Part 338: Piasek. Wszędzie tylko piasek

0 | Skomentuj

**Roberta**

Już raz była taka sytuacja, że uznawali Iron Mana za mordercę. Historia lubi się powtarzać, lecz tym razem i Rhodey zyskał to miano. Może nie wspomnieli nic o nim w wiadomościach, ale to szybko się zmieni. Jeśli naprawdę mieli nowych wrogów, lepiej niech uważają na siebie.

~*Następnego dnia*~

**Pepper**

Świetny pomysł, Pepper. Wybierzmy się do Egiptu. Geniusz tak wszystko zaplanował, że nie lecieliśmy samolotem, a w zbrojach. Maria była ze mną, zaś on wyznaczał nam kurs. Mogłam się nie zgodzić, choć zasłużyliśmy na jeden dzień odpoczynku. Przyspieszyliśmy maksymalnie, bo dwadzieścia godzin lotu nie wytrzymają zasilania w pancerzach. Skróciliśmy dystans, wykonując manewr orbitalny.

Pepper: Dobrze się czujesz?
Maria: Lepsza byłaby podróż samolotem
Pepper: Wiem o tym, lecz w ten sposób też dotrzemy. Wytrzymaj jakoś
Maria: Zgoda

Pół drogi było za nami. Zostało dziesięć godzin. Mario, bądź silna. Nikt nie mówił o wygodnym lataniu wokół Ziemi.

Pepper: Och! Następnym razem bierzemy zwykły transport... Tony, słyszysz mnie? Nienawidzę tak latać
Tony: Niebawem będziemy na miejscu. Nie bój się

~*Dziesięć godzin później*~

**Tony**

Wszystko poszło zgodnie z planem. Ultimates w niczym nam nie przeszkodzili. Mam nadzieję, że zbrojownia da radę sama obronić nasz dom. Pozostało jedynie poinformować Rhodey'go o naszym wyjeździe. Przez chwilową amnezję zupełnie o tym zapomniałem.
Gdy znaleźliśmy się na miejscu, byliśmy na pustyni. Nie było żadnej żywej duszy. Pepper musiała to skomentować.

Pepper: Poważnie? Lecieliśmy tak daleko po to, żeby podziwiać piasek? Gdzie są piramidy? Gdzie Sfinks? Ach! Co to za Egipt bez tego?!
Tony: Pepper...
Pepper: Wracamy do domu
Tony: Nawet nie zameldowaliśmy się, a ty już chcesz wracać?
Pepper: Nie takie miały być wakacje. Wszędzie tylko piasek, piasek i jeszcze raz PIASEK!
Maria: Czyli nici z wakacji?
Tony: Miasto jest pięć kilometrów stąd. Nie poddawajmy się tak łatwo

[[Przełączenie na zasilanie zapasowe]]

Pepper: Wszystko gra?
Tony: Jestem na rezerwach. A ty?
Pepper: Też, ale zaczynają się kończyć
Tony: Zmodyfikuję skafandry, gdy znajdziemy się w domu
Maria: Eee... Co mamy teraz zrobić?
Tony: Moc wystarczy na dotarcie do miasta

Zaczynałem przysypiać, bo lot kosztował mnóstwo energii. Ruda też ziewała, a Maria zasnęła w jej objęciach. Zdołaliśmy odnaleźć miejsce do noclegu, płacąc za jeden dzień. Odłożyliśmy zbroje, zmniejszając je do kształtu plecaka. Zerkałem przez okno na widoki.

Pepper: Nie chcesz spać? Powinieneś odpocząć, Tony
Tony: Zaraz się położę, Pep... Brakowało miejsc w samolocie, dlatego nie było innego sposobu, by odbyć tak daleką drogę do Egiptu
Pepper: Przecież najważniejsze jest to, żebyśmy byli razem we trójkę... Bezpieczni
Tony: Dobranoc, mój aniele
Pepper: Śpij dobrze, książę

Uśmiechnąłem się, obracając na prawą stronę. Spoglądałem przez chwilę w dal, myśląc nad tym rozwiązaniem z serum oraz zniszczeniem Ultimates dla dobra moich bliskich.

[[Za godzinę będzie nowy dzień. Zalecam sen, panie Stark]]

Tony: Zaraz pójdę... Czy stan implantu się zmienił?

[[90% stanu uszkodzeń]]

Tony: Poważnie? Mam coraz mniej czasu

[[Dlatego lepszym rozwiązaniem byłaby naprawa wadliwej technologii]]

Tony: Za późno, JARVIS. Nie zdążę w ciągu dwóch tygodni

[[Jako Iron Man nigdy nie dawałeś za wygraną]]

Tony: Wszystko się zmieniło... Jutro zwiedzimy piramidy i wracamy do domu

[[Obawiam się, że może być mały problem]]

Tony: Jaki?

[[Potrzeba generatora o średniej mocy, by podładować moc w zbroi. Czas ukończenia ładowania wyniesie sześć godzin]]

Tony: Sześć? A nie dałoby się jakoś skrócić?

[[Niezbyt, dlatego jutro nie wrócicie do Nowego Jorku]]

Tony: Chyba, że wezwę na pomoc Rhodey'go

Miałem zamiar do niego zadzwonić, lecz zabrakło zasięgu na kontakt. Na szczęście implant nie wymagał zasilania. Jedno dobre. Może jeden dzień nie wystarczy, żeby wynagrodzić szkody, ale coś da.
Kiedy położyłem się obok żony, zamknąłem oczy. Próbowałem śnić o czymś miłym. Zamiast tego pojawił się kolejny koszmar. Koszmar, który przestrzegał przed potęgą Ultimates.

Part 337: Co złego, to nie my

0 | Skomentuj

**Tony**

Zwariowałem? Chyba tak, ale... Znałem to miejsce. Byłem tu kiedyś? A do tego ta rudowłosa dziewczyna, czy też lepiej powiedzieć "kobieta". Miałem takie wrażenie, że kiedyś się spotkaliśmy. No dobra. To mega dziwne. Niczego nie pamiętam poza tym chorym snem. Przyniosła jakiś album, pokazując zdjęcia. Dużo mówiła i rzadko robiła przerwę, by złapać oddech. Powoli wracała pamięć. Nawet zamknąłem oczy, obrazując wspomnienia.

Pepper: I jak? Przypominasz coś sobie?
Tony: Tak... Tak! Teraz pamiętam! Dziękuję

Przytuliłem żonę, bo właśnie ja okazałem się tym szczęściarzem, który poprosił ją o rękę. Obym nigdy więcej nie doznał takiej amnezji.

Pepper: Dobrze, że wróciłeś. Nie rób tego więcej, jasne?
Tony: Co masz na myśli?
Pepper: Nie chcę, żebyś umarł
Tony: Dlatego mam plan. Masz do mnie pełne zaufanie?
Pepper: Raczej powinnam je mieć jako twoja żona
Tony: Zgadza się, Pep
Pepper: Powiedz... Co ci się się śniło?
Tony: Nie chcę o tym wspominać. Za dużo złego widziałem w tym koszmarze... Każdy umierał, a Duch mnie zmuszał do masowej egzekucji
Pepper: Chociaż wróciłeś do nas. To najważniejsze
Tony: Naukowcy podjęli kolejny ruch?
Pepper: Nie. Nadal pozostają w ukryciu... Oni chcą naszej śmierci, rozumiesz? Posuną się do wszystkiego. Nazywają siebie Ultimates z tego tytułu, bo mają technologię dawnych wrogów. Bomby elektromagnetyczne, dyski kontroli. To dopiero początek, Tony. Nie możemy ich ignorować
Tony: Nawet nie miałem takiego zamiaru. Musimy jedynie obmyślić plan działania
Pepper: Coś wykombinowałeś, geniuszu?
Tony: Najpierw chcę cię przeprosić za moje zachowanie. Nie byłem sobą i...
Pepper: Wybaczam ci wszystko, bo w miłości można zagoić stare rany. Najważniejsze, że żyjesz
Tony: JARVIS, wykonaj pełny skan organizmu. Czy mogę zrobić im krzywdę?

[[Wykryłem jedynie uszkodzenia mechanizmu ratunkowego, który polegał na wysłaniu impulsu, gdyby serce zaczęło zawodzić. Żadnych zmian w mózgu nie zarejestrowałem]]

Powinienem być spokojny, a jednak Ultimates wciąż pozostali utrapieniem. Maria przyszła do lecznicy, rzucając się w moje ramiona. Też bałem się o nią, dlatego kontratak powinien odbyć się, jak najszybciej.

Tony: Pep, mogę cię o coś zapytać?
Pepper: Zależy od pytania
Tony: Wyjedziemy na wakacje? Jestem wam to winien. Zresztą, zbroje będziemy mieć ze sobą, gdyby doszło do ataku
Maria: Tato, ty tak na serio?
Tony: Tak, córeczko. W ten sposób zrehabilituję się za kłamstwa oraz ciągle walki ze względu na bycie Iron Manem
Pepper: Świetny pomysł... A gdzie mamy lecieć?
Tony: Egipt
Pepper: Zawsze marzyłam o podróży do Egiptu
Tony: Więc ustalone. Chyba, że ty masz coś przeciwko, Mario?
Maria: Nie, nie! Jest okej. Jedziemy na wakacje. Jupi!
Pepper: Kiedy?
Tony: W jedną noc załatwię bilety. Pasuje?
Pepper: Czyli chcesz jutro? Jestem za
Maria: I ja też!

~*Czterdzieści minut później*~

**Roberta**

W wiadomościach mówili o tajemniczej eksplozji wieżowców. Zginęli ludzie, choć większość została ranna dość dotkliwie. Czy Rhodey z Tony'm brali w tym udział? Wydawało mi się, że tak. Nie próbowałam dzwonić do syna, bo pewnie zajmował się czymś ważnym.
Nagle zauważyłam, jak ktoś z Stark International oddał głos w sprawie tragedii.

Jesteśmy zdruzgotani ilością ofiar.
To był dla nas zwykły dzień, który przerodził się w koszmar.
Niestety, ale nasi bohaterowie za to odpowiadają.
Iron Man zawalił konstrukcję.
 Nie przypuszczaliśmy, że posunie się do czegoś takiego.
Tu nie usprawiedliwi go walka ze złoczyńcą, bo w swoje nieumyślne zachowanie,
osierocił wiele dzieci.
Mój przyjaciel pracował w sąsiedniej firmie.
W imieniu Stark International składam kondolencje.

Byłam w szoku. Oczerniali ich, zrzucając winę o tę katastrofę. Teraz musiałam skontaktować się z Rhodey'm. O dziwo odebrał.

Rhodey: Mamo, co się stało?
Roberta: A musiało, że dzwonię?
Rhodey: No raczej
Roberta: Byłeś z Tony'm przy Stark International?
Rhodey: No tak. Wtedy zawalił się na nas budynek. Mamo, czy my...
Roberta: Uznają Iron Mana za winnego
Rhodey: Jak to?
Roberta: Przykro mi, ale został uznany za mordercę
Rhodey: Przeklęci Ultimates. To ich sprawka! Nie mów o tym Tony'emu, zgoda?
Roberta: A źle z nim?
Rhodey: Niezbyt dobrze się czuje. Na razie jest z Pepper, ale...
Roberta: Nie musisz tłumaczyć. Wszystko rozumiem

Rozłączyłam się, powracając do oglądania wiadomości. Oboje narobili sobie wrogów. Trudne te życie bohatera.

---***---

 Witajcie w ostatniej części z dwupartówką. Już niewiele zostało, by zakończyć to opowiadanie, a mam jeszcze kilka do wstawienia, o których mówiłam w zeszłym roku.

Part 336: Zaćmienie

0 | Skomentuj

**Rhodey**

Zadałem dosyć kłopotliwe pytanie. Pepper miała mętlik w głowie. Uważałem, że warto podjąć ryzyko, jeśli istnieją szanse na całkowite wyleczenie. Najpierw musieliśmy skupić się na Ultimates. Pewnie coś planują. Nie uwierzą w szybką śmierć. Wyślą jakiś zespół do oględzin, a gdy dowiedzą się, że przeżyliśmy, przylecą do zbrojowni dokończyć dzieła.
Gdy wyszedłem z pokoju medycznego, odezwał się alarm. Znowu w porcie.

Rhodey: JARVIS, co mamy?

[[Wykryłem potężną energię w tamtym obszarze]]

Rhodey: Diana wróciła?

[[Jest pan w błędzie. Pojawił się nowy Inhumans]]

Rhodey: Ultimates mogą na niego polować... PEPPER, ZOSTAŃ Z TONY'M
Pepper: CHCĘ WALCZYĆ
Rhodey: NAJPIERW MU POMÓŻ. MARIA NIE DA SOBIE RADY
Pepper: EJ!
Rhodey: ZARAZ WRÓCĘ

Uzbroiłem się w pancerz, śledząc źródło mocy. Przemieszczało się, zmieniając swoje położenie. Jednak ktoś mnie wyprzedził, walcząc z oprychami. Nie mogłem w to uwierzyć.

Rhodey: Diana?

**Lightning**

Och! Kiedy on się nauczy mojej ksywki? Tak trudno zapamiętać? Lightning! Lightning, do cholery! Medusa prosiła, żebym pomogła nowej przemienionej dziewczynie z mojej drugiej rodziny. Bez taty dawałam sobie radę, smażąc obwody w broni. Teraz tak łatwo mnie nie pokonają. Nahrees nauczyła kolejnych sztuczek, co z pewnością przydadzą się podczas walki.
Gdy odrzucałam ich na sporą odległość, nastolatka uciekała w popłochu. Jeszcze nie znałam jej mocy. Była przerażona przemianą.

Lightning: Tatku, zajmiesz się nią?
Rhodey: A nie lepiej rozprawić się z Ultimates?
Lightning: Kim?
Rhodey: Taką mają nazwę
Lightning: Eee... Mów, jak chcesz. Najważniejsze, by polegli
Rhodey: Wiadomo

Wystrzelił z repulsorów, rozpraszając wrogów od nas, zaś ona nadal biegła w tym samym kierunku. Próbowałam ją złapać, lecz ciągle przybywało więcej ludzi z tej tajemniczej organizacji. Cóż... Pora pokazać nową sztuczkę. Wytworzyłam w dłoniach kulę energii, która rosła coraz bardziej, aż wybuchła, porażając elektronikę.

Rhodey: Diana, coś ty zrobiła?!
Lightning: Ups?

No tak. Zbroja padła, jak zużyta bateria. Przynajmniej powstrzymałam tych złych, tak? Medusa pojawiła się z Lockjaw i Blackboltem przy nowej Inhumans. Królowa uspokajała ją, zabierając do Attilanu. Misja wykonana. Uratowałam nieludzkie życie. Może zaczną mnie nazywać, jak powinni? Podeszłam do ojca, dając mu energię do uruchomienia tej puszki.

Lightning: Żyjesz?
Rhodey: Ech! Tak... Już zniknęli?
Lightning: Teraz będą musieli jej pomóc w poznaniu mocy
Rhodey: Dobrze cię widzieć, córciu. Martwiłem się, że zrobili ci krzywdę
Lightning: Taa... Te gnojki spróbują kogoś dotknąć, a spalę im wnętrzności w pył!
Rhodey: Ej! Lightning, spokojnie. Nie tak nerwowo
Lightning: Sorki
Rhodey: Zaczynasz mi przypominać Pepper
Lightning: Hahaha!
Rhodey: To nie jest śmieszne
Lightning: Oj! Przecież żartowałam
Rhodey: Naprawdę? Jakoś nie mogę w to uwierzyć
Lightning: Dzwoniłeś do mamy?
Rhodey: Byłem zajęty, a ona też się nie odezwała
Lightning: Trenowanie idiotów pochłania czas i cierpliwość
Rhodey: Hahaha! Ze mną nie miała problemu
Lightning: O! Więc tak ją poznałeś? Opowiesz mi?
Rhodey: Innym razem. Wracam do zbrojowni
Lightning: Lecę z tobą
Rhodey: Okej. Lepiej trzymaj się mocno
Lightning: Potrafię sama

Uśmiechnęłam się głupawo, uderzając w podłoże. Chyba mu szczęka opadła. Nie odezwał się ani jednym słowem.

Lightning: Co? Zatkało kakao?

**Tony**

To był sen. Prawdziwy koszmar. Pragnąłem się z niego obudzić. Moje prośby zostały wysłuchane, bo otwierałem oczy. Jedna osoba pochylała się nade mną. Kim ona była? Miała na palcu obrączkę, więc ożeniła się. Kto był tym szczęściarzem? Dziwnie się czułem. Niby ją kojarzyłem, ale słabo.

Pepper: Tony, nareszcie się obudziłeś!
Tony: Dlaczego płaczesz? Ktoś umarł?
Pepper: Ty, głupku. Mało brakowało, wiesz? Cudem cię odratowaliśmy
Tony: Chwila... Jakie "my"? Czy ja cię znam?
Pepper: Tony...
Tony: Skąd znasz moje imię?
Pepper: JARVIS, przeskanuj go! Co jest z nim nie tak?!
Tony: JARVIS? Do kogo ty mówisz?

[[Pan Stark doznał tymczasowej amnezji, co może być spowodowane sennym koszmarem]]

Pepper: Długo to potrwa?

[[Zależy od długości snu]]

Tony: Gadasz do komputera? Jesteś chora!

--***---

No i kończymy kolejną fazę. Pozostały nam dwie ostatnie. Teraz zrobię coś, na co chyba wszyscy czekają. Tony całkowicie będzie zdrowy. Tak. Odważyłam się na ten krok, choć lubię go męczyć. Historia będzie zataczać koło. Pamiętajcie ;)

Part 335: Za wolność umysłu!

0 | Skomentuj

**Pepper**

Mogliśmy krzyczeć, a on leżał bez jakiejkolwiek reakcji. Zupełnie tak, jakby był zamknięty w sobie. Myślał o czymś przez cały czas, nie zwracając uwagi na to, co się działo wokół niego. Pozorny spokój, który zamienił się w dramat. Zaczął świrować. Jak bardzo? Wstał, wymachując skalpelem.

Tony: Odejdźcie! Zostawcie mnie w spokoju!
Maria: Tato, co ci jest? Nie poznajesz nas?
Pepper: Jemu odbiło. Nie wiem, skąd to się wzięło... Tony, odłóż skalpel na miejsce. Nie zrobimy ci krzywdy
Tony: Zostawcie mnie! Zabiliście moją rodzinę! Nie... Nie zabijecie Iron Mana! Nie... zabijecie
Maria: Mamo?

Wstrzyknęłam mu w ramię środek uspokajający. Rozluźnił rękę, puszczając ostre narzędzie chirurgiczne na podłogę. Nadal nie spał, lecz ciągle dokuczał mu ból. Widziałam po wyrazie twarzy, że nie czuł się najlepiej. Poprosiłam córkę, by z nim została. Poszłam sprawdzić zapasy lekarstw. Nie potrafiłam odnaleźć morfiny. Skończyła się.

Rhodey: W porządku?
Pepper: Teraz już tak... Dziwne, że nie słyszałeś krzyków. Spałeś, czy jak?
Rhodey: Ech! No troszkę przysnąłem
Pepper: Lepiej wróć do domu. Sytuacja opanowana
Rhodey: Pepper, wiesz o Dianie. Inhumans ją chronią w Attilanie, a ja tam nie mogę z nią być. Do tego Ivy nadal się nie odezwała. Zaczynam się też martwić potrójnie
Pepper: Ale Tony wydobrzeje. Tak, jak zawsze
Rhodey: Nie jestem tego taki pewien

Naszą rozmowę przerwało wtargnięcie nastolatki. Była przerażona. Nie pytałam o nic. Jedynie pobiegłam do pomieszczenia, gdzie leżał nasz chory. Rhodey również zrobił to samo.

Pepper: Co jest grane, córciu?
Maria: Zobacz
Rhodey: Pepper? Niby panujesz nad sytuacją, prawda?

Zwątpiłam, widząc rozwalone narzędzia po całej sali. Nie mógł uspokoić swoich nerwów. Leki nie zadziałały zbyt długo. Tony, co się z tobą dzieje?

**Tony**

Przypomniałem sobie ponownie ten koszmar. Bałem się, że ich skrzywdzę, dlatego uciekałem. Nie mogłem się zatrzymać. Byłem przerażony też siłą tych zbirów ze Stark International. Serce biło zbyt szybko i w każdej chwili mogło zaprzestać działania. Musiałem jakoś opanować negatywne emocje. Usiłowałem słuchać głosów. Od kogo? Od przyjaciół.
Kiedy poczułem silny ból w klatce piersiowej, upadłem na podłogę. Ledwo dostrzegałem kogokolwiek, czy cokolwiek. Tylko przez słuch rozpoznałem Pepper, Marię i Rhodey'go.

Pepper: Tony, spokojnie. Zaraz ci pomożemy
Tony: Pep... Wybacz... Wybaczcie mi... oboje
Pepper: Oddychaj bez nerwów. Wszystko będzie dobrze
Tony: Ach! I tak... umrę
Rhodey: Chłopie, trzymaj się

Te słowa usłyszałem jako ostatnie, tracąc przytomność. W końcu umysł przegrał z ciałem. Ponownie w mojej głowie rozgrywał się koszmar. W pomieszczeniu, które bodajże było magazynem, znajdywały się różne postacie. Znałem każdego. Pośrodku stała platforma, a przy niej ściana pełna broni. Duch wybierał osobę, mówiąc krótko o niej.

Duch: Obadiah Stane. Modyfikował wynalazki twoje i ojca w broń. To oczywiste, że zginął z twojej ręki

W miejscu oprawcy pojawiło się moje ciało. Trzy sekundy i padł strzał z ręki sędziego, kim ja byłem. Potem wybrał Gene'a. Zmienił mi oręż na miecz. Położył skazańca, nakazując ścięcie winnego. Bez jakiejkolwiek chwili namysłu wymierzyłem cios.

Duch: Kto będzie następny, Anthony? Jak dużo krwi ma przelać się przez twoje dłonie? Nie odejdziesz tak łatwo do domu. Nie wrócisz tam nigdy

Niespodziewanie zgasły światła. Usłyszałem dźwięk karabinu, a następnie pojawiło się oświetlenie, ukazując resztę ciał. Ułożyły napis.


Jesteś mordercą, Iron Manie

**Rhodey**

Z Tony'm sytuacja wyglądała fatalnie. Pepper drugi raz uciskała klatkę piersiową, usiłując przywrócić krążenie. Coś zatrzymywało go od powrotu do rzeczywistości. Kolejny koszmar? Możliwe, a po tej śpiączce, mógł doznać urazu głowy. Mógłby zostać dłużej w szpitalu, wykryliby to i wyleczyliby mojego brata.
Kiedy ruda traciła siły, wyczułem puls.

Rhodey: Możesz przestać. Udało się
Pepper: Rhodey, ja mam... Ja mam tego dość... On ciągle może umrzeć, a my tylko spowalniamy to, co nieuniknione. Czy coś takiego ma nadal sens?
Rhodey: Nie poddawaj się. Może jego serce słabnie, ale wola walki tak szybko nie zniknie. Będzie walczył dalej, a my mamy mu pomóc w tym
Pepper: Więc mam wierzyć, że będzie lepiej?
Rhodey: Wspomniałaś wcześniej o serum
Pepper: Za duże ryzyko
Rhodey: A może warto je podjąć?

Part 334: Samobójcza misja

0 | Skomentuj

**Tony**

Próbowałem nawiązać kontakt z drużyną. Wciąż cisza. Musieli zagłuszać każdy sygnał przy użyciu EMP, chociaż zbroje jakoś były na chodzie. Niestety, lecz to może szybko się zmienić. Nawet zmieniłem kanał, lecz ciągle zanikało połączenie z War Machine oraz bazą.
Nagle dostrzegłem eksplozję jednego z budynków. Później zapalił się następny. To pułapka.

Tony: Rhodey, uciekaj! Rhodey!

Nie był świadomy zagrożenia. Musiałem coś zrobić. Użyłem pola siłowego, co raczej długo nie zniesie potężnego wybuchu. Fala zbliżała się nieuchronnie, wysadzając trzeci wieżowiec. Pozostały dwa obok Stark International.
Gdy miała podpalić się kolejna konstrukcja, zepchnąłem Rhodey, by nie oberwał.

[[Uwaga, Wyczerpywanie się energii zbroi. Stan poniżej 20%]]

Tony: Ach! Cała moc... do pola siłowego!

[[Wykonuję...]]

Na kilka sekund mieliśmy ochronę, aż wybuchł ostatni budynek, odrzucając nas daleko. Poczułem ból w plecach, a do tego towarzyszyły mi zawroty głowy. Straciłem kontrolę nad zbroją. Rozbiłem się.

[[Uwaga. Spada konstrukcja]]

Tony: Widzę. Ach! Muszę... wytrzymać...  Rhodey, słyszysz mnie? Rhodey!
Rhodey: Tony? To ty? Co się stało?!
Tony: Długo... nie wytrzymam... Zaraz nam... spadnie na łeb... Przydałaby się... twoja pomoc. Aaa!

[[Przypomnienie. Zalecane naładowanie implantu]]

Tony: Poczułem... Dzięki

Ból rozprzestrzenił się po całym ciele, zaś moc w pancerzu spadła do stanu krytycznego. Dłużej nie mogłem utrzymać ścian. Zostałem przygnieciony.

Tony: JARVIS... Ile mocy?

[[Tylko 15%]]

Zanim całkowicie opadłem z sił, zdołałem uderzyć raz z repulsora w niebo. Oby zobaczył znak.

**Rhodey**

Mogłem domyślić się, że nie wszystko pójdzie, jak po maśle. Teraz większość wieżowców stała w gruzach. To było coś w rodzaju reakcji łańcuchowej. Widocznie podłożyli bomby, synchronizując czas do wybuchu. Jeden istniał pozytyw. Wrócił kontakt z bazą. Krzyków rudej nie można ignorować.

Pepper: Rhodey, błagam! Odezwij się! Jesteś mi potrzebny!
Rhodey: Pepper, coś nie tak?
Pepper: Znajdź szybko Tony'ego! Kończy mu się energia w zbroi i implancie, a do tego nie odpowiada!
Rhodey: Zaraz go znajdę
Pepper: Chciałam was ostrzec, ale straciłam kontakt
Rhodey: Wiem, bo myśmy ledwo nawiązaliśmy ponownie rozmowę, a potem znowu zniknął sygnał
Pepper: Proszę cię! Znajdź Tony'ego!
Rhodey: Nie bój się. Wrócę z nim

Zacząłem przeszukiwać gruzy z nadzieją na odnalezienie przyjaciela w dobrym stanie. Jednak jego żona sugerowała złe prognozy. Musiałem, jak najszybciej odnaleźć Iron Mana, bo będzie kiepsko.
Kiedy odrzuciłem większość skał, zobaczyłem element napierśnika. Reaktor ledwo świecił. Niedobrze.

Rhodey: Znalazłem go, Pepper!
Pepper: Jak się trzyma?
Rhodey: Zaraz zobaczę... Tony, słyszysz mnie?
Tony: R... Rhodey?
Rhodey: Nie ruszaj się. Już cię stamtąd wyciągam

Wyrzuciłem bloki, dokopując się do nóg. Pozostałe odłamki odsłoniły resztę elementów zbroi. Pomogłem mu wstać, skoro nieźle oberwał. Od razu poleciał na autopilocie.

~*Dwadzieścia minut później*~

**Pepper**

Zdjęłam zbroję Tony'ego, podłączając mechanizm do ładowania. Był ledwo przytomny. Wyglądał bardzo źle. Na szczęście nie umarł, a mało brakowało.
Gdy on odpoczywał, próbowałam dowiedzieć się, na czym polegała porażka planu. Histeryk niewiele powiedział. Tylko o zakłóceniach i tych wybuchach.

Pepper: Jakim cudem znali nasze zamiary?
Rhodey: Są nieźli. Można powiedzieć, że to zbiorowa organizacja
Pepper: Ultimates
Rhodey: Słucham?
Pepper: Opis pasuje. Zobacz, co było w bazie SHIELD
Rhodey: Znowu zhakowałaś do nich dostęp?
Pepper: I tak już nie istnieją. Nie pamiętasz inwazji?
Rhodey: Trudno zapomnieć
Pepper: Okej... Przejdę do sedna. Bogacą się, tworząc repliki technologii AIM, Hydry plus kilka broni od Mr. Mixa. Głównie nienawidzą nas za to, że wykończyliśmy ich przyjaciół w wojnie z obcymi
Rhodey: Ultimates... Kiedy zabiją swój cel, zaprzestaną swoich działań?
Pepper: Znajdą nowych wrogów lub po prostu rozpadną się
Rhodey: Wolę drugą wersję
Pepper: Ja też

Wróciłam do ukochanego, sprawdzając jego stan w pomieszczeniu medycznym. Maria rozmawiała z nim, a raczej usiłowała nawiązać kontakt.

Part 333: Poznaj Ultimates

0 | Skomentuj

**Rhodey**

Nie każdy spór można złagodzić pocałunkiem, ale na rudej podziałało, jak z pioruna. Przestała krzyczeć po Tony'm i wzięła się za szukanie sprawców. Wykorzystywali dawną technologię po różnych organizacjach, z którymi walczyliśmy. AIM, Hydra... Cel mieli dość prosty. Likwidacja nas.

Rhodey: Przestaliście prowadzić ze sobą wojnę?
Tony: Rhodey, my nie...
Rhodey: No raczej nie było rozmowy pokojowej. Mam rację?
Tony: Jak zawsze... Musimy dowiedzieć się, jakie mają nowe plany. Być może skończy się na sprzedaży Inhumans, czy porwaniach... JARVIS, czy z sejfu taty coś zniknęło?

[[Sejf został opróżniony trzy dni temu]]

Tony: No nieźle
Pepper: Chyba wiem, co chcesz zrobić... Tony, nie rób tego
Tony: Muszę ich poszpiegować. Nie martw się. Nie zamierzam z nimi walczyć
Rhodey: Zgadzam się z Pepper. Masz zostać. Zwłaszcza po tym, że zostało ci niewiele czasu
Tony: Dzięki za przypomnienie.Od razu poczułem się lepiej
Rhodey: Sarkazm?
Tony: Nie inaczej

Wciąż upierał się przy swoim. Wskoczył do pancerza, wylatując przez właz.

Pepper: Na co czekasz? Leć za nim!
Rhodey: A ty tego nie chcesz zrobić?
Pepper: Muszę zająć się Marią
Rhodey: Spoko... Przecież nie zostawię go samego
Pepper: I to właśnie chciałam usłyszeć... Leć, Rhodey

Uzbroiłem się w swój pancerz, wzbijając wysoko w powietrze. Śledziłem trasę przyjaciela, choć znałem jego cel. Stark International.

**Maria**

O rany! Moja głowa! Co się stało? Kto mnie tak potraktował? Ledwo odwróciłam się, widząc twarz mamy. Później rozpoznałam miejsce, gdzie obecnie się znajdowałam. Zbrojownia. Niewiele pamiętałam. Głównie siedziałam z mamą w salonie. Coś oglądałyśmy, a potem ona zniknęła na chwilę i ktoś zasłonił mi usta, przyczepiając jakieś ustrojstwo do karku. Reszta wyglądała, jak czarny ekran. Pustka.

Maria: Mamo... Co... Co ja zrobiłam?
Pepper: Nie wstawaj. Leż spokojnie, córeczko
Maria: Mamo, odpowiedz
Pepper: Próbowałaś skrzywdzić swojego ojca
Maria: Co takiego?!
Pepper: Wiemy, że nie byłaś sobą i teraz chce poszukać odpowiedzialnego za to typka, żeby poznać jego zamiary
Maria: Pozwoliłaś mu?
Pepper: Nie jest sam. Rhodey ma na niego oko
Maria: To... dobrze
Pepper: Oberwałaś atakiem sonicznym. Jak się czujesz?
Maria: Głowa mnie boli
Pepper: Bardzo?
Maria: Jak diabli!
Pepper: Zaraz przyniosę leki
Maria: Zostań ze mną! Proszę!
Pepper: Będę kilka kroków za tobą. Nikt ci nie zrobi krzywdy
Maria: Mamo...
Pepper: Cii... Już dobrze

Przytuliła mnie, uspokajając. Poczułam chwilową ulgę. Bałam się, że znowu kogoś zranię, a wtedy tego nie chciałam. Oby tatuś trzymał się dobrze.
Gdy rodzicielka wróciła z tabletkami, połknęłam jedną, popijając szklanką wody. Nie byłam w stanie wstać. Musiałam leżeć.

Maria: Nie chciałam mu zrobić krzywdy
Pepper: Wiem o tym. Nikt cię za to nie obwinia
Maria: Nie jest ranny?
Pepper: Nie, ale... Śpij dobrze
Maria: Znowu coś próbujesz przede mną ukryć?
Pepper: Nie!
Maria: Więc niepotrzebnie krzyczysz
Pepper: Wybacz, lecz ostatnio tylko się boję o was. Teraz jacyś szaleni naukowcy próbują wszystkiego, by zabić najskuteczniej, ile mogą
Maria: A tata? Co z nim? Jest gorzej?
Pepper: Ma plan, Mario. Jeśli się uda, będzie zdrowy. Będzie próbował ryzykować o wszystko, co walczył
Maria: Na czym ten plan polega? Chyba nie chce...
Pepper: Chce odtworzyć serum, które wyleczy chore serce
Maria: Uda się?
Pepper: Szanse pół na pół

**Tony**

Zdołałem zbliżyć się do budynku na tyle blisko, żeby dostrzec ruch postaci. Zbroja wykryła nadlatujący pancerz. Czyżby mieli dostęp do schematów? Byłem w błędzie. To Rhodey. Widocznie nie mogli mnie puścić samego. Z jednej strony, to dobrze. Gdybym zaczął spadać, może złapać skafander. Skontaktowałem się z nim przez kanał, który również sięgał dostępem do Pep.

Tony: Kazała ci mnie śledzić?
Rhodey: Raczej pilnować byś nie zrobił niczego głupiego
Tony: Muszę poznać ich cel, Rhodey. Mogą być groźni. Posunęli się do ataku na nasze córki, podkładali bomby, a do tego...
Rhodey: Whoa! Spokojnie, chłopie. Wiem o tym, dlatego chcę pomóc
Tony: Dzięki
Pepper: Maria na chwilę się obudziła i znowu śpi. Zrobiłeś jej niezłą bombę w głowie, bo narzekała na ból
Tony: Podaj leki. Masz... w apteczce
Rhodey: Tony?
Tony: Tracę... sygnał... Rhodey?
Rhodey: Halo! Czy ktoś mnie słyszy?
Pepper: Chłopaki, jesteście tam?

Chyba wiedzieli, że ich obserwujemy. Pozbawili nas łączności. Niedobrze, a miałem nie walczyć. Widocznie ten plan musi ulec zmianie.

Part 332: Przeprosinowy całus

0 | Skomentuj

**Tony**

Nie chciałem skrzywdzić córki, więc jedynie unikałem jej ciosów. Uderzała dość solidnie. Skąd ona ma tyle w sobie siły? Komputer włączył tryb ochronny zbrojowni, by użyć broni w razie konieczności.

Tony: Córciu, nie będę z tobą walczyć. Masz przestać, rozumiesz?
Maria: Zabrałem jej ciało, Stark. Walcz albo giń!
Tony: Maria! Aaa!

Uderzyła w moją klatkę piersiową, aż wrzasnąłem z bólu. Musiałem użyć rękawicy, żeby ogłuszyć ją. Poczułaby zwykły ból głowy. Bingo! Była pod czyjąś kontrolą! Atak soniczny powinien pomóc.

**Rhodey**

Nie znaleźliśmy nikogo w porcie. Pusto. Poza zadokowanym statkiem, nic więcej nie było. Szukaliśmy Marii oraz jakichkolwiek śladów po złoczyńcach. Nadal zero tropów.
Nagle usłyszeliśmy wybuch. Cały dok został zalany, a łódź spłonęła doszczętnie wraz ze skrzyniami. Podleciałem sprawdzić, czy ktoś żył. O dziwo nie znalazłem tam żywej duszy. Tylko jakieś plastikowe pistolety na wodę. To jakiś żart?

Rhodey: Pepper, daliśmy się nabrać
Pepper: Co masz na myśli?
Rhodey: Tu nic nie ma. Oni chcieli odwrócić uwagę
Pepper: Od czego? O Boże! Tony!

Natychmiast wzbiliśmy się w powietrze, lecąc do zbrojowni. Oby nie było za późno.

~*Godzinę później*~

**Tony**

Zdołałem chwycić za rękawicę, używając impulsu dźwiękowego. Od razu odczuła ból, a chip wypadł na podłogę razem z nią. Podbiegłem, sprawdzając, czy wszystko było w porządku. Puls i oddech pasował do normy. Całe szczęście.
Po przeskanowaniu technologii, wzorzec odpowiadał tej od AIM. Od kiedy Hydra współpracowała z pszczelarzami?

[[Potwierdzono: dysk kontroli]]

Tony: Jakim cudem ją dopadli? Coś tu nie pasuje, JARVIS. Czy ja śnię? To... To musi być jakiś sen na jawie lub koszmar

Położyłem nastolatkę na kanapie, przykrywając kocem. Powinna odpocząć. choć sam poczułem się senny. Dość szybko. Musiałem poczekać, aż Pep wróci z Rhodey'm.
Kiedy sprawdzałem odczyty energii, przez dach wleciały zbroje. Oczekiwałem wyjaśnień od rudej, choć mnie ścinały nogi do snu. Nie zamierzałem się poddać. Próbowałem utrzymać się przytomny.

Tony: Gdzie byliście? Och! Nie mogłem do was polecieć, bo rudy ktosiek zablokował dostęp do lokalizacji pancerzy. Ekhm... Pepper, masz mi coś do powiedzenia?
Pepper: Eee...
Rhodey: Może ja was zostawię samych i jak skończycie się na siebie drzeć, będę czekał w kuchni
Pepper: O! Zgłodniałeś już?
Rhodey: Ja zawsze jestem głodny
Tony, Pepper: HAHAHA!

**Rhodey**

Zostawiłem urocze gołąbki w spokoju. Z tym jedzeniem znalazłem wymówkę po to, żeby przyjaciółka dostała karę za mieszanie w systemie. Któregoś dnia przeprogramuje JARVISA jako niańkę elektroniczną, czego Tony'emu nie zabraknie do szczęścia. Z ukrycia patrzyłem na sytuację. Krzyczeli na siebie nawzajem, aż pocałowali się, tuląc czule. Ha! Wiedziałem, że tak będzie. Jeszcze przez chwilę obserwowałem sytuację w razie wtopy brata.

Tony: Pocałunek nie wystarczy jako przeprosiny
Pepper: Wiem, w jakim jesteś stanie, dlatego nie chciałam, żebyś ryzykował
Tony: Tak? A Maria zaatakowała mnie i...
Pepper: Czekaj, bo nie nadążam. Niby dlaczego miałaby to zrobić?
Tony: Dysk kontroli

Cholera! Kontroler powrócił? Obawiałem się najgorszego. Zignorowałem złe przeczucia w głowie, myśląc nad prawdziwym zamiarem wrogów.

Tony: Dlatego Maria zasnęła. Ogłuszyłem ją z rękawicy
Pepper: Oszalałeś?! Nie mogłeś zrobić czegoś innego?!
Tony: Pep, nie użyłem repulsora, a ataku sonicznego
Pepper: Czyli nic jej nie będzie?
Tony: Trochę pośpi i tyle
Pepper: Oby, bo inaczej skończy się dla ciebie źle
Tony: Grozisz mi?

No i robi się zarówno zabawnie, jak i niebezpiecznie. Musiałem tam wkroczyć zażegnać konflikt, zanim nie doszło do użycia siły.

Rhodey: Chyba nie masz zamiaru go zabić, co?
Pepper: A nie wiem. Może ty będziesz pierwszy
Rhodey: Whoa! Wystarczy!
Pepper: Hahaha!
Tony: Nawet nie ruszaj narzędzi, Pepper
Pepper: A jeśli ruszę to, co wtedy?
Tony: Ech! Jesteś okropna
Pepper: Twoja upierdliwość osła mnie denerwuje i mam tego po dziurki w nosie! Chcesz zginąć?! Tony, bo ja mam...

Nie dokończyła, bo ten głupek ją uspokoił kolejnym buzi buzi w usta.

Part 331: Do utraty sił

0 | Skomentuj

**Pepper**

Nerwowo przeszukiwałam całą fabrykę. Nawet dzwoniłam do Roberty, która powiedziała, że nie widziała jej. Zaczynałam się martwić. I to nie na żarty, a Tony nadal się nie odzywał. Dopiero później dostrzegłam go na kanapie, jak śpi. Czy aby na pewno zasnął?
Kiedy chciałam spytać Rhodey'go, na komputerze wyświetlił się komunikat.

Pepper: Eee... JARVIS?

[[Pojawił się przed chwilą. Próbuję ustalić źródło tego przekazu]]

Pepper: Nie musisz... Wiem, kto to napisał

Zabraliśmy Marię Stark.
Przyda się nam jako żywa tarcza, gdybyście do nas strzelali.
Lepiej zjaw się sam, Iron Manie.
Dziś o osiemnastej w porcie.

Rhodey: Ciekawe, jak się pojawi, skoro śpi?
Pepper: Rhodey, co ty tu jeszcze robisz? Nie powinieneś wrócić do domu?
Rhodey: Musiałem poczekać, aż się uspokoi
Pepper: Co się stało?
Rhodey: Pewnie miał koszmary, bo myślał, że umarłem. Krzyczał na mnie, a potem przestał się denerwować
Pepper: Niedobrze
Rhodey: Raczej stan implantu nie wygląda za dobrze
Pepper: Rhodey?
Rhodey: Poprosiłem o przeskanowanie mechanizmu i niestety, ale kończy mu się czas
Pepper: Ile? Ile jeszcze pozostało?
Rhodey: Dwadzieścia procent
Pepper: I tak nie pozwolę ryzykować z Extremis
Rhodey: Z czym?
Pepper: Chciał całkowicie wyleczyć swoje serce za pomocą serum. Jeszcze przeżyła nam walizka z próbkami lekarki, więc...
Rhodey: Może to zrobić
Pepper: Lepiej niech nie próbuje
Rhodey: Dlaczego? Jeśli ma szansę, żeby wyzdrowieć, powinien...
Pepper: Powinien znaleźć lepszy sposób, bo serum działa w dwie strony. Albo wyleczy jego organizm albo... Albo on umrze, rozumiesz? Nie zniosłabym kolejnej żałoby
Rhodey: Wiem, że się boisz, lecz trzeba być dobrej myśli, Pepper... Co zrobisz z Marią?
Pepper: Oni chcą Tony'ego, a on nie może teraz walczyć
Rhodey: A kto powiedział, że musi walczyć?
Pepper: Rhodey?
Rhodey: Mam plan, ale musisz mi zaufać, dobra?
Pepper: No... dobra. Na czym on polega?
Rhodey: Hologram
Pepper: Hologram?
Rhodey: Pamiętasz, jak szukaliśmy Tony'ego? W porcie obok Mr. Fixa była iluzja zbroi. Leżał nieco dalej i utrudniał znalezienie siebie
Pepper: Myślisz, że moja zbroja potrafi skopiować ciało?
Rhodey: W końcu, to SHIELD tworzyła te kombinezony
Pepper: Racja

Zgodziłam się z planem paranoika, by w ten sposób ocalić Marię.

**Lightning**

Obudziłam się z bólem całego ciała. Niewiele pamiętałam, choć Lockjaw wszędzie rozpoznam. Poślinił mi twarz, co mi nie przeszkadzało. Lubił mnie, a ja jego. Chciałam rzucić mu piłkę, lecz nie miałam na to siły. Z kim mogłam walczyć? Nawet nie byłam w stanie wykrzesać z siebie ani jednej iskry.
Z zamyśleń wyrwało mnie pojawienie się Medusy. Zapytała o samopoczucie i nie kłamałam. Powiedziałam, co czułam. Próbowałam zrozumieć, kto dał tak ostrego łupnia. Królowa Inhumans wspomniała coś o łapaniu jej ludzi w celu sprzedaży do badań. Okropność. Komu tak zależało na nas?

~*Czterdzieści pięć minut później*~

**Tony**

Ocknąłem się w zbrojowni. Nikogo nie było poza sztuczną inteligencją. W bazie pozostała tylko moja zbroja. Gdzie oni się podziali? Mogliby walczyć z wrogiem? Niemożliwe. Nie zrobiliby tego. Przejrzałem kamery oraz ostatnie dane z komputera.
Nagle natrafiłem na wiadomość od anonimowego nadawcy. Domyślałem się, że tu chodziło o Hydrę lub nieznaną grupę naukowców. Przejrzałem całą dokumentację firmy. Jednak nie do wszystkich miałem dostęp. Coś tu nie pasuje.

Tony: Gdzie są Rhodey i Pepper?

[[Nie mogę ujawnić ich lokalizacji]]

Tony: Znowu ci szperała w systemie?

[[Po części]]

Tony: Ech! Moja ruda czasem potrafi utrudnić życie... JARVIS, sprawdź obecność wrogiej technologii

[[Brak możliwości namierzenia celu]]

Tony: Co?! Dobra, dobra. Tylko spokojnie... Oj! Oberwie za to, jak wróci

[[Panna Stark nalegała, żeby pan odpoczął]]

Tony: A z jakiej to potrzeby?

[[Z uwagi na stan implantu, który dłużej nie zdoła utrzymać przy życiu]]

Tony: Jak duże są uszkodzenia?

[[80%]]

Tony: Jesteś pewny?

[[Komputery nie kłamią]]

Tony: Przy wirusie może tak być

Już chciałem włączyć sprawdzanie oprogramowania, gdy znienacka zostałem zaatakowany przez... Marię? To nie mogła być ona. Musiałem mieć halucynacje. Ona nigdy nie podniosłaby na mnie ręki.

Part 330: Ty nie istniejesz!

0 | Skomentuj

**Tony**

Skan medyczny potwierdził zgon naukowca. Nadal nie miałem pojęcia, z czym walczymy. Postanowiłem przejrzeć bazę danych Stark International, by dojść do źródła. Być może tam znajdzie się coś godnego uwagi, co również połączy związek z plotką o odrodzeniu Hydry oraz eksperymentach na Inhumans.
Kiedy usiłowałem coś znaleźć, poczułem czyjąś obecność. Rozejrzałem się, czy ktoś mnie obserwował. Byłem w błędzie.

Tony: JARVIS, przeskanuj mój organizm. Chyba jestem chory

[[Zgadza się, lecz złudzenie może być spowodowane przez brak snu]]

Tony: Byłem w śpiączce

[[To prawda, dlatego nie ma pomyłki, panie Stark]]

Tony: Kogo tu przywiało? Przejdź przez wszystkie spektra

[[Wykonuję...]]

Tony: I co?

[[Nikogo nie wykryłem]]

Tony: JA... RVIS...

Upadłem na podłogę w zbroi. Zamknąłem oczy. I co? Nic. Widziałem Pepper oraz Rhodey'go w słabym świetle. Znajdowałem się w zbrojowni, lecz była w gorszym stanie, niż wcześniej. Podbiegłem do nich, ile miałem w sobie sił, ale nie mogłem się odczepić od ładowarki. Nie rozumiałem tego.
Gdy widziałem ich, nie odpowiadali. Spróbowałem rzucić niewielkim kamieniem w czoło. Znowu ten sam rezultat.

Tony: Pepper! Ach! Rhodey! Obudźcie się! Ludzie, co z wami?!

Usiłowałem odpiąć się od urządzenia, aż poczułem porażenie prądem. Bolało, jak diabli, a ten szatański uśmiech mógł pochodzić tylko od jednej osoby.

Tony: Duch?
Duch: Zgadłeś, Anthony
Tony: To ty... Ty ich zabiłeś!
Duch: Nie, Stark. Ich krew jest na twoich rękach
Tony: Jak to?

Przyjrzałem się dłoniom, skąd wypływała czerwona ciecz. Nie z mojego ciała. Pasowała do tej, co była na podłodze obok moich przyjaciół. Martwych ciał.

Tony: Nie. Nie! Kłamiesz! Ja bym nigdy... Ach! Ja nigdy... nie zabiłbym.. mojej rodziny! Aaa!
Duch: Miałeś już wcześniej swoje zabójstwa, pamiętasz? Andrew, Ivan...
Tony: Przestań!
Duch: Yinsen, Viper
Tony: Dość! Aaa!
Duch: Jesteś mordercą. Bądź z siebie dumny
Tony: AAA!

Nagle doznałem piekielnego bólu w klatce piersiowej. Nie mogłem nawet wstać. Duch jedną ręką wszedł w moje ciało, ściskając implant najmocniej, jak potrafił. Traciłem siły.

Duch: Umrzesz, Anthony. Twój czas się zbliża
Tony: Nie... Nie!

Krzyknąłem, pogrążając się w ciemności.

~*Piętnaście minut później*~

**Rhodey**

Próbowałem obudzić Tony'ego. Musiał zasnąć w zbroi. Z pomocą JARVISA odblokowałem pancerz. Pepper zajmowała się Marią. I dobrze, że nie wiedziała o stanie swojego męża.
Kiedy położyłem go na kanapie, dostrzegłem słabe światło implantu.

Rhodey: Tony, błagam cię. Ocknij się
Tony: R... Rhodey

Powoli otwierał oczy, lecz wyglądał na zdezorientowanego. Dość porządnie, bo zaczął krzyczeć.

Tony: Ty nie istniejesz! Umarłeś!
Rhodey: Tony, miałeś zły sen
Tony: Widziałem twoje ciało... Ty... Ty nie żyjesz!
Rhodey: Chłopie, uspokój się
Tony: Ja... widziałem
Rhodey: Tony, już dobrze. Nic złego się nie stało. Odpocznij, zgoda?

Przytuliłem go, bo był bardzo roztrzęsiony. Nawet odważył się płakać, czego zwykle nie robił. Uspokajałem brata, by niczego się nie bał.

Rhodey: JARVIS, jaki jest stan implantu?

[[Uszkodzenia na poziomie 80%]]

Rhodey: Mogę coś zrobić?

[[Za późno. Przykro mi]]

Ciągle siedziałem przy Tony'm, aż zasnął bez nerwów. Mechanizm świecił mocnym światłem, a serce biło odpowiednim rytmem.

**Pepper**

Poszłam na chwilę do kuchni w celu zaparzenia kawy. To była zaledwie minuta i w salonie nie znalazłam córki. Zaczęłam się o nią niepokoić. Pomyślałam, żeby pójść do zbrojowni. Być może tam poszła.
Po wypiciu napoju, dziewczyny nie znalazłam w części roboczej. Jedynie zobaczyłam rozwalone części zbroi Iron Mana.

Pepper: Tony, nie widziałeś gdzieś naszej rozrabiaki? Tony?
Rhodey: Wybrałaś zły moment, Pepper
Pepper: Rhodey?
Rhodey: Nie było tu Marii
Pepper: Gdzie ona się podziewa?

Part 329: Utniesz jedną głowę, a odrosną dwie nowe

0 | Skomentuj

**Pepper**

Rhodey nie mylił się. W skrzyni znaleźliśmy ciała w stanie hibernacji. Żywe, lecz miały jakieś znaki na czole, co pewnie oznaczało, że nie byli zwyczajni. Czyżby Inhumans? Pewnie stąd taka broń, która mogła unieszkodliwić ich moce. Musieliśmy uciec, by nie dać się złapać. Jednak zagrodzili nam drogę ucieczki.

Tony: Strzelamy?
Pepper: Na raz...
Tony: Dwa...
Tony, Pepper: TRZY!

Wystrzeliliśmy wiązkę promieni, czyszcząc sobie drogę. Dołączyliśmy do War Machine, wzbijając się w powietrze wraz z więźniem.
Nagle oberwałam rzutką elektromagnetyczną, aż straciłam zdolność lotu. Mój geniusz szybko mnie złapał w swoje objęcia. Byłam przy nim zawsze bezpieczna. Dotarliśmy do bazy w jednym kawałku. O dziwo drzwi okazały się otwarte. Tony od razu dostrzegł intruza, mierząc z rękawicy.

Tony: Jak tu wszedłeś?
Pepper: Clint?
Clint: Widzę, że polujemy na ten sam cel. No nieźle
Pepper: Powinieneś być z Natashą... Śledziłeś nas?
Rhodey: Lepiej miej dobre wytłumaczenie, bo nie jest nam do śmiechu
Clint: Wszystko przez nich, prawda?

Rzucił zdjęcia naukowca, którzy wtedy stali w porcie, lecz my złapaliśmy jednego z nich. Zabraliśmy go, przykuwając do krzesła metalowymi kajdankami o sporej grubości. Przypominały pierścienie z łańcuchem. Nie wiedziałam, kiedy nasz geniusz to stworzył. Miał wiele tajemnic.

Clint: Co z nim zrobicie?
Pepper: Musimy wydobyć z niego informacje
Clint: Natasha może w tym pomóc. Jest najlepsza w tym
Pepper: Nie wątpię
Rhodey: Wiesz, z kim mamy do czynienia? Czego oni chcą?
Clint: Krążą plotki, że Hydra znowu werbuje ludzi
Tony: "Zetnij jedną głowę, a odrosną dwie nowe"
Clint: Właśnie
Tony: Czyli moja firma jest pod wpływem Hydry. Przecież Viper zginęła. Kto byłby w stanie ich prowadzić?
Rhodey: Widocznie pojawił się ktoś nowy... Co znaleźliście w skrzyni?
Pepper: Ludzi, ale tych Inhumans
Rhodey: Więc sprzedają ich. Po co?
Clint: Do eksperymentów. Będą próbować wszystkiego, by stać się niepokonani
Pepper: Co mamy robić?
Clint: Odpuśćcie sobie
Rhodey: Nie możemy, bo moja córka została w to wplątana
Pepper: W zbrojowni wybuchła bomba
Clint: Rozumiem, więc uważajcie na siebie
Tony: I nawzajem

Pożegnaliśmy się z łucznikiem, wracając do uprowadzonego speca z Stark International. Mąż osobiście chciał poznać wszystkie szczegóły i prosił, żebyśmy zostawili go samego. Trochę się bałam, choć powinnam wrócić do Marii. Może nie stanowiła celu przez bycie zwykłą dziewczyną, ale z takimi nigdy nie wiadomo. Odważyli się podłożyć bombę. Porwanie mogłoby być możliwe.

**Tony**

Pozostałem sam z naukowcem. Reszta wyszła z bazy, jak prosiłem. Pokazałem mu zdjęcia z transakcji, gdzie znaleźliśmy ludzki towar. Milczał, dlatego podałem mu kartkę, uwalniając prawą rękę z uwięzi. Nadal obserwowałem, by nie próbował żadnych sztuczek.

Tony: Dla kogo pracujesz?

Nie mogę powiedzieć. Oni mnie zabiją

Tony: Kto?

Mój szef

Tony: Ostatnio niezbyt interesowałem się firmą, ale coś robiliście w laboratorium. Długo współpracujecie z Hydrą?

Hydra nie istnieje. Szukajcie dalej

Tony: Powtórzę jeszcze raz... Dla kogo ty i twoi ludzie pracujecie? Hydra, Punisher, Mr. Fix? No kto?

Zabiłeś go. Skończysz tak samo

Tony: Więc potwierdzasz, że ta bomba to wasze dzieło?

Pokazałem kawałek, który się zachował po eksplozji. Kiwnął głową, potwierdzając moje słowa. Zadałem mu ostatnie pytanie.

Tony: Czego tak naprawdę chcecie?

Śmierci twojej, Rescue i War Machine. Musicie umrzeć, by nikt więcej nie cierpiał

Tony: Kto cierpi? Kto?!

Podniosłem ton, a on zaczął się dusić. Odblokowałem drugą część kajdanek, sprawdzając, czy zatruł się czymś. Nie mógł oddychać. Padł na podłogę. Z ust zaczęła wypływać krew. Byłem w szoku. Próbowałem jakoś opanować sytuację, lecz było za późno. Sprawdziłem puls. Nie żył. Chwyciłem się za głowę, niedowierzając temu, co zobaczyłem.

Tony: JARVIS?

[[Tak, panie Stark?]]

Tony: Czy ja go zabiłem?

[[Nie. On użył trucizny, którą ukrył przy zębie. Musiał przegryźć kapsułkę, by doszło do reakcji]]
© Mrs Black | WS X X X