Strony

wtorek, 21 stycznia 2020

VI Nowy początek

Toni pozostała na dłuższym dyżurze, aby przypilnować wszystkiego po operacji. Do pomocy pozostała doktor Bernes co dzieliła się cennym doświadczeniem. Odłączyła Matta od respiratora, wybudzając z narkozy. Chłopak nie budził się. Matka siedziała przy swoim dziecku, oczekując otwarcia błękitnych oczu.

- Może ma jakiś przyjemny sen, że nie chce wracać. – Pomyślała na głos młoda lekarka.

- Ja chcę go tutaj. Niech wróci. – Chwyciła chłopca za rękę, aby odczuwał jej obecność.

- Wróci na pewno. Uratowaliśmy go w samą porę, bo trucizna mogła przedostać się do mózgu. – Wyjaśniła poziom minionego zagrożenia. – Muszę zapytać, a to dość ważne. Czy Matthew chce być taki jak jego ojciec? – Ledwo zadała pytanie, aż odczyty na monitorze uległy zmianie. Chory zbudził się, a serce wariowało wraz z liniami.

- Matt, spokojnie. Jestem tu. Nic ci nie grozi. – Pogłaskała go rodzicielka po głowie. – Odpoczywaj.

- Ma… Ma? – spojrzał z bólem w oczach na kobietę. Córka cudotwórcy zareagowała niemal błyskawicznie, podając niewielką dawkę morfiny. Ciało pacjenta wyciszało się. Uparcie dążył do pozostania przytomnym. Wygrał tę walkę.

- Witamy z powrotem, Matthew. Operacja przebiegła pomyślnie, więc za tydzień wrócisz do domu. – Uśmiechnęła się rówieśniczka ciepło do niego. – Wymieniliśmy ci zepsuty mechanizm na nowy. Już wszystko będzie dobrze.

- Nie będzie. – Syknął z bólu, podnosząc się do siadu. – Duch. On… - Nie dokończył przez powrót bólu. Ponownie odczuwał jak zjawa grzebała mu przy flakach. Takie uczucie nie należało do przyjemnych. – On zabił… Tatę.

- Nieprawda. On sam do tego doprowadził. Nie dbał o siebie, ignorował słowa innych i… I jego ciało nie wytrzymało. S… Skruszyło się. – Po policzkach spłynęły łzy. Nie zdołała ich ukryć przed światem. Strata męża nadal bolała psychicznie.

- Więc Duch cię tak urządził? To tłumaczy zepsucie baterii. Wyżarł z niej energię, ale trucizna musiała pochodzić z innego źródła. – Odezwał się geniusz Toni. Oboje popatrzyli przerażeni na nastolatkę. – Nie bójcie się. Przecież mój ojciec zajmował się Iron Manem. I ja mam nie wiedzieć takich rzeczy? No błagam. – Zachichotała głupawo, podając dawkę leków na wzmocnienie zniszczonego organu.

- Nie możesz… Powiedzieć… Nikomu. – Zacisnął zęby przez szwy. Dziewczyna pojmowała powagę tej informacji.

- Nikomu nie powiem. Daję ci moje słowo, a jest święte. Nazwijmy to tajemnicą lekarską, gdyby ktoś pytał. – Uśmiechnęła się, robiąc ostatni skan. Przyglądała się działaniu nowego mechanizmu. Była zachwycona z tak pozytywnych rezultatów. – No to skrócimy twój pobyt do trzech dni. Wszystko się układa, ale powiedz mi o drugim napastniku. Trzeba go namierzyć.

- Była… Była stara. Wiedziała, że… Że jestem… Nowym Iron Manem. – Przypomniał z obawą o życie rodziny, chociaż w tym przypadku bardziej bał się o doktor Yinsen. Została wmieszana w sekret rodziny Starków.

- Pierwszy raz słyszę o kimś takim, ale może potrafiła zmieniać wygląd. Są tacy przeciwnicy. Musiała mieć jakąś truciznę i podała ci ją.

- Madame Masque. To musiała być ta jędza! – wykrzyczała w gniewie matka chorego. – Mści się!

- Zemsta. -Szepnął cicho, wspominając o liście, która wisiała w pokoju. Położył się na wznak, a wzrok wbił w sufit. Powoli zamykał oczy. Potrzebował więcej energii do walki.

 Minęły trzy dni od incydentu. Matthew pożegnał się z Toni, dziękując za wszystko. Patricia czekała w samochodzie na niego. Chciał skłonić się do pewnego gestu.

 - Myślałam, że spieszysz się do domu. Zło nigdy nie śpi. – Wzruszyła ramionami, chowając kartotekę do szafki.

 - To może poczekać, bo chciałem… - Nieśmiałość zablokowała mu głos. Nerwowo drapał się po głowie.

 - Potrzebujesz coś na wszy? – zachichotała, nie mając pojęcia o prawdziwych zamiarach wypisanego pacjenta. Syn Rescue podał jej kartkę z adresem oraz numerem telefonu. – A to co?

 - Chciałbym cię poznać bardziej, ale… Ale i dowiedzieć czego mam nie robić. – Ponownie brakowało mu odwagi.

 - O! To dosyć oryginalny plan. Z chęcią do ciebie wpadnę. – Uśmiechnęła się, dając mu buziaka w policzek. Stark odpłynął myślami przy chmurach. – Hej! Tak robią przyjaciele. Wyluzuj.

 - Wybacz. – Wyszedł z transu, lecz nadal odczuwał urok. – Zobaczymy się jutro, tak? – dopytał dla pewności, a rumieńce nie schodziły z policzków.

 - Taki mamy plan. Zadzwonię po dyżurze. – Podała kartkę z numerem. – Chyba, że będą cię wzywać, bohaterze. Jednak nie radzę walczyć. Masz zdjęte szwy, bo plastry przyspieszyły leczenie, ale walka może być ryzykowna… Uważaj na siebie. – Przytuliła go na pożegnanie, a następnie rozeszli się w swoje strony. Nic nie mówiąc o planowanym spotkaniu myślał nad rozmową z wujkiem. Zwłaszcza o przeszłości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi