Part 162: Nie jestem żółtodziobem!


**Rhodey**

Przeszedłem cały tor przeszkód, ale przez zmęczenie, zrobiłem to minutę po ustalonym czasie. Musiałem odpocząć, bo bez przygotowania trudno zmieścić się w tych dziesięciu minutach.

Gen. Stone: Na wojnie każdy jest celem. I nie ma czasu na odetchnięcie z ulgą. Wróg nie daje możliwości odpoczynku. Jeśli nie dajesz rady zrobić tak prostego zadania, powinnam cię oddelegować tam, skąd przylazłeś
Rhodey: A reszta nie może robić tego samego?
Gen. Stone: Podpadłeś mi, Rhodes, dlatego tylko ty dostałeś w prezencie dodatkową serię treningową
Rhodey: Prezent... No jasne
Gen. Stone: Mówiłeś coś?
Rhodey: Nieważne
Gen. Stone: I dobrze, bo na dziś wystarczy mi wysłuchiwania kolejnego narzekania żółtodzioba
Rhodey: Nie jestem żółtodziobem

Wkurzyłem się przez to, jak mnie ciągle nazywała. Chciałem jej powiedzieć, kim tak naprawdę jestem, ale się powstrzymałem. Pewne tajemnice nie mogą ujrzeć światła dziennego. Sam wróciłem do koszar, by zasnąć. Brakowało mi akcji jako War Machine. Tak bardzo chciałbym z kimś powalczyć. Tony napisał w liście, że SHIELD zajmie się ratowaniem świata. Jednak musiałem wytrzymać w Akademii Wojskowej. Niech ojciec będzie ze mnie dumny.
Gdy już miałem zamiar zamknąć oczy, znowu musiałem patrzeć na panią generał Stone. Kadeci natychmiast się ustawili w szeregu. Jeden mnie szturchnął, więc też ustawiłem się z nimi. Generał przechodziła wokół każdego, mówiąc o wyzwaniu na kolejny dzień.

Gen. Stone: Dzisiaj porządnie odpocznijcie. Nie ukrywam, ale jutro przejdziecie eliminację. Nie wszyscy zasługują, by działać na linii ognia. Wybiorę jedynie kilku z was... Wstajemy o piątej i od razu lecicie na dwanaście kilometrów

Zrobiłem wytrzeszcz oczu, a moi koledzy zwątpili w życie. Ten sam, co wcześniej kazał mi wykonać rozkaz, miał minę przybitego psa. Reszta starała się pokazać wszelkie chęci.

Gen. Stone: Ale to nie wszystko. Później czeka was specjalny tor przeszkód. Ulepszyłam go, stawiając więcej utrudnień. Słabeusze mogą już teraz skapitulować

Spojrzała na kadetów i tylko trzech wzięło się za pakowanie swoich walizek. Pozostało nas czternastu.

Gen. Stone: Hmm... Nawet tchórze bywają tymi odważnymi, jeśli mają odwagę przyznać się do swojego tchórzostwa... No dobra. Jako ostatnie z waszych wyzwań czeka poligon, gdzie sprawdzę umiejętności strzeleckie. Powodzenia i spać. Spróbuję kogoś nakryć na chlaniu szkockiej, czy innego alkoholu, bezapelacyjnie wylatuje z Akademii. Czy wyraziłam się jasno?!

Wszyscy odparliśmy z chórem, aż zostawiła nas samych. Od razu usłyszałem wiązankę "pięknych" słów. Leciały, jak z karabinu. Jeden za drugim. Ja jedynie położyłem się spać, myśląc pozytywnie o nadchodzącej próbie.

**Tony**

Zastanawiałem się, kto mógł wsypać Yinsena. Victoria mówiła, że nie może być ze szpitala. Podejrzewałem Ducha, lecz nie bardzo to do niego pasowało. Razem z Victorią wróciliśmy do Pepper i dzieci. Ciągle nie odzyskały przytomności, a ona siedziała przy nich, martwiąc się. Podszedłem do niej, by jakoś ją podnieść na duchu.

Tony: Nie martw się. Są silne
Pepper: Najpierw ty się martwiłeś i teraz sama czuję się tak samo
Tony: To normalne, ale muszę znaleźć sprawcę
Dr Bernes: Raczej ten ktoś miał coś na celu, że nie zaatakował przypadkiem
Pepper: Matt coś na pewno wie. Przecież ma wyostrzony wzrok
Tony: A Lily słuch... Poczekajmy, aż się obudzą
Dr Bernes: Możecie wracać do domu. Powiadomię was, gdyby coś się zmieniło
Tony: Ja zostaję... Czuję się odpowiedzialny za wypadek
Pepper: Tony...
Tony: A jeśli ten ktoś wie, że Iron Man nadal żyje i atakuje, by wyszedł z ukrycia? Znowu przeze mnie cierpicie!

Wkurzyłem się na tyle, aż musiałem wyjść z sali. Za mną pobiegła Victoria, bo moja żona nie chciała oderwać się ani na chwilę. Musiałem się uspokoić, żeby nie dostać ataku. Teraz dbałem o siebie, choć i tak pewnie niebawem wrócę do bycia Iron Manem.

Dr Bernes: Dobrze się czujesz?
Tony: Tak... Tak jakby... Poza tym, że Lily z Mattem... cierpią... przeze mnie
Dr Bernes: Rozumiem cię, ale nie powinieneś tak reagować. Najlepiej wróć do domu i połóż się spać
Tony: Nie mogę. Muszę zostać
Dr Bernes: Pepper ma na nich oko. Będzie dobrze... To co? Wrócisz do domu?
Tony: Wrócę
Dr Bernes: Tylko nie lataj po mieście, jasne?
Tony: Chyba zbyt dobrze mnie znasz
Dr Bernes: Ho wiele mi mówił o twoich wybrykach

Uśmiechnęła się i wróciliśmy do sali. Cmoknąłem żonę w policzek, aż odruchowo się odwróciła. Powiedziałem jej, by informowała na bieżąco o stanie dzieci. Na pożegnanie pocałowałem moją rudą w usta.

Pepper: Obiecaj, że nie wejdziesz do zbroi
Tony: Nie mogę pozwolić, żeby sprawca chodził na wolności. Zresztą, mam też inny powód
Pepper: Jaki?
Tony: Dosyć ważny, ale dziś się zdrzemnę
Pepper: Na pewno?
Tony: Na pewno

Nie rzuciłem słów na wiatr. Wróciłem do domu, lecz chciałem zasnąć w zbrojowni, żeby pamiętać o misji. Znaleźć winnego wypadku i uniewinnić doktorka.

---**---

Witajcie. Notki pojawiają się w weekend i tak na razie pozostanie. Do czasu zakończenia szkoły. W opo pojawiła się postać gen. Stone. Jest to postać mojej koleżanki, którą pewnie kojarzycie w bloga o Avengers (Rehabilitation), lecz trochę zmieniłam jej charakter. Być może ma coś do naszego Rhodey'go :D Zobaczycie sami. Pytania?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X