Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Dystopia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Dystopia. Pokaż wszystkie posty

Część 1: Planeta zagłady

0 | Skomentuj
**Tony**
Zdołałem znaleźć jakieś dla nas schronienie, a była to jaskinia. Od razu ich tam pokierowałem, obserwując, czy opary znikały. Powoli, ale powietrze nadal nie nadawało się do oddychania. Usiedliśmy na ziemi, myśląc nad planem.

Tony: Wszyscy cali? Jak się czujecie?
Pepper: No jak na nieznaną planetę to ma fajne niespodzianki, ale i tak musimy znaleźć te źródło energii i je zniszczyć, a potem…
Rhodey: Naprawdę musisz tyle gadać? Oszczędzaj tlen.
Pepper: Hej! Ja ci nie przerywam, jak gadasz! To jest bardzo niegrzeczne.
Tony: Uspokójcie się! To nie czas na kłótnie!
Pepper, Rhodey: WYBACZ.
Tony: Dajcie mi pomyśleć.

Wykonałem skan, próbując przewidzieć kolejne anomalie. Coś było nie tak z tą planetą, skoro na początku mogliśmy oddychać bez hełmów, a teraz powietrze zostało zatrute przez jakieś kwiaty.

**Rhodey**

Od początku nie podobał mi się ten pomysł, lecz Tony nas potrzebował. Jak tylko wrócimy do domu, generał będzie przepraszał na kolanach. Potrzebowaliśmy planu. Tony ciągle robił jakieś skany oraz obliczenia. Nie patrzył na nikogo. Po prostu skupiał się, a trwało to już ziemskie trzy godziny.

Rhodey: Tony, wystarczy. Jutro pomyślimy nad tym. Potrzeba odpocząć. Nie zapominaj, że…
Tony: Wiem co chcesz powiedzieć, ale my musimy stąd uciec jak najszybciej!
Pepper: Eee… Będzie problem, bo musimy wykonać misję, odzyskać kontakt z Fury’m, a potem wyjaśnić rodzicom o tym, że uciekliśmy na dość długo, choć tutaj może być zupełnie inny czas.
Tony: To już zdołałem zauważyć.

Pokazał nam hologram, który był niepełny. Przyglądałem mu się uważnie.

Tony: Planeta Oplion jest dziwna pod wieloma względami. Zmienia się na niej wszystko. Czas, pogoda, temperatura, a nawet samo środowisko organizmów żywych.
Pepper: Czyli jeśli szybko nie rozwiążemy problemu, to będziemy martwi?
Tony: W pewnym sensie tak.
Rany. Zawsze gadał zagadkami, ale skądś był tym geniuszem. Martwiłem się o niego, bo tylko zasilanie w zbroi utrzymywało bicie jego serca. Gdyby i nam zbudował zbroje, byłoby łatwiej.
Rhodey: Czyli co robimy?
Tony: Musimy oszczędzać zapasy tlenu, jedzenia… Wszystkiego, bo nie wiem jak długo tu zagrzejemy miejsca.
Pepper: Och! Na pewno coś jeszcze przed nami zataił. Wywalił nas na planetę, która ledwo pozwala nam żyć, zerwał się kontakt, a jedynie powiedział, że coś o silnej energii może zniszczyć Ziemię, więc no nie powiem. Nie dał nam wyboru! I tak by nas tu wysłał!
Tony: Pepper, tlen!
Pepper: Wybacz, ale po prostu krew mnie zalewa od środka!
Rhodey: Nie tylko ciebie.
Tony: Rhodey?

Nie powiedziałem nic. Zdecydowanie ugrzęźliśmy tu na długo. Jeśli nie zapobiegniemy tragedii, umrzemy.

**Pepper**

Sprawdziłam poziom tlenu w kombinezonie. Siedemdziesiąt procent. Zdecydowanie musiałam przyhamować z gadulstwem. Nie kłóciłam się z mamuśką i zbliżyłam się do Tony’ego.

Pepper: Poradzimy sobie. Razem damy radę.
Tony: Wiem, Pep. Problem w tym, że nie wiemy co jeszcze może nas zaskoczyć.
Pepper: To prawda, lecz będzie dobrze.

Położyłam głowę na jego ramieniu.

Pepper: Nie zostawimy cię. Jednak pamiętaj o swoim sercu. Musisz odpoczywać.
Tony: Wystarczy, że Rhodey mi o tym przypomina na każdym kroku.
Pepper: Bo się martwi. Wyjdziemy z tego. Zobaczysz, a potem tak skopię dupę jednookiemu, że będą go składali na intensywnej terapii przez miesiąc.
Tony: Oj! Już nie mogę się doczekać jak tylko to… zobaczę.
Pepper: Tony?

Nie wiedziałam skąd te milczenie. Martwiłam się.

Pepper: Tony, wszystko gra?
Rhodey: Pepper, nie ruszaj się.

Dopiero, gdy kazał mi nie wykonywać żadnego ruchu dostrzegłam czerwone ślepia. Mnóstwo oczu, gapiących się na nas.

Pepper: Ja pierdziele!

Start

0 | Skomentuj
**Tony**

Nienawidziłem Fury’ego. Mogłem pomyśleć, że wpakuje nas w takie bagno. Jednak Pepper musiała nawijać jak na szpulę swoim gadulstwem. Rhodey miał tego dość, a przez to, że na planecie był tlen, to gadulstwa nie dało się powstrzymać. Błagam. Niech ktoś mi pomoże umrzeć.

Tony: Pepper, dość. Wiem, że nas wystawił. Wszyscy jesteśmy wściekli, ale musimy jakoś wrócić. Oszczędzaj się.
Rhodey: Tony ma rację, chociaż to on się zgodził na to wszystko.
Tony: Super. Teraz to moja wina, co? Musi być jakiś winny?

Sam byłem wściekły i jedynie marzyłem, aby wrócić do domu. Do zbrojowni, żeby pomajsterkować.

Pepper: Hej! Nikt z nas nie ponosi za to winy. Przeżyjemy to. Mamy tlenu pod dostatkiem, więc damy radę.
Rhodey: I odezwała się święta.
Pepper: Jaka?!
Tony: Whoa! Uspokójcie się! Kłótnie nam nic nie dadzą.
Pepper: Och! Dorwę generała i rozszarpię na kawałki, a potem jego truchło wrzucę do pieca i je spalę!

No tak. Każdy był w pewien sposób nerwowy. Nawet mój brat. W końcu nikt nie chciałby skończyć swojego życia w kosmosie w tak beznadziejnej sytuacji.

Rhodey: A mam ci przypomnieć co wcześniej mówiłaś?
Pepper: Nie wiedziałam, że tak będzie! Nie zwalaj wszystkiego na mnie!
Tony: Ale się cieszyłaś jak nikt inny.
Pepper: Nie przypominam sobie.

~*Kilka godzin wcześniej*~

Pepper: Jej! Będziemy latać po kosmosie. Tony, zgódź się. Musimy to zrobić.
Tony: Tu chodzi o losy Ziemi. Nie mamy wyboru.
Gen. Fury: Zgadza się. Jesteście nam potrzebni. Według naszych danych na planecie Oplion jest jakaś sygnatura energetyczna. Możliwe, że może zniszczyć i nas wszystkich, jeśli nie uziemimy tej energii.
Rhodey: Zrobimy co w naszej mocy, generale Fury. Przydałyby się nam jakieś skafandry.
Gen. Fury: O to nie musicie się martwić. Dostaniecie wszystko co trzeba.
Pepper: Super! To będzie przygoda życia!

~*Obecnie*~

Pepper: Zabiję go.

Widziałem po minie Pepper, że jeszcze trochę i sama będzie dla nas zagrożeniem. Nie wiedzieliśmy nic o tej planecie. Wcześniejszy lot był bardzo spokojny. Żadnych zakłóceń, chociaż kontakt z T.A.R.C.Z.Ą. się urwał. Tylko ja miałem zbroję, a ich zaopatrzyli w skafandry kosmiczne z dość zaawansowaną technologią. Musieliśmy jakoś wrócić.
Nagle powietrze zrobiło się gęste. Wręcz zielone od jakiś toksyn. Rośliny wydzielały jakieś opary.

Tony: Zakładać hełmy. Już!

Zrobili tak jak im kazałem. Coś tak czułem, iż bez niespodzianek się nie obejdzie.
~~~~~**~~~~~
No to wracamy do dram. Sadyzm coraz większy i nie tylko Tony jest ofiarą.
© Mrs Black | WS X X X