Była noc. Z nieba padał deszcz, a czarne chmury zwiastowały jakąś tragedię. Potężne uderzenia piorunów mnie zbudziły. Dodatkowo ktoś zadzwonił na numer domowy. Roberta odebrała. Nie wiedziałem, o czym rozmawia. Podsłuchiwałem, stojąc przy drzwiach.
-Tak, przekażę mu.
Komu? Co? Może to do Rhodey'go. Wszelkie wątpliwości zniknęły, gdy przyszła do mojego pokoju. Nie musiała zapalać światła, bo mój implant mógł robić za jej źródło. Uchyliła drzwi i weszła do środka.
-Można?- spytała ledwo słyszalnym głosem
-Wejdź. Coś się stało?- uruchomiła się ciekawość
-Dostałam informację. Chodzi o dr Yinsena. On...nie żyje - odparła smutno
Byłem w szoku. Przecież nie mógł umrzeć ze starości, a poważnych chorób nie miał.
-Jak to się stało?!- kompletnie byłem oszołomiony
-Nie wiadomo. Miałam ci tylko powiedzieć. Tony, spokojnie- przytuliła mnie
Wciąż nie chciałem wierzyć, że to prawda. Co będzie teraz? Kto mi pomoże, jeśli będzie taka potrzebna? On mnie wiele razy uratował. Nie ma drugiego człowieka, jak on, co robi cuda.
-Będzie dobrze, Tony. Zobaczysz- cmoknęła w czoło i wyszła
Chciałem wrócić do snu, ale ciągłe grzmoty i ta wieść o jego śmierci nie dała mi spokoju.
~~~~~~~~~~ Tydzień później
To był czas na pożegnanie mojego cudotwórcy. Wciąż nie potrafiłem poukładać sobie tego w całość. Nadal zadawałem sobie pytanie. Co teraz będzie? Na szczęście nie byłem z tym sam. Wspierali mnie Pepper i Rhodey. Na nich mogę zawsze polegać. Po pogrzebie poszliśmy do zbrojowni.
-Wydaje mi się, że to nie był przypadek. Ktoś musiał go zabić - powiedziałem im o swoich podejrzeniach
-A skąd taka pewność ? Czy ty zawsze musisz szukać problemów? -spytał się podirytowany Rhodey
- Jestem pewny, że ktoś zabił go specjalnie. Tylko, kto mógł być do tego zdolny? -zacząłem się nad tym zastanawiać
-A może Whitney się mści?- wtrąciła się Pepper
Po części miała rację. Wszystko przez stratę Obadiasza. Dalej mnie obwinia za to?
-Daj spokój, Pepper. Nie mieszaj mu w głowie
-Ja się w to nie mieszam! Mówię, co myślę- nieco oburzyła się na Rhodey'go
-Ej, uspokójcie się! -miałem dość ich kłótni
Uciszyli się.
-Dobra, Pepper. Możesz mieć rację, ale myślisz, że dalej się mści ? -spytałem ją na spokojnie
-Ja już sama nie wiem. Niech ci Rhodey powie!- usiadła skulona na ziemi
Była obrażona. Podszedłem do niej i ją przytuliłem do siebie.
-Zachowujecie się, jak dzieci. Na razie nie mamy żadnych dowodów na czyjąkolwiek winę. Jednak chcę znaleźć zabójcę. Pomożecie mi?-zwróciłem się do nich, licząc na wsparcie
Pepper mnie pocałowała. Tak, pamiętam, że jest moją dziewczyną. Moja kochana, ruda Pep.
-Na mnie możesz zawsze polegać, nawet, jak będę daleko stąd
No właśnie. Przypomniałem sobie. Ona wyjeżdża, a ja głupi zupełnie o tym zapomniałem.
-Wiem, że wyjeżdżasz. A na długo?
-Chyba jakiś miesiąc trwa ten kurs w Argentynie na agentkę SHIELD. Jak wrócę , to pokażę wam, jak strzelam.
-Tylko zostaw kaczki w spokoju- zaśmiał się Rhodey
-No właśnie i o ptakach zapomnij- również się uśmałem
Ruda rzuciła kluczem w Rhodey'go, a mnie tylko szturchnęła
-Idioci. Zobaczymy, jak to ja będę się śmiała z was
-To kiedy masz samolot?
-Już jutro- lekko posmutniała
-Nie smuć się. Będziemy w kontakcie. To tylko o jeden kontynent dalej. To nie koniec świata- pocieszyłem ją i od razu wrócił jej uśmiech
-Nie musisz wracać. Będzie od jednej gaduły ciszej- znów się zaśmiał Rhodey
Po raz kolejny rzuciła go kluczem mechanicznym. Bawi mnie te ich dogryzanie.
-Hihi. Dobra, muszę iść do domu się spakować. Pa- cmoknęła mnie w policzek i wyszła ze zbrojowni
Od razu wziąłem się do roboty. Musiałem zająć się zbroją Rescue. Potrzebowała kilka ulepszeń. Oczywiście, jak zwykle Rhodey musiał mnie obserwować. Jak to na mamuśkę przystało. Może mnie to bawi, ale ta śmierć Yinsena nie daje mi spokoju. Znajdę odpowiedź, kto go zabił. Na razie muszę pozmieniać zbroję Pepper. Trochę mi to zajmie. Z noc na pewno. No to palnik, maska, narzędzia i do roboty.
Wróciłam późno do domu. Mój brzuch był głodny, więc poszłam do kuchni. Tam zrobiłam sobie kilka kanapek z dżemem i do tego wypiłam herbatę. Po spożyciu posiłku zajrzałam przez uchylone drzwi do sypialni ojca. Widziałam, jak spał i nie chciałam mu przeszkadzać. Poszłam pod prysznic, ubrałam się w piżamę, wskakiwając po kąpieli do łóżka. Nim zmrużyłam oczy do snu, przejrzałam się wokół siebie. Walizki stały spakowane. Jedynie musiałam dołożyć jeszcze kilka drobiazgów.
~~~~~~~~Następnego dnia
Wstałam wcześnie przed dziewiątą. Samolot miałam o piętnastej. Zapach grzanek, unoszący się w powietrzu spowodował chęć do przekąszenia czegoś przed podróżą. Czyżby ojciec był w domu? Zwykle to o tej porze jest w pracy. Cieszę się, że mogę z nim spędzić ten dzień. Potem kontakty ograniczą się do rozmów przez telefon.
Lekko przetarłam oczy, spoglądając w lustro. Przeczesałam włosy, włożyłam jasne dżinsy i białą bluzkę z długim rękawem. Do kieszeni włożyłam telefon. W łazience umyłam twarz i po schodach zeszłam do kuchni, gdzie zauważyłam, jak mój tata siedzi przy kawie, czytając gazetę.
-Dzień dobry, słonko. Jak się spało?- ucałował mnie w czoło
-W miarę dobrze, ale dziś już wyjeżdżam- posmutniałam
-Wiem o tym. Będę tęsknił. Jesteś głodna?
-Tak, jak zawsze- uśmiechnęłam się
Ze smakiem zjadłam cały talerz grzanek, popijając herbatą. Trochę go zdziwiło, ile potrafię zjeść. Po skończeniu śniadania, pozmywałam naczynia. Później tylko dopakowałam drugą, ostatnią walizkę.
-To tylko miesiąc, ale i tak będę tęsknić- przytuliłam go
-Jestem z ciebie dumny, Patricio. Będziesz wielką agentką SHIELD
Niespodziewanie otrzymałam wiadomość. Od nikogo innego, jak Tony'ego. Jeszcze nie wyjechałam, a już pisze. Co tam napisał?
<<Przyjdź do zbrojowni. To ważne>>
-Muszę już zmykać
-Zbrojownia? -spytał ciekawy
-Jak ty mnie dobrze znasz- uśmiechnęłam się i cmoknęłam go w policzek
Wzięłam torebkę i wybiegłam, kierując się do zbrojowni. Na podłodze leżały rozrzucone narzędzia, talerz po śniadaniu, zgniecione puszki po coca-coli i rozrzucone schematy. Czy tu przeszło jakieś tornado?
Niepewnie poszłam do nich, mijając resztę bałaganu.
-Wybacz, że nie posprzątałem, ale miałem coś ważnego do zrobienia. To coś dla ciebie
-Dla mnie? Ale co?
Zza pleców wyjął fioletowobiały plecak. Kolory Rescue? Czy on ją zmienił w plecak?
~~~
Witajcie moje czytelniczki i czytelnicy (jeśli są ) Tym oto rozdziałem zaczynamy opowiadanie o IMAA. Prosiłabym o szczere opinie. Jeśli wytkniecie tu błąd to wskażcie jaki a go poprawię. To był mikołajkowy prezent dla TonyPepper, Pepper i Fumi. Podobało się ? ;)
Wierz mi,chłonęłam ten rozdział jak gąbka wodę:-P Mówiłam,że to będzie najlepszy prezent na mikołajki! Bardzo fajnie to napisałaś,zupełnie odmienny styl niż u nas i to jest super:-* Biedny Tony,nie dość,że zmarł dr Yinsen to jeszcze Pepper wyjeżdża:-S Genialne są jak zwykle docinki Rhodey'ego:-P No i ciekawe jak Pepper poradzi sobie na tym kursie:-D
OdpowiedzUsuńŚwietna notka,z niecierpliwiona czekam na koleną nocię:-* <3
No tu były docinki Rhodey'go, ale później będzie ich mniej. Sprawa będzie poważna. Ciesze się, ze spodobał się prezent :)
UsuńOj będzie się działo:-o. Tylko jak tu wytrzymać do 20 grudnia?! Ale wiem,że warto<3
UsuńSpokojnie nie zanudzę czekaniem Mam bonusy na taką okazję :)
UsuńUuuu! I to się lubi. A co do wypowiedzi Fumi,to ma ona rację;-) masz talent i super,że tak uwielbiasz pisać,szacun<3
UsuńGdyby to.był talent to moja polonistka by go doceniła a tak to lipnymi ocenami z polskiego nie jestem humanistką ze smykałką do pisania. Jednak jak piszę to jestem w swoim świecie gdzie są inne reguły i zasady ;)
UsuńPoloniści,tym się nie przejmuj. Jak nie tam to tutaj bo akurat tutaj to jesteś doceniana:-* świetnie piszesz<3
UsuńChociaż wy to doceniacie. I to mnie cieszy ;)
UsuńWow Wow! Wspaniały prezent na mikołajki <3
OdpowiedzUsuńSzykuje się super historia :) martwi mnie wyjazd Pep :(
Biedny Tony, najpierw śmierć kogoś ważnego, a teraz wyjazd Pep ?
Czy ta zbroja Rescue zwiastuje, ze będą się odwiedzać? Mam nadzieję, że tak<3
A i jeszcze Rodey. Heh te docinki i jeszcze matkowanie
Notka super <3
Czekam ma nexta.:)
Fajnie, że prezent się podobał. Z tą zbroją to chodzi o zapewnienie jej bezpieczeństwa, ale o tym więcej w następnym rozdziale. 20 grudnia, duzo czekania, ale warto :)
UsuńCudo! Cudo! Cudo! Co za talent! W niektórych momentach chichrałam się jak głupia. Dzisiaj też postaram się coś wrzucić, ale nic nie obiecuje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Nie nazywaj tego talentem. Piszę bo to moje życie. I smialaś się z tekstów Rhodey'go? A to fajnie :D Jak wrzucisz to daj znać. ;)
UsuńU mnie nn :)
OdpowiedzUsuńOk już lecę. ;)
OdpowiedzUsuńNa miłość i magia nowa notka :-S
OdpowiedzUsuńOk już czytam ;)
Usuń