New Jersey nie było zbyt dalekie od Nowego Jorku, więc sprawa nie wydawała się trudna do organizacji. Pozostało jedynie spakować najważniejsze rzeczy i udać się pod adres, gdzie mieszka moja mama. Pomyślałam, by wpaść od razu do Tony’ego, żeby zapytać, czy byłby chętny mi potowarzyszyć w podróży.
Zapukałam ostrożnie do drzwi, które były otwarte. Powoli przeszłam przez próg.
Pepper: Tony, gdzie jesteś?
Tony: W pokoju
Chociaż raz nie odzywał się, jak nieboszczyk, ale jego pokój wyglądał, jakby po przejściu tornada. Chłopak siedział na łóżku z podpiętą ładowarką, skupiając wzrok na bransoletce. Musiałam zapytać. Nie potrafiłam uwierzyć, że…
Pepper: Ktoś się włamał?
Tony: Chyba tak, ale nic nie zginęło poza…
Pepper: Poza czym?
Tony: Poza dziennikiem mojego ojca. To była jedyna rzecz, jaka mi po nim pozostała. Nie było w nim nic cennego, ale dla mnie było czymś ważnym
Pepper: Dziwne. Zwykle biorą złoto, srebro… Praktycznie wszystko, mające wysoką cenę
Tony: Dlatego nie potrafię zrozumieć, po co komuś dziennik?
Pepper: Nie mam pojęcia. Dowiemy się, kto za tym stoi. Nie martw się
Tony: Ja się nie martwię
Pepper: No to, skąd ta mina przybitego psa?
Tony: Nie chcę mówić
Pepper: A możesz mnie wysłuchać, zanim spróbujesz wygonić?
Tony: Skąd taki pomysł. Pepper? Nie powiedziałem, że mi przeszkadzasz. Nawet cieszę się, że znowu przyszłaś, choć widzieliśmy się niedawno
Odłączył implant od urządzenia i założył bluzkę. Nie krępowałam się, a poza tym, byłam zamyślona planami na jutro.
Pepper: Czyli mogę cię o coś poprosić?
Tony: Zależy
Pepper: To dziwnie zabrzmi, ale chciałabym, żebyś pomógł mi odnaleźć moją mamę
Tony: Nie ma problemu
Pepper: Naprawdę? Nie śmiej się tak głupio
Tony: A co? Nie podoba ci się?
Pepper: Tego nie powiedziałam
Podeszłam bliżej i usiadłam obok, aż byłam w stanie usłyszeć dźwięk, działającego mechanizmu. Przytuliłam się do niego.
Pepper: Czyli pomożesz mi?
Tony: Tak. Powinienem ci wynagrodzić wszystkie krzywdy, jakie musiałaś znieść
Pepper: To nie twoja wina. Sama się w to wpakowałam. Sama jestem winna śmierci ojca
Tony: Tylko mi nie płacz, Pep. Nie możesz się obwiniać, że przez ciebie ktoś zginął. Tak po prostu nie można. W ten sposób jedynie pogarszasz sytuację
Pepper: Przepraszam, ale ciebie nie chcę stracić
Tony: Dlaczego?
Pepper: Bo… cię… kocham
Wydusiłam z siebie i odważyłam na jeden pocałunek z namiętnością, a po policzkach spłynęło kilka łez.
Tony: Też cię kocham
Pepper: Zostanie to między nami?
Tony: Jeśli tego chcesz, uszanuję twoją decyzję
Pepper: Jeszcze raz… Dziękuję
Pocałunek się pogłębił, a jego ręce błądziły po moich plecach, co było przyjemnym dreszczem. Wiedziałam, że chciał posunąć się dalej, ale to za wcześnie, jak na pierwszy etap znajomości. Jednak całkowicie o tym zapomniałam, wtulając się bardziej w Tony’ego. Czułam się taka… bezpieczna. Tak. Zdecydowanie odpowiednie słowo, by to opisać. Oczywiście moje ręce też zaczęły wędrować po jego ciele, dotykając klatki piersiowej i bez problemu został pozbawiony koszulki. Żeby było fair, rozpiął sprawnie moją bluzkę, rzucając ją na podłogę, aż przywarł ustami przy szyi. Później znowu się pocałowaliśmy i leżeliśmy wtuleni do siebie.
Pepper: Już nie przesadzaj. Jeśli piśniesz, choć jedno słówko…
Tony: Spokojne. Do niczego nie doszło. Kochamy się, a tego nikt nie może nam zabronić. To kiedy wyjeżdżamy?
Pepper: Może jutro?
Tony: Dobra myśl
Pepper: Nie masz innych planów?
Tony: Dla ciebie mogę je zmienić
Pepper: Nie musisz
Tony: Owszem, muszę
Pepper: Kochany jesteś
Po raz kolejny obdarowałam go pocałunkiem, aż poczułam przyjemne ciepło, rozchodzące się po ciele, jak jego rączki ponownie rozpoczęły wędrówkę. Mam nadzieję, że nie przesadzimy. Jednak on mnie wyprzedził. Bez wahania pozbawił mnie stanika, zdejmując ramiączka. Przegiął. Tak się bawi? No dobra. Pomyślałam, by też go zaskoczyć i ręce dotarły do paska, uwalniając Tony’ego ze spodni. Muszę przystopować z namiętnością. Nie będę się z nim kochać bez zabezpieczenia. Kompletnie oszalał, jeśli myśli, że na to mu pozwolę. Od razu wstałam i ubrałam stanik, który mi rzucił gdzieś obok łóżka.
Pepper: Innym razem, Tony
Tony: Przecież wiem. Nie jestem głupi. Zrobimy to innym razem, ale najpierw znajdziemy twoją mamę
Pepper: Jestem ci wdzięczna za wszystko
Tony: I ja tobie też. Za uratowanie mi życia
Pepper: Ile razy mam ci powtarzać, że zrobiłam tak, bo tak trzeba było
Cmoknęłam go w policzek i byłam gotowa już wyjść, ale on wstał, podchodząc do mnie.
Tony: O której wyjeżdżamy?
Pepper: Nie martw się. Przyjdę po ciebie
Tony: Ładny masz uśmiech
Pepper: Eee… dzięki. To do jutra
Tony: Pa
Odetchnęłam z ulgą, że nie przekroczyliśmy granic. Kochałam go, a on mnie, ale nie byliśmy w pełni gotowi na bliskość. Ciąża jest, jak pole minowe. Trzeba uważać, żeby nie wpaść.