Part 269: Twoje dni są policzone

0 | Skomentuj

**Pepper**

Dość krótko rozmawiałam z agentką, ale dowiedziałam się najistotniejszych rzeczy. Szkoda mi, Matta. Uratował Tony'ego, używając całej mocy. Musiał mieć poważne rany, skoro wykrwawił się.
Kiedy spakowałam ze sobą wszystko, co potrzebowałam, pojechałam na helikarier. Zdążyłam przed północą, choć Fury nie mógł znać mojego celu przybycia. Natasha już czekała na mnie przy wejściu. Pokazała mi, gdzie leżał mój mąż. Wystarczyło skręcić dwa razy w prawo, aż natrafiłam na skrzydło medyczne dla agentów SHIELD.

Natasha: Wciąż nie odzyskał przytomności. Gdyby się obudził, nie mów mu o śmierci syna
Pepper: Zabraliście jego ciało?
Natasha: Tak, ale już go nie ma
Pepper: Jak to?
Natasha: Po prostu rozpłynęło się w powietrzu
Pepper: Strażnik będzie się tłumaczył... I co mam zrobić?
Natasha: Trzymaj Tony'ego z dala od kłopotów. Pora, by Iron Man poszedł na zasłużoną emeryturę
Pepper: Nie zgodzi się
Natasha: Więc przekonaj męża dla dobra was wszystkich
Pepper: Mówiłaś, że nie jest z nim dobrze. Nadal chodzi o ten atak?
Natasha: Przekonasz się, jak sama zobaczysz

Otworzyła drzwi, a ja ostrożnie przez nie przeszłam. Nie wiedziałam, jaka reakcja będzie odpowiednia. Powinnam cieszyć się, że przeżył, ale z drugiej strony, coś tu nie pasowało. Implant miał sporo pęknięć, a światełko z niego było słabe. Wyglądał, jakby nie miał zamiaru nigdy się nie obudzić.

<<Przez cały czas mówiłam prawdę. On cię okłamał>>

Pepper: FRIDAY?

Dopiero później zauważyłam zbroję, stojącą obok łóżka. Tylko ona znała prawdę, jak bardzo Tony tym razem sobie zaszkodził.

Pepper: FRIDAY, liczę na wyjaśnienia

<<Pikadełko jest uszkodzone w tak dużym stopniu, że niebawem przestanie spełniać swoją funkcję>>

Pepper: A nie można tego naprawić?

<<Wcześniej można było coś zdziałać, ale teraz jest za późno na pomoc>>

Pepper: Czy on... Umrze?

<<Wystarczy jedna poważna akcja i go stracisz, dlatego niech zrezygnuje z bycia Iron Manem>>

~*Następnego dnia*~

**Viper**

Wciąż nie miałam żadnych wieści od męża oraz córki. W telewizji cały czas mówili o wybuchu Akademii Jutra. Miałam nadzieję, że Katrine nic się nie stało i wróci bezpiecznie do domu.
Nagle usłyszałam, jak ktoś chodził po korytarzu. O piątej rano? Chyba mu odbiło. Sprawdziłam, czy miałam rację, wyczuwając obecność Ducha. Tak. To był on.

Viper: Gdzie Katrine? Nie mogłeś zadzwonić, że tak późno wrócisz?
Duch: Wybacz, Viper. Musiałem przemyśleć kilka spraw, a Katrine...
Viper: Co z nią? Tylko nie mów, że znowu zadaje się z...
Duch: Ona nie żyje! Zabili ją i nie zdążyłem na czas! Chciałem zamordować jej chłopaka, lecz po jego ciele nie ma żadnego śladu
Viper: Moja córka... nie żyje? To wszystko wina Iron Mana! Zawsze on stoi za ofiarami! Zabiję go! Zabiję!
Duch: Kochanie, uspokój się
Viper: Jakie "uspokój"?! Kurwa! Tony Stark ma zdychać, jasne?!
Duch: Z tego, co wiem, nie jest w dobrej formie. Podsłuchałem część rozmowy Pepper
Viper: Duch?
Duch: Tak?
Viper: Jesteś genialny!
Duch: Nie rozumiem... Viper, coś ty wymyśliła?
Viper: Zemstę

**Pepper**

Nie mogłam zasnąć. Bezsilnie upadłam na podłogę. Lekko zakręciło mi się w głowie. Może to z tych wrażeń. Tych złych, choć prawda okazała się inna. Straciłam syna, a kolejne maleństwo rozwijało się w brzuszku. Lekarz SHIELD potwierdził, że byłam w ciąży. Leżałam w oddzielnej sali i nalegałam na bycie przy mężu bez przerwy. Uzyskałam zgodę pod warunkiem, żeby niczym się nie przejmować, bo dziecko silnie odczuwało emocje matki.

~*Dwie godziny później*~

**Tony**

Obudziłem się, otwierając leniwie oczy. Nie bardzo pamiętałem, jak znalazłem się na helikarierze. Czy Fury wiedział o moim pobycie? Jednak komuś zawdzięczam życie. Nie jemu.
Już chciałem wstać, ale Pep mocno trzymała mnie za rękę, a do tego ból w klatce piersiowej zaniechał odruchu ucieczki.

Pepper: Zostań tu, Tony. Jesteś w bardzo kiepskim stanie, ale dobrze cię znów widzieć
Tony: Pepper...
Pepper: Cii... Nic nie mów... Odpoczywaj
Tony: Dobrze się czujesz? Bardzo zbladłaś
Pepper: Maluch nie jest spokojny
Tony: Chwila... Jaki maluch?
Pepper: Matt będzie miał braciszka albo siostrzyczkę
Tony: Matt?

Byłem skołowany. Powinienem się cieszyć o zostaniu ojcem po raz drugi, lecz zareagowałem w dość dziwny sposób. Przypomniałem sobie, że on bardzo ucierpiał. Czy nadal żył?

Tony: Gdzie on jest?
Pepper: Odpoczywa po operacji
Tony: Operowali go?
Pepper: Oj! Chyba nic nie kojarzysz... Może przyjdę do ciebie później
Tony: Zaczekaj... Powiedz mi prawdę
Pepper: Naprawdę chcesz wiedzieć?
Tony: No mów!
Pepper: Ech! Matta już nie ma na tym świecie. Zginął, ratując ciebie
Tony: Co takiego?

---**---

No tak. Wrzesień i szkoła, ale ja mam jeszcze miesiąc czasu na wybranie szkoły wyższej, czy ogólnie jakiś studiów. Notki nadal będą się pojawiać. Już tak niewiele pozostało. Mniej niż 100 notek. Jeśli macie pytania, to pytajcie. Aha i mam prośbę, bo nie wiem, czy prosiłam was o to. Petycja w sprawie trzeciego sezonu IMAA. Ktoś chce pomóc? Kliknijcie tutaj . Dziękuję ;)

Part 268: Bez życia

2 | Skomentuj

**Natasha**

Cholera! Użyłam złej mieszanki. Zamiast mu pomóc, jedynie pogorszyłam sytuację. Dusił się tak mocno, że w każdej chwili mógł przestać oddychać, a serce również zakończyłoby pracę. Musiałam coś wymyślić. Wstrzyknęłam niebieską, która przywróciła prawidłowy oddech, lecz znowu coś zaczęło się pieprzyć. Nie mogłam wyczuć pulsu.

Matt: Przestań eksperymentować i pomóż mu!
Natasha: Tylko, że ja nie znam się na tych lekach. Zostały stworzone przez dr Bernes, więc nie wiem, która jest odpowiednia
Matt: Więc ja spróbuję
Natasha: Co ty chcesz zrobić?
Matt: To, co trzeba... Jeśli mam nadal mieć ojca, mogę zaryzykować swoim życiem
Natasha: Wciąż mocno krwawisz. Nic nie próbuj, jasne?
Matt: Mogę go uratować! Mogę!

Pozbył się napierśnika i położył ręce obok mechanizmu. Nie wiedziałam, co zamierzał zrobić. Dopiero, kiedy zauważyłam, jak kolejne rany się otworzyły na głowie, zrozumiałam, jaki miał cel. Chciał użyć swej mocy regeneracji na Tony'm. Chciał uratować ojca.

Natasha: To samobójstwo! Musisz przestać!
Matt: Aaa! Nie... Nie poddam się
Natasha: Matt!

Krzyknęłam na chłopaka, ale był uparty. Słabł, a do tego z każdą próbą wysiłku tracił sporo krwi. Musiałam interweniować. Usiłowałam go odciągnąć od zbroi, lecz nie dał się. Był zbyt pewny siebie, żeby zaprzestać swoich działań.
Nagle zauważyłam, jak blaszak otwiera oczy, oddychając dość głęboko. Matthew zdziałał cuda.

Natasha: Brawo, młody. Spisałeś się na medal... Matt?

Gwałtownie upadł na podłogę, krwawiąc jeszcze intensywniej, niż wcześniej. Jego ojciec nie był w stanie pomóc, gdyż przez atak potrzebował odpoczynku. Matt umierał i w obecnej sytuacji Tony nie mógł o tym wiedzieć. Oboje stracili przytomność, lecz z ust chłopaka wylewała się czerwona ciecz. Krwawienie wewnętrzne, a tu już nie ma ratunku.
Zabrałam Iron Mana na helikarier, transportując go specjalnym pojazdem do bazy. Fury nie mógł wiedzieć o nim. Pepper już tak.

**Katrine**

Za drzwiami usłyszałam odgłosy walki. Czyżby pojawił się mój tata z Mattem? Kto zdoła mnie ocalić w ostatniej chwili? Przez poprzednie tortury nie mogłam wstać. Nie byłam w stanie nigdzie uciec, a oni nadal nie poznali jego słabości. Prawdziwą słabością Ducha była mama. Gdyby ktoś próbował coś jej zrobić, zaczynałby zabijać bez opamiętania.
Nagle nastąpił wybuch i drzwi od sali przewróciły się na ziemię. Do walki ruszył biczownik, używając swojej broni.

Duch: Uciekaj! Zajmę się nimi!
Katrine: Tato... nie... mogę
Duch: Walcz, Katrine! Walcz!

Mam zmusić ciało do czegoś ponad własne siły? Chciałam walczyć, lecz nie potrafiłam ruszyć jakiejkolwiek części ciała. Doznałam paraliżu, który starałam się zerwać. Podpierałam się rękami, wstając. To trwało przez chwilę, aż Whiplash oplótł całe moje ciało, porażając prądem. Bolało gorzej, niż przy wcześniejszym przesłuchaniu i do tego byłam kilka metrów nad podłogą z betonu. Znałam jego plan. Mój koniec był bliski.

Duch: Katrine!
Whiplash: Hahaha! Jest moja! Teraz będziesz patrzył, jak ginie! To prawie, że zaszczyt
Duch: Ty gnido! Pożałujesz, że ze mną zadarłeś!

Wystrzelił z broni, której strzały odbiły się od tarczy. Szefuńcio złomu zwiał, gdzie pieprz rośnie. Porażenie wzrosło z mocą, że poczułam, jak skóra płonie, a organy wewnątrz zmieniają się w węgiel. Puścił mnie, kiedy zaczęłam mdleć. Upadłam w ramiona ojca. Whiplash też uciekł.

Katrine: Ekhm... Tato?
Duch: Mówiłem, żebyś walczyła. Dlaczego się poddajesz?
Katrine: Oni... Oni chcieli... znać... twoją słabość
Duch: Od Starka znają, więc wiedzą, jak go wykończyć... Katrine, musisz wytrzymać. Zabiorę cię do szpitala. Będziesz żyła
Katrine: Nie, tato... Ja... Ja nie... mam... szans
Duch: Katrine!

Krzyknął, a ja jedynie zamknęłam oczy, pogrążając się w wiecznej ciemności. Żałowałam jednej rzeczy. Nie pożegnałam się z Mattem.

**Duch**

Katrine umarła. Zemszczę się na Starku. On mnie popamięta, a szczególnie Matthew. Miał tu być i mi pomóc w ratowaniu mojej córki. Bardziej przejmował się cholernym ojcem, niż przyszłością z nią. Jeszcze tej samej nocy znajdę ich i rozliczę porachunki.

~*Pięć godzin później*~

**Pepper**

Pozostała godzina do północy i nadal nie wrócili. Nie wiedziałam, co im tak zawracało głowę. Wszystko stało się jasne, kiedy odebrałam telefon od Natashy. Musi coś wiedzieć. Chciałam zasypać ją setką pytań, lecz sama zaczęła tłumaczyć, co się wydarzyło z Tony'm i Mattem.

Natasha: Wybacz, że dzwonię tak późno. Miałam do ogarnięcia kilka spraw. Tony żyje i jest na helikarierze. Lekarze nie znają się na nowym implancie, więc zjaw się, jak najszybciej. A, co do twojego syna, on... nie żyje. Próbował ratować twojego męża
Pepper: Natasho... Mówisz na serio? Ryzykował własnym życiem dla niego?
Natasha: Tak... Wykrwawił się na śmierć
Pepper: A mogę teraz przyjść?
Natasha: Nie widzę przeszkód, ale weź wszystko, co potrzebuje. Ledwo udało się go uratować, ale nie jest z nim za dobrze

Part 267: Piorunująca balerina

0 | Skomentuj


**Pepper**

Próbowałam zrozumieć, co Matt chciał przekazać. Zaczął od wybuchu Akademii Jutra, porwaniu Katrine, a na koniec dodał, że Duch zgodził się na tymczasowy rozejm, więc z jego rodziną chyba nigdy nie będziemy w zgodzie. Ostatnie słowa, jakie powiedział, uświadomiły mnie, że Tony miał atak i potrzebował, jak najszybszej pomocy. Trochę ciężko, skoro lekarze nie żyją, a tylko oni znali się na technologii, która go utrzymuje przy życiu.

Pepper: Matt, nie panikuj. Po prostu zachowaj spokój
Matt: Mamo, ja nie chcę stracić też taty. Co mogę zrobić?
Pepper: A nie jesteś ranny? Przecież byłeś w szkole, gdy doszło do wybuchu
Matt: No tak, ale... przeżyję. Leczę się
Pepper: To dobrze... Może rozmawiać?
Matt: Niezbyt
Pepper: Zasilanie ma w zbroi, ale pikadełko miało automatycznie użyć impulsu, by zakończyć atak
Matt; Ale nic się nie dzieje! Muszę ratować Katrine, a bez niego nie poradzę sobie!
Pepper: Matt, spokojnie... Wezwę Natashę. Ona doprowadzi twojego ojca do porządku
Matt: Mówiłaś, że przez generała był w kiepskim stanie... A jeśli znowu powtórzy się to, co było wtedy?
Pepper: Musimy zaryzykować... Rozłączam się, bo muszę z nią porozmawiać
Matt: Dobrze
Pepper: Nic nie rób i czekaj na nią. Potem masz wrócić do domu

Zakończyłam rozmowę, nawiązując połączenie z agentką.

**Natasha**

Fury znowu był wściekły, krzycząc na wszystkich. Najgorzej przeżywali to stażyści, czy nowi agenci SHIELD. Schowałam próbki do małej walizki, które mogłam wziąć do kieszeni przez możliwość pomniejszenia przedmiotu.
Gdy miałam zamiar wrócić do Clinta, co na pewno czekał na mnie z utęsknieniem w domu, otrzymałam nieodebrane połączenia od Pepper. Postanowiłam oddzwonić. Szybko odebrała.

Natasha: Hej! Nie spodziewałam się, że będziesz dzwoniła. Pewnie masz ważny powód, co?
Pepper: Jakbyś zgadła
Natasha: Hmm... Tony ma kłopoty?
Pepper: Dość poważny, a żaden z lekarzy nie może mu pomóc, bo nie znają tej technologii, a nie chcę go wysyłać na śmierć
Natasha: Wiem o Yinsenie, ale Bernes...
Pepper: Też nie żyje
Natasha: Biedna... Musiała nie wytrzymać
Pepper: Chyba tak. Straciła dwie osoby
Natasha: Czytałam raport... No to, co się dzieje z twoim mężem?
Pepper: Doznał ataku i na pewno z winy Ducha. Musiał bardzo się zdenerwować
Natasha: Pepper, nie jestem cudotwórcą. Niby, jak mogę pomóc?
Pepper: Znajdź rzeczy od Victorii. Może coś ma, co mu pomoże
Natasha: Hmm... Raczej coś zostawiła... Poczekaj chwilę

Włączyłam ją na tryb głośnomówiący, by bez problemu grzebać w rzeczach. Zaczęłam od szafki w laboratorium. W jednej z książek znalazłam dziurę. Tam dopatrzyłam się przybornika z nazwą "na wszelki wypadek". To musi być to.

Pepper: I co? Masz coś?
Natasha: Tak... Znalazłam, a teraz podaj mi miejsce, gdzie leży
Pepper: Już wysyłam
Natasha: Dobra... Mam
Pepper: Dziękuję
Natasha: Jeszcze nie dziękuj. Podziękujesz, jak przeżyje

Szybko rozłączyłam się, bo nie mogłam więcej tracić czasu.

~*Trzy godziny później*~

**Katrine**

Skończyło się zadawanie tak idiotycznych pytań, że tylko "geniusz" mógłby je wymyślić. Nie wiedziałam, co takiego znałam, a chcieli ze mnie wydobyć siłą. Whiplash, co chwilę obracał się na pile tarczowej, uderzając z biczy, aż moje ciało odmawiało posłuszeństwa.
Nagle oberwałam po raz kolejny w kręgosłup, że upadłam na podłogę wciąż skuta w kajdany. Słabłam z każdą chwilą. Ból narastał w partiach ciała, lecz nie krzyczałam. Jedynie zagryzałam język między zębami.

Mr. Fix: Masz dość?
Katrine: Nic... wam nie... powiem
Mr. Fix: Jesteś uparta i nie poddajesz się, ale my chcemy poznać jedną odpowiedź. Chcesz być wolna, więc współpracuj
Katrine: Co... chcecie wiedzieć?
Mr. Fix: To bardzo proste pytanie
Katrine: Mów
Mr. Fix: Jaka jest słabość Ducha? Poza tobą, co może go zabić?
Katrine: Nic
Mr. Fix: Nie uznaję takiej odpowiedzi... Co powoduje, że twój ojciec zaczyna się bać?
Katrine: Nic!
Mr. Fix: Oj! Niegrzeczna... Whiplash?
Whiplash: Z przyjemnością pokażę jej, co robimy za nieposłuszeństwo

Oberwałam mocniej z bicza w plecy, aż spięcie przeszło po kończynach. Zwijałam się z bólu, bo dłużej nie mogłam tego znieść.

Mr. Fix: Wystarczy... Dajmy jej chwilę namysłu
Katrine: Ja... Ja naprawdę... nie wiem
Mr. Fix: Nie kłam! Musisz znać słabość ojca! Co go może zabić?!
Katrine: Nie wiem
Whiplash: Mam ukarać dziewuchę?
Mr. Fix: Na razie wystarczy. Musi być żywa do czasu przybycia tatuśka

**Natasha**

Przez korki znalazłam blaszaka o godzinę za późno. Jego syn powiedział, że kilka minut temu stracił przytomność. Zdjęłam mu hełm, sprawdzając puls. Słaby. Musiałam użyć odpowiedniej strzykawki. Tyle mieszanek. Która przywróci odpowiednie bicie serca? Która nie zabije i postawi Tony'ego na nogi? Nie mogłam bawić się w zgadywanki. Czas uciekał. Wstrzyknęłam tą o kolorze zielonym, czekając na poprawę.

Part 266: Kto chce wojny?

2 | Skomentuj

**Katrine**

Paraliż powoli ustępował, aż odzyskałam pełną władzę w kończynach. Zostałam odpięta od stołu i zabrana do miejsca na coś w rodzaju sali przesłuchań. Czego oni chcieli? Przecież ten robot tylko gadał o zabiciu blaszaka i taty. Jednak wiedziałam jedno. To oni doprowadzili do wybuchu w Akademii Jutra.
Gdy zostałam zakuta w specjalne kajdany na nadgarstki oraz kostki stóp, facet z czerwonym okiem rozpoczął zadawanie podstawowych pytań. Byłam w pełni opanowana, bo ktoś mnie stąd uratuje.

Mr. Fix: Nazwisko?
Katrine: Ghost
Mr Fix: Imię?
Katrine: Katrine
Mr. Fix: Imiona rodziców?
Katrine: Po co wam to wiedzieć?
Mr. Fix: Ty masz tylko odpowiadać, jasne? Jeśli tego nie zrobisz, Whiplash porazi cię na krześle
Katrine: O! Teraz wiem, komu zawdzięczam ten ból w plecach... Dzięki, koleżko
Whiplash: Ona w ogóle się nie boi
Mr. Fix: Spokojnie, mój przyjacielu. Wszystko się zmieni
Katrine: Mój ojciec was zabije. Wiem to, bo z Maggią tak postąpił
Mr. Fix: Ach! Droga, Katrine. My jesteśmy gorsi od ich i zapewniam cię... Na razie nie stanie ci się krzywda. Rób, co trzeba, a będziesz wolna
Katrine: Kłamiesz! Zabijecie mnie, bo wiem o was!
Whiplash: Bystra dziewczynka
Mr. Fix: Milcz, puszko!
Whiplash: O! Wypraszam sobie, ale nie jestem tą puszką sardynek!
Mr. Fix: Whiplash, uspokój się! Przez ciebie będę zmuszony do szukania nowej kryjówki!
Katrine: Kiedy mnie puścicie? Nie wiem nic, co chcecie wiedzieć
Mr. Fix; Oj! Ty wiesz więcej, niż ci się zdaje

Poczułam uderzenie bicza, które spowodowało piekielne porażenie prądem. Znowu traciłam czucie, ale nie miałam zamiaru się poddać. Nic ze mnie nie wyciągną.

**Duch**

Pieprzony Stark. Znowu przez niego mam same problemy, choć przy pierwszym porwaniu sam zawiniłem. Nie chciałem jej stracić, więc leciałem, usiłując namierzyć za pomocą fragmentu bicza, gdzie mogłaby być Katrine. Powinienem ją odnaleźć jakoś na obrzeżach miasta lub jeszcze w innym miejscu. Anthony znał wszystkie kryjówki Whiplasha, ale zerwałem z nim współpracę. Katrine nie będzie żadną ofiarą.
Nagle ktoś we mnie uderzył. Rozejrzałem się, ale nikogo nie było, lecz na pojeździe znalazł się ślad krwi. Chciałem sprawdzić, kto próbował ze mną zadrzeć nosa. Wylądowałem, natrafiając na młodego Starka. A to ci niespodzianka.

Duch: Dlaczego mnie śledzisz?
Matt: Raczej ty leciałeś za mną. Muszę odnaleźć Katrine. Nie wybaczę sobie, jeśli stała się jej krzywda
Duch: Naprawdę? A mówiłem, żebyś dbał o nią! Zawiodłeś, Matthew na całej linii. Nie licz, że nadal będę godził się na wasz związek
Matt: Duch, ja chciałem dla niej dobrze
Duch: Och! Zamknij się!

Chwyciłem go za gardło, przygwożdżając do ściany, aż uderzył się w głowę, która zaczęła mocniej krwawić. Nie zwracałem na to uwagi i rzuciłem chłopaka na kolejny mur. Przewrócił się, a z ust pluł krwią. Każdego szkoda.

Tony: Zostaw go! Odsuń się... od mojego.. syna!
Duch: Stark? Ciebie nie powinno tu być. Lepiej uciekaj, bo skończysz w takim stanie, jak on!
Tony: Przestań, Duch! On... nie zawinił... w niczym... Pomogę ci... znaleźć... Katrine
Matt: Tato, nic mi nie jest. Ekhm... Gorzej z tobą
Tony: Poradzę sobie
Duch: Skąd wiesz, gdzie jest przetrzymywana?! Ubzdurałeś sobie, że w ten sposób ocalisz Matta przed śmiercią! Ha! Żałosne!
Tony: Naprawdę wiem... gdzie... szukać
Matt: Tato!

No i blaszak runął w dół, ale jakoś wstał na nogi, chroniąc chłopaka swym ciałem. Idiota z niego.

**Matt**

Nie wiedziałem, co robić. Gdybym użył mocy, ujawniłbym swoje pochodzenie. Stałbym się dziwolągiem wśród innych. Chciałem ratować ukochaną, dlatego musiałem zakończyć ten spór. Ojciec ledwo oddychał i starał się mnie ochronić przed Duchem.

Matt: Współpracujcie razem, bo nic wam nie da działanie w pojedynkę!
Tony: Duch, posłuchaj... Walczymy z ... Fixem... Razem
Duch: Po co?! Znowu wszystko zepsujesz!
Matt: Do cholery! Macie być drużyną! Jeśli tego nie zrobicie, będzie za późno na ratunek! Ja kocham Katrine i nie chcę jej stracić przez wasze kłótnie!
Tony: Ma rację... Ostatni raz?

Podał mu rękę, czekając na to, czy zgodzi się, by ponownie zadziałać po tej samej stronie, a może nadal zgrzytać zębami. Duch podał dłoń, godząc się na rozejm. Pomogłem wstać tacie, zaś moje rany ponownie zaczęły znikać, choć długo tego stanu nie zdołam utrzymać.
Kiedy zbroja znów wzbiła się w powietrze, ponownie spadła, uderzając o ziemię. Co jest grane?

Duch: Nie będę czekać, aż się pozbierasz, więc gadaj... Gdzie oni są?
Tony: Ach! Śródmieście... Ostatni... port
Duch: Jak chcesz wyrównać rachunki, lepiej ogarnij się szybko
Tony: Zgoda

Duch zniknął, a ja próbowałem pomóc ojcu. Mogłem użyć swojej mocy, żeby go wyleczyć, ale przy Lily źle wyszło. Istniało jeszcze jedno ryzyko. Nie przeżyłbym tego. Postanowiłem zadzwonić do mamy. Może mi powie, co byłem w stanie zdziałać.

**Pepper**

Zbroja była sprawna, lecz serce Tony'ego biło zbyt szybko. Martwiłam się, a do tego Matt dzwonił. Odebrałam, choć bałam się, co mogę usłyszeć.

Part 265: Uprowadzona

0 | Skomentuj


**Matt**

Powoli wstawałem zmieszany całym chaosem. Wszędzie wyły alarmy pojazdów ratunkowych, które przyjeżdżały na miejsce wybuchu. Ciągle nie widziałem Katrine, a raczej nie mogła uciec. Coś tu było bardzo nie tak. Minąłem ciało Rhony, które leżało spalone na węgiel. To był horror, szukając jakiegoś ocalałego. Podpierałem się ściany, by nie upaść. Moje zdolności regeneracyjne działały wolno po tak potężnej eksplozji. Gdyby nie geny Makluan, dołączyłbym do przyjaciółki Katty i innych.
Gdy zdołałem wydostać się na zewnątrz, dostrzegłem pięć karetek, sześć wozów strażackich i trzy policje. Przez hałas nie mogłem się skupić na leczeniu ran, co obficie krwawiły. Najbardziej ucierpiała głowa oraz prawa ręka.

Tony: Matt! Matt, jesteś cały?!
Matt: Tata?

Zauważyłem, jak stał w swojej zbroi, a za nim pojawił się Duch. No to i tak będę martwy. Będzie wypytywał o swoją córkę. I co mu powiem? Że nie wiem, gdzie może być? Taka odpowiedz go nie zafascynuje.

Tony: Dobrze, że żyjesz, ale lepiej niech zobaczy cię lekarz
Matt: Nie trzeba. Wyleczę się w domu
Duch: Gdzie jest Katrine?
Matt: Szukałem jej, ale nie znalazłem
Duch: To gdzie ty byłeś?!
Tony: Ej! To nie jego wina... Matt, wrócisz jakoś do domu?
Matt: Chyba... Chyba tak
Tony: Gdyby coś się działo, zaczekaj na mnie, bo muszę sprawdzić bombę, która wybuchła.... Ktoś przeżył poza tobą?
Matt: Nie wiem
Tony: To zaraz się przekonamy... Wracaj do domu
Matt: Dziękuję, że tu jesteś
Tony: Trzymaj się

I później już nie zobaczyłem ojca. Wszedł w strefę ognia, ale w zbroi powinien znieść wszystkie przeszkody. Dziwne, że wspomniał o bombie. Kto mógł być do tego zdolny? Czy to ma związek ze zniknięciem dziewczyny? Więcej nie zadawałem sobie pytań, lecąc do domu. Wszyscy byli zajęci, więc nikt nie mógł mnie zauważyć.

**Tony**

Razem z Duchem szukaliśmy ocalałych oraz śladów po ładunku. Zaczęliśmy od szatni. W żadnej z szafek nie było nic podejrzanego. Poszliśmy dalej. Sprawdziliśmy klasę chemiczną i tu też bez niespodzianek. W jakiś sposób musiała się znaleźć w środku. Moment... Biuro dyrektora. Zdołaliśmy znaleźć resztki po tym pomieszczeniu, co najbardziej ucierpiało. Mężczyzna nie żył, a na biurku leżała walizka. Przeskanowałem ją. Pochodzi z Stark International.

Tony: Widocznie dyrektor Nara chciał odebrać jakąś przesyłkę dla szkoły
Duch: Nie obchodzi mnie to! Chcę wiedzieć... Gdzie jest Katrine?!
Tony: Uspokój się. Znajdziemy ją... FRIDAY, namierz ostatnie miejsce, gdzie przebywał Matt. Wiesz, jak szukać?

<<Oczywiście... Ostatnia lokalizacja znajdowała się na korytarzu przed wejściem do sali anglojęzycznej>>

Tony: Byliśmy w pobliżu. Sprawdźmy jeszcze raz

Pokierowałem Ducha do położenia możliwego tropu, żeby odnaleźć jego córkę. Był wściekły, a wolałbym uniknąć z nim walki. Mr. Fix tego chciał. Chciał nas skłócić. Co na tym zyska? Wszystko. Coś, jakby dwóch największych jego wrogów miała pozabijać się nawzajem.
Kiedy przeszukiwaliśmy korytarz, natrafiliśmy na martwych uczniów oraz jednego z nauczycieli. Raczej nikt nie przeżył, ale Duch coś odnalazł.

Duch: Poznajesz?
Tony: Kawałek bicza... Whiplasha. Cholera!
Duch: Ten skurwiel ją porwał, rozumiesz?! To na pewno z twojej winy! Drugi raz została uprowadzona! Zabiję cię lub twojego syna, jeśli już jej nie zobaczę żywej!
Tony: Teraz wiemy, że żyje
Duch: Kurwa! Zrozum jedno! Do bomby dodał zapalnik i wszystko poszło z dymem, a ten jego sługus ją zabrał, bo Fix ma coś do ciebie!
Tony: Niby co?! Prawie zabił Matta! Też jest ofiarą!
Duch: Ofiarą?! Nie ma mowy, Stark! Ona ma żyć!
Tony: On chciał nas skłócić! Nie widzisz tego?! Taki miał plan!
Duch: Skończ chrzanić, Anthony!
Tony: Więc uspokój się!

<<Tony, wracaj do zbrojowni. Prawdopodobieństwo ataku się zwiększa>>

Tony: Wiem... Duch, znajdziemy... ją, ale musimy... działać... razem
Duch: Ja z tobą?! Koniec tego! Nigdy więcej, Stark! Sam odnajdę córkę!
Tony: Tylko ja... wiem, kiedy... Whiplash... się ujawnia
Duch: I co z tego?! Teraz działam sam! Nie pozwolę, żebyś spieprzył kolejną akcję!
Tony: Jest... ważna... dla ciebie... i mojego syna
Duch: Więc lepiej nie przeszkadzaj i gnij w swojej bazie
Tony: Duch!

Nie zdołałem nic więcej powiedzieć. Ucisk przy implancie narastał, że nie mogłem oddychać. Musiałem odpuścić, ale i tak chciałem odnaleźć Katrine.

~*Dwie godziny później*~

**Katrine**

Piekielnie bolała mnie głowa, a całe ciało było jakby sparaliżowane Nie czułam ani jednej kończyny. Tylko lekko obróciłam się, szukając jakiegoś detalu, gdzie byłam. Jakieś rażące lampy nade mną, a ręce przykute do stołu. Czułam się, jak w sali z horrorów. Mieli mnie torturować? Proszę bardzo. Drugie porwanie w moim życiu też zdołam znieść.
Nagle drzwi się otworzyły. Weszły dwie osoby.

Whiplash: Nareszcie się obudziłaś, dziewczynko. Wybacz za ten paraliż, ale nie możesz stąd uciec, dopóki mój pan nie wypełni planu
Katrine: Czego... on... chce?
Whiplash: Śmierci Iron Mana i Ducha
Katrine: O nie

---***---

Pora rozpocząć fazę 12 z hukiem. Tę część opowiadania zatytułowałam "Człowiek kontra technologia", więc możecie się domyślić, że głównym wrogiem będzie... Nie zdradzę. Domyślcie się sami ;)

Part 264: Wszyscy cierpią wokół ciebie

2 | Skomentuj

**Tony**

Leżałem obok Pep z odwróconą głową w przeciwną stronę. Cieszyłbym się bardziej, gdyby nie fakt, że miałem przed oczami twarz Victorii, która uznała mnie za mordercę, a nie bohatera. Próbowałem uchronić się od przypływu kolejnych wspomnień. Zakryłem twarz, by nie pokazywać swej słabości. Facetom nie wypada płakać. Po prostu trudno tak dusić w sobie te emocje.
Wziąłem głęboki wdech i wstałem z kanapy, ubierając się w dżinsy oraz poprzednią bluzkę. Widziała, że coś było ze mną nie tak. Nie chciałem nic mówić. Musiałem powstrzymać Mr. Fixa za wszelką cenę.

Pepper: Gdzie idziesz? Nie chcesz być przy mnie? Przecież nie gryzę
Tony: Pepper, muszę coś zrobić, bo inaczej stracimy kolejne dziecko
Pepper: A nie chcesz mieć kolejnego?
Tony: Zabezpieczyliśmy się
Pepper: No tak, ale gumka pękła
Tony: Cholera!
Pepper: To nie twoja wina. Widocznie była słaba
Tony: Tak? A teraz następny bachor będzie wpadką?! I co mu powiemy?! Że nie był w planach?!
Pepper: Przestań krzyczeć... Tony, co się z tobą dzieje?
Tony: Przepraszam... Wrócę, gdy będzie po wszystkim
Pepper: Uważaj na siebie

Cmoknąłem ją w policzek, by nie bała się o mnie. Na pewno wrócę bez urazów, bo nie ja stanowiłem cel. Wskoczyłem do zbroi wzbijając się w powietrze. FRIDAY skanowała teren, by odnaleźć jakiś ślad bomby.

Tony: FRIDAY, masz coś?

<<Pozostaje nieaktywna>>

Tony: Chyba chce to zrobić wieczorem

<<Można było się domyślić... Musiałeś krzyczeć po Pepper?>>

Tony: To nie twoja sprawa!

<<Musisz panować nad emocjami, bo to źle na ciebie wpływa. Nie tylko twoje serce cierpi, ale wszyscy, którzy są wokół ciebie>>

Tony: Wybacz, ale trudno zapomnieć. Nie mogę przestać myśleć o tym, co ich spotkało. Vanko, Blizzard, a teraz i Victoria. Wszyscy umierają z mojej winy! To moja zbroja zabiła Yinsena! To ja stałem za tymi tragediami! Niech Fury mnie zabije! Może wtedy nikt nie ucierpi!

<<Zapisałabym ci do psychiatry, bo mówisz brednie, ale prędzej ona wybije ci je z głowy przy użyciu młotka>>

Tony: Dobra... Skupmy się... na... zadaniu

<<Słabniesz. Lepiej odpuść>>

Tony: To stres

<<Wiem o tym>>

Tony: Matt... mnie potrzebuje

<<Więc weź się w garść i ratuj go>>

Tony: Dziękuję

<<Za co?>>

Tony: Za to... co powiedziałaś

Przyspieszyłem, próbując dotrzeć na czas. Uspokoiłem swój oddech, żeby zacząć rozsądnie myśleć. Nie potrzebowałem mieć ataku z własnej winy, a gdyby do tego doszło, nikt nie byłby w stanie mi pomóc.

~*Dwie godziny później*~

**Matt**

Zdołałem znieść historię, a do tego zajęcia ze sztuki. Pozostały dwie lekcje do szaleństwa z filmami. Katty pewnie bała się horrorów, bo wymówka, że za nimi nie przepada brzmi, jak unikanie tematu. Nie powiedziałem jej, co o tym myślałem, ale mieliśmy przerwę, więc mogłem pobyć z nią na osobności. Chcieliśmy iść na dach, lecz na dworze zaczęło padać, a do tego zbliżała się burza.

Matt: A było tak pięknie
Katrine: Przynajmniej zrobi się chłodniej... Zaproponujesz też jakiś film?
Matt: Też myślałem o horrorze. Może być "The Ring"
Katrine: Eee... Ten już jest zajęty
Matt: Hmm... "Paranormal Activity"?
Katrine: A nie możesz jakiegoś filmu akcji dać?
Matt: Pomyślę... Hahaha!
Katrine: Z czego tak się śmiejesz?
Matt: Bo boisz się horrorów
Katrine: Wcale, że nie
Matt: Załóżmy się o pięć dolców
Katrine: Uuu... Będę bogata
Matt: Nie zapiszczysz ani razu przy jednym filmie. Przegrasz, jeśli zaczniesz wrzeszczeć na całą klasę, by to wyłączyć. Hahaha!
Katrine: Umowa stoi

Podaliśmy sobie ręce, a Rhona przecięła je symbolicznie ręką, jak nożem. Była świadkiem zakładu. Zjedliśmy kolejny posiłek, którymi pozostały bułki z serem i pomidorem. Podzieliłem się połówką z Katrine, zaś jej przyjaciółka sama oderwała od niej kawałek.
Nagle zauważyłem, jak zgasły światła na korytarzu. Pomyślałem o awarii, co nie wskazywała na nic niezwykłego.

Matt: No i po zakładzie
Katrine: Raczej jeszcze wciąż mamy szansę. Naprawią problem i będziemy oglądać
Matt: Katrine?
Katrine: Co z tobą? Wyglądasz, jakbyś zobaczył ducha... Matt?
Matt: Ech! Chyba miałem zwidy
Katrine: Co widziałeś?
Matt: Już nic ważnego. Musiałem się pomylić
Katrine: Chcesz mi o czymś powiedzieć? Widziałeś moją mamę, czy kogo?
Matt: Powiedziałem, że musiałem kogoś źle zauważyć... Katty, od dziś jesteś moim kotkiem
Katrine: Oj! Chyba śnisz

Zaśmialiśmy się w tym samym momencie, a mój instynkt wyczuł coś. Najpierw zbliżyłem się do jej ust. Było tak blisko pocałunku. Tak blisko.
Już miałem dokonać tego ruchu, aż rozległa się potężna eksplozja. Cały budynek zaczął płonąć. Upadłem na ziemię i zamglonym wzrokiem poszukiwałem Katrine.

---**---

Kolejna faza dobiegła końca. Czy wytrwacie kolejne, gdy powiem, że będzie więcej Pepperony i akcji? Staram się, by opo nie było tylko wyrzutem emocji, ale kolorowo też nie będzie. Wybaczcie, ale życie same pisze scenariusze. No to do następnego (o ile ktoś tu jeszcze zagląda)

Part 263: Zagrajmy w grę

0 | Skomentuj

**Katrine**

Nauczyciel pozwolił nam wybrać rodzaj gry, w który chcemy grać. Ja z Mattem wybrałam zwykłą zabawę dla dzieci. Coś, jak "piłka parzy". Wybieraliśmy kategorię i do niej mieliśmy wymyślać słowa. Jedno będzie z innej grupy lub przytrzyma się piłkę na trzy sekundy, a przegrana jest twoja. Wyjaśniłam mu zasady. Łatwo zrozumiał, co miałam na myśli, więc mogliśmy rozpocząć pierwszą rundę.

Katrine: Jaką wybierasz kategorię?
Matt: Mi to obojętne
Katrine: Hmm... Skoro tak mówisz, wybieram owoce... Mango!

Rzuciłam mu piłkę, żeby powiedział pierwsze słowo z kategorii, jakie miał na myśli. Dwie sekundy pozostały.

Matt: Pomarańcza!
Katrine: Ananas!
Matt: Kiwi!
Katrine: No nieźle... Yyy... Jabłko!
Matt: Ringo!
Katrine: Hahaha! To nie owoc
Matt: Wybacz
Katrine: Jeden- zero dla mnie
Matt: No to teraz ja wybieram kategorię... Kolory
Katrine: Dobry wybór, ale nie można powtarzać słowa
Matt: Logiczne

Podał mi gałę i musiałam coś szybko wymyślić. Poszłam na żywioł.

Katrine: Róż!
Matt: Czerwień!
Katrine: Błękit!
Matt: Niebieski!
Katrine: Ha! Już powiedziałam! Znowu wygrana dla mnie. Jej!
Matt: Podałaś odcień
Katrine: Błękit to inaczej niebieski
Matt: Jestem facetem, wiesz? Ja rozróżniam podstawowe barwy
Katrine: Hahaha! Sorki. Trzeba było wziąć inną grupę słów
Matt: Gramy jeszcze raz?
Katrine: Ech! Znudziło mi się
Matt: Katty, później mamy historię. Błagam cię. Zagrajmy w coś jeszcze
Katrine: Muszę dowiedzieć się, jakie filmy będą dzisiaj puszczane
Matt: Boisz się oglądać horrorów?
Katrine: Nie, że się ich boję, ale po prostu za nimi nie przepadam
Matt: No wiesz. Zawsze możesz dać własną propozycję seansu
Katrine: Nie wzięłam nic
Matt: Ja też nie, ale od czego mamy w tej szkole internet
Katrine: Heh! Faktycznie

Sprawdziłam na kartce, co było jeszcze w planie przed nocą filmową. Wykreśliłam przedmioty, które miały swoje "pięć minut". Pozostały cztery.

Wychowawcza/ Fizyka
W-F
Historia
Teatralne
Angielski
Chemia

~*Godzinę później*~

**Duch**

Obserwowałem z budynku, znajdującego się naprzeciw miejsca, gdzie miała być podłożona bomba. Fix na pewno ją zmodyfikował, więc będą trupy. Gdybym wiedział o tak poważnym zagrożeniu, Katrine nie dostałaby zezwolenia na noc filmową. Na razie była cisza, bo atak przypuści dopiero po zmroku.
Kiedy zrobiłem sobie przerwę na wypicie whiskey z piersiówki, zauważyłem coś w powietrzu. Jasny gwint! A ten, co tu robi? To nie był Iron Man, a sługus Mr. Fixa. Na szczęście byłem niewidzialny. Nie mógł mnie zauważyć, a wolałbym nie spalić swojego "obserwatorium".

**Tony**

Umiejętności mojej żony były godne podziwu. Pomogła zlokalizować skradziony wynalazek z Stark International. Byłem wdzięczny za pomoc, ale Duch musiał działać na własną rękę. Też nie byłem zachwycony z odkrycia lokalizacji. Tylko, że nadal nie rozumiałem, dlaczego akurat tam ma uderzyć. Nie widziałem w tym logiki. Może Pepper będzie w stanie poznać prawdziwy cel przestępcy lub nie był tak łatwy do odgadnięcia.

Pepper: Duch już go szuka, a ty możesz sobie darować
Tony: Nie mogę... Przecież wiesz, gdzie podłożył ładunek. I ciebie to nie martwi?
Pepper: Może trochę, ale mamy tyle czasu dla siebie. Możemy skorzystać z tego w jeden sposób
Tony: Jaki?
Pepper: Kochajmy się... Nie chcesz tego?
Tony: Chcę, lecz nie mam...

Zza pleców wyjęła paczkę prezerwatyw. Była gotowa. Jednak nie chciałem zawracać sobie tym głowy, choć tęskniłem za nią. Położyła dłonie na ramionach, które zsunęły się, aż do poziomu klatki piersiowej. Do ucha wyszeptała dwa słowa.

Pepper: Kochaj mnie
Tony: Przecież cię kocham
Pepper: Udowodnij

Poczułem przyjemny dreszcz na plecach, zaś jej pocałunek w policzek rozpalił chęć pożądania ukochanej. Chciałem poczuć dotyk rudej na całym ciele, ale... Coś wewnątrz blokowało. Może ta myśl, że przeze mnie ludzie giną i pewnie teraz też tak... będzie. Chyba odkryłem motyw jego działania.

Pepper: Tony, co się stało?
Tony: Wiem, czego chce Fix. On próbuje na nowo skłócić nas z Duchem
Pepper: Oj! Chyba za dużo masz zmartwień na głowie... Zrelaksuj się

Nie mogłem odrzucić Pepper, bo pocałunek się pogłębił. Rozpiąłem każdy guzik od bluzki, że pozostała w staniku, bo spodnie sama zdjęła. W bieliźnie przylegała do mojego ciała. Za nią pozbawiłem się paska. Na chwilę staliśmy przed sobą, że tylko jedna warstwa oddzielała nas od całkowitego zbliżenia. Rzuciłem żonę na kanapę, zapominając o zmartwieniach. Przez jeden moment chciałem rozpalić ogień namiętności.
Kiedy wszedłem między jej nogi, gładziłem palcami uda, aż lekko się wygięła. Powoli zdejmowałem z niej majtki, a na swoje przyrodzenie założyłem prezerwatywę. Delikatnie w nią wszedłem. Najpierw jęknęła przez ból, lecz później pragnęła więcej. Przyspieszałem z każdym oddechem do momentu eksplozji spazmu rozkoszy.

Part 262: Gdzie jest bomba?

0 | Skomentuj

**Matt**

Wychowawca wyjaśniał plan dnia, zaczynając od przedstawienia grafiku nauki. Najpierw mieliśmy mieć część lekcji wychowawczej, którą połączono z fizyką. Następnie w planie wpisano W-F, historię, zajęcia ze sztuki, angielski, a chemią skończą się tortury. Nie tęskniłem ze szkołą. Ani trochę. Jedynie Katrine nie przeszkadzał taki plan. Myślała pozytywnie.

Matt: Profesorze?
Prof. Klein: Słucham, Matthew
Matt: Czy trzeba być na każdej lekcji, żeby być na nocy filmowej?
Prof. Klein: Oj! Trzeba, trzeba. Nawet nie próbuj ucieczki
Matt: Nic nie kombinuję. Chciałem jedynie się zapytać
Prof. Klein: A ja ci odpowiadam... TO TYCZY SIĘ WAS WSZYSTKICH. MUSICIE BYĆ OBECNI NA KAŻDEJ LEKCJI. JEDYNIE PRZYJMUJĘ ZWOLNIENIA LEKARSKIE

Cała klasa wydała z siebie jęki niezadowolenia. Czekaliśmy na dzwonek wybawienia. Lekcja wychowawcza dość szybko się skończyła. To nie było pół godziny, a ledwie jakieś pięć minut. Musieliśmy wyjąć książki do nauki. Jedynie uśmiech Katrinie dodawał mi otuchy, choć pękała mi głowa od próby zrozumienia jednego zadania. Niestety, ale geniuszu nie odziedziczyłem po ojcu.
Gdy miałem zamiar się poddać, ktoś szturchnął mnie w ramię. Odwróciłem się. Dostałem kartkę od dziewczyny. Miała na niej odpowiedzi do pierwszego podpunktu. Napisałem z tyłu kartki jedno słowo. Dziękuję.

**Pepper**

Matt miał zostać w szkole cały dzień. Może warto wykorzystać ten czas, żeby porozmawiać z Tony'm, co do poprzedniego tematu o dzieciach. Zeszłam do części roboczej, znajdując na ziemi puszki po coca- coli, rozrzucone narzędzia, a do tego mnóstwo kulek papieru z szkicami projektów. Po zbrojowni przeszło tornado? O co chodzi?

Pepper: Tony, co się stało? Zerwałeś noc?
Tony: Lepiej o nic nie pytaj
Pepper: FRIDAY?

<<Nie mogę powiedzieć>>

Pepper: Świetnie... Może przyjdę innym razem
Tony: Zaczekaj, Pep... Przepraszam, ale miałem ciężką noc
Pepper: No widać po tym syfie i nie myśl sobie, że będę po tobie sprzątać
Tony: Victoria nie żyje
Pepper: W sensie, że dr Bernes?
Tony: A znasz inną?
Pepper: Chyba nie... Kiedy to się stało?
Tony: Dzisiaj, jak byłem na zwiadach, bo musiałem wiedzieć, co Mr. Fix szykuje. Ktoś z Stark International sprzedał mu bombę elektromagnetyczną, a skoro każdy wynalazek można zamienić w broń...
Pepper: Planuje wykonać zamach
Tony: Właśnie

Nagle włączył się alarm, który wykrył intruza. Nie spodziewałam się nikogo, ale Tony jakoś zareagował na spokojnie. Chyba wiedział, kogo niesie. Wszystko było jasne, gdy niewidzialne stało się widzialne.

Pepper: Duch!
Duch: We własnej osobie... Stark, zrób coś z tymi alarmami. Przecież nic nie kradnę
Tony: Wybacz, ale tak łatwiej ochronić się przed zagrożeniem
Duch: No niech ci będzie
Tony: Nie dowiedziałem się nic konkretnego, jeśli przyszedłeś w tej sprawie
Pepper: Zaraz, zaraz... Od kiedy wy współpracujecie ze sobą?
Tony: Gdy dowiedziałem się, że moja firma robi "lewe" interesy...  Fix chce podłożyć bombę w miejscu z dużym skupiskiem ludzi
Duch: Hmm... Times Square? Manhattan?
Tony: Chodzi o jeden budynek
Pepper: Eee... Idziecie zbyt skomplikowanym tropem. Nie lepiej namierzyć skradziony wynalazek?
Duch: Chyba jesteś mądrzejsza od Iron Mana
Pepper: Dziękuję za komplement

Od razu zamieniłam się miejscami z moim mężem. Łatwo weszłam w bazę odkryć z sejfu. Kilka sekund i wiedzieliśmy wszystko. Duch wyglądał na wściekłego, a Tony jedynie chwycił się za głowę.

Tony: No to już wiemy, gdzie jest bomba
Duch: Kurwa mać! Zabiję tego sukinsyna!
Tony: Ej! Nie możemy nic robić pochopnie!
Duch: Spieprzaj, Stark! To już moja sprawa!

Nie zdołaliśmy dostrzec, jak szybko rozpłynął się w powietrzu. Stąd ma taką nazwę. Bycie duchem.

~*Godzinę później*~

**Katrine**

Niewiele mu pomogłam z fizyką, ale starałam się, jak mogłam. Na szczęście mogliśmy iść na przerwę. Nie było zimno, więc poszliśmy na dach Akademii, by tam zjeść lunch. Matt jadł jedynie jabłko, a ja wolałam pić sok. Byłam bardziej spragniona przez upał. No nic. Widocznie dla niego takie temperatury są zwykłe. Przecież zdradził mi swój sekret. Nie był w pełni człowiekiem i musiał używać kamuflażu do ukrycia łusek oraz pazurów.

Matt: Dzięki za pomoc z tą fizyką
Katrine: Eee... Drobiazg, bo Rhona jest naszym geniuszem w klasie, więc pokazała, jak wykonać obliczenia
Matt: Szkoda, że za mną była jakaś farbowana blondyna i to ona podała twoją kartkę
Katrine: Hahaha! Przy tym nie musiała myśleć
Matt: Hahaha! Co mamy następne?
Katrine: Nasz ulubiony przedmiot
Matt, Katrine: W-F!
Katrine: Nie mogę się doczekać, jak z tobą wygram
Matt: To się jeszcze okaże

Uśmiechnął się głupawo, aż miałam ochotę mu przywalić. Od kary wybawił go dzwonek. Już ja mu pokażę, że ze mną nie ma szans na wygraną. Wszystko zależy od tego, na co dziś padnie. Siatkówka, a może zbijak?
Gdy znaleźliśmy się w szatni, każdy roznosił plotki, że będzie gimnastyka na zaliczenie. Znowu? Jednak niektórzy mówili o filmach na noc filmową. Usłyszałam jeden z tytułów horroru. Bodajże "The Ring". Brawo. Będę trupem. Chyba, że Matt wybawi mnie od tego pokazu.

Part 261: Nie wrócicie do domu

0 | Skomentuj

**Tony**

Już miałem wzbić się w powietrze, ale w ostatniej chwili wyłączyłem autopilota. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Z wody wystawała ręka. Czy to możliwe? Victoria wciąż mogła żyć. Od razu podleciałem bliżej, chwytając za jej rękę. Położyłem ją na brzegu, wzywając pogotowie. Były słabe oznaki życia, a rana z tyłu głowy najbardziej wymagała opatrzenia.

Tony: Nadal mnie uznajesz za mordercę? Musisz żyć dalej, rozumiesz? Victorio, słyszysz mnie?
Dr Bernes: Prze... pra... szam. Ekhm... Za... Rescue
Tony: Nie szkodzi. Zawsze mogę zbudować dla niej nową zbroję... Pomoc jest w drodze. Wytrzymaj
Dr Bernes: Mar... nujesz... swój... czas
Tony: FRIDAY, za ile dotrze karetka?

<<Nie szybciej, niż piętnaście minut>>

Tony: To już będzie za późno

<<Uwaga>>

Tony: Co się dzieje?

<<Sygnały życiowe słabną. W każdej chwili może dojść do...>>

Tony: Nic nie mów! Wiem o tym! Victorio, słyszysz mnie? Nie zasypiaj
Dr Bernes: Ratuj... siebie
Tony: Nie! Nie zostawię cię! Nie możesz umrzeć! Potrzebuję cię!
Dr Bernes: Więc... musisz... poradzić... sobie... sam
Tony: Dr Bernes? Halo! Słyszysz mnie?

Sprawdziłem ręcznie puls. Nie odczuwałem go. Natychmiast skalibrowałem repulsory, żeby działały, jak defibrylator. Uderzyłem raz, lecz bez zmian. Uderzyłem po raz drugi, trzeci... Byłem bezradny.
Nagle pojawiła się grupa sanitariuszy. Wyjaśniłem im, co się zdarzyło. Stwierdzili zgon. Teraz już mogłem wrócić do domu, bo nic więcej nie mogłem zdziałać.

~*Trzy godziny później*~

Odłożyłem zbroję, a poszukiwania Mr. Fixa zostawiłem na później. Nie chciałem z nikim rozmawiać o tym, co się stało na moście. Pepper straciła zbroję, zaś lekarka odebrała sobie życie.

**Pepper**

Obudziłam się, by pomóc ogarnąć syna do szkoły. Podobno mieli na ósmą, więc powinien już wstać. Sprawdziłam, czy był w pokoju. Jeszcze drzemał. Postanowiłam użyć głośnej muzyki z telefonu. Trafiło na "ACDC- Thunderstruck". To obudzi nawet trupa. Matt podskoczył, aż uderzył głową o biurko. Był wściekły za taką pobudkę, ale miałam inne rodzaje przebudzenia, które chętnie wypróbowałabym w praktyce.

Matt: Mamo, mam na dziewiątą
Pepper: Dostałam wiadomość ze szkoły, że macie stawić się na godzinę wcześniej, jeśli zostajecie na nocy filmowej
Matt: Noc filmowa?
Pepper: No tak. Najpierw macie lekcje i cały czas jesteście w szkole
Matt: Cały?
Pepper: Nie podoba ci się? Będziesz miał więcej czasu na romanse z Katrine
Matt: Mamo!
Pepper: Oj! Wy się kochacie. Nic w tym złego... Śniadanie gotowe
Matt: Co jest?
Pepper: Gofry
Matt: Mmm... Zjem wszystkie
Pepper: Hahaha! W porządku
Matt: A tata? Już lepiej się czuje?
Pepper: Nie widziałam go w zbrojowni. Nie wiem, czy wrócił, ale wygląda na to, że odzyskał siły
Matt: To dobrze
Pepper: Spakowałam dla ciebie kanapki i picie, a skoro zostajesz w szkole na dłużej...
Matt: Nie dawaj więcej. Pewnie zamówimy pizzę, bo oglądać z pustym żołądkiem nie wypada

Wstał z łóżka i zaczął ubierać się. Musiałam wyjść z pokoju. Niech ma chwilę prywatności. Przy okazji sprawdzę, czy mąż wrócił do domu.

**Katrine**

Zostałam brutalnie zrzucona z łóżka. Wszystko przez tatę. Tak bardzo martwił się o moją edukację? Raczej nie. Miałam ochotę mu przywalić w nos, lecz zaczęłam się śmiać, myśląc o tym, jak Matta budzą też z tego samego powodu. Przynajmniej dużo spędzę z nim czasu. Nie mogłam się tego doczekać.
Gdy byłam gotowa do wyjścia, spotkałam mamę w kuchni. Podała mi pudełko śniadaniowe i butelkę soku.

Katrine: Oby tylko nie puszczali horrorów
Duch: Raczej będzie każdy rodzaj filmów, ale przebolejesz to
Katrine: I naprawdę się zgadzacie?
Viper: Są tam nauczyciele, więc nic się nie stanie. Zresztą, miej włączony telefon przez całą dobę
Duch: Dobrze mówisz, Viper... Udanej zabawy
Katrine: Taa... Dzięki, ale najpierw muszę przeżyć lekcje
Duch: Dasz radę

Klepnął mnie pokrzepiająco po ramieniu, aż poczułam, że jakoś przetrwam te godziny. W końcu nie będę sama.

**Duch**

Nikomu nie mówiłem o swojej współpracy z blaszakiem. Nie muszą wiedzieć wszystkiego. Im mniej wiedzą, tym lepiej. Puściłem Katrine jedynie ze względu na nauczycieli. Gdyby ich nie było, zostałaby w domu pod kluczem. No właśnie. Pora złożyć Starkowi wizytę. Powinien do tego czasu poznać jakieś detale, co do planu Fixa.

**Matt**

Pojawiłem się kilka minut przed ósmą w szkole. Nie biegłem, by nie zdradzać genów. Wystarczyło wejść do busa i pojechać jakiś kwadrans. Katty pewnie była już w środku. Zacząłem się rozglądać, szukając dziewczyny. Sama szturchnęła mnie w ramię, zwracając na siebie uwagę. Pierwszą lekcję, którą musieliśmy znieść była fizyka. Ona siedziała z Rhoną, a ja zająłem ostatnie wolne miejsce przy oknie.

Prof. Klein: Dzień dobry, uczniowie. Wiecie, że dzisiaj spędzicie tutaj cały dzień. Oczywiście będą przerwy międzylekcyjne, ale materiał i tak trzeba zrealizować

Part 260: Skok do nieba

0 | Skomentuj


~*Dwie godziny później*~

**Tony**

Nareszcie skończyłem budować pancerz i zespawałem wszystkie jego elementy. Teraz tylko pozostałoby przetestować zbroję. Przyda się do nocnego zwiadu. W ten sposób mógłbym odkryć, gdzie Mr. Fix miał zamiar uderzyć. Gdzieś w centrum Nowego Jorku. Hmm... W sumie mógłby wykorzystać Stark International, ale to zbyt oczywiste.

Tony: FRIDAY, wyznacz obszar, który pokryje wybuch, gdyby bomba znajdowała się w mojej firmie

<<Wyznaczam... Obszar dosięga niewielką ilość budynków, co poza kasynem i małą sferą mieszkalną nie zrobi szkód, zagrażających życiu>>

Tony: A sprawdź zasięg broni najbliższy od zagrożonego miejsca

<<Skanuję... Jest jedna możliwość. Ładunek powinien zostać podłożony w jakimś budynku, gdzie zmieściłoby się wiele osób>>

Tony: Niewiele mi to dało, ale dzięki

<<Zawsze możesz coś zaobserwować na zwiadach. Dzięki temu, łatwiej dojdziesz do tego, co planuje>>

Tony: I taki miałem zamiar

<<Uważaj na siebie>

Tony: Przecież zawsze uważam

<<Nie powiedziałabym tego>>

Zignorowałem jej komentarz, wkładając zbroję. Wszystko powinno ze sobą współgrać, więc nie ma mowy o rozbiciu się w mieście.

**Victoria**

Pojawiłam się na helikarierze z walizką pełną elementów zbroi Rescue i próbki żywej tkanki. Nie chciałam natknąć się na generała, więc w zaufaniu powierzyłam Natashy sekret. Siedziałyśmy w laboratorium SHIELD, żeby zbadać terrigen. Kawałek kryształu położyłam na szalce, łącząc go z DNA agentki. Od razu pojawiła się skorupa, która zniszczyła skórę. Natomiast z próbką krwi Pepper zareagował inaczej. Ciecz zmieniła się na kolor niebieski.

Dr Bernes: To nasza tajemnica, jasne? On nie może o tym wiedzieć
Natasha: Długo nie zdołasz tego przed nim ukryć
Dr Bernes: Te kryształy są zabójcze i nie chcę, by próbował zrobić z tego broń
Natasha: Tak, jak Extremis?
Dr Bernes: Kiedy użyłam minimalnej dawki na Tony'm, Ho po mnie krzyczał, że to mogło go zabić... Brakuje mi ich. Yinsena i Ricka
Natasha: Naprawdę ci współczuję
Dr Bernes: Ale jakoś trzeba żyć, choć życzę Iron Manowi, jak najgorzej. Tyle razy mu ratowaliśmy życie, a on...
Natasha: To nie jego wina. Ktoś sterował zbroją, a ta nie należała do Tony'ego
Dr Bernes: Zamiast bronić mordercy, pomóż mi się zemścić
Natasha: Nie pomogę
Dr Bernes: Widow... Proszę
Natasha: Tony jest niewinny i tego będę się trzymać
Dr Bernes: Więc sama się rozliczę

Do oczu cisnęły się łzy. Poczułam przypływ wspomnień, gdy śmiałam się z Rickiem i wspólnie planowaliśmy spełnić nasze nierealne marzenia. Wszystko się rozsypało, jak domek z kart. W tej jednej sekundzie pomyślałam, żeby dołączyć do nich. Pojechałam na most w celu pozbycia się Rescue. Pepper niczemu nie zawiniła, ale ta furia wypełniała mój umysł. Nie mogłam się powstrzymać.

**Tony**

Leciałem nad miastem, obserwując ruch na ulicy. Żadnego wroga nie zauważyłem w pobliżu, lecz zamiast tego zlokalizowałem zbroję Rescue w jakieś walizce. Co ona tam robiła? Ostatnio Pepper oddała ją po powrocie. A teraz? Musiałem sprawdzić, bo coś czułem, że nie było dobrze.
Kiedy znalazłem się na miejscu, zauważyłem Victorię. Stała na krawędzi mostu, patrząc w dól. Chyba nie miała zamiaru skoczyć?

Tony: Victorio, co ty wyprawiasz?! Zejdź stamtąd, bo stanie ci się krzywda!
Dr Bernes: Odejdź! Nie będę gadać z mordercą!
Tony: Nie zabiłem Ho!
Dr Bernes: Ale to ty stworzyłeś zbroję! Ty pozwoliłeś złoczyńcy na kradzież! To wszystko twoja wina!
Tony: Masz rację... Jestem winny

Odsłoniłem twarz, próbując ją skłonić do zmiany decyzji. Wiedziałem, jak cierpiała. Sam z trudem zniosłem stratę matki i ojca.

Tony: Uspokój się i porozmawiajmy. Poradzisz sobie. Pomożemy ci z Pepper... Nie jesteś sama. Pamiętaj, więc nie rób nic głupiego. Nie skacz. Oni nie chcieliby, żebyś tak postąpiła
Dr Bernes: A skąd ty to wszystko wiesz?! Gdybyś był taki mądry, nie latałbyś w zbroi, licząc na samobójstwo! Ja mam dobry powód, żeby skończyć z życiem!
Tony: Proszę cię... Zejdź z barierki
Dr Bernes: Koniec pomagania mordercy... Nie jesteś bohaterem... Jesteś nikim... Żegnaj


Wystawiła jedną nogę, spadając całym ciałem w dół. Szybko dałem nura, by ją złapać, ale ona za każdym razem wyślizgiwała się z moich rąk.

Tony; Victorio, nie poddawaj się!

Nie odezwała się ani jednym słowem. Próbowałem chwycić lekarkę, lecz już było za późno. Wpadła do rzeki, uderzając głową o jeden z kamieni. Przegrała, a ja razem z nią. Byłem kompletnie załamany tym, że znowu musiałem być świadkiem czyjegoś samobójstwa. To już trzecia osoba i nadal nie rozpracowałem planu Mr. Fixa.

<<Tony, ona nie chciała walczyć. Nie jesteś winny>>

Tony: Włącz autopilota

<<Autopilot włączony>>

---**---

Dzisiaj dodaję później notkę bo miałam poprawkę z maty. Taa... Jak zdam, to będzie dobrze ;) A co do notki są dwa obrazki. Specjalnie znalazłam do tego gifa.
© Mrs Black | WS X X X