Matt zdecydował się zataić incydent z omdleniem przed Toni.
W końcu to ona dała mu wypis i mogła obwiniać się za popełnienie błędu.
Patricia dalej bała się o swego syna. Nie chciała puszczać go samego na miasto,
a mimo to sam urwał się ze smyczy. Warunek był banalny. Nie wyłączać telefonu.
Szybko zjadł śniadanie, udając się do zbrojowni. Poczuł ochotę na
majsterkowanie. Przy okazji szukał aktywnych wrogów. Oczywiście nie zamierzał
rzucać się na głęboką wodę. Starał się iść własną drogą.
Nagle odezwało się
przypomnienie. Zdjął koszulkę oraz podłączył się do ładowarki. Nie znosił tej
części, bo przypominała mu o ojcu. O tym jaki musiał znosić ból.
- Chcę, żebyś był ze
mnie dumny, tato. – Powiedział to do siebie, patrząc na pusty egzemplarz Mark
II. Zbroja pozostawiona dla pamięci. Obok niej wisiał War Machine. Także
przeszedł na emeryturę.
- Chciałbym wrócić do
tego przyjemniaczka. – Zaśmiał się Rhodey, chodząc o kulach.
- Wujek powinien się
oszczędzać. To nie jest lekki uraz. – Wytknął mu palcem.
- Naprawdę? I kto to
mówi? Lubisz padać w łazience. – Zażartował. – Ale tak na poważnie, Matt.
Uważaj na swoje serce. Nie jesteś niezniszczalny. Musisz znać swoje granice.
- Wiem o tym. Zmienię
się. Doktor Yinsen ma mi w tym pomóc.
- No nie wierzę. –
Parsknął śmiechem. – Zakochany!
- Wcale, że nie!
Jesteśmy przyjaciółmi!
- Krzyczysz, więc
jednak mam rację. To ci dopiero. – Chichotał jak głupi, a chłopak spalił buraka
ze wstydu. – To przecież nic złego. Gratuluję, młody.
- Dobra. Starczy.
Lubię ją i tyle. Nic wielkiego. – Schował twarz pod hełmem Iron Mana. Czekał na
zakończenie procesu.
- Spokojnie. To
zostanie między nami. – Położył palec na usta, dając za znak milczenie. –
Spotykasz się z nią, prawda?
- Tak, bo musimy
porozmawiać. Myślałem, że przyszła wieczorem, bo dzwoniła, a potem… Sam nie
wiem. To musiał być sen. – Przypomniał sobie wydarzenia z minionej nocy. Bał
się powtórki z rozrywki, dlatego też za wszelką cenę starał się zapobiec temu.
Doładował się w pełni, więc mógł odłączyć się od ładowarki. Odłożył hełm na
miejsce, a następnie założył ponownie koszulkę.
- Tylko nie rób nic
na siłę. Obchodź się z nią ostrożnie. – Doradził jak facet dojrzałemu
mężczyźnie.
- Będę na pewno. –
Uśmiechnął się. – Dziękuję za tę radę, wujku.
- Od tego przecież
jestem. Potem powiedz, jak było. Ciekawy jestem. – Zachichotał, zaś nastolatek
nie skomentował tego. Wrócił do sprawdzania aktywności przestępców.
Dyżur Toni zmierzał
do końca. Ostatni pacjent został opatrzony, dlatego też udała się do pokoju
lekarzy. Kawa była dla nich świętością. Ponownie przejrzała kartotekę młodego
Starka, porównując ją z wynikami ojca. Wszystko się zgadzało jakby papugował
chore zachowania dawnego Iron Mana. Nie mogła na to pozwolić. Z jakiegoś powodu
czuła się za niego odpowiedzialna.
- No idź na randkę.
Na wszelki wypadek będziemy w kontakcie, jeśli będzie zbyt wielu na
cyberchirurgii. – Zasugerowała Victoria swoją pomocną dłoń.
- To nie jest randka,
a spotkanie z przyjacielem. Wy dorośli za dużo myślicie. – Wywróciła oczami,
patrząc na sufit.
- Być może, ale i tak
coś między wami jest. – Zachichotała wrednie. – Powodzenia, doktor Yinsen.
- I wzajemnie, doktor
Bernes. – Rzuciła na odchodnym, biorąc swoje rzeczy. Wybrała numer do Matta.
Długie minuty oczekiwania zamieniały się w frustrację. – Odbierz to, bo ci nie
podaruję. – Irytowała się coraz bardziej, aż usłyszała głos.
- Przepraszam, Toni.
Nie zauważyłem, że dzwonisz. – Do jej uszu dotarł dźwięk drugiego rozmówcy.
Brzmiał dość niepewnie.
- No tak. Pracujesz
przecież. Mam nadzieję, że chociaż z przerwami.
- Nie zapominam o
nich. Jestem gotowy do wyjścia. Gdzie mam cię spotkać? – zapytał z uśmiechem na
twarzy. Tchórzliwość zmieniła się w ekscytację.
- Do parku. Spacer
wyjdzie nam na zdrowie. – Uśmiechnęła się, czując motylki w brzuchu.
- Brzmi świetnie! –
podniósł ton uradowany.
- A więc widzimy się
o piątej, Matthew. – Tymi słowami zakończyła rozmowę. Lekarka pojechała do
swojego domu, aby przygotować się do spotkania. Młody Stark uczynił to samo,
lecz jako facet nie siedział zbyt długo w szafie. Bardziej skupiał się na
ułożeniu włosów. Wujek poprawił je nieco, żeby nie sterczały na boki.
- Jestem gotowy. –
Odparł do odbicia w lustrze, dodając nieco odwagi. Pożegnał się z rodziną i
wyszedł. Powoli szedł w stronę parku. Nadal głowa pozostała w chmurach. Układał
tematy do rozmów, bo nie chciał strzelić gafy.
Niespodziewanie nad
głową przeleciał mu Whiplash na pile tarczowej. W ostatniej chwili zrobił unik.
Nie zamierzał biec, więc czekał, aż przeciwnik zniknie. Powrócił do chodu. Na
szczęście zabójca Mr. Fixa nie wiedział, iż Matthew był nowym bohaterem, bo
gdyby znał prawdę… Nie dopuściłby do spotkania.
- Matt? – z obaw
wybawił go przyjemny głos dziewczyny. To była ona. Żadne fałszywe złudzenie.
Podszedł do niej i przytulił na przywitanie.
- Tak. To ja.
Wyprzedziłaś mnie. – Podrapał się w głowę.
- Nie jestem typową
kobietą. Bardziej chłopczyca. – Zaśmiała się. – Nie musisz się bać. Nikt cię
nie nagrywa.
- Po prostu nie wiem
co mówić. – Usiadł na ławce, zastanawiając się nad wybraniem tematu. Toni także
zajęła swoje miejsce.
- To może zaczniemy
od tego. – Podała mu bransoletkę. – Chcę, żebyś był świadomy jaką masz
kondycję, abyś nie przesadzał z zabawą w bohatera. Poza tym, taki gadżet pomoże
wyłapać nieprawidłowości. Tablet wszystko zapisuje, więc nic mi nie umknie.
- A myślałem, że
pogadamy normalnie. – Starał się powiedzieć to cicho, lecz usłyszała te słowa.
- Przepraszam. Jako
twój lekarz muszę mieć kontrolę nad twoim zdrowiem. Zdajesz sobie z tego
sprawę? – wyjawiła częściową prawdę, gdyż prawdziwym powodem był strach.
- Wygląda na zwykłą.
– Założył gadżet na nadgarstek. – Świetnie. Teraz mam dwie bransoletki. –
Zaśmiał się. – Pasuje mi. Dziękuję.
- Chciałabym ci
pomóc, Matt, ale większość musisz zrobić sam.
- Wiem o tym, Toni.
Robię postępy. – Uśmiechnął się, spoglądając w górę. Po złoczyńcach nie
pozostał żaden ślad.
- Bardzo mnie to
cieszy. Działo się coś ostatnio? – zadała pytanie, na które wolał nie
odpowiadać. Kłamstwo czy mijanie się z prawdą również nie wchodziło w grę.
- Byłem słaby, ale to
przecież normalne po zabiegu. – Uspokoił lekarkę.
- No tak. Masz rację.
A dzisiaj jest lepiej? – odezwała się troska.
- Jasne. Naładowałem
się w pełni, zjadłem śniadanie i żadnych przygód z sercem. – Zażartował sobie
dla rozluźnienia atmosfery. Zwykłe żarty pozwoliły mu przełamać pierwsze lody.
Odwaga powróciła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi