**Tony**
Obudziło mnie czyjeś wołanie. Jeszcze była noc, dlatego nikogo się nie spodziewałem. Tym kimś była Pepper. Zdziwiłem się na jej widok. Czy to faktycznie ona? Tak. Nie miałem żadnych zwidów, ale…
Tony: Pepper? Co się stało?
Pepper: Pomyślałam, by zobaczyć, jak się czujesz
Tony: Hah! Jak widzisz, żyję
Pepper: Właśnie widzę, a poza tym, powinniśmy sobie coś wyjaśnić
Tony: Nie rozumiem
Pepper: Czy to prawda, że jesteś Iron Manem?
Tony: Skąd taki pomysł? Mam chore serce i jak mógłbym nim być?
Pepper: Przyznaj, że nie umiesz kłamać. Też ci coś zdradzę. Jutro będę mianowana na agentkę SHIELD, więc nie musisz się bać, jeśli chodzi o twój sekret
Tony: Skąd wiesz, że mam zbroję?
Pepper: Słyszałam, jak ktoś biegnie i widziałam, że to ty, a potem był taki hałas stalowych stóp. I widziałam, że chowasz zbroję do plecaka. Sprytne
Cholera. No ładnie. Powinienem bardziej uważać. Chyba czas zmienić położenie zbrojowni, bo piwnica nie daje mi warunków na tworzenie, a nie ma w niej też systemu alarmowego. Przydałby się.
Tony: Nikomu o tym nie mów
Pepper: Nawet Rhodey’mu?
Tony: On to już wie od czasu wypadku. Właśnie wtedy uratował mi życie. Ech… Długa historia. A widziałaś go może?
Pepper: Nie
Tony: Bo poprosiłem go, żeby sprawdził, jak się czujesz
Pepper: Cóż… Trochę lepiej, ale potrzebuję czasu
Tony: Najgorsze jest podejrzewanie kogoś o morderstwo i zaczynasz świrować. Podejrzewałem dawnego przyjaciela mojego ojca, a okazało się, że ten, który przyjaźnił się ze mną, a raczej udawał, to okazał się mordercą
Pepper: Jak ty to robisz, że jesteś taki spokojny?
Tony: Musiałem żyć z tą myślą, że już go nie odzyskam, ale czasem mam ochotę zabić tego, który mi go odebrał
W jednej chwili zastygnąłem, leżąc na kanapie. Miałem przed oczami cały wypadek. Znowu widziałem, jak chciałem przygotować się do lądowania, a tata rozmawiał ze Stane’m. Cholerny, Gene. Musiał to zrobić. Wtedy po ostatni raz widziałem twarz ojca, jak była żywa.
Po kilku minutach, ocknąłem się.
Pepper: Tony?
Tony: W porządku, Pepper. Coś sobie przypomniałem i uwierz mi, ale to nie było miłe
Pepper: Domyśliłam się. Wybacz, że ci tak wtargnąłem, bo musiałam sprawdzić swoje przypuszczenia
Tony: Dzięki, że nie powiedziałaś nic Rhodey’mu
Pepper: Nie miałam okazji, ale i tak mu nie powiem. Dam ci pewną radę, Tony
Tony: Jaką?
Pepper: Nie pozwól, by wróg wykorzystał twoją słabość
Tony: Wiem o tym i będę pamiętał
Poszedłem odprowadzić ją do drzwi. Przez chwilę byłem wpatrzony w jej brązowe tęczówki. Wyglądała na taką niewinną, ale jakże uroczą. Naprawdę, Tony? Zakochałeś się? Teraz musisz znaleźć idealną okazję, by się do tego przyznać.
**Pepper**
A jednak miałam rację. Tony to Iron Man. Czyli nie musiałam się bać, że powie o moim sekrecie. Jednak tak dziwnie się na mnie patrzył. Coś mi wpadło do oka? No dobra. Lepiej wycofać się i iść do domu.
~*Następnego dnia*~
Przygotowywałam się do uroczystości na agentkę. Ubrałam się w czarną sukienkę, podkreślając żałobę. Nie malowałam się nawet w lekkie odcienie cieni do powiek. Założyłam czarne buty na płaskim obcasie i wyszłam z mieszkania. Widziałam, że była już dziewiąta., więc miałam niewiele czasu do ceremonii.
Wsiadłam do auta i pojechałam na helikarier. Agenci byli już w galowych strojach przygotowani do pasowania. Pojawiłam się na czas. Całe szczęście.
Agentka Hill: Witaj, Patricio. Gotowa?
Pepper: Chyba tak
Agentka Hill: Wszystko gra?
Pepper: Tak, tak. Po prostu stało się coś, czego nie umiem zrozumieć
Agentka Hill: Nie martw się. Jeśli chodzi o samą ceremonię, to trwa krótko. Zostajesz wywołana, dostajesz oznakę z strojem uzbrojonego po pas i to wszystko
Pepper: Chyba nie będzie, aż tak źle
Agentka Hill: Myślę, że podołasz jako agentka SHIELD. W końcu, twój ojciec służy jako agent FBI
Pepper: Służył
Posmutniałam i poszłam na salę, gdzie generał Fury pasował “świeżaków”. Lista była wymieniana alfabetycznie. Ponad 30 minut czekałam na swoją kolej, aż w końcu…
Generał Fury: Patricia Potts!
Podeszłam odebrać odznakę wraz z innymi rzeczami, które potrzebowała, początkująca agentka. Z jednej strony, byłam z siebie dumna, ale z drugiej, zawiedziona, bo nie uratowałam mojego ojca. Wyobrażałam sobie, że stał tam w tłumie i uśmiechnął się, będąc ze mnie dumny, Nawet zasalutował.
Pepper: Byłbyś ze mnie dumny, tato
Odeszłam, uśmiechając się w tę stronę, gdzie stał jako duch. Stałam tak przez chwilę i wyszłam na korytarz. Musiałam iść do łazienki, bo znowu zachciało mi się płakać. Tak bardzo chciałam, by był ze mną. By coś powiedział, a tak pozostał jedynie wspomnieniem.
Kilka minut później, wyszłam z łazienki. Na korytarzu znowu trafiłam na agentkę Hill.
Agentka Hill: Dobrze się czujesz, Patricio?
Pepper: Cieszę się, bo mam odznakę
Agentka Hill: Raczej nie płaczesz ze szczęścia
Pepper: A muszę mówić? Niech taka wersja zostanie aktualna, dobrze?
Agentka Hill: Jak chcesz, ale możesz na mnie liczyć, jeśli masz jakiś problem
Pepper: To miłe, lecz z tym muszę poradzić sobie sama
Przetarłam oczy, odchodząc do wyjścia, znikając z helikariera. Mieli też jakąś imprezę, ale nie będę w niej uczestniczyć, skoro mój ojciec opuścił ten świat. Nie wierzę w przypadkową śmierć. To musiało być celowe działanie.