Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ghost. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ghost. Pokaż wszystkie posty

VI: Jestem tu

0 | Skomentuj

**Tony**

Rozpoznałem głos drugiego rozmówcy. Z nikim innym nie rozmawiała poza Rhodey'm. Byłem ciekaw, czy mówili coś o mnie. Może chciała mu powiedzieć o swoich obawach? No nic. Pozostało mi tylko podsłuchać konwersację.

Pepper: Nie spodziewałam się, że znowu będziesz próbować do mnie dzwonić
Rhodey: Twój ojciec poprosił, żebym...
Pepper: Aha! Teraz jesteś moją niańką! Super!
Rhodey: Pepper, nie rozumiesz. On martwi się o ciebie. Nadal nie wróciłaś do domu
Pepper: Mam coś do załatwienia... A tak przy okazji, Rhodey. Sprawdź, czy ktoś z wrogów się uaktywnił
Rhodey: A jednak. Chcesz wrócić do Rescue?
Pepper: Nie o to mi chodziło. Sprawdź, bo to ważne
Rhodey: Możesz powiedzieć, co się z tobą dzieje?
Pepper: Wszystko gra
Rhodey: Wiem, kiedy kłamiesz
Pepper: Ech! Chyba wpadłam w kłopoty. Pomogłam komuś, kto być może chce rozliczyć porachunki po Iron Manie
Rhodey: Nie rozumiem
Pepper: Ja też nie! Boję się, że trafiłam na jakiegoś psychola. Gada sam do siebie i jeszcze przeglądał ostatnie zgony ze szpitala
Rhodey: Skoro boisz się go, to wracaj do domu
Pepper: Nie mogę
Rhodey: Żartujesz? Pepper, teraz naprawdę się pogubiłem. Czego ty chcesz?
Pepper: Bo muszę upewnić się, czy mam rację. Przedstawił się jako kuzyn Tony'ego
Rhodey: Wierzysz mu?
Pepper: Tata powiedział, że nie miał żadnego kuzyna i jestem w domu Starków. Od razu go rozpoznałam, ale nic nie mówiłam
Rhodey: Eee... Nie wiem, jak mam pomóc. To skomplikowane
Pepper: Zachowuje się dziwnie, ale przez chwilę...
Rhodey: Pepper?
Pepper: Przez chwilę... On... On przypominał...
Rhodey: Tony'ego? Niemożliwe
Pepper: Ja... Ja już nic nie wiem. Przepraszam
Rhodey: Ej! Poczekaj!
Pepper: Czego?! Mam dość, rozumiesz?! Mam dość!
Rhodey: Potrzebujesz pomocy, bo sama nie możesz zapomnieć
Pepper: A może tego nie chcę?! A może chcę pamiętać?! Niech do nas wróci!
Rhodey: Pepper, spokojnie. Jeśli chcesz pogadać, spotkajmy się w zbrojowni
Pepper: Nie!
Rhodey: A do mnie przyjdziesz?
Pepper: Do domu, ale żadnej fabryki, jasne?
Rhodey: Spoko. Trzymaj się, a ja muszę uciekać
Pepper: Twoja mama?
Rhodey: Gorzej... Babcia przyjechała z wizytą
Pepper: Auć!
Rhodey: Gdyby coś się działo, dzwoń
Pepper: Dzięki... Za wszystko

I tymi słowami zakończyła rozmowę. Słyszała, jak mówiłem do siebie w kuchni i teraz uważa mnie za jakiegoś psychopatę? Muszę to jakoś naprawić. Ostrożnie przeszedłem przez drzwi. Opuściła telefon z rąk i z przerażonym spojrzeniem patrzyła na moje wcielenie jako ducha.

Pepper: T... Tony?
Tony: Nie bój się. Jestem tu z tobą
Pepper: Jestem chora... Jestem chora! Nie powinnam cię widzieć! Ty odszedłeś! Ciebie tu nie ma! To moja chora wyobraźnia cię tworzy!
Tony: Pep, spokojnie... Chciałem ci coś wyjaśnić
Pepper: Niby co? Ukradłeś czyjeś ciało? Słyszałam wszystko, co mówiłeś! Kim jesteś?!
Tony: Tym samym, który zginął w trakcie inwazji
Pepper: Nie jesteś Tony'm! Skończ ściemniać i mów prawdę!

Dotknąłem jej dłoni, badając palcami ciało ukochanej. Z pewnością poczuła lekki dreszcz, lecz nie chciałem zrobić żadnej krzywdy. Uspokajała się, lecz serce nadal biło mocno. Dotknęła je, aż nasze dłonie ze sobą się splotły. Drugą ręką wodziłem po twarzy, czując przyjemne ciepło.

Pepper: Naprawdę jesteś Tony'm?
Tony: Nie kłamię. Jak mam ci to udowodnić?
Pepper: Prawdziwy Tony wie, że marzyłam o byciu agentką SHIELD. Wie, czy złożyłam papiery, a może zmieniłam plany? No to jaka jest odpowiedź?
Tony: Nie jesteś agentką, bo zostałaś Rescue, a po inwazji nie miałaś jeszcze czasu na rejestrację. Zresztą, do bycia agentką potrzebujesz tytułu naukowego. Studia, a ty nie znosisz nauki
Pepper: Tak... Tak! Masz rację! Rany!To ty! Powiedz mi, co robisz w ciele martwego chłopaka?
Tony: Muszę ci coś powiedzieć. Coś, co zostało przerwane przez Overlorda. Nawet Rhodey powinien poznać pewną wiadomość, ale najważniejsza jesteś ty
Pepper:  Więc zamieniam się w słuch
Tony: Bo ja... Ko…

Nie zdołałem dokończyć, gdy zacząłem znikać. Nie trzymałem się w formie ducha. Jeśli nie wejdę do ciała na czas, bezpowrotnie rozpłynę się w powietrzu. Wyznanie musiało poczekać.

Pepper: Co się dzieje?
Tony: Powiem ci... Później

Pomachałem, uśmiechając się i szybko wróciłem do fizycznej formy. Nie wiedziałem, co się działo. Toby raczej nie powiedział o tym haczyku.

Jak poszło?

Tony: Dlaczego mi nie powiedziałeś o limicie czasowym?

Dotknąłeś jej, prawda?

Tony: No i? Co w tym złego?

Zużyłeś pewną część energii, więc mogłeś ulotnić się na dobre. Lepiej pilnuj tego

Tony: Mogłeś powiedzieć

Przyznałeś się do swojej tożsamości?
Tony: Tak

Więc nie zdziw się, że może o tym zapomnieć
Tony: Co takiego?!

Nie denerwuj się. Może pamiętać, ale nie do końca
Tony: Jak to?

Może nadal nie wierzyć w zobaczenie znanego ducha. Ludzie nie są świadomi ich istnienia

Tony: Muszę spróbować znowu

Nie teraz, bo jesteś wyczerpany. Musisz odpocząć

Tony: Serio? Ech! Całe życie mam spędzić w łóżku?

Jutro zaczniesz działać, ale dziś daruj sobie dalsze spacery
Tony: Masz rację

I muszę cię przed czymś ostrzec
Tony: Przed czym?

Długo nie pożyjesz i to wina choroby

Tony: Cholera! Mogłem wziąć ciało twojego brata

A ja ci nie pozwolę
Tony: Wiem o tym

Położyłem się do łóżka, przykrywając kocem i zasnąłem.

**Pepper**

Spojrzałam w lustro. Nie widziałam tej zjawy, która naprawdę była moim zmarłym przyjacielem. Chciał coś powiedzieć, ale nie zdołał tego zrobić. Może wyjaśni mi później, co to za wiadomość. Postanowiłam zostać z nieznajomym w jego domu. Od razu wzięłam telefon z łazienki i poszłam zobaczyć, gdzie znajdowało się ciało zmarłego. Leżał tam, gdzie poprzednio.
Nagle na komórkę dobijał się tatuś. Nie odbierałam, bo nie miałam nastroju do rozmowy. Po tym, co przeżyłam na własnej skórze, zgrywałam niedostępną. Jednak tak łatwo nie chciał odpuścić. Na domiar złego drugi numer też domagał się pilnego kontaktu. Nieznany. Pomyślałam, żeby nie ignorować kolejnego rozmówcy i odebrałam.

Pepper: Halo! Czy coś się stało? Kto mówi?
Kardiolog:  Dzwonię ze szpitala i jestem lekarzem Toby'ego. Przepraszam, że akurat dzwonię do ciebie, ale może znalazłabyś go i przyprowadziłabyś do szpitala?
Pepper: Znowu?
Kardiolog: To ważne
Pepper: Co się stało?
Kardiolog: Nie jest dobrze
Pepper: To znaczy? Co takiego?
Kardiolog: Jest źle
Pepper: Tyle to sama wiem
Kardiolog: Jako, że ostatnio twoja szybka reakcja uratowała mu życie, możesz poznać diagnozę
Pepper: Jaką?

Lekarz przez chwilę zamilkł. Nie wiedziałam, co chciał przekazać. Wiedziałam, że był chory. Ciało, gdzie duch Tony'ego znalazł sobie kącik. Jeśli stanie mu się coś złego, zanim przekażę mu to, co miałam do powiedzenia, a on też chciał przyznać się do czegoś ważnego, stracę szansę na wszystko. Głównie na miłość.

Pepper: Halo! Jest pan tam jeszcze?
Kardiolog: To nie jest rozmowa na telefon, ale znajdź go
Pepper: Proszę mi powiedzieć, jak bardzo jest z nim źle? Ma raka? Doznał innych obrażeń? Umiera?
Kardiolog: Whoa! Zwolnij trochę, Pepper. Nikt cię nie goni
Pepper: Więc chcę wiedzieć wszystko, co się dzieje z Tony'm
Kardiolog: Chyba z Toby'm
Pepper: Przepraszam. Bardzo mi kogoś przypomina
Kardiolog: Rozumiem... Otóż prawda jest taka, że...
Pepper: Co? Halo! Słyszy mnie pan? Halo!

Cały prąd padł w mieszkaniu, ale telefon automatycznie stracił zasięg. Na niebie zauważyłam pioruny, deszcz i zachmurzone niebo. Akurat w tak ważnym momencie musiało zerwać słup. Połowa Nowego Jorku też pozostała bez prądu.

V: Coś jest nie tak

0 | Skomentuj

**Tony**
Próbowałem skupić swoje myśli na czymś innym lub po prostu zasnąć bez chaosu w głowie. Jednak siła wspomnień zalała umysł, włączając migawkę z ostatniej walki. Walki, gdzie ostatni raz walczyłem.

Pepper: Tony, zmiataj stamtąd! Już nic nie zdziałasz!
Rhodey: Ona ma rację! Uciekaj, bo to zaraz wybuchnie!
Overlord: Już nie zdołasz uciec, Iron Manie
Tony: Nie mogę się połączyć przez Extremis, by rozbroić bombę! Pepper, Rhodey... Musicie wiedzieć, że... Aaa!
Pepper, Rhodey: TONY!
Pepper: Tony, słyszysz mnie? Powiedz coś!

Doszło do eksplozji, a ja runąłem w dół, zamykając oczy. Nawet Extremis nie zadziałało i moje serce przestało bić. W ułamku sekundy umierałem, a Pepper nie chciała mi dać odejść. Czułem jej ręce, uciskające klatkę piersiową oraz każdą łzę, jaka spadła na pancerz. Odczuwałem zarówno ból psychiczny, jak i ten fizyczny. Najbardziej bolało słyszeć krzyk ukochanej. Rhodey zachowywał spokój, ale ona tak nie potrafiła. Walczyła do samego końca.

Pepper: Tony, błagam! Nie umieraj!

Była zrozpaczona, lecz nie chciała zaprzestać czynności ratowniczych. Długo walczyła za mnie. Nie wiedziałem dokładnie, jak długo.

Rhodey: Pepper, dość! To koniec!
Pepper: Nie! Ja się nie poddam, rozumiesz?! Nigdy! Nigdy nie dam za wygraną! Będę walczyć!
Rhodey: Ale on odszedł

Chwycił za jej dłonie, aż sama opuściła głowę z kolejnymi łzami w oczach. Patrzyła na moją twarz.

Pepper: Uratowaliśmy świat, ale...
Rhodey: Dla Tony'ego było za późno na ratunek
Pepper: Tony
Rhodey: Musimy jakoś z tym żyć
I te słowa usłyszałem jako ostatnie, kończące wspomnienie.

**Pepper**

Gdy wyszłam z łazienki, musiałam zaspokoić swoją chęć myszkowania po jego domu, a najbardziej w jego komputerze. Musiałam wiedzieć, czy ojciec miał rację. Tony nie miał żadnego kuzyna? Poznałam oszusta, który może zagrażać mi i Rhodey'mu? Słyszałam, jak chrapał w łóżku, a laptop leżał zamknięty na stole. Wpierw upewniłam się, czy na pewno spał, bo niektórzy udają, żeby przypadkiem coś podsłuchać.
Kiedy byłam pewna, że mogłam zabrać komputer, ostrożnie wzięłam go ze sobą. Po cichu opuściłam pokój, przechodząc do kuchennego pomieszczenia. Tam uruchomiłam urządzenie, by móc zajrzeć, co ostatnio szukał w internecie. Miałam szczęście, bo historia nadal była świeża. Z ostatniego dnia kilka adresów pozostało. Głównie jakaś strona zaszyfrowana. Obeszłam ją w pięć sekund. Byłam w szoku, znajdując listę ostatnich zgonów. Na liście był ktoś o imieniu Toby.

Pepper: Toby Smith

Zmarł zaledwie wczoraj i miał tyle samo lat, co ja. Jednak nie przypominał Toby'ego, którego poznałam. Raczej nie miał brata bliźniaka lub szukał czegoś, bo ktoś potrzebował. A! Bzdura! Nikt normalny nie szuka po prosektorium zwłok. No dobra. Gdy się obudzi, zapytam. Zapytam? I co on sobie wtedy pomyśli? Grzebałam w laptopie, bo zachowywał się dziwnie i od początku kłamał, aż chciałam zadzwonić po gliny, a jako, że mój ojciec należy do FBI, to zjawiłby się błyskawicznie go aresztować? Ech! Musiałam to zdecydowanie rozegrać w inny sposób. Trzeba zachować większą ostrożność.
Nagle usłyszałam, jak ziewnął i prawdopodobnie zaczął wstawać na nogi. Musiałam szybko odłożyć... Niech to! Szedł w moją stronę. No dobra. Zostawię urządzenie w kuchni. Szybko przebiegłam do łazienki, chowając się przed Toby'm. Tylko, czy on tak miał na imię? Niczego nie mogłam potwierdzić. On też nie.

**Tony**

Od razu się obudziłem przez ostrzeżenie ducha. Gdyby nie jego głos w mojej głowie, spałbym dalej. W końcu nadal brakowało mi sił. Poszedłem tam, gdzie miałem odnaleźć swoją zgubę.

Tony: Naprawdę szperała w laptopie? Po co?

Mówiłem ci, że coś podejrzewa

Tony: To niedobrze. Musimy mieć jakiś plan

Plan? Może pora powiedzieć jej prawdę?

Tony: Żartujesz sobie? I co mam powiedzieć? Cześć. Jestem Tony. Na pewno mnie znasz, bo byliśmy przyjaciółmi, a teraz jestem w czyimś ciele.
Zabawne, co? Już uważa mnie za dziwaka

Pepper: Toby, dlaczego masz w umywalce pełno włosów?

Tony: O wilku mowa... Wybacz, ale musiałem podciąć końcówki

Udawaj idiotę, a daleko zajdziesz
Tony: Ech! Jest problem

Weź komputer i schowaj w jakimś bezpiecznym miejscu

Tony: To i tak nie ma znaczenia. Ty nigdy nie poznałeś córki agenta FBI. Patricia Potts tak łatwo nie odpuszcza

Rhodey: Pepper, dość! To koniec!
Pepper: Nie! Ja się nie poddam, rozumiesz?! Nigdy! Nigdy nie dam za wygraną! Będę walczyć!

Ponownie przypomniałem sobie ostatnią migawkę z bitwy. Głównie słowa Rescue. To bolało. Zrobiłem, co trzeba i schowałem laptop na najwyższej półce. Później znowu położyłem się do łóżka, kontynuując odpoczynek.

Dziwne uczucie, co? Chcesz coś zrobić, ale nie masz na to siły

Tony: Przed Extremis też tak miałem

A może masz ochotę do niej pójść, lecz jako duch?

Tony: Oj! Zły pomysł

Chociaż spróbuj

Tony: Jeśli nie pójdzie po mojej... Zaraz... Ty chcesz mnie wyrzucić z ciała

Już nie

Tony: Jaki tym razem haczyk?

Żaden

Tony: Musi jakiś być

Masz rację, bo jest, ale…

Tony: Aha! Miałem rację

Idź do niej i pokaż się, że dbasz o nią jako duch
Tony: Trochę to straszne

Spoko. Nie padnie na zawał. Chyba w domu masz apteczkę?

Tony: No mam, choć adrenaliny nie posiadam

To usta-usta i po sprawie. Hahaha! Idź już

Tony: Życz mi szczęścia

Nie trzeba. Dasz radę

Zdecydowałem się wyjść z ciała, by tylko porozmawiać z Pepper. Miałem nadzieję, że mnie nie znienawidzi. Zresztą, niech robi, na co ma ochotę. Może nawet przeklinać, pluć w twarz. Ma prawo być wściekła.
Kiedy przeszedłem przez pokoje, dotarłem do łazienki. Siedziała na wannie i wyglądała na zmartwioną. Jeśli teraz mnie zobaczy, może źle to znieść. Okej. Pora działać. Raz śmierci się patrzy w oczy. Raz, więc powtórki nie będzie.
Już miałem wejść, gdy ktoś zadzwonił na jej telefon. Musiałem wycofać się na bezpieczną odległość, choć jako duch nie powinienem się bać.

IV: Walka z duchem i ciałem

0 | Skomentuj

**Pepper**


Powinnam spotkać się z Rhodey'm, a tak zamartwiam się o kogoś, kogo ledwie poznałam. Jednak przeze mnie wylądował w szpitalu. Ma chore serce i jeszcze go niepotrzebnie zdenerwowałam. Powinnam siedzieć cicho. Toby był uderzająco podobny do Tony'ego. Może był kimś z jego rodziny. Nigdy mi nie mówił o bracie, czy kuzynie. Kim on tak naprawdę jest? Znam tylko imię. To za mało. Zapytam później.
Nagle zauważyłam, jak ruszył powiekami, mrugając. Rozglądał się rozkojarzony, aż zatrzymał swój wzrok na mnie. Poczułam się odrobinę nieswojo, ale tak przez chwilę. Nie mogłam od razu walnąć prosto z mostu coś na temat rodziny. Musiałam z tym zaczekać. Ledwo się obudził. Chciałam pobiec po lekarza, ale chwycił za rękę, zabraniając mi tego robić.


Pepper: Przepraszam... Przepraszam, że cię zdenerwowałam. Nie miałam pojęcia, że jesteś na coś chory i teraz pewnie jesteś na mnie zły, bo siedzę tu i bardziej ci wchodzę na głowę, ale po prostu martwiłam się, co się z tobą dzieje, choć lekarz wyjaśnił, by niczym się niepokoić i...
Tony: Ej! Spokojnie. Nie musisz mówić tyle. Nie przepraszaj, bo sam nie wiedziałem o chorobie. W sensie, że... Ech! Nie wiedziałem, by brać leki
Pepper: To teraz zacznij dbać o siebie
Tony: Na pewno będę
Pepper: Eee... Toby, czy mogę cię o coś zapytać? Dręczy mnie taka jedna kwestia, bo widzisz... Jak to mam powiedzieć? Jesteś... Jesteś podobny do Iron Mana. Do Tony'ego Starka
Tony: Naprawdę? Dziwne, że tak pomyślałaś
Pepper: Przypominasz mi go, więc odpowiedz szczerze... Czy był twoim bratem? Kuzynem? Kimś z rodziny?
Tony: Kuzynem


**Tony**


Chyba za każdą wypowiedzianą głupotę walnę się porządnie w głowę. Kuzynem? Świetnie. Ciekawe, co teraz Pep na to powie? Kopię sobie grób. Brawo! I jeszcze kłamstwo z niewiedzą o chorobie. Gdybym nie pomylił ciała, nie byłbym tutaj. Okej. Naprawię mój błąd.


Nie myśl sobie, że ci pozwolę zabić mojego brata


Tony: Kim ty jesteś?
Pepper: Nie pamiętasz? Mam na imię Pepper
Tony: Wybacz, ale... Zapomniałem
Pepper: Heh! Chyba musiałeś mocno oberwać w głowę. Na pewno dobrze się czujesz? Może lepiej pójdę po tego lekarza


Odbiorę moje ciało, a ty pozostaniesz z niczym


Tony: Niedoczekanie twoje
Pepper: Idę po niego i nie próbuj mnie zatrzymywać
Tony: Pepper, zostań
Pepper: Coś jest z tobą nie tak


Wstała i wyszła na korytarz. Dzięki, głupi duchu. Zepsułeś wszystko. Zadowolony?


Nie masz prawa w nim być. Wracaj do zaświatów i gnij tam!


Tony: Czego ty chcesz? Już umarłeś, więc po jaką cholerę potrzebujesz fizycznej formy? Słuchaj... Ja mam ważne zadanie!


Guzik mnie to obchodzi


Tony: Samolub
Lepszy nie byłeś za życia


Tony: Nie wiesz tego


Wiem więcej, niż ci się zdaje, a ty masz kłopoty. Ludzie z prosektorium szukają tego ciała. Znajdą cię i spalą je razem z tobą


Tony: Dlaczego nie możesz być pokojowo nastawiony? Zrozum, że ja kocham Pepper i nie zdołałem jej tego powiedzieć. Zresztą, Rhodey też musi coś wiedzieć


Nie będę dwa razy powtarzał tego samego


Tony: A idź do diabła!


Krzyknąłem i w końcu zamilkł. Dziwne głosy w mojej głowie. Duch właściciela chciał za wszelką cenę zniszczyć mój plan. Mogłem przewidzieć, że łatwo nie da za wygraną. Uspokoiłem się, czekając na powrót dziewczyny. Akurat, gdy skończyłem nawijać sam do siebie, pojawiła się z lekarzem.


Kardiolog: Słyszałem o niepokojącej amnezji. Czy coś jest jeszcze poza tym?
Tony: Wszystko gra. Naprawdę czuję się dobrze
Pepper: Więc skąd...
Tony: Naprawdę mi wybacz... Sam nie wiem, co się stało, ale nic mi nie jest... Czy mogę wrócić do domu?


Dom? Ty nie masz prawa dłużej żyć! Spróbuj skrzywdzić Grega, a gorzko tego pożałujesz


No i znowu do mnie gada. Starałem się go ignorować.


Pepper: Toby?
Tony: Jest okej
Kardiolog: Hmm... Wyniki są prawidłowe, więc nie będę cię zatrzymywać. Tu masz receptę na leki, które musisz brać rano i wieczorem. Pamiętaj, żeby nie robić nic ponad twoje siły. Żadnego wysiłku fizycznego, rozumiesz?
Tony: Rozumiem
Kardiolog: Cieszę się... Gdyby działo się coś niepokojącego, od razu przyjdź
Tony: Dobrze


Uśmiechnąłem się, wstając z łóżka. Zostałem odczepiony od kabli oraz kroplówki. Byłem wolny. W pewnym sensie, bo ta zjawa ciągle gnieździła się w mojej głowie. Nie mogę wyjść na schizofrenika. Pogadam z nim na osobności.


Oj! Nie dam ci spokoju, Stark. Umarłeś i tak ma pozostać


Tony: Zamknij się!
Pepper: Słucham?
Tony: Nic, nic. To chodźmy już


Nie mogłem się powstrzymać od odpowiedzi. Wiele razy musiałem przepraszać Pepper za tego idiotę, bo normalny nie był, próbując zniszczyć wszystko, co chciałem zbudować. Rhodey też musiał poznać pewną tajemnicę, lecz wyznanie skrytego uczucia przez laty miało większy priorytet.
Gdy kupiłem leki w aptece, poszedłem w stronę domu. Szliśmy tą samą drogą, czyli mogła dowiedzieć się więcej, kim byłem. Na ujawnienie tożsamości pozostał czas, choć przez niespodziewane trudności ktoś powinien mi przypomnieć, co straciłem. Pep mogła pomóc. Przechodziliśmy, mijając różne sklepy, aż weszliśmy do parku. Na ławce siedzieli zakochani, tuląc się czule. Jakaś rodzina z wózkiem przechodziła obok nas, a słońce dalej dawało nadzieję na wyprostowanie spraw.


Pepper: W porządku?
Tony: Tak, tak... Zamyśliłem się
Pepper: Myślisz czasem o kuzynie? Wiedziałeś, że ratował świat?
Tony: On miał wiele sekretów
Pepper: I wrogów, którzy chcieli go zabić
Tony: Opowiedz mi coś o nim


Ha! Ona nie jest taka naiwna, jak myślisz. Już podejrzewa, że coś z tobą jest nie tak. Oj! Chyba przegrałeś


Zachowałem odpowiedź dla siebie, bo przeklinać przy rudej nie warto. Duszek wiedział, co o nim myślałem. Po prostu mnie wkur**** (wkurwiał). Pomyślałbym więcej słów, ale zrobiłaby się niewyobrażalnie brzydka i wulgarna wiązanka słów.


Pepper: Okej. Ciężko powiedzieć jakiś konkret
Tony: Rzadko się z nim widywałem i chciałbym zrozumieć, dlaczego widzisz we mnie jego podobieństwo? Przecież bardzo się różniliśmy. On unikał ludzi, a ja byłem duszą towarzystwa


Rany! Nie gadaj takich bredni, bo sobie pójdę. A! Tak łatwo mnie nie wykurzysz. To ja mam kontrolę, a ty nie masz nic


Nie spodziewałem się, że moja własna dłoń uderzy w policzek. Przeklęta zjawa. Pragnęła władzy nad ciałem.


Pepper: Dlaczego się bijesz?
Tony: Nie biję!
Pepper: Oj! Nie denerwuj się. Przecież nie wachlujesz dłonią
Tony: Sorki


Hahaha! I co? Chcesz więcej? Dopiero zacząłem


W środku gotowała się złość. Tak bardzo chciałem wyjść z ciała, by walczyć z intruzem.


Pepper: Może... Może zostanę z tobą, co? Boję się, że zrobisz sobie krzywdę


HAHAHA!


Tony: Nie musisz. Poradzę sobie. Zresztą, masz swoje sprawy na głowie
Pepper: Niby jakie?
Tony: Każdy jakieś ma
Pepper: Ale chciałeś wiedzieć więcej o nim, prawda? Przez jeden spacerek nie zdążę powiedzieć wszystkiego
Tony: Ech! Masz rację, ale wolę, żebyś nie widziała, jaki mam syf w domu
Pepper: Hahaha! Aż taki masz problem? Spoko. Mi to nie przeszkadza. Nie jestem lepsza


Na jej śmiech potrafiłem zareagować w pozytywny sposób, ale przy okazji ten drugi też musiał parskać gębą, której i tak nie miał.


Tony: Zgoda. Możesz zostać u mnie
Pepper: Daleko mieszkasz?
Tony: Jesteśmy blisko
Pepper: O! Naprawdę?
Tony: Naprawdę


Uśmiechnąłem się głupawo, prowadząc do mojego domu. Problem będzie, jeśli rozpozna budynek jako dawne mieszkanie mojej prawdziwej rodziny. No nic. Chciałem, żeby opowiadała mi więcej, bo dzięki temu zachowam dłużej wspomnienia.


Hahahaha!


A ten z czego się śmieje? Przekonałem się na własnej skórze, tracąc równowagę i padłem na nią przez chwilowy brak władzy w nogach. Rozliczę się z nim, jak tylko dojdę do domu.


Tony: Przepraszam, Pepper. Ja nie wiem, co się dzieje?!
Pepper: Źle się czujesz? Może lepiej wróćmy do szpitala
Tony: Nie, nie. Nie trzeba


Wstałem i pomogłem przy okazji też wstać rudej. Nie potrzebowałem na dotarcie zbyt wiele czasu i po godzinie znaleźliśmy się na miejscu. Otworzyłem drzwi, pozwalając jej na wejście. Skłamałem, mówiąc o bałaganie. Poza włosami w umywalce nic nie było. Cholera! Miałem je posprzątać. Musiałem powiedzieć dobry powód. A może nie zapyta? Kogo ja oszukuję? Na pewno to zrobi!
Po zamknięciu wejścia na klucz, poszedłem położyć leki na szafkę w kuchni. Jedna na rano i na noc. Pepper akurat musiała skorzystać z łazienki, więc miałem trochę czasu na rozmyślenie zmiany planów.


**Pepper**


Martwiłam się nadal o Toby'ego. Niezbyt znał Tony'ego i trudno uwierzyć, że byli rodziną. Włączyłam telefon, by sprawdzić, czy ktoś nie próbował się ostatnio skontaktować poza Rhodey'm. Nazwa kontaktu? Tata? Oj! Mam przerąbane. Powinnam do niego oddzwonić. Dobijał się dwie godziny temu. No dobra. Mogę spróbować pogadać z ojczulkiem. Ciekawe, bo odebrał w zaskakująco szybkim tempie.


Virgil: Córciu, ja tu umieram ze strachu! Co się dzieje?
Pepper: Tato, nic mi nie jest. Muszę zająć się przyjacielem
Virgil: Rhodey'm? Mocno oberwał po walce?
Pepper: Ktoś inny potrzebuje mojej pomocy
Virgil: Kto?
Pepper: Kuzyn Tony'ego
Virgil: Kuzyn? Przecież on nie miał nikogo takiego. Kto ci takie bzdury naopowiadał?
Pepper: No właśnie Toby jest jego kuzynem. Dzisiaj się spotkaliśmy i muszę być przy nim
Virgil: Patricio, czy ty aby na pewno się nie zakochałaś po raz drugi?
Pepper: Co? Gadasz bzdury
Virgil: Chcę się upewnić, że nie tykał cię żaden zboczeniec
Pepper: Tato!
Virgil: Bałem się, że coś ci się stało
Pepper: Przecież od tamtej walki już nie jestem Rescue, zapomniałeś?
Virgil: Wiem o tym, ale jesteś moją jedyną córeczką. Nie chcę, żebyś wpadła w kłopoty
Pepper: Oj! Tato, nie wspominaj o dawnych czasach
Virgil: Latanie za Maggią, szpiegowanie...
Pepper: Dość!
Virgil: Haha! Nie zaprzeczysz, że lubiłaś to robić
Pepper: Bardzo. Wtedy zmieniałeś dziesięć razy dziennie swoje hasło do laptopa
Virgil: Musiałem ci dać utrudnienie
Pepper: Haha! Bardzo śmieszne
Virgil: A nie?
Pepper: No dobra... Muszę już kończyć, ale odezwę się później
Virgil: Mam taką nadzieję
Pepper: Buziaczki
Virgil: Pa, córuś


Rozłączyłam się, bo cisnęło mi się mówienie o tym, co się wydarzyło rano. Zastanawiałam się, co tatuś miał na myśli. Tony nie miał żadnego kuzyna. Musiałam zachować ostrożność, jeśli on próbuje... Bingo! Pytał się, co wiem o nim. Dobra, Potts. Trzeba złapać oszusta na gorącym uczynku. Zapewne spróbuje skorzystać z komputera, żeby szukać informacji. Iron Man jako Tony Stark. Co chce wiedzieć o kimś, kogo dawno nie ma?


**Tony**


Pomimo godziny dziesiątej czułem się senny. Może przez te leki. Pewnie tak. Jednak nie mogłem wejść w inne ciało. Pep poznała mnie w tym i tak powinno pozostać. Duch milczał, lecz wiedziałem, że nadal był we mnie. Postanowiłem wypić sok, siadając przy laptopie. Potrzebowałem odszukać informacji.


Co chcesz znaleźć? Może mam ci pomóc?


Tony: Nie uwierzę ci ani nawet na jedno słowo, duchu Toby'ego


Muszę cię ostrzec i to tyczy się nas oboje
Tony: O! Tak nagle zrobiłeś się miły?


Ja mogę wyjść z ciała, bo ty w nim siedzisz i przez chwilę obserwowałem twoją panienkę


Tony: Licz się ze słowami!


Będzie bardziej ostrożna i szybko stracisz jej zaufanie


Tony: Dlaczego mi to mówisz?


Bo pomyślałem, by dla brata nie ryzykować, więc zostań w moim ciele. Nie odbiorę twojej pamięci i pomogę w twoim planie


Tony: Gdzie jest haczyk?


Nie ma
Tony: Jak to nie ma?


Dobra. Masz mnie. Haczyk jest maleńki


Tony: A jednak


Słuchaj. Robię to tylko dlatego, żeby nie stracić Grega. Bardzo mi na nim zależy


Tony: Wiem coś o tym. Zawsze martwiłem się o Rhodey'go, a on o mnie... Przepraszam, że się tak na ciebie wkurzyłem, ale naprawdę chcę wyznać Pep, co do niej czuję


Teraz to wiem. Widzę, że bardzo się starasz, dlatego będę twoim doradcą w sprawach sercowych


Tony: Nie przeginaj


Hahaha! Pogadamy jutro. Jesteś zmęczony i lepiej oszczędzaj swoje ciało. Powiem ci tak, Tony. Miałem takie dni, że nie mogłem wstać z łóżka, więc oszczędzaj się


Tony: Czy mogę o coś zapytać?


Pytaj
Tony: Miałeś kiedyś dziewczynę?


Każdy kiedyś się zakochał


Uśmiechnął się i znowu zamilkł. Zrobiłem, jak powiedział. Zamknąłem komputer, kładąc się do łóżka. Dziwne, że zgodził się tak szybko zmienić swoje nastawienie do mnie. Robił to dla brata. Przynajmniej nie był bez serca. Powoli zamykałem oczy, zasypiając.
© Mrs Black | WS X X X