieczeństwa. </i>

57
00:07:39,829 --> 00:07:43,501
<i> Wymagana reakcja użytkownika.
Wymagana reakcja użytkownika.</i>

58
00:07:44,415 --> 00:07:49,969
Spokojnie.
Na pewno coś wymyślę.

59
00:07:55,088 --> 00:07:57,443
Jest w środku!

60
00:07:59,733 --> 00:08:03,959
Hej! Hulk jest w środku!
A ten, gdzie leci?

61
00:08:03,959 --> 00:08:05,830
Coś tutaj nie gra.
Tony nie odbiera.

62
00:08:06,106 --> 00:08:08,806
On zawsze odbiera. Nawet w środku
walki.

63
00:08:09,022 --> 00:08:10,430
Rhodey!

64
00:08:18,570 --> 00:08:21,493
O nie. To...
To jest dysk kontroli.

65
00:08:21,702 --> 00:08:24,665
Jeśli ten chłopak miał dysk, a Tony
nie odpowiada...

66
00:08:24,969 --> 00:08:28,045
Kontroler mógł go dorwać.
Muszę się dostać do zbrojowni.

67
00:08:33,557 --> 00:08:34,904
Szybciej!

68
00:08:41,828 --> 00:08:46,083
- Którędy?
- W lewo! W to drugie lewo!

69
00:08:49,446 --> 00:08:51,098
Ach! Bruce...

70
00:08:55,420 --> 00:08:58,199
Co ... Co się... Co się dzieje?
Gdzie ...

71
00:08:58,440 --> 00:09:01,986
Nie ma czasu ... Przyjaciele... potwór...
uciekać!

72
00:09:11,291 --> 00:09:13,035
Hulk, stój!

73
00:09:14,194 --> 00:09:18,249
Wszystko dobrze, Hulk. Nie zrobili mi krzywdy.
To... To przyjaciele.

74
00:09:18,495 --> 00:09:22,535
- Przyjaciele?
- Tak, tak. Dokładnie najlepsi.

75
00:09:22,713 --> 00:09:27,203
- Jestem Pepper i ja i  I ...
- Rick Jones

76
00:09:28,285 --> 00:09:31,634
Eee... Ja i Rick najlepsi kumple!

77
00:09:32,624 --> 00:09:35,724
Pepper... przyjaciel.

78
00:09:36,829 --> 00:09:39,815
- Znów nas znaleźli.
- Kto znów cię znalazł?

79
00:09:40,429 --> 00:09:43,653
Pepper, Tony ma kłopoty i
muszę się dostać do zbrojowni.

80
00:09:43,858 --> 00:09:45,825
Hej!
Mogą nam pomóc!

81
00:09:46,031 --> 00:09:47,486
- Co?
- Naprawdę!

82
00:09:47,748 --> 00:09:50,295
Rick mówi Hulkowi, co ma robić.
Zabierzmy go ze sobą.

83
00:09:50,550 --> 00:09:52,989
Ty chyba oszalałaś!
Huk prawie nas zeżarł!

84
00:09:53,151 --> 00:09:55,860
- Nie zaprosimy go do domu!
- Hej, ludzie.

85
00:09:56,075 --> 00:09:58,990
Dzięki za pomoc i w ogóle, ale
musimy, jak najszybciej stąd
znikać.

86
00:09:59,263 --> 00:10:02,134
Może gdzieś was podwieźć?

87
00:10:10,347 --> 00:10:14,373
Spędziłem miesiące, polując na
najsilniejsze stworzenie na świecie,

88
00:10:14,563 --> 00:10:16,987
by zniszczył dla mnie  A.I.M.

89
00:10:17,167 --> 00:10:19,963
A ty się znów wtrącasz i wszystko
niszczysz.

90
00:10:20,501 --> 00:10:25,721
I wiesz, co? Tak jest lepiej.
Klękaj!

91
00:10:26,969 --> 00:10:31,174
Hulka nie dało się kontrolować.
Udało mi się wykorzystać tego

92
00:10:31,304 --> 00:10:33,936
dzieciaka Jonesa, żeby go tutaj
sprowadzić.

93
00:10:34,167 --> 00:10:37,731
<i>Ale ty?
Jesteś lepszą marionetką. </i>

94
00:10:38,098 --> 00:10:40,629
<i>Zniszczysz dla mnie MODOKA
i A.I.M. <i>

95
00:10:40,837 --> 00:10:44,467
<i> Ale najpierw zdejmij
swój hełm.</i>

96
00:10:49,567 --> 00:10:53,848
O tak. Znowu w szkole.
Stare dobre czasy.

97
00:11:04,056 --> 00:11:08,335
Jeśli Kontroler ma Iron Mana,
to nie minie wiele czasu, zanim
pozna jego tożsamość.

98
00:11:08,605 --> 00:11:11,045
Muszę zablokować zbroję, zanim...

99
00:11:11,237 --> 00:11:12,576
<i>Zdalne połączenie przejęte.</i>

100
00:11:14,656 --> 00:11:18,423
- Osz w dziób.
- Hej! To on!

101
00:11:18,582 --> 00:11:21,007
To ten facet ścigał mnie w
Nowym Meksyku.

102
00:11:21,247 --> 00:11:24,574
Hulk miażdżyć faceta z ekranu!

103
00:11:25,206 --> 00:11:29,331
Ło Ło Ło! To tylko obraz.
Nie miażdżyć!

104
00:11:32,402 --> 00:11:34,043
On próbuje zdjąć hełm ze zbroi.

105
00:11:34,237 --> 00:11:37,482
Wysyłam sygnał blokady zbroi, ale
to chwilę potrwa.

106
00:11:44,249 --> 00:11:46,029
Dlaczego przestałeś?

107
00:11:46,484 --> 00:11:50,622
<i> Blokada zbroi Iron Mana została
zdalnie aktywowana.</i>

108
00:11:52,201 --> 00:11:52,852
Przez kogo?!

109
00:11:53,325 --> 00:11:55,863
Nie!
Komputer, odłącz mu dźwięk!

110
00:11:56,127 --> 00:11:58,099
Słyszysz? Odpowiadaj!

111
00:11:58,558 --> 00:12:02,668
Zdaje się, że ktoś nam przeszkadza.

112
00:12:02,896 --> 00:12:06,303
<i> Zatrzymaj sekwencję blokującą! Nie przyjmuj
zdalnych poleceń! </i>

113
00:12:07,378 --> 00:12:09,154
On... On mnie odciął!

114
00:12:09,365 --> 00:12:12,735
Zdążyłem zablokować hełm, więc
Kontroler nie otworzy zbroi ani go
nie usłyszy,

115
00:12:12,945 --> 00:12:15,597
ale wciąż może kazać mu latać i
używać broni.

116
00:12:16,341 --> 00:12:18,645
Rhodey, to niedobrze.

117
00:12:19,856 --> 00:12:22,486
Rozczarowujące, ale mimo wszystko

118
00:12:22,680 --> 00:12:27,578
i tak możesz okazać się przydatny.
W końcu Hulk, to tylko kupa mięśni,

119
00:12:27,805 --> 00:12:34,438
ale ty jesteś cudem techniki.
Teraz użyjemy tego cudu aby odnaleźć
A.I.M. Co ty na to?

120
00:12:35,515 --> 00:12:41,345
Okej. Może tylko mi się tak wydaje,
ale chyba wy dwoje wiecie, kim jest
Iron Man.

121
00:12:42,659 --> 00:12:48,570
Głupi blaszany walczył z Hulkiem!
Hulk miażdżyć blaszanego!

122
00:12:48,826 --> 00:12:51,127
- Pepper, nie możemy.
- To nasz przyjaciel, okej?

123
00:12:51,298 --> 00:12:53,199
To dzieciak taki, jak my.
Kontroler go złapał, a Hulk

124
00:12:53,452 --> 00:12:56,854
mógłby nam pomóc się z nim rozprawić.

125
00:12:57,028 --> 00:12:59,390
Nie. Nie ma mowy.
Doceniam waszą pomoc,

126
00:12:59,603 --> 00:13:01,725
ale musimy się wynosić z miasta.

127
00:13:01,872 --> 00:13:03,817
Nie możesz nas tak zostawić!

128
00:13:03,956 --> 00:13:07,914
Nie! Nie wiecie, co przeszliśmy!
Pomagam Hulkowi uciekać przed
agentami,

129
00:13:08,060 --> 00:13:12,171
policją, rządem!
Wszystko przez jedną, głupią pomyłkę!

130
00:13:12,327 --> 00:13:15,866
Wybaczcie, ale przede wszystkim muszę
chronić Hulka.

131
00:13:16,027 --> 00:13:20,063
Ale Iron Man ci pomógł!
I gdyby tu był, dalej by ci pomagał!

132
00:13:20,262 --> 00:13:24,616
- Proszę. To nasz przyjaciel.
- Wybacz, musimy iść.

133
00:13:24,771 --> 00:13:27,174
Hulk, idziemy.

134
00:13:32,597 --> 00:13:36,279
- Przyjaciel.
- Jeśli zostaniemy, znowu nas znajdą.

135
00:13:36,462 --> 00:13:40,545
Będą chcieli cię złapać i znów
zrobią ci krzywdę. Nie mieszajmy
się w to!

136
00:13:40,800 --> 00:13:47,351
Hulk pomagać przyjaciel.
Jak Rick pomagać Hulk.

137
00:13:47,575 --> 00:13:49,955
To jak możemy pomóc?

138
00:13:50,785 --> 00:13:52,628
Bez problemu namierzę zbroję.

139
00:13:52,796 --> 00:13:55,276
Ostatnia znana lokalizacja to Sloan 
building,

140
00:13:55,494 --> 00:13:57,225
ale muszę najpierw spróbować
wyłączyć zbroję,

141
00:13:57,363 --> 00:14:00,617
zanim Kontroler każe Iron Manowi
zrobić coś naprawdę złego.

142
00:14:00,784 --> 00:14:03,238
Sloan building?
Da się zrobić.

143
00:14:04,203 --> 00:14:06,048
Nie. Czekaj!

144
00:14:28,951 --> 00:14:30,777
No i proszę.

145
00:14:41,898 --> 00:14:45,448
No. Gdzie jest Iron Man?

146
00:14:47,070 --> 00:14:50,425
Zniszcz ich.
Zniszcz to wszystko!

147
00:15:27,199 --> 00:15:30,927
<i> Rozpoznano intruza: Iron Man. </i>

148
00:15:34,130 --> 00:15:41,393
<i> Tylko głupiec atakuje A.I.M.
Nikt nie oprze się wielkiej sile MODOKA.</i>

149
00:15:43,846 --> 00:15:45,559
<i> Błąd.
Agh!</i>

150
00:15:49,640 --> 00:15:52,221
Jakiś problem MODOK?

151
00:15:54,057 --> 00:15:57,533
Moje dyski kontroli są odporne
na twoje mentalne ataki,

152
00:15:57,759 --> 00:15:59,860
ty odrażający wybryku.

153
00:16:00,048 --> 00:16:05,888
<i> Sandhurst, Basil. 
To zdrajca. Wyeliminować!</i>

154
00:16:09,790 --> 00:16:13,820
Wiemy, że go tu nie ma, 
dlatego właśnie dzwonię.

155
00:16:14,029 --> 00:16:16,545
Pepper dużo mówić.

156
00:16:16,785 --> 00:16:20,728
Próbuję ustalić jego położenie.
Robię, co mogę, Pepper!

157
00:16:20,888 --> 00:16:22,920
W budynku jest
wielka dziura, pamiętasz?

158
00:16:23,076 --> 00:16:25,929
Muszę zniknąć, zanim ktoś
mnie zauważy!

159
00:16:26,248 --> 00:16:27,674
Dobrze, że się z nami nie zabrał.

160
00:16:27,849 --> 00:16:31,217
Wolałbyś nie widzieć go wkurzonego.

161
00:16:34,213 --> 00:16:37,465
<i> Awaria uprzęży.
Naprawa szkód.</i>

162
00:16:37,694 --> 00:16:38,951
<i> Błąd. </i>

163
00:16:41,913 --> 00:16:45,824
<i> MODOK musi przetrwać!
Uciekać.</i>

164
00:16:49,612 --> 00:16:52,950
Hmm... Bardzo ładne przedstawienie.
Skończ to.

165
00:16:58,407 --> 00:17:00,707
Nie.

166
00:17:02,860 --> 00:17:06,129
Czyżbyś próbował
stawiać opór, Iron Manie?

167
00:17:06,371 --> 00:17:11,822
No cóż. Spróbujemy maksymalnej
mocy działania dysków kontroli.

168
00:17:23,520 --> 00:17:25,096
Patrz! Jest tam na jego głowie!

169
00:17:25,285 --> 00:17:28,033
Hulk, musisz zniszczyć dysk kontroli.

170
00:17:28,329 --> 00:17:31,577
Hulk miażdżyć blaszana głowa!

171
00:17:31,860 --> 00:17:34,777
Czekaj! Nie! Tylko dysk!

172
00:17:52,365 --> 00:17:54,787
On... On nie zwraca uwagi na dysk.
On po prostu ...

173
00:17:54,946 --> 00:17:57,661
On miażdży!
To cały on!

174
00:17:57,859 --> 00:18:01,370
Rozerwie Iron Mana na strzępy!
Musimy natychmiast coś zrobić!

175
00:18:01,521 --> 00:18:04,786
Niby co?
Hulk słucha mnie tylko wtedy, gdy
jest spokojny.

176
00:18:04,939 --> 00:18:08,017
W tym stanie, nic go nie powstrzyma!

177
00:18:10,832 --> 00:18:13,908
Odwróć jego uwagę.
Może to spowolni Iron Mana.

178
00:18:14,047 --> 00:18:18,599
- Odwrócić uwagę? Jak?
-  Bo ja wiem! Wymyśl coś!

179
00:18:28,395 --> 00:18:33,199
Och, nie. 
Nie uciekniesz, ty kreaturo.

180
00:18:33,784 --> 00:18:35,912
Zostaniesz ... agh.

181
00:18:38,350 --> 00:18:40,038
Ej! 
Hełmofon!

182
00:18:40,242 --> 00:18:42,626
Powinieneś był uciec, kiedy
miałeś szansę, smarkaczu.

183
00:18:42,827 --> 00:18:47,249
Kto kontroluje ciebie, ten kontroluje
Hulka.

184
00:18:48,180 --> 00:18:51,543
Hulk, Hulk proszę! Przestań!
Musisz przestać!

185
00:18:51,543 --> 00:18:54,881
To nie Iron Man jest zły!
To Kontroler!

186
00:18:55,587 --> 00:18:58,458
Musisz zniszczyć ten dysk.
Na jego głowie!

187
00:18:58,622 --> 00:19:01,993
Hulk, posłuchaj mnie!

188
00:19:02,839 --> 00:19:04,792
Proszę... Zniszcz dysk!

189
00:19:20,938 --> 00:19:22,799
Iron Man!

190
00:19:23,852 --> 00:19:26,832
Hulk miażdżyć głupi dysk!

191
00:19:27,092 --> 00:19:32,229
Dobra robota, Hulk.
Teraz... oddaj mi Iron Mana.

192
00:19:32,445 --> 00:19:36,002
A jeśli dziewczyna ci przeszkodzi,
rozdepcz ją.

193
00:19:36,154 --> 00:19:41,311
Hulk, nie! Nie słuchaj go!
To nie jest Rick! To jest Kontroler!

194
00:19:48,027 --> 00:19:50,996
- Zerwij hełm Iron Mana!
- Nie!

195
00:19:51,276 --> 00:19:55,573
Hulk, posłuchaj mnie!
Nie rób tego!

196
00:20:00,180 --> 00:20:03,532
Łoł!
Wznów działanie systemu!

197
00:20:03,891 --> 00:20:07,221
Hehe. Patrzcie, kto się obudził.
Ale wiesz, że jeśli

198
00:20:07,388 --> 00:20:11,039
skrzywdzisz chłopaka,
Hulk rozedrze cię na miazgę.

199
00:20:11,216 --> 00:20:12,721
Słuszna uwaga.

200
00:20:16,674 --> 00:20:19,500
Blaszany zranił Rick!

201
00:20:20,666 --> 00:20:24,587
- Hulk miażdżyć!
- Hulk! Jestem cały!

202
00:20:24,802 --> 00:20:27,430
Iron Man mnie nie skrzywdził.
To przyjaciel.

203
00:20:27,677 --> 00:20:30,721
To on jest tym złym!

204
00:20:31,799 --> 00:20:35,525
To jak? Może zmiażdżymy go razem?

205
00:20:42,285 --> 00:20:46,307
Niech głupi człowiek da Hulkowi
spokój!

206
00:20:46,553 --> 00:20:50,017
Mogę ci obiecać, że teraz wszyscy
damy ci spokój.

207
00:20:50,237 --> 00:20:52,783
Nie!
Ja nie chcę dać mu spokoju!

208
00:20:53,003 --> 00:20:55,379
Nie musisz już uciekać.
Pomożemy ci.

209
00:20:55,625 --> 00:20:58,770
- Możesz zostać z nami. Moglibyśmy...
- Pepper, nie możemy.

210
00:20:58,948 --> 00:21:02,180
- Dlaczego?
- Próbowaliśmy już zostawać w jednym miejscu,

211
00:21:02,362 --> 00:21:05,180
ale tak się nie da.
To jest nasz problem.

212
00:21:05,437 --> 00:21:10,904
I musimy rozwiązać go sami.
Chodź, stary... Idziemy.

213
00:21:12,087 --> 00:21:17,143
Hulk lubić Pepper.
Pepper zabawna.

214
00:21:23,297 --> 00:21:27,217
Rhodey, czy mnie słyszysz?
Wszystko w porządku. Nic mi
nie jest.

215
00:21:27,470 --> 00:21:29,086
<i> Super.
A jak Pepper?</i>

216
00:21:29,284 --> 00:21:33,187
Jest okej.
Właściwie, to... jest super.

217
00:21:33,331 --> 00:21:35,523
Myślałam, że w zespole Iron
Mana jest kiepsko,

218
00:21:35,523 --> 00:21:37,821
ale zespół Hulka ma gorzej.

219
00:21:37,821 --> 00:21:43,150
Hej! Dzięki tobie Hulk się uśmiechnął.
To już coś, nie?

---**---

No i to jest bonus z okazji 300 partu. Zostało 66 notek. To już tak niewiele i może wytrzymacie do końca.
© Mrs Black | WS X X X