Strony

poniedziałek, 9 listopada 2015

6. Wszystko będzie dobrze


Rhodey nadal siedział przed salą, ale już nie wyglądał na tak zmartwionego, jak wtedy. Czy to oznacza, że było już lepiej? Ciągle ta nadzieja.


Pepper: Coś się zmieniło?
Rhodey: Trzeba czekać. Jeszcze nie wyszedł nic powiedzieć, ale coś się zmieniło. A ty, gdzie byłaś?
Pepper: Dorwałam Gene’a. To on stoi za tym wszystkim. Rhodey, byłam głupia, że chciałam coś zmienić
Rhodey: Czyli przyznał się do tego? Ale czemu to zrobił?
Pepper: Chodziło o pierścienie, by nikt mu nie przeszkadzał i zemścił się za ostatnią akcję. Pewnie, gdy walczył w zbroi, byli w świątyni, a Tony raczej nie chciał dopuścić do jego zdobycia
Rhodey: Nie wiem, co teraz będzie, ale mam ochotę go zabić, jak zobaczę tego gnojka w szkole. Jeśli zedrze z kimkolwiek z nas, będzie miał do czynienia ze mną


Zamilknęliśmy, gdy lekarz wyszedł z sali. Uśmiechał się. Nareszcie. Czekaliśmy, aż nam coś powie.


Dr Yinsen: Tony już samodzielnie oddycha, a organizm zniósł uszkodzenia implantu. Jest dobrze, ale musi uważać na niego. Właśnie się obudził. Chcecie się z nim zobaczyć?
Pepper, Rhodey: Tak!
Dr Yinsen: To chodźcie


Otworzył drzwi i weszliśmy do środka. Już nie było tak upiornie, jak wtedy. Ani śladu po przerażających maszynach.


Dr Yinsen: Tony, masz gości
Tony: Rhodey… Pepper


Podeszliśmy bliżej i zauważyłam, że się uśmiecha. Cieszy się na nasz widok, a ja odczuwałam ulgę. Jednak implant nie wyglądał za dobrze. Rany się goiły, a ryzyko nadal zostało.


Pepper: Dobrze, że jesteś z nami. Bałam się, że już nigdy cię nie zobaczę
Tony: Nie płacz. Już jest dobrze
Rhodey: Mam nadzieję, że mi wybaczysz
Tony: Co?
Pepper: Rhodey, tłumacz się
Tony: Co się stało?
Pepper: No powiedz to
Rhodey: To przeze mnie Gene cię dopadł. Nie zamknąłem drzwi. Naprawdę mi wybacz, ale nic nie zginęło. Gniewasz się?
Tony: Chłopie, ty głowę kiedyś stracisz. Haha! Dobrze znowu was widzieć. Dziś mnie wypiszą i bierzemy się do pracy
Pepper: Pamiętaj o swoim sercu. Widzisz, w jakim stanie masz implant? Lekarz ci zalecił uważać na to, bo nie mają do wymiany
Tony: Rhodey, ty nic nie powiesz? Zero matkowania? Haha! Aż dziwne
Pepper: Dla ciebie opuścił kochankę
Tony: O! Widzę progres. Brawo!
Pepper: Dopilnuję, by już nie stała ci się krzywda


Cmoknęłam go w policzek i przytuliłam, uważając na rany i mechanizm.


Tony: Mój kochany rudzielec
Dr Yinsen: Pogruchacie sobie później. Muszę zrobić kilka badań kontrolnych
Rhodey: Haha! Zgodzę się. Pogruchają gołąbeczki innym razem
Pepper: Rhodey, chodźmy już. Później ci przywalę
Tony: Haha!


Wyszliśmy z sali i od razu Rhodey oberwał z “liścia” dość mocno. Brakowało mi tego. Śmiałam się, jak głupia, ale cieszyłam z szybkiego powrotu do zdrowia Tony’ego. Jak będę miała kiedyś zbroję, zleję tak Gene’a, że się nie pozbiera.
Z zamyśleń wyrwał mnie Rhodey.


Rhodey: Wszystko wróci do normy, ale musiałaś mi przywalić? Nie byłabyś sobą, gdybyś tego nie zrobiła? Czy każda ruda taka jest?
Pepper: Haha! Musiałam to zrobić. Znasz mnie i nie obrażaj rudych, bo ci przywalę w twoje kokoski
Rhodey: Haha! I za to cię lubię
Pepper: Wzajemnie, supernianio. Hehe!
Rhodey: Dobra, a teraz na poważnie. Trzeba dopilnować, by nie rwał się do żadnej akcji
Pepper: Wiem o tym. Z implantem to poważna sprawa
Rhodey: I jak zwykle będzie lekceważył
Pepper: Nie możemy na to pozwolić. Gene zapłaci za to!
Rhodey: Pepper, spokojnie. Po prostu trzymajmy Tony’ego z dala od kłopotów. Umów się z nim na randkę, czy coś
Pepper: Rhodey, czy ty coś sugerujesz?
Rhodey: Nie jestem ślepy, a poza tym musi znaleźć inne zajęcie…
Pepper: Niż szukanie kłopotów
Rhodey: Dokładnie. To co? Mogę na ciebie liczyć?
Pepper: Zawsze


Wiedzieliśmy, co musimy zrobić. 2 godziny później, Tony wyszedł z sali. Żartuje sobie? Ledwo stał. Nie podoba mi się to.


Pepper: Wracaj do łóżka!
Tony: Dostałem wypis. Mogę wracać
Rhodey: Coś ciężko w to uwierzyć
Tony: Ej! Zamiast się cieszyć, że wracam, wy narzekacie. Oj! Ciężko wam dogodzić
Rhodey: No to wracajmy


Podparł się rękami wokół naszych ramion i poszliśmy do ich domu. Gdy dotarliśmy na miejsce, była jeszcze noc, a Roberta wróciła z pracy. Zdziwiła się, widząc nas. To były 3 dni, które ciągnęły się w wieczność, ale cały ten sen w rzeczywistości wyglądał o wiele inaczej.

1 komentarz:

  1. Kokoski serio leje ze śmiechu...ale że tak Rhoney opuścił kochanke normalnie koniec świata...ogólnie smutna historia ale i komedi troche więc spoko

    OdpowiedzUsuń

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi