Part 14: Potrzeba czasu

1 | Skomentuj


**Rhodey**


Siedziałem przy Pepper, czekając, aż się wybudzi. Na szczęście rany na szyi bardzo szybko się goiły. Tony podobno też dojdzie do siebie, ale oboje nadal nie otworzyli oczu. Poprosiłem mamę, by została z Pepper. Może jej nie znała, ale chciałem zobaczyć się z przyjacielem. Chciałem sam ocenić, jak źle z nim jest, skoro to jeszcze nie koniec walki o życie.
Godzinę później, pojawiła się w szpitalu.


Roberta: To ona?
Rhodey: Tak
Roberta: Biedna. Pewna przez Tony’ego musi cierpieć. Wie o Iron Manie?
Rhodey: Nie obwiniaj go, dobra? Sam też walczy o życie. Pójdę zobaczyć, co z nim, a ty bądź przy niej. Wrócę, jak najszybciej się da
Roberta: Ale wie, że Tony to Iron Man?
Rhodey: Nie wiem. Wiem jedynie, że niedawno straciła ojca i źle się z tym czuje
Roberta: W porządku. To znaczy, że ktoś musiał dokończyć stare porachunki


Wyszedłem z sali i udałem się na helikarier. Z pomocą Natashy uzyskałem pozwolenie na wejście. Bałem się, co mają zobaczyć. Przecież przeżył. Nie odszedłby bez pożegnania.
Powoli otwierałem szklane drzwi, wchodząc do sali, gdzie leżał Tony. Wyglądał inaczej. Szara skóra i niebieskie żyły.


Rhodey: Podobno wirus został zwalczony, więc czemu tak wygląda?
Natasha: Część wirusa pozostała bliska implantu i dalej jest aktywny. Co z Pepper?
Rhodey: Rany szybko się goją. Wiesz, kim jest Whiplash?
Natasha: Nie miałam z nim do czynienia
Rhodey: Ulubiony zabójca Mr. Fixa z biczami, który potrafi zabić
Natasha: Dziwne, bo widziałam dziś takiego robota i potem słyszałam krzyk Tony’ego. Czyli on mu to zrobił?
Rhodey: Jemu i Pepper. Dzięki za pomoc. Wiem, że wysłałaś Mandroidy
Natasha: Potrzebowałeś wsparcia, więc miały zająć się problemem
Rhodey: Mam nadzieję, że szybko wrócą do zdrowia, a Whiplash zginie w zgniatarce
Natasha: SHIELD upora się z nim, a wy zajmijcie się swoim życiem
Rhodey: Coś się stało?
Natasha: Muszę cię zostawić, bo idę na kolację z Clintem
Rhodey: Ech… To idź
Natasha: Uda ci się z inną dziewczyną
Rhodey: Na pewno nie znajdę takiej nieziemskiej kobiety, jak ty
Natasha: Haha! Zobaczymy. Trzymaj się
Rhodey: Do zobaczenia


Siedziałem przy Tony’m, patrząc, jak jego implant bardzo lekko świecił. Nadal sobie powtarzałem. On nie umrze. Nie może, ale puls był taki słaby, że los był przesądzony po jednej stronie.


Rhodey: Wyjdziesz z tego, prawda? Będziesz walczył do samego końca
Dr Bernes: Na pewno tak będzie


Przestraszyłem się na głos lekarki. Odwróciłem się i była o wiele młodsza od Yinsena. Jednak pracowała w SHIELD, czyli ma wystarczająco sporo doświadczenia.


Rhodey: Pani ze mną rozmawiała przez telefon?
Dr Bernes: Rhodey, zgadza się?
Rhodey: Tak, to ja
Dr Bernes: Nie musisz się bać o stan twojego przyjaciela. Na razie utrzymuje się stabilny, ale to może się gwałtownie zmienić
Rhodey: Dr Yinsen wiedziałby, co robić
Dr Bernes: Co nie znaczy, że ja mam być bezradna. Nauczył mnie wszystkiego, więc nie musisz się bać. Postawię Tony’ego do żywych
Rhodey: Mam nadzieję
Dr Bernes: Wszystko zależy od niego


**Tony**


Stałem przed duchem, wędrując w nicość, w której nie byłem sam. Moja anielica również tam znalazła swoje miejsce. Ostrożnie podchodziłem do niej, by upewnić się, że tam była. Widziałem uśmiechniętą twarz, aż przyspieszyłem biegu. Pragnąłem ją dotknąć. Chwycić za rękę, ale od razu rozpłynęła się w powietrzu. Była wytworem mojej wyobraźni. Z tęsknoty.
Nagle poczułem, że moje serce znowu zaczęło bić. Czy będę żyć? A może to moja ostatnia godzina?


**Pepper**


Powoli otwierałam oczy. Czułam, że z trudem mogę oddychać, ale miałam na twarzy maskę tlenową. Szpital? Co się stało? Obudziłam się, a obok mnie siedziała jakaś kobieta w długich, czarnych włosach z ciemną karnacją. Nerwowo rozglądałam się po sali, szukając znajomej twarzy, ale obraz wciąż był rozmazany.


Roberta: Nic nie mów. Wszystko będzie dobrze. Musisz odpoczywać
Pepper: Kim… pani… jest?
Roberta: Mamą Rhodey’go. Prosił, żebym została z tobą
Pepper: Nic… mu… nie jest?
Roberta: Spokojnie. Żyje i nie zrobił mu krzywdy. Wezwać lekarza?
Pepper: Nie… trzeba
Roberta: Na pewno? Może lepiej, by zobaczył, czy wszystko gra?
Pepper: Jak… pani… uważa


**Tony**


Zacząłem powoli się wybudzać z tego dziwnego świata i trafiłem do tego rzeczywistego. Znowu ból powrócił. Wirus nadal chciał pożreć mnie żywcem. Próbowałem być spokojny. Wydawało mi się, że słyszę Rhodey’go. Nie potrafiłem oddychać, a ból był nie do zniesienia. Implant został tak zainfekowany, że Vortex przedzierał się do serca. Moje ręce chciały wyrwać mechanizm, by zakończyć te piekło. Tyle, że Rhodey mnie powstrzymywał.


Rhodey: Tony, uspokój się. Zaraz ci pomogą
Tony: Rhodey? Nie… Nie potrafię…
Dr Bernes: Nic nie rób. Za chwilę poczujesz się lepiej


Poczułem, że coś mi wbija w rękę i na nowo moje serce zaczęło zwalniać, zatrzymując swoją pracę.


**Pepper**

Nadal nie potrafiłam normalnie oddychać. Wcześniej potrafiłam złapać odrobinę powietrza, a teraz pogrążyłam się w ciemności. Nie czułam nic, trafiając do nicości bez możliwości oddechu.

Part 13: Za wszelką cenę

1 | Skomentuj

**Rhodey**


I co ja mam zrobić? Nie mogę pozwolić, by skrzywdził Pepper, ale Tony też potrzebował mojej pomocy. Nie rozdwoję się. Rhodey, myśl szybciej, bo zrobi się bardziej niewesoło.
Kiedy byłem gotowy odłożyć rękawicę, pojawiło się coś na niebie. Ponad sześć zbroi SHIELD. W końcu mamy wsparcie. Dzięki, Natasho.


Rhodey: Masz ją puścić! Natychmiast!
Whiplash: Proszę bardzo


Poddusił ją biczem i puścił wolno.


Rhodey: Pepper!


Mandroidy zaczęły ścigać Whiplasha, a ja zdołałem złapać rudą. Jej szyja była poparzona. Dusiła się. Jakbym nie miał zmartwień na głowie.


Rhodey: Pepper, słyszysz mnie?
Pepper: Rhodey…
Rhodey: Nie zamykaj oczu. Bądź silna
Pepper: Nie… mogę… oddychać…
Rhodey: Spokojnie. Zaraz się znajdziemy w szpitalu


Natychmiast położyłem ją w samochodzie, zapinając pasy. Zdołałem zrobić jakiś okład gazą, ale i tak pilnie potrzebowała pomocy medycznej. Widziałem, jak opada z sił, bo powieki zaczynały się zamykać.


Rhodey: Pepper, nie zasypiaj. Wytrzymaj. Jeszcze trochę i…
Pepper: Nie… mogę… Rhodey…


Niespodziewanie straciła przytomność w połowie drogi. Przyspieszyłem, aż licznik wskazywał powyżej sześćdziesięciu. Musiała, jak najszybciej zostać opatrzona.
Wreszcie dotarłem na miejsce. Wparowałem z nią, nosząc sposobem matczynym. Jeden z lekarzy miał dyżur. Nasz doktorek Yinsen. Od razu poinstruował pielęgniarki, by opatrzyły wszelkie rany.


Rhodey: Da się ją uratować?
Dr Yinsen: Sprawdzę, jak rozległe są oparzenia. Mam nadzieję, że wydobrzeje szybko. Mogę wiedzieć, gdzie zostawiłeś Tony’ego?
Rhodey: Nie jest z nim dobrze, ale myślę, że mu pomogą. Tony jest silny
Dr Yinsen: Wiem to, ale powiedz mi, co się stało?
Rhodey: Sprawy Iron Mana
Dr Yinsen: Rozumiem. Już o nic więcej nie pytam. Czyli ona też została w to wplątana?
Rhodey: Nie, choć podobno jej ojciec był agentem FBI i zginął
Dr Yinsen: Teraz to ma sens. Ktoś nie chce dopuścić, by przeżyła. Mogłaby zagrozić komuś
Rhodey: Wyjdzie z tego?
Dr Yinsen: Bądźmy dobrej myśli


Podszedłem pod salę operacyjną, gdzie była operowana dziewczyna. Lekarz wiedział, co miałem na myśli, mówiąc o “sprawach Iron Mana". Spróbowałem dowiedzieć się, w jakim stanie był Tony. Odebrał ktoś inny, niż Natasha. Nie wiedziałem, kim była. Jednak później sama się przedstawiła.


Dr Bernes: Witaj, Rhodey. Mówi dr Bernes. Wiem, że jesteś bliski Iron Manowi, dlatego udzielę ci potrzebnych informacji. Właśnie skończyłam operację. Chcesz wiedzieć wszystko, a może jedną wiadomość?
Rhodey: Przyjmę wszystko. Proszę się nie bać mówić prawdy
Dr Bernes: Trudno było zwalczyć wirusa, ale na szczęście nie doszedł do mózgu, lecz niestety implant został zainfekowany. Na razie jest stabilny, chociaż i tak sytuacja może się zrobić poważna, bo utrzymuje się nieprzytomny
Rhodey: Ważne, że żyje. Dziękuję za wszystko
Dr Bernes: Nie dziękuj, bo to jeszcze nie koniec


**Pepper**


Miałam wrażenie, że odchodziłam w nicość, ale coś ciągle mnie trzymało przy życiu. Nie mogłam w to uwierzyć, że Rhodey dla mnie również zaryzykował życiem. Gdyby nie śmierć taty, może nikt, by nie ucierpiał. Nie oddychałam, a żyłam. Trudno to wyjaśnić. Czułam poparzone gardło, które zdołało się jakoś goić, rozpoczynając regenerację. Wciąż żyję. Chyba jestem w siódmym niebie. Chyba nie, skoro Śmierć się spóźniła w odwiedziny.


**Tony**


Czułem, jak moje serce przestało bić, a implant zgasł. Jednak nadal żyłem. Nie rozumiałem tego zjawiska. Zbliżałem się do swojego końca, czy zdołam pożyć i zobaczyć z przyjaciółmi? Jedno jest pewne. Nie implant mnie utrzymywał obecnie przy życiu a właśnie zobaczenie mego anioła. Mojej Pepper.


**Natasha**


Tony próbował walczyć. Wiedziałam, że robił to dla kogoś. Jest silny. Zniesie ból i wróci do żywych.


**Rhodey**

Z Pepper stan ulegał znacznej poprawie. Lekarze byli zdziwieni na tak szybką regenerację. To nieludzkie.


---**---

No i jest nadrobiona notka. I jak?

Part 12: Vortex cz.2

1 | Skomentuj

**Tony**


Czułem piekielny ból, który rozchodził się coraz to bardziej boleśnie na całym ciele. Zbroja była czymś zainfekowana, a najgorsze w tym wszystkim była jego aktywność. Miałem wrażenie, że przedostał się jakiś wirus.


Tony: Co to jest?!
Whiplash: Mr. Fix stworzył wirusa o nazwie Vortex. Specjalnie dla ciebie. Cóż, na mnie już pora. Żegnaj
Tony: Whiplash!


Próbowałem za nim lecieć, by go dogonić. Jednak nie potrafiłem nic zrobić. Krzyczałem z bólu, a z Rhodey’m nie miałem kontaktu. Upadłem na podłogę. Miałem wrażenie, że znam mechanizm infekcji. Działa, niczym Technovore, lecz z gorszymi objawami. Skąd on miał do niego dostęp? No nieważne. Musiałem pozbyć się tego świnstwa.


<<Uwaga! Zagrożona integralność zbroi>>


Tony: Połącz...z Rhodey’m!


<< Trwa nawiązywanie połączenia…>>


Rhodey: Tony, wszystko gra? Moc w zbroi gwałtownie spada. Co się dzieje?
Tony: Wirus! Rhodey, musisz… Aaa!


Zwijałem się z bólu, a wirus docierał blisko implantu. Musiałem coś zrobić. Tylko, co? Jeśli czegoś nie wymyślę, umrę.
<< Moc spadła poniżej normy. Zalecany powrót>>


**Natasha**


No i kolejni agenci AIM zamknięci w celi. Dość gładko poszło. Nie zużyłam zbyt wiele arsenału. Mogłam odpocząć po misji. Sprawdziłam jedynie, czy miałam coś jeszcze do zrobienia. Clint przymknął pozostałych pszczelarzy, a Fury nie miał żadnych rozkazów.


Clint: To co? Może kolacja we dwoje? Powinniśmy się cieszyć, że misja zakończona sukcesem
Natasha: Z tobą nawet pójdę w ogień


Uśmiechnęłam się, lecz to szybko znikło z mojej twarzy. Zauważyłam nad nami jakiegoś robota z biczami. Nic dziwnego, ale później usłyszałam głośny krzyk. Od razu pobiegłam w tamto miejsce. Clinta zostawiłam w tyle i szybko odnalazłam źródło hałasu. Byłam w szoku. Iron Man? Nie wyglądał za dobrze.
Podbiegłam do niego, sprawdzając jego stan.


Natasha: Iron Manie, co się dzieje?
Tony: To… To wirus. Aaa!
Natasha: Niedobrze. Będę musiała zdjąć z ciebie zbroję. Odblokuj ją. Halo! Słyszysz mnie?
Tony: Wezwij… Rhodey’go…


Stracił przytomność. Było z nim coraz gorzej. Na szczęście wiedziałam, o kim mówił. Znałam Tony’ego jako blaszaka, dlatego w telefonie miałam zapisany numer do jego przyjaciela. To jedyne wyjście.


Natasha: Rhodey, słyszysz mnie?
Rhodey: Natasha? Dawno cię nie słyszałem. Jak miło, że dzwonisz
Natasha: I tak wiesz, że jestem z Clintem
Rhodey: Ech… No niestety. A czemu dzwonisz?
Natasha: Musisz natychmiast odblokować zbroję
Rhodey: Oszalałaś?! Implant jest zasilany energią ze zbroi. Jeśli skończą się rezerwy, serce Tony’ego przestanie bić!
Natasha: Tylko, że muszę mu pomóc w walce z wirusem, dlatego odblokuj zbroję
Rhodey: Dobra. Już to robię


Kilka minut później, zbroja została odblokowana. Od razu zdjęłam mu hełm, wstrzykując do szyi specjalne serum, które miało zniwelować efekty wirusa. Niewiele to dało, więc byłam zmuszona do wezwania SHIELD. Sprawdziłam puls, czy jeszcze żył i oddychał, bo na twarzy były widoczne niebieskie żyły, a skóra poszarzała.


Natasha: Mów agentka Romanoff. Potrzebuję pomocy medycznej dla Iron Mana. Przyślijcie wsparcie
Agentka Hill: Przyjęłam. Akurat jestem w okolicy. Zaraz do ciebie przylecę
Natasha: Pospiesz się. Mamy mało czasu


Niecierpliwie czekałam na pojawienie się agentki. Jednak była w samą porę. Od razu chwyciła zbroję specjalnymi szczypcami i poleciałam razem z nią na helikarier.
Po upływie kwadransu, znaleźliśmy się na miejscu. Nie zdjęłam mu pozostałej zbroi, skoro obecnie utrzymywała go przy życiu.


**Pepper**


Czyżby moja mama żyła? Powinnam jej poszukać, ale nie chciałabym być z tym sama. Pomyślałam, by zadzwonić do Tony’ego. Zaraz… Przecież nie wymieniliśmy się numerami. No to pozostało sprawdzić, czy był w domu.
Gdy chciałam się ruszyć z pokoju, usłyszałam dziwny hałas, jakby ktoś na czymś leciał. Iron Man? Trzeba to sprawdzić.
Ostrożnie zerknęłam przez okno, czy to był on. Strach sięgnął zenitu, widząc robota z biczami. Chyba wpadłam w tarapaty


**Rhodey**


Dowiedziałem się od Natashy, że Tony jest w krytycznym stanie. Właśnie był operowany. Podobno ocknął się na helikarierze i znowu krzyczał przez zżerający go wirus. Musieli zdjąć z niego zbroję.
Natychmiast wybiegłem z mieszkania, wyłączając komputer. Jak wyszedłem z bloku, ujrzałem Whiplasha. No nieźle. Co teraz? Może jeszcze mnie nie zauważył? Cholera. Widział mnie. Muszę stąd spadać.
Biegłem, ile miałem sił w nogach. O dziwo nie gonił mnie. Przystanąłem przy ścianie sąsiedniego budynku, zerkając, co się dzieje. Było jeszcze gorzej. On rozbił okno biczami. Co on sobie wyobraża?! Musiałem tam wrócić.
Nagle usłyszałem pisk Pepper. Tony miał rację. Whiplash na nią polował. I co teraz?


Whiplash: Pora dokończyć porachunki
Pepper: Puszczaj mnie! Pomóżcie mi! Iron Manie!
Whiplash: Iron Man ci nie pomoże


Ruda krzyczała jeszcze mocniej. I co ja mam zrobić?
Pobiegłem do piwnicy, bo może coś tam było. Znalazłem jakąś rękawicę. To powinno wystarczyć.
Wybiegłem z bloku i mierzyłem w biczownika.


Rhodey: Masz ją zostawić, Whiplash!
Whiplash: Jeśli chcesz, by twojej rudowłosej przyjaciółce nie spadł włos z głowy, odłożysz grzecznie broń, dzieciaku


Zbliżył jeden z biczy blisko jej gardła. Poczułem ten strach na skórze. Bałem się i o Pepper i Tony’ego. Dlaczego to nas spotyka?


**Natasha**


Zadzwoniłam do Rhodey’go, by mu przekazać, co się dzieje z Tony’m. Wolałabym, żeby był tutaj, gdyby coś potrzebowali od niego. Zdołał odebrać, ale przerywało sygnał.


Natasha: Rhodey, musisz zjawić się na helikarierze
Rhodey: Halo? Kto mówi?
Whiplash: Lepiej niczego nie kombinuj
Natasha: Rhodey, co się dzieje?
Rhodey: Przydałby się Iron Man
Whiplash: Ale go nie ma
Natasha: Nie wydaje mi się

Czyli miał kłopoty. Poprosiłam Fury’ego o wysłanie Mandroidów na teren, gdzie zlokalizowałam jego komórkę. Trzeba mu pomóc.


--**--

Sorki, że dopiero dzisiaj pojawił się kolejny part, ale wczoraj nie miałam dostępu do neta, ale za to będzie kolejna część dziś wieczorem. Takie małe odkupienie :)

Part 11: Vortex cz.1

2 | Skomentuj


**Pepper**


Szybko wróciłam do domu, by zając się odtwarzaniem wspomnień. Siedziałam w pokoju, przeglądając album. Zaczęłam od pierwszych chwil życia, czyli stawianie samodzielnych kroków, wspólne zabawy z rodziną, aż do tego czasu, kiedy poszłam do pierwszej klasy. I wtedy byliśmy ostatni raz razem. Wtedy widziałam matkę po raz ostatni. Dopiero po latach, odkryłam, dlaczego zostaliśmy rozdzieleni.


Pepper: Teraz cię rozumiem. Uratowałeś nas. Chroniłeś


Każde zdjęcie dawało powód do wylewania łez. To był, jak cios przeszłości sprzed lat, który dotkliwie wpłynął na obecną teraźniejszość. Płakałam, bo przypomniałam sobie, ile czasu straciłam i ani razu nie próbowałam odnaleźć matki. Dlaczego akurat teraz pomyślałam o rodzinie, kiedy ją bezpowrotnie straciłam? Teraz żałuję, że spędzałam z nim tak mało czasu. Gdybym mogła jakoś zapobiec tej tragedii, zrobiłabym to. Za wszelką cenę.


**Tony**


Whiplash znowu się pojawił. Tym razem, Rhodey obserwował przez komputer, co jest grane. Czego ten drań szuka? A raczej pytanie powinno brzmieć, kogo? Ojciec Pepper by agentem FBI. Czyżby Mr. Fix chciał jakiejś zemsty? Cholera. Pepper! Ona jest w niebezpieczeństwie. Powinienem ją chronić, dlatego muszę pozbyć się Whiplasha. Dobrze, że otworzyliśmy się na siebie. Będę ją wspierać. Na dobre i na złe.


Rhodey: Jesteś w stanie walczyć?
Tony: Rhodey, nie przesadzaj. Będzie dobrze. Poza tym, czuję się w znakomitej formie
Rhodey: Mam nadzieję, że nie kłamiesz
Tony: Nie kłamię. W razie czego, znasz procedury?
Rhodey: Autopilot,a w gorszym wypadku…
Tony: Nie będzie gorszych wypadków
Rhodey: Tony, to jest Whiplash
Tony: Tak, wiem o tym. Nie martw się. Poradzę sobie
Rhodey: Powodzenia
Tony: Dzięki. Przyda się


Wzbiłem się wyżej w powietrze, szukając zbira na terenie miasta. Na szczęście było jasno, wiec łatwo go zauważę na słynnej pile tarczowej. Dość szybko się znalazł. Wyprzedził mnie ignorując moją obecność. Zupełnie jakby nie widział. Leciał w stronę… O nie! Nie! Muszę zatrzymać drania, jak najszybciej.


Tony: Rhodey, widzisz go? Leci w kierunku osiedla. Niemożliwe, żeby wiedział, że jestem Iron Manem, ale…
Rhodey: Ale co?
Tony: Obawiam się, że on poluje na Pepper
Rhodey: Niby czemu? Ej! No odpowiedz!


Ignorowałem to, co do mnie mówił. Od razu przyspieszyłem, doganiając biczownika na zakręcie. Zdołałem zaatakować go z repulsorów, ścierając się z nim natarczywie, aż wlecieliśmy w budynek.


Whiplash: Musisz mi przeszkadzać, Iron Manie?! Zapłacisz mi za to!  Akurat Mr. Fix przygotował coś dla ciebie
Tony: Ciekaw jestem, co to może być
Whiplash: Wkrótce odczujesz na własnej skórze


Uderzałem z repulsorów, jednak zaskoczył mnie, odpalając niewielki pocisk z tyłu piły tarczowej, który nie zrobił żadnych uszkodzeń. Chyba nie chciał mnie zranić, tylko odwrócić uwagę. Musiałem się skupić na nim.
Próbowałem jakoś zatrzymać Whiplasha, by nie zrobił krzywdy Pepper. Jeśli coś jej się stanie, nie wybaczę sobie tego, że przybyłem za późno.
Maksymalnie przyspieszyłem szybkość lotu. Dzięki temu, udało mi się zaatakować drania, wypuszczając na niego rakiety z wyrzutni, co miałem na lewym barku.


Whiplash: Mam już ciebie dość, Iron Manie, Czas z tobą skończyć


Nie zauważyłem, jak bardzo szybko znalazł się blisko mojej zbroi. Myślałem, że zacznie coś robić biczami, ale nie. Coś zrobił, tylko nie wiedziałem, co.


<<Wykryto obcą technologię>>


Tony: Co?
Whiplash: Teraz mi nie przeszkodzisz
Tony: Aaa!


Poczułem piekielny ból, który rozrywał od środka. Co to jest za ustrojstwo?!


**Pepper**


Po moich policzkach spłynęła kolejna fala łez. W jednej chwili, poczułam strach. Bałam się o kogoś. I tym kimś był…


Pepper: Tony!


Czy to możliwe? Tak bardzo przeżywać lęk przed stratą kogoś, kogo się zna tak krótko? Tony nie był mi nikim bliskim, ale traktuję go, jak przyjaciela. Traktuję, choć czuję do niego coś więcej. Naprawdę go kocham i teraz chciałabym być blisko niego.
Kiedy dotarłam do ostatniej strony albumu, zauważyłam z tyłu białą kopertę. Nigdy jej tu nie widziałam. Ciekawość kazała zajrzeć do jej wnętrza. Być może znajdę w niej coś ciekawego.
Chwyciłam za nóż, przejeżdżając poziomo po zamknięciu. I koperta została otwarta bez problemu. W środku był jakiś list. Od mojego taty?


Wiedziałem, że kiedyś nadejdzie ten czas, żeby ci coś przekazać. Pewnie zachciałaś powspominać dawne czasy. I właśnie o to chodzi w tym liście. Będziesz na tyle duża, by zrozumieć, co musiałem zrobić. Może mnie na początku znienawidzisz, ale nie będzie to dla mnie dziwne, skoro byliśmy wspaniałą rodziną, a rozpadła się. Prosiłem twoją mamę, by wyjechała, bo byliście w niebezpieczeństwie przez moją pracę agenta, dlatego zrozum, Patricio. Nigdy nie przestałem kochać twojej matki. Może kiedyś się spotkacie. Pamiętaj, że zrobiłem to dla waszego dobra. Nic innego się nie liczyło, tylko wy jako moje najwspanialsze kobiety życia, czyli ty i twoja mama Miranda.
PS: W kopercie znajdziesz adres, który może być jeszcze aktualny.

~ Twój tata Virgil



Odezwała się nadzieja po latach. Moja mama może wciąż żyć. Czy się zobaczymy?

© Mrs Black | WS X X X