Pokazywanie postów oznaczonych etykietą W głębi umysłu. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą W głębi umysłu. Pokaż wszystkie posty

15. Baluj, baluj i czasu nie żałuj cz.1

1 | Skomentuj

Wszyscy byli zadowoleni. Oprócz Tony’ego. Teraz alarm w bransoletce przypominał o braniu leków. Miałam nadzieję, że tego nie będzie ignorować.


Pepper: Co godzinę musisz je brać?
Tony: Co 12 godzin po 2 tabletki. Wiem, że mam uważać
Pepper: Jak spróbujesz, choć raz nie wziąć tych leków, przyjdę do zbrojowni i zrobię ci raban
Rhodey: Pepper, nie tak nerwowo. Złość piękności szkodzi
Pepper: Udam, że tego nie słyszałam. Rhodey, o czym ty wcześniej mówiłeś?
Rhodey: Chodzi ci o bal?
Pepper: Tak. Kiedy ma być?
Rhodey: W ten piątek. A co? Wybierasz się?
Pepper: Na pewno nie z tobą. Nie licz na to. Tony, pójdziesz ze mną?
Tony: Jakoś wcześniej nie chciałaś
Pepper: Zmieniłam zdanie
Rhodey: Kobieta, zmienną jest
Tony: Haha!
Pepper: Przywalę! Tony, pójdziesz? Chyba do piątku nauczysz się jakiś tam kroków?
Rhodey: Oj! To będzie dłuuugi proces
Pepper: Nie pozwolę ci go uczyć, bo sam nie umiesz, łamago
Tony: Mogę coś powiedzieć?
Pepper: Mów
Tony: Pójdę na bal, jeśli pozwolisz, że sam zadecyduję, jak się przygotuję
Pepper: Zgoda. No to jesteśmy umówieni


Cmoknęłam go w policzek i poszłam do domu. Cieszyłam się, że znowu go widziałam żywego. Liczyłam na to, że nie prędko trafi do “ukochanego” szpitala. Szkoda mi lekarza, bo przez prawa, które niejednokrotnie musiało by złamane, by uratować Tony’ego, czy jakiegokolwiek innego pacjenta. Zawdzięczam mu życie mojego przyszłego męża. Męża? Już myślałam o tak dalekiej przyszłości. Ten cały wypadek mógł skończyć się tragicznie, a właśnie on zmienił moje życie.
Myślałam nad swoją kreacją balową, stojąc przy garderobie. Nigdy nie wyróżniałam się z tłumu, ale jakoś musiałam wyglądać. Pozostała mi jakaś ciemnoniebieska sukienka do kolan z tamtego roku. Chyba jeszcze się do niej zmieszczę? Nie jem tyle, co Rhodey.
Sprawdziłam, czy pasuje do ciała… I elegancko. Teraz pozostało czekać na ten dzień, a resztę elementów mam dawno przygotowane. Zadzwoniłam do Tony’ego, bo chciałam z nim porozmawiać. W spokoju. Bez Rhodey’go.


Pepper: Hej, Tony. Mam do ciebie sprawę
Rhodey: Hej, Pepper. Tony’ego nie ma. Zostaw wiadomość
Pepper: Rhodey!
Rhodey: Haha! Mówię serio. Nie ma go
Pepper: Tylko mi nie mów, że…
Rhodey: Tak
Pepper: Zabiję!
Rhodey: Kogo?
Pepper: Oboje będziecie leżeli w grobie! O! Grabarz i instytucje pogrzebowe się wzbogacą na waszych trupich ciałach
Rhodey: Nie przesadzaj. Tylko Unicorn napadł na bank. Da radę bez problemu
Pepper: Powinien się jeszcze oszczędzać! Nie wyzdrowiał do końca i znowu muszę myśleć za was!
Rhodey: Chyba musisz
Pepper: Idę do zbrojowni
Rhodey: Pepper, nie musisz
Pepper: A właśnie, że muszę


Rozłączyłam się, a przygotowania do balu odłożyłam na później. Szybko pobiegłam do zbrojowni, bo mimo walki z niegroźnymi zbirami, to było bezmyślne już wracać do puszki. Jestem pewna, że kiedyś stanie się jego grobem.
Po jakimś kwadransie zdołałam dobiec na miejsce. Zbroja nadal nie wróciła, a Rhodey czekał na powrót Tony’ego.


Pepper: Jeszcze go nie ma?
Rhodey: Spokojnie, Pep. On wróci
Pepper: TYLKO TONY MOŻE DO MNIE TAK MÓWIĆ! JESTEM JEGO PEP!
Rhodey: Wiem, wiem. Nic mu nie będzie. Nie martw się
Pepper: Pamiętasz, że nadal musi na siebie uważać? Rany po operacji muszą się zagoić
Rhodey: Gdyby coś się działo, włączę autopilota
Pepper: Rhodey, powiedz mi jedno. Kiedy ty ostatnio odpalałeś tę opcję?
Rhodey: Nie bój się. Tony da radę


Czekaliśmy z jakąś godzinę, aż zbroja wleciała do bazy. Wyglądała, jak po jakiejś masakrze. Pomogłam mu pozbyć się zbędnego ciężaru z ciała. Od razu zaprowadziłam go na kanapę, by się położył.


Pepper: Co się stało? To miała być walka z Unicornem? On cię prawie starł na kwaśne jabłko?
Tony: Właśnie go spotkałem i… szybko skończyła się walka… ale był jeszcze Mandaryn
Pepper: Tony, wszystko gra?
Tony: To nic wielkiego
Rhodey: Możesz mu odpuścić. Zbroja wszystko nagrała
Pepper: I dobrze
Tony: Pepper, zostawisz nas samych?
Pepper: O! Zaczynają się tajemnice!
Tony: Pepper…
Pepper: Cicho! Znowu to samo!
Tonu: Daj nam chwilkę
Pepper: Minuta!
Tony: Zgoda


Wyszłam za chwilę ze zbrojowni, ale tak naprawdę podsłuchiwałam ich rozmowę. Wiedziałam, że wszelkie sekrety zna Rhodey jako jego brat. Uważnie przysłuchiwałam się każdemu słowu.


Rhodey: Nawet nie próbuj kłamać. Nie powiem jej, ale pójdź z nią na bal. Jesteś jej to winien
Tony: Pójdę z nią na pewno, jak nie będzie żadnych alarmów
Rhodey: A co z dzisiejszą akcją? Serio napad na bank? Ten Unicorn nie ma ciekawszego zajęcia do roboty
Tony: Nie ma. Haha! Iron Man zaczyna być zbędny
Rhodey: A skąd się pojawił Mandaryn?
Tony: Szuka pierścieni. W tym banku był taki sejf pełny złotych monet, a w nich znajdował się pierścień
Rhodey: Jakoś to dziwne brzmi, wiesz? Co Makluański pierścień robił w banku?
Tony: Nie mam pojęcia, ale ciężko walczyć, jak ciągle boli w tym samym miejscu, gdzie kiedyś miałem implant
Rhodey: Nic mi nie mówiłeś
Tony: Znasz mnie. Nie chciałem cię martwić, a poza tym masz inne sprawy na głowie
Rhodey: Nie mów tak. Pamiętaj, że zawsze ci pomogę. Jesteśmy rodziną, pamiętasz?
Tony: Tak, tak. Pamiętam
Rhodey: To wszystko?
Tony: Jest jeszcze jedna sprawa
Rhodey: Jaka?
Tony: Nie czuję, żeby ten przeszczep coś zmienił na lepsze. Raczej zaszkodził
Rhodey: To niemożliwe. Masz zdrowe serce, ale musisz brać leki, by nie zostało odrzucone. Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz
Pepper: MOGĘ JUŻ WEJŚĆ?
Rhodey: WŁAŹ


Musiałam udawać, że nie usłyszałam ich rozmowy, ale przejęłam się tym. Niestety zmartwień nie zdołałam przed nimi ukryć.


Tony: Pepper, co się stało?
Pepper: To nic
Tony: Teraz  ty kłamiesz
Pepper: Ha! Przyznałeś się, że nie okłamałeś! Świnia
Tony: Papryczka
Pepper: Głupol
Rhodey: Ej! Ej! Już! Spokój, bo zaraz polecicie takimi wyzwiskami, że zrobi się niezły łańcuszek. Haha!
Pepper: Fakt. Tony, co będzie z balem? Czy zechciałbyś pójść ze mną w ten piątek?
Tony: O! Jak miła. No pewnie, że pójdę
Pepper: Na pewno?
Tony: Na pewno

Wiedziałam, że kłamał, ale przytuliłam go, by czuł, że mi też mógł się wyżalić. Nie mogłam się doczekać, by z nim zatańczyć, To będzie niezapomniany wieczór. Pożegnałam się z nimi i poszłam do domu. Od razu zasnęłam, odliczając w myślach czas do balu. Obrazy mnie i Tony’ego, jak tańczymy razem do pięknej piosenki “Ashes of Eden”. Ciekawe, jaka będzie rzeczywistość?

14. Nowa zbroja

1 | Skomentuj

Tydzień później. Wróciłam do szkoły z nadrobionymi lekcjami. Profesor często pytał o Tony’ego. Ja jedynie mówiłam, że nic mu nie grozi. Prawda była zupełnie inna.
Siedziałam przy oknie, czekając na chłopaków. Rhodey napisał SMS-a, że dziś będą w szkole i miałam o nic nie pytać. Dziwne, ale dobra. Niech ci będzie, Rhodes.
Pierwsza lekcja i załapali spóźnienie studenckie, czyli 15 minut. Nauczyciel im jedynie wskazał pustą ławkę za mną i kazał usiąść. Profesor Klein dokończył lekcję tak “ciekawą”, że gryzmoły Starka były o niebo lepsze.


Pepper: Dobrze was znowu widzieć. Tony, jak zdrówko?
Tony: Nie pytaj. Czuję się dziwnie. Podobno, jak minie pół roku, nie będę odczuwał różnicy
Pepper: I tak musisz na siebie uważać. Nie możesz…
Tony:  Iron Man nie wypisuje się na emeryturę
Pepper: Bo czeka na akt zgonu. Powinnam ci wypomnieć twoją bezmyślność, bycie egoistą i pieprzonym draniem, ale to będzie dopiero na przerwie
Tony: Pepper…
Pepper: Ani słowa! Milcz!
Rhodey: O! Wkurzyłeś naszą papryczkę
Pepper: Życie ci niemiłe, Rhodey? Ja o tobie nie zapomniałam


Później nikt się nie odezwał. Milczeliśmy, zajmując się sobą. Rhodey próbował uważać na lekcji, ale bardziej był zaintrygowany historią, więc po kryjomu czytał coś o jakiś konfliktach zbrojnych. Tony dalej olewał, że siedział w klasie i kończył bazgrać projekt nowej puszki. Przepraszam. Nowoczesnej wersji pomocnika dla Iron Mana. Dla kogo ona będzie?
Godzinę później, zadzwonił dzwonek. Poszliśmy na dach. Nie pozwoliłam im nic mówić, dopóki nie skończę gadać.


Pepper: No to macie oboje przewalone. Ty pierwszy,Tony
Tony: Bardzo jesteś zła, że ukrywałem walkę z Whiplashem?
Pepper: Bardzo. Wiesz, że mogłeś uniknąć szpitala, gdybyś leżał w spokoju i odpoczywał? Wiesz, jak się bałam o ciebie, jak byłeś ledwo żywy w szkole? Wiesz o tym? Wiesz?!
Tony: Wiem i naprawdę przepraszam. To się już więcej nie powtórzy
Pepper: Bo nie masz implantu? Tony, masz nowe serce. Lepiej szanuj swoje zdrowie, bo przypominam ci, że nie będę na twoim pogrzebie
Rhodey: To ja… może wam nie będę przeszkadzać?
Pepper: Mówiłam. Siadaj na tyłku i nie ruszaj się! Z tobą też mam do pogadania, ale najpierw…


Uderzyłam Tony’ego w twarz, aż się zachwiał. Rhodey’go czekał ten sam los. Też oberwał, ale utrzymał się na nogach.


Pepper: Chyba za słabo ci przywaliłam?
Rhodey: Nie! Nie! Nie! Wystarczy!
Pepper: Haha! Dobre. Rachunki wyrównane
Rhodey: Do twojego taty nikt nie dzwonił ze szkoły?
Pepper: Chyba nie. A co? Rhodey, miałeś kłopoty? A to ciekawe
Rhodey: Mama wiedziała, że byłem w szpitalu, ale dzwonił dyrektor. Już chciała mnie wysłać do szkoły
Tony: Ha! Pamiętam. Mówiłeś, że jeszcze jeden dzień będziesz, a byłeś dłużej
Rhodey: Skąd wiesz? Przecież wtedy byłeś nieprzytomny
Tony: Roberty trudno nie usłyszeć
Tony, Rhodey, Pepper: Hahaha!


Po przerwie poszliśmy na ostatnie lekcje. Broń mnie Boże od angielskiego. Nudy, jak flaki z olejem, aż ściana nabiera nowych właściwości i jest ciekawsza od jazgotu jakiejś babki, mówiącej do swoich więźniów.
Zbawczy dzwonek zakończył mękę oraz dzień nauki. Tradycyjnie udaliśmy się do zbrojowni. Ciekawe, czy Tony zadecydował, kto będzie mu pomagał? Tak go przekonam, że zbuduje zbroję dla mnie.
Usiedliśmy na kanapie, a wszelkie alarmy były włączone. Czyli wykrywacz kłopotów aktywny.


Pepper: Ostatnio mówiłeś o nowej zbroi. Zdecydowałeś się, kto przejmie nad nią stery?
Rhodey: Myślałem, że bardziej zainteresujesz się balem maskowym? Księżniczka nie chciałaby potańczyć z naszym księciem?
Pepper: Rhodey, zabiję cię. A zasłużył sobie?
Tony: Powinnaś mi dać szansę. Chyba, że u ciebie, to jedynie zasłużyłem na oberwanie w twarz
Pepper: Hmm… Niech pomyślę… Tak
Tony: Kiedy przestaniesz mnie tak traktować?
Pepper: Jak przestaniesz myśleć jedynie o sobie
Rhodey: Chyba nigdy


Tony znowu dostał w gębę. A należało mu się? O! Należało.


Tony: Dzięki, Rhodey
Rhodey: Sorki, chłopie. Powiedziałem tylko prawdę
Pepper: Jeden uczciwy potomek Adama. Ha! Dobra. Co ze zbroją?
Tony: Nie miałem czasu, żeby ją zbudować, a jeszcze trwa proces dr Yinsena
Pepper: Ale wiesz, komu ją dasz?
Tony: Bardzo byś chciała?
Pepper: Co za pytania? No bardzo! Bardzo!


Rzuciłam się mu na szyję, błagając o pancerz. Chciałabym mu pomagać w walce z przestępcami, jak Whiplash, Unicorn, Maggia, Tong. Eee… Mandaryn? On też.


Tony: Możesz mnie puścić? Zaraz mnie udusisz
Pepper: Hah! Sorki, Tony


Zluźniłam uścisk i uwolniłam go z objęć.


Rhodey: Jeszcze będzie miała okazję cię zabić
Pepper: A tobie kiedyś wybiję zęby za ten uśmiech
Tony: Hahaha!
Pepper: Tobie też
Rhodey: Gołąbeczki
Pepper: Rhodey!
Tony: Uspokój się, Pepper. Chcecie wiedzieć, kto będzie miał nowy egzemplarz Mark I?
Pepper: Chyba na to czekamy
Tony: Rhodey
Pepper: Nie! Nie! Nie!


Zaczęłam tupać nogami ze złości.


Rhodey: Ale co?
Tony: Będziesz miał własną zbroję
Pepper: A ja?
Tony: Na ciebie jeszcze przyjdzie pora
Pepper: Czyli mi też zbudujesz? Serio?
Tony: Aha. Zgadza się
Pepper: O! Dzięki! Dzięki! Dzięki!


Znowu przytuliłam Tony’ego, ale bardziej ścisnęłam z euforii, że będę mogła latać. Od razu zwolniłam z uścisku, gdy poczuł ból. No tak. Bliznę po operacji jeszcze odczuwa. Może nie miał już implantu, ale ryzyko nadal istniało.

13. Mam marzenie

1 | Skomentuj


Nikt z nas nie mógł wejść na OIOM. Mogliśmy jedynie czekać na jakieś informacje. Po kilku minutach, z sali wyszła lekarka.


Roberta: I co z Tony’m?
Dr Bernes: Na szczęście nie był to groźny atak serca, ale on nie może się denerwować. Możliwe, że przypomniał sobie całe zdarzenie
Pepper: Czyli to przez stres?
Dr Bernes: Tak, ale i tak wypiszę go po tygodniu. Na pewno został poinformowany, co ma robić, a czego unikać
Pepper: I znowu jestem winna
Rhodey: Możemy się z nim zobaczyć?
Dr Bernes: Nie w tej chwili. Dostał silne leki
Roberta: A wiadomo, kiedy będzie rozprawa?
Dr Bernes: Nie wiem, ale chyba zrobią to szybko i sprawnie. No nic. Muszę już wracać do sali.  Nie martwcie się. Szybko stanie na nogi
Pepper: Oby
Dr Bernes: Będzie dobrze


Uśmiechnęła się i weszła do sali. Nie mogłam w to uwierzyć, że tym razem, to ja postawiłam Tony’ego w takiej sytuacji. Wolałabym siedzieć w domu, bo tam nie myślę tak negatywnie, jak w centrum batalii o życie.
Moje myśli przerwał telefon. Tata? Odeszłam kawałek od nich i odebrałam.


Virgil: Hej, Pepper. A ty nadal nie jesteś w domu? Wiesz, że masz spore zaległości w szkole?
Pepper: To tylko kilka dni
Virgil: Wszystko gra?
Pepper: A czemu pytasz?!
Virgil: Chyba płaczesz, bo ci się łamie głos i jesteś zdenerwowana
Pepper: A, jak mam nie być, kiedy mój przyjaciel leży w szpitalu?!
Virgil: Pepper, spokojnie. Lekarze się nim zajmą,a ty wracaj do domu
Pepper: Czy to rozkaz?
Virgil: Raczej prośba. No już, Pepper. Wracaj
Pepper: Dobrze. Kocham cię, tatku
Virgil: Ja ciebie też, słońce


Bez żadnych tłumaczeń wyszłam ze szpitala, kierując się do domu. Trochę było ciemno, ale nie bałam się. Dość szybko znalazłam się na mojej ulicy, trafiając pod odpowiedni adres. Otworzyłam drzwi. Od razu usłyszałam, jak tata chrapie. Leżał na kanapie. Ciężko łóżko pościelić? Dziwne. Mam ochotę sobie z kimś pożartować, a wcześniej płakałam, jakby ktoś zabrał małej dziewczynce lizaka. Musiałam się wziąć w garść. Przykryłam go kocem i poszłam do pokoju po schodach.
Po raz kolejny tok myśli przerwał dźwięk komórki. Kto tym razem? Rhodey? Zabiję go kiedyś, ale jeszcze mam czas, żeby to zrobić.


Pepper: Będziesz mnie ścigał?
Rhodey: Czemu uciekałaś?
Pepper: Poszłam do domu. Nie mogę?
Rhodey: Możesz, ale mogłaś powiedzieć, że idziesz
Pepper: Muszę ogarnąć zaległości i tobie radziłabym to samo, ale najpierw zajmij się Tony’m. Widzimy się za tydzień
Rhodey: Jakby się obudził, mam coś przekazać?
Pepper: Tylko tyle, że chcę go widzieć na dachu Akademii
Rhodey: Logiczne. No to idź spać. Jak czegoś się dowiem, zadzwonię
Pepper: Nawet w środku nocy?
Rhodey: Nawet
Pepper: Będzie dobrze, tak?
Rhodey: Będzie

Rozłączyłam się z nim i ze zmęczenia padłam na łóżko w tym, czym byłam. Śniłam, a raczej marzyłam, by z Tony’m pojechać gdzieś daleko od tego porąbanego miasta, gdzie każdy chce zabić Iron Mana. Chciałam, żebyśmy zwiedzili świat. Wycieczka dookoła świata. Zwiedzilibyśmy każdy zabytek, jak wieża Eiffla, Koloseum, czy London Eye. To byłaby niezapomniana podróż. Bez Rhodey’go. Bez matkowania niańki. Tylko ja i Tony. Bez Iron Mana i głupich zbirów. Bez alarmów. Bez szkoły. Tylko my we dwoje, bo nic więcej mi do szczęścia nie potrzeba.

12. Zupełnie nowy początek

3 | Skomentuj


Roberta chciała znać sekret. Przez Rhodey’go wkopaliśmy się w niezłe bagno. No nie ukrywam, że ja też zawiniłam, ale Tony będzie się tłumaczyć, jak wydobrzeje. Na pewno szybko wróci do zdrowia, ale musieliśmy się dowiedzieć, co zaszło, że były takie uszkodzenia. Na razie nie mogliśmy do niego wejść. Wierzyłam, że wszystko się ułoży. Siły miałam dzięki kawie, choć zmęczenie zaczęło dokuczać głowie.


Rhodey: Wszystko gra?
Pepper: To nic. Zmęczona jestem
Rhodey: Nie chcesz wrócić do domu? Przecież widzisz, że już jest po wszystkim
Pepper: Lekarz powiedział, że to jeszcze nie koniec
Roberta: Pójdę porozmawiać z nim, jak długo Tony zostanie w szpitalu, a później sobie porozmawiamy
Rhodey: Dobrze


Kobieta poszła do gabinetu lekarza. Mogliśmy zakraść się na OIOM. Zrobiłabym cokolwiek, by zobaczyć Tony’ego i poznać też prawdę.


Pepper: Idziesz?
Rhodey: Nie możemy
Pepper: Jakbyś zauważył, nikogo tam nie ma. Chcesz wiedzieć, kto go tak urządził?
Rhodey: Tak
Pepper: To nie wlecz się i chodź


Otworzyłam drzwi, zamykając je ostrożnie, by nie zauważyli, że weszliśmy. Tony leżał i raczej spał. Lekko go szturchnęłam, szepcząc.


Pepper: Tony, obudź się
Rhodey: Jesteś pewna, żeby go budzić?
Pepper: A jak chcesz inaczej dowiedzieć się o ostatniej akcji? Nikt inny nam nie powie
Rhodey: No wiesz. Zawsze są inne metody. Powinien odpoczywać, a ty wolisz zatruwać mu głowę
Pepper: Tony, wstawaj. Musimy pogadać
Rhodey: Pepper, on jest bardzo słaby. Niemożliwe, żeby…
Tony: Pepper?


Lekko otworzył oczy. Chciałam jedynie dowiedzieć się, kto chciał, żeby wykitował. Nie pozwolę, żeby znowu się to powtórzyło.


Pepper: Tak, to ja. Możesz mi odpowiedzieć na jedno pytanie? Wiem, że jesteś słaby, ale powiedz. Czy walczyłeś z Whiplashem?
Rhodey: Tony, bez kłamstw. Spokojnie. Powiedz tylko, kto cię tak dobił? Pepper się nie myli?
Tony: Tak… To… on
Pepper: Kiedy przestaniesz być takim pieprzonym egoistą i myśleć o sobie?!
Rhodey: Pepper, cicho, bo się dowiedzą
Pepper: Nie obchodzi mnie to! Tony, słyszysz mnie?
Tony: Słyszę i… masz rację… Przepraszam
Pepper: To tylko puste słowa z tym twoim “przepraszam”, bo od razu, jak stąd wyjdziesz, będziesz robił to samo!
Rhodey: Ciszej mój, bo serio nas wywalą
Tony: Czemu?
Pepper: Dla ciebie złamaliśmy zasady i weszliśmy nielegalnie
Tony: Miło


Zdołał się uśmiechnąć, lecz wciąż czuł ból. Miałam ochotę mu przywalić za to ukrywanie walki. Nie chciałam już nic mówić i wybiegłam do łazienki, gdzie w spokoju uwolniłam łzy. Tyle dla niego robimy, a on ciągle ma to gdzieś. Poświęcamy się, martwimy, a czasem przez ten strach nie potrafimy myśleć racjonalnie. Może nie miał implantu, ale to nie zwalniało nas z tej zwykłej troski o jego zdrowie. Przecież jako Iron Man ciągle ryzykował i pewnie będzie robił to dalej, dopóki któryś z wrogów nie zabierze blaszaka do grobu. Nie zasypie go ziemią.
Kiedy poczułam się odrobinę lepiej, poszłam pod salę. Mój wzrok skupił się na dwóch mundurowych, którzy wyprowadzali w kajdankach… Niemożliwe. Yinsen został aresztowany? Byłam w szoku i nie tylko ja, bo Rhodey tez się zdziwił, ale Roberta chyba wiedziała, że tak będzie. Jako jedyna stała z powagą, odwracając wzrok w inną stronę.


Pepper: Co się stało?
Roberta: Ktoś na niego doniósł. Słyszałam, że złamał kodeks etyki zawodowej lekarzy
Pepper: Przecież, jeśli chodzi o czyjeś życie, czasem trzeba zrobić coś poza prawem
Roberta: Uczestniczyłam w takich przypadkach. Niestety większość spraw kończyła się wyrokiem, skazującym na więzienie
Pepper: To nie fair! On nie może pójść do więzienia!
Rhodey: Nie może. Tylko on potrafi zrobić coś niemożliwego
Roberta: Nie martwcie się. Jak wyznaczą termin rozprawy, spróbuję mu pomóc wrócić do pracy
Rhodey: Nigdy nie wątpiłem w twoje możliwości
Roberta: I mam nadzieję, że tak pozostanie


Nagle usłyszałam hałas maszyny na OIOMie. Coś złego się stało. Miałam nadzieję, że nie chodziło o Tony’ego. Od razu jakaś młoda dziewczyna tam wbiegła. Nie wiedzieliśmy, czy była lekarzem. Bałam się o mojego chłopaka, mimo że byłam na niego zła.


Roberta: Ona mu pomoże
Pepper: Skąd taka pewność?
Roberta: Zanim Ho został aresztowany, wspomniał o lekarce, która była wyszkolona przez niego, by w razie nagłej sytuacji, mogłaby pomóc. Wszystko będzie dobrze
Rhodey: Ale dlaczego go oskarżyli?
Roberta: Ktoś dał próbki jakiś leków, które były mieszanką innych substancji, więc oskarżenie padło pod kątem oszustwa, co też zostało zakwalifikowane do narażenia zdrowia i życia przez eksperymentowanie i stosowanie metod uznane za szkodliwe przez naukę
Rhodey: No to spore zarzuty


Podeszłam pod okno, gdzie mogłam zobaczyć, czy to faktycznie z Tony’m się pogorszyło. Niestety, ale tak. Serce biło szybciej z strachu, bo pisk dochodził z kardiomonitora. Nowe serce i już atak? Nie mogła pozwolić mu umrzeć.
Za długo to trwało. Byłam tak zniecierpliwiona, więc wparowałam do sali, krzycząc. Nie potrafiłam opanować emocji.


Pepper: Co się z nim dzieje?! Ratuj go!
Dr Bernes: Uspokój się, Już jest dobrze, a ty nie powinnaś tu być
Pepper: Przepraszam. Po prostu się martwię eee…
Dr Bernes: Dr Victoria Bernes. Na czas nieobecności dr Yinsena, będę go zastępować. Niczym się nie martw, ale musisz stąd wyjść
Pepper: Dobrze, a kiedy będzie mógł wrócić do domu?
Dr Bernes: Miał być wypisany za tydzień i tak zostanie


Uśmiechnęła się i zaprowadziła mnie do wyjścia. Nie wyglądała na zbyt doświadczoną, ale odchodząc zauważyłam, że były oznaki życia i udało jej się uratować Tony’ego.


Rhodey: Ha! Wywaliła cię!
Pepper: Cicho! Nie żartuj sobie. Nie mam ochoty się z tobą droczyć. Inny razem, Rhodey
Rhodey: Znowu płaczesz?
Pepper: To okropne. Już z nim nie pogadamy
Rhodey: Czemu?
Pepper: Bo umiera

Płakałam, bo znowu przeżywałam ten ból. Płakałam, bo znowu trafił na granicę między życiem a śmiercią. Płakałam, bo blada twarz, niczym trupa, będzie mnie prześladować. I będę płakać tak długo dopóki Tony nie uśmiechnie się bez przymusu. Dopóki nie nadejdzie lepsze jutro.
© Mrs Black | WS X X X