**Tony**
Duch pozbawił mnie zbroi i rzucił na ziemię. Zleceniodawca ujawnił swoją twarz. Nie był to nikt inny, jak Justin Hummer. Za wszelką cenę chciał zdobyć Stark International, ale dzięki Stane’owi ponosił ciągle porażkę. Teraz znowu się z nim spotykam. Najemnik był bardzo niecierpliwy.
Duch: Masz to, czego chciałeś, a teraz kasa
Hummer: Najpierw chcę informacji, bo przyprowadzenie mi go tu, to za mało
Duch: Nie taka była umowa!
Hummer: Powiedziałem, że jeśli otrzymam to, czego chcę, zapłacę ci tyle, ile będziesz chciał. A ty, co tak milczysz? Lepiej zacznij gadać, bo zrobi się nieprzyjemnie
Tony: Mogłem się wszystkiego spodziewać, ale ty? Do czego ci jestem potrzebny?
Hummer: Zbroja jest kawałkiem żelaza, a ja chcę schematy, by produkować broń na skalę masową. Wiem, że są schowane w twoim skarbcu i niestety nie mam do niego dostępu. Stane milczy, więc ty musisz mi je zdradzić
Tony: Nie!
Duch: Lepiej się nie sprzeciwiaj, skoro chcesz ujrzeć swoją ukochaną całą i zdrową
Tony: Mówiłeś…
Duch: Wiem, co mówiłem
Hummer: Przestaniecie gadać między sobą? Liczę na waszą współpracę
Tony: A jeśli się nie zgodzę?
Hummer: Wtedy wyślę Killershrike’a do twojego przyjaciela. O ile się nie mylę nazywa się James Rhodes
Tony: Gnida
Hummer: Możesz powtórzyć?
Tony: Jesteś gnidą, Hummer! Zgiń w piekle!
Hummer: Zabierzcie go do lochu. Koniec dyskusji
Nagle poczułem, jak z obu stron zostałem porażony jakimiś kijami z potężnym ładunkiem, jak przy paralizatorze. Bolało, jak diabli, a Duch jedynie pozostał w siedzibie, gdy mnie transportowano do najniższego poziomu twierdzy, które skrywało więzienie. Zostałem wrzucony do celi i jeszcze jednym więźniem. Wyglądał mi znajomo. Sprawdziłem, czy żył. Ledwie, ledwie. Hummer jest potworem. Nigdy nie lubiłem Stane’a, ale podziwiałem jego upartość w obronie firmy. Mimo wszystko, to człowiek. Akurat lekko otworzył powieki.
Stane: Tony? A ty, co tu robisz?
Tony: Hummer czegoś chce ode mnie
Stane: Mówił o skarbcu?
Tony: Tak
Stane: Mnie też… chciał zmusić do… gadania, ale do tej pory… nic nie wie
Tony: Wiem, że za sobą nie przepadamy, ale nie pozwolę ci umrzeć
Stane: Szlachetne, a zarazem i… głupie z twojej strony
Tony: Dlaczego mu nie zdradziłeś położenia skarbca?
Stane: Bo… nie może dostać… broni… Nic nie może… mieć. Ekhm... Broń tajemnicy
Tony: Będę
Po raz ostatni zamknął oczy. Musiał nie wytrzymać wcześniejszych tortur. Całe ciało wyglądało w opłakanym stanie, zaczynając od siniaków, ran kłutych i starych blizn, a teraz mógł odejść w spokoju. Nie minęło zbyt wiele czasu, by strażnicy się pojawili. Najpierw zabrali ciało Stane’a, a później zabrali też i mnie. Muszę być silny, bo Hummer nie może dostać schematów. Nie może.
**Pepper**
Rany szybko się goiły, co tłumaczyło coraz lepsze samopoczucie, ale psychicznie czułam się okropnie z myślą o utracie Tony’ego. Iron Man w zbroi był nim. Jestem tego pewna. Nadal byłam w tym samym pomieszczeniu. Nalegałam na powrót do domu.
Pepper: Dziękuję za pomoc, ale muszę już wracać
Viper: Nigdzie cię nie puszczę, dopóki mąż nie wróci
Pepper: Powiedziałaś, że mnie zabierzesz do domu
Viper: To prawda, lecz nie teraz
Pepper: A kiedy?!
Viper: Bądź cierpliwa. Już lepiej się czujesz?
Pepper: Będę czuła się jeszcze lepiej, jak zobaczę się z Iron Manem
Viper: Zakochałaś się w nim?
Pepper: Można tak powiedzieć
Viper: Znam to uczucie. Tak samo było ze mną i moim skarbem, aż urodziła się Katrine. Byliśmy szczęśliwą rodziną, dopóki nie zaczęli go ścigać o pieniądze. W jednej chwili wszystkim się przypomniało, że był im coś winien. On nas chroni i nigdy nie był złym człowiekiem
Pepper: Ale chciał mnie zabić
Viper: Nie zrobiłby tego
Pepper: Ale za to pozbawił mnie matki!
Viper: Przykro mi
Pepper: Przykro?! Straciłam ją jako ostatnią bliską mi osobę z rodziny. Zostałam sama, a Iron Man jest dla mnie ważny
Viper: Rozumiem cię, ale czasem trzeba postąpić nie według zasad
Pepper: I dlatego w moich oczach nadal jest mordercą
Ścisnęłam gniewnie dłonie w pięści, a po policzkach spłynęły łzy. Czułam ból, którego nie dało się opisać. Przeczuwałam coś strasznego. Coś, co ma się wkrótce wydarzyć.
**Tony**
Bądź silny dla Pepper. Bądź silny. Zostałem przyprowadzony do sali bodajże tortur. Przy stole z kajdankami były umieszczone narzędzia wszelkiego rodzaju, które miały jedno zadanie. Sprawiać ból, by złamać skazańca, a nawet i zmusić do mówienia prawdy. Zostałem do niego przykuty. Strażnicy byli przy drzwiach, a sam Hummer był moim oprawcą. Zaczął od zwykłych ciosów w twarz.
Hummer: Skoro Stane już do niczego się nie przyda, teraz ty musisz mi powiedzieć, gdzie znajduje się skarbiec
Tony: Nic ci nie powiem
Oberwałem mocno w klatkę piersiową, że poczułem ból, choć jego też zabolało przez styczność z implantem.
Hummer: Zapytam jeszcze raz. Gdzie jest skarbiec?
Tony: Nigdy go nie znajdziesz
Znowu uderzył w te same miejsce, aż splunąłem krwią na podłogę. Od razu wyprowadziłem go z równowagi, że posunął się do gorszych metod. Jednak zanim chciał ruszyć ostrze, Duch zawołał tego drania. Coś mu powiedział na ucho i nie wiedziałem, co kombinował.
Hummer: Chyba działam w złą stronę. Jeśli mi nie powiesz, komuś stanie się krzywda. Pamiętaj o Rhodesie
Tony: I tak ci nie powiem
Hummer: Chciałem być miły, ale trudno. To trochę zaboli. Duch!
Podszedł do niego i posłusznie wykonał rozkaz, wchodząc swoją ręką w moje ciało, próbując wyrwać implant. Czyli to mu powiedział? Podstępna kreatura. Wszyscy tacy sami. Ból był piekielny, że krzyczałem na całe gardło. Miałem wrażenie, że wyrwie mi mechaniczne serce. I chyba był na to gotów.