**Roberta**
Już raz była taka sytuacja, że uznawali Iron Mana za mordercę. Historia lubi się powtarzać, lecz tym razem i Rhodey zyskał to miano. Może nie wspomnieli nic o nim w wiadomościach, ale to szybko się zmieni. Jeśli naprawdę mieli nowych wrogów, lepiej niech uważają na siebie.
~*Następnego dnia*~
**Pepper**
Świetny pomysł, Pepper. Wybierzmy się do Egiptu. Geniusz tak wszystko zaplanował, że nie lecieliśmy samolotem, a w zbrojach. Maria była ze mną, zaś on wyznaczał nam kurs. Mogłam się nie zgodzić, choć zasłużyliśmy na jeden dzień odpoczynku. Przyspieszyliśmy maksymalnie, bo dwadzieścia godzin lotu nie wytrzymają zasilania w pancerzach. Skróciliśmy dystans, wykonując manewr orbitalny.
Pepper: Dobrze się czujesz?
Maria: Lepsza byłaby podróż samolotem
Pepper: Wiem o tym, lecz w ten sposób też dotrzemy. Wytrzymaj jakoś
Maria: Zgoda
Pół drogi było za nami. Zostało dziesięć godzin. Mario, bądź silna. Nikt nie mówił o wygodnym lataniu wokół Ziemi.
Pepper: Och! Następnym razem bierzemy zwykły transport... Tony, słyszysz mnie? Nienawidzę tak latać
Tony: Niebawem będziemy na miejscu. Nie bój się
~*Dziesięć godzin później*~
**Tony**
Wszystko poszło zgodnie z planem. Ultimates w niczym nam nie przeszkodzili. Mam nadzieję, że zbrojownia da radę sama obronić nasz dom. Pozostało jedynie poinformować Rhodey'go o naszym wyjeździe. Przez chwilową amnezję zupełnie o tym zapomniałem.
Gdy znaleźliśmy się na miejscu, byliśmy na pustyni. Nie było żadnej żywej duszy. Pepper musiała to skomentować.
Pepper: Poważnie? Lecieliśmy tak daleko po to, żeby podziwiać piasek? Gdzie są piramidy? Gdzie Sfinks? Ach! Co to za Egipt bez tego?!
Tony: Pepper...
Pepper: Wracamy do domu
Tony: Nawet nie zameldowaliśmy się, a ty już chcesz wracać?
Pepper: Nie takie miały być wakacje. Wszędzie tylko piasek, piasek i jeszcze raz PIASEK!
Maria: Czyli nici z wakacji?
Tony: Miasto jest pięć kilometrów stąd. Nie poddawajmy się tak łatwo
[[Przełączenie na zasilanie zapasowe]]
Pepper: Wszystko gra?
Tony: Jestem na rezerwach. A ty?
Pepper: Też, ale zaczynają się kończyć
Tony: Zmodyfikuję skafandry, gdy znajdziemy się w domu
Maria: Eee... Co mamy teraz zrobić?
Tony: Moc wystarczy na dotarcie do miasta
Zaczynałem przysypiać, bo lot kosztował mnóstwo energii. Ruda też ziewała, a Maria zasnęła w jej objęciach. Zdołaliśmy odnaleźć miejsce do noclegu, płacąc za jeden dzień. Odłożyliśmy zbroje, zmniejszając je do kształtu plecaka. Zerkałem przez okno na widoki.
Pepper: Nie chcesz spać? Powinieneś odpocząć, Tony
Tony: Zaraz się położę, Pep... Brakowało miejsc w samolocie, dlatego nie było innego sposobu, by odbyć tak daleką drogę do Egiptu
Pepper: Przecież najważniejsze jest to, żebyśmy byli razem we trójkę... Bezpieczni
Tony: Dobranoc, mój aniele
Pepper: Śpij dobrze, książę
Uśmiechnąłem się, obracając na prawą stronę. Spoglądałem przez chwilę w dal, myśląc nad tym rozwiązaniem z serum oraz zniszczeniem Ultimates dla dobra moich bliskich.
[[Za godzinę będzie nowy dzień. Zalecam sen, panie Stark]]
Tony: Zaraz pójdę... Czy stan implantu się zmienił?
[[90% stanu uszkodzeń]]
Tony: Poważnie? Mam coraz mniej czasu
[[Dlatego lepszym rozwiązaniem byłaby naprawa wadliwej technologii]]
Tony: Za późno, JARVIS. Nie zdążę w ciągu dwóch tygodni
[[Jako Iron Man nigdy nie dawałeś za wygraną]]
Tony: Wszystko się zmieniło... Jutro zwiedzimy piramidy i wracamy do domu
[[Obawiam się, że może być mały problem]]
Tony: Jaki?
[[Potrzeba generatora o średniej mocy, by podładować moc w zbroi. Czas ukończenia ładowania wyniesie sześć godzin]]
Tony: Sześć? A nie dałoby się jakoś skrócić?
[[Niezbyt, dlatego jutro nie wrócicie do Nowego Jorku]]
Tony: Chyba, że wezwę na pomoc Rhodey'go
Miałem zamiar do niego zadzwonić, lecz zabrakło zasięgu na kontakt. Na szczęście implant nie wymagał zasilania. Jedno dobre. Może jeden dzień nie wystarczy, żeby wynagrodzić szkody, ale coś da.
Kiedy położyłem się obok żony, zamknąłem oczy. Próbowałem śnić o czymś miłym. Zamiast tego pojawił się kolejny koszmar. Koszmar, który przestrzegał przed potęgą Ultimates.