Lekarka przedstawiła się jako Victoria Bernes. To ona ma się mną opiekować. Ho ją o to poprosił. Tylko nie jest za młoda na bycie lekarzem? O dziwo ma tyle samo doświadczenia, co miał dr Yinsen, nim ktoś go zabił.
Dowiem się, kto to zrobił, a śmierć Whitney nie pójdzie w zapomnienie.
-No to wszystkie parametry masz w normie. Jest szansa, że za tydzień opuścisz szpital. Czy nic cię nie boli?- pocieszyła mnie, ale później spojrzała niepewnie na implant
-Trochę, jak próbuję się ruszyć
-Nie dziwię się. Prawie miałeś złamane żebra, ale na szczęście skończyło się na niegroźnym stłuczeniu- wyjaśniła lekarka
-A nie mogę wyjść już jutro?- prosiłem, bo chciałem być, jak najszybciej w domu
-Wiedziałam, że tak będzie. Ho mi tyle razy mówił, jaki ty jesteś niecierpliwy. Zrobimy tak, Tony. Jeśli jutro nie będzie nic się działo i będziesz w stanie chodzić bez problemu, wypiszę cię ze szpitala- rzuciła propozycję
To mnie zaciekawiło. Jest szansa, że szybciej wrócę. Teraz nic mi nie może przeszkodzić.
-Zgadzam się, ale bez przekrętów
-Bez przekrętów- zaśmiała się
To było dosyć proste. Czułem się coraz lepiej, więc mogłem w spokoju zadzwonić do Pepper. Bardzo za nią tęsknię. Ciekawe, jak jej poszło na szkoleniu?
Wziąłem telefon i wybrałem numer do Pepper.
-Już chcesz do niej dzwonić?- spytał się Rhodey
-Tak. Powinienem już to dawno zrobić
-Ach, romantyk- zakpił ze mnie
-Rhodey, wystarczy
Czekałem, aż odbierze, ale nie mogłem się połączyć. Znowu go wyłączyła?
-Nie odbiera. To dziwne- zmartwiłem się tym
-Może jest zajęta. Pewnie ma treningi
-Dobra, nie tłumacz jej. Zadzwonię później- odłożyłem telefon na stół
To nie było normalne, że miała wyłączony telefon. Ona nigdy go nie wyłącza, tylko w przypadku samolotu jest do tego zmuszona. Coś jest nie tak. Za bardzo się o nią martwię, a Rhodey nie brzmi zbyt pewnie. Coś ukrywa.
-A nie rozmawiałeś z nią ostatnio? Nie mówiła ci czegoś ?- zacząłem się zastanawiać, czy moje przeczucia są prawdziwe
-Mówiłem jej o wypadku i, że ma skupić się na treningach. To wszystko- powiedział ze zdenerwowaniem
-Rhodey, co ty ukrywasz?- przejrzałem go na wylot, że coś zataił przede mną
Wszystko miałam spakowane. Sprawdziłam, czy zabrałam każdą walizkę i plecak z Rescue. Gdy się okazało, że mam wszystko, wyszłam z pokoju.
Zanim miałam wrócić do domu, postanowiłam pożegnać się z moją mentorką. Mimo oblanego egzaminu, wiele mnie nauczyła. Na pewno te treningi nie pójdą w las.
Ostrożnie zapukałam do jej drzwi i chwyciłam za klamkę. Oczywiście zastałam ją przy biurku, jak popijała kawę.
-Witaj, Pepper. Co cię do mnie sprowadza?
-Przyszłam się pożegnać. Dziękuję za wszystko- podziękowałam, salutując
-Ja również ci dziękuję. Byłaś jedną z tych, które dały łatwo za wygraną. Życzę ci powodzenia- wstała od biurka i podeszła do mnie, podając mi rękę
-Dziękuję, agentko Hill- odwzajemniłam gest
-Pamiętaj, że zawsze możesz poprawić test. Wróć, jak będziesz gotowa- zasugerowała
- Dobrze. Do widzenia- przytaknęłam głową
-Do widzenia
Wyjechałam z bazy po następnych godzinach na lotnisko. Myślałam o Tony'm i Rhodey'm. Mam nadzieję, że wszystko z nimi dobrze, choć z moim chłopakiem to nigdy nic nie wiadomo.
Weszłam na pokład samolotu, odkładając walizki do specjalnego pomieszczenia. Usiadłam w fotelu, zapięłam pasy i trzymałam blisko siebie zbroję.
Nawet nie zauważyłam, jak szybko znalazłam się w powietrzu.
-To będzie kolejny, długi lot- pomyślałam, patrząc przez okno
Telefon miałam wyłączony, by nie przeszkadzał w trakcie lotu. Zasady i takie tam.
Nie mogę się doczekać, aż zobaczę się z chłopakami. Pośmiejemy się razem i pogadamy. Bez żadnych zmartwień, że Duch coś nam zrobi. Szybko zmorzył mnie sen i zasnęłam. Czułam, jak samolot wysoko się unosi. Był spokój, który zagłuszył hałas zepsutego silnika. Potem słyszałam tykanie zegara.
Gdy otworzyłam oczy, dźwięk stawał się głośniejszy, a tykanie dochodziło z kabiny.
-Co jest?- zadałam sobie pytanie i wzięłam ze sobą Rescue
Gdy podeszłam do kabiny, znalazłam w niej sporą ilość ładunku wybuchowego. Jedna wielka bomba!
Przetarłam oczy, by wiedzieć, czy to nie jest złudzenie. Po chwili usłyszałam znajomy szept.
-Zginiesz tak samo, jak on powinien skończyć
I nagle nastąpił wybuch. Biegłam, co sił, by nie trafiła mnie fala wybuchu.
Zeskoczyłam z samolotu i spadając próbowałam założyć zbroję.
-No dalej, dalej
Za mną leciały kawałki samolotu. Mocny huk i po latającym obiekcie nie było śladu. Dobrze, że tylko ja tam byłam i nikt nie zginął. Fala eksplozji wyrzuciła mnie prosto do morza, ale w porę uruchomił się pancerz i wyleciałam do Nowego Jorku.
-Mam już dość, Duch!- przeklnęłam pod nosem
-Ja nic nie ukrywam- oburzył się Rhodey
-To czemu się niepotrzebnie denerwujesz?
-Bo nie chcę cię denerwować- nieco się uspokoił
-Czyli jednak nie mówisz mi wszystkiego. Rhodey, powiedz, co się dzieje?
-Ja...nie mogę- powstrzymał się, odwracając głowę na bok
Chowa przede mną swój wzrok. Nie jestem gorgoną i nie zamienię go w kamień. Chciałem wiedzieć, co się stało, ale on siedział nieugięty.
-Rhodey, proszę- łagodnie go zacząłem prosić, a nawet błagać
Nadal siedział niewzruszony. Po chwili wstał i wyszedł.
-Rhodey, a ty dokąd?- spytałem zdziwiony jego zachowaniem
-Zaraz wrócę. Idę do łazienki- zamknął drzwi
Zostałem sam. Lekarka też poszła. Z nudów włączyłem pilotem telewizor. Leciały same nudy. Polityka, sport, pogoda i stare programy.
-No ja zaraz umrę- zirytowałem się na brak dobrego kanału
Dopiero, kiedy przejechałem do trzynastego kanału, była mowa o jakimś wypadku.
-Tak, Jones. Tajemniczy terrorysta wysadził się, raniąc agentów FBI. Dwóch jest w stanie ciężkim- przeczytała reporterka
Taki atak i ja nic o tym nie wiem? Mogłem temu zapobiec, ale przez to, że mnie Whiplash zatrzymał, nie mogłem nic zrobić. A Rhodey? Chyba, że system w zbrojowni padł. Muszę go naprawić.
Pięć minut później Rhodey przyszedł z kawą.
-Miałeś być w łazience, a poszedłeś po kawę?- zaśmiałem się
-Nawet nie masz pojęcia, jak długo tu leżysz. Dobra, nieważne. Oglądasz wiadomości?
-Bo nie ma nic ciekawego, ale mówili o jakimś ataku na agentów FBI. Wiedziałeś o tym?- spytałem go ciekawy jego reakcji
-Gdy zabrałem cię do szpitala, spotkałem ojca Pepper. To on mi powiedział o tym terroryście. Wziął swoich rannych agentów i przyprowadził tu- wyjaśnił mi Rhodey
-A czemu mi nie powiedziałeś?- miałem do niego żal
-Bo nie pytałeś. Chwila, coś jeszcze mówią. Przygłoś bardziej-wskazał na ekran
Na prośbę przyjaciela podgłosiłem telewizor. Nie wierzyłem, co oni pokazywali. Samolot w strzępkach? Deja vu.
-Gdzieś po godzinie dwunastej nastąpiła eksplozja samolotu, który leciał z Argentyny do Nowego Jorku. Nieznane są ofiary, ale prawdopodobnie przyczyną był wybuch bomby na pokładzie
O mój Boże. Pepper! To jej samolot.
-Pepper- poczułem się słabo na samą myśl o tym, że coś jej się stało.
-------------------------*******************---------------------------------------------------------
Witajcie po kolejnym rozdziale. Jest akcja, jak powinno być w opku, bo trochę jej zabrakło. Oczywiście tradycyjnie rozdział będzie za tydzień, a ankieta nadal trwa. Pytania? Wątpliwości? Walcie śmiało :)
No nie! Biedny Tony, kolejny cios od losu bo myśli,że Pepper coś się stało:-( Całe szczęście,że udało jej się uciec, no ale Duch mnie teraz na serio rozzłościł! Mam nadzieje,że zginie w męczarniach!...świetna notka, fajna akcja z tym samolotem :-D
OdpowiedzUsuńMiała być akcja no i jest. Duch zapłaci słono za krzywdy jakie im wyrządził. Na szczęście Pep miała przy sobie Rescue. Fajnie, że notka się podobała. Za tydzień następna ;)
UsuńJejku, super notka, i te emocje super <3
OdpowiedzUsuńUff Pepper się nic nie stało, to dobrze.
Tony się martwi, a Rhodey nic Mu nie mówi, ale i tak wpada :)
Dobrze, ze miała Rescue, bo nie wiem, co by się stalo z naszym geniuszem, gdyby stracił Pep :(
Notka genialna, cudowna i w ogóle super, <3 czekam Na więcej :*
Cieszę się że ci się spodobało. W kolejnym rozdziale będzie niezbyt ciekawie. Duch znowu namiesza. Dzięki że dalej to czytasz bo coraz to mniej jest tych czytelników
UsuńRozdział jest świetny, tyle się w nim dzieje. Akcja jak się patrzy. Lubię to! :) biedny Tony, ile on musi przeżyć. Do tego jest jeszcze w szpitalu a tu dowiaduje się o wypadku Pepper. Dobrze, że nic jej się nie stało, szkoda tylko, że Tony jeszcze nic o tym nie wie. Oby szybko się spotkali. Duch pozwala sobie na dużo, nawet za dużo. Skoro posunął się do tego aby wysadzić samolot Pepper... robi się groźnie. I oto chodzi, jest akcja.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny :-*
No i to jest dobra reakcja. Ma tak być . Później poznasz kogoś takiego że posunie się do jeszcze gorszych metod.
UsuńNa IMAA nowa notka <3
OdpowiedzUsuńOki już wpadam ;)
Usuń