Nie wiedziałem, że za drzwiami ktoś stoi. Było mi odrobinę głupio . Liczyłem, że Pepper będzie sama, ale trudno. Zresztą to pewnie była Bobbie.
-Popilnuj domu. Zostawiam cię samą . Gdyby coś się działo, dzwoń
- Dobra- kiwnęła głową i zamknęła drzwi
Razem z Pepper polecieliśmy daleko za miasto , gdzie zachodziło słońce.
-Gdzie jesteśmy?
Wylądowaliśmy blisko oceanu. Słońce powoli znikało za horyzontem. Pepper zdjęła zbroję, by nie czuć tego ciężaru na sobie. Nie wiedziała, czemu tu miała polecieć. W końcu ja nie miałem zbroi i musiałem ją o to poprosić. Od razu zaczęła pytać.
-Po co tu jesteśmy? Coś kombinujesz, czy to ma być niby randka? A może jest coś o czym nie wiem?
-Pepper, wystarczy tych pytań. Chciałem odrobić stracony czas. Naprawdę tęskniłem- wtuliłem się do niej
-Tony, ja też tęskniłam. Bardzo mi cię brakowało. A najgorsze było to, że nie miałam pojęcia, że walczysz o życie w szpitalu, kiedy ja miałam swoje treningi przed egzaminem
-A właśnie, jak ci poszło?- zacząłem być ciekaw, czy mam się bać Pepper z blasterami
Milczała. Czy coś źle powiedziałem?
-Pepper, co się stało? Powiedz prawdę- prosiłem, by mi odpowiedziała na pytanie
W jej oczach zauważyłem łzy.
-Nie...nie udało mi się zdać egzaminu, a to wszystko przez składanie broni. Zawiodłam mojego tatę- posmutniała
-Pepper, to nie koniec świata. Cieszę się, że wróciłaś- pocieszyłem ją
To chyba nie odpowiedni moment na pierścionek.
-Może jednak wracajmy. Jeszcze się przeziębisz i mnie za to zabijesz. Wybrałem na to zły moment- wstałem i podszedłem do Rescue
-Tony, zaczekaj. Co się stało?- była kompletnie zmieszana
-Może zostaniemy przyjaciółmi. Tak będzie najlepiej
-O czym ty mówisz?! Co się z tobą dzieje?!- krzyknęła
I co mam jej powiedzieć? Że ją kocham i martwię się o nią? A może to, że chcę załatwić wszelkie sprawy, nim Duch mnie zabije?
Odwróciłem się do niej i działałem na żywioł. Z kieszeni wyjąłem pudełko. Klęknąłem na kolano, a Pepper nie wiedziała, co mam zamiar zrobić. Ostrożnie otworzyłem pudełko, pokazując jej pierścionek.
-Pepper, zawsze cię kochałem i cokolwiek się stanie, nie zapomnę o tobie. Patricio Pepper Potts, czy zgodzisz się zostać moją żoną?
Była w szoku. Może faktycznie na to za wcześnie? Nie byłem pewny, jak długo będę żyć, a chcę, żeby Pep była bliżej mnie.
Czy to mi się śni? To musi być jakiś piękny sen. Tylko, co to miało znaczyć?
Cokolwiek się stanie, nie zapomnę o tobie
Byłam w szoku. Tony posunął się bardzo daleko. Nie żałuję, że mu powiedziałam o egzaminie. Teraz wszystko się zmieni. I co teraz? Poprosił mnie o rękę. Nie wiem, co mam zrobić? Dobra, Pepper. Weź się w garść.
W głowie walczyły głosy rozsądku i emocji. To ode mnie zależy, co się dalej stanie.
-Tak, tak zgadzam się- piskliwym głosem zgodziłam się i mocno go przytuliłam
Zrobiłam to. Nie wierzę. Zgodziłam się. Od razu go pocałowałam, by zapieczętować ten wyjątkowy dzień. To był taki głęboki pocałunek. Niech pamięta, że go kocham.
-Nadal chcesz wracać?- zaśmiałam się
-Możemy jeszcze tu zostać, jeśli nie boisz się ciemności
-Z tobą niczego się nie boję- przyznałam
-To dobrze
-Co miałeś za dalszy plan?
Chwilę zamilknął, żeby poukładać myśli. Przecież na tym nie powinny się skończyć zaręczyny. Musiał coś jeszcze przygotować. Jednak on jest niemożliwy do odczytania. Mogę się po nim wszystkiego spodziewać.
-Dalszy plan? Nie wiedziałem, czy się zgodzisz i dalszego planu nie ma
-Co?
-Żartuję. Nie gorączkuj się, Pepper. To lecimy
Włożyłam pancerz i wzięłam go na ręce. Przez cały lot myślałam dokąd my lecimy? Zbroi dał namiary na cel. Byłam bezsilna. Nie mogłam zmienić kursu. Rozkoszowałam się lataniem nad różnymi wieżowcami. Dopiero, gdy lot się przedłużał, odważyłam się zapytać.
-Dokąd lecimy?
-Tam, gdzie wszystko się zaczęło- mówił tajemniczo
-Gdzie?- byłam niecierpliwa
-Zaraz się dowiesz- uśmiechnął się i nagle zbroja przyspieszyła
Nadal nic mi nie powiedział, co by mnie naprowadziło na trop tego miejsca. Zbrojownia raczej nie?
Gdzie wszystko się zaczęło
No właśnie, ale gdzie? Przestałam się głowić pytaniami, kiedy wylądowaliśmy na dachu Akademii Jutra.
-Pamiętasz to miejsce?
-No pewnie, że pamiętam. Tutaj się poznaliśmy- było mi głupio, że zapomniałam o tym miejscu
Tam spędzaliśmy tyle ze sobą czasu, planowaliśmy różne akcje, uczyliśmy się "Hamleta", a najważniejsze to tutaj go poznałam. Mówiłam mu o moim tacie i całym śledztwie w sprawie wypadku. Tak, to były piękne czasy.
Podeszliśmy do krawędzi dachu, gdzie był stół i kanapki. Trochę, jak piknik, ale to urocze, bo w takim miejscu.
-Podoba się?- spytał lekko spięty
-Tak, dziękuję- przytuliłam go
-Dla ciebie wszystko