IMAA: Remembrance


szablon do remembrance 2017.png

**Pepper**


Przeklęta fizyka. Zawsze z nią muszę mieć kłopoty. Na szczęście mam przyjaciela o dobrym sercu, który ostatnio tłumaczy każde zadanie domowe. Dziś było tak samo, lecz tym razem zamiast spotkać się u mnie w domu, to siedzieliśmy w czasie lunchu na dachu Akademii Jutra. Tylko Rhodey nie zajmował się nauką, czytając jakąś książkę. O dziwo nie mówiła nic o historii. Czyżby zbrzydła mu kochanka?


Tony: I tak powinno wyglądać rozwiązanie. Teraz rozumiesz, skąd się wzięło?
Pepper: Powiedzmy, że tak
Tony: Czyli nie wytłumaczyłem jasno?
Pepper: Nie, nie. Po prostu… Tony, dziÄ™kujÄ™. Na dziÅ› wystarczy
Tony: Zawsze służę pomocą. Od tego się ma przyjaciół, prawda?
Pepper: Prawda


CaÅ‚y Å›wiat obróciÅ‚ siÄ™ do góry nogami przez zdradÄ™ Gene’a. Nadal mu nie wybaczyÅ‚am. Przynajmniej zrezygnowaÅ‚ ze szkoÅ‚y. Podobno wróciÅ‚ do Chin. Do tego pani Rhodes wie, że Tony jest Iron Manem oraz to, jak Rhodey ciÄ…gle go kryÅ‚ swoimi kÅ‚amstwami. Nie miaÅ‚am odwagi przyznać siÄ™ tacie, co tak naprawdÄ™ wyprawiam po szkole. Im mniej wie, tym lepiej.
Kiedy zadzwonił dzwonek na lekcje, wzięłam książki pod pachę. Histeryk nie guzdrał się i wstał, lecz nasz geniusz stał w miejscu. Może był czymś zamyślony. Wszystko wyszło na jaw, jak lekko go zgięło w pół. Usłyszałam ciężki oddech. Musiałam do niego podejść.



Pepper: Wszystko gra?
Tony: Nie martw siÄ™. To nic takiego
Pepper: Obyś nie kłamał, bo oberwiesz
Rhodey: Nie marnuj sił, Pepper. Sam mu przyłożę, jeśli będzie taka potrzeba
Tony: Niepotrzebnie o tym mówicie. No chodźcie na te lekcje, bo Daniels się wścieknie
Rhodey: A ty od kiedy tak interesujesz się szkołą?
Tony: Bo zbrojownia poszła z dymem, a wrogów na razie nie ma



Wiedziałam, że nie mówił nam wszystkiego, ale przestałam drążyć temat, schodząc na korytarz. Dotarliśmy do sali, przepraszając za spóźnienie. Popatrzyła przez chwilę groźnym wzrokiem, a później wróciła do lekcji. Historia dzieł starożytnych? Nuda. Nie dostrzegłam ani jednego zainteresowanego w naszej klasie. No może poza Rhoną. Była tą nieliczną osóbką, która z przyjemnością wysłuchiwała gadania pani profesor. Sama zajęłam się czymś innym. Chwyciłam za ołówek, rysując na marginesie jakieś wzorki. Wężyki, kwiatki, strzałki i inne takie.



**Tony**



To byÅ‚o dziwne. Powinienem czuć siÄ™ dobrze. CoÅ› byÅ‚o bardzo, ale to bardzo nie tak. Przecież ostatnio dbam o siebie, wiÄ™c skÄ…d te zÅ‚e samopoczucie?  Nie mogÅ‚em normalnie oddychać. Dobra, Tony. Uspokój siÄ™. Przejdzie ci. Ból minie, choć narastaÅ‚ z wiÄ™kszÄ… siÅ‚Ä…. Nie otwieraÅ‚em ust, żeby przyjaciel nie zaczÄ…Å‚ matkować. Jednak przegraÅ‚em, gniotÄ…c dÅ‚oniÄ… bluzkÄ™ blisko implantu.



Rhodey: Tony, dobrze siÄ™ czujesz?
Tony: Spoko. Nie… martw... siÄ™
Rhodey: Nie brzmisz zbyt przekonujÄ…co
Tony: Zajmij siÄ™... lekcjÄ…, dobra?
Rhodey: Może lepiej pójdź do higienistki
Tony: Och! No dobra



Podniosłem rękę, trzymając ją tak długo, aż pani Daniels mnie dostrzegła. Zapytałem o wyjście do łazienki. Zgodziła się. Podziękowałem i wyszedłem, choć nawet i tam nie odczułem ulgi. Było coraz gorzej. Postanowiłem sprawdzić implant. Podniosłem lekko koszulkę do góry, widząc migoczący mechanizm. Niedobrze.
Gdy miałem już wracać do klasy, ucisk wzrósł na sile. Długo nie ustałem, padając na podłogę.



~*10 minut później*~



**Rhodey**



Tony długo nie wracał, co też dostrzegła nauczycielka. Chciała, żeby ktoś poszedł sprawdzić, co go mogło zatrzymać. Zgłosiłem się na ochotnika w celu poszukania zguby. Wybiegłem z sali, zmierzając do męskiej toalety. Drzwi były otwarte. Szybko przeszedłem przez nie, odnajdując brata na podłodze. Nie reagował. Był nieprzytomny, lecz oddychał normalnie. Nie wiedziałem, co o tym myśleć, lecz zadzwoniłem po karetkę.



Rhodey: Trzymaj siÄ™. Pomoc jest w drodze



Wróciłem tylko chwilowo na lekcję, prosząc Daniels o pojawienie się w łazience. Powiedziałem, co zdołałem dostrzec. Poprosiła zostać w klasie i popilnować reszty, dopóki nie wróci. Nie miałem nic przeciwko, choć z drugiej strony wolałem uzyskać jakieś informacje od medyków. Usiadłem do ławki, a ruda zaczęła wypytywać o każdy szczegół. Co mogłem powiedzieć?



Pepper: Co z nim? Czy to coś z implantem? Jest ranny? Żyje? Mówił coś? Powiedział, dlaczego tak dziwnie się zachowywał? Rhodey, odpowiadaj!
Rhodey: Wystarczy jedno pytanie
Pepper: Rhodey?
Rhodey: Wiem, że się martwisz i sam czuję to samo. Pewnie mama zostanie wezwana do szpitala
Pepper: Jest z nim bardzo źle?
Rhodey: Leżał bez reakcji, ale oddychał normalnie. Zupełnie tak, jakby zemdlał z przemęczenia
Pepper: Pójdziemy do niego po lekcjach?
Rhodey: No pewnie. Przecież nie zostawiÄ™ Tony’ego
Pepper: Ja też
Rhodey: Pepper, mógłbym o coś spytać?
Pepper: Pytaj. Nie mam nic do ukrycia
Rhodey: Ostatnio widywaliście się bardzo często
Pepper: JakiÅ› problem?
Rhodey: Czy zauważyłaś coś niepokojącego?
Pepper: Nic
Rhodey: Na pewno?
Pepper: Zresztą, sam powinieneś wiedzieć lepiej, skoro mieszkacie pod jednym dachem



Miała rację, a nie widziałem, czy skarżył się na coś. Dziwna sprawa. Oby szybko się wyjaśniło. Raczej żaden z wrogów nie zawinił. W czym tkwi przyczyna?
Po powrocie pani profesor, powróciła do poprzedniego tematu. Zbyt wiele nie powiedziała, bo przerwał jej dzwonek. Wszyscy wybiegli z radością, a my chcieliśmy porozmawiać z nią. Niewiele nam zdradziła. Jedynie tyle, że Tony został zabrany do szpitala. Od razu tam poszliśmy, chociaż tam również nie poznaliśmy zbyt wiele informacji o jego stanie. Poza lokalizacją sali nie dowiedzieliśmy się niczego więcej. Przed wejściem do pokoju siedziała mama, rozmawiając z lekarzem. Dawno nie widziałem dr Yinsena. W sumie, to od wypadku. Wtedy pierwszy raz ocalił mu życie. Jeśli teraz się zjawił, musi chodzić o implant. Wahałem się, czy tam podejść, zaś przyjaciółka odważnie podeszła do nich.



Pepper: Doktorze, czy możemy siÄ™ zobaczyć z Tony’m?
Dr Yinsen: Hmm… A ciebie nie kojarzÄ™. JesteÅ› jego przyjaciółkÄ…?
Pepper: Tak
Dr Yinsen: W porządku, ale wejdźcie tylko na chwilę
Rhodey: Co siÄ™ z nim dzieje?
Dr Yinsen: Wyniki sÄ… w normie i nie ma powodu do obaw. Wszystko gra
Rhodey: Mamo, czy on…
Roberta: Nie kłamie. Mówi prawdę
Rhodey: Więc skąd ta utrata przytomności? Na pewno nic mu nie dolega?
Dr Yinsen: Widzę, że nie zmieniłeś się, Rhodey. Ciągle opiekujesz się nim
Pepper: Niańka od siedmiu boleści
Dr Yinsen: Hahaha! Dobrze powiedziane



Bez problemu otworzyliśmy drzwi, wchodząc do środka. Akurat spał. Nic się nie działo. Był taki spokojny, a po ostatniej akcji, ciężko zachować taki stan. Pepper wyglądała na bardziej zmartwioną ode mnie.



Rhodey: Ej! Głowa do góry. Słyszałaś lekarza. Wszystko jest w dobrze
Pepper: Niby tak, ale nie uważasz, że to dziwne?
Rhodey: Po części się z tobą zgadzam, choć dr Yinsen nie okłamałby nas
Pepper: Nie wiem. Dziś pierwszy raz go widziałam na oczy
Rhodey: Przystojny, nie?
Pepper: Rhodey, przywalÄ™!
Rhodey: Nie znajdziesz tu nic ostrego
Pepper: A może mam poszukać w torebce? Chcesz dostać nożykiem, gazem pieprzowym, paralizatorem, czy…
Rhodey: Dobra, dobra. PoddajÄ™ siÄ™
Pepper: Ha! Wygrałam



Podniosłem ręce do góry, żeby nie próbowała wyjmować swego arsenału. To straszne, bo miała niebezpieczne zabawki w zwyczajnej, damskiej torebce. Świat się zmienia. Nie da się tego ukryć.



~*Następnego dnia*~



**Tony**



Nie spodziewałem się, że znajdę się w szpitalu. Jednak szybko otrzymałem wypis. Od razu, jak się obudziłem z rana, Roberta odebrała dokument i mogłem wrócić do domu. Powiedzmy, lecz wcześniej miałem pogadankę z doktorkiem. Co mi powie? Liczyłem na jakieś wyjaśnienia. Może znał przyczynę, dlaczego zemdlałem. To akurat doskonale pamiętałem, a później jedynie czułem czyjąś obecność w sali. Pewnie moi przyjaciele dowiedzieli się, że tu trafiłem. No nic. Jestem wolny.



Dr Yinsen: Zanim stąd wyjdziesz, muszę z tobą porozmawiać
Tony: No dobrze
Dr Yinsen: Nie widzę, żebyś odczuwał ból, czyli czujesz się normalnie?
Tony: Tak
Dr Yinsen: A wiesz, jakim cudem straciłeś przytomność? Widziałeś ostatnio, czy coś się pogorszyło?
Tony: Nie, nie. Ja naprawdÄ™ nie wiem
Dr Yinsen: Ech! BÄ™dzie trudniej ustalić przyczynÄ™… Gdyby powtórzyÅ‚a siÄ™ sytuacja, szybko nie wrócisz
Tony: Wiem o tym
Dr Yinsen: Może implant nie wymaga napraw, lecz uważaj na siebie
Tony: Dziękuję. Będę o tym pamiętał



Wyszedłem z sali wraz z prawniczką i pojechaliśmy do domu. Była sceptyczna, co do powrotu do szkoły, lecz błagałem, by mi pozwoliła.



Tony: MuszÄ™ mieć dobre oceny. Niebawem skoÅ„czÄ™ siedemnaÅ›cie lat, a później jeszcze rok i firma…
Roberta: Ja rozumiem, Tony. Jednak jeden dzień musisz odpuścić. O kolejne lata się nie martw. Wszystko się jakoś ułoży
Tony: A Rhodey?
Roberta: Jest w szkole razem z tą twoją przyjaciółką
Tony: Przyjaciółką? Masz na myśli Pepper?
Roberta: Eee… Chyba tak miaÅ‚a na imiÄ™



Minęła godzina i znaleźliśmy się na miejscu. Poszedłem do swojego pokoju, gdzie uruchomiłem laptopa. Położyłem na biurku, sprawdzając skrzynkę mailową. Miałem mnóstwo wiadomości. Od kogo głównie? Od Pepper. Nie nudzi jej się. Poza tym, wysłała je godzinę temu, a wystarczy odczekać minutę na kolejne powiadomienie.



Tony: Oj! Pepper, lepiej słuchaj profesora bez wypisywania, jaki on jest okropny z tą fizykę



Uśmiechnąłem się lekko, aż na ekranie wyświetliła się nowa wiadomość. Wiedziałem, że tak będzie. Nie miałem zamiaru spędzić całego dnia przy komputerze, więc wyłączyłem urządzenie i położyłem się na łóżku. Zacząłem zastanawiać się .Gdybyśmy poznali tożsamość Mandaryna wcześniej, czy nie doszłoby do zniszczenia fabryki? Dlaczego tak łatwo daliśmy sobą manipulować? Czy nie straciliśmy okazji na najlepszy atak, żeby wykończyć drania? Na te pytania usiłowałem odnaleźć odpowiedzi. Nie znalazłem żadnej.
Nagle zacząłem z trudem oddychać. Ucisk przy mechanizmie był nie do wytrzymania. Miałem wrażenie, jak rozrywa klatkę piersiową. Musiałem wytrzymać. Nie miałem innego wyjścia. Powinno przejść samo. Czy aby na pewno?



Roberta: Tony, zrobiłam wcześniejszy obiad. Zjesz może?



Nie usłyszałem pukania w drzwi, skoro wciąż walczyłem z bólem. Odpowiedziałem krótko.



Tony: Nie teraz
Roberta: A na tosty masz ochotÄ™?
Tony: Ach! Nie
Roberta: Tony, coÅ› nie tak?
Tony: Roberto…



Nie miałem bladego pojęcia, co powiedzieć matce zastępczej. Zamilkłem, choć niewiele to dało przez wzrost cierpienia. Wrzasnąłem głośno, lecz nie zemdlałem. Usłyszałem kogoś i ten ktoś zakrył mi usta. Już wszystko stało się jasne. Duch?



Duch: Nie krzycz i mnie słuchaj. Pewnie zastanawiałeś się, skąd te twoje dolegliwości. Teraz wiesz, że to ja maczałem w tym palce. Chciałbyś wiedzieć, czemu cię dręczę? Znudziło mi się czekanie na zlecenia i pomyślałem, że zaatakuję ciebie. Nawet Iron Man się nie pokazał, a ja już wszystko przygotowałem na jego pogrzeb. Nawet wyprasowałem garnitur na tę okazję, szybciej pranie zrobiłem i do tego poodkurzałem w domu. Myślałeś, iż nie mam zwykłego życia? Byłeś w błędzie, Anthony. Teraz zapłacisz za latającą puszkę, bo się nie pojawia. Trochę poboli tylko nie krzycz. Nie bądź baba



Wziąłem się w garść, usiłując pozbyć się jego ręki z wnętrza. Nie było to łatwe, lecz nie zamierzałem dać za wygraną. Chwyciłem za nadgarstek z lewej dłoni przeciwnika, przekręcając na drugą stronę. Wytrzymałem niezbyt długo, choć w ten sposób odnalazłem sposób na ucieczkę. Udało mi się odnaleźć siłę do wyszarpnięcia drugiej ręki. Tu pojawił się problem. Duch posiadał więcej siły, co pokazał przy wzmocnieniu ucisku. Nie dość, że bolało bardziej, to z trudem łapałem oddech.



Tony: Duch… przestaÅ„. To nic… ci… nie da
Duch: TrochÄ™ masz racji, ale przynajmniej siÄ™ rozerwÄ™
Tony: Czyli… robisz to… dla zabawy?
Duch: Myśl sobie, jak chcesz. Wkrótce z tobą skończę
Tony: Nie… poddam… siÄ™
Duch: Mądrością nie grzeszysz, Stark. Masz jakieś ostatnie słowa przed śmiercią?
Tony: ByÅ‚em… Iron… Manem
Duch: Niemożliwe



Wykorzystałem rozproszenie wroga w celu ataku znienacka. Poradziłem sobie bez problemu, wyślizgując się spod jego blokady. Od razu odczułem ulgę. Wybiegłem z pokoju, szukając czegoś mocnego. Natrafiłem na gaśnicę w kuchni. Pani Rhodes dziwnie na mnie spojrzała.



Roberta: Co ty kombinujesz?
Tony: Oddam później
Roberta: Tony, nie biegaj!



Wparowałem natychmiast do pokoju, lecz ślad po zjawie zniknął. Nie wyczuwałem zagrożenia, choć mierzyłem narzędziem, celując w wroga. Upuściłem butlę, słysząc głos prawniczki. Mogłem być spokojny. Duch ulotnił się.



Roberta: Wiem, że byłeś Iron Manem, bo mi o tym mówiłeś. Czy te twoje dziwne zachowanie ma coś z tym wspólnego?
Tony: Tak, Roberto. MiaÅ‚em... do czynienia… z Duchem
Roberta: Mówiłam, żebyś nie biegał
Tony: Mam za… swoje



UÅ›miechnÄ…Å‚em siÄ™, padajÄ…c. W porÄ™ mnie zÅ‚apaÅ‚a i nie uderzyÅ‚em o podÅ‚oże. To byÅ‚ dziwny dzieÅ„. PotrzebowaÅ‚em snu. Z pomocÄ… mamy Rhodey’go znalazÅ‚em siÄ™ w łóżku. ZasnÄ…Å‚em.



**Pepper**



Lekcje minęły nam dość szybko. Nie zdoÅ‚aliÅ›my zjeść lunchu, a już nastÄ…piÅ‚ koniec. ChciaÅ‚am iść zobaczyć siÄ™ z Tony’m, bo trochÄ™ martwiÅ‚am siÄ™. Nie odpisaÅ‚ na wiadomoÅ›ci i do tego tamten dzieÅ„ zaskakiwaÅ‚ ciÄ…gle czymÅ› nowym. Tym razem byÅ‚o odrobinÄ™ lepiej, choć jedna rzecz nie dawaÅ‚a mi spokoju. Przez caÅ‚Ä… drogÄ™ powrotnÄ… miaÅ‚am wrażenie, że ktoÅ› nas Å›ledziÅ‚. Kto? Nie byÅ‚am w stanie rozpoznać Å›ledzika. Raczej do przyjemnych nie należy.



Rhodey: Wszystko gra?
Pepper: Tak. To nic, ale…
Rhodey: Mama napisała mi w SMS-ie, że zasnął. Jest w domu
Pepper: To dobrze
Rhodey: CoÅ› ciÄ™ trapi? Powiedz
Pepper: Nic takiego
Rhodey: Ale bez powodu nie rozglądasz się po wszystkich stronach i nie trzymasz drugiej dłoni w torebce
Pepper: No dobra. Masz mnie… Chyba jesteÅ›my Å›ledzeni
Rhodey: Niby przez kogo?
Pepper: Nie wiem i to nie daje mi spokoju. No i jeszcze ta sprawa z Tony’m, co nadal nie jest dobra. Lekarzowi coÅ› musiaÅ‚o umknąć
Rhodey: Nie wydaje mi siÄ™



Po tym, jak trafiliśmy do celu, uczucie kogoś, kto chodził, jak drugi cień, zniknęło. Kobieta zaprosiła mnie na obiad. Zgodziłam się, a przy okazji zapytałam o stan przyjaciela. Martwiłam się, choć nie tylko dlatego chciałam się z nim zobaczyć. Podkradłam ciastko z salonu i poszłam do pokoju geniusza. Mogłam wejść na chwilę, bo spał. Spał, ale za to tak słodko. Miałam zamiar zrobić mu fotkę i rozesłać po całej szkole, lecz zmieniłam swój zamiar, patrząc na niego.



Pepper: Dobrze, że nic ci nie jest, a bałam się, bo ktoś mógł zrobić tobie krzywdę i wtedy obwiniałabym siebie za to, wiesz? Naprawdę cieszę się, widząc cię w odpowiednim stanie. Wrócisz jutro do szkoły i chcę znać każdy szczegół. Masz powiedzieć mi każdy sekret. Obiecujesz?



Nie odpowiedział, a ja jedynie cmoknęłam go w czoło. Trwało to chwilę i zeszłam po schodach. Wspólnie jedliśmy zupę, lecz Rhodey z tego apetytu ciągle prosił o dokładkę. Śmiałam się. Byłam szczęśliwa, bo w końcu wszyscy byli bezpieczni.



KONIEC

---***---

Oj! BrakowaÅ‚o mi pisania bardzo. ZatÄ™skniÅ‚am za tworzeniem kolejnych historii, dlatego na ten jeden dzieÅ„ powrócÄ™. Nie bójcie siÄ™, bo wszystko jest gotowe do wstawienia. Widzimy siÄ™ w styczniu, a ten one shot jest szczególny, bo powstaÅ‚ przy takim bujaniu w obÅ‚okach przy braku zajÄ™cia. No i Remembrance oznacza wspomnienia, wiÄ™c wspominam mój ukochany serial, czyli IMAA. Wczoraj skoÅ„czyÅ‚am 19 lat i nadal nie zaprzestaÅ‚am lubić blaszaków.  DziÄ™kujÄ™ za pomoc ToÅ›ce, która pomogÅ‚a mi przy tworzeniu tego "dzieÅ‚a". Mam nadziejÄ™, że nikogo nie zanudziÅ‚am.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X