Part 333: Poznaj Ultimates

0 | Skomentuj

**Rhodey**

Nie każdy spór można złagodzić pocałunkiem, ale na rudej podziałało, jak z pioruna. Przestała krzyczeć po Tony'm i wzięła się za szukanie sprawców. Wykorzystywali dawną technologię po różnych organizacjach, z którymi walczyliśmy. AIM, Hydra... Cel mieli dość prosty. Likwidacja nas.

Rhodey: Przestaliście prowadzić ze sobą wojnę?
Tony: Rhodey, my nie...
Rhodey: No raczej nie było rozmowy pokojowej. Mam rację?
Tony: Jak zawsze... Musimy dowiedzieć się, jakie mają nowe plany. Być może skończy się na sprzedaży Inhumans, czy porwaniach... JARVIS, czy z sejfu taty coś zniknęło?

[[Sejf został opróżniony trzy dni temu]]

Tony: No nieźle
Pepper: Chyba wiem, co chcesz zrobić... Tony, nie rób tego
Tony: Muszę ich poszpiegować. Nie martw się. Nie zamierzam z nimi walczyć
Rhodey: Zgadzam się z Pepper. Masz zostać. Zwłaszcza po tym, że zostało ci niewiele czasu
Tony: Dzięki za przypomnienie.Od razu poczułem się lepiej
Rhodey: Sarkazm?
Tony: Nie inaczej

Wciąż upierał się przy swoim. Wskoczył do pancerza, wylatując przez właz.

Pepper: Na co czekasz? Leć za nim!
Rhodey: A ty tego nie chcesz zrobić?
Pepper: Muszę zająć się Marią
Rhodey: Spoko... Przecież nie zostawię go samego
Pepper: I to właśnie chciałam usłyszeć... Leć, Rhodey

Uzbroiłem się w swój pancerz, wzbijając wysoko w powietrze. Śledziłem trasę przyjaciela, choć znałem jego cel. Stark International.

**Maria**

O rany! Moja głowa! Co się stało? Kto mnie tak potraktował? Ledwo odwróciłam się, widząc twarz mamy. Później rozpoznałam miejsce, gdzie obecnie się znajdowałam. Zbrojownia. Niewiele pamiętałam. Głównie siedziałam z mamą w salonie. Coś oglądałyśmy, a potem ona zniknęła na chwilę i ktoś zasłonił mi usta, przyczepiając jakieś ustrojstwo do karku. Reszta wyglądała, jak czarny ekran. Pustka.

Maria: Mamo... Co... Co ja zrobiłam?
Pepper: Nie wstawaj. Leż spokojnie, córeczko
Maria: Mamo, odpowiedz
Pepper: Próbowałaś skrzywdzić swojego ojca
Maria: Co takiego?!
Pepper: Wiemy, że nie byłaś sobą i teraz chce poszukać odpowiedzialnego za to typka, żeby poznać jego zamiary
Maria: Pozwoliłaś mu?
Pepper: Nie jest sam. Rhodey ma na niego oko
Maria: To... dobrze
Pepper: Oberwałaś atakiem sonicznym. Jak się czujesz?
Maria: Głowa mnie boli
Pepper: Bardzo?
Maria: Jak diabli!
Pepper: Zaraz przyniosę leki
Maria: Zostań ze mną! Proszę!
Pepper: Będę kilka kroków za tobą. Nikt ci nie zrobi krzywdy
Maria: Mamo...
Pepper: Cii... Już dobrze

Przytuliła mnie, uspokajając. Poczułam chwilową ulgę. Bałam się, że znowu kogoś zranię, a wtedy tego nie chciałam. Oby tatuś trzymał się dobrze.
Gdy rodzicielka wróciła z tabletkami, połknęłam jedną, popijając szklanką wody. Nie byłam w stanie wstać. Musiałam leżeć.

Maria: Nie chciałam mu zrobić krzywdy
Pepper: Wiem o tym. Nikt cię za to nie obwinia
Maria: Nie jest ranny?
Pepper: Nie, ale... Śpij dobrze
Maria: Znowu coś próbujesz przede mną ukryć?
Pepper: Nie!
Maria: Więc niepotrzebnie krzyczysz
Pepper: Wybacz, lecz ostatnio tylko się boję o was. Teraz jacyś szaleni naukowcy próbują wszystkiego, by zabić najskuteczniej, ile mogą
Maria: A tata? Co z nim? Jest gorzej?
Pepper: Ma plan, Mario. Jeśli się uda, będzie zdrowy. Będzie próbował ryzykować o wszystko, co walczył
Maria: Na czym ten plan polega? Chyba nie chce...
Pepper: Chce odtworzyć serum, które wyleczy chore serce
Maria: Uda się?
Pepper: Szanse pół na pół

**Tony**

Zdołałem zbliżyć się do budynku na tyle blisko, żeby dostrzec ruch postaci. Zbroja wykryła nadlatujący pancerz. Czyżby mieli dostęp do schematów? Byłem w błędzie. To Rhodey. Widocznie nie mogli mnie puścić samego. Z jednej strony, to dobrze. Gdybym zaczął spadać, może złapać skafander. Skontaktowałem się z nim przez kanał, który również sięgał dostępem do Pep.

Tony: Kazała ci mnie śledzić?
Rhodey: Raczej pilnować byś nie zrobił niczego głupiego
Tony: Muszę poznać ich cel, Rhodey. Mogą być groźni. Posunęli się do ataku na nasze córki, podkładali bomby, a do tego...
Rhodey: Whoa! Spokojnie, chłopie. Wiem o tym, dlatego chcę pomóc
Tony: Dzięki
Pepper: Maria na chwilę się obudziła i znowu śpi. Zrobiłeś jej niezłą bombę w głowie, bo narzekała na ból
Tony: Podaj leki. Masz... w apteczce
Rhodey: Tony?
Tony: Tracę... sygnał... Rhodey?
Rhodey: Halo! Czy ktoś mnie słyszy?
Pepper: Chłopaki, jesteście tam?

Chyba wiedzieli, że ich obserwujemy. Pozbawili nas łączności. Niedobrze, a miałem nie walczyć. Widocznie ten plan musi ulec zmianie.

Part 332: Przeprosinowy całus

0 | Skomentuj

**Tony**

Nie chciałem skrzywdzić córki, więc jedynie unikałem jej ciosów. Uderzała dość solidnie. Skąd ona ma tyle w sobie siły? Komputer włączył tryb ochronny zbrojowni, by użyć broni w razie konieczności.

Tony: Córciu, nie będę z tobą walczyć. Masz przestać, rozumiesz?
Maria: Zabrałem jej ciało, Stark. Walcz albo giń!
Tony: Maria! Aaa!

Uderzyła w moją klatkę piersiową, aż wrzasnąłem z bólu. Musiałem użyć rękawicy, żeby ogłuszyć ją. Poczułaby zwykły ból głowy. Bingo! Była pod czyjąś kontrolą! Atak soniczny powinien pomóc.

**Rhodey**

Nie znaleźliśmy nikogo w porcie. Pusto. Poza zadokowanym statkiem, nic więcej nie było. Szukaliśmy Marii oraz jakichkolwiek śladów po złoczyńcach. Nadal zero tropów.
Nagle usłyszeliśmy wybuch. Cały dok został zalany, a łódź spłonęła doszczętnie wraz ze skrzyniami. Podleciałem sprawdzić, czy ktoś żył. O dziwo nie znalazłem tam żywej duszy. Tylko jakieś plastikowe pistolety na wodę. To jakiś żart?

Rhodey: Pepper, daliśmy się nabrać
Pepper: Co masz na myśli?
Rhodey: Tu nic nie ma. Oni chcieli odwrócić uwagę
Pepper: Od czego? O Boże! Tony!

Natychmiast wzbiliśmy się w powietrze, lecąc do zbrojowni. Oby nie było za późno.

~*Godzinę później*~

**Tony**

Zdołałem chwycić za rękawicę, używając impulsu dźwiękowego. Od razu odczuła ból, a chip wypadł na podłogę razem z nią. Podbiegłem, sprawdzając, czy wszystko było w porządku. Puls i oddech pasował do normy. Całe szczęście.
Po przeskanowaniu technologii, wzorzec odpowiadał tej od AIM. Od kiedy Hydra współpracowała z pszczelarzami?

[[Potwierdzono: dysk kontroli]]

Tony: Jakim cudem ją dopadli? Coś tu nie pasuje, JARVIS. Czy ja śnię? To... To musi być jakiś sen na jawie lub koszmar

Położyłem nastolatkę na kanapie, przykrywając kocem. Powinna odpocząć. choć sam poczułem się senny. Dość szybko. Musiałem poczekać, aż Pep wróci z Rhodey'm.
Kiedy sprawdzałem odczyty energii, przez dach wleciały zbroje. Oczekiwałem wyjaśnień od rudej, choć mnie ścinały nogi do snu. Nie zamierzałem się poddać. Próbowałem utrzymać się przytomny.

Tony: Gdzie byliście? Och! Nie mogłem do was polecieć, bo rudy ktosiek zablokował dostęp do lokalizacji pancerzy. Ekhm... Pepper, masz mi coś do powiedzenia?
Pepper: Eee...
Rhodey: Może ja was zostawię samych i jak skończycie się na siebie drzeć, będę czekał w kuchni
Pepper: O! Zgłodniałeś już?
Rhodey: Ja zawsze jestem głodny
Tony, Pepper: HAHAHA!

**Rhodey**

Zostawiłem urocze gołąbki w spokoju. Z tym jedzeniem znalazłem wymówkę po to, żeby przyjaciółka dostała karę za mieszanie w systemie. Któregoś dnia przeprogramuje JARVISA jako niańkę elektroniczną, czego Tony'emu nie zabraknie do szczęścia. Z ukrycia patrzyłem na sytuację. Krzyczeli na siebie nawzajem, aż pocałowali się, tuląc czule. Ha! Wiedziałem, że tak będzie. Jeszcze przez chwilę obserwowałem sytuację w razie wtopy brata.

Tony: Pocałunek nie wystarczy jako przeprosiny
Pepper: Wiem, w jakim jesteś stanie, dlatego nie chciałam, żebyś ryzykował
Tony: Tak? A Maria zaatakowała mnie i...
Pepper: Czekaj, bo nie nadążam. Niby dlaczego miałaby to zrobić?
Tony: Dysk kontroli

Cholera! Kontroler powrócił? Obawiałem się najgorszego. Zignorowałem złe przeczucia w głowie, myśląc nad prawdziwym zamiarem wrogów.

Tony: Dlatego Maria zasnęła. Ogłuszyłem ją z rękawicy
Pepper: Oszalałeś?! Nie mogłeś zrobić czegoś innego?!
Tony: Pep, nie użyłem repulsora, a ataku sonicznego
Pepper: Czyli nic jej nie będzie?
Tony: Trochę pośpi i tyle
Pepper: Oby, bo inaczej skończy się dla ciebie źle
Tony: Grozisz mi?

No i robi się zarówno zabawnie, jak i niebezpiecznie. Musiałem tam wkroczyć zażegnać konflikt, zanim nie doszło do użycia siły.

Rhodey: Chyba nie masz zamiaru go zabić, co?
Pepper: A nie wiem. Może ty będziesz pierwszy
Rhodey: Whoa! Wystarczy!
Pepper: Hahaha!
Tony: Nawet nie ruszaj narzędzi, Pepper
Pepper: A jeśli ruszę to, co wtedy?
Tony: Ech! Jesteś okropna
Pepper: Twoja upierdliwość osła mnie denerwuje i mam tego po dziurki w nosie! Chcesz zginąć?! Tony, bo ja mam...

Nie dokończyła, bo ten głupek ją uspokoił kolejnym buzi buzi w usta.

Part 331: Do utraty sił

0 | Skomentuj

**Pepper**

Nerwowo przeszukiwałam całą fabrykę. Nawet dzwoniłam do Roberty, która powiedziała, że nie widziała jej. Zaczynałam się martwić. I to nie na żarty, a Tony nadal się nie odzywał. Dopiero później dostrzegłam go na kanapie, jak śpi. Czy aby na pewno zasnął?
Kiedy chciałam spytać Rhodey'go, na komputerze wyświetlił się komunikat.

Pepper: Eee... JARVIS?

[[Pojawił się przed chwilą. Próbuję ustalić źródło tego przekazu]]

Pepper: Nie musisz... Wiem, kto to napisał

Zabraliśmy Marię Stark.
Przyda się nam jako żywa tarcza, gdybyście do nas strzelali.
Lepiej zjaw się sam, Iron Manie.
Dziś o osiemnastej w porcie.

Rhodey: Ciekawe, jak się pojawi, skoro śpi?
Pepper: Rhodey, co ty tu jeszcze robisz? Nie powinieneś wrócić do domu?
Rhodey: Musiałem poczekać, aż się uspokoi
Pepper: Co się stało?
Rhodey: Pewnie miał koszmary, bo myślał, że umarłem. Krzyczał na mnie, a potem przestał się denerwować
Pepper: Niedobrze
Rhodey: Raczej stan implantu nie wygląda za dobrze
Pepper: Rhodey?
Rhodey: Poprosiłem o przeskanowanie mechanizmu i niestety, ale kończy mu się czas
Pepper: Ile? Ile jeszcze pozostało?
Rhodey: Dwadzieścia procent
Pepper: I tak nie pozwolę ryzykować z Extremis
Rhodey: Z czym?
Pepper: Chciał całkowicie wyleczyć swoje serce za pomocą serum. Jeszcze przeżyła nam walizka z próbkami lekarki, więc...
Rhodey: Może to zrobić
Pepper: Lepiej niech nie próbuje
Rhodey: Dlaczego? Jeśli ma szansę, żeby wyzdrowieć, powinien...
Pepper: Powinien znaleźć lepszy sposób, bo serum działa w dwie strony. Albo wyleczy jego organizm albo... Albo on umrze, rozumiesz? Nie zniosłabym kolejnej żałoby
Rhodey: Wiem, że się boisz, lecz trzeba być dobrej myśli, Pepper... Co zrobisz z Marią?
Pepper: Oni chcą Tony'ego, a on nie może teraz walczyć
Rhodey: A kto powiedział, że musi walczyć?
Pepper: Rhodey?
Rhodey: Mam plan, ale musisz mi zaufać, dobra?
Pepper: No... dobra. Na czym on polega?
Rhodey: Hologram
Pepper: Hologram?
Rhodey: Pamiętasz, jak szukaliśmy Tony'ego? W porcie obok Mr. Fixa była iluzja zbroi. Leżał nieco dalej i utrudniał znalezienie siebie
Pepper: Myślisz, że moja zbroja potrafi skopiować ciało?
Rhodey: W końcu, to SHIELD tworzyła te kombinezony
Pepper: Racja

Zgodziłam się z planem paranoika, by w ten sposób ocalić Marię.

**Lightning**

Obudziłam się z bólem całego ciała. Niewiele pamiętałam, choć Lockjaw wszędzie rozpoznam. Poślinił mi twarz, co mi nie przeszkadzało. Lubił mnie, a ja jego. Chciałam rzucić mu piłkę, lecz nie miałam na to siły. Z kim mogłam walczyć? Nawet nie byłam w stanie wykrzesać z siebie ani jednej iskry.
Z zamyśleń wyrwało mnie pojawienie się Medusy. Zapytała o samopoczucie i nie kłamałam. Powiedziałam, co czułam. Próbowałam zrozumieć, kto dał tak ostrego łupnia. Królowa Inhumans wspomniała coś o łapaniu jej ludzi w celu sprzedaży do badań. Okropność. Komu tak zależało na nas?

~*Czterdzieści pięć minut później*~

**Tony**

Ocknąłem się w zbrojowni. Nikogo nie było poza sztuczną inteligencją. W bazie pozostała tylko moja zbroja. Gdzie oni się podziali? Mogliby walczyć z wrogiem? Niemożliwe. Nie zrobiliby tego. Przejrzałem kamery oraz ostatnie dane z komputera.
Nagle natrafiłem na wiadomość od anonimowego nadawcy. Domyślałem się, że tu chodziło o Hydrę lub nieznaną grupę naukowców. Przejrzałem całą dokumentację firmy. Jednak nie do wszystkich miałem dostęp. Coś tu nie pasuje.

Tony: Gdzie są Rhodey i Pepper?

[[Nie mogę ujawnić ich lokalizacji]]

Tony: Znowu ci szperała w systemie?

[[Po części]]

Tony: Ech! Moja ruda czasem potrafi utrudnić życie... JARVIS, sprawdź obecność wrogiej technologii

[[Brak możliwości namierzenia celu]]

Tony: Co?! Dobra, dobra. Tylko spokojnie... Oj! Oberwie za to, jak wróci

[[Panna Stark nalegała, żeby pan odpoczął]]

Tony: A z jakiej to potrzeby?

[[Z uwagi na stan implantu, który dłużej nie zdoła utrzymać przy życiu]]

Tony: Jak duże są uszkodzenia?

[[80%]]

Tony: Jesteś pewny?

[[Komputery nie kłamią]]

Tony: Przy wirusie może tak być

Już chciałem włączyć sprawdzanie oprogramowania, gdy znienacka zostałem zaatakowany przez... Marię? To nie mogła być ona. Musiałem mieć halucynacje. Ona nigdy nie podniosłaby na mnie ręki.

Part 330: Ty nie istniejesz!

0 | Skomentuj

**Tony**

Skan medyczny potwierdził zgon naukowca. Nadal nie miałem pojęcia, z czym walczymy. Postanowiłem przejrzeć bazę danych Stark International, by dojść do źródła. Być może tam znajdzie się coś godnego uwagi, co również połączy związek z plotką o odrodzeniu Hydry oraz eksperymentach na Inhumans.
Kiedy usiłowałem coś znaleźć, poczułem czyjąś obecność. Rozejrzałem się, czy ktoś mnie obserwował. Byłem w błędzie.

Tony: JARVIS, przeskanuj mój organizm. Chyba jestem chory

[[Zgadza się, lecz złudzenie może być spowodowane przez brak snu]]

Tony: Byłem w śpiączce

[[To prawda, dlatego nie ma pomyłki, panie Stark]]

Tony: Kogo tu przywiało? Przejdź przez wszystkie spektra

[[Wykonuję...]]

Tony: I co?

[[Nikogo nie wykryłem]]

Tony: JA... RVIS...

Upadłem na podłogę w zbroi. Zamknąłem oczy. I co? Nic. Widziałem Pepper oraz Rhodey'go w słabym świetle. Znajdowałem się w zbrojowni, lecz była w gorszym stanie, niż wcześniej. Podbiegłem do nich, ile miałem w sobie sił, ale nie mogłem się odczepić od ładowarki. Nie rozumiałem tego.
Gdy widziałem ich, nie odpowiadali. Spróbowałem rzucić niewielkim kamieniem w czoło. Znowu ten sam rezultat.

Tony: Pepper! Ach! Rhodey! Obudźcie się! Ludzie, co z wami?!

Usiłowałem odpiąć się od urządzenia, aż poczułem porażenie prądem. Bolało, jak diabli, a ten szatański uśmiech mógł pochodzić tylko od jednej osoby.

Tony: Duch?
Duch: Zgadłeś, Anthony
Tony: To ty... Ty ich zabiłeś!
Duch: Nie, Stark. Ich krew jest na twoich rękach
Tony: Jak to?

Przyjrzałem się dłoniom, skąd wypływała czerwona ciecz. Nie z mojego ciała. Pasowała do tej, co była na podłodze obok moich przyjaciół. Martwych ciał.

Tony: Nie. Nie! Kłamiesz! Ja bym nigdy... Ach! Ja nigdy... nie zabiłbym.. mojej rodziny! Aaa!
Duch: Miałeś już wcześniej swoje zabójstwa, pamiętasz? Andrew, Ivan...
Tony: Przestań!
Duch: Yinsen, Viper
Tony: Dość! Aaa!
Duch: Jesteś mordercą. Bądź z siebie dumny
Tony: AAA!

Nagle doznałem piekielnego bólu w klatce piersiowej. Nie mogłem nawet wstać. Duch jedną ręką wszedł w moje ciało, ściskając implant najmocniej, jak potrafił. Traciłem siły.

Duch: Umrzesz, Anthony. Twój czas się zbliża
Tony: Nie... Nie!

Krzyknąłem, pogrążając się w ciemności.

~*Piętnaście minut później*~

**Rhodey**

Próbowałem obudzić Tony'ego. Musiał zasnąć w zbroi. Z pomocą JARVISA odblokowałem pancerz. Pepper zajmowała się Marią. I dobrze, że nie wiedziała o stanie swojego męża.
Kiedy położyłem go na kanapie, dostrzegłem słabe światło implantu.

Rhodey: Tony, błagam cię. Ocknij się
Tony: R... Rhodey

Powoli otwierał oczy, lecz wyglądał na zdezorientowanego. Dość porządnie, bo zaczął krzyczeć.

Tony: Ty nie istniejesz! Umarłeś!
Rhodey: Tony, miałeś zły sen
Tony: Widziałem twoje ciało... Ty... Ty nie żyjesz!
Rhodey: Chłopie, uspokój się
Tony: Ja... widziałem
Rhodey: Tony, już dobrze. Nic złego się nie stało. Odpocznij, zgoda?

Przytuliłem go, bo był bardzo roztrzęsiony. Nawet odważył się płakać, czego zwykle nie robił. Uspokajałem brata, by niczego się nie bał.

Rhodey: JARVIS, jaki jest stan implantu?

[[Uszkodzenia na poziomie 80%]]

Rhodey: Mogę coś zrobić?

[[Za późno. Przykro mi]]

Ciągle siedziałem przy Tony'm, aż zasnął bez nerwów. Mechanizm świecił mocnym światłem, a serce biło odpowiednim rytmem.

**Pepper**

Poszłam na chwilę do kuchni w celu zaparzenia kawy. To była zaledwie minuta i w salonie nie znalazłam córki. Zaczęłam się o nią niepokoić. Pomyślałam, żeby pójść do zbrojowni. Być może tam poszła.
Po wypiciu napoju, dziewczyny nie znalazłam w części roboczej. Jedynie zobaczyłam rozwalone części zbroi Iron Mana.

Pepper: Tony, nie widziałeś gdzieś naszej rozrabiaki? Tony?
Rhodey: Wybrałaś zły moment, Pepper
Pepper: Rhodey?
Rhodey: Nie było tu Marii
Pepper: Gdzie ona się podziewa?

Part 329: Utniesz jedną głowę, a odrosną dwie nowe

0 | Skomentuj

**Pepper**

Rhodey nie mylił się. W skrzyni znaleźliśmy ciała w stanie hibernacji. Żywe, lecz miały jakieś znaki na czole, co pewnie oznaczało, że nie byli zwyczajni. Czyżby Inhumans? Pewnie stąd taka broń, która mogła unieszkodliwić ich moce. Musieliśmy uciec, by nie dać się złapać. Jednak zagrodzili nam drogę ucieczki.

Tony: Strzelamy?
Pepper: Na raz...
Tony: Dwa...
Tony, Pepper: TRZY!

Wystrzeliliśmy wiązkę promieni, czyszcząc sobie drogę. Dołączyliśmy do War Machine, wzbijając się w powietrze wraz z więźniem.
Nagle oberwałam rzutką elektromagnetyczną, aż straciłam zdolność lotu. Mój geniusz szybko mnie złapał w swoje objęcia. Byłam przy nim zawsze bezpieczna. Dotarliśmy do bazy w jednym kawałku. O dziwo drzwi okazały się otwarte. Tony od razu dostrzegł intruza, mierząc z rękawicy.

Tony: Jak tu wszedłeś?
Pepper: Clint?
Clint: Widzę, że polujemy na ten sam cel. No nieźle
Pepper: Powinieneś być z Natashą... Śledziłeś nas?
Rhodey: Lepiej miej dobre wytłumaczenie, bo nie jest nam do śmiechu
Clint: Wszystko przez nich, prawda?

Rzucił zdjęcia naukowca, którzy wtedy stali w porcie, lecz my złapaliśmy jednego z nich. Zabraliśmy go, przykuwając do krzesła metalowymi kajdankami o sporej grubości. Przypominały pierścienie z łańcuchem. Nie wiedziałam, kiedy nasz geniusz to stworzył. Miał wiele tajemnic.

Clint: Co z nim zrobicie?
Pepper: Musimy wydobyć z niego informacje
Clint: Natasha może w tym pomóc. Jest najlepsza w tym
Pepper: Nie wątpię
Rhodey: Wiesz, z kim mamy do czynienia? Czego oni chcą?
Clint: Krążą plotki, że Hydra znowu werbuje ludzi
Tony: "Zetnij jedną głowę, a odrosną dwie nowe"
Clint: Właśnie
Tony: Czyli moja firma jest pod wpływem Hydry. Przecież Viper zginęła. Kto byłby w stanie ich prowadzić?
Rhodey: Widocznie pojawił się ktoś nowy... Co znaleźliście w skrzyni?
Pepper: Ludzi, ale tych Inhumans
Rhodey: Więc sprzedają ich. Po co?
Clint: Do eksperymentów. Będą próbować wszystkiego, by stać się niepokonani
Pepper: Co mamy robić?
Clint: Odpuśćcie sobie
Rhodey: Nie możemy, bo moja córka została w to wplątana
Pepper: W zbrojowni wybuchła bomba
Clint: Rozumiem, więc uważajcie na siebie
Tony: I nawzajem

Pożegnaliśmy się z łucznikiem, wracając do uprowadzonego speca z Stark International. Mąż osobiście chciał poznać wszystkie szczegóły i prosił, żebyśmy zostawili go samego. Trochę się bałam, choć powinnam wrócić do Marii. Może nie stanowiła celu przez bycie zwykłą dziewczyną, ale z takimi nigdy nie wiadomo. Odważyli się podłożyć bombę. Porwanie mogłoby być możliwe.

**Tony**

Pozostałem sam z naukowcem. Reszta wyszła z bazy, jak prosiłem. Pokazałem mu zdjęcia z transakcji, gdzie znaleźliśmy ludzki towar. Milczał, dlatego podałem mu kartkę, uwalniając prawą rękę z uwięzi. Nadal obserwowałem, by nie próbował żadnych sztuczek.

Tony: Dla kogo pracujesz?

Nie mogę powiedzieć. Oni mnie zabiją

Tony: Kto?

Mój szef

Tony: Ostatnio niezbyt interesowałem się firmą, ale coś robiliście w laboratorium. Długo współpracujecie z Hydrą?

Hydra nie istnieje. Szukajcie dalej

Tony: Powtórzę jeszcze raz... Dla kogo ty i twoi ludzie pracujecie? Hydra, Punisher, Mr. Fix? No kto?

Zabiłeś go. Skończysz tak samo

Tony: Więc potwierdzasz, że ta bomba to wasze dzieło?

Pokazałem kawałek, który się zachował po eksplozji. Kiwnął głową, potwierdzając moje słowa. Zadałem mu ostatnie pytanie.

Tony: Czego tak naprawdę chcecie?

Śmierci twojej, Rescue i War Machine. Musicie umrzeć, by nikt więcej nie cierpiał

Tony: Kto cierpi? Kto?!

Podniosłem ton, a on zaczął się dusić. Odblokowałem drugą część kajdanek, sprawdzając, czy zatruł się czymś. Nie mógł oddychać. Padł na podłogę. Z ust zaczęła wypływać krew. Byłem w szoku. Próbowałem jakoś opanować sytuację, lecz było za późno. Sprawdziłem puls. Nie żył. Chwyciłem się za głowę, niedowierzając temu, co zobaczyłem.

Tony: JARVIS?

[[Tak, panie Stark?]]

Tony: Czy ja go zabiłem?

[[Nie. On użył trucizny, którą ukrył przy zębie. Musiał przegryźć kapsułkę, by doszło do reakcji]]

Part 328: Uwolnij się z koszmaru

0 | Skomentuj


~*Pół godziny później*~

**Rhodey**

Zdołaliśmy z Pepper uspokoić Tony'ego. Nie wiedziałem, że ta sprawa tak bardzo go wkurzyła. Powoli zaczynał być sobą. W bazie wylądowały kapsuły z pancerzami. Dzięki, Natasho.
Po przyjrzeniu się uzbrojeniu każdego egzemplarza, znikąd pojawił się pies. Był sam, a w pysku trzymał kartkę. Podszedłem do niego, sprawdzając treść wiadomości. Byłem w szoku, lecz głównie bałem się o Dianę. Córciu, dlaczego mnie nie posłuchałaś?

Tony: Rhodey?

Lightning jest bezpieczna w pałacu.
Wróci do domu, gdy wydobrzeje.
Jeśli jesteś ciekaw, kto ją tak urządził,
uważaj na siebie w porcie.
~Medusa~

Pepper: On chyba cię nie usłyszy... Rhodey, do cholery! Odezwij się!

Krzyki rudej spowodowały, że zwierzak pary królewskiej przeniósł się w inne miejsce. Nie byłem w stanie czegokolwiek powiedzieć. Wszedłem go zbroi, lecąc do domu, a raczej dokładnie tam, gdzie Diana została zaatakowana. Oczywiście nie musiało minąć sporo czasu, bo przyjaciele wyśledzili moją trasę.

Rhodey: To moja sprawa. Wracajcie do zbrojowni
Tony: Ty mnie nigdy nie zostawiłeś, więc ja odwdzięczam się tym samym
Rhodey: A ty, Pepper?
Pepper: Mam ochotę komuś skopać tyłek
Tony: Te skafandry są przystosowane do naszego poprzedniego uzbrojenia, lecz ciężar mamy ten sam
Rhodey: Dziwne, że nie jesteś na nich zły
Tony: Bo Fury nie żyje i nikt nam nie zakaże z nich korzystać... Rhodey, dokąd lecimy?
Rhodey: Ktoś zaatakował Dianę i w porę pojawili się Inhumans
Tony: Czyli ci sami, co podłożyli bombę. To pewnie jakaś grupa, która zna naszą tożsamość i pragnie nas zniszczyć
Pepper: Tylko, że oni dopiero teraz się ujawnili
Rhodey: No właśnie... Może śmierć Mr. Fixa dała im do zrozumienia, by dłużej nie czekać w ukryciu
Tony: Masz rację... JARVIS, masz coś?

[[Wykryłem trzy osoby uzbrojone w broń Stark International]]

Tony: Chyba będę musiał zająć się firmą, skoro takie rzeczy się dzieją
Pepper: Lecimy na nich?
Rhodey: Oj! Najpierw plan, bo też nas złapią, a skoro poradzili sobie z Inhumans...
Tony: To nie przelewki

Podeszliśmy ostrożnie za skrzynie portowe, przyglądając się ich zamiarom. Kto im produkował tak niebezpieczną broń? Komputer wykrył więcej celów, niż poprzednio. Z trójki zrobiła się trzydziestka. Wszyscy uzbrojeni po uszy. Jeden z nich komunikował się gestami.

Rhodey: Tony, czy mogliście zatrudniać osoby, co nie mogą mówić?
Tony: No pewnie. Taki problem nie miał wpływu na nic. Wystarczyło wysyłać wiadomości z poleceniami
Rhodey: Rozumiem, więc mamy walczyć z naukowcami
Tony: Niemożliwe
Pepper: Nawet mają plakietkę z pracy w laboratorium
Rhodey: Faktycznie... Co robimy?
Tony: Na razie obserwujmy
Pepper: Nuda
Tony: Pep, nie mamy innego wyjścia

~*Kolejne pół godziny później*~

**Pepper**

Ech! Nudziłam się. Te typki jedynie wysyłały do siebie komunikaty. Nie mogliśmy poznać ich treści, bo wszystko wpisywali w tablet. Niby zaatakowali córkę Rhodey'go. Widocznie przeszkodziła im w czymś ważnym, a nie wyglądali na bardzo groźnych zabójców. Zwykli ludzie z chęcią zarobienia pieniędzy. Wykonują czyjeś zadanie, choć z tą nienawiścią Tony może mieć rację.
Gdy przestali się porozumiewać, do portu podpłynęła łódź z nowym ładunkiem.

Pepper: Zakład o stówę, że w skrzyniach jest broń?
Tony: Wchodzę w to
Rhodey: A ja myślę, że trzymają tam coś innego
Pepper: Co niby?
Rhodey: Ludzi

Zamarłam z przerażenia. Czy to możliwe? Jednak wszelkie warianty mogły pasować. Wciąż nie rozszyfrowaliśmy motywu działania tej szajki szalonych naukowców. Zdecydowaliśmy zakraść się i dorwać jednego człowieka z gangu. Rzuciłam granat dymny, czego nie miałam wcześniej w Rescue. Nie mogli nas zobaczyć, czyli punkt dla blaszaków. Ostrożnie zaszliśmy zabójcę, obezwładniając go lekkim uderzeniem z ataku sonicznego. Chyba Fury chciał nas zastąpić, gdybyśmy przepadli bez śladu.

Pepper: Okej. Mamy go... Co teraz?
Tony: Bierzemy drania do bazy
Rhodey: Eee... A statek? Nie przeszukamy skrzyń na nim?
Tony: Hmm... I tak musimy to zrobić... Pep, wrócisz z Rhodey'm, a ja sprawdzę pokład
Pepper: Tony, nie puszczę cię samego
Rhodey: Ja też się nie zgadzam. Idziemy z tobą
Tony: Ktoś musi pilnować więźnia
Pepper: Rhodey, zostaniesz z nim?
Rhodey: Czemu ja?
Pepper: Bo gdyby próbował jakiś sztuczek, nie będziesz miał z tym problemu
Rhodey: Dobra... Uważajcie na siebie
Tony, Pepper: I WZAJEMNIE

Polecieliśmy na statek, zostawiając War Machine z obezwładnionym naukowcem. Najpierw pozbyliśmy się strażników, którzy strzegli towaru. Wszystko szło dość gładko. Do czasu, aż odezwał się alarm. Musieliśmy uciekać, lecz sprawdziliśmy zawartość skrzyni. Przegrałam zakład.

Part 327: Niemy bandyta

0 | Skomentuj

**Rhodey**

Teraz na pewno musiałem pójść do bazy żeby upewnić się, kto mógł czyhać na życie mojej córki. Nie mogłem zbytnio biec przez nogę, dlatego jedynie przyspieszyłem chód. Cała ich trójka była przy komputerze. Dziwne, bo na podłodze znalazły się ślady spalenizny. Co się stało?

Rhodey: Jesteście cali?
Tony: Nie było nas tutaj, gdy doszło do wybuchu... Czemu nie siedzisz z mamą?
Rhodey: Musicie mi pomóc
Pepper: Co? Zgubiłeś Dianę?
Rhodey: To nie jest śmieszne, Pepper
Tony: Rhodey...
Rhodey: Mówiła, że widziała kogoś w porcie. Nie opisała szczegółów, ale nie wiem, co mam o tym myśleć
Tony: Był blisko dawnej bazy Mr. Fixa?
Rhodey: Nie wiem
Tony: Dziwne
Rhodey: A co tu się stało?
Tony: Mam wrogów w firmie. Szaleństwo, nie? Nawet podesłał groźbę
Rhodey: Tony, lepiej nic nie rób. Zostaw tę sprawę policji
Tony: Grozili mojej rodzinie! Nie odpuszczę im!
Pepper: Kochany, nie denerwuj się, bo sam sobie szkodzisz stresem. Pamiętaj o zaleceniach
Tony: Wybaczcie, ale muszę coś zrobić
Rhodey: JARVIS, przeskanuj okolicę

[[Skanowanie...]]

Rhodey: Jeśli ten ktoś się uaktywnił, to musiał czekać na odpowiedni moment
Tony: Wiedział, że byłem w szpitalu. Cholera!
Pepper: Co jest?
Tony: Wiem, kto nam grozi

Wyświetlił dane jednego z pracowników Stark International. Odpowiadał za sprzedaż ostatnich wynalazków w ręce Mr. Fixa. No nieźle. Myślałem, że koniec z wrogami, a tu taka niemiła niespodzianka.
Kiedy komputer przeskanował teren, wykrył kilku naukowców na terenie portu. Przydałaby się zbroja, a żadnej nie mamy. Chyba, że Natasha zachowała jakieś dla nas.

Rhodey: Zadzwońmy do Natashy. Może nam pomóc... Pamiętacie, co mówiła o swojej zbroi?
Tony: Że SHIELD pracowało nad nią i innymi egzemplarzami
Pepper: Skoro ma je mieć, dzwonimy

**Natasha**

Clint wyszedł z domu w celu trenowania z łukiem oraz strzałami pełnego wachlarzy zastosowań. W tym czasie mogłam zrobić test ciążowy. Niestety, ale po tej akcji w kosmosie, zbliżyliśmy się bardzo do siebie. Na tyle blisko, aż zapomnieliśmy o zabezpieczeniach. Poszłam do łazienki wykonać test.
Nagle usłyszałam dźwięk telefonu. Zostawiłam tester, odbierając połączenie.

Natasha: Halo? Kto mówi?
Pepper: Hej! Mogę mieć do ciebie prośbę? To ważne
Natasha: Zależy, co masz na myśli
Pepper: Potrzebujemy pancerzy do walki
Natasha: Rozumiem, a musicie mieć je już teraz?
Pepper: Tak, bo tu chodzi o nas wszystkich
Natasha: Nie bardzo rozumiem
Pepper: Wyjaśnię... Jakiś gościu z firmy Tony'ego podłożył nam bombę, która wybuchła w fabryce, ale na szczęście nikogo tam nie było, więc żyjemy, lecz u Rhodey'go ktoś zaczął się kręcić i może być związany z zabitym Mr. Fixem. Jeśli chce zemsty, musimy być uzbrojeni, rozumiesz?
Natasha: Eee... No dobra. Zaraz wyślę kapsuły. Tylko nie wysadźcie ich za pierwszym razem, zgoda?
Pepper: Okej... A tak, co u ciebie?
Natasha: Nikt nie słucha?
Pepper: Nikt... Co się dzieje?
Natasha: Mogę być w ciąży
Pepper: To wspaniale!
Natasha: Ciszej, bo ktoś to usłyszy
Pepper: Powinnaś się cieszyć
Natasha: Zależy od testu
Pepper: Oj! Nie martw się. Pomogę, gdybyś czegoś potrzebowała
Natasha: Dzięki
Pepper: Uspokój się i będzie dobrze... Clint nie wie o niespodziance?
Natasha: Boję się jego reakcji
Pepper: Hahaha! Przerabiałam ten temat i cię rozumiem... Dobra. Muszę kończyć, bo Tony zaczyna świrować
Natasha: Co takiego robi?
Pepper: Krzyczy!

Szybko rozłączyła się, choć ta rozmowa nieco mi pomogła ukoić nerwy. Wróciłam do łazienki, sprawdzając wynik. Pozytywny. Na razie ta wiadomość nie powinna ujrzeć światła dziennego. Schowałam test do kieszeni. Podeszłam do komór, wpisując współrzędne zbrojowni. Od razu poleciały wysoko w powietrze, namierzając odpowiedni cel.

~*Dwie godziny później*~

**Lightning**

Tatuś długo nie pokazywał się w domu, zaś te typki ciągle okrążały ten port. Czego oni szukają? Jak guzów, chętnie im nabiję kilka w łeb. Jeden z nich coś pisał i nie odezwał się ani jednym słowem. Musiał być niemy. Wkurzała mnie ich obecność, więc wzięłam sprawy w swoje ręce. Wyszłam z domu, namierzając energię życiową tych idiotów.

Lightning: Wynoście się stąd albo poznacie gniew Lightning!

Wymierzyłam dłońmi w skrzynie, strzelając do nich. Nastąpił wybuch. Najpierw chciałam ich porządnie nastraszyć, a oni nadal się nie bali.
Gdy miałam zamiar potraktować ich sporą dawką wyładowania, poczułam dziwne ukłucie w przedramieniu. Natychmiast odwróciłam się. Nikogo tam nie było. Jednak zaczęłam tracić siły. Słabłam wraz z utratą mocy. Myślałam, że zostanę pojmana, aż niespodziewanie pojawiło się wsparcie. Zamglonym wzrokiem dostrzegłam Lockjaw. Inhumans? Medusa zamortyzowała mój upadek przez rozciągnięcie włosów. Nadal nie mogłam nic zrobić, lecz siła głosu Blackbolta przeraziła złoczyńców. Zostałam zabrana z miejsca walki do Attilanu. Podziękowałam za pomoc, mdlejąc w pałacu. Nawet piesek nie zdołał mnie obudzić. Byłam zmęczona. Mogłam posłuchać taty i nic nie robić. Oj! Głupia ja.

Part 326: Wrogowie nadal istnieją

0 | Skomentuj

~*Następnego dnia*~

**Tony**

W południe otrzymałem wypis, by wrócić do domu. Na początku lekarz miał, co do tego spore obawy, ale przekonałem go, że przy Pep będę uważał na siebie. Być może bez ignorowania zaleceń, choć wszystko zależało od obowiązków Iron Mana. Mimo braku wrogów na Ziemi, w kosmosie przekonaliśmy się, że nie jesteśmy sami. Planeta mogła być ponownie narażona z powodu ataku kosmitów. Któregoś dnia będziemy zmuszeni do walki w celu ochrony naszego świata, gdzie żyliśmy.
Kiedy znaleźliśmy się w części domowej, Roberta zostawiła nas i Rhodey musiał zrobić to samo. W salonie siedziałem z rudą oraz Marią.

Pepper: Nadal nie sądzę, że powinieneś dostać ten wypis, bo z tobą jest naprawdę kiepsko, Tony
Tony: Będzie dobrze. Przeżyłem tyle przygód, że śmierć jest niczym
Pepper: Ej! Nawet tak nie mów. Boimy się o ciebie
Tony: Nie musicie. Wkrótce rozwiążę problem z implantem
Pepper: Jak?
Tony: Extremis
Pepper: Co to jest?
Tony: Serum, które wyleczy moje serce. Nie będę potrzebował mechanizmu, by żyć. Będę zwykłym człowiekiem, ale...
Pepper: Wiedziałam, że coś się za tym kryje
Maria: Tato, co ty kombinujesz?
Tony: Kiedyś dr Yinsen z Victorią powiedzieli mi, że część serum została użyta do pozbycia się Vortexu. Jeśli jest jakaś szansa na lepsze życie, wykorzystam ją
Pepper: A jakieś są efekty uboczne?
Tony: Nie wiem. O tym nie wspomnieli. Jednak może zadziałać w dwie strony. Albo wyleczyć cały organizm...
Pepper: Albo cię zabić... Tony, nie ryzykuj. Znajdziemy inne wyjście
Tony: Ja już zdecydowałem
Pepper: Bez uzgadniania z nami? Nawet nie pomyślałeś o nas!
Tony: Pep, nie chcę umrzeć
Pepper: Też tego nie chcę!
Maria: Mamo, poczekaj

Pobiegła za swoją matką, a ja pozostałem sam. Już dawno nie doszło między nami do kłótni. Chciałem tylko poprawić sytuację, a nie ją pogarszać.

**Pepper**

Pobiegłam z salonu do sypialni, trzaskając drzwiami przez gniew. Nawet nie chciałam rozmawiać z córką, która nalegała na rozmowę. Czy Rhodey wiedział o planie z serum? Pewnie to był ich męski sekret. Byłam na nich wściekła. Najbardziej oberwie się przyjacielowi, bo go krył z kłamstwami.
Nagle usłyszałam wybuch w okolicy domu. Przerażona wybiegłam z pokoju, dochodząc do źródła hałasu. Okazało się, że w dawnej zbrojowni wybuchła bomba. Tony zaczął analizować, kto mógł ją podłożyć.

Tony: JARVIS, masz coś?

[[Nadal próbuję dopasować]]

Pepper: Tony, powinieneś odpoczywać
Tony: Wiem, ale próbowałem to zrobić. Tylko, że ktoś próbuje nas zabić
Pepper: Nikt z wrogów nie przeżył. Kto mógł być do tego zdolny?

[[Ukończono skan... Element pasuje do wynalazku Stark International]]

Tony: Z firmy? Dziwne
Pepper: Nawet zostawił wiadomość

To było tylko dla ciebie ostrzeżenie, Stark.
Jeśli chcesz, by nikt nie ucierpiał, 
radzę ci się zjawić samemu w Stark International. 
Mamy do pogadania.

Pepper: Tony?
Tony: Zrobię to
Pepper: Nie możesz! Masz zostać!
Tony: Pep! Ja muszę!
Pepper: Nikt ci nie każe
Tony: Nie mogę pozwolić, żeby ktokolwiek was skrzywdził, rozumiesz? Skoro ładunek wybuchł dzisiaj, to wieczorem tam pójdę
Pepper: Najpierw odpocznij
Tony: Dobrze
Pepper: Zgadzasz się?
Tony: Mam dość kłótni

Przytuliłam go, czując lekki przypływ spokoju. I tak martwiłam się o niego. Ten ktoś musiał zastawić pułapkę. Jaki miał w tym cel?

~*Godzinę później*~

**Rhodey**

Przez chwilę rozmawiałem z mamą, bo miała pilną rozprawę w sądzie. Postanowiłem udać się do fabryki, lecz cały zamiar został powstrzymamy przez telefon. Od Diany. Oby oddała pandę do zoo.

Rhodey: Hej, córciu. Coś się stało?
Lightning: Gadałam z opiekunem rezerwatu i powiedział mi, że mogę ją odwiedzać za darmo
Rhodey: Widocznie przywiązała się do ciebie
Lightning: Hahaha! Z winy jagód... A jak tam Iron Man?
Rhodey: Wrócił do domu. Będzie dobrze
Lightning: Cieszę się, ale mam do ciebie jedną sprawę
Rhodey: Jaką?
Lightning: Jacyś goście się kręcili w porcie
Rhodey: Nic nie rób, jeśli znowu ich zobaczysz

Part 325: W odwiedziny

0 | Skomentuj

**Pepper**

Tony opowiedział mi swój zwariowany sen. Miał w nim pozmieniane wspomnienia, a do tego walczył z pokonanymi wrogami. Na szczęście, kiedy mnie tam zobaczył, zaczynał wracać do rzeczywistości. Głównie Duch uprzykrzał mu życie. Dobrze, że ten koszmar się skończył. Był z nami i pragnął żyć.
Kiedy lekarz wszedł do sali, musiałam zostawić na chwilę męża samego. Nie chciał tego, ale nie miałam innego wyjścia. Potrzebne były badania, by sprawdzić, jak się trzymał po śpiączce oraz doznanych urazach.

Maria: I jak? Powiedział coś?
Pepper: Jest zmęczony, lecz na chwilę z nim rozmawiałam
Rhodey: Jak on się czuje?
Pepper: Ciągle się męczy z implantem
Maria: Ale wróci do domu?
Pepper: Na pewno tak będzie, Mario
Roberta: Wrogów już nie macie, prawda? Co zamierzacie zrobić?
Pepper: Wszystko ustalimy, jak dostanie wypis
Rhodey: Musi skończyć z bohaterowaniem, Pepper. Dobrze wiesz, że ta akcja mogła go wykończyć
Pepper: Wiem o tym, dlatego zaplanowałam coś innego
Rhodey: Co takiego?
Maria: Mamo, czy ja o czymś nie wiem?
Pepper: Tak, córciu. Zaplanowałam dla nas wakacje. Wyjedziemy z dala od Nowego Jorku
Roberta: To bardzo dobry pomysł. Należy wam się. Zasłużyliście na długi odpoczynek
Pepper: Mario, co o tym sądzisz?
Maria: Jestem za
Rhodey: Ja też pojadę
Pepper: Nie ma mowy. Ty już byłeś w Rio ze swoją rodzinką. Nie obraź się, ale tym razem chcemy spędzić ten czas bez ciebie. Jeszcze słyszałabym, jak niańczysz Tony'ego, a tyle razy ci podkreślałam, że dbam o niego, bo jest moim mężem
Maria: Whoa! Nie mów, aż tyle. Sama ledwo zrozumiałam, co powiedziałaś
Rhodey: Hahaha! Gaduła
Pepper: Gdybym miała przy sobie klucz francuski, dostałbyś porządnie w łeb, lecz go nie mam, czyli sobie pożyjesz

Zagroziłam mu, zaś nasza rozmowa rozluźniła odrobinę sytuację. Oby lekarzyna przekazała dobre wieści.

**Tony**

Dostałem leki przeciwbólowe, które niewiele zdołały pomóc przy niwelowaniu bólu. W końcu błąd polegał na uszkodzeniu mechanizmu. Musiałem stworzyć nowy lub skopiować serum Extremis. Wolałem wyleczyć swoje serce. Już za długo męczę się z tym ustrojstwem, co ciągle wymagało napraw. Gdyby Yinsen albo Victoria nadal żyli, poradziliby coś na to. A tak byłem sam, chociaż Pep próbowała jakoś pomóc. Wystarczy, że była przy mnie.
Po spisaniu wyników, do sali wszedł Rhodey. Zmienili się? Pewnie tak uzgodnili. Ukrywałem nawet przed nim swój stan. Starałem się pokazywać dobre samopoczucie.

Rhodey: Hej, Tony. Wszystko gra?
Tony: Jak widać... Nie umarłem
Rhodey: Wiem o wszystkim i nie kłam, że nic się nie dzieje
Tony: Co masz na myśli?
Rhodey: Rozmawialiśmy z lekarzem. Wiemy, że nie mogą ci pomóc z implantem. Tony, musisz zrezygnować z bycia Iron Manem. Potrzebujesz prawdziwego odpoczynku
Tony: A ty? Twoja noga?
Rhodey: Daję radę, ale ty naprawdę powinieneś zadbać o siebie
Tony: Rhodey?
Rhodey: Tak?
Tony: Co dokładnie... mówił... lekarz?
Rhodey: Obawiał się trwałego uszkodzenia mózgu. Może wyniki trochę wykazały brak takiej możliwości, lecz nadal podkreśla to samo...  Chcesz znowu pogadać z Pepper?
Tony: Rhodey, czy ja... Czy ja was skrzywdziłem?
Rhodey: Nie. Nic się nie stało. Cały czas byłeś w śpiączce. Tylko nas straszyłeś tymi atakami. Baliśmy się, że umrzesz
Tony: Bo i tak umrę
Rhodey: Chłopie, będzie dobrze. Zresztą, twoja żona wymyśliła sobie wakacje. Skorzystaj z tego
Tony: Mam się bać
Rhodey: Zależy, co to za miejsce
Tony: Hahaha! Cała... ona

Lekko się zaśmiałem, bo ból wzrastał na sile. Ruda coś kombinowała? Miałem do tego złe przeczucia. Przyjaciel wyszedł z sali, nalegając na oszczędzanie sił. Kolejna w odwiedziny przyszła Maria. Córka rzuciła mi się na szyję. Tak łatwo nie zamierzała mnie puścić.

Tony: Córciu, spokojnie. Nie odejdę... Żyję
Maria: Tatku, tak się bałam
Tony: Już wszystko... jest... dobrze
Maria: Słaby z ciebie kłamca
Tony: Co... twoja mama... planuje?
Maria: Hahaha! Ubzdurała sobie wycieczkę dookoła świata
Tony: Żartujesz sobie?
Maria: Tak... A tak na serio, ona chce jechać do Egiptu
Tony: Egipt?
Maria: No wiesz. Piramidy, Sfinks i takie tam
Tony: I piasek
Maria: No piasek musi być, bo nie byłoby pustyni
Tony: Tęskniłem za wami
Maria: My też

Czule przytuliłem córkę i ucałowałem ją w czoło. Jako ostatnia osoba weszła Roberta. Ona też wiedziała? Przy niej starałem się być szczery. Zawsze mogłem zaufać prawniczce. Zawsze mogłem przyjść, zwierzając się z problemu. Po latach, nie uległo to zmianie.

Roberta: Pewnie każdy pytał o twoje samopoczucie. Może sam powiesz coś od siebie?
Tony: Na razie... trzymam się
Roberta: Właśnie słyszę... Potrzebujesz czegoś?
Tony: Tylko wypisu
Roberta: Raczej szybko cię nie wypuszczą
Tony: Dlaczego?
Roberta: Bo muszą być pewni, że poza chorym sercem nie masz innych uszkodzeń. To poważne, Tony

----***----

Hej. Tęskniliście? Witajcie z powrotem. Pora kontynuować bloga, prawda? Przerwa bardzo mnie rozleniwiła, ale nie napisałam nic nowego. Wszystko, co wstawiam, było wymyślone w poprzednim roku.

PS: Myślałam, żeby dodać streszczenia do tej serii, lecz notek jest za wiele, więc raczej będziecie musieli jakoś sami ogarnąć tą sporą ilość wątków oraz postaci w "IMAA inaczej".

Szczęśliwego Nowego Roku 2017!

0 | Skomentuj

Witajcie po długiej przerwie. Nie myślcie sobie, że leniuchowałam przez ten czas. Otóż nie. Zajmowałam się przepisywaniem ostatnich notek na bloga. Udało się. Teraz wystarczy je wstawić. Cóż... Na początek chcę podziękować za ponad 61 tysięcy wyświetleń. Jestem dumna z tego, że mimo braku komentarzy ktoś wchodzi na bloga, czyta i być może jest zadowolony z jakości opowiadań. Dużo osób podsumowuje, co wydarzyło się w poprzednim roku. Zrobię to samo, gdyż jest czym się chwalić. No to nie przedłużając, zaczynajmy.
  • ukończenie największego opowiadania pt: "IMAA inaczej" (aż 366 notek)
  • wstawienie dramatu z IMAA pisanego za czasów gimnazjum
  • powstanie one shota na podstawie snu
  • kolejne scenariusze odcinków
  • powrót do komedii
  • pierwsze okruchy życia rodziny Starków
  • plany krótkiej animacji (tu już zaliczona porażka przez brak odpowiednich programów oraz dobrego planu)
  • trzy one shoty o różnej tematyce (dramat, wspomnienia, kryminał)
  • ankieta na temat przyszłości bloga
  • podjęcie wyzwania na napisanie dwóch komedii z Marvela (Loki oraz Avengers)
  • rozpoczęcie projektu o fanowskiej wersji sezonu trzeciego z IMAA
  • napisanie podczas trwania tasiemca dodatkowych historii
  • pierwszy samodzielny crossover (połączenie świata IMAA z anime Bleach)--> odsyłam na Wattpad
  • tłumaczenie "W sieci" na język angielski (poczytać możesz na fanfiction,net)
To tak bardziej na blogu, czy Wattpad, a teraz coś prywatnie.
  • studniówka
  • ukończenie liceum
  • podejście do matury (niestety, ale niezdana)
  • poznanie nowych przyjaciół
No i chyba tylko tyle. A teraz, jakie są cele na ten rok.
  • udostępnienie wszystkich notek na bloga
  • zrobienie porządku ze zdrowiem
  • znalezienie celu w życiu
  • ukończenie projektu z IMAA
  • zyskanie nowych czytelników
  • powrót do planu animacji
  • pisać, pisać i jeszcze raz pisać
  • podejście ponowne do matury
  • pójście na studia
  • uzyskanie pracy
  • realizacja marzeń
Ok. Wystarczy. Mam nadzieję, że i wy macie jakieś cele, postanowienia na 2017. Może nie będzie tak pechowy, nie odejdzie tylu wspaniałych ludzi, nie będzie wojen, a dotarcie do upragnionej mety nie będzie trudnym wyzwaniem. Życzę wam, jak najlepiej. Z mojej strony to wszystko. Nie wiem, czy kiedyś całkowicie zakończę blog. Na razie trwam i oby było tak do końca chęci. Happy New Year!🎊🎉🎇🎆


© Mrs Black | WS X X X