12. Zupełnie nowy początek

3 | Skomentuj


Roberta chciała znać sekret. Przez Rhodey’go wkopaliśmy się w niezłe bagno. No nie ukrywam, że ja też zawiniłam, ale Tony będzie się tłumaczyć, jak wydobrzeje. Na pewno szybko wróci do zdrowia, ale musieliśmy się dowiedzieć, co zaszło, że były takie uszkodzenia. Na razie nie mogliśmy do niego wejść. Wierzyłam, że wszystko się ułoży. Siły miałam dzięki kawie, choć zmęczenie zaczęło dokuczać głowie.


Rhodey: Wszystko gra?
Pepper: To nic. Zmęczona jestem
Rhodey: Nie chcesz wrócić do domu? Przecież widzisz, że już jest po wszystkim
Pepper: Lekarz powiedział, że to jeszcze nie koniec
Roberta: Pójdę porozmawiać z nim, jak długo Tony zostanie w szpitalu, a później sobie porozmawiamy
Rhodey: Dobrze


Kobieta poszła do gabinetu lekarza. Mogliśmy zakraść się na OIOM. Zrobiłabym cokolwiek, by zobaczyć Tony’ego i poznać też prawdę.


Pepper: Idziesz?
Rhodey: Nie możemy
Pepper: Jakbyś zauważył, nikogo tam nie ma. Chcesz wiedzieć, kto go tak urządził?
Rhodey: Tak
Pepper: To nie wlecz się i chodź


Otworzyłam drzwi, zamykając je ostrożnie, by nie zauważyli, że weszliśmy. Tony leżał i raczej spał. Lekko go szturchnęłam, szepcząc.


Pepper: Tony, obudź się
Rhodey: Jesteś pewna, żeby go budzić?
Pepper: A jak chcesz inaczej dowiedzieć się o ostatniej akcji? Nikt inny nam nie powie
Rhodey: No wiesz. Zawsze są inne metody. Powinien odpoczywać, a ty wolisz zatruwać mu głowę
Pepper: Tony, wstawaj. Musimy pogadać
Rhodey: Pepper, on jest bardzo słaby. Niemożliwe, żeby…
Tony: Pepper?


Lekko otworzył oczy. Chciałam jedynie dowiedzieć się, kto chciał, żeby wykitował. Nie pozwolę, żeby znowu się to powtórzyło.


Pepper: Tak, to ja. Możesz mi odpowiedzieć na jedno pytanie? Wiem, że jesteś słaby, ale powiedz. Czy walczyłeś z Whiplashem?
Rhodey: Tony, bez kłamstw. Spokojnie. Powiedz tylko, kto cię tak dobił? Pepper się nie myli?
Tony: Tak… To… on
Pepper: Kiedy przestaniesz być takim pieprzonym egoistą i myśleć o sobie?!
Rhodey: Pepper, cicho, bo się dowiedzą
Pepper: Nie obchodzi mnie to! Tony, słyszysz mnie?
Tony: Słyszę i… masz rację… Przepraszam
Pepper: To tylko puste słowa z tym twoim “przepraszam”, bo od razu, jak stąd wyjdziesz, będziesz robił to samo!
Rhodey: Ciszej mój, bo serio nas wywalą
Tony: Czemu?
Pepper: Dla ciebie złamaliśmy zasady i weszliśmy nielegalnie
Tony: Miło


Zdołał się uśmiechnąć, lecz wciąż czuł ból. Miałam ochotę mu przywalić za to ukrywanie walki. Nie chciałam już nic mówić i wybiegłam do łazienki, gdzie w spokoju uwolniłam łzy. Tyle dla niego robimy, a on ciągle ma to gdzieś. Poświęcamy się, martwimy, a czasem przez ten strach nie potrafimy myśleć racjonalnie. Może nie miał implantu, ale to nie zwalniało nas z tej zwykłej troski o jego zdrowie. Przecież jako Iron Man ciągle ryzykował i pewnie będzie robił to dalej, dopóki któryś z wrogów nie zabierze blaszaka do grobu. Nie zasypie go ziemią.
Kiedy poczułam się odrobinę lepiej, poszłam pod salę. Mój wzrok skupił się na dwóch mundurowych, którzy wyprowadzali w kajdankach… Niemożliwe. Yinsen został aresztowany? Byłam w szoku i nie tylko ja, bo Rhodey tez się zdziwił, ale Roberta chyba wiedziała, że tak będzie. Jako jedyna stała z powagą, odwracając wzrok w inną stronę.


Pepper: Co się stało?
Roberta: Ktoś na niego doniósł. Słyszałam, że złamał kodeks etyki zawodowej lekarzy
Pepper: Przecież, jeśli chodzi o czyjeś życie, czasem trzeba zrobić coś poza prawem
Roberta: Uczestniczyłam w takich przypadkach. Niestety większość spraw kończyła się wyrokiem, skazującym na więzienie
Pepper: To nie fair! On nie może pójść do więzienia!
Rhodey: Nie może. Tylko on potrafi zrobić coś niemożliwego
Roberta: Nie martwcie się. Jak wyznaczą termin rozprawy, spróbuję mu pomóc wrócić do pracy
Rhodey: Nigdy nie wątpiłem w twoje możliwości
Roberta: I mam nadzieję, że tak pozostanie


Nagle usłyszałam hałas maszyny na OIOMie. Coś złego się stało. Miałam nadzieję, że nie chodziło o Tony’ego. Od razu jakaś młoda dziewczyna tam wbiegła. Nie wiedzieliśmy, czy była lekarzem. Bałam się o mojego chłopaka, mimo że byłam na niego zła.


Roberta: Ona mu pomoże
Pepper: Skąd taka pewność?
Roberta: Zanim Ho został aresztowany, wspomniał o lekarce, która była wyszkolona przez niego, by w razie nagłej sytuacji, mogłaby pomóc. Wszystko będzie dobrze
Rhodey: Ale dlaczego go oskarżyli?
Roberta: Ktoś dał próbki jakiś leków, które były mieszanką innych substancji, więc oskarżenie padło pod kątem oszustwa, co też zostało zakwalifikowane do narażenia zdrowia i życia przez eksperymentowanie i stosowanie metod uznane za szkodliwe przez naukę
Rhodey: No to spore zarzuty


Podeszłam pod okno, gdzie mogłam zobaczyć, czy to faktycznie z Tony’m się pogorszyło. Niestety, ale tak. Serce biło szybciej z strachu, bo pisk dochodził z kardiomonitora. Nowe serce i już atak? Nie mogła pozwolić mu umrzeć.
Za długo to trwało. Byłam tak zniecierpliwiona, więc wparowałam do sali, krzycząc. Nie potrafiłam opanować emocji.


Pepper: Co się z nim dzieje?! Ratuj go!
Dr Bernes: Uspokój się, Już jest dobrze, a ty nie powinnaś tu być
Pepper: Przepraszam. Po prostu się martwię eee…
Dr Bernes: Dr Victoria Bernes. Na czas nieobecności dr Yinsena, będę go zastępować. Niczym się nie martw, ale musisz stąd wyjść
Pepper: Dobrze, a kiedy będzie mógł wrócić do domu?
Dr Bernes: Miał być wypisany za tydzień i tak zostanie


Uśmiechnęła się i zaprowadziła mnie do wyjścia. Nie wyglądała na zbyt doświadczoną, ale odchodząc zauważyłam, że były oznaki życia i udało jej się uratować Tony’ego.


Rhodey: Ha! Wywaliła cię!
Pepper: Cicho! Nie żartuj sobie. Nie mam ochoty się z tobą droczyć. Inny razem, Rhodey
Rhodey: Znowu płaczesz?
Pepper: To okropne. Już z nim nie pogadamy
Rhodey: Czemu?
Pepper: Bo umiera

Płakałam, bo znowu przeżywałam ten ból. Płakałam, bo znowu trafił na granicę między życiem a śmiercią. Płakałam, bo blada twarz, niczym trupa, będzie mnie prześladować. I będę płakać tak długo dopóki Tony nie uśmiechnie się bez przymusu. Dopóki nie nadejdzie lepsze jutro.

11. Szala życia

5 | Skomentuj


Lekarz milczał. Nic nie mówił. Chcieliśmy wiedzieć, co się dzieje z Tony’m. Denerwowała mnie ta cisza i musiałam się odezwać.

Pepper: Proszę, mówić! Co z Tony’m?!

Dr Yinsen: Leży na OIOMie. Umiera. Przez porażenie prądem doszło do zaburzenia w pracy implantu, a odłamki wbiły się przez skórę, docierając do naczyń. Nie będę ściemniać, ale jest bardzo źle. Stracił dużo krwi. Usunąłem jedynie odłamki, tylko, że implant nie będzie prawidłowo działać
Roberta: I co będzie teraz?
Dr Yinsen: To od ciebie zależy, Roberto. Zdecyduj, co mam zrobić. Obie opcje są ryzykowne. Albo będzie żył bez implantu, albo czeka go przeszczep
Rhodey: Mamo, proszę. Nie pozwól mu umrzeć
Roberta: Nie pozwolę. Ile zostało czasu?
Dr Yinsen: Niewiele
Pepper: Ale nie umrze dziś?
Dr Yinsen: Musimy wierzyć, że organizm zniesie uszkodzenia


Razem z lekarzem podeszliśmy pod OIOM. Tony wyglądał na ledwo żywego. Leżał zaintubowany. Nie mogliśmy z nim porozmawiać. a Roberta siedziała w pokoju lekarskim. Chcieliśmy wiedzieć, co tak naprawdę zaszło na akcji. Strach i tak myśl, że już nigdy go nie zobaczę, była tak silna, bo nikt nie wiedział, czy będzie happy end tej historii.


Pepper: Nie możesz umrzeć, Tony. Ja miałam cię chronić. To moja wina, że tu leżysz. Mogłam wtedy nie wychodzić. TO JA JESTEM WINNA!


Chwyciłam go za rękę i drugą dłonią wytarłam policzki z łez. Nie chciałam, żeby ten dzień był ostatni, kiedy widzę żywego mojego chłopaka. Słabł, a twarz straciła żywe kolory.
Yinsen znowu się pojawił w sali. Nie mogliśmy dłużej zostać, więc wyszliśmy na korytarz. Tam czekała Roberta, siedząc z powagą. Nic nie chciała mówić.


Rhodey: I co ci powiedział? Mamo, odpowiedz. Co się dzieje z Tony’m?
Roberta: Naprawdę chcecie wiedzieć?
Pepper: Przeżyjemy wszystko
Roberta: Nie wydaje mi się
Pepper: Mów! Przepraszam… Niech pani mówi do cholery!
Rhodey: Pepper!
Roberta: Skoro chcecie, to wam powiem. Zdecydowałam, że Tony przejdzie przeszczep
Pepper: Czyli będzie miał nowe serce? Nie mogli tak od razu, tylko wpadli dopiero wtedy, jak umiera?! Co to kurwa ma być?!
Rhodey: Pepper, uspokój się
Roberta: To ostateczne rozwiązanie


Już chciałam coś powiedzieć, ale usłyszałam pisk kardiomonitora. Natychmiast wybiegli z nim na korytarz. Lekarz próbował przywrócić bicie serca, uciskając klatkę piersiową. Od razu pobiegliśmy pod salę operacyjną. Drugi raz ten sam koszmar. On umierał. Po raz kolejny umierał. Znowu płakałam, a każda minuta stawała się koszmarem. Cały świat zaczął się walić. Co godzinę wzrastała niepewność, czy jeszcze zobaczę żywego mojego bohatera.


Rhodey: Pepper, spokojnie. Uratują go
Pepper: Pani Rhodes, ja przepraszam. Poniosło mnie
Roberta: W porządku. Rozumiem cię. Nie tylko tobie jest trudno. Musiałam zadecydować o czyimś życiu i to była najtrudniejsza decyzja, którą musiałam podjąć. Mam nadzieję, że będzie dobrze
Rhodey: A co powiedział jeszcze?
Roberta: Że z każdej strony było ryzyko, jak organizm zaakceptuje zmiany. Musimy czekać
Pepper: Naprawdę proszę mi wybaczyć. Głupio się zachowałam
Rhodey: O! Jak Pepper się do czegoś przyznaje, już coś musi być nie tak
Pepper: Rhodey, nie żartuj sobie. Nie w tej chwili
Rhodey: Chciałem rozluźnić atmosferę
Roberta: To nie miejsce na takie rzeczy


Czekaliśmy długo. Minęły dopiero 2 godziny i już nie raz wybiegła jakaś pielęgniarka z krwią. To nie wróżyło nic dobrego. Strach się zwiększał z każdą, niepewną minutą.
Musiałam pójść po kawę. Zmęczenie zaczynało mi dokuczać, a musiałam być przy Tony’m. Rhodey również poszedł ze mną. Ledwo trzymałam kubek, bo ręce zaczęły drżeć. Wszystko przez stres.


Rhodey: Powinnaś odpocząć. Powiem ci to, czego się dowiem
Pepper: Ja muszę tu być! Skoro jestem temu winna, muszę wiedzieć, w jakim będzie stanie
Rhodey: Przestań!
Pepper: Miałam go pilnować! Obiecałam, że zajmę się nim!
Rhodey: Spokojnie. Niczym się nie martw. Czasami wystarczy wierzyć w cuda
Pepper: Rhodey?
Rhodey: Wszystko będzie dobrze


Trochę mnie uspokoił, ale nie na tyle, by zapomnieć, do czego doszło przez Iron Mana. Gdyby nie był blaszakiem, nie musiałby tak często walczyć o życie. Jakbym była wtedy w zbrojowni, włączyłabym autopilota i po sprawie. Nie walczyłby z nikim.
4 godziny później, Yinsen wyszedł z sali. Co miał tym razem do powiedzenia?


Pepper: Czemu tak długo?!
Rhodey: Co z nim?
Roberta: Operacja się udała?
Dr Yinsen: Po kolei. Organizm się buntował, a wcześniej stracił sporą ilość krwi. Jednak żyje, ale to jeszcze nie koniec
Roberta: Można się z nim zobaczyć?
Dr Yinsen: Tak, ale na krótko. Musi odpoczywać
Pepper: A dlaczego wcześniej nie mógł mieć nowego serca? Przecież wystarczyłoby je wymienić i nie musiałby się w ogóle męczyć z implantem
Dr Yinsen: Nie mogłem tego zrobić. Uszkodzenia były na tyle poważne, że wymiana organu skończyłaby się śmiercią, a poza tym liczył się czas. Coś musiało pobudzać mięsień do działania


Poszliśmy z nim na OIOM, gdzie Tony powoli otwierał oczy, patrząc wokół siebie. Nie potrafił być spokojny. Na twarzy miał maskę tlenową, a kardiomonitor pokazywał bicie nowego serca. Przy łóżku wisiały dwa worki z krwią. Wyglądał na bardzo osłabionego. To cud, że przeżył.


Tony: Co… się… stało?
Pepper: Miałeś operację
Tony: Pepper… gdzie… jest implant? Pepper!
Pepper: Tony, spokojnie. Musieli ci go usunąć. Zagrażał twojemu życiu i zamiast tego, masz nowe serce
Tony: Co?
Pepper: Rhodey, powiedz mu coś
Rhodey: Później cię opieprzę za bezmyślność, bo najpierw musisz dojść do siebie. Dobrze cię widzieć wśród żywych
Pepper: Dobrze, że żyjesz


Ucałowałam go w czoło i wyszłam na korytarz. Czy będzie lepiej bez implantu? A może gorzej?


Rhodey: Skubaniec, a jednak przeżył
Pepper: Myślałeś, że nie da rady?
Rhodey: I mówi to osoba, która ciągle płakała i obwiniała się za cały wypadek
Roberta: On mu powie, jakie czekają go zmiany, a wy mi powiecie, co ukrywacie? Od początku was obserwowałam, czego tak bardzo strzeżecie i zauważyłam, że często chodzicie do fabryki
Rhodey: Co w tym dziwnego? Gramy w kosza
Pepper: Serio, Rhodey? Mogłeś wymyślić wszystko, ale walnąłeś o koszu?
Roberta: Czyli coś ukrywacie? Wiedziałam
Rhodey: Nie! My… My tylko…
Roberta: Lepiej się nie tłumacz, Rhodey, bo bardziej się wkopujesz
Rhodey: Mamo…
Pepper: Kurwa! Ty już zamknij japę! Tony będzie składał tłumaczenia!
Roberta: Jak przeżyje
Pepper: Będzie żyć. Nie zostawiłby nas bez pożegnania
Rhodey: Nie byłbym taki pewny
Pepper: Rhodey, on robił gorsze świństwa
Roberta: Gdyby coś poszło nie tak, wy mi powiecie o sekrecie

Teraz to ja byłam optymistycznie nastawiona, że Tony da radę i dojdzie do siebie. Chciałam już nigdy nie przeżywać tego samego, dlatego cieszyłam się ze zmian.

10. Nie ma nadziei

1 | Skomentuj


Niechętnie obudziłam się, by wstać do szkoły, Ciągle miałam obraz snu przed oczami, a w dodatku był piątek. Ostatni dzień tygodnia, kiedy uczniowie kończą naukę i cieszą się wolnym weekendem. Dosyć leniwie usiadłam na łóżku, sprawdzając czas. 10:00? Zaspałam!
W biegu wzięłam rzeczy i wparowałam do klasy, niczym burza. Nabąknęłam przeprosiny bez tłumaczenia o spóźnienie. Akurat była fizyka. Nic mi nie powiedział, tylko wskazał na ławkę. Zauważyłam, że Gene również dopiero przyszedł. Myślałam, że rzuci szkołę. Czego jeszcze chce? A Tony? Siedział w tym samym rzędzie, co Rhodey. Rozejrzałam się, czy “przyjaciel” czegoś nie kombinuje. Coś mi mówiło o kłopotach. Przeczucie.
Byłam poddenerwowana, zerkając z każdej strony, czy coś się nie wydarzy.


Tony: Pepper, wszystko gra?
Pepper: Lepiej milcz
Tony: Jesteś na mnie zła?
Pepper: Mówiłam. Cicho!
Tony: No, ale jesteś, czy nie?
Pepper: Zamknij się! Tak, jestem zła! Nie widzisz? A ty, jak zwykle nieostrożny. Kolejna zbroja?
Tony: Można tak powiedzieć


Rhodey od razu przestał zwracać uwagę na lekcję i przysłuchał się naszej rozmowie. Tak nagle zrobił się ciekawski. No ciekawe.


Rhodey: Dobrze słyszałem? Mówisz o nowej zbroi?
Pepper: Haha! I już przyleciał. Oj! Ty już sobie myślisz, że to dla ciebie? Nie rób sobie nadziei. Tony, dla kogo będzie nowy egzemplarz Mark I ?
Tony: Jeszcze nie wiem, ale Rhodey się przyda do pomocy
Pepper: Ej! To było wredne. Uważasz, że nie dam sobie rady?
Tony: Nie powiedziałem tego
Pepper: A walcie się


Odwróciłam się obrażona i tylko czekałam, aż cierpienie zmaleje, gdy zadzwoni zbawczy dzwonek. Eureka! Godzinę później odezwał się mój ulubiony dźwięk,  a Rhodey od razu wybiegł, bo kolejną lekcją miała być historia. Historyk od siedmiu boleści. Również chciałam wyjść, ale wolałam pogadać z Tony’m.


Pepper: Nadal chcesz kłamać?
Tony: Pepper, przepraszam. Jeśli będziesz chciała mieć zbroję…
Pepper: Nie chodzi mi o tę puszkę, tylko o ciebie. Dobra, przepraszam, że się wkurzyłam, ale nie lubię, gdy ktoś kłamie
Tony:Chodź tu do mnie


Rzuciłam się w jego ramiona i odczułam spokój. Cieszyłam się, że był z nami. Wszystko było tak pięknie, ale zepsuła jego bezmyślność. Dlaczego akurat to? Wyszło na jaw, że coś ukrywał. Ledwo stał na nogach, ale czuł ból w klatce piersiowej. Odsunął się ode mnie, próbując ukryć wszelkie objawy.


Pepper: Proszę cię, nie kłam. Może lepiej usiądź?
Tony: Pepper…


I upadł. Niedobrze. Trzymał się za implant, a na twarzy znowu ten grymas bólu. Nie wiedziałam, jak mam o tym myśleć. Uklękłam przy nim, by sprawdzić, co się dzieje. Dusił się.


Pepper: Tony, spokojnie. Spróbuj oddychać, a ja pójdę po Rhodey’go


Natychmiast pobiegłam po przyjaciela. Nic mu nie mówiłam, tylko znalazłam go i szarpnęłam za rękę. Widział moje zdenerwowanie, więc raczej szybko zrozumiał powagę sytuacji. Zrozumiał, czego się mogę bać.
Gdy byliśmy w sali, Tony leżał nieprzytomny. Nie reagował. Sprawdziłam implant. Był w kiepskim stanie. Odłamki wbiły się dosyć głęboko. Rhodey pobiegł po nauczyciela, gdy ja próbowałam coś zaradzić. Wciąż krzywił twarz z bólu i z trudem oddychał. Byłam przerażona widokiem, umierającego chłopaka. Miałam nadzieję, że Gene nie był temu winny. Tu nie chodziło o dawne zauroczenie, ale o starą przyjaźń. Nie mogłabym pozwolić, by ten jeden błąd skończyłby się taką porażką. Tony musiał żyć.


Pepper: To tak nie może się skończyć. Tony, musisz wytrzymać. Oddychaj spokojnie. Po prostu oddychaj


W końcu pojawił się Rhodey z profesorem Kleinem. Nic mu nie tłumaczyliśmy, bo nie było na to czasu. Widział, że sytuacja była poważna. Chwycił za telefon i zadzwonił po pomoc.


Prof Klein: Jak to się stało?
Rhodey: Nie wiem. Zemdlał, tak? Pepper?


Nie potrafiłam nic z siebie wydusić. Czułam się martwa.


Rhodey: Pepper!
Pepper: Cholera! No zemdlał! Kiedy będzie pogotowie?!
Prof. Klein: Trzeba poczekać, aż przyjedzie. Nie wiecie, czy coś mu zaszkodziło?
Rhodey: To nie może być zatrucie. Pepper, co z tobą?
Pepper: Długo im to zajmie?!
Rhodey: Nie płacz. Pomoc jest w drodze
Pepper: On nie może umrzeć, rozumiesz?! On musi żyć!


Płakała z rozpaczy, a nadzieja umierała jako ostatnia. Sprawdziłam, czy nadal oddychał, bo posiniały usta, co nie wskazywało na nic dobrego. Nawet nie wyczuwałam pulsu, a implant słabo świecił. Wraz z jego blaskiem słabło serce Tony’ego.
Czekaliśmy 20 minut do przyjazdu karetki. Mieliśmy dużo szczęścia. Zjawił się odpowiedni lekarz. Ho Yinsen. Skąd wiedział, że tu chodziło o niego? No nic. Najważniejsze, że był. Sprawnie sprawdził wszelkie funkcje życiowe i coś wstrzyknął dożylnie, że znowu oddychał normalnie. Dla ułatwienia mu tego zdania dał maskę tlenową na twarz. Położył na noszach, podłączając do kardiomonitora.


Dr Yinsen: Dzieciaki, bez kłamstw. Jak to się stało?! Znowu pobicie?
Pepper: Nie! Po prostu zemdlał
Rhodey: Co z nim będzie?
Dr Yinsen: Jest gorzej, niż było wcześniej i bez operacji raczej się nie obejdzie
Rhodey: Mama mnie zabije
Pepper: Rhodey, stul dziób!
Prof. Klein: Skoro zemdlał, po co od razu operacja?
Dr Yinsen: Nie mam czasy na tłumaczenia. Jeśli go nie zabiorę na czas do szpitala, umrze. To sytuacja zagrożenia życia


Poszliśmy z nim do karetki. Najpierw musieliśmy minąć gapiów, a w nich Gene’a. Chyba tylko ja odczułam te wrogie spojrzenie. Na szczęście szybko wsiedliśmy do pojazdu i pojechaliśmy, jak najszybciej do szpitala, mijając zatłoczona auta na drogach. Tony musiał z kimś walczyć. Coś zataił przed nami. Co?
Rhodey siedział z powagą, a Yinsen obserwował dziwne wykresy na urządzeniu, zapisując dane na papierze, zbierając informacje potrzebne do szczegółowej diagnostyki przed operacją. Trzymałam Tony’ego za rękę, by czuł moją obecność, ale i wsparcie, że nie zostawię go w najgorszym momencie.


Dr Yinsen: Nauczyciela nie ma. Możecie mi powiedzieć, co tak naprawdę się stało?
Pepper: Zemdlał
Dr Yinsen: Jak to wyglądało?
Pepper: Trzymał się za implant i po prostu upadł. Potem się dusił i nic nie mówił
Dr Yinsen: Rozumiem
Rhodey: Będzie żyć, prawda?
Dr Yinsen: Zrobię wszystko, by go ocalić, ale powiedzcie mi jedno. Czy nie pracował może pod wysokim napięciem?
Rhodey: Whiplash?
Dr Yinsen: Co?
Pepper: Jasna cholera! Znowu kłamał!
Dr Yinsen: Nic wam nie mówił?
Pepper, Rhodey: Nic
Dr Yinsen: Rhodey, powiadom Robertę. Potrzebuję jej zgody na leczenie
Rhodey: Dobrze
Pepper: Mogę jakoś pomóc?
Dr Yinsen: Wystarczająco wiele zrobiłaś. Nie denerwuj się. Spróbuję ocalić Tony’ego po raz kolejny


Rhodey zaczął nawijać przez słuchawkę o całej sytuacji. Obie strony krzyczały, gdy ja próbowałam się opanować i przeanalizować całą sytuację. Czyżby ten alarm o rzekomych kłopotach, to był powrót Whiplasha? Nikt inny nie byłby w stanie tak śmiertelnie porazić prądem, jak ten mały, chciwy drań.
Jechaliśmy na sygnale, by szybciej dotrzeć do szpitala, ale auta ciągle wpadały w korki i traciliśmy czas. Stało się najgorsze. Gwałtownie klatka piersiowa się uniosła i opadła bezwładnie. Na monitorze nie było żadnych oznak życia. To był koszmar. Gorszy od ataku Mandaryna.


Dr Yinsen: Bez paniki. Zaraz będzie po wszystkim


Rozciął bluzkę nożycami i przyłożył stetoskop, by sprawdzić bicie serca, czy faktycznie zaprzestało pracy, bo czasem maszyny pokazują coś mylnego. Przyłożył 4 małe dyski równomiernie na klatce piersiowej. Nie wiedzieliśmy.


Pepper: Co to jest?
Dr Yinsen: Odsuńcie się
Pepper: To defibrylator?
Dr Yinsen: W pewnym sensie tak
Rhodey: To go zabije!
Pepper: Rhodey, zamknij ryja!
Dr Yinsen: Ja wiem, co robię. W końcu, to mój wynalazek. Będzie dobrze


Uderzył raz.


Dr Yinsen: Sprawdzam… Mamy go. Serce znowu bije. Co z Robertą? Przyjedzie do szpitala?
Rhodey: Będzie, jak skończy rozprawę
Dr Yinsen: W porządku, Mamy coś do obgadania. To bardzo ważne
Rhodey: Musi być ta operacja?
Dr Yinsen: Jego organizm jest na tyle zbuntowany, że jedynie szybka interwencja chirurgiczna zdoła mu ocalić życie


Godzinę później dotarliśmy na miejsce. Natychmiast Tony’ego zabrał na salę operacyjną.  Zamknęły się drzwi. My jedynie czekaliśmy na informacje.


Pepper: Myślisz, że walczył z Whiplashem?
Rhodey; Wszystko pasuje. Teraz musimy jedynie czekać
Pepper: Choć raz Gene nie jest winny
Rhodey: Pepper, ja ciebie nie rozumiem. Ciągle go bronisz?
Pepper: Nie!
Rhodey: Nadal coś do niego czujesz?
Pepper: Zamknij się! Już nic do niego nie czuję. Kocham Tony’ego, dotarło?
Rhodey: Dotarło. Kurcze. Faktycznie był na tyle głupi, by walczyć z Whiplashem?
Pepper: Znasz go. Nie byłby sobą, gdyby tego nie zrobił


Przerwaliśmy rozmowę, gdy prawniczka pojawiła się w szpitalu. Podbiegła pod blok, gdzie siedzieliśmy, czekając na dobre wieści.


Roberta: Tony tak kocha szpitale? Dobra, a teraz na poważnie. Co się stało?!
Rhodey: Zemdlał w szkole
Roberta: I już go operują?!
Pepper: Jest fatalnie z implantem. On umrze
Rhodey: Pepper, nie mów tak. Będzie dobrze
Pepper: Będzie dobrze, będzie dobrze. To już nie działa!
Roberta: Może pojedź do domu? My tu będziemy, a czegoś się dowiemy, od razu damy ci znać
Pepper: Nie! Ja tu muszę być!


2 godziny później. Wyszedł Yinsen. Znowu mnie była poważna, a ręce z białymi rękawiczkami zacierał z nerwów. Co się stało? Niech coś powie? Wstaliśmy, jak poparzeni, licząc na informacje. Tony nie mógł umrzeć. Nie zostawiłby nas bez pożegnania.
© Mrs Black | WS X X X