One shot: Nie lekceważ przeciwnika



**Rhodey**

Zabijcie mnie. Tyle mogłem zrozumieć z postawy Pepper, która nerwowo wierciła się w trakcie lekcji chemii. Nic dziwnego, skoro tak żywiołowa osoba nie może uwolnić z siebie energii. Na pewno w duchu modli się o zakończenie tortur. A ja? Nic. Tylko siedziałem i czekałem, aż Tony się pojawi. Kwadrans był dopuszczalny do spóźnienia.
Kiedy na zegarku była 8:14, drzwi otworzyły się. Coś niewyraźnie powiedział do nauczyciela i usiadł na swoim miejscu. Wyglądał na chorego. Na dość poważnie chorego.

Rhodey: Tony, co z tobą? Dobrze się czujesz?

Nie odpowiedział. Nawet rudzielec zauważył, że coś nie gra.

Pepper: Ej! Spróbuj mnie zignorować, to pożałujesz.
Tony: Nic mi nie jest. Darujcie sobie.

//Retrospekcja//

Whiplash: Masz dość, Iron Manie?

Oplótł cały pancerz, porażając prądem. Pilot krzyczy na całe gardło, aż wykorzystuje ładunek zwrotny. Przeciwnik pada wraz z nim. Chłopak ledwo wstaje, ale wraca do bazy.

//Koniec retrospekcji//

**Rhodey**

Rhodey: Wiesz, że nam możesz powiedzieć o wszystkim.
Pepper: Ktoś cię skrzywdził, prawda? Kto to był?

Naszą rozmowę przerwał dość wkurzony profesor.

Nauczyciel: Skończyło się kółko dyskusyjne? Świetnie, więc wracać do nauki.

Przeprosiliśmy we trójkę za nasze zachowanie, choć głos Tony’ego był ledwo słyszalny. Martwiłem się o niego.

**Tony**

Nie mogłem się nad niczym skupić. Proste kalkulacje mnie przerażały. Nie potrafiłem pojąć prostych rachunków. Coraz bardziej traciłem kontakt z rzeczywistością. Tak bardzo odczuwałem skutki walki? Niemożliwe. Tu musi chodzić o coś innego. Pewnie mało spałem, a oni tak się mną przejmują. Nic mi nie jest. Wszystko gra. Taa… Sam w to nie wierzę i oni też się na to nie nabiorą.

Nauczyciel: Panie Stark, proszę rozwiązać równanie chemiczne. Raczej nie powinien być problem. Panie Stark?

Coś mówił. Niby wypowiadał jakieś słowa, ale każdy wyraz się zlewał w niezrozumiałą gadaninę.

Nauczyciel: Proszę do tablicy, panie Stark.

Pomyślałem, że chodzi o jakieś zadanie, dlatego wstałem. Długo skupiałem wzrok na wykładowcy. Ciągle wołał mnie po nazwisku.
Nagle nogi się pode mną ugięły. Cały świat przestał istnieć. Była tylko czerń.

Rhodey, Pepper: TONY!

Jednak ich krzyki jeszcze usłyszałem, zanim na dobre straciłem przytomność.

**Pepper**

Tony nigdy nie był dobrym aktorem. Nie mógł oszukać swego ciała. Wiedziałam, że potrzebował pomocy. Cała klasa zaczęła się gapić.

Nauczyciel: Co tam się dzieje?!
Rhodey: Proszę wezwać pogotowie!
Nauczyciel: Jeśli to omdlenie, wystarczy zabrać go do higienistki.

Przyłożyłam ucho do klatki piersiowej. Nie słyszałam bicia serca. Do tego nie oddychał. Byłam przerażona.

Pepper: Proszę się pospieszyć! On umiera!

Rhodey mi nie wierzył, więc sam sprawdził puls na nadgarstku. Ledwo dotknął przegubu dłoni i natychmiast odskoczył. Zupełnie tak, jakby…

Pepper: Pokopał cię prąd?
Rhodey: To dziwne, ale tak.
Nauczyciel: Nie dotykajcie go! To może być porażenie prądem!

Wyjął telefon, dzwoniąc do służb. Niezbyt skupiałam się na tym, co przekazywał. Chciałam tylko, żeby Tony przeżył.

Pepper: Rhodey, zostań tu.
Rhodey: A ty?
Pepper: Lecę po apteczkę.

Pobiegłam najszybciej, jak tylko mogłam do pokoju higienistki. Stamtąd bez pytania o zgodę “pożyczyłam” zestaw pierwszej pomocy. Szybko znalazłam się z powrotem w klasie. Położyłam torbę. Wyjęłam rękawiczki po to, żeby zacząć masaż serca. W ten sposób mogłam bezpiecznie działać bez ryzyka popieszczenia elektrycznością. Zrobiłam pierwszą serię wraz z oddechami.

Pepper: Nadal nic, ale to jeszcze nie koniec.

Wzięłam AED, podłączając elektrody blisko implantu. Wiedziałam, jak narażam przyjaciela na śmierć, lecz nie miałam innego wyboru. Wykorzystałam jedno wyładowanie. Kazałam odsunąć się wszystkim na odpowiednią odległość, aż przeszedł impuls. Potem sprawdziłam funkcje życiowe.

Pepper: Jest puls i oddycha, ale…
Rhodey: Serce bije nierówno. Można się było tego spodziewać.
Nauczyciel: Karetka zaraz będzie.
Pepper: A coś mówili?
Nauczyciel: Jedynie, żeby przywrócić krążenie oraz czekać na ich przyjazd.

~*Godzinę później*~

**Rhodey**

To wszystko działo się tak szybko. Przyjechali, sprawdzili stan, a następnie zabrali do szpitala. Mimo przepisów, mogliśmy pojechać z nimi. Wyjaśniłem medykom zasady działania implantu oraz dałem im namiary na odpowiedniego lekarza. Tym kimś był dr Ho Yinsen. Obecnie czekaliśmy na jakieś wieści, gdyż okazała się konieczna operacja.

Rhodey: Będzie dobrze, Pepper. Zobaczysz.
Pepper: Przestań tak łgać, Rhodey! To nieprawda!
Rhodey: Dałaś mu szanse na przeżycie. Pomyśl o tym. Poradziłaś sobie w tak trudnej sytuacji bez żadnej paniki.
Pepper: Chyba już do tego przywykłam.

~*Kolejną godzinę później*~

**Tony**

Nie umarłem? Jeszcze nie. Dziwne. Przez chwilę odnosiłem takie wrażenie, że opuszczałem ten świat. Ktoś lub coś mnie ochroniło przed tym.

**Pepper**

Operacja się zakończyła. Mogliśmy zobaczyć się z Tony’m. Akurat spał. Cieszyłam się, widząc go w żywych kolorach. Zdrowieje w błyskawicznym tempie. Odetchnęłam z ulgą.

Pepper: Nie zostawiłeś nas. Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo bałam się o ciebie. Z jednej strony, naraziłam cię na utratę życia, a z drugiej, to uratowałam. Ech! Kiedy to się skończy? Domyślam się, że to Whiplash jest winny. Wiem to, bo tylko ten drań byłby w stanie tak nalegać na twoją porażkę. Na szczęście jesteś z nami.

Delikatnie cmoknęłam go w prawy policzek i wyszłam z  sali. Rhodey również powiedział parę zdań, a później wróciliśmy do domu. Byliśmy zmęczeni, ale Tony wygrał. Możemy spać spokojnie.

--***---

Gdy jestem odcięta od rozpraszaczy i wszelkiej technologii, mogę tworzyć różne historie. Wyszła krótka, ale mam nadzieję, że się podobała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X