To zupełnie inna historia. Coś, co nie miało się prawa wydarzyć. A jednak... To możliwe. Zapraszam do zupełnie innego one shota, który wzorowałam na swoim śnie. Jest IMAA, ale w dziwnej postaci. Jakiej? Przeczytajcie, a zobaczycie.
Bohater
Jest wczesny poranek. Dziewczyna wybudziła się, ale nie sama. Mogła wylegiwać się dłużej w łóżku. W końcu nadszedł upragniony weekend licealistki. Jej pupil obudził ją swoim szczekaniem. To prawda. Miała małego kundelka, który zawsze merdał ogonkiem z zadowolenia. Jednak dziś była na tyle leniwa, że nie chciała nigdzie się ruszyć. Jednak *Matty był niecierpliwy, więc zaczął szczekać bardziej. Ta jedynie zakryła uszy swoją poduszką, ale piesek się nie poddawał. Wskoczył na nią, szturchając noskiem.
-Proszę cię, nie teraz- odwróciła głowę ku ścianie, ignorując pupila
Jednak Matty nie dawał za wygraną. Chwycił zębami, ściągając kołdrę z łóżka. Dopiero wtedy się obudziła i usiadła na łóżku, ubierając się, by wyjść z psem. Za leniwa, że wzięła dżinsy z poprzedniego dnia i jakąś długą bluzkę z motylem. Oczywiście skarpetek też nie zmieniała. Gdy była już gotowa do wyjścia, poszła jedynie przemyć twarz do łazienki, przeczesując swoje włosy, by jakoś wyglądały, gdyby spotkała kogoś znajomego. Jednak piesek naprawdę nie grzeszył cierpliwością i zaczął ją szarpać za nogawkę od spodni.
-Chwila. Już kończę
-Hau!
-Już!
Wyszła z łazienki, a pupila zaczepiła na smycz, by nie dawać mu samowolki. Założyła buty razem z kurtką i zamknęła drzwi od domu. Możliwe, że dochodziła siódma, bo zrobiło się jaśniej, ale nadal część mroku pozostała. Matty bardzo się szarpał, idąc swoimi drogami. Jednak właścicielka chciała iść w zupełnie inną stronę. Niestety, ale tę rundę wygrał pies. Zlał pierwszy lepszy płotek sąsiada bez myślenia, jakie konsekwencje poniesie jego opiekunka. Później ona chciała skręcić w stronę sklepu, ale zaś piesek zwyciężył, triumfalnie obsikując drzewo.
-Chyba ci już wystarczy
-Hau!
-Matty, co jest?
Zauważyła, że wyczuł coś, a raczej kogoś, kto był ich niedaleko. Miał rację. To był zamaskowany mężczyzna, celujący z broni snajperskiej w psa. Dokładnie wycelował w jego głowę, ale dziewczyna zasłaniała mu widok. Musiał coś zrobić, więc wysłał kilku swoich ludzi, którzy również byli uzbrojeni w broń naszpikowaną ostrymi nabojami. To oznaczało jedno. Kłopoty. Pies zaczął czuć strach i próbował zerwać się ze smyczy, czując zagrożenie.
Nagle nastąpił pierwszy strzał. Można pomyśleć, że był ostrzegawczy. W końcu zanim się dorwie swoją ofiarę, należy wysłać jakieś ostrzeżenie, co ją czeka. Później kolejny strzał. Opiekunka kundelka natychmiast się schyliła, unikając pocisku. Zauważyła strzelca oraz jego kompanów, idących z różnych stron w jej kierunku. Trzech uzbrojonych terrorystów z karabinem w ręku. Licealistka nie wiedziała, jak się zachować. Podniosła ręce na znak poddania się, ale nadal strzelali.
-Czego ode mnie chcecie?!- krzyczała, tracąc panowanie nad sobą
-Ty jesteś wolna, ale nie twój pies- wyjaśnił jeden z zamaskowanych mężczyzn, idący po prawej stronie, który wskazał za Matty'ego
-Stanowi zagrożenie- powiedział terrorysta po lewej stronie
-Trzeba go zabić- wyjawił ich zamiary zamaskowany, który był coraz najbliżej celu, zmierzając w środku, gdy jego kompanie otaczali go po bokach
-Nie! Nie pozwolę wam!- krzyknęła, licząc na jakiś cud
-Więc zginiesz razem z nim
Szef gangu znowu mierzył w zwierzaka, trzymając go na celowniku. Dziewczyna myślała nad ucieczką, ale każda droga została odcięta. Została przez nich otoczona. Błagała, by nie robili jej krzywdy oraz pieskowi. Tak bardzo się z nim zżyła, aż nie chciała myśleć, że jego też ma stracić, jak matkę.
Gdy cała czwórka facetów wymierzyła swoje bronie, zdarzył się wyczekiwany cud. Ktoś przyjechał na motorze, strzelając w snajperów ze zwykłego pistoletu.
-Wsiadaj!- nalegał, oczyszczając drogę
-Mogę ci ufać?- spytała niepewnie
-Chcesz żyć? To lepiej mi zaufaj- poprosił, a ona z lekkim wahaniem wsiadła na motor
Żeby nie zostawiać swojego pupila, wzięła go ze sobą. Chłopak podał jej plecak, by tam wsadziła pieska. Zgodziła się i od razu pojechali dość szybko, by zgubić terrorystów. Pojechał z nią do swojej kryjówki. Nie zdradził tego, bo wiedział, że była zdenerwowana, a mówić w takim momencie o wszystkim, byłoby błędem. Wciąż nie miała pojęcia, dlaczego chcieli zabić psa. Przecież to jedynie zwierzę. Skąd pomysł, że "stanowi zagrożenie"?
Kiedy dojechali na miejsce, co było opuszczoną fabryką, dziewczyna zabrała pieska i chciała odejść. Jednak chłopak ją zatrzymał.
-Jeśli spróbujesz teraz uciec, dopadną cię- ostrzegł
-Ale... Ale czego oni chcą? Co ja im zrobiłam?!- zaczęła krzyczeć, a po policzkach spłynęło kilka łez
-Nie wiem, czy wiesz, ale mamy uzdolnione zwierzaki- zdjął hełm i zsiadł z motoru, co zaczął się zmieniać w... psa
Szok. Jak można inaczej się poczuć, widząc taką przemianę? Młodzieniec podszedł do niej, próbując ją uspokoić. Zabrał do schronienia, gdzie mogła czuć się bezpieczna. Przyniósł wodę, a jego czarny ratlerek towarzyszył im wraz z kundelkiem. Pieski chciały się poznać i zaczęły obwąchiwać się, gdy ich właściciele rozmawiali. Raczej próbowali.
-Nie bój się. Tu jesteś bezpieczna. Nie zrobią ci krzywdy
- Powiesz mi, o co chodzi? Widziałam, jak twój motor się zmienił w psa. Jak to możliwe?
- Uspokój się. Trudno to wytłumaczyć, ale kiedyś była taka grupa naukowców, co zajmowali się łączeniem technologii z żywym organizmem. Pierwsze próby próbowali na zwierzętach domowych. Tylko psy zdołały przeżyć eksperymenty. Jednak pojawili się ludzie, co uważają je za niebezpieczeństwo i za wszelką cenę chcą zlikwidować każde stworzenie z tych badań. Dlatego jesteś na celowniku- wyjaśnił, opowiadając historię z przeszłości
-Czyli mój pies też może się zmienić? - dopytała z ciekawości
-Tak- odpowiedział krótko
-A jak mam to sprawdzić?- ciekawość wzięła górę, że strach na chwilę zniknął z jej ciała
-Podrap go przy obroży- poinstruował ją
-Poważnie?- zdziwiła się, ze to takie łatwe
Postanowiła to wypróbować. Zawołała Matty'ego, który skończył zapoznawać się z nowym przyjacielem. Merdał ogonkiem, drepcząc nóżkami do swojej pani. Podrapała przy jego obroży, aż nastąpił oczekiwany efekt. Zwierzak natychmiast zmienił się w małego Fiata. Słowa chłopaka były prawdą. Teraz była świadoma, że musi z nim zostać. Tak jakby. Myślała, jak rozwiązać problem.
-Teraz ci wierzę, ale jak mam go zamienić z powrotem do normalnej postaci?- zapytała
-Wciśnij klakson na kierownicy- wskazał
-To są chyba jakieś jaja- uśmiechnęła się, wykonując ten ruch
Auto skurczyło się, zmieniając na nowo w Matty'ego.
-Dziękuję za uratowanie nam życia- wykazała wdzięczność
-Drobiazg. Miałaś szczęście, że byłem w pobliżu- uśmiechnął się, drapiąc w głowę
-Chyba nie przypadkiem- spuściła głowę w dół
-Być może- znowu podarował jej głupawy uśmieszek
Za oknem zrobiło się ciemno. Nie miała pojęcia, że tak dużo minęło czasu. Psy bawiły się ze sobą, zaś oni starali się zasnąć. Dziewczyna jako pierwsza zasnęła na kanapie. Chłopak przykrył ją kocem, by nie zmarzła, a on czuwał. Czuwał, by nic ich nie zaskoczyło. Gdyby nie alarm z urządzenia, którym śledzi szefa gangu, walczącego z "eksperymentami", nie wiedziałby o ataku na nią. Gdy już chciał zasnąć, zadzwonił do niego ojciec. Martwił się, że syn nie wrócił do domu.
Witaj, synu. Wszystko gra? Dzwonię, bo jest późno, a miałeś już wrócić do domu. Co się stało?
Muszę komuś pomóc. Chodzi o gang, co poluje na psy. Pamiętasz badania sprzed dziesięciu lat?
Tak... Czyli nie wrócisz na noc?
Nie mogę... Muszę już kończyć i zająć się szukaniem tych drani
Powiedz mi, po co to robisz? Życie ci niemiłe? Już twoją matkę straciłem. Nie chcę, by to samo spotkało ciebie
Chcę dorwać ich szefa, by już nikt nie zagrażał tym biednym zwierzakom, a szczególnie ich właścicielom
Uważaj na siebie
Będę uważał tak, jak zawsze. Kocham cię
Ja ciebie też
Po tej krótkiej wymianie zdań, zaczął spoglądać w okno dla pewności, że nic ich nie zaatakuje tej nocy. Dziewczyna nie chciała czekać, aż coś się wydarzy i po cichu wymknęła się z fabryki, gdy chłopak uważnie obserwował przestrzeń za szkłem. Tylko Matty poszedł za nią, patrząc błagalnym wzrokiem.
-Jestem mu wdzięczna za wszystko, ale nie mogę go narażać. Idziemy, Matty- wzięła pieska na ręce, wychodząc na zewnątrz
Poczuła, jak zrobiło się chłodniej, a ulicy były oświetlane przez lampy. Na chwilę odwróciła wzrok w stronę swego wybawiciela. Źle się czuła, zostawiając go bez słowa, ale wolała nie narażać go na gang, który ciągle dreptał jej po piętach.
Jeszcze tego samego wieczora, szef gangu zadecydował na kolejny atak. Wiedzieli, z kim się mierzą, ale po analizie wcześniejszej sytuacji, wiedzieli, jak dziewczyna była nieświadoma możliwości swojego futrzaka. Grupa składała się z ponad dwudziestu uzbrojonych terrorystów w maskach. Żaden z nich nie wahał się do użycia większej ilości kul. Mieli jeden cel. Zniszczyć "eksperyment". Wsiedli na motory, jadąc za sygnałem obroży Matty'ego. Dzięki niej byli w stanie namierzyć każdą istotę z badań naukowców, czego skutkiem były techno-przemiany.
Tymczasem, gdy oni jechali na starcie ze swoim celem, dziewczyna zmieniła pieska w auto, by uciec, jak najdalej od miasta. Ciągle w głowie miała ten moment, jak zostaje ocalona z rąk anonimowego wybawiciela. Myślała o nim oraz o tym, jak się mu odwdzięczyć. Nie była w stanie zapomnieć. Robiło się coraz ciemniej, że na zegarku wyświetliła się dwudziesta druga. Jechała spokojnie, bo droga była pusta. Bez żadnego pojazdu. Nic. Pusty pas.
Nagle nastąpił strzał z tyłu samochodu. To byli terroryści. Wiedziała, że ją znaleźli, lecz próbowała zachować spokój. Wcisnęła pedał gazu, by ich zgubić. Jednak na nic jej starania, skoro po raz kolejny zatrzasnęli ją w pułapce. Każdy przejazd zablokowali. Po raz kolejny brak możliwości ucieczki. Gwałtownie zahamowała, klikając w klakson, że wyskoczyła razem z psem na trawnik. Chwyciła go w objęcia, by stoczyć się z górki. Próbowała się ukryć. Już nie słyszała strzałów, bo szybkie bicie serca zagłuszało bronie. W głębi czuła przerażenie i zbliżający się koniec życia. Wiedziała, ze tym razem nie będzie miała tyle szczęścia.
Kiedy miała zamiar czekać na swoją śmierć, usłyszała dźwięk motoru. Czyżby jej wybawiciel pojawił się znowu w samą porę? Najwyraźniej tak. Nastąpiły strzały z obu stron. Dziewczyna ostrożnie wychyliła głowę, widząc walkę. Od razu podczołgała się bardziej, by widzieć, co się dzieje.
-Uciekaj! Biegnij, ile masz sił w nogach!- krzyczał, rozkazując
Wykonała rozkaz, biegnąc przed siebie. Jednak jedna osoba ciągle chciała ją zabić wraz ze psem. Szef gangu. Chłopak bardzo szybko powalił napastników, powalając ich z broni na ziemię. Od razu ruszył w biegu, by uratować dziewczynę, która znalazła się w sidłach terrorysty. Zatrzymała się i z tyłu trzymała telefon, by wezwać pomoc. Zdołała wysłać krótki sygnał, nim napastnik strzelił ostrzegawczo.
-Zostawcie nas w spokoju! Proszę! Zostawcie nas!- krzyczała, błagając o litość
-Za późno. Trzeba było wybrać innego psa- wymierzył pistoletem w nią
Bez wahania strzelił. Ona zakryła się rękami, broniąc i o dziwo nie została ranna. Jednak, jak odsłoniła ręce, zauważyła, że ktoś inny oberwał. Widziała, jak chłopak padł na ziemię, a jego bluzka przesiąkała krwią.
-Nie, nie, nie! Tylko nie to
-To już koniec- znowu chciał strzelić, ale jakiś mężczyzna w mundurze strzelił mu w rękę
-Tata?- spojrzała w stronę agenta FBI
-Córciu?- rzucił się w jej objęcia, a napastnik został otoczony przez pozostałe jednostki agentów federalnych łącznie z policją
-Nic mi nie jest, ale jemu... trzeba... pomóc- jej głos zaczął drżeć ze strachu
-W porządku. Będzie dobrze
Ojciec dziewczyny zadzwonił po pogotowie, bo rana wyglądała na poważną. Nastolatek mimo wszystko cieszył się, że sprawcy ataku trafili w odpowiednie ręce. Kosztowało to narażenia własnego życia, ale wiedział, że było warto. Z trudem oddychał, trzymając się za miejsce postrzału. Ratlerek sam zmienił się w swoje zwykłe ciało, a agenta to nie dziwiło. Słyszał kiedyś o "eksperymentach", gdy jego żona jeszcze żyła.
-Pomoc jest w drodze. Pomogą mu
-Na pewno?
-Tak. Uratują go
Po kwadransie pojawiła się wyczekiwana pomoc, a ranny zdołał zobaczyć nadjeżdżający pojazd i zemdlał. Na szczęście lekarze zabrali go do karetki, odjeżdżając na sygnale. Dziewczyna zabrała pieski, a oczy były zaczerwienione przez łzy. Płakała, bo obwiniała się za tragedię. Liczyła na zobaczenie wybawiciela żywego. Żeby znowu podziękować za ratunek.
Ojciec zgodził się ją zabrać do szpitala, gdzie została zabrana ofiara postrzału. Wiedział, jak jego córce bardzo zależało na nim. Widział też heroizm chłopca. Również chciał, by przeżył.
Dwie godziny później znaleźli się w szpitalu, a operacja nadal trwała. Ojciec operowanego siedział przed blokiem załamany i pozbawiony wszelkiej nadziei.
-Do tej pory nikt nie wyszedł. Co się dzieje?- opierał głowę na splecionych dłoniach
-Potrzebują czasu- odezwała się nastolatka
-Kim jesteś?- zdziwił się, że ktoś przyszedł pod ten sam blok, gdzie był operowany jedynie jego syn
- Jedną z tych, co pewnie uratował. W sumie, to też mojego psa- wyjaśniła
-"Eksperyment"- teraz wiedział, dlaczego ucierpiał
-Tak... Ja przepraszam, że musiał mnie ratować, ale nie chciałam, by dalej się w to mieszał
-Ja też. Niestety, lecz ciągle mnie nie słucha
-Musi być dobrze. Musi
Ich rozmowę przerwało pojawienie się lekarza. Zdołała usłyszeć jedno kluczowe słowo. Przeżył. To wystarczyło, by smutek zastąpiła radość. Zostali zaprowadzeni do chorego, który wyglądał inaczej. Był przytomny, ale całą klatkę piersiową miał zabandażowaną. Jedynie przebijało się jakieś maleńkie niebieskie światełko. Podeszli do jego łóżka, a ojciec chłopaka nie wiedział, co ma o tym myśleć. Był zagubiony.
-Co to jest?- wskazał na światełko
-Tylko to mogło go uratować. Zdołaliśmy wyjąć wszystkie odłamki z pocisku, ale serce i tak ucierpiało. Wszczepiłem mu implant, który był jedynym dla niego ratunkiem, żeby przeżył
-Dziękuję- odezwali się w tym samym czasie, a lekarz jedynie pozwolił im zobaczyć się z chorym na chwilę
Jego ojciec musiał oprzytomnieć, więc wyszedł po kawę. Nastolatka została przy nim sama.
-Cieszę się, że przeżyłeś, ale przeze mnie ucierpiało twoje serce
- Nie szkodzi
-Po raz drugi mnie uratowałeś. Dziękuję.
-Nie ma... za... co
- A mogę wiedzieć, jak nazywa się mój bohater?- uśmiechnęła się lekko, pytając
-Tony... Tony Stark
-Miło mi. Jestem Pepper... Pepper Potts
---**---
*Matty- pies Ivy (pozwoliła na wykorzystanie imienia ) I jak? Podoba się? Myślałam, ze nigdy nie napiszę żadnego one shota, a tu proszę jaka niespodzianka. Czekam na komentarze :)