Wspaniała historia- o księżniczce Tony i księciu Pepper

4 | Skomentuj

Dawno, dawno temu…
Za górami, za lasami…
Gdzieś w pewnej krainie…


W najwyższej wieży…


Księżniczka Tony patrzy sobie przez okno, marząc o wolności. Nie było ani dnia ani nocy bez myślenia o wybrańcu, który ją uwolni i wraz z tym księciem, będzie szczęśliwa.
Każdego dnia podchodziła do tego samego, małego okienka w wieży, skąd przedostawały się niewielkie promyki słońca. Z utęsknieniem czekała na zjawienie się wybawiciela. Już nie raz śniło jej się, jak przyjeżdża na swym białym rumaku, a ona skacze z okna, odjeżdżając z nim ku zachodowi słońca. We śnie tym wybawcą był Pepper.
Teraz znowu patrzyła, ale już bez tej nadziei na wolność, a smok Rhodey strzegł wieży, by nikt nieupoważniony nie mógł do niej wejść. Po tym, jak Howardzina i Marianna porzucili swoją 19-letnią córeczkę, chcieli zadbać o jej bezpieczeństwo, izolując od zewnętrznego świata. Nie obchodził ich intelekt dziecka, czy samotność.
Przez kolejne lata, Tony wychowywała się sama. Uczyła się na własnych błędach, lecz nikt nie został ranny.
Pewnej nocy zauważyła na ścianie dziwne zapisy. Jakieś projekty. Postanowiła to rozgryźć, bo widziała w tym klucz do wolności.
I tak siedziała, rozpracowując schematy ze ściany. Powoli zaczynała rozumieć, czym one są. Pomyślała o obecności geniuszu ojca. Postanowiła stworzyć coś na wzór robota.
Zaczęła szukać materiałów. Miała jedynie kilka spinaczy, pinezek, białe prześcieradło i puszki po coca-coli.


-To musi wystarczyć- pomyślała, przyglądając się dostępnym elementom


Przebłysk inteligencji przerwało czyjeś wołanie. Księżniczka wstała z podłogi, podchodząc do okienka. Wydawało jej się, że śni. Widziała postać z marzeń, czyli rudowłosy książę na białym rumaku.


-Księżniczko, spuść swoje włosy!- zawołał


-Nie zdołasz się na nich wspiąć!- powiedziała głośno


-Daj mi coś, po czym będę mógł wejść!


W jednej chwili pomyślała o prześcieradle. Wzięła je i supeł zawiązała na końcu łóżka, spuszczając białe posłanie.


-Jest za krótkie!- wrzasnął z irytacją w głosie


-To wejdź w inny sposób!- doradziła


Pepper wszedł do wieży, chwytając za oręże broni, które było tarczą i mieczem. Wolał topór, ale zostawił go w domu.
Księżniczka jedynie słyszała, jak smok ział ogniem, a odgłosy walki były donośne, że nie musiała schodzić na dół, by ich bardziej doświadczyć.
Po kilku minutach, usłyszała ostatnie tchnienie bestii, padającej martwo z wbitym mieczem w serce.
Książę biegł do swojej księżniczki. Nie mógł doczekać się, by zobaczyć ją w pełnej okazałości. Zgodnie z wolą rodziców, ten, kto zdoła uwolnić księżniczkę Tony z wieży, może prosić ją o rękę.
Gdy księżniczka usłyszała, jak ktoś szedł po schodach, od razu położyła się na łóżku, udając sen. Pepper otworzył drzwi, podchodząc powoli do łóżka dziewczyny. Widział, jak miała przymknięte oczy, a wyraz twarzy wskazywał na spokój. Lekko się uśmiechnęła, gdy przez cień ciała odczuwała jego obecność.


-A teraz mnie pocałuj- odezwała się, lecz dalej z zamkniętymi oczami, czekając na ruch wybawiciela


Pepper był gotowy pocałować księżniczkę, ale odór z ust natychmiast odrzucił ten zamiar. Gwałtownie odsunął się, jak najdalej, a ona jedynie wstała, czekając nadal na ten sam ruch.


-Odejdź! Nie pocałuję cię!- krzyknęła, zasłaniając usta z obrzydzenia


-To tylko czosnek


-To księżniczki nie uczono myć zębów?! Słuchaj, ja przemierzałem najgorsze zadupia, wszelkie dziury, krzaczory, prawie zabiłem kota i jeszcze jakaś wiedźma mi chciała wcisnąć jakieś mandarynki. I teraz patrzę, że nie jesteś taka urocza, a co dopiero piękna!- opowiedział swój etap podróży z wielkim podirytowaniem


-Żałujesz, że tu przyjechałeś? Nikt cię nie prosił. Ja chcę jedynie wolności


-Proszę bardzo. Droga wolna, księżniczko. Rodzice cię nie kochali, więc pozostawili w tak zapchlonej wieży? Teraz możesz uciec


-Z tobą mogę wszędzie- uśmiechnęła się głupawo


-A co, jeśli nie chcę?- spytał zażenowany


-Twoja strata- odwróciła głowę


-Zaczekaj… Pójdziesz ze mną, ale to nie znaczy, że się z tobą ożenię- wyjaśnił


-Zgoda- wstała, zmierzając do drzwi


Książę otworzył je i razem uciekli z wieży, mijając martwego smoka. Trochę jej było go szkoda, bo znała gadzinę, odkąd rodzice zabrali ją do tej wieży.
Wsiedli na konia, galopując przed siebie. Gdzieś w lesie mijali różne małe chatki krasnoludków Tong. Nie odezwali się do siebie ani jednym słowem. Jednak dopiero Pepper doszedł do głosu, gdy napotkali wiedźmę na swojej drodze. Zdjęła z siebie kaptur i odsłoniła koszyk pełen mandarynek. Pachniały o wiele lepiej, niż oddech księżniczki, więc był bardziej znośny.


-Dokąd zmierzacie?- spytała staruszka


-Jedziemy do zamku- odparł książę


-Do zamku? Toż to daleka droga. Nie chcecie ode mnie wziąć tych mandarynek? Z pewnością zgłodniejecie, bo blisko nie macie- podała mu koszyk


-Nie możemy wziąć mandarynek- nie zgodził się Pepper


-A to niby czemu?- zapytała zdziwiona odpowiedzią


-Są nieświeże, a poza tym, nie jesteśmy głodni


-Mów za siebie. Ja chętnie coś zjem- wzięła koszyk od księcia


Wiedźma szepnęła księżniczce coś na ucho. Coś, czego książę nie musiał usłyszeć.


-To są magiczne mandarynki. Mają specjalną moc, ale dopiero się ujawnią po zjedzeniu jednej z nich. Każda ma ukryty czar. Szerokiej drogi


-Dziękuję- podziękowała


-Uważajcie na siebie i do widzenia- uśmiechnęła się, znikając we mgle, która znikąd pojawiła się w lesie


-Cóż… Eee… To było dziwne- Tony podrapała się w głowę


-Musimy już jechać. Niebawem zrobi się ciemno i może na nas wyskoczyć królewna Whitney- ostrzegł


-Co ona robi?- zaciekawiła się, pytając


-Swoim spojrzeniem lub dotykiem, zamienia ludzi w kamień


-Niczym gorgona?- dopytała


-Niczym gorgona- odparł, twierdząc


Ponownie wsiedli na konia i pojechali w stronę zamku. Słońce już zachodziło. Krajobraz stawał się coraz ciemniejszy, gdy najjaśniejszy punkt na niebie zastąpił Księżyc.
Księżniczka narzekała na długą podróż, ale książę był uparty, bo chciał być, jak najszybciej u celu.
Nagle zatrzymał się, widząc jakąś postać w bieli, zmierzającą w ich stronę. To była królewna Whitney. Miała zasłonięte oczy, lecz przemieszczała się za pomocą laski.
Pepper natychmiast kazał zwierzęciu galopować szybciej, by w razie konieczności, strącić królewnę z drogi.
Tony przypomniała sobie, że mandarynki od wiedźmy miały moc. Najpierw chciała je zjeść, ale okropnie śmierdziały, więc rzucała nimi w blondynę, szukając jakiejś zjadliwej.


-Co ty wyrabiasz?!- zwrócił jej uwagę


-Szukam dobrej mandarynki. Chyba tu takiej nie ma. A to wiedźma! Masz królewno, najedz się tym!- rzuciła cały koszyk


Pepper nie wierzył, że dzięki tym owocom, po Whitney nie został żaden ślad. Były dla niej tak trujące, aż ciało zaczęło się topić, jakby po spotkaniu z kwasem.
Nie mieli ochoty patrzeć na mokrą plamę, która stała się pozostałością królewny, więc prędkim galopem zdołali dotrzeć do celu. Wkroczyli na teren królestwa. Weszli do zamku, gdzie na tronie siedziała para królewska. Byli zachwyceni, widząc swoją córkę, której los leżał przy ołtarzu.
Mężczyzna z koroną wstał i podszedł do młodych.


-Jako, że za uwolnienie była nagroda zaślubin, błogosławię wasze małżeństwo


-Dla przetrwania rodu powinniście się ożenić- nalegała królowa


-Jak umyje zęby, pocałuję ją i być może się z nią ożenię, ale nic nie obiecuję- postawił warunki


Księżniczka na prośbę, a raczej rozkaz Pepper, poszła umyć zęby. Kilka ruchów szczotką i miała świeży oddech.
Gdy była gotowa, zeszła po schodach i książę bez wahania pocałował księżniczkę Tony. Król wraz z królową życzyli im szczęścia.I na tym kończy się nasza bajka. Szczęśliwie, świeżo i biało.

KONIEC


PS; To jest parodia :)

Aż do zapamiętania- parodia IMAA

2 | Skomentuj
Nie ponoszę odpowiedzialności za zrytą psychikę. Przez przeczytaniem należy przygotować się na niekontrolowany śmiech, bądź wielkie zszokowanie, gdyż złe zrozumienie zagraża twojemu życiu i zdrowiu.




**Z dedykacją dla Joy- mojej przyjaciółki i ukochanej siostry oraz jej chłopaka, którego traktuję, jak przyjaciela.**


Co może robić geniusz w wolną sobotę? Ma czas dla przyjaciół? Nie. Uczy się? Pudło. A może siedzi w zbrojowni, by coś ulepszyć? Bingo. Tony majstrował przy zbroi Mark II. Jego rytuał prac przerywa telefon. Nie, kto inny, jak Pepper.


<< 20 nieodebranych połączeń i 16 wiadomości od Pepper Potts>>


Tony: Świetnie. Ani chwili nie mam od niej spokoju
Pepper: Jak ty mnie lubisz


Przestraszył się, widząc ją żywą. Żywą? Miał na myśli, że skusiła się do przyjścia tutaj.


Tony: Aaa! Pepper! Co ty tu robisz?!
Pepper: Jak zwykle nie masz dla mnie czasu. Blaszak jest ważniejszy, a już ci kiedyś mówiłam, że JA CHCĘ CIEBIE, NIE- BLASZAKA!
Tony: Wiesz, że wrogowie rosną w siłę. Muszę być przygotowany
Pepper: I dlatego mnie olewasz? Dobra, słuchaj. Pomożesz mi w czymś
Tony: W czym?
Pepper: A, jak myślisz, geniuszu? Znowu fizyka. Nie cierpię fizyki. Nie cierpię profesora. Jak jeszcze raz obleje mój test, będzie miał ze mną do czynienia. Chyba nie jest trudno kupić arszenik?


Jej diabelski uśmiech podpowiadał mu, że lepiej z rudą nie zadzierać. Nie chciał, by komuś stała się krzywda, bo ma wyrzuty za złe oceny.


Tony: Pepper! Nie wystarczy się pouczyć?
Pepper: Kpisz sobie ze mnie? Przecież się uczę!
Tony: Jakoś tego nie widać


Zaśmiał się i to był powód, by zarobił z “liścia”.


Tony: Au! Za co to?!
Pepper: Za śmianie się ze mnie. Gdybyś nie miał implantu, zabiłabym cię bez zastanowienia
Tony: Nadal chcesz tego?
Pepper: Ach! Denerwujesz mnie, Tony. Czy to tak trudno zrozumieć, że potrzebuję pomocy?


Z diablicy zrobiła się milsza. Od razu posmutniała, a on ją przytulił.


Tony: Pepper, spokojnie. Pomogę ci
Pepper: 17:00, u mnie w domu
Tony: A nie lepiej tutaj?
Pepper: Ha! Boisz się go?
Tony: Ostatnio wyskoczył z paralizatorem
Pepper: A no tak. To tym razem będziesz ciszej. Dla twojego dobra

Cmoknęła go w policzek i wyszła. Chłopak miał obawy, bo po ostatnim spotkaniu jeszcze odczuwał ból pleców. Jednak zdecydował zaryzykować. Pojawił się o umówionej porze. O dziwo Virgila nie było w domu. Odetchnął z ulgą. Wszedł do jej pokoju. Szybko uporali się z zadaniem domowym.


Tony: No i gotowe. Muszę już wracać, bo Roberta będzie mnie przesłuchiwać, czemu na tak długo zniknąłem
Pepper: Haha! Życie z prawniczką!
Tony: O której twój ojciec wraca?
Pepper: To zależy od dnia i misji, ale nie bój się. Nie pozwolę, by zrobił ci krzywdę
Tony: Serio?
Pepper: Tak, głupku. Jesteśmy sami, więc mogę ci coś powiedzieć
Tony: Chyba to nie jest nic strasznego?


Oberwał drugi raz w twarz.


Tony: Nie wierzę, że jestem z tobą bezpieczny. Nawet kat nie kłamie
Pepper: Bo nie dajesz mi dokończyć zdania. Od początku chciałam ci to powiedzieć, bo ja cię kocham
Tony: Też mi odkrycie. Wiedziałem, że na mnie lecisz


Znowu oberwał, lecz za swój narcyzm.


Tony: Ja czuję to samo i w jeden sposób ci to mogę udowodnić


Chłopak zbliżył się do jej twarzy, bo ją pocałować. Dziewczyna dała mu wolną rękę, więc doszło do jednego pocałunku.


Pepper: Wow! Nie sądziłam, że…
Tony: Potrafię całować?
Pepper: Pewnie nie pierwszy raz. Z Whitney już miałeś okazję?


Ponownie się fochnęła na faceta, jak to każda kobieta potrafi.


Tony: Ty jesteś moją jedyną. Pamiętasz, jak się poznaliśmy?
Pepper: Pamiętam. Byłam nieźle wygadana


Zaśmiała się, a on jedynie znalazł punkt, gdzie miała łaskotki i zaczął ją łaskotać po szyi, brzuchu i pod rękami. Żeby nie tyko ona się z tego śmiała, również odnalazła u niego łaskotki.


Tony: Dość! Haha! Przestań!
Pepper: Haha! Nie! Puść!


Ich zabawę przerwał Rhodey. A kto inny mógł przeszkadzać gołąbkom, jak druga niańka Tony’ego? Na chwilę zaprzestali i odebrał telefon.


Tony: Musisz mieć ważny powód, żeby akurat teraz dzwonić
Rhodey: Musisz wracać, bo mama zaraz przyjeżdża i nie będzie zachwycona, jak zobaczy, że ciebie nie ma
Pepper: Haha!
Rhodey: O! Pepper. Dlatego przeszkadzam? Ok. Wiem, co się szykuje. Wybacz, chłopie, ale wolałbym, żebyś uniknął procesu
Tony: Hah! Procesu? Nie boję się Roberty. Niech robi, co chce, bo ja chcę być z moją rudą
Pepper: Oj, Tony. Jesteś taki uroczy, ale oddawaj mi ten telefon


Siłą zabrała go i wyłączyła, rzucając w kąt. Nagle usłyszała, jak ktoś wchodzi do domu.


Pepper: Teraz musimy być cicho. On wrócił
Tony: Dobra, Pepper. Będę cicho
Pepper: Mam nadzieję, że nie wystrzeli z paralizatorem
Tony: Haha! Pamiętam
Pepper: Tony, cii…


Nie potrafił się opanować i śmiał się dalej. Mężczyzna usłyszał podejrzliwie głośny hałas w pokoju córki. Tradycyjnie uzbroił się, gdyby to był ten sam “włamywacz”, co ostatnio.


Pepper: Tony, cicho, bo zarobisz w dziób


Virgil chwycił za klamkę i otworzył drzwi do jej pokoju. Tony podniósł ręce na znak kapitulacji.


Tony: Panie Potts, ja nic jej nie robię
Virgil: Nikt nie będzie tykał mojej córki!


Wyjął paralizator i go poraził, lecz po brzuchu. I padł. Pepper z początku się śmiała, a potem liczyła na wyjaśnienie.


Pepper: Nie chcę go znowu taszczyć! Wiesz, jaki on ciężki?! Boże! Dlaczego on trafił na Rhodey’go?
Virgil: Ja go nie znam i ty też nie powinnaś
Pepper: Pomagał mi w lekcjach
Virgil: Ciekawe, bo śmianie się raczej nie dotyczy szkoły
Pepper: Czy możesz dla odmiany TY go dźwigać?
Virgil: Jestem zmęczony
Pepper: Ty zawsze jesteś zmęczony! Zawsze! Kiedy pójdziemy gdzieś razem? Hę? Nigdy!
Virgil: Pepper, spokój! Wezmę go
Pepper: Wiedziałam, że mnie posłuchasz


Uśmiechnęła się i jedynie patrzyła, jak “zwłoki” chłopaka. Tak, chłopaka. Virgil też czuł trud, by go nieść, ale skoro, to była jego wina, musiał odpokutować. Jakoś udało się mu donieść Tony’ego pod dom Rhodes’ów. Zadzwonił do drzwi.


Roberta: Co się stało?!
Virgil: Powiedzmy, że powinnaś go bardziej pilnować. Włamał się do mnie do domu. Pepper mówi coś innego, ale jej nie wierzę


Rhodey wyszedł z ukrycia i zabrał przyjaciela.


Rhodey: Znowu to samo? Oj, ty naprawdę musisz ją kochać


Virgil wrócił do siebie, a Roberta chciała już wypytywać chłopaków o incydent, ale poszli spać. No dobra. Tony dawno leżał z zamkniętymi oczami. Nie chciał mieć do czynienia z ojcem dziewczyny, więc pomyślał o spotkaniu w jego domu.
Obudził się i na pecha był poniedziałek. Obowiązki szkolne wzywają. Iron Man miał wolne, gdy nikt ze zbirów nie stanowi zagrożenia. Przecież kradzież brylantów przez Unicorna i Killershrike’a nadawała się dla policji, dlatego blaszak miał święty spokój. No nie całkiem. Siedzieli na angielskim.


Tony: Już wolałbym umrzeć, niż tu siedzieć. Czemu Whiplash się nie pojawi?
Pepper: Witaj w klubie. O! Właśnie. Kiedy ja dostanę zbroję?
Tony: Pepper, nie teraz. Możemy pogadać o tym później?
Rhodey: Ktoś tu chyba wstał lewą nogą
Tony: Nie śmiej się. Po raz drugi oberwać paralizatorem. Au! To boli
Pepper: Geniuszu, to zawsze bolało. Dobrze, że nie wyjął noża, czy pistoletu
Rhodey, Tony: Słucham?!
Prof. Green: Proszę o ciszę i czytać tekst
Pepper: A co? Nie wspominałam, że ma inne “zabawki”? W końcu jest agentem FBI


Ruda się zaśmiała i niechcący przygniotła stopę przez krzesło, gdy się bujała.


Tony: Au! Pepper, miejże litość. Mam potąd bólu
Pepper: Nie narzekaj. Poza tym, zrobiłam to niechcący
Rhodey: Nie powiedziałbym


Oberwał w głowę, aż walnął się o ławkę.


Rhodey: Pepper!
Prof. Green: Powiedziałam. Proszę o spokój!


Lekcja skończyła się na obolałej stopie Tony’ego i głowie Rhodey’go. Poszli na dach coś zjeść. Chłopak podzielił się z Pepper swoimi kanapkami.


Pepper: Z czym to masz?
Tony: Nie otrujesz się
Pepper: Fuuj! Z rybą? To śmierdzi!


Wyrzuciła kanapkę na książkę Rhodey’go, który akurat czytał o atakach bombowych.


Rhodey: Ej!


No i kartki były w majonezie.


Pepper: Hahaha! Dobre?
Rhodey: Zabiję cię!
Pepper: Nie ty jeden tego chcesz. Masz kanapkę? No jedz, jedz. Może tobie zasmakuje, bo mi nie


Spojrzała na geniusza dość ostrym wzrokiem, a on jej nie słuchał. Skupiał się na projekcie nowej zbroi.


Pepper: Tony! Nie ignoruj mnie, bo będę mówić więcej!
Tony: Takie hobby
Pepper: Słucham?!
Rhodey: Tony, przyznaj się, że nikt jej nie słucha


Ruda “pożyczyła” książkę historyka i rzuciła nią w głowę Tony’ego. Wtedy się ocknął.


Tony: Pepper, przepraszam


Znowu miała focha. Kobiety. Nie dogodzisz. Cmoknął ją w policzek i ponownie oberwał z “liścia”.


Pepper: Nie możesz mnie pocałować, czy jesteś taki ślepy, że nie widzisz…


Przerwał jej gadaninę i pocałował, jak księżniczka sobie zażyczyła. Znowu była szczęśliwa. Spotkali się w jego domu, gdzie zadbał, by…


Tony: Nikt nam nie będzie przeszkadzać. Rhodey coś czyta, a Roberta siedzi w pracy
Pepper: No to prowadź


Tony zaprowadził ją do swojego pokoju. Chciał z nią pogadać, a ona od razu wolała spędzić z nim, jak najlepiej wieczór. Pocałowali się, a ręce wędrowały po ciele powoli, odkrywając każdy skrawek ciała. Zdjął swoją bluzkę, a jej rozpiął guziki. Na podłogę spadły spodnie, pasek, spódnica i rajstopy. Już była gotowa się posunąć dalej.


Tony: Ale się napaliłaś. Chcesz tego?
Pepper: Zawsze o tym marzyłam. Tylko z tobą
Tony: Tylko z tobą


Gdy oni chcieli osiągnąć spełnienie. Rhodey usłyszał, jak ktoś jęczy i jeden krzyk, dochodzący z pokoju obok. Nie chciał przerywać sobie lektury. Uważał, że to jacyś sąsiedzi. Co? Oni nie mieli sąsiadów! Mieszkali w domu!


Pepper: Tony, starczy. Zaraz Roberta nas nakryje
Tony: Nie panikuj. Nie ma jej


Niespodziewanie się zjawiła, a Pepper, jak się pojawiła, tak szybko zniknęła. Jak? Przez okno.


Roberta: Tony, co się dzieje? Dzwonię i nikt nie odbiera! Czy ty się masturbujesz?


Chłopak się spalił, jak burak, bo nie wiedział, co ma powiedzieć, a podejrzenia były mylne.


Tony: Co?! Nie! Ja tylko…
Roberta: Jesteś poobijany. Kto cię pobił? Trzeba to zgłosić na policję!


Rhodey, słysząc krzyki wszedł do pokoju. Tony był bez bluzki, a spodnie leżały na ziemi oraz rajstopy.


Rhodey: Prostytutkę sobie zamówiłeś?
Tony: A co ty wy macie za chore pomysły?! Powiedzieć wam prawdę?!
Roberta: No słucham. Mam nadzieję, że nie masz problemów
Tony: Nie! Prawda jest taka…
Rhodey: Ktoś cię wrobił w dziecko?
Tony: Rhodey, zamknij się! To nie jest śmieszne
Roberta: Proszę, milcz. Tony, słucham. Kto cię pobił?
Tony: Moja dziewczyna


Rhodey zaczął się niepohamowanie śmiać i musiał wyjść z pokoju. Dalej było go słychać. Roberta zostawiła jego samego. Chłopakowi zrobiło się wstyd, że przerwali mu najlepszą chwilę z dziewczyną. Na szczęście do niczego nie doszło, z czego Pepper nie była zachwycona. W szkole chciała się nad nim znęcać, jak szukanie okazji, by zrzucić go z krzesła. Wszystko dlatego, że nie mogła się z nim kochać na całego.


KONIEC

© Mrs Black | WS X X X