Przez chwilę miałem przed oczami mgłę, ale później poczułem, że żyję. Zacząłem normalnie widzieć, a pierwszą twarz, jaką zobaczyłem była Rhodey'go. Chwila, czy ja...
-Czy ja umarłem?- wychodziłem z szoku
-Mało brakowało. Już więcej mi tak nie rób- pogroził mi palcem
-Dzwoniłeś do Pepper?- spytałem go
-Aha, czyli pamiętasz, czemu odleciałeś? Dobrze, że wróciłeś- ucieszył się Rhodey
-Ale dzwoniłeś do niej?- wciąż nalegałem na odpowiedź
-Nie, ale chyba wolałbyś ją zobaczyć, prawda?- wskazał mi na drzwi, gdzie stała ona
Nie wierzyłem, kogo widzę. To była moja ruda Pep.
-Pójdę jej powiedzieć, że może wejść- wstał z krzesła i podszedł do drzwi
Coś tam z nią rozmawiał, ale nie wiedziałem, czy tylko ją prosi, a może coś mówią o czym ja nie mam zielonego pojęcia. W końcu przyszli oboje.
-Pepper, czy to ty?- wciąż nie mogłem uwierzyć, że ją widzę
W oczach zaszkliły się łzy.
-Tak, to ja. Tęskniłam- rzuciła mi się na szyję
Poczułem przyjemne ciepło. Przytuliłem ją bardziej do siebie.
-Ja również się stęskniłem- odczułem wielką ulgę
Kamień spadł mi z serca. Ona żyje, a już chciałem wierzyć jakiemuś Duchowi, co mi gadał bzdury.
Widocznie nie tylko Whiplash chciał mnie zesłać na ten "lepszy świat".
-Miałaś być w Argentynie
-Byłam i podeszłam do testu. Czekam na wyniki. Wiem, że media trąbiły o wypadku samolotu. Rhodey mi powiedział,ale zrozum, że gdyby nie zbroja Rescue, nie byłabym tutaj. Duch chciał mnie zabić- szybko powiedziała, ale udało mi się nią zrozumieć
-Duch? Czyli to on za tym stoi? Dziwne, bo dzwonił do mnie, by mi powiedzieć, że umarłaś
-To prawie cię zabiło- wtrącił się Rhodey
-Prawie to mało powiedziane. Już byłem jedną nogą po tamtej stronie- poprawiłem go
Niespodziewanie.przyszła lekarka. Mam nadzieję, że ma dobre wiadomości.
-Chyba przy dziewczynie nie będziesz się denerwować, Tony. Mam twoje wyniki i są bardzo dobre. Jednak jeśli będziesz czuł się źle, zadzwoń- uśmiechnęła się Victoria
-To świetnie. Wracam do domu- cieszyłem się, że nie musiałem siedzieć dłużej w szpitalu
Tak się cieszę, że Tony może wrócić do domu. Ulżyło mi, że poprawiło mu się, a Duch zapłaci za swoje. Przez niego każdy z nas mógł zginąć. Teraz jesteśmy razem i nie pozwolę, by stała mu się krzywda. Dopilnuję tego. Przytulił mnie, uśmiechając się ze szczęścia.
-Cieszę się, że wróciłaś
-Też się cieszę. Naprawdę tęskniłam za tobą- pocałowałam go w usta
Pocałunek trwał krótko, ale miał mu przypomnieć, że nadal jestem jego dziewczyną.
Lekarka odpięła go od aparatury i poszła przygotować wypis. Na korytarzu czekała na mnie Bobbie. Poszłam z nią porozmawiać.
-Powiedziałaś mu o tym?- spytała z ciekawością
-Nie i nie będę mu mówić. Mój tata też nie powinien o tym wiedzieć. To wstyd, że córka agenta FBI oblała test- wyżaliłam się
-Nie przesadzaj, Pepper. Chociaż nie okłamuj swojego ojca. Nie będzie na ciebie zły. W każdej chwili możesz poprawić- próbowała mnie podnieść na duchu
-Dobra, wygrałaś. Jak mnie o to zapyta, powiem mu- postanowiłam nie ukrywać nic przed ojcem
Gdy Tony był już gotowy do wyjścia, lekarka przyniosła mu wypis. Razem z Rhodey'm wyszli na korytarz, gdzie się spotkaliśmy. Oboje byli nieco zdumieni na widok mojej towarzyszki.
-Pepper, kim ona jest?- odważył się spytać Tony
-Bobbie Morse. Dawna agentka SHIELD. Jestem też znana pod pseudonimem Mockingbird- przedstawiła się krótko
-Miło mi. Nazywam się Tony- uścisnął jej dłoń
-A ja to Rhodey- również przywitał się z nią
-Poznałaś ją w Argentynie?- spytał mnie na osobności
-Tak. Była moim wsparciem na szkoleniu. Dobra, pogadamy później. My wracamy do domu,a ty Rhodey dopilnuj, by trafił do łóżka. Żadnej zbrojowni.
Tony był w szoku, że powiedziałam o tym otwarcie.
-Spokojnie, ona wie- uspokoiłam go, by niepotrzebnie nie wariował
-Powiedziałaś jej?!- nieco wściekł się
-Sama do tego doszłam. Wyjaśnimy wszystko niedługo. A tak to już wieczór, więc miło było was poznać
-I wzajemnie- powiedział zadowolony Tony
Razem z Bobbie pojechałyśmy motorem do mojego domu. Tam czekał na mnie mój ojciec. Dziwne. Tak szybko wrócił? Wyczuwam kłopoty.
-Witaj, skarbie. Dzień dobry, Bobbie. Jak minął lot?- przywitał się z nami bez patrzenia, czy to my
Niepewnie weszłam do kuchni, gdzie przygotowywał kolację.