Toni pozostała na dłuższym dyżurze, aby przypilnować
wszystkiego po operacji. Do pomocy pozostała doktor Bernes co dzieliła się
cennym doświadczeniem. Odłączyła Matta od respiratora, wybudzając z narkozy.
Chłopak nie budził się. Matka siedziała przy swoim dziecku, oczekując otwarcia
błękitnych oczu.
- Może ma jakiś przyjemny sen, że nie chce wracać. –
Pomyślała na głos młoda lekarka.
- Ja chcę go tutaj. Niech wróci. – Chwyciła chłopca za rękę,
aby odczuwał jej obecność.
- Wróci na pewno. Uratowaliśmy go w samą porę, bo trucizna
mogła przedostać się do mózgu. – Wyjaśniła poziom minionego zagrożenia. – Muszę
zapytać, a to dość ważne. Czy Matthew chce być taki jak jego ojciec? – Ledwo
zadała pytanie, aż odczyty na monitorze uległy zmianie. Chory zbudził się, a
serce wariowało wraz z liniami.
- Matt, spokojnie. Jestem tu. Nic ci nie grozi. – Pogłaskała
go rodzicielka po głowie. – Odpoczywaj.
- Ma… Ma? – spojrzał z bólem w oczach na kobietę. Córka
cudotwórcy zareagowała niemal błyskawicznie, podając niewielką dawkę morfiny.
Ciało pacjenta wyciszało się. Uparcie dążył do pozostania przytomnym. Wygrał tę
walkę.
- Witamy z powrotem, Matthew. Operacja przebiegła pomyślnie,
więc za tydzień wrócisz do domu. – Uśmiechnęła się rówieśniczka ciepło do
niego. – Wymieniliśmy ci zepsuty mechanizm na nowy. Już wszystko będzie dobrze.
- Nie będzie. – Syknął z bólu, podnosząc się do siadu. –
Duch. On… - Nie dokończył przez powrót bólu. Ponownie odczuwał jak zjawa
grzebała mu przy flakach. Takie uczucie nie należało do przyjemnych. – On
zabił… Tatę.
- Nieprawda. On sam do tego doprowadził. Nie dbał o siebie,
ignorował słowa innych i… I jego ciało nie wytrzymało. S… Skruszyło się. – Po
policzkach spłynęły łzy. Nie zdołała ich ukryć przed światem. Strata męża nadal
bolała psychicznie.
- Więc Duch cię tak urządził? To tłumaczy zepsucie baterii.
Wyżarł z niej energię, ale trucizna musiała pochodzić z innego źródła. –
Odezwał się geniusz Toni. Oboje popatrzyli przerażeni na nastolatkę. – Nie
bójcie się. Przecież mój ojciec zajmował się Iron Manem. I ja mam nie wiedzieć
takich rzeczy? No błagam. – Zachichotała głupawo, podając dawkę leków na
wzmocnienie zniszczonego organu.
- Nie możesz… Powiedzieć… Nikomu. – Zacisnął zęby przez
szwy. Dziewczyna pojmowała powagę tej informacji.
- Nikomu nie powiem. Daję ci moje słowo, a jest święte.
Nazwijmy to tajemnicą lekarską, gdyby ktoś pytał. – Uśmiechnęła się, robiąc
ostatni skan. Przyglądała się działaniu nowego mechanizmu. Była zachwycona z
tak pozytywnych rezultatów. – No to skrócimy twój pobyt do trzech dni. Wszystko
się układa, ale powiedz mi o drugim napastniku. Trzeba go namierzyć.
- Była… Była stara. Wiedziała, że… Że jestem… Nowym Iron
Manem. – Przypomniał z obawą o życie rodziny, chociaż w tym przypadku bardziej
bał się o doktor Yinsen. Została wmieszana w sekret rodziny Starków.
- Pierwszy raz słyszę o kimś takim, ale może potrafiła
zmieniać wygląd. Są tacy przeciwnicy. Musiała mieć jakąś truciznę i podała ci
ją.
- Madame Masque. To musiała być ta jędza! – wykrzyczała w
gniewie matka chorego. – Mści się!
- Zemsta. -Szepnął cicho, wspominając o liście, która
wisiała w pokoju. Położył się na wznak, a wzrok wbił w sufit. Powoli zamykał
oczy. Potrzebował więcej energii do walki.
Minęły trzy dni od
incydentu. Matthew pożegnał się z Toni, dziękując za wszystko. Patricia czekała
w samochodzie na niego. Chciał skłonić się do pewnego gestu.
- Myślałam, że
spieszysz się do domu. Zło nigdy nie śpi. – Wzruszyła ramionami, chowając
kartotekę do szafki.
- To może poczekać,
bo chciałem… - Nieśmiałość zablokowała mu głos. Nerwowo drapał się po głowie.
- Potrzebujesz coś na
wszy? – zachichotała, nie mając pojęcia o prawdziwych zamiarach wypisanego
pacjenta. Syn Rescue podał jej kartkę z adresem oraz numerem telefonu. – A to
co?
- Chciałbym cię
poznać bardziej, ale… Ale i dowiedzieć czego mam nie robić. – Ponownie
brakowało mu odwagi.
- O! To dosyć
oryginalny plan. Z chęcią do ciebie wpadnę. – Uśmiechnęła się, dając mu buziaka
w policzek. Stark odpłynął myślami przy chmurach. – Hej! Tak robią przyjaciele.
Wyluzuj.
- Wybacz. – Wyszedł z
transu, lecz nadal odczuwał urok. – Zobaczymy się jutro, tak? – dopytał dla
pewności, a rumieńce nie schodziły z policzków.
- Taki mamy plan.
Zadzwonię po dyżurze. – Podała kartkę z numerem. – Chyba, że będą cię wzywać,
bohaterze. Jednak nie radzę walczyć. Masz zdjęte szwy, bo plastry przyspieszyły
leczenie, ale walka może być ryzykowna… Uważaj na siebie. – Przytuliła go na
pożegnanie, a następnie rozeszli się w swoje strony. Nic nie mówiąc o
planowanym spotkaniu myślał nad rozmową z wujkiem. Zwłaszcza o przeszłości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi