Rozdział 60: Szukając sprawiedliwości

10 | Skomentuj


Kto jej to zrobił? Czy to faktycznie była Katrine? Wziąłem apteczkę i zająłem się jej ranami. Mama chętnie mi pomogła, bo niektóre były pod bluzką, która była całkowicie poszarpana. To jakiś koszmar.

-Katrine ci to zrobiła?

-Nie wiem, kto to był. A Tony nie siedzi za zabicie prezydenta?

-Nie! Nawet do niczego takiego nie doszło. Nie wiem, czy trafił do...

Nagle zadzwonił telefon do mamy. To pewnie z SHIELD. Tylko, kto do niej dzwonił i po co?

-Czyli to już pewne? Dobrze, a da się coś jeszcze zrobić? Mhm... Rozumiem. Dziękuję za informację. Proszę, zajmij się nim. Nie wiem, do czego Fury może być zdolny. Jeszcze raz dziękuję i do usłyszenia

Nie wyglądała na zadowoloną. Złe wieści? Akurat, gdy Pepper wróciła? Nie zrozumiałem niczego z jej rozmowy. Co jest grane? Zapytałem wprost, bo ciągle nasuwały się coraz to gorsze pytania i duże wątpliwości.

-Mamo, co się stało?

-Fury go aresztował. Mamy szansę coś zmienić, ale to już pewne. Osadzi Tony'ego w więzieniu SHIELD

-Zaniosę mu chip i wyjaśnię całą sprawę

-To nie wystarczy

Pepper wstała i podeszła do fotela. Wpisała jakieś dane i zlokalizowała jakieś miejsce. Była silna, bo nie wyglądała, jakby cierpiała, ale rany i tak musiały się zagoić.

-Pepper, co to jest?

-Mówiłeś, że jakaś Katrine, tak? Znalazłam jej lokalizację. Zmieniłam tylko sposób szukania. Wiem, że ma maskę i to pomoże ją zlokalizować. Załatwmy ją, a Fury będzie musiał uwolnić Tony'ego

-Wow. Pepper, jesteś niezastąpiona- pochwaliłem ją

-W końcu tu chodzi o mojego męża, nie? Nie pozostawię go samego z tym. Ja mu wierzę, ty mu wierzysz, a oni też muszą- wpisała ostatnie dane i komputer namierzył lokalizację zabójczyni

-A nie boli cię nic?

-Rhodey, nie jestem dzieckiem.  Nic mi nie jest- zapewniła, że wszystko gra, ale coś czułem, że nie mówi mi całej prawdy

Gdy się zatoczyła, bez jej marudzenia zabrałem do szpitala. Ktoś ją otruł? To musiała być Katrine. Jednak takiej zemsty się po niej nie spodziewałem. Lekarze zabrali ją do pokoju zabiegowego, gdzie zajęli się głębokimi ranami. Czekaliśmy na jakieś informacje. Virgil też się pojawił. Pewnie dostał telefon ze szpitala. W końcu to jej ojciec i powinien wiedzieć, co się dzieje z Pepper. Na jego twarzy malowało się przerażenie.

-Roberto, co się stało? Dzwonili do mnie, bo potrzebowali zgody na leczenie. Mówiłaś mi, że się znalazła. Czy ktoś ją skrzywdził?

-To długa historia, ale wszystko ci wyjaśnię





Następnego dnia obudziłem się wcześnie rano na dźwięk alarmu pobudki dla wszystkich więźniów. Do każdej celi przyniesiono posiłek, czyli jakaś breja z kubkiem pełnym wody. Do celi weszła Victoria. Widocznie Fury już nie ma nic przeciwko.

-Jak tam? Działa?- spytała

-Tak i naprawdę jeszcze raz ci dziękuję. Tyle razy mnie ocaliłaś, a nie wiem, jak mam się odwdzięczyć

-Ratujesz ludzi. To wystarczy. Fury nie może mi zabronić widywania się z tobą, bo opiekuję się ze względu na wolę Yinsena. Może, jak znajdą zabójczynię, uwolnią cię i nie będziesz musiał tu dłużej przesiadywać- pocieszyła mnie, dając nadzieję

-Może tak się stanie, ale jako twórca Centuriona, powinna paść na mnie odpowiedzialność za jego winy

-Chcesz coś im przekazać? Mogę zadzwonić do Rhodey'go i Roberty, jeśli chcesz

-Skoro tak, to powiedz, że tęsknię i chciałbym, by tu przyszli na widzenie. Mogę o to prosić, prawda?- spytałem, licząc na zobaczenie się z nimi

Victoria kiwnęła głową, dając mi znak, że mogę. Wiem, że nie mogła być długo, ale jej obecność podnosiła mnie na duchu. Potrzebuję kogoś, kto mnie wysłucha, a przez Katrine nie mogłem liczyć na Pepper.

-Jeśli Rhodey ci powie o znalezieniu Pepper, powiedz mi o tym- poprosiłem

-Na pewno powiem, Tony. Niczym się nie przejmuj-znowu podarowała uśmiech, który miał schować negatywne emocje

Victoria wyszła z celi. Nie chciałem brać do ust tej papki, więc wypiłem tylko wodę. Tęsknię za nimi i za bycie Iron Manem. Jeszcze uda mi się oczyścić z zarzutów. Mam nadzieję, że szybko odzyskam wolność. Jedno prawo, mówiące o odpowiedzialności nie wystarczy na wyrok dożywocia. Jeszcze mam szansę naprostować tę trudną sytuację.
Wziąłem łyżkę i jej końcem zacząłem kreślić linie po ścianie, tworząc schematy. Niektóre to były zwykłe ulepszenia do zbroi.

-Żeby tylko nie było za późno- pomyślałem

Po dłuższej myśli wymazałem zadrapane kreski i przestałem myśleć nad ulepszeniami. Byłem wściekły, że nie mogłem nic zrobić. Rzuciłem całą tacę z miską i kubkiem na ścianę ze złością, aż jeden z więźniów zwrócił mi uwagę na to.

-Lepiej nie rób takiego hałasu, bo zrobi się nieprzyjemnie. Wiem, bo kiedy mnie osadzili w celi, też byłem wściekły na Fury'ego

-Ale on mnie wsadził, tylko za to, że mój wynalazek, który nie był pod moją kontrolą, zabił wielu ludzi

-Uwierz, że znam to uczucie, młody. Siedzę już 15 lat właśnie za coś takiego i niestety ona mnie tak wkopała, że nikt nie udowodnił jej winy

-Jej? Kogo masz na myśli? Katrine Ghost?

-Tak, właśnie ona! Zniszczyła mi życie. Lepiej niech twoi przyjaciele znajdą coś na nią, bo inaczej już nigdy nie zobaczysz światła dnia- słyszałem dźwięk, jak wbija pięść w ścianę

To katastrofa. Oby im się udało. Nie chcę spędzić tu reszty życia. Powinienem ratować świat, a nie gnić w celi.







Mama próbowała wyjaśnić wszystko po kolei, ale to bardziej zdenerwowało Virgila.

-Uciekła porywaczowi, ale muszą ją zbadać, czy nie została otruta, bo wszystko na to wskazuje

-A gdzie jest Tony? Był z nią?

-Ma większe sprawy na głowie- wtrąciłem się do rozmowy

Po piętnastu minutach wyszedł lekarz. Mam nadzieję, że przypuszczenia mamy nie okazały się prawdą.

-Pan jest pewnie ojcem?- zwrócił się do Virgila

-Zgadza się. Co z nią?- spytał zmartwiony

-Rany nie są poważne i się zagoją, ale w jej organizmie nadal jest trucizna. Po części została zniszczona, ale przetoczenie krwi będzie konieczne- wytłumaczył

-O nie! Zapłaci mi za to!- byłem wściekły i wyszedłem ze szpitala

Wsiadłem do taksówki i pojechałem do zbrojowni. Żeby nie wpakować się w większe tarapaty, zadzwoniłem do Mockingbird.

-Cześć, Bobbie. Mam sprawę. Potrzebuję twojej pomocy w znalezieniu pewnej osoby

-Rozumiem, że to ważne. A kogo masz na myśli?

-Katrine Ghost. Mówi ci to coś?

-Bardzo dużo. W co wyście się wpakowali?  Życie wam niemiłe?

-Pamiętasz, że Pepper zabiła Ducha? Zemściła się na niej, a dodatkowo wrobiła Iron Mana w morderstwa. Pomożesz mi?

-Nawet mnie o takie sprawy nie pytaj. Oczywiście, że pomogę. Będę za pięć minut- rozłączyła

Minęło sporo czasu od ataku Hydry. Ostatnio dość cicho było w mieście. Postanowiłem sprawdzić, kto pozostał z przestępców i może sprawiać kłopoty.

-Komputerze. Wykonaj skan z ostatnich miesięcy. Sprawdź, co uległo zmianom

<< Sprawdzanie...>

<< Z ostatnich miesięcy cała Hydra, Titanium Man i Blizzard zostali wyeliminowani. Na całym świecie zmalała liczba przestępstw>>

-No to pięknie. A kto pozostał?

<< Brak danych>>

-To dziwne. Ktoś musiał zostać

Nagle usłyszałem, jak ktoś wbił zły kod do bazy. Wielokrotnie go zmieniamy. Poszedłem zobaczyć, czy to Bobbie. Gdy upewniłem się, że to nie żaden włamywacz, wpuściłem ją. Była w stroju bojowym, czyli przygotowała się na walkę. To oczywiste, gdy Katrine nie da się pojmać żywcem.

-Witaj. Dobrze, że jesteś gotowa. Podwiozę cię- podszedłem do zbroi, która pokryła moje ciało

-Nie musisz. Przyjechałam motorem. A gdzie Pepper?

-W szpitalu, ale nic jej nie będzie. Chyba. Dobra, zajmiemy się Katrine, to już nikomu nie zrobi krzywdy

----**----

Następny zaczął się sezon, ale nikt tu nie czyta i nie komentuje, dlatego blog zostaje zawieszony. Przykro mi, jeśli kogoś zawiodłam i tym razem to nie wina szkoły, tylko braku czytelników.

Rozdział 59: Prawo wynalazców

0 | Skomentuj

Informacja o masce zbudziła trzeźwość generała, ale nie trwało to długo. Nadal chciał mnie wkopać, jak najbardziej się da.

-To, na co czekasz, Hill? Szukajcie jej! Jeśli ma maskę, trzeba ją znaleźć i nie przeszkadzajcie mi w przesłuchaniu. Jeszcze z nim nie skończyłem!- rozkazał generał, a agentka od razu wróciła do wykonywania zadania

W końcu coś robią. Jedna agentka wychwyciła, że coś nie gra, a reszta po prostu chodziła, jak w zegarku Fury'ego. Podporządkowuje się jego rozkazom i nic nie mają do gadania. Gdyby nie chodziło o maskę, Hill nie mogłaby nic zrobić poza jego wiedzą, a bardzo był cięty na posłuszeństwo.

-Dobra, pora to skończyć. Dzięki tobie mam kolejne kłopoty na głowie- wyjął pistolet z szafki i podał mi go

-Co to ma znaczyć?!- przestraszyłem się

-Udowodnij, że jesteś niewinny. Jeśli w siebie strzelisz, to...

-Będę martwy. Zwariowałeś?!

-Jeśli jesteś niewinny, nic się nie stanie- zapewnił

-Zgoda- chwyciłem za broń i wymierzyłem w siebie, celując w brzuch, aż strzeliłem bez wahania

To było głupie, co mi kazał zrobić, ale nie miałem wyboru. Strzeliłem. Nic się nie stało. Wciąż byłem żywy, a w dodatku nie odniosłem żadnych ran. Atrapa? Fury skuł mnie w kajdanki, jak przestępcę, wyprowadzając z sali. Na korytarzu natrafiliśmy na Victorię.

-Co się dzieje? Czemu go zabierasz?

-Nie twój interes, Bernes. Zajmij się swoją pracą- warknął

Nie odezwałem się ani jednym słowem. Tego było za wiele.

-Tony, wszystko gra?- spytała, widząc bladą twarz, która była powodem strachu

-Victorio, tak musi być. Jestem odpowiedzialny za Centuriona i muszę za to odpokutować- odparłem zmęczony oskarżeniami

Przed wejściem do celi zostawiłem bransoletkę i telefon. Musiałem pozbyć się wszelkiej technologii i narzędzi, ale implant utrzymywał mnie przy życiu. Nie mogłem go tak po prostu "oddać". Dla upewnienia się wziął do ręki wykrywacz metalu, którym przejechał z góry na dół. Urządzenie pisnęło, lokalizując mechanizm.

-Zdejmij koszulkę!- rozkazał Nick

-Nie mogę tego oddać

On nie rozumiał tego i ścisnął mnie mocno za implant, że nie potrafiłem oddychać. Przecież mu mówiłem, a on sobie na to nie pozwala. Poczułem silny ból, jakby ktoś chciał wyrwać mi serce. Tak, jak wtedy Duch mnie ścisnął. To samo uczucie.





Komputer dalej skanował chip w poszukiwaniu Katrine i Pepper. Boję się o nią. Została porwana prawie tydzień temu, a nadal była niedostępna do namierzenia. To trwało za długo.

-Rhodey, będzie dobrze. Znajdziemy Pepper i Tony wróci do nas

-Tylko zdajesz sobie z tego sprawę, mamo. Ma pogadankę z Fury'm i to nie brzmi super!- walnąłem w panel

Nagle ktoś zadzwonił na moją komórkę. Nie mogłem uwierzyć, kogo słyszałem.

-Rhodey, jesteś w zbrojowni? Jeśli tak, to wyślij mi Rescue. Polecę do was

-Pepper, czy to ty? Jesteś cała?- nie wierzyłem, że słyszę głos gaduły

-Tak, wszystko gra. Mam kilka małych ran, ale to nic takiego. Opatrzę się w bazie. A co z wami?- była bardzo rozgadana, że na chwilę się zaśmiałem

-Dobrze cię znów słyszeć. Już ci ją wysyłam. I tak, jesteśmy w zbrojowni

Jedna dobra wieść. Wolałem jej nie zmuszać do niczego. Skoro ma małe rany, to może nie będzie potrzebny szpital? Mama też usłyszała jej głos i od razu wyjęła telefon, by zadzwonić do jej ojca. Dalej kontynuowałem rozmowę.

-A co się z tobą działo? Katrine cię porwała?

-Nie pamiętam, ale uciekłam. Dobrze, że wam nic nie jest. Mogę rozmawiać z Tony'm?

-Jest... zajęty- skłamałem i ona to już wyczuła w moim przerwanym głosie

-Nieudolni kłamcy. Zaraz do was przylecę- poczułem, że uśmiecha się

Gdy minęła niecała godzina, pojawiła się Rescue. Po zdjęciu pancerza zauważyłem jej "małe rany". Ładnie to tak kłamać? Wszyscy musimy kłamać i mamy swoje powody. Żeby nikogo nie zmartwić, czy samemu się nie zadręczać. Od razu Pepper mi się rzuciła na szyję.

-Rhodey, cieszę się, że żyjesz. A Tony, gdzie?

-Nie pytaj- nalegałem, poważniejąc

-Rhodey, nie okłamuj jej. W końcu to jego żona, więc ma prawo wiedzieć- wtrąciła się mama

-Mallen wrócił? Walczyliście z nim i on...?- zadrżał jej głos ze strachu

-Nie, nie myśl tak. Tony żyje, ale...- przerwałem, bo nie potrafiłem tego powiedzieć

Podszedłem do zbroi Centuriona i chciałem zapomnieć, co się wydarzyło. Jednak moja mama nie umiała siedzieć cicho i jej powiedziała całą prawdę.

-Tony został wezwany do generała na powtórne przesłuchanie. Nie wiemy, czy wróci, bo obciążają go mocne zarzuty

-Jakim prawem?! Przecież on nie rozumie, że Tony nie byłby w stanie nikogo skrzywdzić?! Już ja sobie z nim pogadam!- wściekła się ruda i chwyciłem ją za ramię, aż odczuła ból, co wskazywało, że rany ma poważne





Victoria zareagowała na jego porywczość.

-Generale, proszę go zostawić. Pan go zabije!- zwróciła mu uwagę

-Powiedziałem ci już, żebyś się nie wtrącała!- nadal kontynuował swoje działanie

-Przestań! On nic nie ukrywa! To jego serce!- krzyknęła mu prosto w twarz, żeby w końcu się uspokoił

Jej słowa zadziałały i natychmiast mnie puścił. Poczułem ulgę. odkaszlnąłem i znowu mogłem oddychać. Jednak zasłabłem przez przemęczenie, ale to nie był powód do rezygnacji z osadzenia w celi SHIELD. Z pomocą Victorii wstałem i udałem się do więzienia. Już nikt nie może na to poradzić.

-Zadowolony? Teraz resztę swojego życia spędzisz w zamknięciu. To koniec Iron Mana

-Każesz mnie... za Katrine. Prawie... zabiłeś. Zostaw mnie- odkaszlnął i położyłem się na więziennym łóżku

-Roberta rozmawiała ze mną i chciała, żebyś miał najłagodniejszy wyrok, ale przez ciebie wiele ludzi zginęło. Gdybym to zrobił, złamałbym wszystkie możliwe prawa- przekazał już to spokojniej

Zanim zamknęły się drzwi, po raz kolejny ujrzałem Victorię. Fury niechętnie ją wpuścił.

-Jak się czujesz?

-Bywało lepiej. To moja wina i nie powinnaś się wtrącać

-Wiem, ale musiałem coś zrobić. Naprawdę mógł cię zabić. Nadal rany się goją i to, co dzisiaj zrobił, przeszło wszelkie pojęcie. Przyniosłam ci przenośną ładowarkę, bo mimo wszystko musisz uważać na implant- podała mi sprzęt

-Dziękuję- byłem jej wdzięczny za pomoc

-Wyjaśnię Fury'emu, czego nie powinien robić. Śpij dobrze- uśmiechnęła się i wyszła

Drzwi celi zostały zablokowane. Zostałem sam. Zrobiłem, o co mnie poprosiła. Musiałem zasnąć. Od razu, kiedy zamknąłem oczy, pojawiły się straszne obrazy w mojej głowie.
Centurion był w zbrojowni. Zaatakował Rhodey'go. Zrobił skan. Stwierdził zgon. Później pojawiła się Pepper, która błagała o śmierć. Zbroja strzałem z unibeamu spowodowała, że rozpłynęła się w powietrzu.  Gdy uchylił się hełm, to ja byłem wewnątrz zbroi. Śmiałem się, jakbym chciał coś zrobić. Gwałtownie ten koszmar mnie zbudził.

-Co się z wami dzieje?!- krzyknąłem, aż niechcący zbudziłem współwięźnia

-Zamknij się! Niektórzy próbują tu spać!

Uciszyłem się na jego żądanie, ale poczułem ból w klatce piersiowej. Oznaczał, że musiałem naładować implant. Przez brak bransolety, tylko ból da mi sygnał. kiedy mam to zrobić. Wziąłem ładowarkę od lekarki i podłączyłem się do tego. Usiadłem, opierając się ściany. myśląc nad znaczeniem snu. Czy to znaczy, że komuś stanie się krzywda? Nie mogę na to pozwolić, ale siedząc tutaj, zostali sami, a to wszystko przez zagranie Katrine.
Po skończonym ładowaniu odpiąłem urządzenie i zasnąłem. Koszmar zniknął z mojej podświadomości, ale to nie oznaczało końca kłopotów.

Rozdział 58: Jesteś za to odpowiedzialny

0 | Skomentuj

Ruda wstała na nogi bez problemu. Jeśli będzie próbowała jakieś sztuczki, nie ruszy się, nawet o krok. Rozglądała się po kryjówce. To było podejrzane. Czego ona szuka? Podeszłam do niej, by nie odkryła przypadkowo składzika z bronią. Nie wiem, co może jej wpaść do głowy.

-Spróbuj, tylko coś kombinować, a przykuję cię do czegoś- ostrzegłam

-Nic nie planuję. Po prostu znowu czuję, że żyję. Ocaliłaś mnie

-Bez przesady. Jesteś mi potrzebna, dlatego dałam ci odtrutkę. Nie wiedziałam, czy zadziała, bo to była mieszanina różnych czynników, więc nie licz, że zrobiłam to dla ciebie- wyjaśniłam

-Ale mimo to, dziękuję- uśmiechnęła się lekko

To dziwne. Pomimo tego, że ją porwałam, o mało nie zabiłam, a Maggia mogłaby też coś jej zrobić przeze nie, jest w stanie mi dziękować.

-Jednak ci nie ufam i muszę to zrobić- ogłuszyłam ją obuchem i przywiązałam do krzesła

Dość szybko się ocknęła. Dobroduszność się skończyła. Przestała się mnie bać i cały plan runie. Stark wie, co ma robić, by ją ocalić. Musi podejść do tego.

-Po co to zrobiłaś? Przecież ci nie ucieknę

-Nieważne. Nie ufam ci i to wystarczy

-I myślisz, że Tony posunie się do zbrodni?

-Już ci mówiłam, że nie ma wyboru. Twój los leży w jego rękach. Wiem, że ci obiecałam wolność, ale coś za coś- przypomniałam jej

Nagle usłyszałam, jak dzwoni telefon. Spojrzałam na wyświetlacz i numer był zastrzeżony. Pewnie Nefaria. No bo, kto by inny, jak nie on? Czego może chcieć? Tylko od kogo? Od Katariny czy Katrine? Postanowiłam odebrać.

-Nefaria, zgadza się?- próbowałam zgadnąć

-Moi ludzie nie wrócili. Zabiłaś ich, co? Nie będę tego tolerował

-Chcesz po mnie przyjść? Proszę bardzo. Nigdzie nie uciekam. Znajdziesz mnie

-Nawet, jak spróbujesz, to cię własnoręcznie zabiję!- krzyknął tak głośno, że ruda odwróciła głowę w moją stronę

Hrabia myślał, że mnie przestraszy takim gadaniem, ale ja nie bałam się jego. Przecież bez wielkiego wysiłku pokonałam dwudziestu jego ludzi i on chce, żebym poczuła strach? To śmieszne, a wręcz żałosne.

-To tak, jak już mówiłam. Czekam- rozłączyłam się, nie czekając na jego kolejny odzew

Nie mogłam walczyć, mając rudą na upilnowaniu. Musiałam coś z nią zrobić. Chyba nie mam innego wyboru i to był ten moment. Podeszłam do niej i wyjęłam sztylet. Dziewczyna się przestraszyła na jego widok.

-Tylko mi nie krzycz. Sama tego chciałaś- rozcięłam liny na rękach i nogach, uwalniając ją z uwięzi






Po raz kolejny musiałem stawić się u Fury'ego. Pożegnałem się z Robertą i Rhodey'm, jakbym miał już tu nie wrócić. Teraz to on musi dopilnować wszystkiego.

-Rhodey, proszę. Zajmij się szukaniem Pep. Wiesz, że mój powrót jest znikomy i wybacz mi, że znowu przesadziłem- odpuściłem dalszą sprzeczkę i poprosiłem go

-Wybaczam ci i zajmę się tym. Znajdziemy ją. Powodzenia- przytulił mnie po przyjacielsku i pozwolił mi odejść

Na chwilę się odwróciłem, by zobaczyć ich ostatni raz. Nie wiedziałem, co się ze mną stanie po tym przesłuchaniu. Na pewno nie złagodniał po ataku. Cóż, trzeba wierzyć, że będzie dobrze.
Wszedłem na helikarier nadal spięty. Agentka Hill zaprowadziła mnie do sali przesłuchań. Generał już tam czekał na rozpoczęcie procesu. Stanąłem przed drzwiami, wahając się, czy tam wejść.

-Niczego się nie bój. Jak nie masz nic do ukrycia, to będzie dla ciebie zwykła formalność

-Problem w tym, że może mnie zamknąć na długie lata, ale to naprawdę nie byłem ja. To była...- próbowałem wyjaśnić, ale przerwała

-Mi się nie tłumacz.To od niego zależy, co z tobą się stanie, ale na pewno cię nie zabije. Powodzenia

Wziąłem się w garść i wszedłem do sali. Raz kozie śmierć. Jakoś to będzie. Rhodey zajmie się wszystkim.

-Chcę mieć to z głowy. Mów, co trzeba i niech to, jak najszybciej się skończy- usiadłem zrezygnowany

-Na twoim miejscu już bym przygotowywał się do odsiadki. Zacznijmy od tego, że Centurion należy do ciebie, zgadza się?

-Tak, ale musi mi pan uwierzyć, generale, że doszło do sabotażu. Znalazłem chip, który to potwierdza. Jednak nie mogłem go ze sobą wziąć, bo potrzebuję, żeby znaleźć Pepper. Katrine ją porwała i jestem przekonany, że to ją powinno się osądzać za te zbrodnie- próbowałem skłonić go do słuchania i udało się

Fury wyraźnie przysłuchiwał się, co mam do powiedzenia. Było widać, że to nim poruszyło. Tylko, czy on w ogóle ma pojęcie o istnieniu córki Ducha? Przecież sam znalazłem o niej dane w spisie SHIELD. Czy nie zdaje sobie sprawy, jakim ona jest zagrożeniem?

-Masz na myśli Katrine Ghost?- spytał

-Zgadza się

-Jedak wiesz, że jesteś odpowiedzialny za swoje wynalazki i sabotaż tego nie usprawiedliwia. Pójdziesz za to siedzieć

-To nie fair!- krzyknąłem ze złością

-Powinieneś był przewidzieć takie sytuacje i to ty sam zlekceważyłeś, dlatego jako współwinny będziesz w celi SHIELD- wywnioskował Fury

"Tortury" przerwała agentka Hill. Facet nie był tym zadowolony. Dalej miał groźną minę.

-Generale Fury. Szukamy dalej agenta Mallena, ale widocznie zapadł się pod ziemię. Jednak on nie jest zagrożeniem, tylko Katrine Ghost- przekazała

-Hill, czy to jakaś zmowa? Ty mu wierzysz?!

-Na helikarierze była osoba, która podawała się za agentkę i sprawdziłam na nagraniu, że nie jest z SHIELD i ma przy sobie maskę







Gdy rozwiązałam jej kończyny, rozcięłam bluzkę, by wyglądało na to, że dobrze się nie miała. Pozwoliłam na ucieczkę. Niech mi zniknie z oczu, a Stark pewnie ma większe kłopoty. Coś czuję, że ona nie będzie tym faktem zachwycona.

-Gdyby ktoś pytał. to nie ja cię więziłam. Uciekaj, zanim jeszcze zmienię zdanie!- rozkazałam

-Dlaczego?- była zdziwiona moim postępowaniem

-Mam pewne sprawy do załatwienia i dłużej nie będę się z tobą użerać. Twoi przyjaciele cię namierzą dzięki komórce- podałam jej gadżet

-Ty mi go zabrałaś? Kiedy?

-Jak próbowałaś coś kombinować. O nic więcej mnie nie pytaj. Uciekaj!- nalegałam, strzelając w sufit

Natychmiast wybiegła, ile miała sił w nogach. Przez chwilę spojrzała w tył, ale później odwróciła wzrok i nie odwracała się już wcale. Kiedy była już daleko od mojej kryjówki, przygotowałam się na "spotkanie" z Hrabią Nefarią. Przygotowałam sztylety i naładowałam pistolety. Sprawdziłam, jak działają i przetestowałam kaptur z opcją niewidzialności. Poszłam w ślady ojca i tak pozostanie.
Gdy byłam już gotowa, włożyłam maskę na twarz, skacząc z dachu. Resztę drogi przemierzałam po każdym dachu budynków. Będąc niewidzialną przemykałam bez czyjejś obserwacji. Docierając do punktu docelowego, zmieniłam twarz na Katariny. Musi być odrobinę zabawy.

-A ty, co tutaj robisz? Wykonałaś zlecenie? Naprawdę zabiłaś Iron Mana?- był w szoku

-Wszyscy o tym marzymy, Hrabio, ale nie po to tu przyszłam. Powiedzmy, że nie jestem tą osobą, za którą mnie uważasz- uśmiechnęłam się chytrze, zmieniając różne twarze

-Kim ty u diabła jesteś?- potknął się z wrażenia na widok zmian

-Mogę być, kim zechcę, ale zajmę się tobą we własnej postaci. Pamiętasz mnie?- pokazałam swoją tożsamość, aż go zamurowało

-Mogłem się domyślić, że to ty, Katrine Ghost. Nie spłaciłaś swoich długów. to chciałaś zarobić w innej postaci. Sprytne- klasnął dłońmi

Rzuciłam w niego jednym sztyletem, ale strategicznie go uniknął. To był znak, by zaczął walczyć. I tak też zrobił. Zaczął strzelać z blastera. próbując mnie zranić, ale byłam szybsza od niego. Wykorzystałam maskę, by zmienić się w kogoś, kogo trudno będzie pokonać. A miałam na myśli...

-Iron Man? Możesz wybrać każdego, a wybrałaś niego? Jaki masz w tym cel?! Walcz sprawiedliwie

-Przykro mi, ale nie mogę cię posłuchać- wystrzeliłam z unibeamu

Nefaria zaczął się chwiać i wciąż próbował trafić najbardziej boleśnie. Był wściekły, bo nadal nie udawało mu się. Gdy już chciałam go znowu trafić, jego broń zmieniła się w potężne działo.

-Myślałaś, że nie będę przygotowany? Dołącz do swojego ojca!- wystrzelił promień, który spowodował, że zbroja nie działała

Pochylał się nad moim ciałem i zdecydowanym ruchem wbiłam mu sztylet.

Rozdział 57: Między nami zabójcami

0 | Skomentuj

Cały świat ma mnie za mordercę, a do tego wszystkiego, dochodzi porwanie Pepper. Zmartwienia nigdy nie odejdą, a będzie ich coraz więcej. Nie chcę stracić mojej ukochanej i zabójstwo prezydenta nie pomoże rozwiązać problemu, tylko przysporzy ich więcej. Rhodey widział po mojej minie, że coś nie gra, a mowa o czyimś zabójstwie przyprawiała go o gęsią skórkę, choć to ja powinienem się bać bardziej. W końcu tu chodzi o życie rudej.

-Katrine dzwoniła? O jakie zabójstwo chodzi?

-Życie za życie- westchnąłem ciężko

-Nie rozumiem

-Jeśli zabiję prezydenta, odzyskam Pepper

Rhodey skamieniał. Był w głębokim szoku. Musieliśmy coś wymyślić, by wyszło na dobre. Victoria wypisała Rhodey'go po trzech dniach, jednak mnie przytrzymała dłużej. W końcu, gdy bez wahania pozwoliła mi wrócić do domu, czułem, że mogę znowu działać. Kazała mi na siebie uważać, bo implant przestanie funkcjonować, jak trzeba.
Wróciłem do zbrojowni, gdzie mój przyjaciel przeglądał raporty z ostatnich tygodni. Wziąłem się za Centuriona, żeby znaleźć chip, jaki widziała Pepper. Wygląda na to, że Katrine poszła w ślady ojca. Kolejny sabotażysta, ale mocniejszy, bo wysyłał zbroję na egzekucje.

-Mam dowód, że mnie wrobiono-wyciągnąłem chip

-Teraz to wytłumacz Fury'emu. Chip to za mało. On potrzebuje prawdziwego sprawcy. Po prostu trzeba...- przerwałem mu

-Znaleźć Katrine, A znajdując ją, znajdziemy Pep- podsumowałem

-Tylko najpierw odpocznij. Jeszcze do końca nie jesteś w stanie walczyć i ja też, więc daj chip do skanu, a my wracajmy do domu

Pierwszy raz bez zastanowienia zostawiłem zbrojownię, którą zablokowałem kodem. Poszliśmy do kuchni, gdzie były już przygotowywane kanapki.

-Mama gada z Fury'm. Chce wiedzieć, jak bardzo cię może wkopać

-On mnie wsadzi za kratki. Tylko na tym mu zależy- wyrzuciłem z siebie, uderzając w stół

-Tony, nie przeginaj. Wyciągniemy cię z tego bagna. Pamiętaj, że nie jesteś sam- próbował podnieść mnie na duchu

-I znowu masz rację. Dzięki- uśmiechnąłem się lekko i wziąłem kanapkę do ust

Kolacja była przepyszna. Rhodey zjadł prawie cały talerz. Ma ten apetyt, jak widać. Po skończonym posiłku poszedłem do pokoju. Wciąż myślałem o Pepper. Położyłem się na łóżku, patrząc w sufit.

-Nie zadręczaj się. Uratujemy ją

-Wiem, ale to trudne, a Katrine chce śmierci prezydenta. Po co?






Zostawiłam na chwilę rudą w salonie. Wyglądała na przerażoną. Widocznie podsłuchiwała moją rozmowę ze Starkiem. Ciekawe, ile Pepper Potts dla niego znaczy? Zrobi to, co mu kazałam dla niej? Przekonamy się.
Wyrzuciłam strzykawki i wylałam truciznę. Gdy zrobiłam, co trzeba, usłyszałam czyjeś krzyki na dole. Przez okno zauważyłam ludzi w maskach. Maggia. No to się porobiło. Było ich dwudziestu. W niecałe dziesięć minut powaliłam ich martwych, a do tej roboty wystarczyło kilka sztyletów i parę pocisków w łeb. Wróciłam do kryjówki i zostawiłam w niej hologram z wiadomością.

-Znikamy stąd. Nie jest tu bezpiecznie. Możesz wstać?

-Nie

Bez wahania wzięłam ją na ręce i zabrałam do najdalszej kryjówki poza miastem. Ruda była wycieńczona. Jeśli teraz umrze, to nici z planu.

-Naprawdę przegięłam z trucizną

-A po co mnie podtruwałaś?!- krzyknęła

-Żebyś mi nie uciekła!- przyznałam donośnym tonem

-Nie wdałaś się w ojca, bo on nikogo nie truł! Dlaczego nie mogłaś zrobić czegoś innego?! Idziesz w ślady matki?!

To mnie doprowadziło do szału. Po raz kolejny wybuchłam gniewem. Uderzyłam ją w twarz.

-Nie porównuj mnie do niej! Nie jestem nią!

Ponownie zamilkła, ale przez to, że zaczęła się krztusić. To był znak, że trucizna całkowicie zatruła jej organizm i mogła umrzeć. Musiała dostać antidotum. Wbiłam jej strzykawkę w ramię. Objawy zaczęły ustępować. Zasnęła. Może miała po części rację, że nie naśladuję taty, a moją wyrodną matkę? Sama zabijała ludzi, trując ich swoimi zębami z jadem i każdy rozkaz Hydry wykonywała. Minęło pięć godzin i dziewczyna się obudziła. Nie wyglądała na bladą, a bardziej żywą. Czyli antidotum podziałało.

-Czego chcesz?- spytałam

Milczała.

-No czego chcesz? Chyba nie mówię, aż tak wyraźnie? No mów!- nalegałam oschle

-Nie pozwolisz mi na to

-To zależy, co masz na myśli

-Chcę wrócić do domu

Wiedziałam, że o to będzie błagać. Może powinnam ją puścić wolno? A co z próbą Starka? Przecież, jak ją wypuszczę, nie zrobi tego zabójstwa. Chociaż to nie ma sensu. Dobrze, że Maggia wytępiona i został sam Nefaria. Zajmę się nim osobiście i przestanę być Katariną.

-Czyli chcesz tego? Zgoda, ale jeszcze nie teraz

-Naprawdę? Zgadzasz się?- w jej głosie było słychać nadzieję

-Tak, ale najpierw niech twój mąż zabije prezydenta- uśmiechnęłam się chytrze, myśląc nad dalszym planem






Czy warto zabić jedną osobą ważną dla państwa, by ocalić tą moją jedyną? To skomplikowane.

-Nie zrobisz tego?- Rhodey zaczął wątpić w istnienie mojego sumienia

-Nie zrobię, ale chcę odzyskać Pepper. Boję się, że stała się jej krzywda, a dobrze wiesz, jak mówiłem ci, że będę ją chronić. Zawiodłem- miałem mętlik w głowie i nie potrafiłem zasnąć

Rhodey zamknął drzwi. Próbowałem zamknąć oczy, ale cały ten strach o Pepper kazał mi działać, bo sama myśl,że przeze mnie może cierpieć, nie pozwalała na spokój. Wymknąłem się późno wieczorem do zbrojowni, gdy "niańka" spała. Zrobiłem to po cichu i bezszelestnie. Proces szukania nadal trwał.

-Dlaczego to musi tak długo trwać?!- walnąłem w panel

Rzuciłem wszystkimi narzędziami po całej bazie, a gniew dalej we mnie tkwił. To moja wina, że ją porwała. Gdybym nie skoczył w czasie, nikt nie byłby na helikarierze, a Centurion nie byłby mordercą. To zbyt wiele, jak dla mnie. Mogłem coś innego zrobić. Miałem być przy niej i ją chronić. Zawiodłem. Bezsilnie upadłem, a oddech stawał się cięższy. Ból przy implancie wskazywał na stres, którego, by nie było, gdybym nie poszedł do Reeda. To był głupi pomysł. Nie zauważyłem, kiedy straciłem przytomność.
Następnego dnia obudziłem się i zacząłem powoli wstawać. Na moje nieszczęście Rhodey to widział.

-Tony, co się stało?- podbiegł do mnie przerażony

-To nic...- nie pozwolił mi dokończyć

-Ktoś cię zaatakował? Jesteś ranny?- zaczął dopytywać coraz bardziej zmartwiony

Wstałem na nogi i podszedłem do fotela, gdzie nadal nie został ukończony skan.

-Rhodey, nic się nie stało. Po prostu to zwykłe zmęczenie. Nie będę cię okłamywać, więc powiem prawdę. Nie potrafiłem spać i poszedłem do zbrojowni

-I pracowałeś? Czy do ciebie nic nie dociera? Na pewno to ci w niczym nie pomoże. Bądź cierpliwy i poczekaj, aż skończy się skan

-Rhodey, ja... - przerwałem, gdy do zbrojowni weszła Roberta

Jej mina mówiła, że nie ma dobrych wieści. Stała z powagą, przyglądając się naszej kłótni, której nie skończyliśmy, ale nie był to odpowiedni moment na wznawianie jej.

-Tony, musisz zjawić się teraz na helikarierze, ale najpierw skończcie, co zaczęliście

-Mamo, co on ci powiedział?- zdziwił się Rhodey, myśląc nad sensem ostatnich słów

-Jeśli znaleźliście sprawcę, ujawnijcie go SHIELD

-To nie takie proste. Wciąż czekamy na koniec skanu. Znalazłem chip w zbroi i to dowodzi o sabotażu

-Przykro mi, Tony. Liczę, że jeszcze wrócisz do nas- przytuliła mnie czule i znowu strach był większy

Rozdział 56:" Święta trójca" musi umrzeć cz.2 Odrodzenie

0 | Skomentuj



**Tony**

Strach o Pepper nie dawał mi trzeźwo myśleć. Gubiłem się. Czułem się zupełnie inaczej. Takie ciepło wewnątrz ciała, co znikało na same wspomnienie o Pepper. Nie mogłem się ruszyć. Gdy zobaczyłem żyjącą mamę, wiedziałem, że to było złudzenie, lecz strach nadal został prawdziwy. Powoli zacząłem się wybudzać i skierowałem swój wzrok na implant. Był bez pęknięć zupełnie, jak nowy. A mojej ukochanej nie było. I Katrine też. Czy ona tu w ogóle była? Co się dzieje z Pep? Czułem się słabo. Chciałem się odpiąć od wszelakich kabli, ale całe moje ciało było obolałe i sztywne. Do sali weszła Victoria.

-Zaskakująco szybko się wybudziłeś. To była trudna operacja, ale się udało. Czujesz się zmieniony?

-Trochę. Naprawiłaś to?- wskazałem na mechanizm, a ona odwróciła głowę w bok

-Wymieniłam na nowy. Wybacz, że dałam ci szansę na lepsze życie, którą straciłeś. Niestety w archiwum Howarda był projekt reaktora łukowego, a nie mogłam go użyć ze względu na jego moc- wyjaśniła ponownie, patrząc w moją stronę

-Lepszego życia już nie będę miał. Co z Pepper?- uznałem, że niepotrzebnie przeprasza

-Nie wiem, ale mam dla ciebie dobre wieści. Rhodey się obudził i wraca do zdrowia. Zdjęłam mu bandaże, bo oparzenia zniknęły- zmieniła minę z smutku na radość

Chciałem zobaczyć się z nim. Jak dobrze, że żyje.

-Zaprowadź mnie do niego

-Nie mogę. Jesteś świeżo po operacji i musisz leżeć- nalegała

-Nie mogę się ruszyć. Co mi zrobiłaś?

-Wybudziłeś się z narkozy, która jeszcze działa. Odpoczywaj- wyszła z sali

Jak miałem odpoczywać, skoro nie wiedziałem, gdzie znajduje się Pepper? A w dodatku Fury, tylko czeka, żeby pastwić się nade mną. Nadal nie wierzy w moją niewinność. Nagle zauważyłem, jak Roberta rozmawia, a raczej próbuje gadać z nim. Nie wiedziałem, o czym rozmawiali, ale po minie generała zauważyłem gniew. Co go tak rozzłościło? Najgorsze było to, że wszedł do sali, gdzie leżałem. Strach znowu się pogłębił. Czego on chce? Jeszcze mu mało?

-Generale, czy coś się stało?- liczyłem, że nie przysporzyłem mu większych kłopotów

-Szukam dowodów, by udowodnić, że jesteś winny tym zamachom. Przyznasz w końcu, czemu to zrobiłeś?

A jednak. Znowu wraca do ataków Centuriona. Po prostu jedno, wielkie, śmierdzące bagno. Coraz bardziej Fury zaczyna mi działać na nerwy.

-Ile razy mam powtarzać, że to nie ja jestem winny?! Szukaj prawdziwego sprawcy, bo ta osoba mogła też coś zrobić Pepper!- wściekłem się na niego

-Dalej bredzisz, czyli leki działają. Pogadam z tobą, jak będziesz stał na nogach- wyszedł z sali

-To sobie poczekasz- powiedziałem szeptem z diabolicznym uśmiechem

**Rhodey**

Mama wróciła do sali, ale nie sama. Pojawiła się Victoria. Czy Fury jej posłuchał i zaczął szukać Katrine? Żeby tylko Pepper nic się nie stało. I jeszcze muszę pogadać z Tony'm o wszystkim.

-Mamo, powiedziałaś mu?

-Gadałam z Fury'm, ale on uważa, że to zwykła histeria i przesada z jakąś tam Katrine. On nie wierzy w jej istnienie- odparła

-Ja się tym zajmę. Mogę już wyjść?- spytałem się Victorii

-Wytrzymaj jeszcze kilka dni. Oparzenia zniknęły, rany się goją, ale musisz jeszcze zostać tak, jak Tony

-Co się z nim dzieje?- zacząłem też bać się o przyjaciela

Dlaczego nigdy nie ma ani jednego dnia od zmartwień, strachu, czy samego bólu? Może jesteśmy bohaterami Nowego Jorku i to normalne, ale przecież mamy też zwyczajne życie, które chcemy mieć spokojne. Wszyscy tego potrzebujemy, a Tony nigdy o tym nie myśli.

-Już jest wszystko dobrze

-A było źle?- wtrąciłem się, podnosząc lekko swój głos

-Rhodey, bez obaw. Nic mu nie jest. Po raz kolejny musiałam coś zrobić z implantem, ale jest przytomny, tylko nie może się ruszyć. Już chciał z tobą rozmawiać, ale nie pozwoliłam mu. A ty dobrze się czujesz?

-Tak. Nie czuję bólu. A mogę z nim porozmawiać?

-Tobie na to pozwolę. Jesteś w lepszym stanie, więc możesz- uśmiechnęła się i pomogła mi przenieść się na wózek

Jedynie czułem się trochę słabo, ale potrafiłem to znieść. Jednak to mi nie przeszkadzało i bez wahania zdecydowałem się na rozmowę z przyjacielem. Przejechałem krótki kawałek korytarza i natrafiłam na jego salę. Leżał przypięty do kardiomonitora z widocznym implantem na klatce piersiowej. Wpatrywał się w sufit, ale wyglądał na bardzo przybitego. Pewnie też martwi się o Pepper. Podszedłem do niego i cieszyłem się, że wrócił.

- Witaj znowu. Jak się czujesz? Podobno Victoria robiła coś z implantem. Mogę wiedzieć?- spytałem go z troską

-A jak mam się niby czuć? Cały świat myśli, że Iron Man to morderca, Fury mi nie wierzy, jakiś Mallen prawie cię załatwił, a kobieta mojego życia zniknęła. Jeszcze nie zdołałem ocalić mamy i z całej podróży to jedynie, co się stało, to zniszczył się implant- czuł się rozdarty od środka, bo wspominając to wszystko, w oku zakręciła się jedna łza

-Będzie dobrze,Tony. Od razu, jak mnie wypisze, zajmę się całą tą sprawą z Centurionem i Pepper

-Czyli Katrine mogła ją skrzywdzić? SHIELD coś robi? Bo, jak na razie, Fury chce znowu mnie przesłuchiwać, a nie ma dowodów na moją... winę- nagle coś go zabolało w klatce piersiowej

-Tony, nie denerwuj się. Ja też nie wiem, co mam o tym myśleć. Zajmę się tym. Powiem Bobbie, by jej szukała- próbowałem go uspokoić, bo stres mu nie służył

**Pepper**

Poczułam nieprzyjemny ból blisko klatki piersiowej. Swoimi sztyletami przebiła się przez skórę. Krew lekko ciekła.

-Aaa!- krzyknęłam z bólu

-Nie waż się tak mówić o moim ojcu. Nic o nim nie wiesz. To moja matka była zła, a nie on!- wyrzuciła z siebie

Zamilkłam. Nie chciałam bardziej ją wprowadzać do szału. Wdać nie znałam Ducha tak, jak ona. Wolałam milczeć, ale trzymała wciąż blisko ostrze, że chciałam coś powiedzieć, by się uspokoiła.

-Nie martw się. Na twoje szczęście jeszcze pożyjesz- uwolniła mnie z metalowych kajdan

-Nie wiem, jaki on był dla ciebie, ale chciał zabić moich przyjaciół. Musiałam coś zrobić- wykrztusiłam z siebie, osuwając się na podłogę

-Miał swoje powody. ale nie będę ci teraz o tym mówić. Zbieramy się do innej kryjówki.

Znowu zemdlałam i nie byłam świadoma, gdzie mnie zabrała. To pewnie przez te strzykawki czuję się fatalnie. Mam nadzieję, że Tony i Rhodey żyją. Chyba, że na nich też "polowała". Pepper, nawet tak nie myśl. Przecież jej chodzi o zemstę za ojca. Gdy się obudziłam, leżałam na łóżku.

-Napij się. To zwykła woda. Dawno nic nie piłaś. Weź to- podała mi kubek

-Jak mogę ci zaufać, że nic tam nie dosypałaś?

-Spróbuj mi zaufać. Mówiłam, że cię nie zabiję

Wahałam się, co do jej zaufania, ale suszyło mi w gardle, więc skusiłam się na łyk wody. Później wypiłam całą z kubka. To nie była trucizna, co mnie zaskoczyło. Skąd u niej taka litość? Widać, że nic o niej nie wiem. Katrine chwyciła za telefon i dzwoniła do kogoś.

-Witaj, Stark. Skoro odebrałeś, to znaczy, że żyjesz. Wielka szkoda. Jeśli zrobisz to, co ci każę, odzyskasz rudą. Pamiętaj, że mnie nie oszukasz. Masz jedną dobę na zabicie prezydenta. Spróbujesz mnie wykiwasz, zginie- zagroziła

-Mam go zabić? Jaki ty masz w tym cel?- usłyszałam głos swojego męża, który wyraźnie chciał się sprzeciwić

-Cel? Dosyć prosty. Chcę wiedzieć, czy zrobisz wszystko, by ocalić pannę Potts? Ile jest warta? Zrobisz to?- zaśmiała się diabolicznie

Ona chyba nie sądzi, że to zrobi. Nawet dla mnie. To chore. Tony nie mógłby posunąć się do czegoś takiego.

-Mam dobę, tak?

-Tak, więc zrób to, by wróciła do ciebie jako twój sens życia- rozłączyła się

-Tony tego nie zrobi- wtrąciłam się

-To się jeszcze okaże. Chcesz wrócić do domu? To lepiej niech zrobi to. co mu kazałam

Rozpłakałam się, gdy pomyślałam, co się może zdarzyć. I to przeze mnie. Chcę umrzeć. Nie chcę żyć.

---***--

Opko jeszcze się ie kończy, a przygody naszych bohaterów jeszcze będą się ciągły przez ostanie dwa sezony. Nie uwierzycie, ale W sieci, nie będzie jedynym opkiem na tym blogu. Obecnie pracuję nad trzecim.Trzecim? Tak, Katari zaszalała, a pisanie to nałóg. Nawet przy problemach w widzeniem ciągle piszę . Dajcie radę w więzieniu, zwanym szkołą. Na szczęście to mój ostatni rok :)

Rozdział 55: "Święta trójca" musi umrzeć cz.1 Gra o życie

0 | Skomentuj


**Rhodey**

Obudziłem się w obcym mi pomieszczeniu. Na drzwiach spostrzegłem orła, co znaczy, że byłem w SHIELD. Co się stało? Gdzie Pepper? Obok łóżka siedziała moja mama. Na policzkach wciąż były widoczne łzy. Płakała?

-Gdzie ja jestem?- mrugnąłem, by obraz stał się lepiej widoczny

-Dobrze, że wróciłeś, Rhodey. Tydzień ci to zajęło- przytuliła lekko się uśmiechając

-Tydzień? Chwila, co się stało? Mamo, możesz mi to wyjaśnić?- byłem zmieszany i nic nie pamiętałem sprzed przebudzenia

-Dużo, by mówić. Wiesz, jak ja się o ciebie bałam? Musisz z tym skończyć! Przestań być War Machine!- nalegała rozpaczliwym tonem

Nie mogłem uwierzyć własnym uszom, co słyszę. Mam zrezygnować z ratowania ludzi i uwalniania miasta od przestępców groźnych dla policji? To nie leży w mojej naturze. Tony na pewno się na to nie zgodzi. A właśnie...

-Gdzie jest Tony?

-Też na helikarierze. Pamiętasz może, co się wydarzyło?- spytała przejętym głosem

-Nic, ale powiesz mi w końcu, co się stało?- nadal liczyłem na wyjaśnienia, bo coraz bardziej bałem się, co mogę jeszcze usłyszeć

-Walczyłeś w mieście z Pepper. Na szczęście ona nie ucierpiała, ale ty walczyłeś o życie przez tydzień, a Tony'ego aresztowali, oskarżając o te liczne morderstwa

-Co? To oni znają nasz sekret?- byłem przerażony

-Spokojnie, Rhodey. Nikomu go nie zdradzą. Jesteście bezpieczni

-Możesz poprosić tu Tony'ego?- złagodniałem

Mama zamilkła. Nic nie rozumiałem. Tony wrócił i go aresztowali, ale co się z nim dzieje?

-Mamo, odpowiedz!

-Przesłuchiwali go, ale nie skończyli i zaczną katować pytaniami, jak jego stan się poprawi- przyznała, kryjąc niepokój

-Co to znaczy? Tony jest ranny?- moje przerażenie wskazywały wytrzeszczone gałki oczne

-Nie. Nic nie wiem. Victoria go bada. Martwi się o ciebie i był tu. Pepper też, ale gdzieś zniknęła

Strach sięgnął zenitu. Przypomniałem sobie o Katrine i to, co Tony mówił. Niedobrze.

-Niech szukają Katrine Ghost! Pepper jest w niebezpieczeństwie!

-Uspokój się. O czym ty mówisz?

-Powiedz im. Niech jej szukają!- krzyknąłem

Mama wybiegła na korytarz. Żeby tylko nie było za późno. Co Katrine planuje? Pepper, bądź cała.


**Pepper**

Miałam mętlik w głowie. Zaczęłam widzieć poprawnie. I to było najgorsze. Nie znajdywałam się w domu, tylko w czyimś salonie. Kobieta, która podawała się za agentkę SHIELD, wcale nią nie była. Pewnie mnie tu zabrała z helikariera, gdy słabo się poczułam i prawie zemdlałam. Jednak nic nie rozumiałam.

-Kim ty jesteś?

-Nie wystarczy, że jestem agentką SHIELD?

-Nie kłam! Mów prawdę!

-Sama chciałaś- jej twarz zaczęła się zmieniać

Nie wierzę. Czy Madame Mask nadal żyje? To przecież niemożliwe. Wzięli jej martwe ciało.

-Whitney?

-Pomyłka- zdjęła maskę

-Nic nie rozumiem- znowu zakręciło mi się w głowie i upadłam

-Mów mi Katrine Ghost, a raczej Ms Ghost- uśmiechnęła się złowrogo, a moje powieki opadły

Nie wiem, jak długo byłam nieprzytomna, ale zbudziłam się przykuta do ściany. Chciałam sobie to jakoś poukładać. Jakaś Ms Ghost mnie porwała, ale w jakim celu? Co ja jej zrobiłam? Niestety nie mogłam liczyć na pomoc, bo Rhodey był nieprzytomny, a Tony nie mógł opuścić łóżka. Czy najgorsze koszmary staną się rzeczywistością? Boję się.

-Czego ode mnie chcesz?

-Zemsty- wyciągnęła jeden ze sztyletów

-Zemsty? Ale czemu na mnie? Co ja ci zrobiłam?!- krzyknęłam, żądając odpowiedzi

-Pamiętasz może Ducha? To był mój ojciec, a ty go zabiłaś!- zbliżyła ostrze blisko mojej szyi, aż krew zaczęła szybciej krążyć

-To był twój ojciec?- byłam w szoku i strach bardziej odczuwałam przez to, że jego córka stała przy mnie

Teraz to ma sens. Dlaczego wszyscy kierują się zemstą? Nie może o tym zapomnieć? Eh. Mam poważne kłopoty, a na moich bohaterów nie mogłam liczyć. Chyba, że Bobbie. Muszę jakoś się z nią skontaktować. Nagle poczułam, jak coś mi wbija w rękę. Kolejna strzykawka. Pozostałe dwie leżały pod moimi nogami. Znowu wzrok zaczął świrować i obraz się kołysał.

-Chcesz umrzeć?

-Słucham?!

-To proste pytanie. Mogę ci przesunąć to ostrze po gardle i z tobą skończyć, ale chcę wiedzieć, czy masz już dość?- śmiała się prosto w moją bladą twarz

-Nie dam się. Już miałam do czynienia z takimi, jak ty. Zapomnij o Duchu. Przecież nie był dla ciebie dobrym ojcem

Zabójczyni wpadła w szał i przejechała sztylet po mojej bluzce, zadając rany.

** Victoria**

Nie było już na nic czasu. Implant niebawem się rozpadnie. Tony nie miał nic do gadania. Muszę go operować i to jeszcze dzisiaj. Poprosiłam wolny personel medyczny, by przygotowali go do operacji i wolną salę. Musiałam iść do Fury'ego. Potrzebowałam dostępu do archiwum Howarda. Generał nie był skłonny do rozmowy. Wciąż miał posępną minę. Pewnie przez sprawę z Iron Manem.

-Generale Fury, mam bardzo pilną sprawę. Chodzi o to, że potrzebuję dostępu do archiwum Howarda. Mogę?- poprosiłam o zgodę

-Przykro mi, ale nie zostałaś do tego upoważniona. Co ze Starkiem? Mogę kontynuować przesłuchanie?- spytał, ale to brzmiało, jak rozkaz

-Nie będzie to potrzebne, jeśli umrze. Potrzebuję dostępu do tych danych, bo jego serce przestanie bić, jak nie znajdę zastępczej technologii!- podniosłam nieco ton

Fury poprawił opaskę na oku i zaczął się zastanawiać, a ja tracę czas na kłótnie z nim. Po lekkim zamyśleniu, dał mi kod.

-Jeśli mnie nie okłamujesz, Bernes, archiwum będziesz miała na wyciągnięcie ręki

Nagle odezwał się mój telefon. To była jedna z lekarek, która była przy Tony'm.

-Co się dzieje?- zaniepokoiłam się

-Jego implant iskrzy, a serce zatrzymuje się. Co mamy robić?- słyszałam jej panikę w głosie

-Podajcie dożylnie adrenalinę i bierzcie go na blok

Szybko wbiegłam do archiwum i szukałam tego, co potrzebowałam. Howard miał wiele projektów, ale żaden z nich nie nadawał się do zastąpienia implantu. Gdy chciałam się już poddać, znalazłam projekt reaktora łukowego. Będzie zbyt mocny na niego i raczej jedynym wyjściem zostaje nowy mechanizm. Wzięłam stary projekt i wybiegłam na salę operacyjną. Na monitorze był widoczny słaby puls.

-Żyje, ale mamy mało czasu- przyłożyłam stetoskop w pobliżu implantu

Umyłam ręce i włożyłam rękawiczki, zakładając fartuch chirurgiczny, a na twarzy widniała biała maska.

-No to zaczynajmy- przełknęłam ślinę, czując lęk o jego życie

Za pomocą specjalnych narzędzi odczepiliśmy zniszczony mechanizm od klatki piersiowej. Zrobiliśmy to ostrożnie, by nie spowodować niechcianego ataku serca.

-Mamy jakiś implant w zapasach?

-Na szczęście został ostatni-  uspokoił mnie jeden z chirurgów

-Dobrze. W razie, czego będzie trzeba pomyśleć nad jego ulepszeniem

Wyjął z szafki mały mechanizm, który powoli przyczepiliśmy do klatki piersiowej. Teraz był najgorszy etap. Uruchomienie go. Jednym uderzeniem z defibrylatora implant zaczął działać. Serce Tony'ego zaczęło bić. Strach minął. Odetchnęłam z ulgą i pogratulowałam mojej załodze za udaną operację. Zabraliśmy go do sali, gdzie kardiomonitor kontrolował jego funkcje życiowe.

Rozdział 54: Winny

0 | Skomentuj


Po skończonej rozmowie z Nefarią, poszłam zrealizować swój plan. Ponownie włożyłam twarz agentki SHIELD. Ruda siedziała naprzeciw sali, gdzie leżał jej przyjaciel. Ciągle była zmartwiona. Zrobiłam dwie kawy i to nie z gestu dobroci, ale mojego planu. To była część udawania troski. Do kawy wlałam fiolkę z trucizną, a dla neutralizacji smaku, dosypałam więcej cukru. Wszystko zmieszałam.

-Zaraz tu uśniesz. Powinnaś pójść do domu- doradziłam jej i usiadłam obok

-Tu są moi przyjaciele. Nie mogę ich zostawić- wyżaliła się i znowu po jej policzkach spłynęły łzy

Podałam jej kawę i czekałam na działanie substancji.

-Wypij to. Ja mam swoją. Też długo tu jestem, ale to moja praca

Żeby nie było podejrzanie, piłam razem z nią. Musiałam odpowiednio się zająć rudą, nim środki zaczną działać.

-Dzięki. Jeszcze nikt nie myślał o tym, że długo tu siedzę bez niczego- uśmiechnęła się lekko, a później powaga wróciła

-Drobiazg. I nie martw się o nich. W SHIELD mamy wielu specjalistów. Zajmą się ich ranami. A mogę wiedzieć, co się stało?- próbowałam podtrzymać naszą rozmowę do czasu zadziałania trucizny,która potrzebowała go jeszcze z kilka minut

-Pewnie już wiesz, że Tony Stark to Iron Man? Cała agencja o tym wie, A Rhodey był... na mieście- pod koniec się zawahała

-Wiem o Starku. Fury wcześniej coś podejrzewał, ale to logiczne. A twój przyjaciel był na mieście? Wydawało mi się, że z kimś walczył. Czyżby Nick się mylił?- wyjawiłam, że znam prawdę i nakryłam ją na kłamstwie

-Masz rację. A mogę wiedzieć, jak się nazywasz?

-Kate- znowu zmieniłam swoje imię na innego pochodzenia

Gdy spojrzałam na zegarek, minął kwadrans. Zaczęła ją boleć głowa, a wstając to nie potrafiła ustać bez trzymania się o ścianę.

-Uważaj. Nic ci nie jest?- podtrzymałam ją, by nie upadła

-To dziwne, bo czułam się dobrze- wyglądała na bladą

-To pewnie zmęczenie. Zaprowadzę cię do domu. Nie możesz tu dłużej zostać. Dobrze ci radzę- zaproponowałam

-Zgoda- podała mi adres

Podparła się na moim ramieniu i wywlokłam ją z helikariera. Wsiadłam na motor i objęła mnie w pasie, a głowę miała bezwładną, którą podpierała na mojej szyi. Oczywiście nie zabrałam jej pod wskazany adres. Dotarłam z nią do kryjówki. Wzięłam rudą na ręce i położyłam na łóżku w salonie. Wciąż miała otwarte oczy. Wydawało jej się, że była w domu.







Katrine tam stała. Ale po co do mnie przyszła? Jak znalazła? Podeszła powoli w moją stronę i zatrzymała się nieco dalej od łóżka. Patrzyła przez litość i żałość.

-Czego chcesz?- odważyłem się spytać o jedno z nurtujących pytań

-Biedny, biedny Stark. Chorujesz i War Machine też. Jaka szkoda, że ruda zniknęła z twojego życia. Nie żałujesz, prawda?

-Co chcesz przez to powiedzieć? Mów, co jej zrobiłaś?!- krzyknąłem, bojąc się o Pepper

Zbliżyła się i szepnęła coś do ucha.

-To już koniec Iron Mana i Pepper Potts. Nie powstrzymasz tego. Umrze każdy z was po kolei. Będziesz widział, jak twoja ukochana ginie jako pierwsza- uśmiechnęła się złowrogo i rozpłynęła się w powietrzu

-Tony!- usłyszałem krzyk Pepper

Natychmiast rzuciłem się w stronę okna, przez które zobaczyłem, jak z licznych ran ciętych krwawi.

-Pepper, trzymaj się!- skoczyłem z okna

Jednak ona zniknęła, a ja upadłem na cmentarzu. Na nagrobku było napisane, że Tony Stark to morderca. Jednak to nie był mój grób, a Pepper. Byłem przerażony. Cały świat zaczął znikać. W tle znowu się pojawiła Pep, krzycząc o pomoc. Katrine miała w rękach sztylety i śmiała się.

-Nie! To nie może się dziać! Pepper!

Chciałem ją chwycić za rękę , ale ponownie spadałem, lecz tym razem w niekończącą się otchłań. Byłem tak przerażony, że poczułem, jak moje mechaniczne serce pęka na jeszcze mniejsze części. Nie chciałem, by zginęła przeze mnie. Nie potrafiłem w spokoju oddychać, Ta myśl o Pepper mnie dusiła. Słyszałem, jak kardiomonitor głośno piszczy. Krzyczałem i z bólu i ze strachu.

-Aaa! Pepper!

Moje krzyki były tak donośne, że Victoria szybko się zjawiła w sali. Na jej twarzy malował się strach przez widok jeszcze bardziej zniszczonego implantu.

-Tony, uspokój się. Wszystko będzie dobrze

-Pepper!- wciąż krzyczałem, bo miałem koszmar przed oczami

Miałem otwarte oczy, ale to wydawało się takie realne, że panika nie minęła. Serce wariowało. Nagle poczułem, jak wbiła mi coś w rękę. To pewnie, żeby mnie uciszyć. Wrócił spokój.

-Tony, nie zasypiaj. Spokojnie. Pepper nic nie jest- trzymała mnie przy policzkach i kazała mi nie odpływać

-Victorio, gdzie... ona jest?- wycedziłem przez zęby

-Przy sali Rhodey'go. Czy coś cię boli?

-Już mniej, ale... na pewno tam jest?- robiłem się senny, że znowu zemdlałem, nie czując nic









Nie pozwalałam jej wstawać, bo mogła zacząć próbować uciekać i plan poszedłby w las. Mogłam ubzdurać jej wiele rzeczy, by sobie wymyśliła fikcję, Nadal byłam w budynku i nie przywiązywałam jej kończyn, bo sama nie dała rady się poruszać. A poza tym miała czuć się, jak u siebie w domu. Ruda zasnęła i leżała odwrócona do ściany. Ostrożnie zamknęłam drzwi i poszłam do kuchni. Tam musiałam sporządzić resztę mieszanki, którą umieszczę w jedzeniu. Wlanie do kawy specyfiku to był zły pomysł. Pewnie cukier osłabił środek i nie zadziałał, jak trzeba. Nagle rozdzwonił się telefon. Znowu Nefaria.

-Czego chcesz?!- nie ukrywałam złości

-Dziś mija termin zapłaty, Kasę masz?

Cholera. Przez zamieszanie z Centurionem i planem na dzieciakach, wyleciało mi to z głowy. Co teraz? Wyłączyłam działanie maski, odkładając ją na stół.

-Miałam wiele spraw na głowie, Nefario. Nie tylko ty mi sterczysz nad głową- wyjaśniłam, licząc na jego wyrozumiałość

-Nie tłumacz się, dobrze? Masz mi zapłacić bez  żadnych wymówek. Nie będę wiecznie czekał. Jeśli do tej doby nie otrzymam kasy, zabiję cię. Jasne?-  żądał Hrabia

-Rób, jak uważasz, ale wiesz, że sama zabiję twoich ludzi. Znam cię na tyle dobrze i wiem, że wyślesz, nawet całą Maggię na mnie. Będę czekać- uśmiechnęłam się pod nosem, ignorując jego groźbę, co dla mnie była za słaba na ujawnienie strachu

-Mam rozumieć, że chcesz trafić na tę samą stronę, co Duch? W porządku. Załatwię to- rozłączył się

Włożyłam znów maskę i aktywowałam twarz agentki SHIELD w razie nagłej pobudki rudej. Później substancja przestanie ją ogłupiać i dowie się, że nie znajduje się w domu. Będzie planowała uciec, ale nie uda jej się to. Trucizna nadal jest mocna i jej efekty nie dadzą głosu nogom. Mieszanka była gotowa do użycia. Jej zawartość wlałam do strzykawki, którą wbiłam w ramię rudej. Nie odczuła tego. Gdy chciałam już odejść, obudziła się i podejrzliwie się rozglądała. Dalej grałam swoją rolę.

-Jak się czujesz?- spytałam, udając troskę

-Lepiej, dziękuję, Gdzie ja jestem?- spytała, rozglądając się głową po pomieszczeniu

-Źle się poczułaś i prawie zemdlałaś. To przez zmęczenie siedziałaś tak długo bez niczego, że chciałam ci pomóc. Pamiętasz mnie?- wyjaśniłam jej, później pytając

-Ty... jesteś z SHIELD? Przedstawiłaś... mi się- mówiła niepewnie

-Tak, agentka SHIELD piątego stopnia, biorąca udział w misjach terenowych

Panna Potts patrzyła wciąż, lustrując mnie wzrokiem wraz z pokojem, gdzie się znajdywała. Miała mętlik w głowie, ale stało się coś na moją niekorzyść.

-Ty nie jesteś z SHIELD. Kim ty jesteś?

Zaczęła odkrywać kłamstwo po kolei każdą z części.

Rozdział 53: Powoli upadam i znowu wstaję

0 | Skomentuj

Byłem wściekły na siebie, że pozwoliłem na katastrofę. Mogłem nie zostawiać ich i cofnąć się w czasie innym razem. Wszystko mogłem zrobić inaczej. Chcę znaleźć tego, który tak załatwił Rhodey'go. Łatwo mu nie odpuszczę. Kierowanie się emocjami zwykle prowadzi do zguby, ale nie mogę leżeć bezczynnie, gdy potwor grasuje po mieście.

-Niczym się nie martw, Tony. Rhodey szybko stanie na nogi. Nim się obejrzysz, znowu wrócicie do domu. Jednak zajmij się sobą, bo nie jest najlepiej- doradziła Victoria

-Kto mu to zrobił?!- żądałem wyjaśnień

-Jakiś agent Mallen, który działał pod wpływem serum

-Chcę zobaczyć się z Rhodey'm. Zaprowadź mnie do niego- nalegałem

-W twoim stanie...- przerwałem jej

-Nie chcę tego słyszeć! Zabierz mnie tam- lekko podniosłem ton, ale znowu próbowałem być milszy

Victoria niechętnie się zgodziła. Odpiąłem od siebie wszelkie kable i usiadłem na wózku. Na korytarzu minąłem się z Pepper i Robertą. Nie była szczęśliwa, a smutna. Chwyciłem rudą za rękę, by się rozchmurzyła.

-Pepper, nie bój się. Jadę zobaczyć się z Rhodey'm

-Nie chcę, żebyś to widział- oczy uwolniły łzy

-Proszę cię, przestań. Widziałem gorsze rzeczy- ścisnąłem bardziej jej dłoń, by wiedziała, że nie jest sama

Gdy minęliśmy pozostałe sale, gdzie leżeli agenci SHIELD  z różnymi obrażeniami, trafiłem do sali Rhodey'go. Był nieprzytomny, ale żył. Przez przezroczystą szybę widziałem jego zabandażowane ręce.

-Mogę do niego wejść?- byłem w szoku, co zobaczyłem, ale poprosiłem o widzenie

-Na chwilę. Potem muszę zrobić kilka badań i ustalić, co z tobą zrobić- wyjaśniła

-Czy z nim jest bardzo źle?- odezwała się zmartwiona Pepper

-Niewiele wiem. Wykażą to badania. Nie martw się na zapas- próbowała ukryć prawdę

Wszedłem do sali przyjaciela. Po tym, co zobaczyłem, czułem strach i gniew. Ściskało mnie w środku.

-Jak mogłem na to pozwolić? Wybacz mi Rhodey. Teraz ja cię proszę, byś walczył dla nas. Potrzebujemy cię- rozpaczliwie patrzyłem na jego bladą twarz

Nie potrafiłem ukryć swych uczuć i schyliłem głowę, by cicho zapłakać. Rhodey to nie tylko mój najbliższy przyjaciel, ale traktuję go bardziej, jak brata. To jemu zawdzięczam życie. Nie mogę pozwolić, by odszedł. By nas zostawił bez pożegnania.

-Musi odpocząć. Jak nabierze sił, obudzi się. Będzie dobrze, Tony. Pozwól, że teraz zajmę się tobą- położyła mi rękę na ramieniu i próbowała mnie uspokoić

Czułem się rozdarty od środka.








Niewiele musiało minąć czasu, by substancja była gotowa do użytku. Mogłam jeszcze tego samego wieczora podjąć atak. Musiałam pomyśleć o kamuflażu. W końcu nie wszystko da się zrobić na odległość. Czasem trzeba podejść niebezpiecznie blisko, by osiągnąć cel. Nagle przez myśl mi przeszło, by zajrzeć na dach, gdzie matka skończyła w popiele, a maska miała zniknąć. Gdy weszłam na górę, był proch, a maska była nienaruszona.

-To znak, że jeszcze mi się przydasz. I nawet już wiem, do czego

Do nadgarstka włożyłam fiolkę owiniętą pasem i poszłam, a raczej pojechałam motorem pod dom Potts. W ukryciu założyłam maskę i zmieniłam się w kobietę o brązowych włosach z zielonymi oczami, która należała do SHIELD. Zapukałam do drzwi. Nikt nie otwierał. Dopiero, jak zadzwoniłam, przez wizjer ktoś mnie obserwował.

-Kim jesteś?- spytała kobieta

-Jestem agentką SHIELD. Szukam Pepper Potts. Mam do niej ważną sprawę. To pilne. Czy jest może w domu?- spytałam, prosząc

Po otworzeniu drzwi wciąż patrzyła na mnie podejrzliwie. Niemożliwe, żeby mnie rozpoznała. Nie znamy się, a obecnie działam pod przykrywką.

-Pepper nie ma. Przekażę jej, co ma wiedzieć

-Przykro mi, ale takie sprawy załatwia się twarzą w twarz. A gdzie mogę ją spotkać?- spytałam, licząc na podanie mi informacji, która pomoże znaleźć cel

-Pewnie jest na helikarierze. Podejrzewam, że coś musiało się stać

-Sprawdzę to. Wybaczcie, że przeszkodziłam. Dobranoc- przeprosiłam i wyszłam

W tym samym wcieleniu wpuścili mnie do bazy SHIELD. Miałam wszystko na wyciągnięcie ręki. Mogę wiele zdziałać i bez Centuriona uprzykrzyć życie Iron Mana. Mam tylko jedno podejście. Jeśli plan szlag trafi, będę musiała się wycofać. Fury coś mruczał pod nosem. Miał posępną minę i nie zwrócił na mnie uwagi. Lepiej dla mnie. Ruda siedziała przy sali, gdzie był jej chyba przyjaciel, bo płakała, a obok niego był Stark na wózku.

-No nieźle- skomentowałam po cichu

Czyli Tony Stark jest chory? Widzę, że sprawa robi się banalna, że nie zauważy, jak jego ukochanej coś się stanie. Niespodziewanie rozdzwonił się telefon. Nefaria. Długo się nie odzywał. Tylko z kim chciał rozmawiać? Z Katrine, czy Katariną? Na pewno to nie będzie miła pogawędka. Poszłam do pobliskiej toalety i zmieniłam twarz.

-Słucham cię, Hrabio. Czego chcesz?- spytałam na spokojnie, bo nie wiedziałam, kto miał go słuchać

-Jak ci idzie eliminacja Iron Mana?

-Jedna osoba stoi mi na przeszkodzie

-Zlikwiduj bez zastanowienia. Po cichu- wspomniał

-W porządku. Zniszczę go i już nie wróci- obiecałam








Otarłem oczy w łez i zgodziłem się bez optymizmu na dalszą diagnostykę Victorii. Roberta płakała, gdy też zobaczyła, co się stało z Rhodey'm. W końcu to jej syn. Pepper milczała i wolała dusić w sobie. Widziałem, że też strach przeżywała.

-Znajdę tego, kto go skrzywdził. Zapłaci za to, Roberto. Nie będzie chodził bezkarnie po ulicy- obiecałem jej sprawiedliwość

-Tylko nie rób nic głupiego- błagała

-Postaram się- lekko się uśmiechnąłem, ale szybko spoważniałem

W sali znowu Victoria mnie podpięła do kardiomonitora. Sprawdzała coś na kartach z wynikami i długo milczała. Pięć minut spędziłem na myśleniu o przyjaciołach i życiu dalej Iron Manem. Chciałem zrezygnować, ale nie mogłem tak po prostu zostawić miasto na pastwę złoczyńców. Mimo wszystko nie powinienem kończyć z tym. Nie mogę. Znajdę tego potwora i oczyszczę swoje dobre imię, gdy dorwę sabotażystę. Domyślam się, kto nim jest.
Lekarka w końcu wyjawiła mi całą prawdę, a Pepper została z Robertą. Miała ją wspierać i pomóc w tych trudnych chwilach, gdy ja zmierzę się z wyrokiem.

-Moje obawy się potwierdziły. Nie mam innego wyjścia i muszę cię przygotować do operacji

-Operacji? Przecież to nic takiego- nie potrafiłem pojąć tej wiadomości

-Umrzesz, jeśli nie znajdziemy zastępczej technologii na czas. Powiedz mi, ile razy skoczyłeś w czasie?

-Cztery, a to takie ważne?- dalej ignorowałem myśl o operacji

-Nawet nie wiesz, jak bardzo. To już utwierdza mnie w przekonaniu, że zostało niewiele czasu. Nie pozwolę ci umrzeć, Tony. Twoi przyjaciele cię potrzebują i świat, któremu brakuje bohatera

Nie wierzę. Myślałem, że każe mi zrezygnować, a ona mnie namawia do dalszej walki? Ho na pewno, by tego nie popierał. Zdecydowanie za wcześnie na śmierć. Chcę, by ich marzenia się spełniły, a pewnie szybszy zgon doprowadzi do zmiany przyszłości. Co robić? Nie mogę powiedzieć o tym Pepper. Załamałaby się i płakałaby całe noce. Nie mogę na to pozwolić.

-Co mam robić,Victorio? Czekać na mój koniec?- spytałem z irytacją w głosie

-Za pozwoleniem Nicka Fury'ego dostaniesz dostęp do archiwum ojca. Może coś znajdziesz, co zastąpi ci implant? Masz szansę na lepsze życie. Spróbuj tego nie zniszczyć- powiedziała, dając mi nadzieję na zmiany

-Przepraszam. To moja wina. Gdybym bardziej zabezpieczył zbroję przed hakowaniem, nikt z ludzi nie byłby ofiarą. I gdybym nie cofnął się w czasie, to implant byłby cały, a Mallen nie zraniłby Rhodey'go- wyrzuciłem z siebie

-Wybaczam ci i nie obwiniaj się. Nie mogłeś tego przewidzieć. Odpocznij i niczym się nie martw. Jutro zajmiemy się implantem- znowu mi wybaczyła i podzieliła się kolejną, cenną radą

Gdy wyszła z sali, próbowałem zasnąć. Była już noc, a moje myśli krążyły wokół Centuriona, Rhodey'go i Mallena. Zamknąłem oczy i nie przestałem się zadręczać. Kiedy je na chwilę uchyliłem, w oknie widziałem Katrine. To zły znak.

Rozdział 52: Rywalizacja między matką a córką

0 | Skomentuj


Centurion świetnie robi chaos. Zrezygnowałam z poszukiwań matki. Chciałam trochę się zabawić z tymi dzieciakami. Jeden już leży jedną nogą po tamtej stronie, a to dopiero początek. Wykorzystałam zamieszanie w sprawie mutanta i włamałam się do laboratorium. Nikt nie zwracał na mnie uwagi. Nikogo tam nie było. Musiałam znaleźć pewną substancję.

-To musi być to- zerknęłam na nazwę fiolki

Hmm... arszenik. To za mało. To musi być zabójcza mieszanina, ale wezmę. Może się przydać. Zerknęłam na kolejną półkę z substancjami.

-To też się może przydać- wzięłam rycynę

Jednak to dalej było nic. W następnym rzędzie stały wszelkie jady węży. Sięgnęłam po jad kobry królewskiej.

-No i to powinno wystarczyć- powiedziałam dumnie do siebie i zniknęłam z placówki, że żadnego po sobie śladu nie zostawiłam

Weszłam do kryjówki przez okno. Najdziwniejsze było to, że drzwi były uchylone. Ktoś był w środku. Położyłam odczynniki na biurku i chwyciłam za sztylet. Usłyszałam czyjeś kroki, dochodzące z kuchni. W oknie stała jakaś kobieta. Była szczupła i miała długie włosy. Kiedy się odwróciła, zobaczyłam ją.

-Mamo, co ty tu robisz?

-Mam zadanie, Katrine. Nie próbuj mi przeszkadzać- ostrzegła

-Zupełnie nic się nie zmieniłaś. Hydra wyprała ci mózg?- schowałam sztylet do rękawa

-Przesadzasz. Zupełnie, jak ojciec

-Który nie żyje. Nie życzę sobie, żebyś źle o nim mówiła. To on się mną zajął, gdy nas zdradziłaś! Czego ty chcesz?- byłam wściekła na moją matkę

-To, co wszyscy szukają, a ty to masz- spojrzała zabójczym wzrokiem

Chodziło jej o maskę, ale po cholerę ją wysłali? Myślą, że jej nie zabiję? Są w błędzie. Plany uległy zmianie. Podeszłam do komputera i uruchomiłam program eliminacji na całą Hydrę. Nie chciałam uratować matki. Już nie. Nie zasługuje na to.

<< Eliminacja rozpoczęta>>

-Co ty zrobiłaś?!

-To, co powinnam już dawno- chwyciłam za sztylety i byłam gotowa na atak

-Tego chcesz? Mojej śmierci?

-Niekoniecznie twojej, ale całej Hydry

-Oddaj maskę po dobroci

-Nie!- zaprzeczyłam, rzucając w nią sztyletem, który minął się z celem i wbił się w ścianę











Jak miałem być spokojny, skoro to przeze mnie mój przyjaciel walczy o życie? Może ktoś sterował zbroją? Nie wiem, ale powinienem być odpowiedzialny za swój wynalazek. Nie, to nie może się dziać.

-Powiedz mi, dlaczego to nas spotyka?- byłem w szoku

-Sama nie mam pojęcia, ale dobrze, że wróciłeś. Tylko wiesz, że oni...

-Wiedzą. Tak, wiem. Fury mi nie odpuści. Zamiast szukać prawdziwego winnego, to mnie katuje pytaniami- wyrzuciłem z siebie

-Będzie dobrze. Ja ci wierzę. Poza tym zauważyłam na zbroi chip. Ktoś nim steruje. Dowiemy się, kto- przytuliła mnie czule

Gdy chciałem ją pocałować, do sali weszła Victoria. Mam nadzieję, że ma dobre wieści.

-Co z Rhodey'm ? Żyje, prawda?- spytałem, bojąc się o przyjaciela

-Ma rozległe oparzenia, ale dojdzie do siebie. Bardziej powinieneś przejąć się swoim stanem. Jest tragicznie. Tylko po dalszych badaniach zobaczę, jak bardzo sobie zaszkodziłeś- powiedziała, przeszywając mnie wzrokiem

-Jest przytomny?- spytała Roberta

-Nie, ale jego organizm potrzebuje teraz czasu na rekonwalescencję. Z dwa tygodnie lub więcej na pewno. Teraz zobaczę, co z tobą. Proszę, żebyście wyszli- odparła, prosząc o opuszczenie sali

Pepper niechętnie mnie zostawiła z lekarką. Obie wyszły z Robertą. Ostatnio mało czasu się spotykam z moją rudą, a przecież jako małżeństwo powinniśmy go mieć więcej, a tu nic. Victoria sprawdziła odczyty na monitorze i od razu zdecydowała się na obejrzenie implantu. Niczego przed nią nie ukrywałem. Sama zauważyła, co się stało. Tylko nie może nikomu o tym mówić.

-Tony, coś ty zrobił? Chciałeś się zabić?- była przerażona na widok pęknięć

-To przez skoki w czasie. Proszę cię, nie mów Pepper. Nikomu nie mów- prosiłem o dochowanie tajemnicy

-To poważna sprawa. Chcesz ukryć prawdę przed własną żoną?- zdziwiła się moją prośbą

-Tak, chcę. Mnie, by tu nie było, gdyby nie aresztowali

-Wiem o wszystkim. Zostałam poinformowana o tych atakach na ludzi. Wiedziałam, że coś ukrywasz, bo obrażenia nigdy nie były normalne, a odbiegały od normy. Teraz to ma sens. Ho też o tym nie wiedział?

-Tak. Tylko moi przyjaciele, którzy ze mną działali, zostali w to wtajemniczeni- odparłem, czując, jak cały świat się rozpada

W głowie przeleciały mi myśli, że mogłem zignorować Robertę i walczyć z nimi, a tak to Rhodey leży nieprzytomny i cały świat myśli źle o Iron Manie, a coś, co mnie utrzymuje przy życiu, zaczyna się niszczyć.

-I co będzie teraz?- spytałem załamany









Uciekłam na dach, gdzie miałam lepszy dostęp do innych "zabawek". Dobrze sprawdzała się bazooka z mocnym zapłonem. Musiałam ją trochę postraszyć, by zrezygnowała, ale strzał z broni ją nie spłoszył. Po wystrzeleniu pocisku, dym był wszędzie. Ona wyskoczyła znienacka i chciała wbić swoje kły w moje ramię, ale odskoczyłam i zrobiłam salto nad nią, raniąc jednym sztyletem w nogę.

-Mam tego więcej- uśmiechnęłam się złowrogo do niej

-Ja nie skończyłam

Zastanawiałam się, kiedy Centurion ją zestrzeli, ale Hydra jest ogromna i trochę mu to zajmie. Matka skoczyła na kolejny dach i sięgnęła po pistolet, którego szybko jej pozbawiłam. Używałam zwykłych ciosów, bijąc pięściami ją po twarzy i brzuchu. Kiedy mocno kopnęłam z obrotu, przewróciła się obok beczki pełnej paliwa. Aż mnie kusiło, by to podpalić.

-Nie oddam ci maski. Jesteś taka, jak oni! Nie chcę cię znać!- użyłam zapalniczki do podpalenia benzyny

-Nie rób tego! Oddaj maskę i będzie po sprawie. Dołącz do Hydry! Nie bądź głupia!- próbowała mnie skłonić do zmiany strony

-Już wybrałam!

Ogień zaczął ją otaczać i przypiekał jej skórę. Przegryzała język za zębami, by ukryć swój ból, ale nie potrafiła go znieść. Kto by zniósł?

-Porzuć Whitehalla i bądź moją matką! Jeszcze możesz wszystko naprawić!- krzyczałam, prosząc, by zmieniła się

-Nie!- wrzasnęła z bólu

-W takim razie zgiń, jak zdrajca!- strzeliła w pozostałe beczki, by ogień zrobił się większy

Patrzyłam na jej męczarnię i z jednej strony było mi żal matki, ale to nie moja wina, że źle wybrała. Mogła być moją matką, a stała się Viper- zabójczynią na każde skinienie Whitehalla. Gdy wydała ostatni krzyk, z jej ciała został proch. Maskę wyrzuciłam w ogień.

-Koniec tego. Nikt nie będzie cię szukał

Maska była trudna do zniszczenia, więc podłożyłam do niej ładunki. Gdy skoczyłam z dachu, rozległ się dźwięk wybuchu. Poczułam zapach spalenizny i dym unosił się ku niebu. Wróciłam do kryjówki i spojrzałam na monitor komputera.

<< Eliminacja zakończona>>

-Hydra zniknęła. Pora zająć się rudą- uśmiechnęłam się chytrze, patrząc na jej zdjęcie

Wyjęłam składniki i zaczęłam tworzyć truciznę. Kilka drobin arszeniku, łyżka rycyny i na koniec kropla jadu kobry królewskiej, zostały zmieszane. To miały być elementy potrzebne do postawienia panny Potts między życiem a śmiercią. Całość przelałam do fiolki i odstawiłam do zamrażarki. Czekałam na połączenie mieszanki, by móc następnego dnia zaatakować.

Rozdział 51: Nie zabiłem nikogo

0 | Skomentuj

Rhodey ponownie wstał i zdecydował się na atak Centuriona.  Wystrzelił serię pocisków na niego, że upadł. Od razu przygwoździł go do ziemi.

-Koniec zabawy!

Gdy już myśleliśmy, że nic nie zrobi, zbroja wybuchła i mocno zraniła Rhodey'go. Wyrzuciła go daleko do tyłu.

-Rhodey!- krzyknęłam przerażona

Z dymu i ognia dalej wyszedł bez szwanku Centurion i odleciał. Musiałam zająć się Rhodey'm. Szybko podbiegłam do niego.

-Rhodey, słyszysz mnie?! Jesteś tam? Rhodey!- byłam zrozpaczona jego stanem

Jak to mogło się stać? Dlaczego Tony do tego dopuścił? Wiem, że był w innym miejscu, ale jego zbroja zaatakowała naszego przyjaciela. Żeby tylko nic mu nie było.

-Komputerze. Skan medyczny

<< Zbroja poważnie uszkodzona. Użytkownik doznał rozległych poparzeń, ale żyje>>

-Rhodey, proszę. Odezwij się!- błagałam płaczliwie, ale dalej nie drgnął

Niespodziewanie zjawiło się SHIELD. Dopiero teraz? Dlaczego nie mogli zjawić się wcześniej?

-Nie ruszać się!

Byłam przerażona stanem Rhodey'go. Pani Rhodes nie będzie tym zachwycona. Agentka Hill zjawiła się w myśliwcu i szczypcami chwyciła za zbroję.

-To mój przyjaciel. Zabierz też mnie! Czemu dopiero teraz się ktoś pojawia?- miałam żal do Hill

-SHIELD jest zajęta większą sprawą, która dotyczy Iron Mana- wyjaśniła

-Rozumiem, ale wasz zmutowany pseudo-agent Mallen niszczy wszystko na swojej drodze, a wy nikogo nie wysyłacie, by go powstrzymać?! Przez was z War Machine jest ciężko i mógł nie ucierpieć, gdybyście wezwali kogoś do miasta!- byłam podirytowana całą sytuacją

-Masz prawo być wściekła, ale większym zagrożeniem był Iron Man. Na szczęście dobrowolnie się poddał. Właśnie jest przesłuchiwany

-Zajmij się rannym! Proszę!

-Zajmiemy- obiecała, znikając w powietrzu

Nagle rozdzwonił się mój telefon. Przekierowałam połączenie do Rescue. To była Bobbie.

-Cześć, Pepper. Próbowałam się z tobą połączyć, ale pewnie byłaś zajęta, więc powiem ci to teraz. Słyszysz mnie?

-Tak, słyszę. Mów, co z tatą?

-Wypisali go do domu i wracam z nim

-To świetnie- próbowałam ukryć strach










Fury krążył po pokoju i kazał mi patrzyć na zdjęcia trupów. Przecież ja tego nie zrobiłem. Tylko Roberta mi wierzy, a reszta? Uznają Iron Mana za mordercę. Tak nie powinno być.

-Chyba mi nie wmówisz, że to nie jest twoja zbroja?!- walnął ręką w stół, patrząc na mnie, jak na kogoś złego

-To moja zbroja, ale to nie ja zabiłem tych ludzi. Byłem w innym miejscu, gdy to się stało!- znowu się zdenerwowałem, że czułem się coraz gorzej

Moje oczy powoli się zamykały, ale krzyk generała znowu zadziałał, budząc.

-Stark, znamy twój sekret. Nie wywiniesz się od odpowiedzialności. Odpowiadasz za swój wynalazek i nie możesz pozwalać na coś takiego!- podniósł swój ton

Oparłem się rękami o blat stołu i wstałem.

-To nie ja zabiłem! Ktoś mnie w to wrabia! Zajmijcie się szukaniem sprawcy!- nagle krzyknąłem z bólu i upadłem

Wiedziałem, że prędzej, czy później przestanę panować nad nerwami. Ciągle na mnie naciska, że jestem mordercą, a to kłamstwo. Gdybym nim był, nie oddałbym się dobrowolnie w ich ręce. Jednak dla nich to za mało. Obudziłem się na łóżku podpięty do kardiomonitora. Moją rękę trzymała Pepper. Jak dobrze, że jest. Tylko, jak mogła wiedzieć? To fikcja.

- Tony, tęskniłam- cmoknęła w policzek

-Ja też. Czemu tu jestem?

Chyba dalej śniłem, ale to było realistyczne. Ktoś tu był, bo czułem czyjąś obecność.

-Zemdlałeś. Victoria zaraz cię zbada, jak skończy operację

-Operację? Kogo?

-Twoja zbroja prawie zabiła Rhodey'go- usłyszałem zmieniony głos

-Katrine- krzyknąłem, budząc się

Pepper tam nie było i Katrine też. To musiał być sen, ale i tak leżałem na łóżku. Orzeł na drzwiach przypomniał mi, gdzie się znalazłem. Jednak ktoś tu siedział. Wytężyłem bardziej wzrok i to była Roberta.

-Tony, wszystko gra?

-Roberta, czy to ty?- spytałem zmieszany

-Tak, to ja. Musisz odpoczywać. Victoria przyjdzie tu

-Co z Rhodey'm? Czy naprawdę moja zbroja zrobiła mu krzywdę?- spytałem zaniepokojony

-Nie wiem. Jak na razie nie będą cię zamęczać pytaniami, ale nie zostawią tej sprawy. Znajdziemy sprawcę. Nie przejmuj się tym. Nie pozwolę, by zabrali cię do więzienia- chwyciła mnie za rękę

Po raz kolejny byłem wdzięczny za jej obecność. Znowu mnie wspierała i próbowała mi pomóc, by wyjść z tej niekomfortowej sytuacji. Dobrze, że tu jest. Sam nie dam sobie rady.






Przy Bobbie nie mogłam nic ukryć. Od razu wiedziała. że coś próbuję przy niej ściemniać.

-Pepper, co jest grane?

-Pogadamy później. Mam coś do załatwienia. Pozdrów tatę

Szybko rozłączyłam się, by nie wygadać o akcji. Poleciałam na helikarier w trybie maskującym. Gdy nikogo z agentów nie było, zbroja zmieniła się w plecak. Na mostku zauważyła mnie jedna z agentek. Na plakietce widniały dane. Abigail Brand.

-Chodź ze mną. Wiemy o wszystkim

Niepewnie poszłam z nią do sali, gdzie leżał Rhodey w zbroi.

-Jeśli chcemy go uratować, trzeba zdjąć z niego pancerz. Możesz?- wskazała na zbroję

-Tak, ale skąd wy wiecie o nas?

-Tony Stark. Mówi ci to coś?

-Sporo- weszłam w program systemu na komórce i odblokowałam War Machine

Teraz lekarze mogli zająć się Rhodey'm, a ja próbowałam uspokoić swoje nerwy. Nie dość, że znają nasz sekret, to jeden z nas walczy o życie, a drugi może pójść do więzienia. Czemu to się dzieje?

-Wszystko ci wyjaśnię. Chcesz zobaczyć się z Tony'm?

-Tak- odparłam drżącym głosem

-Jest w trakcie przesłuchania, bo pewnie wiesz, że Centurion należy do niego, a właśnie ta zbroja zabiła wielu ludzi w Izraelu i Wietnamie

-Wiem, ale Tony jest niewinny- próbowałam bronić mojego męża

-Na razie wiemy, że jego zbroja zabijała ludzi. Wszystko wyjdzie na jaw

Agentka zaprowadziła mnie do sali przesłuchań, która była pusta. Od razu skontaktowała się z generałem, który przekazał jej nowe wiadomości.

-Przesłuchanie się nie skończyło, a zostało odłożone na później do czasu, aż oskarżony będzie w stanie mówić

-Co to ma znaczyć?- zaczęłam czuć ucisk w żołądku przez stres

-Jego stan zdrowia mu na to nie pozwala. Wykażą to podstawowe badania

-Proszę, zabierz mnie do niego- prosiłam o zobaczenie się z nim

Przeszłam kawałek korytarza, aż natrafiłam na wskazaną salę. Pani Rhodes siedziała przy Tony'm, który był przytomny, ale blady.  Pewnie Victoria się nim zajmie. Za pozwoleniem weszłam do sali.

-Cześć. Jak się czujesz?- spytałam z troską w głosie

-Lepiej, ale powiedz mi, co z Rhodey'm?

-Przykro mi to mówić, ale operują go. Tony, będzie dobrze- odparłam na spokojnie, by go nie denerwować
© Mrs Black | WS X X X