Część 10: Pożegnanie

1 | Skomentuj

5 godzin później
**Tony**

Czułem, że coś się ze mną dzieje. Nie wiem, jak to wyjaśnić, ale mimo ciemności czułem, co ze mną robią. Byłem świadomy. Lekkie bicie serca, krążąca krew. Ja żyłem. Lekko otworzyłem oczy, a na ustach miałem maskę tlenową.


Tony: Co… się… Gdzie… ja… jestem?
Lekarz: Nie powinien się obudzić
Dr. Yinsen: I tak już skończyliśmy. Ale ty jesteś niecierpliwy. Naprawiłem twój implant, ale musisz na siebie uważać. Ten, kto ci to zrobił, wiedział, jak uderzyć
Tony: Mogę… wrócić… do domu?
Dr. Yinsen: Zabiorę cię na cyberchirurgię. Nabierzesz sił i będziesz mógł wrócić. Jednak jeszcze nie dziś
Tony: Dziękuję
Dr. Yinsen: Śpij, śpij. Odpocznij, Tony


Po raz kolejny ogarnęła mnie ciemność. Jednak spałem spokojnie. Miałem nadzieję, że Whiplash nie zrobił im krzywdy. Przez niego muszę zbudować nową zbroję.


**Pepper**


Wiara nigdy mnie nie opuszczała i wierzyłam, że z Tony’m będzie wszystko dobrze. Na korytarzu widziałam tego samego lekarza, co ostatnio się pojawił. Poszliśmy za nim. Widziałam, że twarz Tony’ego nabierała kolorów, mimo sporej straty krwi. 
Stanęliśmy przed wejściem na oddział cyberchirurgii. Pierwszy raz coś takiego widzę.


Dr. Yinsen: Sytuacja opanowana. Jego życiu już nie zagraża niebezpieczeństwo. Za tydzień go wypiszę lub wcześniej
Pepper: Mogę do niego wejść?
Dr. Yinsen: Nie widzę przeszkód. Proszę


Odważyłam się o to spytać. Ostrożnie przekroczyłam próg drzwi i odwróciłam się na chwilę w tył. Wahałam się, a Rhodey tylko się uśmiechnął i pomachał ręką, że wszystko będzie w porządku. Czekałam kilka minut, aż zobaczyłam jego błękitne tęczówki.


Pepper: Cii… Nic nie mów. Musisz odpoczywać. Chciałam ci coś powiedzieć.... Przyznać… ale to nic strasznego. Nie bój się
Tony: Pepper…
Pepper: Nic nie mów. Chciałam ci powiedzieć, że bardzo cię lubię
Tony: Ja ciebie też
Pepper: Miałeś milczeć. Oj! Nie słuchasz mnie
Tony: Bałaś się?
Pepper: O ciebie? Bardzo. Już myślałam, że cię nigdy nie zobaczę
Tony: Nie płacz. Jestem tu


Chwycił moją dłoń, aż się zarumieniłam. Pepper, przyznaj się. Powiedz mu to.


Pepper: Kocham cię


Dobra, zrobiłam to. Teraz niech on to powie. Anthony Stark, przyznaj się. Powiedz to. Powiedz!


Tony: Ja ciebie też, ale bardziej, niż ty
Pepper: Cieszę się, że żyjesz i przepraszam, że się z tobą pokłóciłam. Gdybym…


Przyłożył mi palec na usta, bym nic nie mówiła.


Tony: Pepper, spokojnie. Już jest dobrze


I pocałował mnie. Nie wierzę, że do tego się posunął. Ten pocałunek był wyjątkowy. Niestety, ale ostatni.


Pepper: To zdrowiej
Tony: Nie martw się. Długo nie musisz czekać


Znowu ten głupawy uśmieszek. Urocze. Tak, urocze. Już nie ukryję tego. Kocham go.


Rok później


**Tony**


Od razu po usłyszeniu alarmu, poleciałem na akcję. Po ostatnich starciach z Whiplashem, nauczyłem się, jak walczyć zbroją. Zabójczy sensei, ale jakże skuteczny. Nauki nie poszły w las. Dobra, koniec myślenia. Poleciałem na miejsce, gdzie był zawalony budynek.


Rhodey: W środku są ludzie! Konstrukcja jest niestabilna!
Pepper: Uważaj na siebie
Tony: Ja zawsze na siebie uważam
Pepper: No nie powiedziałabym. Haha!


Wleciałem do budynku, szukając rannych. Odpowiednie służby były gotowe do udzielenia im pomocy. Wyciągnąłem spod gruzów nieprzytomnego mężczyznę i wyleciałem z nim do sanitariuszy. Gdy wróciłem do budynku, znalazłem jeszcze innych. 
Nagle ściany zaczęły się sypać, a sufit spadał na głowę. Utrzymałem go, żeby wydostali rannych. Po godzinie wróciłem do zbrojowni.


Pepper: Gratuluję, Iron Manie
Tony: Nie rozumiem
Rhodey: Tak cię ludzie nazywają. Naprawdę dobra robota. Idziemy coś zjeść?
Tony: Haha! Jak zwykle głodny

KONIEC CZĘŚCI DZIESIĄTEJ

Część 9: Chwila spokoju

3 | Skomentuj

**Rhodey**
Stało się najgorsze. Lekarz po sprawdzeniu bicia serca, od razu zadecydował o przewiezienie na blok. Było bardzo źle. To moja wina. Niepotrzebnie się z nim kłóciłem.


Roberta: Co z nim?
Lekarz: Atak serca. Trzeba go operować, bo umrze


Bez większego gadania zabrał go na salę operacyjną. Czekaliśmy, aż dramat dobiegnie końca. Atak? A to drań. Ten Whiplash. To na pewno on go zaatakował. Musieliśmy jedynie mieć nadzieję, że Tony będzie żył. Pepper była zmartwiona, a twarz ukrywała w dłoniach. Płacze?


Rhodey: Wszystko będzie dobrze.  Po wypadku też tak było, ale…
Pepper: Rhodey, to moja wina. Powinnam nic nie mówić
Rhodey: Przestań. To ja powinienem się zmienić. Zagubiłem się, ale przez troskę o niego. Chciałem zapewnić mu bezpieczeństwo
Pepper: On musi żyć! Musi!
Roberta: Nie martwcie się tym. Lepiej powiedzcie mi, jak to się stało?
Rhodey: Nie wiemy. Znaleźliśmy go w takim stanie
Roberta: Gdzie?
Pepper: Obok fabryki
Rhodey: Mamo, przepraszam. Myśmy się pokłócili i dlatego znikł. Jak znaleźliśmy Tony’ego, był cały we krwi. Nie wiem, kto mógł mu to zrobić


3 godziny później


Lekarz w końcu wyszedł udzielić nam informacji. Bałem się, co możemy usłyszeć. Nie wyglądał, jakby to były dobre wieści. Niemożliwe. Nie mógł nam tego zrobić. Przecież to Tony. Łatwo się nie podda.


Roberta: Doktorze, co z Tony’m?
Lekarz: Cóż, mieliśmy pewne komplikacje przez to, co ma na klatce piersiowej, ale specjalista od tego został już poinformowany i zjawi się jeszcze dziś. Chłopak miał szczęście. Mógł się wykrwawić, ale żyje. To najważniejsze
Roberta: Można się z nim zobaczyć?
Lekarz: Nie bardzo, bo leży na intensywnej terapii, ale jedna osoba na pewno będzie mogła wejść. Jednak jeszcze się nie wybudził z narkozy
Rhodey: Dziękujemy
Lekarz: Taka praca


Poszliśmy do odpowiedniej sali, gdzie leżał Tony. Miał maskę tlenową, a rana została opatrzona, że już nie krwawiła. Pepper zakrywała usta dłonią, a po policzkach spłynęły łzy. Chyba coś czuję, że oboje czują do siebie coś więcej, niż przyjaźń. Powinni ze sobą porozmawiać.


Rhodey: Trzymasz się?
Pepper: Tak, tak. Nie martw się. Rzęsa mi wpadła do oka
Rhodey: A już myślałem, że do siebie pasujecie
Pepper: Co sugerujesz?
Rhodey: Mówił o tobie
Pepper: Naprawdę?


**Pepper**


Miałam wrażenie, że mam nadzieję na wspaniałe życie z chłopakiem u boku. Tylko, czy naprawdę czuje to samo? Musi wyzdrowieć, bo chcę mu to powiedzieć. Powiem mu. Tak, powiem, że zależy mi na nim.
Gdy chciałam do niego iść, pojawił się jakiś lekarz w okrągłych okularach. Zabrał Tony’ego z sali. Nie wiedziałam, co się dzieje. Znowu strach wrócił.


Rhodey: Nie bój się. On zrobi porządek z implantem. Nic mu nie grozi
Pepper: Mam nadzieję, bo chciałabym z nim jeszcze porozmawiać
Rhodey: Będziesz miała nie jedną na to okazję. Kochasz go?
Pepper: Chyba tak. A co ci mówił?
Rhodey: Haha! Jednak do siebie pasujecie. On się w tobie zakochał
Pepper: Rhodey, nie robisz mnie w balona?
Rhodey: Szpital to nie miejsce na żarty Uwierz mi. Zaimponowałaś mu
Pepper: Chciałabym to od niego usłyszeć
Rhodey: I usłyszysz


Uśmiechnął się, klepiąc pokrzepiająco po ramieniu. Poczułam się lepiej, aż byłam ciekawa, czym zaimponowałam Tony’emu.


Godzinę później
2 godziny później
3 godziny później
4 godziny później

KONIEC CZĘŚCI DZIEWIĄTEJ

Ivy Stone- nowa uczennica Akademii Jutra

5 | Skomentuj
UWAGA NA WULGARNY JĘZYK!!!

**Z dedykacją dla Oli, która pomogła w rozwoju opo o Daredevilu, a każda rozmowa dawała większe powody, by nadal coś tworzyć. Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin :)**

Ivy Stone- nowa uczennica Akademii Jutra


**Z dedykacją dla Oli, która pomogła w rozwoju opo o Daredevilu, a każda rozmowa dawała większe powody, by coś tworzyć. Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin**


Nowy Jork. Tak, jak zawsze ta monotonność dnia była nużąca. Dorośli szli do pracy, jakieś dzieci grały na ulicy, a nasza “święta trójca” zerkała przez okno na właśnie tych ludzi, gdy męczyli się śmiertelnie przez nudę, towarzyszącą przez lekcję profesor Green. Tony wiedział, że siedzi w klasie, ale ignorował to i dalej kończył projekt najnowszej zbroi Iron Mana. Rhodey również nie skupiał się na gadaninie nauczycielki, tylko siedział, czytając jakąś książkę o historii współczesnej, którą wypożyczył z biblioteki. Natomiast nasza ukochana Pepper, sprawiająca kłopoty, zastanawiała się, jak urozmaicić lekcję. Rzucanie papierkami, zrobienie kawału Rhodey’mu przez przyklejenie głowy do ławki za pomocą taśmy klejącej, a może…  Niestety potok myśli przerwało pojawienie się dyrektora.


Dyrektor: Przepraszam, że przeszkadzam w lekcji, ale chciałbym wam przedstawić naszą nową uczennicę. Oto Ivy Stone. Mam nadzieję, że mile ją przyjmiecie i pomożecie koleżance w poznaniu nowego otoczenia
Pepper: Już się do tego palę
Dyrektor: Słyszałem to, panno Potts
Pepper: Widać, że słuch nie szwankuje. To dobrze
Dyrektor: Ech. Proszę usiądź w jakiejś ławce. Akurat jest wolna obok panny Potts
Pepper: Grr!


Zgniotła papierek, aż ze złością rzuciła go na Tony’ego, przerywając mu “super zajęcie”. Ivy nieco nieśmiała usiadła obok rudej. Nie wiedziała, że siedzi z samą diablicą w ławce. Pepper olewała na maxa jej obecność, zajmując się wpatrywaniem w rysunki przyjaciela. Nadal był nieostrożny.  Co chwilę zerkała mu przez ramię. Wiadomo, że czuł te spojrzenie rudej i musiał w końcu spytać o cel tego działania.


Tony: Pepper, nudzi ci się?
Pepper: A, jak myślisz, geniuszu? Cholernie umieram z nudów. A ty, jak zwykle jesteś nieostrożny. Chowaj to migiem do torby!
Rhodey: Pepper, cicho! Próbuję tu czytać
Pepper: A mnie to kurwa nie obchodzi! Ja chcę stąd wyjść!
Prof. Green: Panno Potts, czy jest jakiś problem?
Pepper: Ugh!
Ivy: Jeszcze 5 minut. Wytrzymasz
Pepper: Prosił cię ktoś, żebyś się odezwała?!


Już wymierzyła pięścią w twarz brązowookiej dziewczyny, która zdołała przewidzieć jej agresywny atak. Klasa patrzyła zaciekawiona na dalszy rozwój wypadków. Tony był zaciekawiony zdolnościami Ivy, a Rhodey’ego nie obchodziło, co się działo wokół niego. Wolał skończyć czytać, zanim dzwonek ich zaskoczy. Poza tym, wiedział, jaka Pepper jest i nie chciał się mieszać w bójki klasowe.


Tony: Pepper, co się z tobą dzieje?
Pepper: A po co się głupio pytasz?
Rhodey: Oho! Ruda coś już spsociła. Zatęskniłaś za dyrektorem Nara? Haha!
Pepper: Rhodey!


Wściekła się na niego, aż zarobił w łeb z książki, którą od niego “pożyczyła”. Cała Pepper Potts. Nie dziwne, skoro ojciec ledwo z nią wytrzymuje. No dobra. Uciekłam od naszej trójki i całego hałasu, rozpętanego w klasie. Nawet Rhodey był zmuszony do interwencji, a poza tym, był sam ofiarą jej dziwnego zachowania. Ivy nie była zbyt wzruszona sytuacją, a wręcz była ciekawa, czy płeć kobieca wygra tę walkę. Niestety, nie była równa. Tony chciał pomóc przyjacielowi, broniąc go od szablozębnej wariatki. Szablozębnej? Czy to odpowiednie słowo? Tak, bo raz próbowała ugryźć histeryka, ale zdołał zarobić w twarz raz z “liścia”.
Na szczęście zadzwonił oczekiwany dzwonek wybawienia. Wszyscy ruszyli do wyjścia, przeciskając się przez drzwi.
Nowa uczennica usiadła sama gdzieś na jakiejś ławce przy szafkach, trzymając się za głowę, Wyglądała na zagubioną, bo była dopiero pierwszy dzień w szkole. Jednak ktoś chciał jej pomóc. Tym kimś był geniusz. No niby geniusz, bo nim pomyśli,  najpierw zrobi. Doskonale wiedział, że igra z ogniem. Dlaczego? Pepper nie będzie zachwycona, widząc, jak zarywa do Ivy. Hmm… chyba już to zauważyła, bo skryła się za szafkami, podsłuchując ich rozmowę.


Pepper: Oj! Dostanie wpierdol


Odważnie podszedł do dziewczyny. Pepper naprawdę nie cieszyła się z tego widoku.


Tony: Hej! Wszystko gra?
Ivy: Chyba tak
Tony: Nie przejmuj się. Ona tak zawsze
Ivy: Chyba za mną nie przepada
Tony: Oj! Przestań. Będzie dobrze. Jeszcze się do ciebie przekona
Ivy: Być może, a poza tym, to mój pierwszy dzień
Tony: Uwierz mi, że wiem, jak to jest. Nie martw się. Jeśli potrzebowałabyś pomocy, chętnie ci jej udzielę
Ivy: Dziękuję. Jak mam do ciebie mówić?
Tony: Tony. Tyle wystarczy na sam początek


Głupawo się uśmiechnął, a ten widok spowodował, że nasza papryczka się piekliła. Bardzo.


Tony: A ty?
Ivy: Mów mi Ivy
Tony: Miło mi cię poznać, Ivy
Ivy: I wzajemnie


Podali sobie dłonie na znak zawarcia nowej znajomości. Oprowadził ją po szkole, pokazując, gdzie znajduje się dane pomieszczenie. Ivy powoli zaczęła orientować się w nowej przestrzeni  i nie czuła się tak obco, jak na pierwszych godzinach. Nastąpiła długa przerwa. Tony, Rhodey i Pepper poszli na dach Akademii, gdzie zwykle jadali swoje posiłki. Tony miał kanapkę z szynką, Rhodey jadł z rybą, a Pepper zasmakowała w pomidorze.


Tony: No nieźle, Pepper. Mało brakowało, a trafiłabyś do dyrektora
Pepper: Rhodey mnie sprowokował!
Rhodey: Taa… Od razu na mnie. Uczepiłaś się tej nowej, a ja jedynie odpierałem twoje ataki
Pepper: Haha! Jakoś ci się nie udało


Niespodziewanie, Tony zachwiał się, obrywając mocno w twarz.


Tony: Ała! Pepper! Za co to?
Pepper: Przecież wiesz!
Tony: Nie wiem! Możesz mi powiedzieć?
Pepper: Nie udawaj niewiniątka!
Rhodey: Kobieto, ochłoń trochę. No zluzuj, bo nas pozabijasz
Pepper: Jak mogłeś, Tony?!
Tony: Co ja znowu zrobiłem?!
Pepper: Kochasz mnie, tak?
Tony: No tak. Co za głupie pytanie. A co? Już mi nie wierzysz?
Pepper: Ale kochasz?
Tony: Przecież wiesz, że jesteś moim światem. No i zbrojownia, moje zabawki…
Rhodey: Stary, lepiej się bardziej nie pogrążaj
Pepper: Milcz, palancie! Zamknij mordę i czytaj te swoje popierdolone książki!
Tony: Kochana, ochłoń trochę


Już chciał ją przyciągnąć do siebie, by przytulić, a ona po prostu uderzyła go z łokcia. No to musiało się tak skończyć.


Pepper: Nie mów tak do mnie!
Tony: Powiesz mi wreszcie, czemu się wściekasz?
Pepper: Widziałam, jak mnie zdradzasz z inną! Taki jesteś?! To ja cię rzucę dla Happy’ego
Rhodey: Hahaha! Tony, lepiej walcz o swoje przyszłe małżeństwo
Pepper: Och! Zabiję się, Rhodey! Twoja mamusia ci nie pomoże


Chwyciła za coś z ziemi. Raczej było ostre. No jasne. Kamień. Oryginalne. Rhodey krzyczał, żeby go nie kamieniowała, a Tony się z tego śmiał, ale później zobaczył, że ta zabawa niegrzecznej dziewczynki skończyłaby się mocnymi ranami, więc pobiegł za nimi. Miał sporo szczęścia. Oboje mieli. Pepper się pohamowała, a kamień wrzuciła do swojej szafki, rezerwując go na lepszą okazję. Jednak pech chciał, że natknęła się na Ivy.


Ivy: Ej!


Szarpnęła ją za rękę, by zatrzymała się. Pepper nie była zachwycona. Ooł. Czyżby się szykowała bójka? Nie wiem. Popatrzę, co się tutaj dzieje.


Pepper: Masz jakiś problem?
Ivy: Chyba ty. Chcesz zrobić komuś krzywdę? Dziewczyno, opanuj się
Pepper: Nie mów mi, co mam robić!
Tony: Ivy, proszę. Lepiej z nią nie zadzieraj
Pepper: O! Już jesteście na TY?!
Rhodey:Oj! Mogłeś jej nie mówić


Nagle odezwał się dźwięk telefonu. Alarm. Miasto potrzebowało Iron Mana. Tony od razu pobiegł do zbrojowni wraz z Rhodey’m, a Pepper zrobiła to samo. Darowała “świeżakowi” siniaków.
Kilka minut później, zbroje wyleciały na miasto w celu odnalezienia sprawcy niepokoju. Okazało się, że to był Whiplash.
Gdy oni lecieli na akcję, Ivy widziała biczownika w centrum. Nie bała się zareagować.


Ivy: I czego tu szukasz, złomie? Nie wątpię, że chcesz kłopotów, więc proszę bardzo


Rzuciła się na niego, używając swoich zdolności, jak spryt, który dawał jej szansę na dobry plan, a przewidywanie ruchów pozwoliło uniknąć wszelakich ataków robota, rzucający nieopamiętanie swoimi biczami. Szybkość połączona z siłą spowodowała zniszczenie ich, więc mogła dobić wroga zwykłymi ciosami pięścią. Whiplash nie zdołał wyrzucić bomb i zniknął, odlatując na pile tarczowej.
Kilka minut po zniknięciu przeciwnika, pojawiła się blaszana trójca.


Tony: Rhodey, widzicie go? Gdzie ten drań?
Rhodey: Nie ma go na radarze. Pepper?
Pepper: Ech! Tchórz nam spierdolił, a kurwa chciałam mu przywalić
Tony: Musisz przeklinać?
Pepper: Oj! Nie wybaczę ci zdrady
Tony: Nie zdradziłem cię!
Rhodey: Skończycie się już kłócić? Chyba musicie coś zobaczyć


Rhodey zauważył, jak dziewczyna strzepywała pył z kurtki. Odwróciła się w ich stronę. Iron Man zdębiał. Czyli? Wyglądał, jakby szczęka opadła mu w dół.


Tony: Nie wierzę. Ivy?
Ivy: Cześć, Tony
Tony: Eee… dziewczynko. Chyba mnie z kimś pomyliłaś
Ivy: Za to powinieneś oberwać, ale jestem troszeczkę zmęczona. Walka z Whiplashem nie była ani za łatwa ani za trudna
Tony: Jak ty to zrobiłaś?
Ivy: Każdy ma jakieś sekrety
Tony: Jestem pod wielkim wrażeniem. Powinniśmy cię bardziej poznać
Pepper: No dobra. Faktycznie umiesz skopać tyłek. A wiesz, kim my jesteśmy?
Ivy: Tak. Widziałam, że musieliście szybko zniknąć, a lekcje miały jeszcze być. Poza tym, Whiplasha się spodziewałam po ostatnich porachunkach Mr. Fixa i Hummera


Rhodey nie bardzo chciał, by nowo poznana osoba, co jemu też zaimponowała nadludzkimi mocami, miała od razu poznać ich tajemnicę. Jednak po dłuższym namyśle, zgodził się na propozycję Tony'ego.
No to udali się do zbrojowni. Pepper chwyciła Ivy, bo wiedziała, że Tony'ego ciągnęło do szatynki. Lot minął w milczeniu. Dopiero, gdy dotarli na miejsce, geniusz pozwolił Ivy na poznanie jego sanktuarium, a ich kryjówki, gdzie szukali kłopotów.


Tony: Witaj w naszym drugim domu. To właśnie jest zbrojownia. Właśnie tutaj spędzany czas po szkole i uzbrajamy się na akcję. Nasza drużyna już trwa 3 lata i w sumie każdy z nas ma ksywkę. Ja jestem Iron Manem
Ivy: Łatwo się domyślić po wyposażeniu
Rhodey: War Machine do usług
Pepper: I Rescue!
Ivy: A ja to po prostu Ivy. Trochę się dziwię, że od razu mi zaufaliście
Tony: Wiemy, że nikomu nie zdradzisz naszego sekretu. No to witamy w klubie blaszaka, Ivy


Pozostały dzień minął na luźnych rozmowach. Ivy opowiedziała im trochę o sobie, a oni zrobili to samo. Pepper w końcu nie była zła, a nawet cieszyła się, że nie była jedyną kobietą, co musiała znieść męską część grupy.


KONIEC
© Mrs Black | WS X X X