Pokazywanie postów oznaczonych etykietą FAZA 13. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą FAZA 13. Pokaż wszystkie posty

Part 295: Nie ufaj nikomu

0 | Skomentuj

**Rhodey**

Fury wyświetlił nam twarze bohaterów i wskazał na te skreślone wizerunki, potwierdzając motyw kosmitów. Chcą ich podmienić? Na tym polegała inwazja? Nawet nie było to głupie, zaczynając od Kapitana Ameryki. Za nim każdy pójdzie, więc tak chwycili pozostałych Avengersów. Logiczne, ale miałem do tego jedno pytanie.

Rhodey: Ile pozostało celów?
Generał Fury: Wasza trójka nie ma zbyt wielkiej rejestracji osiągnięć jako bohaterów, dlatego później spróbują was wytropić i porwać
Pepper: A wiadomo, gdzie są przetrzymywani?
Generał Fury: Na dole pokładu, a tam roi się od straży
Tony: Kto będzie następny?
Natasha: Clint!
Generał Fury, Tony: NATASHA?

Wszyscy byli w szoku na widok agentki. Moment... Była w zwyczajnym stroju i bez odznaki. Porzuciła SHIELD? Wyglądała na zdenerwowaną, ale i też wściekłą. Rzuciła zdjęcia na stół, na których mogliśmy dostrzec zmiennokształtnych. Generał wykreślił kolejną postać. Łamał się schemat.

Pepper: A tak lekko zmieniając temat... Czy dorwaliście Viper?
Generał Fury: Nie było jej
Natasha: Chciałam sprawdzić, czy tam była, ale również zniknęła. W tym samym czasie, co Clint
Pepper: Załamał się schemat
Rhodey: Też na to wpadłem... Co teraz?
Generał Fury: Słucham waszego planu
Tony: Nie można nikomu ufać. Działamy osobno, ale kontaktujmy się szyfrem
Pepper: Czy aby nie przesadzasz, Tony? Nawet mi nie ufasz?
Tony: Każdy może być Skrullem. Potrafią się idealnie adaptować oraz dokładnie skopiować nasze ciało
Natasha: Zgadzam się, lecz podaj te hasła
Tony: Odnaleziono bombę
Natasha: Eee... Źle kombinujesz. Dajesz zbyt skomplikowany układ. Zacznij od jednego słowa. Takie, które zrozumieją wszyscy
Pepper: Może kolory?
Natasha: Dobra myśl... Czerwony będzie oznaczał kłopoty. Zielony uznacie za informację o znalezieniu porwanych, zaś czarny da nam sygnał o wycofaniu się
Pepper: W jakim wypadku mamy się wycofać?
Natasha: Gdyby plan zaczął się sypać, ktoś spróbuje nas schwytać lub w jakiś sposób będzie zagrożenie na większą skalę. To nie przelewki
Tony: Wiemy o tym, dlatego mam plan B
Natasha: Który polega na...
Tony: Jak plan A nie wypali, dowiecie się

Zakryliśmy twarze swoimi hełmami, zaś Natasha wzięła kostium kosmiczny z SHIELD. Musiała mieć ważny powód, żeby porzucić pracę życia. Najlepsza w swoim fachu. No nic. To była jej sprawa osobista. Musieliśmy się rozdzielić na cztery strony w taki sposób, żeby znaleźć się niezauważalnie na statku obcych. Widziałem go przed sobą. Był ogromny.

**Pepper**

W jakiś sposób musiałam im powiedzieć, że Skrulle również celowali w planetę Makluańczyków. Jednak głównie skupialiśmy się na infiltracji wroga. Zdołałam odnaleźć wejście na statek. Powoli wlatywałam do środka, rozglądając się za odpowiednim pomieszczeniem. Nadal mogłam odczytać ich pismo. Pomyślałam, że zaginieni będą w chłodni. Sprawdziłam tam, włączając maskowanie w Rescue. Wystarczyło rozejrzeć się, odnajdując kapsuły. Zamarznięci, ale żywi.

Pepper: Zielony... Powtarzam... Zielony
Tony: Czerwony!
Pepper: Nie, nie! Zielony!
Natasha: Co wy się wydurniacie? Oj! Chyba faktycznie czarny
Pepper: Zielony... Znalazłam ich!
Natasha: A oni znaleźli nas

**Diana**

Z początku nie poznawałam tego świata. Podobno miasto znajdowało się wysoko nad ziemią. Mogą czuć się, jak bogowie, skoro mają ląd w chmurach. Piesek był zabawny. Poślinił mi twarz, aż ślina spadła na bluzkę. Śmiałam się z tego, choć byłam zagubiona. Król nie odezwał się ani jednym słowem. Jedynie za pomocą prostych gestów rąk wyjaśnił, że przez zwykły szept będzie boom. Fajna moc, a ja mogłam tylko zakosić komuś prąd lub spalić generator. Zostałam zabrana do pałacu. Tam spotkałam kobietę, która władała tą samą umiejętnością, co ja. Królowa świata Inhumans utwierdziła w przekonaniu, iż Nahrees będzie moją mentorką. Poszłam za nią do ogrodu. Usiadłam na trawie, a ona lewitowała. Wow! Takich sztuczek też się nauczę? Super!

~*Godzinę później*~

**Tony**

Próbowaliśmy uciec ze statku. Nie tylko my walczyliśmy ze Skrullami. Pojawili się inni, bo strzelali w nas. Strzeliłem repulsorami, szukając członków drużyny. Natasha poraziła kilku strażników, docierając do wyjścia ewakuacyjnego. Rhodey pojawił się kilka minut po niej, unieszkodliwiając kolejną gwardię. Nosiła specjalnie odznaczenia. Czyżby w centrali siedziała królowa, co sterowała tym wszystkim? Mogliśmy się o tym przekonać, planując nowy atak.
Gdy dołączyła Pepper, byliśmy w komplecie.

Pepper: Uciekamy?
Tony: Nie mamy innego wyboru
Pepper: Jest ich coraz więcej, ale znalazłam bohaterów
Rhodey: Krzyczałaś przez komunikator. Nie dało się tego nie usłyszeć
Maria: Hahaha!
Natasha: Co to było?
Pepper: Nie wierzę. Po prostu ją zabiję... Maria, pokaż się!
Tony: Maria?
Maria: Dzień doberek
Tony: Wracasz do domu. Jakoś cię odeślemy
Pepper: Mam na to sposób

Chwyciłam małą, a raczej już nastolatkę, bo też urosła, jak Diana. Uciekaliśmy, wylatując w strefę kosmiczną. Nadal byliśmy pod ostrzałem. Głównie tych drugich.

Part 294: Na koniec świata i jeszcze dalej

0 | Skomentuj

**Pepper**

Rhodey kategorycznie zabronił swojej córce brać udział w misji. To samo tyczyło się naszej małej. Nie mogła z nami lecieć, choć na początku chcieliśmy ją zabrać. Ponownie gdzieś zniknęła, a Tony nawet jej nie szukał. Bardziej skupiał się na swoich zabaweczkach.
Nagle pojawiło się przejście, które przeniosło psa oraz jakiegoś króla. Zrobili to, co Strażnik potrafił najlepiej. Niespodziewanie przyjść z wizytą, a następnie zniknąć.

Rhodey: Diana!
Pepper: No i po niej
Rhodey: Kim oni byli?
Tony: Wysłannicy Inhumans. Król oraz jego zwierzak
Pepper: Król? Nieźle wybrali
Rhodey: Czego chcieli?
Pepper: Diana należy do nich, gdy zyskała moce przez kryształ
Tony: Ma rację, ale wciąż jest twoją Dianą
Rhodey: Przynajmniej nie zrobią jej krzywdy, prawda?
Tony: Nie zrobią. Gdyby tego chcieli, zabiliby ją od razu
Rhodey: Też racja, ale i tak się martwię
Tony: Więc lecisz z nami? Masz zbroję gotową
Rhodey: Ale potrzeba też poćwiczyć. Dawno nie latałem
Pepper: Ja też... Rhodey, nie tchórz. Poradzimy sobie
Tony: Tu chodzi o los planety. Musimy działać, jak najszybciej
Rhodey: Zgoda... Piszę się na to

Z okrzykiem bojowym złożyliśmy ręce, przywołując w sobie wewnętrzną odwagę. Weszliśmy do zbroi, przygotowując się do lotu. Sprawdziliśmy uzbrojenie. Tony wyjaśnił działanie zestawu awaryjnego oraz innych gadżetów na wypadek koniecznej rezygnacji z planu A. Jaki był plan B?

Tony: Każda ze zbroi zawiera zestaw ratunkowy, który będzie przydatny na różny sposób. Zawiera ekwipunek medyczny, techniczny oraz zasilanie awaryjne. Gdybyście chcieli zrezygnować, pociągnijcie za ten uchwyt, jasne?
Pepper: Co z planem?
Tony: Reszta nie dała oznak życia. Na razie jesteśmy sami, ale helikarier już znalazł się w strefie kosmicznej, więc mamy pomoc agentów
Pepper: Jak ostatnio? Hahaha! Wolne żarty
Rhodey: Chodzi ci o te halucynacje?
Pepper: Jeszcze lepiej. Tortury!
Tony: Pep, nie przeginaj. Tylko mnie przesłuchiwał
Pepper: Taa... Każdy woli pamiętać o tym inaczej
Tony: Możemy później o tym pogadać? Skupmy się na zadaniu
Pepper: Dobrze, szefie... A jaki masz plan? Dowiem się?
Tony: Podzielimy się na grupy w zależności od ilości osób w drużynie. Najpierw trzeba dowiedzieć się, jak atakują oraz poznać miejsce "kolekcji" bohaterów
Rhodey: Dobra. Mniej gadania i do roboty
Pepper: A jaki masz inny pomysł?
Tony: Przetestujemy go w praktyce, jeśli będzie potrzebny
Pepper: I nawet przede mną musisz mieć sekrety... Świetnie

Przestaliśmy gadać, wzbijając się w powietrze. Nareszcie mogłam się wykazać. O ile pancerz będzie mógł działać razem z moimi mocami.

~*Trzy godziny później*~

**Rhodey**

Ufałem przyjacielowi. Wierzyłem, że Dianie nie stanie się krzywda, ale kolejne zmartwienia zaprzątnęły się w głowie. Martwiłem się o brata. Coś było bardzo z nim nie tak. Miał źle skalibrowane funkcje lotu albo źle się czuł. Połączyłem się przez prywatny kanał, bo przy Pepper zawsze udaje niezniszczalnego.

Rhodey: Chyba powinniśmy zawrócić
Tony: Niby czemu? Jesteśmy na miejscu
Rhodey: Jeszcze nie... Uwaga na meteory!

Teraz włączyłem na ogólny kanał, by Pepper mogła usłyszeć ostrzeżenie. Strzelałem rakietami z naramiennika, krusząc skałę na małe kawałki. Zdołaliśmy je ominąć, lecz Tony jednym z nich oberwał. Zaczął spadać. Szybko podleciałem, chwytając go za rękę. Wylądowaliśmy na helikarierze.

Pepper: Co wy wyprawiacie? Schlaliście się w trzy dupy, czy co?
Rhodey: Idź zamelduj się u Fury'ego, a ja z nim pogadam
Pepper: Rhodey, co to za sekrety?
Rhodey: Męska sprawa
Pepper: Och! Niech ci będzie

Strzeliła w nadlatującą asteroidę i poleciała do generała. Ponownie włączyłem kawał prywatny. Chciałem upewnić się, czy był przytomny. Dodatkowo musiałem go szturchnąć.

Rhodey: Tony, słyszysz mnie?
Tony: Tak... Coś się stało?
Rhodey: Oberwałeś i nie mogłeś lecieć. Wyjaśnisz?
Tony: Całą noc dla was budowałem zbroje. Jestem zmęczony i tyle. Nic wielkiego
Rhodey: Nic wielkiego? Lepiej powiedz, nim twoja żona uzna cię za kłamcę
Tony: Ech! Wygrałeś... JARVIS, pokaż mu na wyłączność wynik ostatniej analizy mechanizmu

[[Wyświetlam tylko dla War Machine]]

Tony: Dobrze... Rhodey, jesteś tam?
Rhodey: Właśnie patrzę i... boję się o ciebie
Tony: Trzydzieści procent pozostało
Rhodey: Nie powiedziałeś jej?
Tony: Nie mogłem. Nie chcę jej martwić... Zachowaj tę informację dla siebie
Rhodey: Zgoda, ale robię to z jednego powodu
Tony: Jakiego?
Rhodey: Bo jesteś moim bratem

Pomogłem mu wstać, dołączając z nim na główną siedzibę szefa SHIELD. Tam mogliśmy odsłonić twarze przez dostęp do tlenu. Ruda miała ochotę gadać o wszystkim, lecz Fury sam zaczął tłumaczyć, co do obecnej sytuacji. Chyba nie będzie łatwo, a szczególnie z utrzymaniem tajemnicy.

Part 293: Ostatnia minuta

0 | Skomentuj


~*Godzinę później*~

**Tony**

Lewo zdołałem się zdrzemnąć, lecz przez zmartwienia o rudą nie mogłem odpocząć. Uzbroiłem się w zbroję, lecąc na miejsce sygnatury Viper. Miałem problem z lotem. Nie mogłem utrzymać równowagi. Traciłem kontrolę, ale jakoś wylądowałem bez szwanku. Poza samochodem nic więcej nie znalazłem.

[[Brak oznak życia]]

Tony: Ale byli tu... Znajdź jakiś ślad

[[Szukanie...]]

Tony: Masz coś?

[[Ślady krwi]]

Tony: Czyje?

[[Pepper Stark]]

Tony: Mój Boże! Co ona jej zrobiła?!

Od razu szukałem innego tropu, by ich odnaleźć. Zacząłem przeszukiwać bagażnik. Znalazłem tylko kije golfowe. Nic więcej nie było. Dziwne. Rhodey nie gra w golfa. Otworzyłem torbę, utwierdzając się w przekonaniu o... pułapce. Nie zdołałem się oddalić na czas. Samochód wybuchł. Poczułem ból w plecach.

Tony: Znajdę... cię... Pepper

Gwałtownie wstałem, wzbijając się w powietrze. Natychmiast poleciałem do najbliższej kryjówki, gdzie Viper mogła porwać Rhodey'go, Dianę i Pep. Martwiłem się, a moja koordynacja w powietrzu miała wiele do życzenia. Jeśli się rozbiję, to będzie kiepsko.

**Diana**

Udało się. Mogliśmy bezpiecznie wrócić do domu albo dokończyć swój cel podróży. Tatuś wolał to drugie. Trochę za bardzo użyłam mocy, ale ta cała Viper żyje. Skończyło się dobrze. No poza karą. Przyjaciółka tatusia rozkazała mi odpuścić. Niezbyt chciałam jej słuchać. A miałam jakiś wybór? Niezbyt. Wolałabym uniknąć kary.

Rhodey: Do wesela się zagoi
Pepper: Bardzo śmieszne, Rhodey... Co zrobimy z Viper?
Rhodey: Diana, zostawisz nas na chwilkę?
Diana: Pogadajcie sobie. Tylko zobaczę, że zdradzasz mamę...
Pepper: Jestem żonata, więc nie pyskuj
Diana: Hahaha! Poważnie? Tato, myślałam, że masz rozum. Uwodzić kobietę, co ma męża?
Rhodey: To przyjaciółka
Diana: Taa... Już ja wiem, jaka "przyjaciółka"... Dobra. Zostawię was samych, ale nic nie kombinujcie

Skłamałam, pstrykając w pustą żarówkę, aż w magazynie zrobiło się jaśniej. Uśmiechnęłam się do siebie, testując moce na wyższą skalę. Pudła eksplodowały, a nie taki był zamiar. Ups?

**Pepper**

Rhodey miał pyskatą córkę, lecz była tak samo silna, jak ja, czy Maria. Nie mogłam jej prosić o dołączanie do misji. O takie sprawy pytałam Tony'ego. Oby spał, jak wrócę. Pozostawiliśmy Viper przywiązaną do skrzyni. SHIELD zrobi z nią, co zechce.
Po opatrzeniu ran, które szybko się zregenerowały, "pożyczyłam" motor zabójczyni. Pojechaliśmy nim do fabryki, wzywając wcześniej agencję. Bez większych kłopotów trafiliśmy w odpowiednie miejsce. Nad nami leciała zbroja, która uderzyła w dach.

Diana: Co to było?
Rhodey: Myślisz o tym samym, co ja?
Pepper: Tony!

Natychmiast przyspieszyłam, wparowując do środka. Tak biegłam, aż przeniknęłam przez ścianę. Wow! Co jeszcze mogę robić? Podbiegłam do zbroi, usiłując ją odblokować.

Pepper: JARVIS, otwórz pancerz!

[[Otwieram...]]

Pepper: Tony?
Tony: Mamo... nie budź mnie
Diana: Hahaha!
Maria: Tato?
Pepper: Tony, słyszysz mnie?

[[Zbroja doznała niewielkich uszkodzeń]]

Tony: Pep... Jesteś tu?
Pepper: Jestem

Cmoknęłam go w policzek, zaś córusia Rhodey'go jedynie się odwróciła. Urocza. Naprawdę mocna, ale za to diablica.
Gdy mąż wyszedł ze zbroi, wykryliśmy dziwny sygnał. Otrzymaliśmy kolejny sygnał obcych.

Tony: Kolejny bohater zniknął
Pepper: Kto taki?
Tony: Wasp
Pepper: Jak myślisz... Kto będzie następny?
Tony: My

Wskazał na mapę, skąd dochodziła energia. Miał rację. Byliśmy kolejnym celem.

Tony: Diana, zgadza się?
Diana: Miło cię znowu widzieć, Iron Manie
Tony: Chyba wiesz za dużo
Diana: Może troszeczkę
Rhodey: Tony, ona potrzebuje pomocy. Musi nauczyć się panować nad swoimi zdolnościami
Tony: Nic wam nie jest? Uciekliście Viper?
Pepper: Kaszka z mleczkiem
Diana: Gdyby nie ja, nie zdołalibyście jej schwytać
Pepper: Ciekawe, bo właśnie miałam zamiar powiedzieć to samo
Tony: Ej! Nie kłóćcie się. Mamy zadanie
Pepper: Lecimy w kosmos?
Rhodey: Oszalałeś?! Tak daleko?
Tony: Dlatego cię prosiłem o spotkanie. I co? Wchodzisz w to?
Rhodey: Hmm... Ratować Ziemię? Okej. Jestem z wami
Diana: I ja też

Part 292: Ogniwo diabła

0 | Skomentuj

**Rhodey**

Viper Ghost? Co ona tu robi? Chyba nie miała ochoty na pogawędki. Wyciągnęła broń, mierząc w nas. Nie wiedziałem, jaki miała cel. Wyszedłem z samochodu, próbując załagodzić sytuację. Podniosłem ręce do góry jako znak kapitulacji.

Rhodey: Słuchaj... Nie chcę walczyć, jasne? My już sobie jedziemy. Aaa!
Diana: TATO!
Viper: Podejrzewam, że beze mnie nigdzie nie odejdziecie

Przestraszyłem się, kiedy strzeliła w moją stronę. Specjalnie chybiła lub przypadkowo? Diana nie chciała zostać w aucie. Była gotowa użyć swoich mocy. Nie mogłem jej na to pozwolić. Nie chciałem dłużej stać na drodze zabójczyni. Powoli wstawałem, a spluwa była blisko mojej skroni.

Rhodey: Zabijesz mnie? Serio?
Viper: Niezupełnie... Mam dla ciebie specjalne zadanie
Rhodey: Jakie?
Viper: Będziesz moim zakładnikiem. Pragnę zemścić się za śmierć moich bliskich, rozumiesz?
Diana: Puść go! W tej chwili!
Rhodey: Diana, nic nie rób
Diana: Zostaw... mojego tatę... w spokoju!
Viper: Odsuń się, młoda, bo zginiesz
Diana: Prędzej usmażę ci mózg!
Rhodey: Córciu, proszę...
Diana: Puść go!

Dłużej nie zdołałem jej zatrzymać i przez dłonie użyła elektryczności. Kobieta musiała czuć prawdziwe piekło na skórze przez porażenie prądem. Szybko wskoczyliśmy do pojazdu, jadąc do fabryki.

Diana: Nie powiesz o tym mamie?
Rhodey: Zobaczymy
Diana: Ej! Nie chcę mieć szlabanu!
Rhodey: To mogłaś nic nie robić
Diana: Nie możesz umrzeć, tatku. Masz żyć, jasne?
Rhodey: Ech! No dobra. Jedźmy do fabryki i opanuj się
Diana: Tato, mam mały problem
Rhodey: Jaki problem?
Diana: Chyba usmażyłam przewody. Ups?
Rhodey: Jeśli nie zgaśnie, to będzie... dobrze... DIANA!
Diana: Wybacz... Nie panuję nad tym

Zatrzymaliśmy się gdzieś na poboczu. Próbowałem naprawić problem. Kazałem jej zasilić zapasowy akumulator. Uderzyła ręką. Zamiast pomóc przy uszkodzeniach, pogorszyła sprawę. Reszta obwodów się przepaliła.

Rhodey: Nie pojedziemy
Diana: No... nie

**Tony**

Rhodey nadal nie odpisał, co też tyczyło się reszty. Pepper zdołała już wstać i ochłonąć, ale jakoś nie miałem zamiaru z nią rozmawiać. Jednak największy problem prawie został rozwiązany. Zbroje były gotowe do misji specjalnej.

Pepper: Tony, dobrze się czujesz?
Tony: Taa... Tak, Pepper. A ty? Przeszła ci fala destrukcji?
Pepper: O czym ty mówisz?
Tony: Spójrz za siebie
Pepper: O! Nie ma okien
Tony: Otóż to
Pepper: Wybacz. Nie mogłam nad tym zapanować
Tony: Nie winię cię, ale nic ci nie jest?
Pepper: Tak, lecz z tobą chyba nie jest okej
Tony: Aż tak widać?
Pepper: Mów... Co jest grane?
Tony: Jestem... zmęczony. Zbudowałem dla was zbroje
Pepper: Miałeś spać! Tony, tak nie można!
Tony: Wybacz, ale tę moc musiałem zerwać
Pepper: Jak każdą ostatnią
Tony: Musimy być gotowi, Pep. Jeśli kolejny Skrull zaatakuje, będzie jeszcze gorzej
Pepper: Gdzie jest Maria?
Tony: Była tu
Pepper: Cholera! Zniknęła!
Tony: Uspokój się... JARVIS, zlokalizuj małą

[[Namierzam... Jest za tobą]]

Tony: Nie widzę jej
Pepper: Nieźle. Może być niewidzialna... Córeczko, pokaż się
Maria: Mamo?
Tony: Nie wierzę... Ona... Ona...
Pepper: Jest starsza

[[Widocznie pani moce przyspieszyły wzrost Marii Stark]]

Pepper: Jasny gwint!
Tony: Coś nie tak?
Pepper: Strażnik umarł i mam jego moce, więc wiem, dlaczego nie mogłam zapanować nad sobą
Tony: Dobrze... wiedzieć
Pepper: Tony?

Uderzyłem głową o blat stołu, gdyż ciało zapragnęło chwili wytchnienia. Ruda nie kupowała tej bajeczki ze zmęczeniem. Moje życie dosłownie zaczęło się sypać. Cały organizm buntował się, zmuszając mnie do odpoczynku.
Już chciałem się położyć, gdy nagle usłyszałem alarm.

[[Wykryto sygnaturę Viper]]

Tony: Gdzie?

[[Kilometr od zbrojowni]]

Tony: Jest sama?

[[Ma zakładników. Dianę oraz Jamesa Rhodesów]]

Tony: Cholera
Pepper: Zajmę się tym
Tony: Na pewno?
Pepper: Zostałam Wybraną. Pozbyć się wroga? Łatwizna
Tony: Uważaj na siebie
Pepper: Będę bardziej ostrożna od ciebie... Idź do wyra, a twój ukochany rudzielec zajmie się wszystkim, jasne?

Pocałowała mnie czule w usta i wyszła. Nie zdołałem się ruszyć, zasypiając przy stole roboczym.

Part 291: Wybrana

0 | Skomentuj

~*Następnego dnia*~

**Pepper**

Obudziłam się dość wcześnie rano. Wydawało mi się, że spałam zaledwie trzy godziny. Nigdzie nie mogłam dostrzec Tony'ego i Marii. W dodatku, to miejsce nie przypominało zbrojowni. Tylko jakieś góry, skąd obserwowałam odbicie zwykłej rzeczywistości. Gdzie byłam? Jak się tu znalazłam? Odpowiedź pokazała się przede mną. Strażnik machnął ręką, niszcząc obraz.

Pepper: Czy ja śnię? Co ty mi zrobiłeś?! Chcę wrócić!
Strażnik: Zabrałem cię z dala od Ziemi. Właśnie znalazłaś się w innym wymiarze
Pepper: Dlaczego? Czy to ma związek z poprzednią wizją?
Strażnik: Mówisz o telepatycznej wiadomości? Tak... Twoje przeznaczenie od tego zależy
Pepper: Hahaha!
Strażnik: Nie śmiej się. Mówię poważnie. Moja planeta, a zarazem i twoja są w wielkim niebezpieczeństwie
Pepper: Niech zgadnę... Skrulle?
Strażnik: Chcą osiedlić się na planecie, niszcząc życie, by była bezludna
Pepper: Razem z Tony'm już myślimy nad planem ocalenia Ziemi
Strażnik: Wasz plan pójdzie na marne
Pepper: Skąd wiesz? Wygraliśmy każdą walkę i teraz też nam się uda
Strażnik: Jeśli chcesz ocalić swój dom, musisz najpierw ochronić mój
Pepper: Ej! A ty nie możesz?
Strażnik: Zostałaś Wybrana
Pepper: Co? Możesz mówić jaśniej? Halo! Odpowiadaj!

Nagle zauważyłam, że zaczął się rozpadać, aż nic z niego nie pozostało. Rozpadł się na zawsze. Umarł? Nie mógł umrzeć później?
Po powrocie do domu, poczułam się dziwnie. Tak, jakbym zyskała większą moc. Moje oczy wypełniły się w kolorze słońca, zaś ciało uwolniło potężną energię. Widziałam przed sobą jakieś symbole. Mogłam oczytać język Skrulli.

Zagłada

~*Pięć godzin później*~

**Tony**

Trochę zaszumiało mi w głowie. Nie przez alkohol, ale z winy Pepper. Tak sobie wróciła i stłukła okna w fabryce. Pewnie nie celowo, a niechcący. Takiej destrukcji dawno nie było u rudej. Musiała odpocząć, zaś moim zadaniem pozostało zbudować zbroje dla niej i Rhodey'go. Swoją ulepszyłem do lotu w kosmos, więc pora zebrać drużynę.

Tony: JARVIS, wyślij wszystkim wiadomość, kogo mam w kontaktach. Napisz im, że potrzebuję pomocy, by ocalić Ziemię

[[Wiadomości zostały wysłane. Coś jeszcze mam zrobić?]]

Tony: W jakim stanie jest implant?

[[Uszkodzenia wynoszą 70%]]

Tony: Dziwne... Wszystko przez ostatnią walkę z Whiplashem?

[[Bicze spowodowały niewielkie zniszczenia, zaś siła wybuchu doprowadziła do przemieszczenia odłamków]]

Tony: Ile mam czasu?

[[Miesiąc]]

Tony: Żartujesz? Tak mało?

[[Według analizy, na to wygląda]]

Tony: Nie mów o tym Pepper. Skasuj te dane, jasne?

[[Wykonuję...]]

Byłem w szoku. Ratowanie planety przed Skrullami będzie ostatnią misją Iron Mana. Ostatnią. Bałem się umrzeć.

**Rhodey**

Otrzymałem SMS-a z zaszyfrowanego numeru. Mogłem od razu domyślić się, kto ją wysłał. Inwazja obcych? Coś, jak w filmach. Raczej sobie nie żartuje. Skoro Diana błyskawicznie dorosła, mogłem wrócić do bycia War Machine.
Kiedy chciałem zadzwonić do Tony'ego, poczułem zapach spalenizny. Natychmiast pobiegłem po gaśnicę do samochodu. Jednak Ivy opanowała sytuację, choć piec nadawał się do wyrzucenia.

Rhodey: Co się stało?
Ivy: A wyobraź sobie, że nasza córka próbuje się nauczyć posługiwania swoimi mocami
Diana: Ups?
Ivy: No i prawie spaliła kuchnię
Rhodey: Wybaczam jej
Ivy: Rhodey?
Diana: Hahaha! Sam coś naskrobał i do tego się nie przyzna
Ivy; Co się dzieje?
Rhodey: Chyba wracam do starej roboty. Wzywają mnie
Diana: Spoko, tatku. Ja zostanę z mamą
Rhodey: Przecież wrócę
Diana: Czyżby?
Ivy: Diana, idź ćwiczyć gdzieś indziej
Diana: Gdzie?
Rhodey: Niech pójdzie ze mną. Tony znajdzie dla niej pole do popisu
Ivy: Myślisz, że...
Rhodey: Nie martw się. Będę miał na nią oko
Diana: Oj! Nie musisz. Poradzę sobie bez twojego niańczenia

Uśmiechnęła się głupawo i pożegnaliśmy ją, jadąc do fabryki. Gdyby miała przysporzyć kłopotów, zajmie się córką Tony'ego albo ruda wymyśli dla niej karę.
Kiedy byliśmy w połowie drogi, coś uderzyło w samochód. Gwałtownie zahamowałem. W naszą stronę szła jakaś postać kobiety. Wyglądała znajomo.

Rhodey: Viper?

Part 290: Jak zostało napisane

0 | Skomentuj

**Tony**

Fury gadał zagadkami. Wspomniał coś o porywaniu herosów na całym globie. Kto za tym stoi? Z kim musieliśmy się zmierzyć? Jeśli nie chciał nas w nic wrobić, przyjrzymy się sprawie głębiej. Żeby wyjaśnić, co dokładnie się wydarzyło, zostaliśmy pokierowali do laboratorium SHIELD. Na metalowym stole coś leżało przykryte białym prześcieradłem. Widocznie ktoś zmarł. O co tu chodzi?
Kiedy zrzucił okrycie, zobaczyliśmy jakąś zieloną postać, ale strój przypominał ten od Kapitana Ameryki.

Tony: Co to jest? Czy to nie...
Generał Fury: Pierwsza ofiara Skrullów. Podszył się pod Kapitana i w ten sposób dorwali kolejnych członków Avengersów
Pepper: Chwila... Skrullów? Kim oni są?
Generał Fury: Jedna z ras obcych, która podmienia prawdziwych superbohaterów na swoje kopie
Tony: Przecież to nie ma żadnego sensu
Generał Fury: A właśnie, że ma... W ten sposób chcą podbić Ziemię
Pepper: Oj! Czyli są źli
Generał Fury: Nie znajdziesz przyjacielskiej formy życia w galaktyce
Pepper: A mylisz się
Tony: Więc, jaki jest plan?
Generał Fury: Proszę was o pomoc. Wiem, że zbyt wiele szkód wam wyrządziłem, ale tylko wy jesteście w stanie uratować planetę
Tony: Czyli musimy lecieć w kosmos
Pepper: Jupi! Nareszcie coś się dzieje
Tony: Nie zostawię Marii samej
Pepper: Poleci z nami
Tony: Pep, nie sądzę, żeby to był...
Pepper: Oj! Nic się nie stanie. Będę ją mieć na oku
Generał Fury: I co? Wchodzicie w to?
Tony: Zgoda... Ile mamy czasu?
Generał Fury: Największa inwazja się rozpocznie, gdy przejmą wszystkie ciała herosów... Powodzenia

Opuściliśmy helikarier, zabierając też małą ze sobą. Zastanawiałem się, dlaczego dopiero teraz nas wezwał. Musiałem poznać więcej informacji na temat tych kosmitów. Nie powiedział nam o ilości zaginionych oraz okolicznościach porwania. Chyba sami mieliśmy odkryć resztę sprawy.

Pepper: Myślisz, że mówi prawdę?
Tony: Sama widziałaś
Pepper: Wszystko można podrobić
Tony; Nie wydaje mi się. Raczej nie blefuje
Pepper: No nie wiem, Tony. Coś tu nie gra... Nie powiedział nam wszystkiego
Tony: Też tak sądzę
Pepper: To dlaczego...
Tony: Sprawdzę w zbrojowni wszystko, co trzeba wiedzieć. Jeśli kłamał, spróbuje nas zabić, wysyłając w kosmos
Pepper: Zrobiłby coś takiego?
Tony: Jest nieobliczalny, ale dla pewności poszukam informacji

~*Godzinę później*~

**Diana**

Świat się zmienił, a ja dorosłam. Zyskałam jakieś moce. Czy to dar? A może przekleństwo? Na razie nie będę próbować swoich możliwości, by nikomu nie stała się krzywda. Postanowiłam wziąć prysznic. Chciałam zobaczyć, jak bardzo moje ciało uległo zmianie. Zamknęłam drzwi od łazienki, wchodząc do kabiny. Użyłam żelu, który spłynął po całej sylwetce. Próbowałam uspokoić się i odprężyć. Poza silnym umięśnieniem rąk oraz nóg, czułam ciągle w sobie tę moc elektryczności. Musiałam nad nią zapanować, żeby nie zrobić spięcia.
Kiedy skończyłam się myć, pomaszerowałam do pokoju. Dzisiejszą noc miałam spędzić na kanapie w salonie. Nie przeszkadzało mi to.

~*Cztery godziny później*~

**Pepper**

Tony nadal nie zamierzał zasnąć. Ciągle przyglądał się danym w komputerze, próbując ułożyć jakąś logiczną całość. Córcia jako jedyna spała, ale nie dało się ukryć. Szybko przybierała na wadze i samej długości ciała. Wkrótce stanie się na tyle duża, że przejdzie przemianę.
Gdy już chciałam podejść do męża, poczułam silny ból głowy, upadając na podłogę. Od razu do mnie podbiegł.

Tony: Pepper!
Pepper: W... W porządku... Nic... mi nie jest
Tony: Powinnaś odpocząć
Pepper: Ach! Nie!
Tony: Kochana, co się dzieje?
Pepper: Mam... wizję

Niebieska, zielona oraz jaszczura rasa walczyły między sobą. Planeta Makluan była zagrożona. Pojawiła się kobieta z mianem królowej, co rozkazała strzelać. Wszyscy zginęli. Ostatnim obrazem było rozpływające się ciało Strażnika w powietrzu.
Po skończonej wizji, ból minął. Oddychałam spokojnie, lecz musiałam wstać z niewielką pomocą ukochanego. Położyłam się na kanapie.

Tony: Wszystko gra?
Pepper: Fury miał rację
Tony: Z czym?
Pepper: Z inwazją, ale to, co widziałam... Planeta Makluan była celem różnych odmian kosmitów
Tony: Czyli mamy pewność, że nas nie zabije
Pepper: Musimy być gotowi
Tony: Dlatego dziś wezmę się za ulepszenia zbroi. Muszę też spytać Rhodey'go, czy też chce wziąć udział w misji
Pepper: Zapytam Natashę i Clinta. Każda pomoc się przyda
Tony: Masz rację. Zbierzemy grupę, a następnie przygotujemy plan... Potrzebujesz czegoś?
Pepper: Nie trzeba, a ty idź spać, jak normalny człowiek
Tony: Nie jestem normalny
Pepper: Nie, aż tak, jak ja
Tony: Heh! Jeszcze godzina i idę w kimę
Pepper: Prawidłowo

Cmoknęłam go w policzek. Sama nabrałam ochoty na sen. Wystarczyło przytulić się do poduszki, a kocem przykryć. Powoli zamykałam oczy, zasypiając. Oby udało się ocalić Ziemię. Raczej nikt nie chciałby żyć z kosmitami.

Part 289: Nowy Inhumans

0 | Skomentuj
**Rhodey**

Nikt nie został ranny. Jedynie ta siła wybuchu rozwaliła sprzęt Whiplasha i uziemiła zbroję. Czy to wszystko stało się przez Dianę? Wyglądała inaczej. Na początku miała niebieską skórę, która zmieniła swój odcień na ludzki. Co powiem Ivy, jak się przebudzi? Sam nie wiedziałem, dlaczego przeobraziła się w inną istotę.
Kiedy wyszła z resztek kokonu, przez ciało przepływał prąd. Jednak nadal była moją córką, choć nieco większą. Przypominała wiekiem szesnastolatkę.

Tony: Stała się Inhumans. To zdarza się tylko dla tych wybranych
Rhodey: Czyli... Czyli ona...
Tony: Witaj w świecie dziwactw, Rhodey
Rhodey: Diana, wszystko gra?
Diana: No pewnie. Nigdy nie czułam w sobie takiej olbrzymiej energii. Wybaczcie za ten niekontrolowany wybuch
Tony: Spoko. Na jakiś czas mamy z głowy Whiplasha. Nie będzie nikomu zagrażał... Jesteś bohaterką
Diana: Bohaterką?
Rhodey: Ma rację. Uratowałaś nas
Diana: Naprawdę?
Rhodey: Może wróćmy do domu... Dasz radę odlecieć?
Tony: Straciłem zasilanie, ale nie martw się. Autopilot wystarczy... Dziękuję za pomoc
Diana: Drobiazg

Uśmiechnęła się, a przyjaciel jedynie zasalutował, odlatując na zdalnej kontroli. Nie mogłem wyjść z podziwu jej zdolności. Powinienem dopytać Pepper, co się z nią będzie działo. Później. Najpierw trzeba zbudzić śpiącą królewnę.

~*Dwie godziny później*~

**Tony**

Cała sieć obwodów ze zbroi nadawała się do wymiany. Wszystko usmażone. Przeze mnie doszło do tej eksplozji, ale Pep zapewniała, że więcej przemian nie mają Inhumans. Jedynie Makluańczycy ciągle ewoluują.
Po wymianie spalonych połączeń, otrzymałem pilny telefon z SHIELD. Fury nalegał na spotkanie wagi światowej.

Pepper: Jak myślisz, czego chce tym razem?
Tony: Nie wiem... Weźmiemy Marię i dowiemy się
Pepper: Tony, nie lepiej, żeby została pod okiem Roberty?
Tony: Ech! Niezbyt, bo ciągle ma żałobę. Zapomniałaś?
Pepper: No tak... Współczuję jej, a przez ciebie przeżywałam ten stan dwa razy
Tony: Trzy
Pepper: Trzy?
Tony: Na pewno to masz mi za złe
Pepper: Po części... Zabierzemy małą, ale pod jednym warunkiem
Tony: Jakim?
Pepper: Fury nie ma jej tykać
Tony: O co ci chodzi? Przecież...
Pepper: Jest Makluańskim dzieckiem i może mieć dla niej w zanadrzu chore eksperymenty, by poznać jej zdolności
Tony: Nie jest AIM, czy Hydrą. Pep, spokojnie

Przytuliłem ją, uspokajając. Chwyciłem córeczkę na ręce, choć już mogła sama chodzić. Rosła w zaskakująco szybkim tempie. Też miałem pewne obawy, co generał sobie wymyślił, ale nie wysłał swoich ludzi. Widocznie chciał nam coś ważnego przekazać. Co było tak istotnego dla losów świata?

**Ivy**

Obudziłam się na kanapie w salonie. Przede mną stały dwie osoby. Rhodey'go mogłam bez problemu rozpoznać, ale... Tej dziewczyny z nikim nie kojarzyłam. Próbowałam sobie przypomnieć, jakim cudem zemdlałam. Pamiętałam jedynie, że nie mogłam oddychać. Zatrułam się powietrzem? Nie. To był dym.

Rhodey: Ivy? Ivy, powiedz coś
Ivy: Ach! Rhodey? Rhodey, co... Co się stało?
Rhodey: Dużo, by opowiadać
Diana: Hej, mamo
Ivy: Eee... Dlaczego ona mnie nazwała...
Rhodey: To też długa historia, ale pozwól, że ją skrócę... Diana zyskała moce, urosła, a do tego jest Inhumans
Ivy: Whoa! Moment... Niemożliwe! Jacy Inhumans?
Rhodey: Masz prawo być w szoku
Diana: Mamo, to ja. Jestem twoją córką
Ivy: Diana? Nie... Ja tego nie rozumiem... Wyjaśnij... Jak do tego doszło?
Rhodey: Ech! Daj chwilkę... Tony miał wywalić fiolkę z czymś, co mogło być niebezpieczne dla ludzi. Podczas walki się rozbiła i był dym. Weszłaś w niego, a potem zemdlałaś. Dianę też trafił, ale ona przeobraziła się w kokon, który później pękł, że zmieniła się nie do poznania. Tyle wystarczy, żebyś uwierzyła?
Ivy: Wow! Niesamowite... I co z nią teraz będzie? Odleci do swoich?
Rhodey: Co? Nie! Zostaje z nami
Diana: Nigdzie nie odejdę. Nie bójcie się, ale gdybym wam coś spaliła, nie krzyczcie
Ivy: A to, co za niespodzianka? O tym nie wspominałeś
Diana: Mamo, patrz

Byłam w szoku, widząc w jej dłoniach przypływ energii. Mogła wywoływać elektryczność. Chyba dziś wystarczyło tych niespodzianek. Musiałam się z tym przespać.

**Tony**

Pojawiliśmy się punktualnie na helikarierze. A może z małym poślizgiem? Nie patrzyłem na zegarek. Chciałem mieć te spotkanie z głowy. Po tym, co tu się stało, nie miałem ochoty wracać. Najpierw ścigał nas, a następnie kazał zrezygnować z działalności. Co teraz powie?
Gdy pojawił się na mostku, słuchaliśmy, co miał nam do powiedzenia. Nie liczyłbym na przeprosiny.

Generał Fury: Wybaczcie za to, co was spotkało. Po prostu sami przyznacie, że sytuacja przerastała nas wszystkich. Ale do rzeczy... Na całym świecie znikają superbohaterowie. Głównie Avengersi, lecz wczoraj dowiedzieliśmy się o porwaniu jednego z mutantów
Tony: Fury, nie mamy czasu. Jeśli to jakaś gra...
Generał Fury: Świat was potrzebuje! Jesteście jedyną nadzieją!
Tony: Dlaczego?
Generał Fury: Bo jeszcze was nie dopadli

--**--

Rozpoczynamy kolejną fazę, a tu głównie będzie chodzić o inwazję kosmitów. Zobaczycie, z czym to się je, jak do niej dojdzie :)
© Mrs Black | WS X X X