Rozdział 62: Układanka czterech elementów

0 | Skomentuj

Powoli wstawałem, ale ciągle odczuwałem piekielny ból całego ciała. Wyszliśmy z budynku, a raczej z jego pozostałości. Na szczęście pole siłowe uchroniło Bobbie przed obrażeniami. Nie darowałbym sobie, gdyby też coś jej się stało. Za dużo tego.

-Żyjesz?

-Jakoś tak. Masz ten pendrive?

-Tak, mam. Od razu zaniesiemy to do Fury'ego, a hologram później zobaczymy. Ciekawe, co w nim się znajduje?

-Następnym razem coś zrobię z tą bombą, by nie zniszczyła mi tego kręgosłupa- odesłałem zbroję do zbrojowni i mogłem się wyprostować

-Nie narzekaj, Rhodey. Mogło być gorzej- zaśmiała się, pokazując swoje specyficzne poczucie humoru

Można powiedzieć, że otarliśmy się o śmierć, a ją to bawi. Cóż, każdy śmieje się z czegoś innego. Mnie rozbraja cała Pepper, jak mam przypomnieć sobie, gdy rzucała narzędziami w zbrojowni. Zgodnie z planem pojawiliśmy się na helikarierze wraz z dowodami na winę Katrine. Jednak nadal nie wiedziałem, co było w hologramie. Niepokój zmieszał się z nadzieją. Liczyłem, że Fury uwolni Tony'ego. Bobbie widziała, jak zżera mnie strach. Bałem się, co się stanie, jeśli tego nie uzna za dowód. Na korytarzu spotkaliśmy agentkę Hill.

-Jeśli chcecie widzieć się z Fury'm, musicie mieć ważny powód . Inaczej was nie wysłucha

-Wiemy i to naprawdę bardzo ważne. Mamy coś, co może go zainteresować

-Rhodey, wiem, że chcesz, by odpuścił Tony'emu, ale są pewne procedury i prawa. Więc, co macie?

Bobbie pokazała jej pendrive, wyjmując go z kieszeni.

-Tu są dane o programie eliminacji. To właśnie on został wykorzystany do zabijania ludzi, a Centurion był tylko pionkiem- wyjaśniła

-Myślę, że to go zaciekawi. Chodźcie

Agentka zaprowadziła nas do generała, który był w centrum siedziby SHIELD. Wyglądał na spokojnego, ale to były pozory. Hill podeszła do niego i coś mu szepnęła do ucha. On tylko kiwnął głową, patrząc na nas. Po chwili podszedł, a jego mina wciąż została posępna. Mam nadzieję, że nie zamęczył Tony'ego. To mu nie służy.

-Hill mi mówiła, że macie coś. Pokażcie to- nalegał

-Proszę- wręczyła mu pendrive

- Co w nim jest?

-Projekt eliminacji, który wykorzystała Katrine Ghost. Namierzyliśmy jej kryjówkę dzięki sygnaturze energii maski, ale ona zniknęła, a jej dawna kryjówka została w ruinach- wtrąciłem się

Fury podszedł do komputera i podpiął urządzenie. Wszystko, co mu powiedzieliśmy, było prawdą. Został tylko ten hologram, ale pomoże to w czymś?

-Generale, proszę wypuścić Tony'ego. Jest niewinny




Wstałam z łóżka o własnych siłach i chciałam już wyjść ze szpitala. Dalej byłam podpięta do kardiomonitora, kroplówki i worka z krwią, który był już pusty. Moje odruchy zahamowała pielęgniarka.

-Leż jeszcze, aż lekarz cię zobaczy. Jak na razie wezmę ten worek, a kroplówka się skończy za kilka minut- poprosiła, dając mi większą swobodę w ręce

-Dobrze- posłuchałam jej i położyłam się z powrotem

Nie czułam już takiej słabości, jak wcześniej. Byłam w stanie wybiec i nigdy tu nie wracać. Muszę, jak najszybciej stąd wyjść, bo zwariuję jeszcze bardziej. Już odchodzę od zmysłów, co się dzieje z chłopakami, a ten koszmar dawał kolejne powody do zmartwień. Jednak nie rozumiem. Co to miało znaczyć?
Do sali wszedł lekarz. Nareszcie. Niech mnie wypisze. Błagam, zrób to.

-Witaj, Pepper. Jak się czujesz?

-Świetnie. Mogę wrócić do domu?- uśmiechnęłam się szczerze, a on dalej patrzył podejrzliwie

-Zrobimy taki układ. Jeśli przejdziesz wszystkie testy pozytywnie, wrócisz do domu, jak skończy ci się kroplówka. Zgoda?- złożył propozycję

-Zgoda- kiwnęłam głową porozumiewawczo

-Dobrze. Najpierw popatrz w światło latarki- sprawdził wzrok

Potakiwał głową, że zgadza się. Później miałam testy neurologiczne. Sprawdził czucie w nogach i rękach.

-Jak na razie, wszystko poprawnie. Dotknij palcem nosa

Zrobiłam, co mi kazał i jako ostatni test był na równowagę ciała.

-Jeśli to zrobisz, wrócisz do domu. Wstań z łóżka, Pepper. Przejdź się po sali. Powoli

-Ok- wstałam i nie czułam się źle

Szłam małymi krokami, a ciało było mi posłuszne. Jedynie mnie bolała ta rana przy karku. Szwy narywały przy ruchu, sprawiając mi ból. Był znośny.

-Świetnie. Jedynie zgłosisz się na zdjęcie szwów za tydzień. Poczekaj, aż skończy się kroplówka, a ja pójdę przygotować wypis

-Dziękuję- byłam przeszczęśliwa , że mogłam wrócić do domu

Kiedy myślę o domu, to ten, który chcę stworzyć z Tony'm. To bardzo dziwne małżeństwo, bo nadal mieszkamy z rodzicami, a jesteśmy ponad drugi rok po ślubie. Potrzebujemy też swojej przestrzeni. Rhodey nie może go wiecznie niańczyć, bo od tego przecież ma mnie. Gdy ułożymy sobie wszystko, jak trzeba, zamieszkamy razem.
Pielęgniarka odpięła od wszelkich urządzeń i samej kroplówki. Wraz z ojcem pojechaliśmy do domu. Roberta wróciła do Rhodey'go i pewnie siedzi w zbrojowni.

-Dobrze, że szybko cię wypisali. Już nie pozwolę, żeby ktoś cię skrzywdził- przytulił mnie, nie zważając na ranę

-Tatku, przy Tony'm czuję się bezpieczna, a poza tym jestem Rescue





-Wiedziałam, że tak będzie- skomentowała po cichu moją prośbę, agentka Hill

-Nie mogę go zbytnio wypuścić. To jego wynalazek spowodował te ataki. Jest za to odpowiedzialny jako twórca Centuriona- pomyślał Fury

-Człowieku! Co z tobą?!- wściekłem się na niego

-Powinien odsiedzieć swoje, ale z racji danych na pendrive, zrobię wyjątek. Uwolnię go, ale będę miał całą waszą trójcę na oku- wyjaśnił surowo, godząc się na uwolnienie Tony'ego

Generał zabrał nas do niego, gdzie przesiadywał w celi. Przed końcem korytarza, ciągnącego się z różnymi celami i więźniami z średnim poziomem zagrożenia, natrafiliśmy na Tony'ego. Był blady, a jego ręce drżały. Jakieś jedzenie miał wyrzucone na ścianie, gdzie było widać zarysy planów. Myślał nad czymś. Nie wyglądał za dobrze, a trafił tu kilka dni temu. Cela została otwarta.

-To twój szczęśliwy dzień, Stark. Wracasz do swoich

-Rhodey, to twoja zasługa? Dziękuję- rzucił się na mnie, przytulając po przyjacielsku

-Bobbie mi pomogła. To dzięki niej znaleźliśmy program Katrine, który dał dowód jej winy. W zbrojowni był chip, co pewnie pamiętasz i on był potrzebny do tego programu, a to nie koniec. Znalazłem Pepper. Będzie zdrowa- przekazałem mu wszelkie informacje, by w końcu przestał mieć przybitą minę

-Nie wiem, co mam powiedzieć. Mogę już teraz wyjść?- spytał się generała

-Jak już mówiłem, wracasz do swoich. Zadzwonię do Bernes, by cię zbadała. I ciężko mi to mówić, ale przepraszam za moje wcześniejsze zachowanie

-Wybaczam

Fury za coś go przeprasza? Co on mu zrobił? Pewnie dlatego tu siedział taki blady? Coś musiało go przerazić. Na całe szczęście wróci do normy. Victoria dość szybko została poinformowana i zjawiła się.

-Coś się stało, generale?- spytała zaniepokojona

-Tony wraca do domu. Przynieś mu jego rzeczy i sprawdź, czy wszystko gra- rozkazał

-To było okropne, co pan mu zrobił

-Już go przeprosiłem i mi wybaczył. Po prostu wściekłem się, że to on stoi za tym wszystkim. Za bardzo mnie poniosło, ale żyje, jak widzisz

Bobbie patrzyła zamyślona na Fury'ego. Chyba chciała znać jego myśli. Ja tylko patrzyłem na Tony'ego, który wyglądał na bardziej spokojnego.

-Wyjdźcie, bo muszę go zbadać. Kiedy skończę, będziecie mogli go stąd zabrać- zamknęła drzwi

-To ja pójdę do Virgila. Jak będziesz potrzebował pomocy, zadzwoń- uśmiechnęła się

-Naprawdę ci dziękuję. Gdyby nie ty, Tony nie wróciłby do domu- podziękowałem jej, a ona tylko znowu się uśmiechnęła i wyszła

Nawet nie wie, jak bardzo wiszę jej przysługę. Wyciągnę do niej pomocną dłoń w razie potrzeby. Uratowała Tony'ego od dalszego wyroku w SHIELD.

Rozdział 61: Dowód

0 | Skomentuj


Obudziłam się w całkowicie białym pomieszczeniu. Leżałam na łóżku, gdzie przy nim był powieszony worek z krwią. Nie bardzo wiedziałam, czemu się tu znalazłam, ale blisko szyi miałam duży plaster, a pod nim czułam jakieś żyłki do zszywania ran. Czułam, jak ktoś wyssał ze mnie całą energię. Nie byłam w stanie wstać. Na szczęście do sali wbiegł mój ojciec. Może on mi wyjaśni, jakim cudem tu leżę? Wyglądał na przerażonego. Pewnie przez to, że miałam przetaczaną krew. Ścisnął moją dłoń, jakby nie wierzył, że żyję.

-Co się stało? Tatku, możesz mi powiedzieć?

-Będziesz zdrowa. Już nic ci nie będzie grozić. Przepraszam, że o tym nie wiedziałem, ale nie mogłem zbytnio wychodzić z domu

-Ale... co się stało?

-Podobno ktoś cię porwał i zatruwał, ale uciekłaś. Rhodey z Robertą cię tu zabrali

-Chcę z nim porozmawiać. Gdzie on jest?

-Nie wiem, bo wybiegł wściekły i nie wrócił

Co się z nim dzieje? Tony ma kłopoty z SHIELD, a Rhodey tak po prostu się wściekł i wybiegł? I jakie porwanie? Chwila, coś mi świta. Katrine Ghost, ale ona zniknęła. Tylko na jak długo?

-Kiedy będę mogła opuścić szpital?

-Za dwa dni. Naprawdę nie wiesz, jakie miałaś szczęście, bo zostałaś otruta trzema różnymi specyfikami. To cud, że żyjesz

-Cuda się zdarzają- uśmiechnęłam się i przypomniałam sobie, jak Tony musiał walczyć o życie

-Roberta chce z tobą porozmawiać, więc zostawię cię z nią. Trzymaj się- ucałował mnie w czoło i wyszedł

Widać, że kolano się zagoiło, bo chodził bez problemu. Cieszę się, że wrócił do zdrowia. Może zmieni nastawienie do ciągłego kontrolowania mnie, skoro zna sekret i wie, że przy Tony'm nic mi nie grozi? Jednak go tam nie było, bo sam miał problemy ze zdrowiem. Im szybciej stąd wyjdę, tym szybciej się z nim zobaczę.
Do sali weszła Roberta i to bez biegania. Widocznie zachowywała większy spokój. Po kimś Rhodey to ma.

-Witaj, Pepper. Już lepiej się czujesz?- spytała

- Trochę tak. A gdzie Rhodey'go wywiało?

-Jesteś bardzo małomówna. Chyba nie czujesz się dobrze, co? Może lepiej cię zostawię, żebyś odpoczęła- już chciała wyjść, ale ją powstrzymałam

-Niech pani zostanie. Tylko pani może mi powiedzieć prawdę, co się stało i gdzie oni są?

Roberta usiadła obok łóżka i długo myślała, co mi powiedzieć. Martwię się o nich. Po długiej chwili milczenia, odezwała się.

-Nie martw się. Lekarze mówią, że szybko wrócisz do domu, a Rhodey się wściekł, że będziesz miała transfuzję. Nawet nie wiesz, jak bardzo się zmartwił, gdy zemdlałaś, ale to już było dla niego za wiele. Tony siedzi w celi SHIELD i jest bezradny

-Biedny, Rhodey. Nie powinien się tym zadręczać- wzięłam telefon do ręki i wybrałam do niego numer






Wyleciałem ze zbrojowni, a Bobbie wskoczyła na swój motor. Dzięki Pepper mieliśmy ułatwione szukanie. Skalibrowała program, by szybciej znaleźć trop. Namierzyliśmy ślad daleko za miastem. Może znajdziemy też coś, co pomoże uniewinnić Tony'ego? Ryzykuje życie wielokrotnie, poświęca się, a mimo to, jedna osoba zniszczyła mu życie. Musimy mu pomóc.
Gdy trafiliśmy na opuszczony budynek, rozejrzeliśmy się po jego ruinach. Włączyłem reflektor w napierśniku, a Bobbie wyjęła tradycyjną latarkę.

-Mam nadzieję, że nie skrzywdziła bardzo Pepper, bo mnie popamięta- załadowała broń

-Okaże się. Znajdziemy ją i znikamy stąd, bo aż mam ciarki na plecach

-Boisz się opuszczonych budynków?- zaśmiała się

-Chyba przesadzam z oglądaniem horrorów- przyznałem i poszedłem dalej, świecąc reflektorem przed siebie

Nagle natrafiliśmy na jakiś hologram, rozcięte liny oraz plamy krwi na podłodze. Jak z horroru.

-Może tu będzie jakiś dowód na jej winę?- pomyślałem

-Na pewno tu była. Znam jej metody działania i wszystko pasuje. Tylko ona uciekła gdzieś dalej. Chcesz jej szukać?

-Jest winna i powinna trafić za kratki

Przeskanowałem cały budynek w poszukiwaniu Katrine, ale ślad po niej zaginął. Jednak natrafiliśmy na komputer, który był włączony. Wygląda na to, że musiała uciekać przed kimś. Na ekranie widniała nazwa programu. Bobbie przyjrzała się temu bliżej.

-Rhodey, to jest to. Mamy dowód na jej winę- wyjęła pendrive i zaczęła zgrywać dane

-Myślisz, że to wystarczy?

-Dowód na sabotaż. Myślę, że Fury będzie musiał na to spojrzeć

Jednak coś mi tu nie grało. System zlokalizował dziwne urządzenie w kolejnym pokoju. To nie było nic dobrego. Chyba spodziewała się nas tutaj. Gdy przestawało brzęczeć, zauważyłem na nim zegar, odliczający czas do...

-Cholera! Bobbie, pospiesz się! Tu jest bomba!

-Prawie gotowe. Jeszcze tylko chwila

Na ekranie był wyświetlony proces. Do końca pobierania pozostało 20 %, a bomba tykała coraz szybciej i czasu było coraz mniej do ucieczki. Zaczęło się ostatnie odliczanie. Pozostało 10 sekund.
9...8...7...6...

-Bobbie!

-Jeszcze trochę

-Nie ma czasu!- byłem przerażony, a ona dalej zachowywała stoicki spokój

5...4...3...2...1...0

W ostatniej chwili otoczyłem nas polem siłowym, ale fala wybuchu wyrzuciła mnie na ścianę.

-Au! Mój kręgosłup! Moja głowa! Moje wszystko!-  poczułem, jak całe ciało doznało mocnego wstrząsu

-Wybacz, ale musiałam to dokończyć. To uratuje Tony'ego- odpięła pendrive





Rhodey nie odbierał. Co on teraz robi? Nie wydaje mi się, żeby z kimś walczył. On się martwi o nas, a ja o nich. To chyba będzie taka nasza codzienność.

-Pani Rhodes, Rhodey nie odbiera. Co się z nim dzieje?

-Nie martw się. Na pewno nic złego . Jedynie, co może robić, to szukać tej Katrine, która cię skrzywdziła- pomyślała

-Nie! Niech jej nie szuka!- spanikowałam, bojąc się o przyjaciela

-Pepper, uspokój się. On nie jest głupi i nie będzie chciał walczyć

-Katrine jest bezlitosna. Niech zostawi ją w spokoju. To wyjdzie wszystkim na dobre- próbowałam ponownie nawiązać z nim kontakt

Nabijałam się mu na linię, a on nic. Jak mają nas unikać kłopoty, skoro sami ich szukamy? Czy Rhodey też nie może usiedzieć w miejscu i zostawić to wszystko? Chociaż przez chwilę, bo sam mówił o tym Tony'emu.

-No dalej nie odbiera!- rzuciłam telefonem o podłogę i roztrzaskał się ekran

-Może jest czymś zajęty? Na pewno rozwalanie wszystkiego, co ci wpadnie w ręce, nic nie da- zwróciła uwagę na moją złość

-Przepraszam, ale ja tak nie mogę leżeć i nic nie robić. Najgorsza jest ta niewiedza, co się z nimi dzieje, a to pewnie moja wina. Gdybym go nie zabiła- do oczu napłynęły mi łzy przez przywrócone wspomnienia o walce z Duchem

-To, by było bardzo źle. Ucierpielibyście tak mocno, że wasze życia byłyby trudne do uratowania- dokończyła Roberta i pozostawiła mnie samą w pustej sali

Nie potrafiłam znieść tej bezradności i zaczęłam płakać. To przeze mnie cała ta sprawa się skomplikowała. Chociaż, gdyby Duch żył, Katrine nie wrabiałaby Tony'ego w morderstwa. Nie siedziałby w celi u Fury'ego, a ja nie leżałabym w szpitalu. Próbowałam myśleć o czymś pozytywnym. W jednej chwili w mojej głowie pojawił się obraz Tony'ego. Uśmiechał się, a ja tańczyłam z nim w świetle nocnego nieba. To był ten sam moment, który przypominał wspomnienie ze ślubu. Gdy Rhodey włączył muzykę do powolnego tańca, Tony próbował pokazać, że potrafi być tancerzem, ale deptał mnie, co chwilę.

-Wybacz, nie umiem tańczyć- było wstyd mu się przyznać

-Nie szkodzi. I tak jest cudownie- położyłam głowę na jego ramieniu

Czułam, jak bije mu serce, Kołysaliśmy się lekko, a on był zdenerwowany. Uspokoiłam go i wyluzował. Dał ponieść się melodii. Ten dzień zmienił nasze życie. Jednak całe te wspomnienie zaczęło się niszczyć. 
Obraz popękał, jakby był ze szkła. Tony zmienił się w piasek i jego ciało znikło rozwiane w powietrzu. Gdzieś w oddali było słychać czyjś śmiech, a my zostaliśmy straceni. Rhodey próbował przeżyć, ale zbroja strzeliła go rakietą i jego spotkał ten sam los.

-Święta trójca musi umrzeć. To wasze przeznaczenie

I te słowa były jako ostatnie, gdy wybudziłam się z tego koszmaru. Strach przejął kontrolę nad ciałem. Co to miało znaczyć? Kto chce naszej śmierci? Jedno jest pewne, że długo nie pożyjemy.

---***---

Wróciłam po przerwie, ale rozdziały będą dodawane, jak szybko uda mi się je zedytować. Jednak bez czytelników, moja praca idzie na marne. Czy ktoś tu czyta? Naprawdę komentarze motywuję, bo się widzi, że ktoś jednak zagląda na posty i jest ciekawy. To ile was zostało? Czekam na waszą odpowiedź.

Zawieszenie

0 | Skomentuj
Blog został oficjalnie zawieszony, aż do odwołania. Nie mam czasu na poprawianie notek, a poza tym jedna osoba czyta, a to naprawdę mało.
TonyPepper, ja ciebie informuję o notkach i się ostatnio nie pojawiłaś.
Resztę rozumiem, bo mają problemy. Niestety zawieszam i nie wiem, kiedy tu wrócę.
Obecnie siedzę na Wattpadzie, a rok szkolny zaczęłam dość źle, więc poprawki muszą być, a jeszcze próbne matury,.Wszystko pod górkę.
Liczyłam na to, że jakoś wstawię te opko do końca października, ale nie wyszło.
 Katari odmeldowuje się na czas nieokreślony.
Przepraszam, jeśli kogoś zawiodłam.
Zapraszam na Wattpad, gdzie jest opo o IMAA, które wystartuje po skończeniu "W sieci".
A teraz żegnam.


Rozdział 60: Szukając sprawiedliwości

10 | Skomentuj


Kto jej to zrobił? Czy to faktycznie była Katrine? Wziąłem apteczkę i zająłem się jej ranami. Mama chętnie mi pomogła, bo niektóre były pod bluzką, która była całkowicie poszarpana. To jakiś koszmar.

-Katrine ci to zrobiła?

-Nie wiem, kto to był. A Tony nie siedzi za zabicie prezydenta?

-Nie! Nawet do niczego takiego nie doszło. Nie wiem, czy trafił do...

Nagle zadzwonił telefon do mamy. To pewnie z SHIELD. Tylko, kto do niej dzwonił i po co?

-Czyli to już pewne? Dobrze, a da się coś jeszcze zrobić? Mhm... Rozumiem. Dziękuję za informację. Proszę, zajmij się nim. Nie wiem, do czego Fury może być zdolny. Jeszcze raz dziękuję i do usłyszenia

Nie wyglądała na zadowoloną. Złe wieści? Akurat, gdy Pepper wróciła? Nie zrozumiałem niczego z jej rozmowy. Co jest grane? Zapytałem wprost, bo ciągle nasuwały się coraz to gorsze pytania i duże wątpliwości.

-Mamo, co się stało?

-Fury go aresztował. Mamy szansę coś zmienić, ale to już pewne. Osadzi Tony'ego w więzieniu SHIELD

-Zaniosę mu chip i wyjaśnię całą sprawę

-To nie wystarczy

Pepper wstała i podeszła do fotela. Wpisała jakieś dane i zlokalizowała jakieś miejsce. Była silna, bo nie wyglądała, jakby cierpiała, ale rany i tak musiały się zagoić.

-Pepper, co to jest?

-Mówiłeś, że jakaś Katrine, tak? Znalazłam jej lokalizację. Zmieniłam tylko sposób szukania. Wiem, że ma maskę i to pomoże ją zlokalizować. Załatwmy ją, a Fury będzie musiał uwolnić Tony'ego

-Wow. Pepper, jesteś niezastąpiona- pochwaliłem ją

-W końcu tu chodzi o mojego męża, nie? Nie pozostawię go samego z tym. Ja mu wierzę, ty mu wierzysz, a oni też muszą- wpisała ostatnie dane i komputer namierzył lokalizację zabójczyni

-A nie boli cię nic?

-Rhodey, nie jestem dzieckiem.  Nic mi nie jest- zapewniła, że wszystko gra, ale coś czułem, że nie mówi mi całej prawdy

Gdy się zatoczyła, bez jej marudzenia zabrałem do szpitala. Ktoś ją otruł? To musiała być Katrine. Jednak takiej zemsty się po niej nie spodziewałem. Lekarze zabrali ją do pokoju zabiegowego, gdzie zajęli się głębokimi ranami. Czekaliśmy na jakieś informacje. Virgil też się pojawił. Pewnie dostał telefon ze szpitala. W końcu to jej ojciec i powinien wiedzieć, co się dzieje z Pepper. Na jego twarzy malowało się przerażenie.

-Roberto, co się stało? Dzwonili do mnie, bo potrzebowali zgody na leczenie. Mówiłaś mi, że się znalazła. Czy ktoś ją skrzywdził?

-To długa historia, ale wszystko ci wyjaśnię





Następnego dnia obudziłem się wcześnie rano na dźwięk alarmu pobudki dla wszystkich więźniów. Do każdej celi przyniesiono posiłek, czyli jakaś breja z kubkiem pełnym wody. Do celi weszła Victoria. Widocznie Fury już nie ma nic przeciwko.

-Jak tam? Działa?- spytała

-Tak i naprawdę jeszcze raz ci dziękuję. Tyle razy mnie ocaliłaś, a nie wiem, jak mam się odwdzięczyć

-Ratujesz ludzi. To wystarczy. Fury nie może mi zabronić widywania się z tobą, bo opiekuję się ze względu na wolę Yinsena. Może, jak znajdą zabójczynię, uwolnią cię i nie będziesz musiał tu dłużej przesiadywać- pocieszyła mnie, dając nadzieję

-Może tak się stanie, ale jako twórca Centuriona, powinna paść na mnie odpowiedzialność za jego winy

-Chcesz coś im przekazać? Mogę zadzwonić do Rhodey'go i Roberty, jeśli chcesz

-Skoro tak, to powiedz, że tęsknię i chciałbym, by tu przyszli na widzenie. Mogę o to prosić, prawda?- spytałem, licząc na zobaczenie się z nimi

Victoria kiwnęła głową, dając mi znak, że mogę. Wiem, że nie mogła być długo, ale jej obecność podnosiła mnie na duchu. Potrzebuję kogoś, kto mnie wysłucha, a przez Katrine nie mogłem liczyć na Pepper.

-Jeśli Rhodey ci powie o znalezieniu Pepper, powiedz mi o tym- poprosiłem

-Na pewno powiem, Tony. Niczym się nie przejmuj-znowu podarowała uśmiech, który miał schować negatywne emocje

Victoria wyszła z celi. Nie chciałem brać do ust tej papki, więc wypiłem tylko wodę. Tęsknię za nimi i za bycie Iron Manem. Jeszcze uda mi się oczyścić z zarzutów. Mam nadzieję, że szybko odzyskam wolność. Jedno prawo, mówiące o odpowiedzialności nie wystarczy na wyrok dożywocia. Jeszcze mam szansę naprostować tę trudną sytuację.
Wziąłem łyżkę i jej końcem zacząłem kreślić linie po ścianie, tworząc schematy. Niektóre to były zwykłe ulepszenia do zbroi.

-Żeby tylko nie było za późno- pomyślałem

Po dłuższej myśli wymazałem zadrapane kreski i przestałem myśleć nad ulepszeniami. Byłem wściekły, że nie mogłem nic zrobić. Rzuciłem całą tacę z miską i kubkiem na ścianę ze złością, aż jeden z więźniów zwrócił mi uwagę na to.

-Lepiej nie rób takiego hałasu, bo zrobi się nieprzyjemnie. Wiem, bo kiedy mnie osadzili w celi, też byłem wściekły na Fury'ego

-Ale on mnie wsadził, tylko za to, że mój wynalazek, który nie był pod moją kontrolą, zabił wielu ludzi

-Uwierz, że znam to uczucie, młody. Siedzę już 15 lat właśnie za coś takiego i niestety ona mnie tak wkopała, że nikt nie udowodnił jej winy

-Jej? Kogo masz na myśli? Katrine Ghost?

-Tak, właśnie ona! Zniszczyła mi życie. Lepiej niech twoi przyjaciele znajdą coś na nią, bo inaczej już nigdy nie zobaczysz światła dnia- słyszałem dźwięk, jak wbija pięść w ścianę

To katastrofa. Oby im się udało. Nie chcę spędzić tu reszty życia. Powinienem ratować świat, a nie gnić w celi.







Mama próbowała wyjaśnić wszystko po kolei, ale to bardziej zdenerwowało Virgila.

-Uciekła porywaczowi, ale muszą ją zbadać, czy nie została otruta, bo wszystko na to wskazuje

-A gdzie jest Tony? Był z nią?

-Ma większe sprawy na głowie- wtrąciłem się do rozmowy

Po piętnastu minutach wyszedł lekarz. Mam nadzieję, że przypuszczenia mamy nie okazały się prawdą.

-Pan jest pewnie ojcem?- zwrócił się do Virgila

-Zgadza się. Co z nią?- spytał zmartwiony

-Rany nie są poważne i się zagoją, ale w jej organizmie nadal jest trucizna. Po części została zniszczona, ale przetoczenie krwi będzie konieczne- wytłumaczył

-O nie! Zapłaci mi za to!- byłem wściekły i wyszedłem ze szpitala

Wsiadłem do taksówki i pojechałem do zbrojowni. Żeby nie wpakować się w większe tarapaty, zadzwoniłem do Mockingbird.

-Cześć, Bobbie. Mam sprawę. Potrzebuję twojej pomocy w znalezieniu pewnej osoby

-Rozumiem, że to ważne. A kogo masz na myśli?

-Katrine Ghost. Mówi ci to coś?

-Bardzo dużo. W co wyście się wpakowali?  Życie wam niemiłe?

-Pamiętasz, że Pepper zabiła Ducha? Zemściła się na niej, a dodatkowo wrobiła Iron Mana w morderstwa. Pomożesz mi?

-Nawet mnie o takie sprawy nie pytaj. Oczywiście, że pomogę. Będę za pięć minut- rozłączyła

Minęło sporo czasu od ataku Hydry. Ostatnio dość cicho było w mieście. Postanowiłem sprawdzić, kto pozostał z przestępców i może sprawiać kłopoty.

-Komputerze. Wykonaj skan z ostatnich miesięcy. Sprawdź, co uległo zmianom

<< Sprawdzanie...>

<< Z ostatnich miesięcy cała Hydra, Titanium Man i Blizzard zostali wyeliminowani. Na całym świecie zmalała liczba przestępstw>>

-No to pięknie. A kto pozostał?

<< Brak danych>>

-To dziwne. Ktoś musiał zostać

Nagle usłyszałem, jak ktoś wbił zły kod do bazy. Wielokrotnie go zmieniamy. Poszedłem zobaczyć, czy to Bobbie. Gdy upewniłem się, że to nie żaden włamywacz, wpuściłem ją. Była w stroju bojowym, czyli przygotowała się na walkę. To oczywiste, gdy Katrine nie da się pojmać żywcem.

-Witaj. Dobrze, że jesteś gotowa. Podwiozę cię- podszedłem do zbroi, która pokryła moje ciało

-Nie musisz. Przyjechałam motorem. A gdzie Pepper?

-W szpitalu, ale nic jej nie będzie. Chyba. Dobra, zajmiemy się Katrine, to już nikomu nie zrobi krzywdy

----**----

Następny zaczął się sezon, ale nikt tu nie czyta i nie komentuje, dlatego blog zostaje zawieszony. Przykro mi, jeśli kogoś zawiodłam i tym razem to nie wina szkoły, tylko braku czytelników.

Rozdział 59: Prawo wynalazców

0 | Skomentuj

Informacja o masce zbudziła trzeźwość generała, ale nie trwało to długo. Nadal chciał mnie wkopać, jak najbardziej się da.

-To, na co czekasz, Hill? Szukajcie jej! Jeśli ma maskę, trzeba ją znaleźć i nie przeszkadzajcie mi w przesłuchaniu. Jeszcze z nim nie skończyłem!- rozkazał generał, a agentka od razu wróciła do wykonywania zadania

W końcu coś robią. Jedna agentka wychwyciła, że coś nie gra, a reszta po prostu chodziła, jak w zegarku Fury'ego. Podporządkowuje się jego rozkazom i nic nie mają do gadania. Gdyby nie chodziło o maskę, Hill nie mogłaby nic zrobić poza jego wiedzą, a bardzo był cięty na posłuszeństwo.

-Dobra, pora to skończyć. Dzięki tobie mam kolejne kłopoty na głowie- wyjął pistolet z szafki i podał mi go

-Co to ma znaczyć?!- przestraszyłem się

-Udowodnij, że jesteś niewinny. Jeśli w siebie strzelisz, to...

-Będę martwy. Zwariowałeś?!

-Jeśli jesteś niewinny, nic się nie stanie- zapewnił

-Zgoda- chwyciłem za broń i wymierzyłem w siebie, celując w brzuch, aż strzeliłem bez wahania

To było głupie, co mi kazał zrobić, ale nie miałem wyboru. Strzeliłem. Nic się nie stało. Wciąż byłem żywy, a w dodatku nie odniosłem żadnych ran. Atrapa? Fury skuł mnie w kajdanki, jak przestępcę, wyprowadzając z sali. Na korytarzu natrafiliśmy na Victorię.

-Co się dzieje? Czemu go zabierasz?

-Nie twój interes, Bernes. Zajmij się swoją pracą- warknął

Nie odezwałem się ani jednym słowem. Tego było za wiele.

-Tony, wszystko gra?- spytała, widząc bladą twarz, która była powodem strachu

-Victorio, tak musi być. Jestem odpowiedzialny za Centuriona i muszę za to odpokutować- odparłem zmęczony oskarżeniami

Przed wejściem do celi zostawiłem bransoletkę i telefon. Musiałem pozbyć się wszelkiej technologii i narzędzi, ale implant utrzymywał mnie przy życiu. Nie mogłem go tak po prostu "oddać". Dla upewnienia się wziął do ręki wykrywacz metalu, którym przejechał z góry na dół. Urządzenie pisnęło, lokalizując mechanizm.

-Zdejmij koszulkę!- rozkazał Nick

-Nie mogę tego oddać

On nie rozumiał tego i ścisnął mnie mocno za implant, że nie potrafiłem oddychać. Przecież mu mówiłem, a on sobie na to nie pozwala. Poczułem silny ból, jakby ktoś chciał wyrwać mi serce. Tak, jak wtedy Duch mnie ścisnął. To samo uczucie.





Komputer dalej skanował chip w poszukiwaniu Katrine i Pepper. Boję się o nią. Została porwana prawie tydzień temu, a nadal była niedostępna do namierzenia. To trwało za długo.

-Rhodey, będzie dobrze. Znajdziemy Pepper i Tony wróci do nas

-Tylko zdajesz sobie z tego sprawę, mamo. Ma pogadankę z Fury'm i to nie brzmi super!- walnąłem w panel

Nagle ktoś zadzwonił na moją komórkę. Nie mogłem uwierzyć, kogo słyszałem.

-Rhodey, jesteś w zbrojowni? Jeśli tak, to wyślij mi Rescue. Polecę do was

-Pepper, czy to ty? Jesteś cała?- nie wierzyłem, że słyszę głos gaduły

-Tak, wszystko gra. Mam kilka małych ran, ale to nic takiego. Opatrzę się w bazie. A co z wami?- była bardzo rozgadana, że na chwilę się zaśmiałem

-Dobrze cię znów słyszeć. Już ci ją wysyłam. I tak, jesteśmy w zbrojowni

Jedna dobra wieść. Wolałem jej nie zmuszać do niczego. Skoro ma małe rany, to może nie będzie potrzebny szpital? Mama też usłyszała jej głos i od razu wyjęła telefon, by zadzwonić do jej ojca. Dalej kontynuowałem rozmowę.

-A co się z tobą działo? Katrine cię porwała?

-Nie pamiętam, ale uciekłam. Dobrze, że wam nic nie jest. Mogę rozmawiać z Tony'm?

-Jest... zajęty- skłamałem i ona to już wyczuła w moim przerwanym głosie

-Nieudolni kłamcy. Zaraz do was przylecę- poczułem, że uśmiecha się

Gdy minęła niecała godzina, pojawiła się Rescue. Po zdjęciu pancerza zauważyłem jej "małe rany". Ładnie to tak kłamać? Wszyscy musimy kłamać i mamy swoje powody. Żeby nikogo nie zmartwić, czy samemu się nie zadręczać. Od razu Pepper mi się rzuciła na szyję.

-Rhodey, cieszę się, że żyjesz. A Tony, gdzie?

-Nie pytaj- nalegałem, poważniejąc

-Rhodey, nie okłamuj jej. W końcu to jego żona, więc ma prawo wiedzieć- wtrąciła się mama

-Mallen wrócił? Walczyliście z nim i on...?- zadrżał jej głos ze strachu

-Nie, nie myśl tak. Tony żyje, ale...- przerwałem, bo nie potrafiłem tego powiedzieć

Podszedłem do zbroi Centuriona i chciałem zapomnieć, co się wydarzyło. Jednak moja mama nie umiała siedzieć cicho i jej powiedziała całą prawdę.

-Tony został wezwany do generała na powtórne przesłuchanie. Nie wiemy, czy wróci, bo obciążają go mocne zarzuty

-Jakim prawem?! Przecież on nie rozumie, że Tony nie byłby w stanie nikogo skrzywdzić?! Już ja sobie z nim pogadam!- wściekła się ruda i chwyciłem ją za ramię, aż odczuła ból, co wskazywało, że rany ma poważne





Victoria zareagowała na jego porywczość.

-Generale, proszę go zostawić. Pan go zabije!- zwróciła mu uwagę

-Powiedziałem ci już, żebyś się nie wtrącała!- nadal kontynuował swoje działanie

-Przestań! On nic nie ukrywa! To jego serce!- krzyknęła mu prosto w twarz, żeby w końcu się uspokoił

Jej słowa zadziałały i natychmiast mnie puścił. Poczułem ulgę. odkaszlnąłem i znowu mogłem oddychać. Jednak zasłabłem przez przemęczenie, ale to nie był powód do rezygnacji z osadzenia w celi SHIELD. Z pomocą Victorii wstałem i udałem się do więzienia. Już nikt nie może na to poradzić.

-Zadowolony? Teraz resztę swojego życia spędzisz w zamknięciu. To koniec Iron Mana

-Każesz mnie... za Katrine. Prawie... zabiłeś. Zostaw mnie- odkaszlnął i położyłem się na więziennym łóżku

-Roberta rozmawiała ze mną i chciała, żebyś miał najłagodniejszy wyrok, ale przez ciebie wiele ludzi zginęło. Gdybym to zrobił, złamałbym wszystkie możliwe prawa- przekazał już to spokojniej

Zanim zamknęły się drzwi, po raz kolejny ujrzałem Victorię. Fury niechętnie ją wpuścił.

-Jak się czujesz?

-Bywało lepiej. To moja wina i nie powinnaś się wtrącać

-Wiem, ale musiałem coś zrobić. Naprawdę mógł cię zabić. Nadal rany się goją i to, co dzisiaj zrobił, przeszło wszelkie pojęcie. Przyniosłam ci przenośną ładowarkę, bo mimo wszystko musisz uważać na implant- podała mi sprzęt

-Dziękuję- byłem jej wdzięczny za pomoc

-Wyjaśnię Fury'emu, czego nie powinien robić. Śpij dobrze- uśmiechnęła się i wyszła

Drzwi celi zostały zablokowane. Zostałem sam. Zrobiłem, o co mnie poprosiła. Musiałem zasnąć. Od razu, kiedy zamknąłem oczy, pojawiły się straszne obrazy w mojej głowie.
Centurion był w zbrojowni. Zaatakował Rhodey'go. Zrobił skan. Stwierdził zgon. Później pojawiła się Pepper, która błagała o śmierć. Zbroja strzałem z unibeamu spowodowała, że rozpłynęła się w powietrzu.  Gdy uchylił się hełm, to ja byłem wewnątrz zbroi. Śmiałem się, jakbym chciał coś zrobić. Gwałtownie ten koszmar mnie zbudził.

-Co się z wami dzieje?!- krzyknąłem, aż niechcący zbudziłem współwięźnia

-Zamknij się! Niektórzy próbują tu spać!

Uciszyłem się na jego żądanie, ale poczułem ból w klatce piersiowej. Oznaczał, że musiałem naładować implant. Przez brak bransolety, tylko ból da mi sygnał. kiedy mam to zrobić. Wziąłem ładowarkę od lekarki i podłączyłem się do tego. Usiadłem, opierając się ściany. myśląc nad znaczeniem snu. Czy to znaczy, że komuś stanie się krzywda? Nie mogę na to pozwolić, ale siedząc tutaj, zostali sami, a to wszystko przez zagranie Katrine.
Po skończonym ładowaniu odpiąłem urządzenie i zasnąłem. Koszmar zniknął z mojej podświadomości, ale to nie oznaczało końca kłopotów.

Rozdział 58: Jesteś za to odpowiedzialny

0 | Skomentuj

Ruda wstała na nogi bez problemu. Jeśli będzie próbowała jakieś sztuczki, nie ruszy się, nawet o krok. Rozglądała się po kryjówce. To było podejrzane. Czego ona szuka? Podeszłam do niej, by nie odkryła przypadkowo składzika z bronią. Nie wiem, co może jej wpaść do głowy.

-Spróbuj, tylko coś kombinować, a przykuję cię do czegoś- ostrzegłam

-Nic nie planuję. Po prostu znowu czuję, że żyję. Ocaliłaś mnie

-Bez przesady. Jesteś mi potrzebna, dlatego dałam ci odtrutkę. Nie wiedziałam, czy zadziała, bo to była mieszanina różnych czynników, więc nie licz, że zrobiłam to dla ciebie- wyjaśniłam

-Ale mimo to, dziękuję- uśmiechnęła się lekko

To dziwne. Pomimo tego, że ją porwałam, o mało nie zabiłam, a Maggia mogłaby też coś jej zrobić przeze nie, jest w stanie mi dziękować.

-Jednak ci nie ufam i muszę to zrobić- ogłuszyłam ją obuchem i przywiązałam do krzesła

Dość szybko się ocknęła. Dobroduszność się skończyła. Przestała się mnie bać i cały plan runie. Stark wie, co ma robić, by ją ocalić. Musi podejść do tego.

-Po co to zrobiłaś? Przecież ci nie ucieknę

-Nieważne. Nie ufam ci i to wystarczy

-I myślisz, że Tony posunie się do zbrodni?

-Już ci mówiłam, że nie ma wyboru. Twój los leży w jego rękach. Wiem, że ci obiecałam wolność, ale coś za coś- przypomniałam jej

Nagle usłyszałam, jak dzwoni telefon. Spojrzałam na wyświetlacz i numer był zastrzeżony. Pewnie Nefaria. No bo, kto by inny, jak nie on? Czego może chcieć? Tylko od kogo? Od Katariny czy Katrine? Postanowiłam odebrać.

-Nefaria, zgadza się?- próbowałam zgadnąć

-Moi ludzie nie wrócili. Zabiłaś ich, co? Nie będę tego tolerował

-Chcesz po mnie przyjść? Proszę bardzo. Nigdzie nie uciekam. Znajdziesz mnie

-Nawet, jak spróbujesz, to cię własnoręcznie zabiję!- krzyknął tak głośno, że ruda odwróciła głowę w moją stronę

Hrabia myślał, że mnie przestraszy takim gadaniem, ale ja nie bałam się jego. Przecież bez wielkiego wysiłku pokonałam dwudziestu jego ludzi i on chce, żebym poczuła strach? To śmieszne, a wręcz żałosne.

-To tak, jak już mówiłam. Czekam- rozłączyłam się, nie czekając na jego kolejny odzew

Nie mogłam walczyć, mając rudą na upilnowaniu. Musiałam coś z nią zrobić. Chyba nie mam innego wyboru i to był ten moment. Podeszłam do niej i wyjęłam sztylet. Dziewczyna się przestraszyła na jego widok.

-Tylko mi nie krzycz. Sama tego chciałaś- rozcięłam liny na rękach i nogach, uwalniając ją z uwięzi






Po raz kolejny musiałem stawić się u Fury'ego. Pożegnałem się z Robertą i Rhodey'm, jakbym miał już tu nie wrócić. Teraz to on musi dopilnować wszystkiego.

-Rhodey, proszę. Zajmij się szukaniem Pep. Wiesz, że mój powrót jest znikomy i wybacz mi, że znowu przesadziłem- odpuściłem dalszą sprzeczkę i poprosiłem go

-Wybaczam ci i zajmę się tym. Znajdziemy ją. Powodzenia- przytulił mnie po przyjacielsku i pozwolił mi odejść

Na chwilę się odwróciłem, by zobaczyć ich ostatni raz. Nie wiedziałem, co się ze mną stanie po tym przesłuchaniu. Na pewno nie złagodniał po ataku. Cóż, trzeba wierzyć, że będzie dobrze.
Wszedłem na helikarier nadal spięty. Agentka Hill zaprowadziła mnie do sali przesłuchań. Generał już tam czekał na rozpoczęcie procesu. Stanąłem przed drzwiami, wahając się, czy tam wejść.

-Niczego się nie bój. Jak nie masz nic do ukrycia, to będzie dla ciebie zwykła formalność

-Problem w tym, że może mnie zamknąć na długie lata, ale to naprawdę nie byłem ja. To była...- próbowałem wyjaśnić, ale przerwała

-Mi się nie tłumacz.To od niego zależy, co z tobą się stanie, ale na pewno cię nie zabije. Powodzenia

Wziąłem się w garść i wszedłem do sali. Raz kozie śmierć. Jakoś to będzie. Rhodey zajmie się wszystkim.

-Chcę mieć to z głowy. Mów, co trzeba i niech to, jak najszybciej się skończy- usiadłem zrezygnowany

-Na twoim miejscu już bym przygotowywał się do odsiadki. Zacznijmy od tego, że Centurion należy do ciebie, zgadza się?

-Tak, ale musi mi pan uwierzyć, generale, że doszło do sabotażu. Znalazłem chip, który to potwierdza. Jednak nie mogłem go ze sobą wziąć, bo potrzebuję, żeby znaleźć Pepper. Katrine ją porwała i jestem przekonany, że to ją powinno się osądzać za te zbrodnie- próbowałem skłonić go do słuchania i udało się

Fury wyraźnie przysłuchiwał się, co mam do powiedzenia. Było widać, że to nim poruszyło. Tylko, czy on w ogóle ma pojęcie o istnieniu córki Ducha? Przecież sam znalazłem o niej dane w spisie SHIELD. Czy nie zdaje sobie sprawy, jakim ona jest zagrożeniem?

-Masz na myśli Katrine Ghost?- spytał

-Zgadza się

-Jedak wiesz, że jesteś odpowiedzialny za swoje wynalazki i sabotaż tego nie usprawiedliwia. Pójdziesz za to siedzieć

-To nie fair!- krzyknąłem ze złością

-Powinieneś był przewidzieć takie sytuacje i to ty sam zlekceważyłeś, dlatego jako współwinny będziesz w celi SHIELD- wywnioskował Fury

"Tortury" przerwała agentka Hill. Facet nie był tym zadowolony. Dalej miał groźną minę.

-Generale Fury. Szukamy dalej agenta Mallena, ale widocznie zapadł się pod ziemię. Jednak on nie jest zagrożeniem, tylko Katrine Ghost- przekazała

-Hill, czy to jakaś zmowa? Ty mu wierzysz?!

-Na helikarierze była osoba, która podawała się za agentkę i sprawdziłam na nagraniu, że nie jest z SHIELD i ma przy sobie maskę







Gdy rozwiązałam jej kończyny, rozcięłam bluzkę, by wyglądało na to, że dobrze się nie miała. Pozwoliłam na ucieczkę. Niech mi zniknie z oczu, a Stark pewnie ma większe kłopoty. Coś czuję, że ona nie będzie tym faktem zachwycona.

-Gdyby ktoś pytał. to nie ja cię więziłam. Uciekaj, zanim jeszcze zmienię zdanie!- rozkazałam

-Dlaczego?- była zdziwiona moim postępowaniem

-Mam pewne sprawy do załatwienia i dłużej nie będę się z tobą użerać. Twoi przyjaciele cię namierzą dzięki komórce- podałam jej gadżet

-Ty mi go zabrałaś? Kiedy?

-Jak próbowałaś coś kombinować. O nic więcej mnie nie pytaj. Uciekaj!- nalegałam, strzelając w sufit

Natychmiast wybiegła, ile miała sił w nogach. Przez chwilę spojrzała w tył, ale później odwróciła wzrok i nie odwracała się już wcale. Kiedy była już daleko od mojej kryjówki, przygotowałam się na "spotkanie" z Hrabią Nefarią. Przygotowałam sztylety i naładowałam pistolety. Sprawdziłam, jak działają i przetestowałam kaptur z opcją niewidzialności. Poszłam w ślady ojca i tak pozostanie.
Gdy byłam już gotowa, włożyłam maskę na twarz, skacząc z dachu. Resztę drogi przemierzałam po każdym dachu budynków. Będąc niewidzialną przemykałam bez czyjejś obserwacji. Docierając do punktu docelowego, zmieniłam twarz na Katariny. Musi być odrobinę zabawy.

-A ty, co tutaj robisz? Wykonałaś zlecenie? Naprawdę zabiłaś Iron Mana?- był w szoku

-Wszyscy o tym marzymy, Hrabio, ale nie po to tu przyszłam. Powiedzmy, że nie jestem tą osobą, za którą mnie uważasz- uśmiechnęłam się chytrze, zmieniając różne twarze

-Kim ty u diabła jesteś?- potknął się z wrażenia na widok zmian

-Mogę być, kim zechcę, ale zajmę się tobą we własnej postaci. Pamiętasz mnie?- pokazałam swoją tożsamość, aż go zamurowało

-Mogłem się domyślić, że to ty, Katrine Ghost. Nie spłaciłaś swoich długów. to chciałaś zarobić w innej postaci. Sprytne- klasnął dłońmi

Rzuciłam w niego jednym sztyletem, ale strategicznie go uniknął. To był znak, by zaczął walczyć. I tak też zrobił. Zaczął strzelać z blastera. próbując mnie zranić, ale byłam szybsza od niego. Wykorzystałam maskę, by zmienić się w kogoś, kogo trudno będzie pokonać. A miałam na myśli...

-Iron Man? Możesz wybrać każdego, a wybrałaś niego? Jaki masz w tym cel?! Walcz sprawiedliwie

-Przykro mi, ale nie mogę cię posłuchać- wystrzeliłam z unibeamu

Nefaria zaczął się chwiać i wciąż próbował trafić najbardziej boleśnie. Był wściekły, bo nadal nie udawało mu się. Gdy już chciałam go znowu trafić, jego broń zmieniła się w potężne działo.

-Myślałaś, że nie będę przygotowany? Dołącz do swojego ojca!- wystrzelił promień, który spowodował, że zbroja nie działała

Pochylał się nad moim ciałem i zdecydowanym ruchem wbiłam mu sztylet.

Rozdział 57: Między nami zabójcami

0 | Skomentuj

Cały świat ma mnie za mordercę, a do tego wszystkiego, dochodzi porwanie Pepper. Zmartwienia nigdy nie odejdą, a będzie ich coraz więcej. Nie chcę stracić mojej ukochanej i zabójstwo prezydenta nie pomoże rozwiązać problemu, tylko przysporzy ich więcej. Rhodey widział po mojej minie, że coś nie gra, a mowa o czyimś zabójstwie przyprawiała go o gęsią skórkę, choć to ja powinienem się bać bardziej. W końcu tu chodzi o życie rudej.

-Katrine dzwoniła? O jakie zabójstwo chodzi?

-Życie za życie- westchnąłem ciężko

-Nie rozumiem

-Jeśli zabiję prezydenta, odzyskam Pepper

Rhodey skamieniał. Był w głębokim szoku. Musieliśmy coś wymyślić, by wyszło na dobre. Victoria wypisała Rhodey'go po trzech dniach, jednak mnie przytrzymała dłużej. W końcu, gdy bez wahania pozwoliła mi wrócić do domu, czułem, że mogę znowu działać. Kazała mi na siebie uważać, bo implant przestanie funkcjonować, jak trzeba.
Wróciłem do zbrojowni, gdzie mój przyjaciel przeglądał raporty z ostatnich tygodni. Wziąłem się za Centuriona, żeby znaleźć chip, jaki widziała Pepper. Wygląda na to, że Katrine poszła w ślady ojca. Kolejny sabotażysta, ale mocniejszy, bo wysyłał zbroję na egzekucje.

-Mam dowód, że mnie wrobiono-wyciągnąłem chip

-Teraz to wytłumacz Fury'emu. Chip to za mało. On potrzebuje prawdziwego sprawcy. Po prostu trzeba...- przerwałem mu

-Znaleźć Katrine, A znajdując ją, znajdziemy Pep- podsumowałem

-Tylko najpierw odpocznij. Jeszcze do końca nie jesteś w stanie walczyć i ja też, więc daj chip do skanu, a my wracajmy do domu

Pierwszy raz bez zastanowienia zostawiłem zbrojownię, którą zablokowałem kodem. Poszliśmy do kuchni, gdzie były już przygotowywane kanapki.

-Mama gada z Fury'm. Chce wiedzieć, jak bardzo cię może wkopać

-On mnie wsadzi za kratki. Tylko na tym mu zależy- wyrzuciłem z siebie, uderzając w stół

-Tony, nie przeginaj. Wyciągniemy cię z tego bagna. Pamiętaj, że nie jesteś sam- próbował podnieść mnie na duchu

-I znowu masz rację. Dzięki- uśmiechnąłem się lekko i wziąłem kanapkę do ust

Kolacja była przepyszna. Rhodey zjadł prawie cały talerz. Ma ten apetyt, jak widać. Po skończonym posiłku poszedłem do pokoju. Wciąż myślałem o Pepper. Położyłem się na łóżku, patrząc w sufit.

-Nie zadręczaj się. Uratujemy ją

-Wiem, ale to trudne, a Katrine chce śmierci prezydenta. Po co?






Zostawiłam na chwilę rudą w salonie. Wyglądała na przerażoną. Widocznie podsłuchiwała moją rozmowę ze Starkiem. Ciekawe, ile Pepper Potts dla niego znaczy? Zrobi to, co mu kazałam dla niej? Przekonamy się.
Wyrzuciłam strzykawki i wylałam truciznę. Gdy zrobiłam, co trzeba, usłyszałam czyjeś krzyki na dole. Przez okno zauważyłam ludzi w maskach. Maggia. No to się porobiło. Było ich dwudziestu. W niecałe dziesięć minut powaliłam ich martwych, a do tej roboty wystarczyło kilka sztyletów i parę pocisków w łeb. Wróciłam do kryjówki i zostawiłam w niej hologram z wiadomością.

-Znikamy stąd. Nie jest tu bezpiecznie. Możesz wstać?

-Nie

Bez wahania wzięłam ją na ręce i zabrałam do najdalszej kryjówki poza miastem. Ruda była wycieńczona. Jeśli teraz umrze, to nici z planu.

-Naprawdę przegięłam z trucizną

-A po co mnie podtruwałaś?!- krzyknęła

-Żebyś mi nie uciekła!- przyznałam donośnym tonem

-Nie wdałaś się w ojca, bo on nikogo nie truł! Dlaczego nie mogłaś zrobić czegoś innego?! Idziesz w ślady matki?!

To mnie doprowadziło do szału. Po raz kolejny wybuchłam gniewem. Uderzyłam ją w twarz.

-Nie porównuj mnie do niej! Nie jestem nią!

Ponownie zamilkła, ale przez to, że zaczęła się krztusić. To był znak, że trucizna całkowicie zatruła jej organizm i mogła umrzeć. Musiała dostać antidotum. Wbiłam jej strzykawkę w ramię. Objawy zaczęły ustępować. Zasnęła. Może miała po części rację, że nie naśladuję taty, a moją wyrodną matkę? Sama zabijała ludzi, trując ich swoimi zębami z jadem i każdy rozkaz Hydry wykonywała. Minęło pięć godzin i dziewczyna się obudziła. Nie wyglądała na bladą, a bardziej żywą. Czyli antidotum podziałało.

-Czego chcesz?- spytałam

Milczała.

-No czego chcesz? Chyba nie mówię, aż tak wyraźnie? No mów!- nalegałam oschle

-Nie pozwolisz mi na to

-To zależy, co masz na myśli

-Chcę wrócić do domu

Wiedziałam, że o to będzie błagać. Może powinnam ją puścić wolno? A co z próbą Starka? Przecież, jak ją wypuszczę, nie zrobi tego zabójstwa. Chociaż to nie ma sensu. Dobrze, że Maggia wytępiona i został sam Nefaria. Zajmę się nim osobiście i przestanę być Katariną.

-Czyli chcesz tego? Zgoda, ale jeszcze nie teraz

-Naprawdę? Zgadzasz się?- w jej głosie było słychać nadzieję

-Tak, ale najpierw niech twój mąż zabije prezydenta- uśmiechnęłam się chytrze, myśląc nad dalszym planem






Czy warto zabić jedną osobą ważną dla państwa, by ocalić tą moją jedyną? To skomplikowane.

-Nie zrobisz tego?- Rhodey zaczął wątpić w istnienie mojego sumienia

-Nie zrobię, ale chcę odzyskać Pepper. Boję się, że stała się jej krzywda, a dobrze wiesz, jak mówiłem ci, że będę ją chronić. Zawiodłem- miałem mętlik w głowie i nie potrafiłem zasnąć

Rhodey zamknął drzwi. Próbowałem zamknąć oczy, ale cały ten strach o Pepper kazał mi działać, bo sama myśl,że przeze mnie może cierpieć, nie pozwalała na spokój. Wymknąłem się późno wieczorem do zbrojowni, gdy "niańka" spała. Zrobiłem to po cichu i bezszelestnie. Proces szukania nadal trwał.

-Dlaczego to musi tak długo trwać?!- walnąłem w panel

Rzuciłem wszystkimi narzędziami po całej bazie, a gniew dalej we mnie tkwił. To moja wina, że ją porwała. Gdybym nie skoczył w czasie, nikt nie byłby na helikarierze, a Centurion nie byłby mordercą. To zbyt wiele, jak dla mnie. Mogłem coś innego zrobić. Miałem być przy niej i ją chronić. Zawiodłem. Bezsilnie upadłem, a oddech stawał się cięższy. Ból przy implancie wskazywał na stres, którego, by nie było, gdybym nie poszedł do Reeda. To był głupi pomysł. Nie zauważyłem, kiedy straciłem przytomność.
Następnego dnia obudziłem się i zacząłem powoli wstawać. Na moje nieszczęście Rhodey to widział.

-Tony, co się stało?- podbiegł do mnie przerażony

-To nic...- nie pozwolił mi dokończyć

-Ktoś cię zaatakował? Jesteś ranny?- zaczął dopytywać coraz bardziej zmartwiony

Wstałem na nogi i podszedłem do fotela, gdzie nadal nie został ukończony skan.

-Rhodey, nic się nie stało. Po prostu to zwykłe zmęczenie. Nie będę cię okłamywać, więc powiem prawdę. Nie potrafiłem spać i poszedłem do zbrojowni

-I pracowałeś? Czy do ciebie nic nie dociera? Na pewno to ci w niczym nie pomoże. Bądź cierpliwy i poczekaj, aż skończy się skan

-Rhodey, ja... - przerwałem, gdy do zbrojowni weszła Roberta

Jej mina mówiła, że nie ma dobrych wieści. Stała z powagą, przyglądając się naszej kłótni, której nie skończyliśmy, ale nie był to odpowiedni moment na wznawianie jej.

-Tony, musisz zjawić się teraz na helikarierze, ale najpierw skończcie, co zaczęliście

-Mamo, co on ci powiedział?- zdziwił się Rhodey, myśląc nad sensem ostatnich słów

-Jeśli znaleźliście sprawcę, ujawnijcie go SHIELD

-To nie takie proste. Wciąż czekamy na koniec skanu. Znalazłem chip w zbroi i to dowodzi o sabotażu

-Przykro mi, Tony. Liczę, że jeszcze wrócisz do nas- przytuliła mnie czule i znowu strach był większy

Rozdział 56:" Święta trójca" musi umrzeć cz.2 Odrodzenie

0 | Skomentuj



**Tony**

Strach o Pepper nie dawał mi trzeźwo myśleć. Gubiłem się. Czułem się zupełnie inaczej. Takie ciepło wewnątrz ciała, co znikało na same wspomnienie o Pepper. Nie mogłem się ruszyć. Gdy zobaczyłem żyjącą mamę, wiedziałem, że to było złudzenie, lecz strach nadal został prawdziwy. Powoli zacząłem się wybudzać i skierowałem swój wzrok na implant. Był bez pęknięć zupełnie, jak nowy. A mojej ukochanej nie było. I Katrine też. Czy ona tu w ogóle była? Co się dzieje z Pep? Czułem się słabo. Chciałem się odpiąć od wszelakich kabli, ale całe moje ciało było obolałe i sztywne. Do sali weszła Victoria.

-Zaskakująco szybko się wybudziłeś. To była trudna operacja, ale się udało. Czujesz się zmieniony?

-Trochę. Naprawiłaś to?- wskazałem na mechanizm, a ona odwróciła głowę w bok

-Wymieniłam na nowy. Wybacz, że dałam ci szansę na lepsze życie, którą straciłeś. Niestety w archiwum Howarda był projekt reaktora łukowego, a nie mogłam go użyć ze względu na jego moc- wyjaśniła ponownie, patrząc w moją stronę

-Lepszego życia już nie będę miał. Co z Pepper?- uznałem, że niepotrzebnie przeprasza

-Nie wiem, ale mam dla ciebie dobre wieści. Rhodey się obudził i wraca do zdrowia. Zdjęłam mu bandaże, bo oparzenia zniknęły- zmieniła minę z smutku na radość

Chciałem zobaczyć się z nim. Jak dobrze, że żyje.

-Zaprowadź mnie do niego

-Nie mogę. Jesteś świeżo po operacji i musisz leżeć- nalegała

-Nie mogę się ruszyć. Co mi zrobiłaś?

-Wybudziłeś się z narkozy, która jeszcze działa. Odpoczywaj- wyszła z sali

Jak miałem odpoczywać, skoro nie wiedziałem, gdzie znajduje się Pepper? A w dodatku Fury, tylko czeka, żeby pastwić się nade mną. Nadal nie wierzy w moją niewinność. Nagle zauważyłem, jak Roberta rozmawia, a raczej próbuje gadać z nim. Nie wiedziałem, o czym rozmawiali, ale po minie generała zauważyłem gniew. Co go tak rozzłościło? Najgorsze było to, że wszedł do sali, gdzie leżałem. Strach znowu się pogłębił. Czego on chce? Jeszcze mu mało?

-Generale, czy coś się stało?- liczyłem, że nie przysporzyłem mu większych kłopotów

-Szukam dowodów, by udowodnić, że jesteś winny tym zamachom. Przyznasz w końcu, czemu to zrobiłeś?

A jednak. Znowu wraca do ataków Centuriona. Po prostu jedno, wielkie, śmierdzące bagno. Coraz bardziej Fury zaczyna mi działać na nerwy.

-Ile razy mam powtarzać, że to nie ja jestem winny?! Szukaj prawdziwego sprawcy, bo ta osoba mogła też coś zrobić Pepper!- wściekłem się na niego

-Dalej bredzisz, czyli leki działają. Pogadam z tobą, jak będziesz stał na nogach- wyszedł z sali

-To sobie poczekasz- powiedziałem szeptem z diabolicznym uśmiechem

**Rhodey**

Mama wróciła do sali, ale nie sama. Pojawiła się Victoria. Czy Fury jej posłuchał i zaczął szukać Katrine? Żeby tylko Pepper nic się nie stało. I jeszcze muszę pogadać z Tony'm o wszystkim.

-Mamo, powiedziałaś mu?

-Gadałam z Fury'm, ale on uważa, że to zwykła histeria i przesada z jakąś tam Katrine. On nie wierzy w jej istnienie- odparła

-Ja się tym zajmę. Mogę już wyjść?- spytałem się Victorii

-Wytrzymaj jeszcze kilka dni. Oparzenia zniknęły, rany się goją, ale musisz jeszcze zostać tak, jak Tony

-Co się z nim dzieje?- zacząłem też bać się o przyjaciela

Dlaczego nigdy nie ma ani jednego dnia od zmartwień, strachu, czy samego bólu? Może jesteśmy bohaterami Nowego Jorku i to normalne, ale przecież mamy też zwyczajne życie, które chcemy mieć spokojne. Wszyscy tego potrzebujemy, a Tony nigdy o tym nie myśli.

-Już jest wszystko dobrze

-A było źle?- wtrąciłem się, podnosząc lekko swój głos

-Rhodey, bez obaw. Nic mu nie jest. Po raz kolejny musiałam coś zrobić z implantem, ale jest przytomny, tylko nie może się ruszyć. Już chciał z tobą rozmawiać, ale nie pozwoliłam mu. A ty dobrze się czujesz?

-Tak. Nie czuję bólu. A mogę z nim porozmawiać?

-Tobie na to pozwolę. Jesteś w lepszym stanie, więc możesz- uśmiechnęła się i pomogła mi przenieść się na wózek

Jedynie czułem się trochę słabo, ale potrafiłem to znieść. Jednak to mi nie przeszkadzało i bez wahania zdecydowałem się na rozmowę z przyjacielem. Przejechałem krótki kawałek korytarza i natrafiłam na jego salę. Leżał przypięty do kardiomonitora z widocznym implantem na klatce piersiowej. Wpatrywał się w sufit, ale wyglądał na bardzo przybitego. Pewnie też martwi się o Pepper. Podszedłem do niego i cieszyłem się, że wrócił.

- Witaj znowu. Jak się czujesz? Podobno Victoria robiła coś z implantem. Mogę wiedzieć?- spytałem go z troską

-A jak mam się niby czuć? Cały świat myśli, że Iron Man to morderca, Fury mi nie wierzy, jakiś Mallen prawie cię załatwił, a kobieta mojego życia zniknęła. Jeszcze nie zdołałem ocalić mamy i z całej podróży to jedynie, co się stało, to zniszczył się implant- czuł się rozdarty od środka, bo wspominając to wszystko, w oku zakręciła się jedna łza

-Będzie dobrze,Tony. Od razu, jak mnie wypisze, zajmę się całą tą sprawą z Centurionem i Pepper

-Czyli Katrine mogła ją skrzywdzić? SHIELD coś robi? Bo, jak na razie, Fury chce znowu mnie przesłuchiwać, a nie ma dowodów na moją... winę- nagle coś go zabolało w klatce piersiowej

-Tony, nie denerwuj się. Ja też nie wiem, co mam o tym myśleć. Zajmę się tym. Powiem Bobbie, by jej szukała- próbowałem go uspokoić, bo stres mu nie służył

**Pepper**

Poczułam nieprzyjemny ból blisko klatki piersiowej. Swoimi sztyletami przebiła się przez skórę. Krew lekko ciekła.

-Aaa!- krzyknęłam z bólu

-Nie waż się tak mówić o moim ojcu. Nic o nim nie wiesz. To moja matka była zła, a nie on!- wyrzuciła z siebie

Zamilkłam. Nie chciałam bardziej ją wprowadzać do szału. Wdać nie znałam Ducha tak, jak ona. Wolałam milczeć, ale trzymała wciąż blisko ostrze, że chciałam coś powiedzieć, by się uspokoiła.

-Nie martw się. Na twoje szczęście jeszcze pożyjesz- uwolniła mnie z metalowych kajdan

-Nie wiem, jaki on był dla ciebie, ale chciał zabić moich przyjaciół. Musiałam coś zrobić- wykrztusiłam z siebie, osuwając się na podłogę

-Miał swoje powody. ale nie będę ci teraz o tym mówić. Zbieramy się do innej kryjówki.

Znowu zemdlałam i nie byłam świadoma, gdzie mnie zabrała. To pewnie przez te strzykawki czuję się fatalnie. Mam nadzieję, że Tony i Rhodey żyją. Chyba, że na nich też "polowała". Pepper, nawet tak nie myśl. Przecież jej chodzi o zemstę za ojca. Gdy się obudziłam, leżałam na łóżku.

-Napij się. To zwykła woda. Dawno nic nie piłaś. Weź to- podała mi kubek

-Jak mogę ci zaufać, że nic tam nie dosypałaś?

-Spróbuj mi zaufać. Mówiłam, że cię nie zabiję

Wahałam się, co do jej zaufania, ale suszyło mi w gardle, więc skusiłam się na łyk wody. Później wypiłam całą z kubka. To nie była trucizna, co mnie zaskoczyło. Skąd u niej taka litość? Widać, że nic o niej nie wiem. Katrine chwyciła za telefon i dzwoniła do kogoś.

-Witaj, Stark. Skoro odebrałeś, to znaczy, że żyjesz. Wielka szkoda. Jeśli zrobisz to, co ci każę, odzyskasz rudą. Pamiętaj, że mnie nie oszukasz. Masz jedną dobę na zabicie prezydenta. Spróbujesz mnie wykiwasz, zginie- zagroziła

-Mam go zabić? Jaki ty masz w tym cel?- usłyszałam głos swojego męża, który wyraźnie chciał się sprzeciwić

-Cel? Dosyć prosty. Chcę wiedzieć, czy zrobisz wszystko, by ocalić pannę Potts? Ile jest warta? Zrobisz to?- zaśmiała się diabolicznie

Ona chyba nie sądzi, że to zrobi. Nawet dla mnie. To chore. Tony nie mógłby posunąć się do czegoś takiego.

-Mam dobę, tak?

-Tak, więc zrób to, by wróciła do ciebie jako twój sens życia- rozłączyła się

-Tony tego nie zrobi- wtrąciłam się

-To się jeszcze okaże. Chcesz wrócić do domu? To lepiej niech zrobi to. co mu kazałam

Rozpłakałam się, gdy pomyślałam, co się może zdarzyć. I to przeze mnie. Chcę umrzeć. Nie chcę żyć.

---***--

Opko jeszcze się ie kończy, a przygody naszych bohaterów jeszcze będą się ciągły przez ostanie dwa sezony. Nie uwierzycie, ale W sieci, nie będzie jedynym opkiem na tym blogu. Obecnie pracuję nad trzecim.Trzecim? Tak, Katari zaszalała, a pisanie to nałóg. Nawet przy problemach w widzeniem ciągle piszę . Dajcie radę w więzieniu, zwanym szkołą. Na szczęście to mój ostatni rok :)

Rozdział 55: "Święta trójca" musi umrzeć cz.1 Gra o życie

0 | Skomentuj


**Rhodey**

Obudziłem się w obcym mi pomieszczeniu. Na drzwiach spostrzegłem orła, co znaczy, że byłem w SHIELD. Co się stało? Gdzie Pepper? Obok łóżka siedziała moja mama. Na policzkach wciąż były widoczne łzy. Płakała?

-Gdzie ja jestem?- mrugnąłem, by obraz stał się lepiej widoczny

-Dobrze, że wróciłeś, Rhodey. Tydzień ci to zajęło- przytuliła lekko się uśmiechając

-Tydzień? Chwila, co się stało? Mamo, możesz mi to wyjaśnić?- byłem zmieszany i nic nie pamiętałem sprzed przebudzenia

-Dużo, by mówić. Wiesz, jak ja się o ciebie bałam? Musisz z tym skończyć! Przestań być War Machine!- nalegała rozpaczliwym tonem

Nie mogłem uwierzyć własnym uszom, co słyszę. Mam zrezygnować z ratowania ludzi i uwalniania miasta od przestępców groźnych dla policji? To nie leży w mojej naturze. Tony na pewno się na to nie zgodzi. A właśnie...

-Gdzie jest Tony?

-Też na helikarierze. Pamiętasz może, co się wydarzyło?- spytała przejętym głosem

-Nic, ale powiesz mi w końcu, co się stało?- nadal liczyłem na wyjaśnienia, bo coraz bardziej bałem się, co mogę jeszcze usłyszeć

-Walczyłeś w mieście z Pepper. Na szczęście ona nie ucierpiała, ale ty walczyłeś o życie przez tydzień, a Tony'ego aresztowali, oskarżając o te liczne morderstwa

-Co? To oni znają nasz sekret?- byłem przerażony

-Spokojnie, Rhodey. Nikomu go nie zdradzą. Jesteście bezpieczni

-Możesz poprosić tu Tony'ego?- złagodniałem

Mama zamilkła. Nic nie rozumiałem. Tony wrócił i go aresztowali, ale co się z nim dzieje?

-Mamo, odpowiedz!

-Przesłuchiwali go, ale nie skończyli i zaczną katować pytaniami, jak jego stan się poprawi- przyznała, kryjąc niepokój

-Co to znaczy? Tony jest ranny?- moje przerażenie wskazywały wytrzeszczone gałki oczne

-Nie. Nic nie wiem. Victoria go bada. Martwi się o ciebie i był tu. Pepper też, ale gdzieś zniknęła

Strach sięgnął zenitu. Przypomniałem sobie o Katrine i to, co Tony mówił. Niedobrze.

-Niech szukają Katrine Ghost! Pepper jest w niebezpieczeństwie!

-Uspokój się. O czym ty mówisz?

-Powiedz im. Niech jej szukają!- krzyknąłem

Mama wybiegła na korytarz. Żeby tylko nie było za późno. Co Katrine planuje? Pepper, bądź cała.


**Pepper**

Miałam mętlik w głowie. Zaczęłam widzieć poprawnie. I to było najgorsze. Nie znajdywałam się w domu, tylko w czyimś salonie. Kobieta, która podawała się za agentkę SHIELD, wcale nią nie była. Pewnie mnie tu zabrała z helikariera, gdy słabo się poczułam i prawie zemdlałam. Jednak nic nie rozumiałam.

-Kim ty jesteś?

-Nie wystarczy, że jestem agentką SHIELD?

-Nie kłam! Mów prawdę!

-Sama chciałaś- jej twarz zaczęła się zmieniać

Nie wierzę. Czy Madame Mask nadal żyje? To przecież niemożliwe. Wzięli jej martwe ciało.

-Whitney?

-Pomyłka- zdjęła maskę

-Nic nie rozumiem- znowu zakręciło mi się w głowie i upadłam

-Mów mi Katrine Ghost, a raczej Ms Ghost- uśmiechnęła się złowrogo, a moje powieki opadły

Nie wiem, jak długo byłam nieprzytomna, ale zbudziłam się przykuta do ściany. Chciałam sobie to jakoś poukładać. Jakaś Ms Ghost mnie porwała, ale w jakim celu? Co ja jej zrobiłam? Niestety nie mogłam liczyć na pomoc, bo Rhodey był nieprzytomny, a Tony nie mógł opuścić łóżka. Czy najgorsze koszmary staną się rzeczywistością? Boję się.

-Czego ode mnie chcesz?

-Zemsty- wyciągnęła jeden ze sztyletów

-Zemsty? Ale czemu na mnie? Co ja ci zrobiłam?!- krzyknęłam, żądając odpowiedzi

-Pamiętasz może Ducha? To był mój ojciec, a ty go zabiłaś!- zbliżyła ostrze blisko mojej szyi, aż krew zaczęła szybciej krążyć

-To był twój ojciec?- byłam w szoku i strach bardziej odczuwałam przez to, że jego córka stała przy mnie

Teraz to ma sens. Dlaczego wszyscy kierują się zemstą? Nie może o tym zapomnieć? Eh. Mam poważne kłopoty, a na moich bohaterów nie mogłam liczyć. Chyba, że Bobbie. Muszę jakoś się z nią skontaktować. Nagle poczułam, jak coś mi wbija w rękę. Kolejna strzykawka. Pozostałe dwie leżały pod moimi nogami. Znowu wzrok zaczął świrować i obraz się kołysał.

-Chcesz umrzeć?

-Słucham?!

-To proste pytanie. Mogę ci przesunąć to ostrze po gardle i z tobą skończyć, ale chcę wiedzieć, czy masz już dość?- śmiała się prosto w moją bladą twarz

-Nie dam się. Już miałam do czynienia z takimi, jak ty. Zapomnij o Duchu. Przecież nie był dla ciebie dobrym ojcem

Zabójczyni wpadła w szał i przejechała sztylet po mojej bluzce, zadając rany.

** Victoria**

Nie było już na nic czasu. Implant niebawem się rozpadnie. Tony nie miał nic do gadania. Muszę go operować i to jeszcze dzisiaj. Poprosiłam wolny personel medyczny, by przygotowali go do operacji i wolną salę. Musiałam iść do Fury'ego. Potrzebowałam dostępu do archiwum Howarda. Generał nie był skłonny do rozmowy. Wciąż miał posępną minę. Pewnie przez sprawę z Iron Manem.

-Generale Fury, mam bardzo pilną sprawę. Chodzi o to, że potrzebuję dostępu do archiwum Howarda. Mogę?- poprosiłam o zgodę

-Przykro mi, ale nie zostałaś do tego upoważniona. Co ze Starkiem? Mogę kontynuować przesłuchanie?- spytał, ale to brzmiało, jak rozkaz

-Nie będzie to potrzebne, jeśli umrze. Potrzebuję dostępu do tych danych, bo jego serce przestanie bić, jak nie znajdę zastępczej technologii!- podniosłam nieco ton

Fury poprawił opaskę na oku i zaczął się zastanawiać, a ja tracę czas na kłótnie z nim. Po lekkim zamyśleniu, dał mi kod.

-Jeśli mnie nie okłamujesz, Bernes, archiwum będziesz miała na wyciągnięcie ręki

Nagle odezwał się mój telefon. To była jedna z lekarek, która była przy Tony'm.

-Co się dzieje?- zaniepokoiłam się

-Jego implant iskrzy, a serce zatrzymuje się. Co mamy robić?- słyszałam jej panikę w głosie

-Podajcie dożylnie adrenalinę i bierzcie go na blok

Szybko wbiegłam do archiwum i szukałam tego, co potrzebowałam. Howard miał wiele projektów, ale żaden z nich nie nadawał się do zastąpienia implantu. Gdy chciałam się już poddać, znalazłam projekt reaktora łukowego. Będzie zbyt mocny na niego i raczej jedynym wyjściem zostaje nowy mechanizm. Wzięłam stary projekt i wybiegłam na salę operacyjną. Na monitorze był widoczny słaby puls.

-Żyje, ale mamy mało czasu- przyłożyłam stetoskop w pobliżu implantu

Umyłam ręce i włożyłam rękawiczki, zakładając fartuch chirurgiczny, a na twarzy widniała biała maska.

-No to zaczynajmy- przełknęłam ślinę, czując lęk o jego życie

Za pomocą specjalnych narzędzi odczepiliśmy zniszczony mechanizm od klatki piersiowej. Zrobiliśmy to ostrożnie, by nie spowodować niechcianego ataku serca.

-Mamy jakiś implant w zapasach?

-Na szczęście został ostatni-  uspokoił mnie jeden z chirurgów

-Dobrze. W razie, czego będzie trzeba pomyśleć nad jego ulepszeniem

Wyjął z szafki mały mechanizm, który powoli przyczepiliśmy do klatki piersiowej. Teraz był najgorszy etap. Uruchomienie go. Jednym uderzeniem z defibrylatora implant zaczął działać. Serce Tony'ego zaczęło bić. Strach minął. Odetchnęłam z ulgą i pogratulowałam mojej załodze za udaną operację. Zabraliśmy go do sali, gdzie kardiomonitor kontrolował jego funkcje życiowe.

Rozdział 54: Winny

0 | Skomentuj


Po skończonej rozmowie z Nefarią, poszłam zrealizować swój plan. Ponownie włożyłam twarz agentki SHIELD. Ruda siedziała naprzeciw sali, gdzie leżał jej przyjaciel. Ciągle była zmartwiona. Zrobiłam dwie kawy i to nie z gestu dobroci, ale mojego planu. To była część udawania troski. Do kawy wlałam fiolkę z trucizną, a dla neutralizacji smaku, dosypałam więcej cukru. Wszystko zmieszałam.

-Zaraz tu uśniesz. Powinnaś pójść do domu- doradziłam jej i usiadłam obok

-Tu są moi przyjaciele. Nie mogę ich zostawić- wyżaliła się i znowu po jej policzkach spłynęły łzy

Podałam jej kawę i czekałam na działanie substancji.

-Wypij to. Ja mam swoją. Też długo tu jestem, ale to moja praca

Żeby nie było podejrzanie, piłam razem z nią. Musiałam odpowiednio się zająć rudą, nim środki zaczną działać.

-Dzięki. Jeszcze nikt nie myślał o tym, że długo tu siedzę bez niczego- uśmiechnęła się lekko, a później powaga wróciła

-Drobiazg. I nie martw się o nich. W SHIELD mamy wielu specjalistów. Zajmą się ich ranami. A mogę wiedzieć, co się stało?- próbowałam podtrzymać naszą rozmowę do czasu zadziałania trucizny,która potrzebowała go jeszcze z kilka minut

-Pewnie już wiesz, że Tony Stark to Iron Man? Cała agencja o tym wie, A Rhodey był... na mieście- pod koniec się zawahała

-Wiem o Starku. Fury wcześniej coś podejrzewał, ale to logiczne. A twój przyjaciel był na mieście? Wydawało mi się, że z kimś walczył. Czyżby Nick się mylił?- wyjawiłam, że znam prawdę i nakryłam ją na kłamstwie

-Masz rację. A mogę wiedzieć, jak się nazywasz?

-Kate- znowu zmieniłam swoje imię na innego pochodzenia

Gdy spojrzałam na zegarek, minął kwadrans. Zaczęła ją boleć głowa, a wstając to nie potrafiła ustać bez trzymania się o ścianę.

-Uważaj. Nic ci nie jest?- podtrzymałam ją, by nie upadła

-To dziwne, bo czułam się dobrze- wyglądała na bladą

-To pewnie zmęczenie. Zaprowadzę cię do domu. Nie możesz tu dłużej zostać. Dobrze ci radzę- zaproponowałam

-Zgoda- podała mi adres

Podparła się na moim ramieniu i wywlokłam ją z helikariera. Wsiadłam na motor i objęła mnie w pasie, a głowę miała bezwładną, którą podpierała na mojej szyi. Oczywiście nie zabrałam jej pod wskazany adres. Dotarłam z nią do kryjówki. Wzięłam rudą na ręce i położyłam na łóżku w salonie. Wciąż miała otwarte oczy. Wydawało jej się, że była w domu.







Katrine tam stała. Ale po co do mnie przyszła? Jak znalazła? Podeszła powoli w moją stronę i zatrzymała się nieco dalej od łóżka. Patrzyła przez litość i żałość.

-Czego chcesz?- odważyłem się spytać o jedno z nurtujących pytań

-Biedny, biedny Stark. Chorujesz i War Machine też. Jaka szkoda, że ruda zniknęła z twojego życia. Nie żałujesz, prawda?

-Co chcesz przez to powiedzieć? Mów, co jej zrobiłaś?!- krzyknąłem, bojąc się o Pepper

Zbliżyła się i szepnęła coś do ucha.

-To już koniec Iron Mana i Pepper Potts. Nie powstrzymasz tego. Umrze każdy z was po kolei. Będziesz widział, jak twoja ukochana ginie jako pierwsza- uśmiechnęła się złowrogo i rozpłynęła się w powietrzu

-Tony!- usłyszałem krzyk Pepper

Natychmiast rzuciłem się w stronę okna, przez które zobaczyłem, jak z licznych ran ciętych krwawi.

-Pepper, trzymaj się!- skoczyłem z okna

Jednak ona zniknęła, a ja upadłem na cmentarzu. Na nagrobku było napisane, że Tony Stark to morderca. Jednak to nie był mój grób, a Pepper. Byłem przerażony. Cały świat zaczął znikać. W tle znowu się pojawiła Pep, krzycząc o pomoc. Katrine miała w rękach sztylety i śmiała się.

-Nie! To nie może się dziać! Pepper!

Chciałem ją chwycić za rękę , ale ponownie spadałem, lecz tym razem w niekończącą się otchłań. Byłem tak przerażony, że poczułem, jak moje mechaniczne serce pęka na jeszcze mniejsze części. Nie chciałem, by zginęła przeze mnie. Nie potrafiłem w spokoju oddychać, Ta myśl o Pepper mnie dusiła. Słyszałem, jak kardiomonitor głośno piszczy. Krzyczałem i z bólu i ze strachu.

-Aaa! Pepper!

Moje krzyki były tak donośne, że Victoria szybko się zjawiła w sali. Na jej twarzy malował się strach przez widok jeszcze bardziej zniszczonego implantu.

-Tony, uspokój się. Wszystko będzie dobrze

-Pepper!- wciąż krzyczałem, bo miałem koszmar przed oczami

Miałem otwarte oczy, ale to wydawało się takie realne, że panika nie minęła. Serce wariowało. Nagle poczułem, jak wbiła mi coś w rękę. To pewnie, żeby mnie uciszyć. Wrócił spokój.

-Tony, nie zasypiaj. Spokojnie. Pepper nic nie jest- trzymała mnie przy policzkach i kazała mi nie odpływać

-Victorio, gdzie... ona jest?- wycedziłem przez zęby

-Przy sali Rhodey'go. Czy coś cię boli?

-Już mniej, ale... na pewno tam jest?- robiłem się senny, że znowu zemdlałem, nie czując nic









Nie pozwalałam jej wstawać, bo mogła zacząć próbować uciekać i plan poszedłby w las. Mogłam ubzdurać jej wiele rzeczy, by sobie wymyśliła fikcję, Nadal byłam w budynku i nie przywiązywałam jej kończyn, bo sama nie dała rady się poruszać. A poza tym miała czuć się, jak u siebie w domu. Ruda zasnęła i leżała odwrócona do ściany. Ostrożnie zamknęłam drzwi i poszłam do kuchni. Tam musiałam sporządzić resztę mieszanki, którą umieszczę w jedzeniu. Wlanie do kawy specyfiku to był zły pomysł. Pewnie cukier osłabił środek i nie zadziałał, jak trzeba. Nagle rozdzwonił się telefon. Znowu Nefaria.

-Czego chcesz?!- nie ukrywałam złości

-Dziś mija termin zapłaty, Kasę masz?

Cholera. Przez zamieszanie z Centurionem i planem na dzieciakach, wyleciało mi to z głowy. Co teraz? Wyłączyłam działanie maski, odkładając ją na stół.

-Miałam wiele spraw na głowie, Nefario. Nie tylko ty mi sterczysz nad głową- wyjaśniłam, licząc na jego wyrozumiałość

-Nie tłumacz się, dobrze? Masz mi zapłacić bez  żadnych wymówek. Nie będę wiecznie czekał. Jeśli do tej doby nie otrzymam kasy, zabiję cię. Jasne?-  żądał Hrabia

-Rób, jak uważasz, ale wiesz, że sama zabiję twoich ludzi. Znam cię na tyle dobrze i wiem, że wyślesz, nawet całą Maggię na mnie. Będę czekać- uśmiechnęłam się pod nosem, ignorując jego groźbę, co dla mnie była za słaba na ujawnienie strachu

-Mam rozumieć, że chcesz trafić na tę samą stronę, co Duch? W porządku. Załatwię to- rozłączył się

Włożyłam znów maskę i aktywowałam twarz agentki SHIELD w razie nagłej pobudki rudej. Później substancja przestanie ją ogłupiać i dowie się, że nie znajduje się w domu. Będzie planowała uciec, ale nie uda jej się to. Trucizna nadal jest mocna i jej efekty nie dadzą głosu nogom. Mieszanka była gotowa do użycia. Jej zawartość wlałam do strzykawki, którą wbiłam w ramię rudej. Nie odczuła tego. Gdy chciałam już odejść, obudziła się i podejrzliwie się rozglądała. Dalej grałam swoją rolę.

-Jak się czujesz?- spytałam, udając troskę

-Lepiej, dziękuję, Gdzie ja jestem?- spytała, rozglądając się głową po pomieszczeniu

-Źle się poczułaś i prawie zemdlałaś. To przez zmęczenie siedziałaś tak długo bez niczego, że chciałam ci pomóc. Pamiętasz mnie?- wyjaśniłam jej, później pytając

-Ty... jesteś z SHIELD? Przedstawiłaś... mi się- mówiła niepewnie

-Tak, agentka SHIELD piątego stopnia, biorąca udział w misjach terenowych

Panna Potts patrzyła wciąż, lustrując mnie wzrokiem wraz z pokojem, gdzie się znajdywała. Miała mętlik w głowie, ale stało się coś na moją niekorzyść.

-Ty nie jesteś z SHIELD. Kim ty jesteś?

Zaczęła odkrywać kłamstwo po kolei każdą z części.
© Mrs Black | WS X X X