**Rhodey**
Nikt nie został ranny. Jedynie ta siła wybuchu rozwaliła sprzęt Whiplasha i uziemiła zbroję. Czy to wszystko stało się przez Dianę? Wyglądała inaczej. Na początku miała niebieską skórę, która zmieniła swój odcień na ludzki. Co powiem Ivy, jak się przebudzi? Sam nie wiedziałem, dlaczego przeobraziła się w inną istotę.
Kiedy wyszła z resztek kokonu, przez ciało przepływał prąd. Jednak nadal była moją córką, choć nieco większą. Przypominała wiekiem szesnastolatkę.
Tony: Stała się Inhumans. To zdarza się tylko dla tych wybranych
Rhodey: Czyli... Czyli ona...
Tony: Witaj w świecie dziwactw, Rhodey
Rhodey: Diana, wszystko gra?
Diana: No pewnie. Nigdy nie czułam w sobie takiej olbrzymiej energii. Wybaczcie za ten niekontrolowany wybuch
Tony: Spoko. Na jakiś czas mamy z głowy Whiplasha. Nie będzie nikomu zagrażał... Jesteś bohaterką
Diana: Bohaterką?
Rhodey: Ma rację. Uratowałaś nas
Diana: Naprawdę?
Rhodey: Może wróćmy do domu... Dasz radę odlecieć?
Tony: Straciłem zasilanie, ale nie martw się. Autopilot wystarczy... Dziękuję za pomoc
Diana: Drobiazg
Uśmiechnęła się, a przyjaciel jedynie zasalutował, odlatując na zdalnej kontroli. Nie mogłem wyjść z podziwu jej zdolności. Powinienem dopytać Pepper, co się z nią będzie działo. Później. Najpierw trzeba zbudzić śpiącą królewnę.
~*Dwie godziny później*~
**Tony**
Cała sieć obwodów ze zbroi nadawała się do wymiany. Wszystko usmażone. Przeze mnie doszło do tej eksplozji, ale Pep zapewniała, że więcej przemian nie mają Inhumans. Jedynie Makluańczycy ciągle ewoluują.
Po wymianie spalonych połączeń, otrzymałem pilny telefon z SHIELD. Fury nalegał na spotkanie wagi światowej.
Pepper: Jak myślisz, czego chce tym razem?
Tony: Nie wiem... Weźmiemy Marię i dowiemy się
Pepper: Tony, nie lepiej, żeby została pod okiem Roberty?
Tony: Ech! Niezbyt, bo ciągle ma żałobę. Zapomniałaś?
Pepper: No tak... Współczuję jej, a przez ciebie przeżywałam ten stan dwa razy
Tony: Trzy
Pepper: Trzy?
Tony: Na pewno to masz mi za złe
Pepper: Po części... Zabierzemy małą, ale pod jednym warunkiem
Tony: Jakim?
Pepper: Fury nie ma jej tykać
Tony: O co ci chodzi? Przecież...
Pepper: Jest Makluańskim dzieckiem i może mieć dla niej w zanadrzu chore eksperymenty, by poznać jej zdolności
Tony: Nie jest AIM, czy Hydrą. Pep, spokojnie
Przytuliłem ją, uspokajając. Chwyciłem córeczkę na ręce, choć już mogła sama chodzić. Rosła w zaskakująco szybkim tempie. Też miałem pewne obawy, co generał sobie wymyślił, ale nie wysłał swoich ludzi. Widocznie chciał nam coś ważnego przekazać. Co było tak istotnego dla losów świata?
**Ivy**
Obudziłam się na kanapie w salonie. Przede mną stały dwie osoby. Rhodey'go mogłam bez problemu rozpoznać, ale... Tej dziewczyny z nikim nie kojarzyłam. Próbowałam sobie przypomnieć, jakim cudem zemdlałam. Pamiętałam jedynie, że nie mogłam oddychać. Zatrułam się powietrzem? Nie. To był dym.
Rhodey: Ivy? Ivy, powiedz coś
Ivy: Ach! Rhodey? Rhodey, co... Co się stało?
Rhodey: Dużo, by opowiadać
Diana: Hej, mamo
Ivy: Eee... Dlaczego ona mnie nazwała...
Rhodey: To też długa historia, ale pozwól, że ją skrócę... Diana zyskała moce, urosła, a do tego jest Inhumans
Ivy: Whoa! Moment... Niemożliwe! Jacy Inhumans?
Rhodey: Masz prawo być w szoku
Diana: Mamo, to ja. Jestem twoją córką
Ivy: Diana? Nie... Ja tego nie rozumiem... Wyjaśnij... Jak do tego doszło?
Rhodey: Ech! Daj chwilkę... Tony miał wywalić fiolkę z czymś, co mogło być niebezpieczne dla ludzi. Podczas walki się rozbiła i był dym. Weszłaś w niego, a potem zemdlałaś. Dianę też trafił, ale ona przeobraziła się w kokon, który później pękł, że zmieniła się nie do poznania. Tyle wystarczy, żebyś uwierzyła?
Ivy: Wow! Niesamowite... I co z nią teraz będzie? Odleci do swoich?
Rhodey: Co? Nie! Zostaje z nami
Diana: Nigdzie nie odejdę. Nie bójcie się, ale gdybym wam coś spaliła, nie krzyczcie
Ivy: A to, co za niespodzianka? O tym nie wspominałeś
Diana: Mamo, patrz
Byłam w szoku, widząc w jej dłoniach przypływ energii. Mogła wywoływać elektryczność. Chyba dziś wystarczyło tych niespodzianek. Musiałam się z tym przespać.
**Tony**
Pojawiliśmy się punktualnie na helikarierze. A może z małym poślizgiem? Nie patrzyłem na zegarek. Chciałem mieć te spotkanie z głowy. Po tym, co tu się stało, nie miałem ochoty wracać. Najpierw ścigał nas, a następnie kazał zrezygnować z działalności. Co teraz powie?
Gdy pojawił się na mostku, słuchaliśmy, co miał nam do powiedzenia. Nie liczyłbym na przeprosiny.
Generał Fury: Wybaczcie za to, co was spotkało. Po prostu sami przyznacie, że sytuacja przerastała nas wszystkich. Ale do rzeczy... Na całym świecie znikają superbohaterowie. Głównie Avengersi, lecz wczoraj dowiedzieliśmy się o porwaniu jednego z mutantów
Tony: Fury, nie mamy czasu. Jeśli to jakaś gra...
Generał Fury: Świat was potrzebuje! Jesteście jedyną nadzieją!
Tony: Dlaczego?
Generał Fury: Bo jeszcze was nie dopadli
--**--
Rozpoczynamy kolejną fazę, a tu głównie będzie chodzić o inwazję kosmitów. Zobaczycie, z czym to się je, jak do niej dojdzie :)